Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2009-10-04, 14:35 Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela.
XXVII niedziela zwykła
Pierwsze czytanie
Rdz 2, 18-24
Stworzenie niewiasty
Czytanie z Księgi Rodzaju.
Pan Bóg rzekł:
«Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc».
Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta ziemne i wszelkie ptactwo powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby się przekonać, jaką da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «istota żywa». I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale dla człowieka nie znalazł odpowiedniej mu pomocy.
Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę.
A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta». Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
Drugie czytanie
Hbr 2, 9-11
Chrystus, który uświęca, jak i ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy
Czytanie z Listu do Hebrajczyków.
Bracia:
Widzimy Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci.
Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Chrystus, który uświęca, jak ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi.
Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.
Ewangelia
Mk 10, 2-16
Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela
† Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg "stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem". A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela».
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».
I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je
Rozważania Modlitewne
Bóg złączył
Jedna z najboleśniejszych ran współczesnego człowieka to niezwykle częste rozdarcie serc, które Bóg złączył. Rana rozwodów. Krwawiąca, paraliżująca ruchy jednej i drugiej strony, a przede wszystkim raniąca serca dzieci. W spotkaniu serc męża i żony Bóg uczynił gniazdo bezpieczeństwa dla ich dzieci. One tu się poczynają, tu wzrastają, tu wychowują, aż do pełnej samodzielności.
Dwa serca połączone miłością są w stanie zbudować dla siebie i swoich dzieci dom szczęścia. Wszystko inne jest jeno dodatkiem. Najważniejsze jest, by odpowiedzialne skrzydła miłości objęły serca tworzące dom. Jeśli się to stanie, jest w nim przytulnie, bezpiecznie, dobrze, bo ich pieśnią jest harmonia kochających serc. Tak zaprogramował człowieka Bóg.
Niedojrzałość ludzka przejawia się między innymi w braku odpowiedzialności za decyzję budowy domu szczęścia. Słabe poznanie partnera i nieumiejętność życia prawdziwą miłością prowadzi do dramatu. Zamiast domu szczęścia powstaje sala wzajemnego torturowania. Finał jest znany. Zmęczeni, uciekają od siebie z głębokim poczuciem klęski.
Zdumiewa fakt, że ludzie niedojrzali ciągle mają do Boga pretensje o to, że decyzja zawarcia małżeństwa wiąże ludzi w sposób nieodwracalny aż do śmierci. Ciągle też szukają jakichś sposobów, by usprawiedliwić rozpad małżeństwa i możliwość zmiany partnera. Tak było w Starym Testamencie. Mojżesz zgodził się na takie żądanie ludzi i w trudnych wypadkach pozwolił stosować list rozwodowy. Chrystus znosi to Mojżeszowe złagodzenie. Wzywa do uszanowania decyzji Boga. I mimo tak jasnego postawienia sprawy przez Zbawiciela, wśród chrześcijan coraz częściej pojawiają się żądania, by je zlekceważyć i usprawiedliwić rozpad małżeństwa. Ludzie, którzy popełnili błąd niewłaściwego doboru partnera, chcą udowodnić, że są mądrzejsi od Boga i lepiej znają drogę do szczęścia, niż On. Jezus jednak dobrze wie, że ze zranionego serca nie da się budować nowego, szczęśliwego domu.„Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” /Mk 10, 9/.
Z punktu widzenia religijnego warto wśród wielu przyczyn wzrastającej liczby rozpadających się małżeństw dostrzec dwie. Pierwsza to brak odpowiedniego przygotowania do małżeństwa. Niewielu młodych ludzi dorasta do podjęcia obowiązków dobrej matki i odpowiedzialnego ojca. Ich niedojrzała decyzja zyskuje wymiar prawny, a w Kościele sakramentalny, i przez to jej konsekwencje są już całożyciowe. Zbyt późno odkrywają swą pomyłkę, a jej naprawa przerasta ich możliwości. Skoro bowiem nie byli odpowiednio przygotowani do budowy domu szczęścia, tym bardziej nie są przygotowani do jego ratowania, gdy się rozpada. Nie należy się też dziwić, że w chwili próby nie umieją sprostać zadaniu i ratują się ucieczką. Ucieczka ta jednak jest ich klęską. Trzeba odkryć ten mechanizm, ponieważ skuteczna praca nad zahamowaniem wzrostu ilości rozwodów wiedzie przez udoskonalenie wychowania młodych, w rodzinie i Kościele, do pełni odpowiedzialności za budowę rodzinnego domu.
Druga przyczyna jest jeszcze poważniejsza. Nowożeńcy stając przy ołtarzu dają Bogu słowo, że nie opuszczą współmałżonka aż do śmierci. Gdyby potraktowali Boga jako konkretną osobę i wiedzieli Komu dają słowo, to oddaliby życie, ale danego Mu słowa by nie złamali. Niesłowność wobec Boga jest zawsze brakiem szacunku dla Niego. Niesłowny człowiek nie traktuje na serio ani współmałżonka, ani Kościoła, ani Boga. Dotykamy tu słabości wiary. Wierność miłości małżeńskiej można budować w sposób pewny jedynie w oparciu o Boga.„Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”.Kto wie, kim jest Bóg, nie będzie Go poprawiał, lecz uczyni wszystko, by współpracować z Nim w łączeniu serc i budowie domu szczęścia.
"W naturze widział dzieło Boga i wszystko. co dobre. Dla niego dziewanna i mrówka były siostrami, dąb-kuzynem, osioł -bratem.
Są ludzie, którzy przeproszą nawet kota. Takim był św. Franciszek." ks. Jan Twardowski
Modlitwa św.Franciszka
O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
Jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
Światło tam, gdzie panuje mrok;
Radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw abyśmy mogli,
Nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
Nie tyle szukać miłości, co kochać;
Albowiem dając, otrzymujemy;
Wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
A umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Witajcie,
byłam na mszy dziś w parafii św. Franciszka z Asyżu. Parafialny odpust sprawił,że oprawa była wyjatkowa. I muzyka i kwiaty, ale czytania były inne. Może z powodu tego odpustu.
Ale nie o tym chciałam.
Osobom lubiącym lektury polecam książkę :„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela!”. Piekna historia o pokonaniu przeciwności i zwycięstwie miłości.
Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo. Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
Co Bóg złączył...
Od razu widać, że życie małżeńskie także w czasach Chrystusa było źródłem wielu trudności. Niewierność, zdrady małżeńskie, rozwody to nie jest wynalazek XX wieku. Chrystus także musiał się z tym problemem zmierzyć. Na pewno nie było to łatwe, gdyż presja na złagodzenie moralności małżeńskiej była bardzo silna: jako głównego argumentu faryzeusze użyli przepisu Prawa Mojżeszowego, które dla Żydów było święte i niepodważalne. Ale tym bardziej zdecydowana odpowiedź Chrystusa jest dla człowieka wiążącą normą.
Chrystus zdaje sobie doskonale sprawę z ludzkiej słabości i uległości wobec popędu seksualnego, który wymykając się spod kontroli woli i rozumu, staje się siłą nie twórczą lecz niszczącą. A nieskrępowane używanie ciała prędzej czy później przynosi przykre bądź wręcz tragiczne następstwa. Bóg chce nas przed nimi ustrzec i dlatego jasno określa zasady, którymi powinien kierować się człowiek w życiu seksualnym.
Tymczasem aby usprawiedliwić panoszenie się pożądliwości, człowiek próbował i nadal próbuje znaleźć racje, które w dziedzinie seksu pozwalałyby mu na wszystko. Nie można więc tym racjom zbytnio ufać. Dlatego Chrystus odwołuje się nie do zasad ludzkich, lecz do prawa Bożego, zapisanego w samej naturze człowieka i w przykazaniach. Co zatem mówi Chrystus na temat małżeństwa?
Jest ono dziełem Boga, planowo zamierzonym i wspartym rozmaitymi właściwościami ludzkiej natury. Najważniejsza z nich to zróżnicowanie płciowe człowieka. Mężczyzna i kobieta różnią się od siebie w zasadniczy sposób. Są to różnice stałe i rzeczywiste, a nie tylko wynikające chwilowo ze zmiennej mody czy obyczajów społecznych. Próby emancypacji czyli zrównania ról mężczyzn i kobiet, przypominają wysiłki na rzecz ujednolicenia życia ryb i ptaków – są tragicznym nieporozumieniem. Albowiem wrodzone cechy mężczyzny i kobiety w naturalny sposób predestynują ich do określonych funkcji i zadań.
Czym innym jest oczywiście równość w godności ludzkiej i prawach osoby. Zasada, którą wprowadził Chrystus, zrównując wagę grzechu cudzołóstwa męża i żony, była w owych czasach prawdziwą rewolucją. Dotąd bowiem odpowiedzialnością za zdradę małżeńską obciążano w zdecydowanej większości kobietę. Mężczyzna był na ogół niewinny i nietykalny. Tu, w dziedzinie moralności, jest miejsce na równouprawnienie, a nie w dziedzinie obowiązków i zadań rodzinnych. W przeciwnym razie wrócą absurdalne czasy traktorzystek i ojców na urlopach macierzyńskich.
Skrajnym przejawem współczesnego lekceważenia ludzkiej natury i małżeństwa, są „rodziny” jednopłciowe. Zadziwiające, jak szybko homoseksualiści i lesbijki narzucili zdrowym ludziom swój chory punkt widzenia i uzurpowali sobie prawo do wychowywania dzieci w zupełnie wypaczonych warunkach! Także luźne związki, bez żadnych zobowiązań, gwarancji trwałości i wzajemnej odpowiedzialności, nie zapewniają dziecku niezbędnego do prawidłowego rozwoju poczucia bezpieczeństwa.
Być może taki styl życia zapewnia doraźną wygodę i maksimum przyjemności, ale za to bardzo powierzchownej i krótkotrwałej. Bóg chce dla nas czegoś więcej. Chce, aby prawdziwa i pełna miłość mężczyzny i kobiety, męża i żony, była źródłem trwałego szczęścia i dobrym środowiskiem wychowania dzieci. Właśnie dlatego w odpowiednim czasie trzeba zerwać dotychczasowe związki z rodzicami, by bez zbędnego balastu założyć nową rodzinę. Równolegle trzeba budować nowe więzi, łączące ściśle męża i żonę, umożliwiające pełne zaufanie, porozumienie i zgodne życie. Dopiero na tym fundamencie można budować udane życie intymne i powoływać do istnienia dzieci – owoc małżeńskiej miłości.
Tego chce dla nas Bóg. Dopóki człowiek ufa Bogu i chce realizować Jego plan, dotyczący miłości, małżeństwa i rodzicielstwa, wszystko jest w porządku i rozwody są zbędne. Problemy zaczynają się wtedy, gdy człowiek próbuje być mądrzejszy od Boga i robić po swojemu.
Ks. Mariusz Pohl
Bóg złączył
Jedna z najboleśniejszych ran współczesnego człowieka to niezwykle częste rozdarcie serc, które Bóg złączył. Rana rozwodów. Krwawiąca, paraliżująca ruchy jednej i drugiej strony, a przede wszystkim raniąca serca dzieci. W spotkaniu serc męża i żony Bóg uczynił gniazdo bezpieczeństwa dla ich dzieci. One tu się poczynają, tu wzrastają, tu wychowują, aż do pełnej samodzielności.
Dwa serca połączone miłością są w stanie zbudować dla siebie i swoich dzieci dom szczęścia. Wszystko inne jest jeno dodatkiem. Najważniejsze jest, by odpowiedzialne skrzydła miłości objęły serca tworzące dom. Jeśli się to stanie, jest w nim przytulnie, bezpiecznie, dobrze, bo ich pieśnią jest harmonia kochających serc. Tak zaprogramował człowieka Bóg.
Niedojrzałość ludzka przejawia się między innymi w braku odpowiedzialności za decyzję budowy domu szczęścia. Słabe poznanie partnera i nieumiejętność życia prawdziwą miłością prowadzi do dramatu. Zamiast domu szczęścia powstaje sala wzajemnego torturowania. Finał jest znany. Zmęczeni, uciekają od siebie z głębokim poczuciem klęski.
Zdumiewa fakt, że ludzie niedojrzali ciągle mają do Boga pretensje o to, że decyzja zawarcia małżeństwa wiąże ludzi w sposób nieodwracalny aż do śmierci. Ciągle też szukają jakichś sposobów, by usprawiedliwić rozpad małżeństwa i możliwość zmiany partnera. Tak było w Starym Testamencie. Mojżesz zgodził się na takie żądanie ludzi i w trudnych wypadkach pozwolił stosować list rozwodowy. Chrystus znosi to Mojżeszowe złagodzenie. Wzywa do uszanowania decyzji Boga. I mimo tak jasnego postawienia sprawy przez Zbawiciela, wśród chrześcijan coraz częściej pojawiają się żądania, by je zlekceważyć i usprawiedliwić rozpad małżeństwa. Ludzie, którzy popełnili błąd niewłaściwego doboru partnera, chcą udowodnić, że są mądrzejsi od Boga i lepiej znają drogę do szczęścia, niż On. Jezus jednak dobrze wie, że ze zranionego serca nie da się budować nowego, szczęśliwego domu. „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” /Mk 10, 9/.
Z punktu widzenia religijnego warto wśród wielu przyczyn wzrastającej liczby rozpadających się małżeństw dostrzec dwie. Pierwsza to brak odpowiedniego przygotowania do małżeństwa. Niewielu młodych ludzi dorasta do podjęcia obowiązków dobrej matki i odpowiedzialnego ojca. Ich niedojrzała decyzja zyskuje wymiar prawny, a w Kościele sakramentalny, i przez to jej konsekwencje są już całożyciowe. Zbyt późno odkrywają swą pomyłkę, a jej naprawa przerasta ich możliwości. Skoro bowiem nie byli odpowiednio przygotowani do budowy domu szczęścia, tym bardziej nie są przygotowani do jego ratowania, gdy się rozpada. Nie należy się też dziwić, że w chwili próby nie umieją sprostać zadaniu i ratują się ucieczką. Ucieczka ta jednak jest ich klęską. Trzeba odkryć ten mechanizm, ponieważ skuteczna praca nad zahamowaniem wzrostu ilości rozwodów wiedzie przez udoskonalenie wychowania młodych, w rodzinie i Kościele, do pełni odpowiedzialności za budowę rodzinnego domu.
Druga przyczyna jest jeszcze poważniejsza. Nowożeńcy stając przy ołtarzu dają Bogu słowo, że nie opuszczą współmałżonka aż do śmierci. Gdyby potraktowali Boga jako konkretną osobę i wiedzieli Komu dają słowo, to oddaliby życie, ale danego Mu słowa by nie złamali. Niesłowność wobec Boga jest zawsze brakiem szacunku dla Niego. Niesłowny człowiek nie traktuje na serio ani współmałżonka, ani Kościoła, ani Boga. Dotykamy tu słabości wiary. Wierność miłości małżeńskiej można budować w sposób pewny jedynie w oparciu o Boga. „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”. Kto wie, kim jest Bóg, nie będzie Go poprawiał, lecz uczyni wszystko, by współpracować z Nim w łączeniu serc i budowie domu szczęścia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum