Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie daje mi to spać... pomóżcie
Autor Wiadomość
Qlturalny
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-15, 02:03   Nie daje mi to spać... pomóżcie

Witam, może już na wstępnie powiem że jestem młodym chłopakiem mam 24 lata i może moja obecność tutaj jest troszkę na wyrost jak i moje problemy ale potrzebuje pomocy... waszej pomocy moi drodzy.

2 tygodnie temu rozpadł się mój związek z dziewczyną którą darze głębokim uczuciem. Wydawało by to banałem jakich wiele jednak mój problem polega na tym iż nie rozumiem powodu naszego rozstania a czuje że tracę kogoś bardzo ważnego w moim życiu.

Poznaliśmy się na studiach, była moją współlokatorką, los chciał że wpierw bardzo się zaprzyjaźniliśmy okazało się że dziewczyna „zza ściany” to moja bratnia dusza, dzielimy wspólne pasje dogadujemy się wspaniale no i niedługo potem zakwitła miłość. Piękny to był czas jednak jedynym „mankamentem” całej tej sytuacji był błyskawiczny czas w którym dwoje młodych ludzi zaczęło żyć pod jednym dachem. Moja mama jednak zaakceptowała to bo każdy dzień wspólnego życia był dla mnie piękniejszy niż poprzedni a dodatkowo okazało się że wspólne życie w 4 ścianach nie sprawiało żadnych problemów a postanowiliśmy nie rezygnować ze wspólnego mieszkania.

Moja ukochana pragnęła następny rok spędzić na wymianie studenckiej, rocznej wymianie tuż na samym początku „nas” czułem że warto i postanowiłem że „wchodzę w to”. I było pięknie. Godziny na gg, które zresztą sprawiły że nasz związek umocnił się od tej „niewerbalnej” strony. Problem pojawił się jednak gdy po 6 miesiącach zjawiłem się w Portugalii. Tym razem postanowiliśmy spędzić kilka dni w innym mieście niż to w którym studiuje a było to Porto (polecam :) Po powrocie zastaje jednak ją całą we łzach, jej mama zadzwoniła mają jej za złe że wyjechała ze mną że nie była pod telefonem, że z góry nie chciała bym spotykał się z nią. Jej pobyty w Polsce to 2 dni spędzone ze mną i 2 tygodnie z rodzicami, mimo to akceptowałem taki stan rzeczy. I tu dochodzimy do sedna problemu jaka jest niezwykle silna relacja mojej dziewczyny z matką będącą już na początku przeciwna „nam”. Zostałem zaproszony do jej domu gdzie pomimo ciepłego nastawienia jej ojca z mamą nie poszło tak „łatwo”. Czułem się „intruzem” a mur jaki jej mama postawiła mi przed nosem był ogromny.

Moja dziewczyna niestety nie jest dostatecznie samodzielna by mieć jakiś udział w planach mamy. Odbiera telefon 3-5 razy dziennie spędzając na rozmowach niekiedy pół godziny, godzinę.

Potem nastąpił straszny kryzys. Dostałem maila z wyznaniem że jej uczucie uległo zmianie że będzie lepiej jak się rozstaniemy. Był to dla mnie cios ale po jakimś czasie postanowiłem walczyć. Odnowiłem kontakt z moją dziewczyną, stał się on ponownie bardzo bliski. Ograniczyłem mówienie na rzecz słuchania i udało się. Przetrwaliśmy rok. Po jej powrocie były uczucia, wielkie emocje uniesienia ale brak czasu. Przyjęliśmy taktykę „małych kroczków” i zamieszkaliśmy osobno. To worka problemów z czasem jaki dyktowała szkoła były jej wyjazdy do domu, do chorej babci. Podliczyłem sobie że godzinowo zaczęła spędzać więcej czasu z rodzicami niż ze mną. Wyjechaliśmy na wspólne wesele i bawiliśmy się świetnie jednak wtedy nie zobaczyłem już kompletnie żadnej nici porozumienia z rodzicami. Żadne nie chciało zamienić ze mną nawet kilka słów. Dlatego czułem się jak 5 koło u wozu.

Trwałem w tym stanie miesiąc przekonany co do prawdziwości uczucia swojej ukochanej aż tu nagle ni z tego ni z owego po powrocie z domu „trach”. Przychodzi do mnie po powrocie z domu i wybucha z płaczem że uczucie wygasło że już nie będzie tak jak wcześniej i że się rozstajemy choć jeszcze wczoraj byliśmy tak blisko siebie. Mozę to zahartowanie, może coś innego ale przyjąłem to po męsku i po wielu ciepłych słowach że ją kocham, że mi na niej zależy ale w pełni akceptuje jej decyzje. Postanowiłem się nie odzywać jednak widać że z jej strony jest ciągłe poszukiwanie kontaktu. Maile itp...

Postanowiłem napisać ponieważ odbyłem szczerą rozmowę z jej koleżanką (psycholog). Powiedziała mi że lepiej będzie mi bez niej, że ona jest teraz kompletnie zagubiona, po powrocie „wraca do mamy” i w pełni oddaje się jej woli. Idealizuje ją choć ta przejmuje kontrole nad jej życiem. A jest to kobieta stanowcza, skryta i szaleńczo rozkochana w córce. Niestety na mnie nie ma tu miejsca, w próba szczerej rozmowy na ten temat może nastąpić tylko na moją niekorzyść.

Paradoksalnie nie pytam się co dalej. Nie wieże w prostą odpowiedz. Pojęcia nie mam i nawet już nie wieże w sens tej walki z wiatrakami. Ale jak usprawiedliwić postępowanie tak pogubionej dziewczyny i jak zaborczej o uczucia córki matki. Czy kiedykolwiek miało to sens? Czy powinienem podzielić się z nią moimi obawiam już niestety jako „kolega”.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-15, 10:23   

Qulturalny!
Powiem Ci z własnego doświadczenie a trochę go juz posuadam.Wiesz pewnie nie ma rzeczy niemożliwych.Opisujesz sytuację jasną,dziewczyna jest uzależniona od uczuć z matką.Co więcej powiem Ci ,że to sie nigdy nie zmieni.Dlaczego mam prawo tak sądzić ano dlatego ,że moje małżeństwo przeżywało i przeżywa wielkie kryzysy z tego powodu.
Mój mąż nigdy nie odciął pepowiny od matki.zawsze była na pierwszym miejscu i jest nadal pomimo tylu lat małżeństwa.Wolał czas spędzać z nią niż z własnymi dziećmi,każda wolną chwile wykorzystuje aby do niej iść.Mieszkaliśmy po ślubie 20 lat z teściami,nigdy nie zapytał sie czy jest mi tam dobrze nie próbował szukac oddzielnego lokum dla nasze rodziny jemu było tak dobrze.Nikt kto tego nie przeszedł nie jest w stanie Ciebie zrozumieć dobrze obserwujesz jej zachowanie i czas który tylko Tobie poświęca,to jest w pewnego rodzaju choroba z której nie da sie wyleczyć.One sa tak ze sobą związane ,że same nie moga tego zmienić,jest to nieszczęście,bo tak naprawdę kto ją pozna nie zaakceptuje takiego stanu rzeczy.Wiem ,że to boli ,wiązałeś z nia jakąś przyszłość ale uwierz czas goi rany zostawia miłe i niemiłe wspomienia.Ja jesnak radzę Ci zrezygnuj z tego związku póki czas nie jesteście przecież małżeństwem i tak naprawdę to oni ciebie nigdy nie zaakceptują a ona na to pozwala to zły znak .wiesz mi krótka decyzja i zmieniaj życie nie warto cierpiec tak jak ja w poczuciu ,że jestem ta gorsza.Pozdrawiam.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-15, 11:49   

Witaj!
NIe wiadomo, czemu matka Twojej narzeczonej jest wrogo nastawiona.
Jednym z czynników moze być obawa o szczescie corki o odpowiedzialnsc w zwiazku.
Nie jest zbyt odpowiedzialne i rozsadnemieszkanie pod jednym dachem gdy nie jestescie małżeństwem.
Pamiętaj ze to forum katolicki i jestesmy tu zasadniczy w tych sprawach, to sa drogowskazy od Pana Boga jak nie zrobić krzywdy sobie no i tej drugiej osobie, ktora sie kocha.
Moze to jest jakis powod nieprzychylności matki??.


Drugą przyczyną jest nadmierna wiez narzeczonej z matką, te godziny spedzane na rozmowach....o czyms swiadcza.
Znam to z autopsji , to moze byc tzw. nieodpępowienie...
polecam lekturę http://sychar.org.googlep...byzycwprawdzie, moze to pozwoli zrozumiec problem Tobie, i samej zainteresowanej.Choc wiem po sobie, ze trudno sie do tego przyznać przed sobą, jesi ta relacja jest bardzo bliska.

Z Twojego podejścia wynika, ze traktujesz poważnie ten związek. Nie wiem na ile Pan Bog jest wazny dla Ciebie, ale moze tez (jesli tak nie jest) uporządkowac te relację przed Nim i powierzyć mu siebie i ukochaną :-)
Budujące jest ze szukasz pomocy, dobrego rozwiazania.

Dobrze rokuje tez poszukiwanie kontaktu z Toba przez narzeczoną, jestes bliska jej osobą, bedzie okazja nie raz aby pogadac z nią.
Nie ma sytuacji z góry przesdzonych. W Panu Bogu rozwiązanie, on podpowie co dalej robić, jak kochać mądrze.
NIe zapominaj oczywiscie o szacunku dla matki...nie mów zle o niej przypadkiem, to w koncu mama Twojej ukochanej..choc jak piszesz trudna i moze budzic złosc i inne emocje.
Pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5