Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Danusiu, cieszę się razem z Tobą
i życzę, abyś każdego dnia doświadczała maleńkiego cudu
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2009-04-30, 09:17
Danusiu,
mocno Cie przytulam.
jak Ty ucze sie doceniac male cuda kazdego dnia.
i ile ich, kiedy juz czlowiek zacznie sie im dokladnie przygladac!
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-05-28, 22:10
dzieki Moniko!
zastanawiam sie czy nie zmienic opisu na kryzysowy.
Remont, zmeczenie, moje egzaminy, praca...duzy stres i juz wszystko wali sie.
wiec jakie to fundamenty jeszcze slabe
wskakujemy w stare koleiny...maz mnie obraza...ja nie mam siy sie bronic i stawiac granic
przymykam oko a potem jestem z siebie niezadolowona
mam wiele mysli zniechęcenia, maz nadal nie pracuje nad soba...zloszcze sie na niego
postaram sie odpoczac.
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2009-05-29, 07:26
Danka 9 napisał/a:
postaram sie odpoczac.
zachęcam do odpoczynku przed Najświętszym Sakramentem
To pewnie tylko maleńka niedyspozycja ... będzie lepiej
Pozdrawiam i uśmiecham się do Ciebie
bozka [Usunięty]
Wysłany: 2009-05-29, 13:13
Danusiu ważne, że masz tego wszystkiego świadomość, że diagnozujesz, co się dzieje. Pomaga ci to zapanować nad emocjami. I dla męza być buforem. Ściskam.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2009-05-29, 18:27
dziękuję Wam dobre kobiety :)
kasiu , tez sie usmiecham
bozko, nie zawsze potrafię, nie zawsze, własnie się wsciekłam (brzuch mnie boli do tego wszystkiego i stres przed egzaminem w niedzielę), nafurczałam na męża i wszystkie mądrosci wzieły w łeb.
Poczułam sie urazona, tym, ze maz chce po swojemu wszystko w domu ustawiać i moje ksiazki ustawił na najnizszej pólce, niewygodnie, mowiac ze mam tam zawsze balagan ( to niestety fakt).
Uff ale sie poczulam dotknieta...niby drobiazg...a moje ja padło :( poczulam sie do niczego, bez swojeg miejsca w domu, skrytykowana....na najnizeszej połce, jakbym nie była ważna tutaj w domu.
Wiem ze to moje kompleksy wyszły, było nieco krzyku ( wstyd mi przed sasiadami ;) a jeszcze bardziej przed sobą.
Nie wiem czy intencja meza było mi dokuczyc..moze nie, racjonanie podszedl do sprawy a takt nie jest jego najmocniejsza stroną.
Powiedzialam mu ze chcialabym aby zamiast wyrzucac mi nieporządek, pomagał mi go zachować, np przypominał o tej półce...) mnie to tak nie przeszkadza...ale moglibysmy jakis kompromis dograc..umówić się jak dorośli ludzie... chcialabym aby maz mial wiecej wyczucia.....
ale nie ma i ja musze byc mniej drazliwa
jeszcze wrocilam od kolezanki, ktora maz na rekach nosi i zgadza sie na wszystko co ona chce a u nas ciezka praca nad kmpromisem...co do wszystkiego, chociaz sa postępy
wiec wyobrazilam sobie jak ona ma fajnie a ja nie ;) i dołek gotowy....łapię juz dystans jak o tym piszę
wystarczyło twardo obstawać przy miejscu ksiazek moich w regale....
ech..tak to jest gdy ludzie juz starsi ;) po 30 stce probują wsplnie gospodarowac przestrzenią, tyle lat sami o sobie decydowalismy...i teraz jest trudniej
teraz odpoczywam sobie i brzucho mniej boli, więc postaram sie wyciszyć do powrotu męża i moze koktail z truskawek zrobię.
szkoda ze teraz nie mam kiedy zupełnie isc do koscioła...
nie wiem nawet czy na czuwanie przed zeslaniem Duch sw, moze na trochę
brakuje mi tez spowiedzi, wybieram sie w przyszlym tygodniu.
Z Panem Bogiem wszystko jest prostsze
[ Dodano: 2009-06-10, 08:13 ]
Juz po spowiedzi, po odpoczynku
znowu zaczyna być łatwiej
spełniam marzenia powoli, remont mieszkania, teraz wizyta teściów, były wspolne swięta u nas :)
wspolne wakacje, jest o wiele wiecej spokoju niz dawniej
sesja na studiach, spokojnie w miarę ;)
od wczoraj doszla wspolna modlitwa!!! Tak dlugo wyproszona i wyczekana :)
staramy sie o dziecko :)
W zeszlym roku o tej porze:
jak na zlosc w czerwcu ktory tak lubię:
decyzja meza rozwodzie, nie mozemy sie dogadać, jest zlosc , agresja z obu stron, nie mamy dzieci, meza duza frustracja w zwiazku z tym
przerwanie przez niego terapii po paru spotkaniach
terapeutka katolicka rozklada rece na taka decyzje męża i mowi ze juz nic nie da sie zrobic...doradza szybkie zalatwienie spraw formalnych
w sadzie cywilnym i koscielnym
moja wizyta w sadzie metropolitalnym
ksiadz mowi, ze szkoda mnie i ze ile mozna cierpiec, ze jak tyle juz probujemy naprawic i nic, to szkoda czasu
separacja, czy tez moja ucieczka- wyprowadzka do rodzicow na czas sesji zeby miec spokój do nauki
szukanie mieszkania zeby zamieszkac osobno
poprawki, bo oblalam egzaminy
mało snu i jedzenia, odsuwam sie od przyjaciół
jestem narzekająca i juz niewiele osob chce ze mną gadać...
ale jest kochająca rodzina, ktora mimo wszystko jest przy mnie ( choc tez doradzala rozstanie)
ktora modlila sie za mnie
jest i byla terapia w osrodku katolickim, i osoba ktora zachecila by nie poddawac sie
przypadkowi ale widze ze przez Pana Boga postawieni spowiednicy, ktorzy tez wzbudzali nadzieje
ksiazki i artykuły
samotne rekolekcje ignacjańskie
nawracam się ciągle i ciągle :)
teraz to forum
a przede wszystkim z wielkiemi oporami ale jednak oddalam Panu Bogu nasze malzenstwo
zblizylam sie do Boga z wielkim strachem ze mi męza zabierze jednak ;)
sakramenty regularnie i modlitwa
byly tez rozmowy z egzorcystą i modlitwa nade mną
oraz leki antydepesyjne, brane z pól roku, duzo wyciszyły i pozwoliły wrocic do zycia, moglam jesc i spac i pracowac i studiowac.
Pisze o tym znów, bo czuję ze powinnam chwalić Pana Boga za to :))
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum