Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Kasiek czujesz sie pewnie oceniana przeze mnie, nie chcialam tego...nie napisalam zbyt szybko..ale szybko..w porownaniu do historii ktore dane mi bylo poznac tutaj...
Nie krytykuje tego i rozumiem ze tak chcialas skonczyc z bólem, przez odciecie
znam to ale w mniejszej skali...ja sie np wyprowadzalam zeby odciac ból
ale on tak czy siak towarzyszy takim przezyciom, czy sie zostanie czy sie odejdzie, czy zakonczy zwiazek
nie chce by to wypadlo jak madrzenie
dlatego pisze ze nie wszyscy potrafia czekac, nie kazdy ma taki dar..nie kazdy umie go przyjac..ja tez nie wiem czy bym umiala..ale przyklady tutaj na Forum pozkauja ze mozna...
Ze bol mozna przegadac z Panem Bogiem z doradca, terapeutą...
mozna odciaz na jakis czas o on i tak powraca...ale czas leczy rany...z czasem bedzie coraz lepiej
Bol czujemy bo jestesmy zawiedzeni , czujemy sie opuszczeni itp, zranieni.
na pewno lepiej...hm moze to nie za dobre slowo ale nieco, nieco lagodniej przechodzimy ból gdy jestesmy pewni siebie swojej wartosci...
Kiedys przezylismy bóle rozne z dziecinstwa i mamy do tego choc odrobine dystansu. Wtedy nowe bóle porzucenia nie nakladaja sie na stare, dzieciece.
Kiedy ból zwiazany z rozmowami meza o rozwodzie byl takim koncem swiata, zalamaniem kompletnym, czy jakies jego zle słowo, zapadalam sie i plakalam jak male dziecko.
Teraz czuje sciskanie owszem...ale to juz nie to...juz moja mała dziewczynka w sercu czuje sie zaopiekowana, nie jest samotna i taka glodna milosci. Gdy odejdzie jeden zywiciel jej uczuc...jest caly czas Pan Bóg, Jego Matka i ja sama.
BYc moze przyjda bóle znacznie wieksze w zyciu...i nie sposob sie przygotowac na ich przezycie...ale dopoki sa przyjaciele, ludzie naokolo, Pan Bog przez nich działa i wiem ze mnie nie opuści.
A szpital psychiatryczny jawi nam sie jako jakas tragedia...mialam zajecia zwiazane z moja praca tam...szpital jak kazdy innynie ma sie czego bac..to takie tabu u nas w Polsce ze psychiatryk to najgorsze zło....nieprawda.
podobno w bólu, zlosci, pomieszaniu, nie powinno sie podejmowac decyzji, cos w tym jest, dopiero jak sie pouklada siebie w miarę.
Oczywiscie gdy maz pije i bije to separacja blyskawiczna ok.
Pytasz czy jestem szczesliwa...hm...czytalas watek moj to wiesz co jest teraz grane ;)
czy to w kontekscie ze co mi daje takie trwanie przy trudnym mezu tak?
czemu tak sie upieram byc "meczennica: ;)
jestem teraz spokojniejsza duzo niz kiedyś, moge powiedziec ze szczesliwsza.....dobrze mi e sobą z Panem Bogiem....rozmawiam z mezem, ktory troche, sa takie dni, otwiera sie na to ze i on ma problem...widze ze mysli o tym
Ucze sie i ucze siebie i relacji z innymi...a maz to najlepsze moje lustro.
Nie wiem co bedzie dalej...Kasiek ,pozdrawiam :)
fraszka33 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-03, 11:26
Danusiu znam Kasie i uwierz mi to bardzo kochana, delikatna osoba:)
i tez wiem, ze wszystko co teraz robi jest niesamowicie przemyslane...
jej droga nie jest łatwa ale podziwiam ja bo ma odwagę...
Kasia długo rozważala swoja droge z ksiedzem i w kurii... to nie jest tak hop siup...
Kasia jest mi przyjacielem w tym smutnych dla mnie chwilach, jest zawsze obok..
Kasienko dziekuje:)
mari [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-03, 12:12
Kasiek, stały spowiednik i tyle -> daje rozeznanie życia według woli Bożej.
Konkretnie wola Boża względem Ciebie. W Twojej sytuacji tyle. Tak to widzę z oddali.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-07, 21:24
Ta droga którą podążam, po coś była mi dana....
Po coś była mi wskazana....
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-10, 21:04
Kasiek, podbijam, trzymaj się dzielnie
fraszko, ja wiem ze Kasiek jest delikatna ( ja tez zresztą, tylko tu na forum czasem piszę jak czołg),
przed przemianą parę lat temu bylam wręcz nadwrażliwa, płaczliwa, zahukana.
i ze sporo myślała nad decyzją...rozumiem to i juz się nie czepiam
Pozdrawiam Was. Pogody Ducha
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-13, 15:17
Bardzo mi ciężko w tych dniach... Odpowiedziałam już na list z Trybunału Metropolitalnego. Nie było to łatwe...
Ks. Marek Dziewiecki pisze: "... - poza bardzo nielicznymi wyjątkami - dorastanie do małżeństwa zaczyna się przed zawarciem małżeństwa - lub nie zaczyna się nigdy"...
artuana [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-13, 15:34
Bardzo mądre zdanie księdza Dziewieckiego. Do małżeństwa dorasta się w domu rodzinnym, patrząc na małżeństwo swoich rodziców. Powiela się zachowania, nawet te patologiczne, często nieświadomie.
Trzymaj się Kasiu !
Pomyśl, że większości osób tu, na forum jest ciężko. Choć nie wiem czy to jest jakaś pociecha
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-13, 15:43
artuana,
dlatego jestem modlitwą z Tobą i wszystkimi innymi, którym jest teraz ciężko :)
pozdrawiam.
ewaa [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 00:07
Witaj Kasiu
Trudne chwile za Tobą i wiele trudnych jeszcze przed Tobą. Tutaj na forum widać słowa "zostawił mi łóżko, muszę odpowiedzieć na dwa pytania, ma nowy samochód". Ja wiem że za każdym z tych słów kryje się ogromny ból i rozpacz. Rozwód nie dał ukojenia bo właściwie dlaczego miał dać. To tylko akt prawny a Twoje uczucia się nie zmieniły. Jemu dał ulgę bo według niego ma teraz wolną drogę.
Nie potrafię Cię pocieszyć ale na swoim przykładzie mogę Ci powiedzieć: jeśli po zdradzie mąż wykazuje skruchę, żal i pragnie wszystko naprawić z ogromnym trudem można próbować odbudować małżeństwo. Mam nadzieję że nam się uda.
Jeśli tylko jedna osoba tego chce? Musiałby wydarzyć się cud nawrócenia męża. Prawdziwy cud.
Ale nie oszukujmy się. Czytałam Twoje posty i myślę że KONIECZNIE powinnaś pomyśleć teraz o sobie. Zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Oczywiśce to nie jest forum "jak ułożyć sobie życie po rozwodzie?" ale czasem trzeba odpuścić. Dla własnego dobra.
Życzę Ci jak najlepiej i ściskam gorąco. Niezależnie od Twoich decyzji jestem z Tobą. Ty sama wiesz najlepiej ile Cię one kosztowały.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 08:09
Artuano,Kasiek. cytat:"Ks. Marek Dziewiecki pisze: "... - poza bardzo nielicznymi wyjątkami - dorastanie do małżeństwa zaczyna się przed zawarciem małżeństwa - lub nie zaczyna się nigdy"..."
ale dotyczy to wszystkich,tych skrzywdzonych też.Bo często jest tak że ci skrzywdzeni budzą sie ze snu,z marzeń,z letargu,wracają do realnego świata i człowieka pod wpływem bólu kryzysu.
I wcale nie znaczy że byli przygotowani do małżeństwa.................
Kasiek [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 21:32
ewaa,
wiem już od pewnego czasu, że nie mam co liczyć na cud nawrócenia męża, bo tego po prostu nie będzie. On nie chce być ze mną. Ma swoje życie, wszystko co ma zawdzięcza sobie i nie musi się tym z nikim dzielić. Tego właśnie chciał...
Jestem świadoma tego, co zresztą napisałam w którymś poście, że rozwód nie dał mi "szczęścia" ani nic pozytywnego... W perspektywie zeznania w trybunale, znowu wszystko wraca, bo będę o tym opowiadać...
Zbliżają się święta, moje pierwsze bez niego... ale wiem że już w tym roku nie będzie mi życzył żebym go nie wkurzała...
nałóg,
ależ oczywiście dotyczy to również skrzywdzonych osób.
kangoo [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 21:52
sluchacie, a skad wy wiecie ze cud sie nie stanie?Bog wam to oznajmil?juz powiedzial,sluchaj nie modl sie o nawrocenie , cud sie nie stanie,maz sie nie nawroci?dziewczyny wiara czyni cuda....czy Piotr umial by bez wiary chodzic po wodzie?czy malo przykladow cudow w bibli,na swiecie?ja tez jestem cudem,dzieki wierze mojej mamy i babci....a lekarze mowili nie mozliwe...dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych ..a to taki ziemski przyklad....
Wtargnięcie Boga - Andre Frossard
Adam Śliwa
Wyszedłem stamtąd po dziesięciu minutach, tak bardzo zaskoczony tym, iż stałem się niespodziewanie katolikiem, jak byłbym zdumiony odkrywając, iż jestem żyrafą lub zebrą po wyjściu z ogrodu zoologicznego.
André Frossard – pisarz, dziennikarz, filozof, członek Akademii Francuskiej. Publikował swoje felietony na łamach słynnego dziennika „Le Figaro”. Przede wszystkim jednak, jest on przykładem niesamowitego, gwałtownego nawrócenia na katolicyzm. Najciekawsze w tym nawróceniu, że ani środowisko ani rodzina, w której wychował się André nie sprzyjała katolicyzmowi. Matka była protestantką, babcia żydówką, natomiast ojciec był ateistą. W 1920 roku założył nawet Francuską Partię Komunistyczną. W domu nie było Boga, nigdy o Nim nie mówiono. André również był niewierzący, aż do pewnego wydarzenia. Nie był to żaden wypadek czy tragedia, nie było to też żadne spektakularne wydarzenie. Najzwyczajniej szukając przyjaciela wszedł do kościoła i doznał trudnego do opisania uczucia.
ewaa [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 23:32
Nie twierdzę Kangoo że nie trzeba się modlić o cud. Uważam jednak że dla własnego dobra Kasiek nie powinien się oszukiwać. Ile można? Dziewczyna jest wyczerpana i powinna zadbać o siebie. I odpocząć od męża. Jest po rozwodzie a dalej nie ma chwili wytchnienia. Nie wiem jak ciężko jest na rozwodzie i nikt kto tego nie przeszedł nie wie. A przed nią jeszcze zeznania w trybunale. Co tam można powiedzieć, jak, jak pokazać co się czuło kiedy mąż mówi "nie będziesz mnie wkurzała".
Kasiu widać w Twoich listach zmęczenie. Odpocznij. Myśl o sobie a nie o mężu. Przynajmniej na razie. Czas pokarze co będzie dalej.
Masz kogoś kto Ci będzie towarzyszył w święta, będzie oparciem? Kiedy masz trybunał?
Będę się modliła o spokój dla ciebie.
Ściskam gorąco
mari [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-14, 23:46
Kasiek napisał/a:
że nie mam co liczyć na cud................
Zgadza się !
Na cud się nie liczy,
cud przychodzi sam. Jest darem Bożym.
Przychodzi jako niespodzianka i prezent,
wtedy kiedy najmniej się tego spodziewasz!
Dlatego zachęcam nie czekać na CUD.
Właśnie dlatego CUD JEST CUDEM.
ALE NIE WOLNO CZEKAĆ NA NIEGO !! TO ŁASKA I DAR - Z ZASKOCZENIA DANE, JAK NIEOCZEKIWANY PREZENT !!
WIKIPEDIA :
Cud – zjawisko lub zdarzenie z różnych przyczyn nie posiadające wiarygodnego, naukowego wytłumaczenia, w kontekście religijnym przypisywane interwencji istot nadprzyrodzonych.
SKORO JEST NIEWIARYGODNE - NIEWIARYGODNIE PRZYJDZIE
NIE MA NAUKOWEGO WYTŁUMACZENIA - NIE CZEKA SIĘ NA CUD
PS. OD DZIŚ zaczęłam modlić się Modlitwą Cudu w pewnej intencji.
DAJĘ SOBIE (NIE PANU BOGU) 160 LAT NA WYSŁUCHANIE JEJ PRZEZ STWÓRCĘ !!
a jeśli wcześniej otrzymam, uwielbię Imię Pana !
kangoo [Usunięty]
Wysłany: 2009-12-15, 10:07
nie chodzilo mi ze trzeba tylko myslec o cudzie i modlic sie tylko o niego,ja slusznie mowisz cuda sie zdarzaja,ale do tego trzeba miec wiare i dopuszczac i wierzyc ze zdarzy sie cud,nie zapominajac oczywiscie o wszystkim innym,ale mysle ze wlaczenie takiej modlitwy w niczym nam nie przeszkodzi a jedynie zblizy...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum