Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
13 lat mineło w bólu. Dlaczego ?
Autor Wiadomość
Darcio63
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-29, 23:17   13 lat mineło w bólu. Dlaczego ?

Witam serdecznie wszystkich zranionych i tych co ranili .
Chciałbym tak jak reszta i ja podzielić się własną historią "choroby"w moim małżeństwie.
Otóż poznałem moją żonę w 1993 roku była i jest śliczną dziewczyną jak modelka . Ja miałem wtedy trudny okres pracowałem w knajpie na bramce . Taki 3 letni epizod . I jak to w takiej atmosferze bywa tylko wódka i dziewczyny itd itp na bieżąco. Lilka mimo swojej urody dla mnie nie była ważną osobą po prostu uważałem że nie pasujemy do siebie i kilka krotnie próbowałem ją odprawić, ale bez skutku. Jak to ostatnio powiedziała miała klapki na oczach. Kłótnie były tak ostre że nie przebierałem w słowach i nie raz kazałem jej wy.... do mamusi. Ona wciąż była ze mną. I po około 4 latach nastąpiła poważna zmiana w moim życiu . Zacząłem się zmieniać ( nie będę tu pisał dokładnie co spowodowało tą zmianę powiem tylko że chodzi Boga )przestałem pić tzn nadużywać palić źle się prowadzić i dużo innych pozytywów. Postanowiliśmy pod wpływem tych zmian zalegalizować ten związek bo ona i tak ze mną mieszkała. Ale Lilka około 1-2 lat po ślubie zaczęła jakby gasnąć to był mniej więcej 1999 rok. Trudniej było mi z nią nawiązać kontakt, sex był coraz gorszy i ciągłe kłótnie o wszystko. Czepiała się o to np że wchodzę do wanny prawie co 2 dzień i się mocze że zaglądam do lodówki i jem bez chleba i takie tam .Ja zacząłem szukać lepszych możliwości zarobku i wspólnie podjęliśmy decyzje o wyjazdach za granice za chlebem. Potem moje decyzja o dziecku gdyż wcześniej nie chcieliśmy. Ja nagle zapragnąłem dziecka ( chyba ze strachu że ją stracę ) Zaczęło mi na niej zależeć właściwie tuż po ślubie mi się odmieniło. Lilka coraz bardziej się oddalała . Ani złapać za rękę bo ona nie potrzebuje ani pocałować , ani przytulić i kłótnie o to i inne to był horror. Niedawno biedna przeżyła koszmar bo zaczęła dosłownie puchnąć okazało się po 4 Msc poszukiwań że ma gruczolaka w przysadce . Była w tak fatalnym stanie że szok Ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło dzisiaj nie ma śladu po chorobie i zeszczuplała a nawet wypiękniała . Niestety nie dla mnie Bo w końcu poszła mieszkać do mamy raczej nie wróci. Ja od wielu lat szukałem rozwiązania problemu i szukałem sposobów nawet zaciągnąłem ją tuż po porodzie do centrum kryzysowego rodziny ale to nic nie dało i Lilka powiedziała że już tam nie pójdzie. Ona sama wie co ma robić i jaka być. Odeszła w Lipcu potem wróciła na 3 tyg i wróciła z powrotem do mamy . Ja przez ten cały czas chciałem się zabić kilka razy wyjechać w Andy lub do afryki albo zamknąć się w jakimś klasztorze. Gdyż uważam że to ja byłem zbyt dużym egoistą i myślałem tylko o sobie i za dużo od niej wymagałem . Myślałem co ona mi daje lub czego nie. Przez ostatni okres kiedy jestem sam miałem tak dużo czasu na myślenie i mam prawie pewność że w dużej mierze to moja wina .
Ale teraz wiem co powinienem robić jakim być mężem tylko czy zdołam ją odzyskać . JAK MOGĘ ODZYSKAĆ WYBACZENIE I JEJ PRZYCHYLNOŚĆ MIŁOSC .
Wiem że to możliwe jestem tego pewny tylko jak ?
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 11:28   Re: 13 lat mineło w bólu. Dlaczego ?

Witaj, Darcio.
Darcio63 napisał/a:

Witam serdecznie wszystkich zranionych i tych co ranili .
Chciałbym tak jak reszta i ja podzielić się własną historią "choroby"w moim małżeństwie.
Otóż poznałem moją żonę w 1993 roku była i jest śliczną dziewczyną jak modelka . Ja miałem wtedy trudny okres pracowałem w knajpie na bramce . Taki 3 letni epizod . I jak to w takiej atmosferze bywa tylko wódka i dziewczyny itd itp na bieżąco. Lilka mimo swojej urody dla mnie nie była ważną osobą po prostu uważałem że nie pasujemy do siebie i kilka krotnie próbowałem ją odprawić, ale bez skutku. Jak to ostatnio powiedziała miała klapki na oczach. Kłótnie były tak ostre że nie przebierałem w słowach i nie raz kazałem jej wy.... do mamusi. Ona wciąż była ze mną. I po około 4 latach nastąpiła poważna zmiana w moim życiu . Zacząłem się zmieniać ( nie będę tu pisał dokładnie co spowodowało tą zmianę powiem tylko że chodzi Boga )przestałem pić tzn nadużywać palić źle się prowadzić i dużo innych pozytywów. Postanowiliśmy pod wpływem tych zmian zalegalizować ten związek bo ona i tak ze mną mieszkała.

czy dla Was, dla Ciebie byla to "legalizacja" czy sakrament? bo wbrew pozorom to nie to samo.
Darcio63 napisał/a:
Ale Lilka około 1-2 lat po ślubie zaczęła jakby gasnąć to był mniej więcej 1999 rok. Trudniej było mi z nią nawiązać kontakt, sex był coraz gorszy i ciągłe kłótnie o wszystko. Czepiała się o to np że wchodzę do wanny prawie co 2 dzień i się mocze że zaglądam do lodówki i jem bez chleba i takie tam .Ja zacząłem szukać lepszych możliwości zarobku i wspólnie podjęliśmy decyzje o wyjazdach za granice za chlebem.

a czy poza lepszymi mozliwosciami zarobku, zajales sie tez szukaniem szansy dla Was? szansy na rozwiazanie Waszych problemow? TWOICH?! piszesz, ze zona zla, bo sie czepiala, marudzila... ale nie piszesz tu nic o sobie. Ty sie zmieniles i juz wszystko super? a dlaczego zaczela gasnac? tak sama z siebie?
jak wygladaly Wasze relacje, poza sexem i zawartoscia lodowki? czy byl dialog, modlitwa, zrozumienie, poczucie bliskosci? mysle, ze musialbyc spojrzec na Wasze malzenstwo na zupelnie innej plaszczyznie.
Darcio63 napisał/a:
Potem moje decyzja o dziecku gdyż wcześniej nie chcieliśmy. Ja nagle zapragnąłem dziecka ( chyba ze strachu że ją stracę ) Zaczęło mi na niej zależeć właściwie tuż po ślubie mi się odmieniło. Lilka coraz bardziej się oddalała . Ani złapać za rękę bo ona nie potrzebuje ani pocałować , ani przytulić i kłótnie o to i inne to był horror.

Twoja decyzja. wczesniej nie chcieliscie. teraz zechciales. z dalszej czesci postu wnioskuje, ze dopiales swego. a Twoja zona? czy Lilka tez chciala dziecka?
Tobie zaczelo zalezec na zonie po slubie? :?: :?:
I znowu, zobacz - klotnie o to, ze nie chciala dac Ci reki, pocalowac, przytulic sie.. po pierwsze - znowu koncentracja na powierzchownosci, a nie glebszym poziomie. po drugie - to sa SKUTKI Waszych problemow, a nie ich POWODY, a po trzecie, naprawde uwazasz, ze najlepsza metoda na zachecenie zony do otworzenia sie jest klotnia o to, ze nie chce tego zrobic?
Darcio63 napisał/a:
Niedawno biedna przeżyła koszmar bo zaczęła dosłownie puchnąć okazało się po 4 Msc poszukiwań że ma gruczolaka w przysadce . Była w tak fatalnym stanie że szok Ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło dzisiaj nie ma śladu po chorobie i zeszczuplała a nawet wypiękniała .

:?: :?: :?:
to wspaniale! najwazniejsze, ze nie przytyla i nie zbrzydla.
wszystko skonczylo sie dobrze?
a co z jej stanem psychicznym po takiej ciezkiej chorobie? co z Waszymi relacjami? czy Ty byles dla Niej oparciem i wsparciem w tym czasie? czy tylko poglebil przepasc miedzy Wami.
Darcio63 napisał/a:
Niestety nie dla mnie Bo w końcu poszła mieszkać do mamy raczej nie wróci. Ja od wielu lat szukałem rozwiązania problemu i szukałem sposobów nawet zaciągnąłem ją tuż po porodzie do centrum kryzysowego rodziny ale to nic nie dało i Lilka powiedziała że już tam nie pójdzie.

oczywiscie, ze to nic nie dalo. tak jak z Waszym dzieckiem, tak i teraz Ty postanowiles "zono, idziesz do psychologa".
Darcio63 napisał/a:
Ona sama wie co ma robić i jaka być. Odeszła w Lipcu potem wróciła na 3 tyg i wróciła z powrotem do mamy .

oczywiscie, ze nie wie co ma robic, bo przez dlugi czas to Ty jej mowiles. a teraz zobaczyla, ze to niekoniecznie dla niej dobre. ale jesli wrocila, to nadal chciala walczyc o Was. co takiego sie stalo, ze wrocila do mamy po 3 tyg?
Darcio63 napisał/a:
Ja przez ten cały czas chciałem się zabić kilka razy wyjechać w Andy lub do afryki albo zamknąć się w jakimś klasztorze. Gdyż uważam że to ja byłem zbyt dużym egoistą i myślałem tylko o sobie i za dużo od niej wymagałem . Myślałem co ona mi daje lub czego nie.

a czy zabicie sie, wyjechanie, klasztor to nie jest egoistyczne podejscie? mi jest teraz zle, mi jest teraz ciezko... rzucam wszystko i zwiewam.
Darcio63 napisał/a:
Przez ostatni okres kiedy jestem sam miałem tak dużo czasu na myślenie i mam prawie pewność że w dużej mierze to moja wina .

to zdanie wspaniale ilustruje jak wiele wiele pracy jeszcze przed Toba.. 2 zdania wyzej przyznajesz, ze byles egoista, ale od razu Twoje egoistyczne "ja" stara sie Ciebie obronic. zamiast stanac w prawdzie i jak mezczyzna napisac "swoja egoistyczna postawa zniszczylem malzenstwo, teraz musze nad soba pracowac, aby je uratowac", Ty piszesz: "mam prawie pewność że w dużej mierze to moja wina".
Darcio63 napisał/a:
Ale teraz wiem co powinienem robić jakim być mężem tylko czy zdołam ją odzyskać . JAK MOGĘ ODZYSKAĆ WYBACZENIE I JEJ PRZYCHYLNOŚĆ MIŁOSC .
Wiem że to możliwe jestem tego pewny tylko jak ?

piszesz, ze wiesz jakim byc mezem, a od razu potem pytasz, co powinienes zrobic.. z Twojego postu wydaje mi sie, ze jednak nie wiesz....

ale nie zniechecaj sie i nie poddawaj! :-)
jezeli uwazasz, ze moja odpowiedz jest niesprawiedliwa wzgledem Twojej osoby albo za ostra to przepraszam, ja tylko czytalam to, co napisales.

poczytaj to forum.
zaraz pewnie cala gromada ludzi poleci Ci ksiazki, z ktorych moglbys czerpac - przeczytaj je koniecznie.

duuuuzo pracy przed Toba.
ale jesli wytrwasz, zyska na tym nie tylko Twoja zona i Wasze malzenstwo, ale takze Ty sam.

to co mnie bardzo uderzylo to fakt, ze Ty wlasciwie nigdy o swoja zone nie walczyles. ona sie Ciebie uczepila, Ty chciales sie jej pozbyc, ale na tyle nieskutecznie, ze i tak zamieszkaliscie razem, potem slub, Twoja decyzja o dziecku, jej choroba, wreszcie ucieczka do matki.
a Ty zamiast walczyc o swoje malzenstwo chcesz uciec.
nie uciekaj!
walcz! zawalcz wreszcie o zone!!!
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 11:56   

Nic dodać, nic ująć do tego, co napisała Monika.
Czytaj koniecznie posty Norberta, rafała, Nałoga.
Ucz się, pracuj - nad sobą, nie nad zoną.
I nie rezygnuj.
Walcz.
To dopiero poczatek Twojej drogi - ja tez mocno wierze, że jesli tylko bedziesz chciał, nie odpuścisz, wszystko może skończyc sie dobrze.
Wyjdziecie z tego umocnieni i odnowieni.
W swojej walce trzymaj sie Pana Boga, czytaj Pismoś. - chocby jedno zdanie każdego dnia.
I zapraszamy do nas :-)
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 18:49   

Trzymam za Ciebie kciuki Darcio 63. Choć długa droga przed Tobą, to wiedz, że krok milowy, wielki, juz zrobiłeś. Doszłeś do pierweszego słupa na linii zmiany ku lepszemu. Nie zatrzymaj się tylko i nie uczep, ale idź dajej, idź dalej....
Jeśli bedziesz czegoś bardzo pargnął, to cały wszechświat będzie Ci sprzyjał, aby sie to zisciło. To działa. Sama doświadczyłam! Tylko trzeba chcieć i trzeba oczyscić swoje serce... otworzyć je na potrzeby drugiej osoby.
I jeszcze jedno waże - Musisz wiedzić, czy masz swojej Lidzi cos do zaoferowania? Jeśli takj, tyo co? I czy to pokrywa się z jej potrzemani. Już tak jest między ludźmi, że musi być wymiana ...
 
     
Darcio63
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 21:26   

Cytat:
czy dla Was, dla Ciebie byla to "legalizacja" czy sakrament? bo wbrew pozorom to nie to samo.


Przykro mi to stwierdzić, ale w tamtym czasie legalizacja

..monika.. napisał/a:
a czy poza lepszymi mozliwosciami zarobku, zajales sie tez szukaniem szansy dla Was? szansy na rozwiazanie Waszych problemow? TWOICH?! piszesz, ze zona zla, bo sie czepiala, marudzila... ale nie piszesz tu nic o sobie. Ty sie zmieniles i juz wszystko super? a dlaczego zaczela gasnac? tak sama z siebie?
jak wygladaly Wasze relacje, poza sexem i zawartoscia lodowki? czy byl dialog, modlitwa, zrozumienie, poczucie bliskosci? mysle, ze musialbyc spojrzec na Wasze malzenstwo na zupelnie innej plaszczyznie.


Właśnie w tym cały problem, że tylko ja to robiłem szukałem w internecie już 6 lat temu pytałem znajomych, rodziny czyli jej siostry moje rodzeństwo obcych książki Nie mam pojęcia o co jej chodziło poprostu nic jej się nie podobało nigdzie nie chciała chodzić tylko telewizja i seriale jej jedyna rozrywka. Poczucie bliskości ? hmmm nawet nie mogłem się przytulić podczas oglądania razem jakiegoś filmu

..monika.. napisał/a:
Twoja decyzja. wczesniej nie chcieliscie. teraz zechciales. z dalszej czesci postu wnioskuje, ze dopiales swego. a Twoja zona? czy Lilka tez chciala dziecka?
Tobie zaczelo zalezec na zonie po slubie?
I znowu, zobacz - klotnie o to, ze nie chciala dac Ci reki, pocalowac, przytulic sie.. po pierwsze - znowu koncentracja na powierzchownosci, a nie glebszym poziomie. po drugie - to sa SKUTKI Waszych problemow, a nie ich POWODY, a po trzecie, naprawde uwazasz, ze najlepsza metoda na zachecenie zony do otworzenia sie jest klotnia o to, ze nie chce tego zrobic?


No nie bardzo ale długo ją namawiałem i dała się przekonać . I fakt dziecko mamy cudowne . No niestey tak wyszło Ona poprostu w moim ówczesnym myśleniu mi nie odpowiadała a po ślubie dużo się zmieniło i przed jakieś pół roku. Poprostu zaczołem zmieniać się pod wpływem czytania bibli. Ja nie kłóciłem się z nią specjalnie tak jakoś wychodziło . Ona była jak duch lub robot tylko obiad posprzątać zakupy i w nocy takie słowa "chcesz coś ? " to mnie dobijało nie raz wyjeżdżałem z domu w siną dal i płakałem prosząc Boga o mądrość siłe pomoc i nic

..monika.. napisał/a:
to wspaniale! najwazniejsze, ze nie przytyla i nie zbrzydla.
wszystko skonczylo sie dobrze?
a co z jej stanem psychicznym po takiej ciezkiej chorobie? co z Waszymi relacjami? czy Ty byles dla Niej oparciem i wsparciem w tym czasie? czy tylko poglebil przepasc miedzy Wami.


Z jej punktu widzenia wspaniale i dobrze zresztą ja też sięciesze bo psyhicznie doszła do siebie. Ajeśli chodzi o moje wsparcie hmmm to było szalenie trudne. Jej organizm nie produkował żeńskich hormonów tylko męskie i to bło straszne co przeżyliśmy akurat treafiło to na pobyt w anglii gzdie była ze mną rok czasu. Ja tam pojechałem i przygotowałem wszystko dom meble autko prace i mieliśmy zacząć od nowa. Ale już była chora i koszmar Ona była jak wojownik walczyła ze mną a nie współpracowała to było straszne. W końcu wróciła bo podejrzewaliśmy że coś jest jednak nie tak ja po jakimś czasie też wróciłem. Więc przepaść się pogłębiła.

..monika.. napisał/a:
oczywiscie, ze to nic nie dalo. tak jak z Waszym dzieckiem, tak i teraz Ty postanowiles "zono, idziesz do psychologa"


To też nie tak jak wcześniej pisałem to ja szukałem pomocy i rozwiązań zawsze. Więc znalazłem ten ośrodek CENTRUM KRYZYSOWE RODZINY on się zajmuje trudnymi małżeństwami. Prosiłem przekonywałem żeby poszła ze mną może coś nam doradzą pomogą i poszła. Ale po 1 rozmowie była zniesmaczona bo pani psyholog uczepiła się jej . To moje odczucie

..monika.. napisał/a:
oczywiscie, ze nie wie co ma robic, bo przez dlugi czas to Ty jej mowiles. a teraz zobaczyla, ze to niekoniecznie dla niej dobre. ale jesli wrocila, to nadal chciala walczyc o Was. co takiego sie stalo, ze wrocila do mamy po 3 tyg?


Hmmm pytałem czy jest pewna że chce wrócić, powiedziała żę zobaczymy ale robi to bardziej dla Oskara . I co robiła była oschła, złośliwa, zimna nic mi nie pomagała aja co mogłem trudno to było znieść . czułem się jak obcy niepotrzebnyktoś kto przeszkadza. Więc powiedziałem żeby może lepiej wróciła bo będzie jeszcze gorzej.

..monika.. napisał/a:
a czy zabicie sie, wyjechanie, klasztor to nie jest egoistyczne podejscie? mi jest teraz zle, mi jest teraz ciezko... rzucam wszystko i zwiewam.


Nie to nie jest wyjście ale taki miałem stan umysłu chciałem zniknąć . Lecz myśl o Oskarze i nadzieja, że może coś da się zrobić mi pomogła. A poza tym chciałem nie uciec tylko zadać sobie karę lub dać sobie czas w extremalnych warunkach by mieć siłe to naprawić i siebie zmienić by to znosić co złe

..monika.. napisał/a:
to zdanie wspaniale ilustruje jak wiele wiele pracy jeszcze przed Toba.. 2 zdania wyzej przyznajesz, ze byles egoista, ale od razu Twoje egoistyczne "ja" stara sie Ciebie obronic. zamiast stanac w prawdzie i jak mezczyzna napisac "swoja egoistyczna postawa zniszczylem malzenstwo, teraz musze nad soba pracowac, aby je uratowac", Ty piszesz: "mam prawie pewność że w dużej mierze to moja wina".


Tak masz rację TO MOJA WINA BYŁEM SZCZENIAKIEM NIE MĘSZCZYZNĄ GNOJKIEM I EGOISTĄ ALE TERAZ DOPIERO TO DOSTRZEGŁEM

..monika.. napisał/a:
piszesz, ze wiesz jakim byc mezem, a od razu potem pytasz, co powinienes zrobic.. z Twojego postu wydaje mi sie, ze jednak nie wiesz....


Jestem ostrożny w ocenie siebie i TERAZ jestem przekonany że wiem co mam robić lecz nie odrzucę żadnej pomocy z zewnątrz. Nie jestem wszystko wiedzący wręcz głupi i krutko wzroczny wielu rzeczy nie widze i niedostrzegam .Dlatego pytam co jeszcze powinienem zrobić ?
..monika.. napisał/a:
ale nie zniechecaj sie i nie poddawaj!
jezeli uwazasz, ze moja odpowiedz jest niesprawiedliwa wzgledem Twojej osoby albo za ostra to przepraszam, ja tylko czytalam to, co napisales.


Nie nie wcale tak nie uważam potrzeba mi takich rozmów i oceny mnie bo ja się nie widze i nie słyszę co utrudnia samoocenę.
Tak to chaotyczne , jak pisałem ale ja pierwszy raz i chciałem więcej ale też krótko i zwięzłowato i wyszło jak wyszło

Cytat:
to co mnie bardzo uderzylo to fakt, ze Ty wlasciwie nigdy o swoja zone nie walczyles. ona sie Ciebie uczepila, Ty chciales sie jej pozbyc, ale na tyle nieskutecznie, ze i tak zamieszkaliscie razem, potem slub, Twoja decyzja o dziecku, jej choroba, wreszcie ucieczka do matki.
a Ty zamiast walczyc o swoje malzenstwo chcesz uciec.
nie uciekaj!
walcz! zawalcz wreszcie o zone!!!


Walczyłem ale chyba źle się do tego zabrałem skoro przez ostatnie chyba osiem lat nic nie udało mi się zrobić oprócz pogorszenia
Dziękuję za wszystkie słowa i proszę o rady lub kierownictwo
AHA I JESZCZE JEDNO CHYBA WAŻNE
przez tencały okres kryzysu moja osobowość barzdo sie zmieniła też w drugą stronę. Ja zawsze byłem wesołym gościem potrafiłem zabawić towarzystwo byłem lubiany nie nerwowy . Kochałem ludzi i cały Swiat . Ale hmmm może innym razem.
OSTATNIO TZN czytałem tu kilka artykułów i one przypomniały mi mnie dawnego i od kilku dni zaszła we mnie silna zmian . Wybaczyłem wszystkim którzy mi wyrządzili krzywdę bratu mamie siostrze żonie że 4 msc usuneła ciąże. i zaqczołem się uśmiechać pracuje 12 godzin dziennie dla Niej dla Oskara i dla troszke dla siebie. Myślę teraz tylko o tym jak dać im szczęście . Powiedziałem Jej że będę jej najlepszym przyjacielem nawet jeśli będzie zkimś innmym W pracy mnie nie poznają uśmiecham się codziennie gwiżdze zagaduje żartuje i jest super iMODLE SIĘ CODZIENNIE DZIĘKUJĄC BOGU

[ Dodano: 2009-01-30, 21:36 ]
Dziękuję Małgosia iBożka za słowa otuchy i wsparcie duchowe tak bardzo potrzebne.

bozka napisał/a:
I jeszcze jedno waże - Musisz wiedzić, czy masz swojej Lidzi cos do zaoferowania? Jeśli takj, tyo co? I czy to pokrywa się z jej potrzemani. Już tak jest między ludźmi, że musi być wymiana ...


I tu jest problem nie mam zielonego pojęcia czego ona oczekuje 1000 razy Jej pytałe a ona poprostu nie wiem sama czego ja chce
Więc nie wiem do końca .

Chociaż ostatnio była rozmowa fajna byłem spokojny pozwoliłem się wygadać i pytałem co z nami będzie VCzy wrócisz Czy mam jakieś szanse kiedyś ?

A może Ty chcesz kogoś kochać
A Lilka na to " a Ty byś nie chciał "
raczej nie wrócę może kiedyś będę tego żałowała sama nie wiem .
Tak mniej więcej to wygląda.
Choć dzisiaj ją wprawiłem w zdumienie swoim radosnym nastrojem i jej mamę też nawet się śmiała udało mi się ją rozbawić kilka razy ato uważam za sukces

[ Dodano: 2009-02-01, 22:10 ]
Monika odpowiedz pls :-(
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 11:09   

witaj, Darcio.
dziekuje, ze napisales dokladniej jak wyglada u Was sytuacja. z tego co piszesz wyglada na to, ze Twoja zona dlugi czas byla zaangazowana w Wasz zwiazek za Was oboje, potem zaczela sie oddalac, a zanim Ty zrozumiales swoj blad i zaczales poprawiac swoje postepowanie, ona juz sie zamknela.

kobieta czesto nie potrafi powiedziec wprost czego oczekuje, a liczy na to, ze mezczyzna bedzie to wiedzial. tak juz mamy i zanim nie zdamy sobie sprawy z tego, ze to niemozliwe - komunikacja szwankuje na calej linii. z kobieta nie da sie raczej porozmawiac na zasadzie "to czego Ty teraz wlasciwie ode mnie oczekujesz?", ona moze Ci opowiedziec o swoich pragnieniach. a Ty mow o swoich.
po jej odpowiedziach widac, ze jest pogubiona, ale ma to swoje plusy - nie mowi Ci definitywnie, ze "nie". wyglada wiec na to, ze daje Wam jeszcze szanse, choc nie mowi tego wprost. teraz duzo zalezy od Ciebie. od Twojej walki o rodzine.
nie da sie powiedziec "zrob teraz tak i tak, powiedz to i to, zabierz 2 razy do teatru i bedzie dobrze". kazdy czlowiek jest inny. i nikt nie zna Twojej zony lepiej niz Ty sam. pomysl sobie o Waszym zyciu, o Waszym malzenstwie. poszukaj czy moze nie dawala Ci sygnalow, ze cos ja boli, martwi, czegos potrzebuje. niestety, kobiety czesto nie sa jasne w tej komunikacji.
ja sama mialam tak, ze dusilam w sobie wszystko, wydawalo mi sie, ze pieknie komunikowalam swoje potrzeby i wszystko, co mnie boli. WYDAWALO MI SIE. tak naprawde moj mezczyzna nie mial pojecia o co chodzi, bo i skad mogl miec. teraz to wiem. teraz wiem, ze duszenie wszystkiego w sobie, chowanie gdzies, bo po co o tym mowic, nie sprawia, ze problem zniknie. bo to wszystko sie kumuluje i potem nawet z malego powodu pekamy.
moze tak wlasnie bylo u Twojej zony.
dluzszy czas bylo jej zle, ale nie potrafila tego wyartykuowac, Ty nie umiales tego wysluchac, dostrzec sygnalow.
kobiecie wydaje sie, ze wystrzelila race swietlna z sygnalem, ze jej zle, ale tak naprawde dla mezczyzny nie jest ona jasnym przekazem.

Twoja przemiana jest piekna, nie poddawaj sie teraz i nie zawracaj z tej drogi! :-)
sama wiem, ze czesto droga przemiany nie jest latwa, bo najblizsza i najwazniejsza dla nas Osoba nie umie badz nie chce juz jej zauwazyc czy tez docenic. ale wiesz, bardzo wazne jest, aby ta potrzeba przemiany wynikala z Ciebie i dla Ciebie. nie zmieniaj sie dla zony! pracuj nad soba dalej, wlasnie dla CIEBIE. bo Ty zaslugujesz na to, zeby byc dobrym czlowiekiem, Ty zaslugujesz na to, zeby byc szczesliwym.

w tym wszystkim bardzo wazny jest czas, Twoja cierpliwosc i wytrwalosc. sam mowisz, ze udalo Ci sie zaskoczyc zone. kiedy zauwazy, ze Twoja przemiana nie jest tymczasowa ani na pokaz, bedzie umiala ja docenic.

Pozdrawiam i Pogody Ducha :-)
 
     
Darcio63
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 21:24   

Dziękuję
Ja to robie dla siebie i dla innych,żeby mieli ze mnie dużo radości i czuli się w moim towarzystwie bardzo dobrze . To i Ja wtedy będę się czuł dobrze . A jeśli moja żona to dostrzeże i wróci do to wygrałem cały świat
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-07-23, 21:38   

Darcio63,
jak w większości historii tak i w twojej jest moment kiedy wkroczył Zły Duch z całą siłą swojego oszustwa. Miałeś szansę to zauważyć w chorobie żony,ale Ci to umknęło. Gdybyś rzeczywiście po Jej odejściu zaszył się w klasztorze dziś kryzys byłby wspomnieniem, a żona u twego boku. Jestem o tym głęboko przekonana. Poproś kapłana, który ma doświadczenie w duchowości małżeńskiej i posługuje charyzmatem uzdrowienia i uwolnienia o modlitwę odcinającą od grzechów nieczystośći, pijaństwa i inynych, które Ci się przypomną. (wyjdzie w rozmowie z kapłanem) Zrób to szybko. Twoja żona czeka i potrzebuje czystego oparcia ponieważ będzie musiała iść w Twoje ślady. Życzę Ci determinacji w wołaniu do Boga. On jest miłosierny i chce widzieć was
razem, zrobi wszystko co trzeba by Was połączyć. Trzeba jednak przełamać grzechy nieczystości( wspólne mieszkanie przed ślubem i to co Jej wykrzyczałeś) i samoprzekleństwa, które ściągnąłeś na siebie.Słowo ma ogromną moc. Pamiętasz? Bóg mocą słowa stworzył świat. Nie można nim rzucać jak mięsem. Na własnej skórze doświadczyłeś jak uważnie demon słuchał co mówiłeś. Złość, krzyk i inne złe emocje dodały słowu mocy sprawczej. Teraz musisz przeprosić nie tylko Stwórcę i żonę, ale także siebie. Tak siebie.Wyrządziłeś sobie ogromną krzywdę przywołując złe moce. Chciałeś cudzej krzywdy i teraz Twój ratunek tylko w Bogu. Pewnie szczera spowiedź i żal może nie wystarczyć i dlatego potrzeujesz modlitwy uwolnienia, a może czegoś więcej. Jeżeli nie poprosisz o fachową pomoc to sam zaprzepaścisz łaski, które na Was czekają. Żona może znaleźć pomoc ale nie licz tylko na Nią. Działać musi ten komu Bóg da ku temu sposobność. Wytrwałości.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8