Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
co robic??? skad wziazc odwage???
Autor Wiadomość
:(
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 14:51   co robic??? skad wziazc odwage???

witam wszystkich prosze poradzcie co mam robic bo czuje ze oszaleje juz coraz gorzej jest ze mna. kiedys pisalam na forum watek ze moj maz nienawidzi moich rodzicow dla przypomnienia dodam tylko ze zaraz po urodzeniu naszego dziecka maz mial spiecie z moim tata w wyniku ktorego tata go uderzyl. Od tej pory oczywiscie sie z tata nie odzywa do tego wyzywa go od najgorszych skur... itp. Mieszkamy teraz za granica i ciagle jest ten problem nie pozwala mi sie kontaktowac z rodzicami a jak to zrobie to jest co najmniej 2 tyg awantura. I tak tez jest i teraz juz od tygodnia sie do mnie nie odzywa a ja chyba oszaleje. Chcialabym miec odwaze i wyjechac stad - tylko dokad??? nie chce wracac do rodzicow i porzucac tu pracy ale nie moge tak zyc bo czuje ze zwariuje - jak on jest to chce mi sie wyc a on obojetny jest na wszystko jak mowie ze wyjade to on mowi jedz nawet dzis!!! czemu tak mam jak czuje w sobie tylko neinawisc do niego nawet nie wiem czy go jeszcze kocham????? co zrobic boje sie wykonac jakikolwiek krok - a nie mam mozliwosci przeporwadzenie sie gdze indziej blagammmm pomozcie mi
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 18:45   

Pytasz skąd wziąć odwagę?
A moze warto zapytać się siebie, czy odcięłam pępowinę.
Jako osoba bezstronna mogę tylko ocenić czyn Twojego ojca jako całkowicie naganny, dlaczego?
Bo jeden mężczyzna nie powinien nigdy uderzyć drugiego kiedy wie, że ten nie może się bronić.
Tak było w tym wypadku i podziękuj w myślach mężowi, że nie oddał tylko zniósł to z pokorą.
W mężu po tym incydencie wszystko grało i pewnie gra do dzisiaj.
Dziwisz się, że ma uraz. Powinnaś faktycznie wybrać po której stronie stajesz. Twój ojciec przykro to mówić, ale ma w tym znaczący udział.
Każdym swoim krokiem w stronę rodziców dajesz mężowi sygnał kogo wybierasz.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 20:15   

Jarosław napisał/a:
Jako osoba bezstronna mogę tylko ocenić


nie wiem , czy ktokolwiek, może , oceniać inna osobę .

Raczej warto się zastanowić , co zrobić z tym całym zamieszaniem .
na pewno , teraz nie jest dobry moment , na radykalne posunięcia . Potrzebujesz ciszy i bliskiego kontaktu z Jezusem .
poszukaj odpowiedzi na fundamentalne pytanie

CO JEST NAJWIĘKSZYM, NAJGŁĘBSZYM PRAGNIENIEM TWOJEGO SERCA?
może to być trudne na początek , podpowiedz , która mi osobiście otworzyła oczy.

http://nearlyangel.wrzuta...s._pawlukiewicz

SZUKAJ , A ZNAJDZIESZ . poczytaj nasze historie , przesłuchaj różne rekolekcje i nauki,
w linku "Słowo Boże " znajdziesz ciekawe tematy do przemyśleń np ,DARY BOŻE
Wspieram Modlitwą
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 20:24   

Trudno cokolwiek napisać nie znając podłoża tej sytuacji dlaczego tata uderzył???co było powodem??? czym zięc zawinił??????

Ale są fakty jakie między innymi poruszył Jarek i tu musza nastąpic pytania???
-kto u ciebie jest w szeregu mąż i rodzice czy odwrotnośc rodzice mąż????
dlatego Jarek pisze o odcięciu pepowiny
-faktycznie tata twój przekroczył granice-nie dośc że nie ma prawa dokonac rękoczynu na zięciu,to powiem więcej od momentu jak jestes mężatką nie ma prawa nawet karcic ciebie.
(i ważne by to zrozumiał)
-no i trzecia sprawa swoje bolączki mąż ma prawo zatrzymac dla siebie,nie kontaktowac sie,nie spotykać,nie rozmawiać-ale nie ma prawa ograniczać twoich kontaktów z rodzicami-bo tu niestety przekracza twoje granice.


No i jako ostatnie miła Pani-to twoje zadanie ,musisz sobie jasno odpowiedziec kto jest dla ciebie ważniejszy??? kto bliższy sercu?????

Mąz z jakim zdecydowałas sie opuścic gniazdo rodzinne,czy rodzice i dawne gniazdo rodzinne.
Małżeństwo sorry za wypowiedż ale to nie sala przedszkolna(szanując oczywiście przedszkolaków-bo niejedno z nas może sie od nich uczyc)
i jak zabawa mi sie w rodzine znudziła to płacz i krzyk mamo zabierz mnie do domu!!!!!

pozdrawiam więcej wiary w siebie,dobroc męża i składana przysiegę

[ Dodano: 2009-11-09, 20:30 ]
Mirakulum napisał/a:
nie wiem , czy ktokolwiek, może , oceniać inna osobę .

Mirakulum czy aby dobrze czytasz ????
zobacz co Jarek ocenił
Jarosław napisał/a:
mogę tylko ocenić czyn Twojego ojca jako całkowicie naganny,

Czyn może ocenic-bo jest naganny-i tu zgodze sie z Jarkiem
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 21:12   Re: co robic??? skad wziazc odwage???

:( napisał/a:
witam wszystkich prosze poradzcie co mam robic bo czuje ze oszaleje juz coraz gorzej jest ze mna. kiedys pisalam na forum watek ze moj maz nienawidzi moich rodzicow dla przypomnienia dodam tylko ze zaraz po urodzeniu naszego dziecka maz mial spiecie z moim tata w wyniku ktorego tata go uderzyl. Od tej pory oczywiscie sie z tata nie odzywa do tego wyzywa go od najgorszych skur... itp. Mieszkamy teraz za granica i ciagle jest ten problem nie pozwala mi sie kontaktowac z rodzicami a jak to zrobie to jest co najmniej 2 tyg awantura. I tak tez jest i teraz juz od tygodnia sie do mnie nie odzywa a ja chyba oszaleje. Chcialabym miec odwaze i wyjechac stad - tylko dokad??? nie chce wracac do rodzicow i porzucac tu pracy ale nie moge tak zyc bo czuje ze zwariuje - jak on jest to chce mi sie wyc a on obojetny jest na wszystko jak mowie ze wyjade to on mowi jedz nawet dzis!!! czemu tak mam jak czuje w sobie tylko neinawisc do niego nawet nie wiem czy go jeszcze kocham????? co zrobic boje sie wykonac jakikolwiek krok - a nie mam mozliwosci przeporwadzenie sie gdze indziej blagammmm pomozcie mi


Witam Cię serdcznie :)
Odwaga nie jest ucieczką...
Jedyną receptą jest Boża Miłość...Cóż mogę Ci powiedzieć...nie ukoje Twojego głodu miłowania...Nie potrafie sięgnąć w głębię Twojego serca... Może to Pan Jezus, który uczy nas miłowania.
Pragnę zaprosić Ciebie do Stołu Pańskiego na Mszę św.
http://www.youtube.com/watch?v=Pv8dEXxlrcA

MODLITWA jest dobrym początkiem ...
Pozdrawiam Ciebie i Twoich bliskich , i niech Matka Najświętsza otuli Was swoim płaszczem i wyprosi Wam wszelkie łaski potrzebne do UKOCHANIA NAJWIEKSZEJ MIŁOSCI
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 22:12   

:( napisał/a:
maz mial spiecie z moim tata w wyniku ktorego tata go uderzyl

A czy go przeprosił albo próbował coś z tym zrobić? Czy twój tata żałuje tego co zrobił, czy może uważa że miał rację i prawo 2-krotnie uderzyć twojego męża? Czy to u was w domu był sposób na załatwianie spraw, że się kogoś leje - i kto silniejszy to ma rację?

A czy ty w ogóle uważasz że tata zrobił coś złego?
:( napisał/a:
tata chcial sie pogodzic wyciagnac reke

:( napisał/a:
moj tata nie wytrzymal zaczzela sie klotnia po czym tata uderzyl 2 razy mojego meza

- to co pisałaś w 1-szym swoim poście jakoś brzmi tak jakby po stronie taty wszystko było ok - pokłócili się, po tygodniu chciał się pogodzić, a twój zły mąż nie chciał rozmawiać - to bach go w gębę (chyba?), 2 razy dla pewności. Kochany tato! To dopiero przejaw dojrzałości i ojcowskiej miłości do ciebie - Twojego męża, mężczyznę którego Ty sobie wybrałaś, z którym masz dziecko - walić w pysk.

Moim zdaniem twój tata ma poważny problem z agresją i wcale się nie dziwię, że mąż nie chce tam jechać czy rozmawiać. Cokolwiek się między nimi stało, twój tata nie miał prawa go uderzyć.

Nie znam całego kontekstu, pewne sa jakieś niuanse etc, ale mi się wydaje że jeśli twój ojciec nie będzie próbował tej sytuacji wyprostować, to między nim a twoim mężem nic się nie ułoży. A ty musisz wybrać - czy zależy ci na własnej rodzinie i małżeństwie, czy na relacji z patologicznym tatą, który jako argumentu w dyskusji używa pięści.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 10:25   

:( ......... czy to Ty juz pisałaś kiedyś o tym fakcie?jak tak ...to wtedy miałas opory z wyprowadzką z domu rodzinnego............... jak pamiętam........
Rękoczynów w stosunku do zięcia nic nie usprawiedliwia.....chyba że byłby to ratunek córki przed agresja fizyczną meża.
Ale i Twój mąz też jest bardzo zapiekły w swym żalu.
Nie ma takiego prawa by kazać Ci wybierać pomiędzy nim a rodzicami.HJesteś z nim za granica................ decyzję podjełaś ...........a do kontaktów z rodzicami masz prawo............... chyba ,ze sa one toksyczne to wtedy nalżey sie zastanowić
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 10:25   

Wysłany: 2009-05-27, 21:33 no coz widze beznadziejnosc mojego zycia tata mi napisal ze mam sie wyprowadzic i zabrac ze soba to zlo czyli mojego meza bo nie chca zebysmy nadal z nimi mieszkali wyc mi sie chce serce mi peka bo gdzie do cholery mam sie wyniesc wszystki pieniadze jakie mamy ladujemy w dom ktory dopiero jest w stanie surowym.............. czy na swiecie zdarzaja sie cuda .................????????????

zobacz, trwasz w tej sytuacji od tylu miesięcy, na pewno wpływa ona bardzo na ciebie i twoją psychike... zaczyna sie proces trwałego rozpadu nie tylko związku ale i twoich mozliwości wyjścia z kryzysu...
niestety nikt nie pomoże ci, jesli nie zdobedziesz sie na odwage i nie przeciwstawisz obojgu panom... którzy twoim kosztem niszczą relacje i prawidłowe więzi w rodzinie...
poddawanie sie presji otoczenia, namowom, zarówno ze strony męza jak i ojca sprawia, ze wciąz nie czujesz sie szcześliwa...
co nie zrobisz któras ze stron będzie niezadowolona... bo to sprawa między panami, którą nie chcą załatwić miedzy sobą, tylko tchórzliwie biora jenców i nimi sie posługuja by równac swoje straty i mieć zadowolenie z wygranej walki...
jesli nie powiesz obojgu panom STOP, mam prawo do kontaktu z rodzina, jak i do bycia żoną, nigdy nie uwolnisz sie z tej walki która nie jest twoja walka...
gdyby byłą, łatwiej by ci było ją rozegrać, niestety nie masz wpływu na żadnąze stron, bo żadna nie chce ustapić, im chodzi o urażoną męską dume... a puki ich trzyma nienawiśc do siebie i chęc zemsty niestety masz małe pole do działania i zażegnania problemu...
cała zaś sytuacja wpływa tylko na twój dom, na dziecko które rośnie w atmsferze nienawiści, chorych relacji i pokazania kto tu ma włądze i komu masz sie podporządkować...
czas stać sie dorosła osoba, która broni swoich praw, która nie pozwala soba rządzić, kierować... musisz stanowczo obojgy panom dać do zrozumienia, iż czas zakopać topur wojenny a ty już nie będziesz uczestniczyć w tych ich gierkach...
bo masz prawo do spokoju, do kontaktów z rodzina, do szczęśliwego życia w swojej własnej rodzinie....
zadaj pytanie męzowi
- co tak naprawde, by go zadowoliło w ucięciu sporu z teściem, jaki krok ze strony teścia, byłby satysfakcjonujący go, by potrafił sie przemóc i na nowo mogliście odbudować relacje prawidłowe...
przedstaw swoja pozycje w tej sytuacji, ukaż co tak naprawde jest najważniejsze... bo sądze, że afera teść/ zięć jest tylko cześcią problemów jakie macie między sobą...
jest tylko powodem dla którego, wszczyna sie cała piekło w domu... istotny problem lezy gdzieś głębiej. który powinnaś z męzem spokojnie i mądrze rozmówić...
jestes pod jego kontrolą, nie musi sie obawiać wpływu teściów, bo jesteś dziś daleko od domu rodzinnego, czego sie obawia, czym czuje sie zagrożony, co by mogło sprawic, by jego poczucie bezpieczeństwa w związku wzrosło i dało wam wreszcie upragniony spokój...
 
     
:(
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 21:49   

dziekuje wszystkim za porade ale ja juz wiele razy staralam sie rozmawiac z mezem i niestety bez skutku - kiedy tylko poruszam ten temat aby dowiedziec sie co tata musialby zrobic zeby bylo wszystko ok zaczyna sie klotnia konczaca sie slowami ze nigdy mu nei wybaczy i ze go nienawidzi i kategorycznie zabrania mi kontaktu z nimi a jeszcze bardziej zebym przesylala zdjecia dziecka itp. to jest chore i wlasnie jak sie postawilam to teraz mam tygodniowa juz awanture. tu nie chodzi o odciecie sie od pepowiny bo juz dawno to zrobilam tylko o normalne zycie zebym mogla bez strachu zadzwonic do rodzicow porozmawiac przez skype zeby mogli zobaczyc swojego wnuka. Pytacie kogo mam pierwszego w szeregu obecnie to tylko mojego synka - i tata i maz bardzo mnie skrzywdzili - co gorsza jestesmy za granica i maz wcale nie jest dla mnie taki dobry jaki mial byc. mami ma racje ze mna jest coraz gorzej i zaczynam sie sama bac bo chce wychowac moje dziecko. Moj stan psychiczny jest coraz gorszy . Niestety przestaje wierzyc ze mam jakiekolwiek prawa , najbardziej chcialabym odzyskac MNIE ktora gdzies mi zaginela . Kiedys bym nigdy sobie na cos takiego nie pozwolila.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 12:51   

.....Niestety przestaje wierzyc ze mam jakiekolwiek prawa , najbardziej chcialabym odzyskac MNIE ktora gdzies mi zaginela . Kiedys bym nigdy sobie na cos takiego nie pozwolila....

a jaka jestes dzis po całej tej aferze, co cie blokuje, co sprawia, ze nie jesteś soba?
.) tu masz racje, siłe musisz odzyskac w sobie,

.) nie da sie zyc pod ciągłą kontrolą, krytyka bo to wpływa na twoje samopoczucie, emocje, stan psychiczny...
musisz byc stanowcza dla każdej ze stron, która chce dalej ta wojne toczyc...
niestety to wymaga od ciebie także siły pokazania własnego charakteru,
czasami to przeciwstawianie sie panom będzie na ciebie dalej zle wpływac i bedziesz miała poczucie skrzywdzenia ciebie i ogromne poczucie bezsilności,
bedziesz miała też poczucie winy za to co sie dzieje...
zreszta dziś te odczucia tez masz... ale brak stawiania granic rani cie i nie pozwala na szacunek dla twojej osoby tych co cie rania...

jednak innej drogi nie ma, inaczej kazdy toba manipuluje, by zdobyc to na czym mu zalezy, bez zawieszenia broni...
twój ojciec ma kontakt z wnukiem i toba, mimo iż nie dokonał aktu przeprosin i pojedniania
a mąż nadal może wyrzucac swoje żale i flustracje za zycie jakie wiedzie na teścia, bo od momentu afery jest dobrym przykładem, na którym może uzewnętrzniac swoje poczucie bezradności, za zycie jakie wiedzie, za brak satysfakcji z niego, za niepowodzenia, za brak kasy, czy inne bolączki
...
niestety w tym poczuciu własnego żalu i skrzywdzenia zagalopował sie i dziś sam jest tym kto rani innych, czynnie ciebie, teściów, i biernie własne dziecko, zabraniając tobie i dziecku prawidłowych relacji z pozostała rodziną, jak i spokój w domu...bo cała ta afera sprzyja tylko stresowi, nienawiści i braku zrozumienia....a cała sytuacja staje sie chora choć sam mąż dawno w swoim żalu przestał widziec granice...

jesli byłas kiedyś osoba niezależną, potrafiąca sama decydowac bedzie ci łatwiej odszukac siebie,

musisz poczuc wartość swoja, zanizona poczuciem wstydu za czyn ojca.... .) nie jesteś winna tej afery, nie ty za nia odpowiadasz i nie ty jesteś władna ja rozwiązac bez udziału i zgody panów w to wplątanych..

to pierwsze musisz sobie uzmysłowić, bez aktu zgody na pogodzenia sie nie masz wpływu na to co dalej bedzie sie pogłebiac...
musisz odseparowac sie emocjonalnie od całej tej sprawy, przestać brac na siebie odpowiedzialność za nią... i pozwolic obu panom ponosic skutki własnej nietolerancji, nienawiści....
niestety to wymaga właśnie charakteru i siły z twojej strony..
ale jak juz doświadczyłas przez ostatnie miesięce uległość jak i branie winy na siebie za postepek ojca nic nie pomogły i nie zamazały w ocenie męza jego poczucia skrzywdzenia...
to eskaluje i mąż zaczyna wymagac od ciebie coraz to większych poświęceń byle tylko jego poczucie żalu sie zrekompensowało, a tak sie nie da, bo to jego poczucie które musi sam z teściem przerobić....

trudny masz problem, bo kryje pod płaszczykiem całej tej afery wiele braków męża, które jeśli nie będzie chciał w sobie przerobic niestety bedą was prowadzić do ciagłej kłotni...
;) twój mąż ma bardzo małe poczucie własnej wartości,

jednak ty .) masz prawo do kontaktu z rodzina
staraj sie tylko, by te kontakty nie były, jesli jestescie pokłoceni, tak by nie wyglądało to na próbe rewenzu na męzu i odegrania sie... pokazaniu mu iz jest złym ojcem rodziny, któy nie potrafi zadbać o nią, zapewnic godziwe warunki... tobie, dziecku
tak by w odczuciu męża nie miał poczucia, iż żalisz sie rodzicom, ze twoja sytuacja jest zła bo wtedy jego zaniżone poczucie wartości jeszcze bardziej maleje,
poczuwa sie wtedy winnym i chce to przykre uczucie od siebie odsunąć przerzucając na innych wine za własne odczucia....

staraj sie męża wspierac, doceniac, polecam lekture na temat poczucia własnej wartości dla kazdego z was....
znajdziesz wiele przykładów i zrozumienia dla zachowań męża jak i w jaki sposób pomóc mężowi....

pozdrawiam gorąco
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 11:35   

'Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami. Kto trwa we Mnie , a Ja w nim ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" ( J 15, 5)





"Kochać znaczy chcieć dla kogoś dobra" (KKK 1766). Miłość jest zatem decyzją troski o czyjeś dobro. Decyzją wierną i nieodwołalną. "Miłość wywołuje pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję na jego uzyskanie. Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra" (KKK 1765). Radość emocjonalna jest więc jedną z konsekwencji trwania w dojrzałej miłości. Nie zawsze jednak miłości towarzyszą jedyne piękne i radosne uczucia. Gdy kochamy kogoś, kto krzywdzi siebie i innych lub jest krzywdzony, wtedy miłości towarzyszy lęk, niepokój, rozgoryczenie. Z miłością na tej ziemi są zatem związane bardzo różne uczucia, w zależności od tego, co dzieje się z osobą przez nas kochaną. Najtrudniej jest kochać w sytuacjach kryzysowych, gdyż wtedy miłości towarzyszą bardzo bolesne cierpienia, którym łatwo ulec. Ulegając uczuciom, tracimy zdolność do dojrzałej miłości. Jesteśmy wtedy naiwni lub okrutni wobec osób, które przeżywają kryzys i które trudno jest kochać. Z drugiej strony mamy niepotrzebne wyrzuty sumienia, gdy wobec osób, które kochamy, przeżywamy inne niż radosne uczucia.


Bóg uczy nas miłości, która nie kieruje się uczuciami. Która nie jest ani okrutna ani naiwna. Doskonałą ilustracją tej prawdy jest przypowieść o dojrzale kochającym ojcu i powracającym synu. Gdy syn odchodzi i okazuje się synem marnotrawnym, wtedy ojciec nie cofa miłości (nie jest okrutny), ale też nie udziela synowi pomocy w jego biedzie i głodzie. Nie przeszkadza mu cierpieć na skutek własnych błędów (ojciec nie jest naiwny). Syn wykorzystuje to, że ojciec kieruje się dojrzałą miłością, a nie uczuciami, zastanawia się nad swoim życiem i decyduje się powrócić do domu. Gdyby - kierując się uczuciami - ojciec był naiwny, czyli chronił syna przed naturalnymi konsekwencjami jego błędów, wtedy syn nie cierpiałby, ale też nie miałby powodu, żeby się zastanowić i zmienić. Gdyby natomiast ojciec był okrutny, czyli kierował się rozgoryczeniem i gniewem, a nie miłością, wtedy syn nie miałby do kogo wrócić (por. Łk 15, 11 - 32)."


Poznawanie i przezywanie własnych uczuc Ks. Marek Dziewiecki

Pozdrawiam
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 11:58   

O Mirello, super fragment i przypowieścia wyjasnienie naszej forumowej twardej miłości :)
Dzięki
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5