Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2009-07-17, 11:02 MĄŻ WYPROWADZIŁ SIĘ I WINI MNIE O TĄ SYTUACJĘ cd
Wczoraj mąż przyjechał do corki ,umowilismy sie na lody,corka nie chciala poprosilam ja zeby nie robila tego dla taty jak nie chce tylko zeby zrobila to dla mnie.Zgodzila sie poszlysmy w umowione miejsce,maz przyjechal chociaz musialysmy troche na niego poczekac.Przywital sie chwilke porozmawial z corka,ona z nim rozmawiala ...mozna powiedziec dyplomatycznie,odpowiadala na pytania slowami :tak,nie..dobrze,normalnie itp.Nie chciala lodow,wiec tak siedzielismy , w pewnym momencie maz wstal i powiedzial ze nie bedzie zabieral nam naszego drogocennego czasu,wsiadl w samochod i odjechal.Zamurowalo mnie,nie moglam wydusiac zadnego slowa,zachowalam sie jak głaz,nie wiem dlaczego.Corka,po odjezdzie meza zaczela normalnie rozmawiac i powiedziala ze dobrze ze tak krotko trwalo to spotkanie bo ona nie chce z nim rozmawiac.Zrobilo mi sie bardzo przykro ze wzgledu na corke ,ze tak potraktowala ojca bo nikt nie zasluguje na takie traktowanie,ale nie mam wplywu na to,ona jest bardzo zła na niego bo mowi o tym,czuje sie oszukana bo moj mąz przyzekał,przysiegał na Boga i swoją mame ze nigdy nas nie zostawi.Przykro mi bylo tez z powodu męża bo wiem jak bardzo kocha corke,nawet nie chce sobie wyobrazać jak on mogł sie czuc.Mąż twierdzi,ze jemu wystarczy zeby corka go tylko tolerowała,nie wyobrazam sobie takich relacji z dzieckiem,chyba bym tego nie przezyla.Po całym tym zajsciu rozmawialam z corka i powiedzialam jej ze nie powinna taty tak potraktowac bo on bardzo ja kocha i zawsze bedzie jej tata nigdy to sie nie zmieni,ona mi odparla ze on jej nie kocha bo by jej nie zostawil,kocha ta pania bo to ja wybral.Nie wiem jak mam jej tlumaczyc,moze sama za jakis czas zrozumie i sie przekona,tylko boje sie ze maz zrezygnuje podda sie tak jak poddal sie w walce o nasze małzeństwo.
[ Dodano: 2009-07-17, 23:32 ]
Dzisiaj mąż meczy córkę sms-ami,zaczyna manipulowac nią i obarczac ze to nasza wina,ze on taki biedny,nawet napisał,ze jak ona kiedys zrozumie i bedzie chciec z nim kontaktu to moze byc juz za późno ,jak on moze cos takiego napisac do dziecka,jak my nie chcemy z nim kontaktu to on nic nie zrobi,on daje nam spokój!!!Nie będzie się z nami kontaktować.Zaproponowałam rozmowe żeby coś z tym zrobić bo naprawde chce zeby corka miała dobry kontakt z tatą,zaproponowałam nawet wizyte u psychologa zeby naprawili stosunki miedzy soba,on do psychologa nie chce isc bo corka powinna sama z nim chciec sie spotykac a psycholog nic nie pomoze.Moim zdaniem gdyby chcial naprawde kontaktow z corka to by robil wszystko zeby temu zaradzic a on ucieka od problemu woli sie poddac bo chyba dla niego tak łatwiej.
[ Dodano: 2009-07-18, 10:41 ]
Dzisiaj przyjechał rzucił mi 200 zł i odjechał,poczułam się okropnie bo nawet nie wszedł do domu tylko zrobił to na ulicy.Powiedziałam do niego że nie chce zeby tak mnie traktował,ale mowilam juz do jego plecow.Potraktował mnie okropnie.
Ostatnio zmieniony przez żona Artura 2009-11-11, 23:09, w całości zmieniany 2 razy
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-18, 10:45
witaj, co zlego w tym ze przyjechał i dał Ci 200 zł?
czy nie patrzysz przez pryzmat swojego zranienia?
ze nie wszedł, widac ma swoje lęki i uprzedzenia, nie chce wchodzic
a Ty odbierasz to do siebie i na swoją niekorzyść
to znak ze trzeba pracować nad poczuciem wlasnej wartosci, Pan Bog nam ja daje kochając nas bezgranicznie, kazdy z nas jest takim oczkiem w głowie Pana Boga.
Moze jestes zalezna od meza i czekasz na jakis gest z jego strony miły
a on zachowuje sie wprost przeciwnie
czy nie zasluguje maz na wspolczucie?, nie umie nawet do domu swojego wejsc...jest pogubiony
boi sie Twojego rozczarowania, zlosci, moze łez
wiem, ze niełatwo puscic swoje oczekiwania i tesknote za mezem
to ze poczulas sie zle potraktowana to było Twoje, to poczucie sie okropnie
mam wraznienie ze jeszcze za duzo myslenia o mezu a jego relacji z corka, wiem ze to wane ale na to nie masz wplywu
to sprawa miedzy mezem a córka i to normalne zo ona jest zla na ojca...taki czas
zla rozczarowana ze odszedl, pozwol jej na to odczuwanie, ma do tego prawo
moze corka powinna sie spotkac z psychologiem? moze to jej pomoze zrozumiec co sie dzieje?
to trudny czas dla niej, dla Ciebie
corka tez obserwuje jak Ty sobie radzisz, wiec i dlatego warto nad soba pracowac
Pozdrawiam. Z panem Bogiem
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-18, 13:05
Hej,
uszy do góry. twój mąż stosuje klasyczne przeniesienie winy. Skoro ma kochankę i wyprowadził się z domu, a u córki nie znalazł zrozumienia to ktoś musi być winny. Przecież facio w krótkich majtasach nie może wziąć na siebie winy. Wszak wgniotłaby go w ziemię. Taka jest jego psychika. Twój mąż potrzebuje teraz całej twojej miłości i siły sakramentu małżeństwa.Choćbyś była omdlała i wściekła na sytuację, którą przeżywacie to biegnij przed Święty Sakrament i jeśli trzeba to głośno wołaj do Boga o ratunek. On chce modlitwy serca, krzyku duszy. Czy stać Cię aby tak kochać męża by zniknąć jako ja? Czy rozumiesz co stało się gdy powiedziałaś "tak"? Dostąpiłaś zespolenia ducha razem z mężem i teraz ten duch woła o pomoc. Twój mąż jest słaby. Podaj mu rękę , bo jeśli nie Ty to kto?
Dla ciebie i córki to trudna próba. Chylę czoła przed dziewczęciem i jej siłą ducha. Patrz na nią i ucz się. Nie okazuje emocji zbędnych podczas kontaktów z ojcem,bo to na tym etapie tylko szkodzi, ale jeszcze do tego jest na dobrej drodze do umocnienia duchowego. (tylko kontroluj sytuację , bo młoda psychika może łatwo dać się zmanipulować) Jeśli masz dobry kontakt z córą to zawiążcie front ocalenia rodziny i szturmujcie Niebo modlitwą i postem. Pamiętaj kochanka zawsze jest narzędziem szatana, a kiedy walczysz modlitwą i błogosławieństwem nie dajesz pola złu. Ono ucieknie,gdy nie ma pożywki. Nie przeceniajcie wolnej woli męża, bo jest ona teraz zniewolona. Polecam świadectwo Glorii Polo. Tam dobrze jest to opisane, jakie mechanizmy działają przy zdradach.
Życzę ci silnej wiary i ufności w bożą mądrość. Postaw na duchowość, a wiele skorzystacie wszyscy. O gdybyś wiedziała jaki bój stoczy Niebo o wasz związek stałabyś w pierwszym szeregu.
żona Artura [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-18, 14:39
nic by nie było złego w tym jak by przyjechal i dal mi normalnie te pieniadze,ale on mi je rzucil na ulicy,byl wsciekły na mnie ze musial mi je przywiezc,zajełam mu jego cenny czas.
Danka ja naprawde wspolczuje mezowi,walcze o to zeby sie odnalazl,zeby wrocil na dobra droge,ale to on nie chce,rozmawiam z nim spokojnie,nie unosze głosu,to on wykezykuje,to on ma do mnie pretensje.
Kilka razy dziennie odmawiam modlite o odrodzenie małzenstwa,Modlitwa małżeństwa zagrożonego rozbiciem,Modlitwa do Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.Modle się jak potrafie i kiedy mam na to czas.Pragne tego zeby byl z nami,zeby dotarlo do niego ze to nas kocha i z nami chce byc ,ale widze ze on tego nie chce jeszcze do tego jego rodzice mu w tym pomagaja,przeciez on nie mieszka z nami i dlaczego ma dawac pieniadze na mnie,on ma teraz swoje zycie i swoje potrzeby.Dzisiaj przyjechal ze swoim ojcem zeby miec swiadka z edal mi te pieniadze.Skad to wiem bo sam mi o tym powiedzial.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-18, 19:26
jak to rzucił...pod nogi?
nastepnym razem mozesz spojrzec jak na "wariata"
ja bym sie nie schylała po takie pieniądze
walka nic nie da, modlitwa jest bardzo dobra, ale nie po to tylko by maz wrocil na dobrą drogę ale i TY
zacznij od siebie
to Ty sie zalamujesz postepowaniem męza
Sciskam
żona Artura [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:04
To ja już nie wiem co mam robić.Widocznie wszystko robie źle.Nie wiem ja się zachowywać w stosunku co do niego,jak z nim rozmawiać.Ja naprawde chcę żeby córka miała dobry z nim kontakt.Ostatnio jak dzwonił poprosiłam go żebyśmy razem z córką poszli do psychologa,ale on powiedzial nie bo to ona powinna chcieć kontaktu z nim ,a psycholog nic tu nie pomoże.Co mi zostaje będę musiała sama iść,nie mogę córki zostawić z tym problemem.Postanowiłam sobie,że nie odezwe sie do niego pierwsza zobaczymy kiedy on to zrobi,chociaz wiem,ze moze to potrwac długo,bo on ma inne zajecia i czym innym jest zaoferowany.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:08
droga Porzucona...nieudolnie pewnie Ci radzę
to tylko moje odczucia....posłuchaj swego serca, spowiednika, psychologa
nie robisz wszystkiego źle
ale za bardzo koncentrujesz sie wokół męza
żona Artura [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:13
Danka 9 serce mówi mi co innego,spowiednik i psycholog też.Masz rację nie będę koncentrować się na mężu to już jego problem.
Zostawiam go w spokoju,niech robi co chce,widocznie musi tak być.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:21
piszesz
Cytat:
.Co mi zostaje będę musiała sama iść,nie mogę córki zostawić z tym problemem.P
i o to chodzi, bardzo dobrze, ze sama pójdziesz...mąż teraz nie jest gotowy
nie możesz liczyć na niego teraz, sama widzisz
czasem jest nam łatwiej ogladać się na kogoś
ale problem braku komunikacji w malzenstwie jest i Twoj, wiec im szybciej sie zabierzesz za to tym lepiej
jak sie kontaktowac z mężem..jak z przyjacielem..troche jak z chorym..taka ja mam strategię u siebie, spokojnie z zyczliwością ale i wymagając od niego tego do czego sie zobowiazał
i nastaw sie na rozne dziwne zachowania...nie wiesz czy bedzie wsciekly , czy zlosliwy
ot zwykłe ludzkie zachowania, nieprzyjemne ale są
nie oczekuj zbyt wiele,
nie odnoś ich do siebie, choć mąż moze na Ciebie być wsciekły..to jego problem nie Twój
proś Pana Boga o spokój a będzie to po Tobie spływało jak po kaczce
pracuj nad swoją wartością
puść myślenie o mężu
proś o to Pana Boga....ale moze jeszcze Tobie z tym wygodnie..bo maz to mąz tamto i jakos sie kręci....Ty nie masz czasu zajac sie sobą zajrzeć co w Tobie wymaga uzdrowienia
czasem trzeba dotknąc dna jak pisze nałóg (brakuje jego ostatnio!) aby się otrząsnąć....
wybacz , ze tak ostro piszę...
chcialabym abyś byla szczęśliwa i byla oparciem dla córki
pamietam w modlitwie,
p.smoze nie czeka sie u Was długo na wizytę do psychologa?
żona Artura [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:28
Danka 9
Dziękuję za te wszystkie słowa,nie napisałaś wcale ostro,przedstawiłaś mi tę sytuację z boku.....osoby,która jest obiektywna.
Do psychologa juz chodzilam z corką jak zaistniala cala ta sytuacja,jak sie wydało,ze maz ma kochankę,więc nie będę czekać długo.Jutro jest poniedziałek i zabieram się do działania.
Jeszcze raz dziękuję za rady i modlitwę.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 11:42
cieszę się i sciskam :)
żona Artura [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-19, 22:30
witam,
własnie dostałam sms-a od meza,ze nie wplaci mi wszystkich pieniedzy z pit-u ktore naleza sie dziecku,dlaczego on mnie tak kaze,dlaczego odbiera nam to co dziecku sie nalezy,mialysmy juz plany co zrobimy z tymi pieniedzmi,we wrzesniu poczatek roku szkolnego.Wakacje jeszcz sie nie skonczyły.Nie moge tego zrozumiec jak mozna zabierac dziecku.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 07:12
i widzisz Porzucona co wynika z planów?miałas plany............
Jest takie powiedzenie: "powiedz Bogu o swoich planach a Pan Bóg dopiero sie uśmieje"
Bo plany można mieć,ale ich efekt końcowy najlepiej powierzać Bogu:"...... jeśli taka Twoja wola jest Ojcze..........."
To oznaka pokory i pokora............ pozwala oszczędzić sobie rozczarowań .........
A "kusy" korzysta z planów i podbija pychę ........... nawet jak wydaje się słuszna :"dlaczego on mnie tak kaze,dlaczego odbiera nam to co dziecku sie nalezy,mialysmy juz plany co zrobimy z tymi pieniedzmi"
Dlaczego rani Twoje "MNIE"?????
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 07:48
nałóg napisał/a:
i widzisz Porzucona co wynika z planów?miałas plany............
Jest takie powiedzenie: "powiedz Bogu o swoich planach a Pan Bóg dopiero sie uśmieje"
Ilu tu z nas porzucona miało plany,marzenia-jak się zisciły co??????
Mozna planowac jak pisze nałóg,ale w efekcie mozna tez czuc wieczne rozczarowanie.
Zatem może lepiej bez planowania ??-cieszyc sie tym co przyjdzie,co nam da los.
Zastanawiałem sie nieraz porzucona-jak to mozliwe.???
Taki człowiek jak Ja zyjący
zawsze planami
zawsze marzeniami
zawsze piorytet sprawy materialne
I nagle w obliczu tego co zgotował mi los-musiałem sie stac innym człowiekiem.
Czy gorszym??? czy biedniejszym???
Nie tylko innym ,ale ucichło juz to moje MNIE-bo padła wewnetrzna odpowiedż-
tylko chcesz,
tylko pragniesz,
tylko rządasz.
Tak nałogu to jest pokora-dostac bez oczekiwania.
margolcia [Usunięty]
Wysłany: 2009-07-20, 08:12
Cześć,
ja tez planowałam.
Myslałam, że będziemy mieli jeszcze dziecko.
Od sierpnia mieliśmy remontowac mieszkanie ( owszem wyremontuje- z dziećmi),
planowałam wyjazd nad jezioro ( w czerwcu zaklepalismy termin domku na dziś i
mój mąż zabrał własnie dzieci).
Wczoraj mi zapowiedział, że jak mam robic fochy to lepiej zebym z nimi nie jechała.
On mnie opuścił, powiedział, ze nie kocha, wyprowadził sie - a ja mam byc zadowolona.
A ja mam tydzień urlopu i tylko te pare dni moge spedzić z dziecmi.
Bo potem oboje wyjeżdżaja na obozy.
Powiedziałam mu, ze bedę dojeżdżać do dzieci codziennie ( razem w obie strony 200 km).
Skąd w człowieku tyle niechęci, złości, przecież go kocham, jeszczedziś wszystko bym wybaczyła, posklejała.
Ależ życie uczy pokory.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum