Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Gdy już nic się nie da zrobić
Autor Wiadomość
Niepoprawna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-25, 19:49   Gdy już nic się nie da zrobić

Przepraszam, jeżeli taki temat już był. Chodzi mi o rady, co zrobić, kiedy już wiadomo, że nic z tego nie będzie, walka się skończyła, nadzieja umarła.
Ja mam tak, że nadal nie mogę pogodzić się z sytuacją, fakt, może to trochę świeże dla mnie. Ale wiem już, że nie mam o co walczyć, mąż nie wróci, w zasadzie się z tym prawie pogodziłam. Ale nadal nie potrafię "zabić" w sobie ciepłych uczuć do niego. Wiem, że skrzywdził, zawiódł, wykorzystał itp. ale nadal jest najbliższą mi osobą. Nie potrafię się do nikogo innego przytulić, nie potrafię nawet na niego być zła za to, że wszystko zepsuł i nie chciał naprawiać. Wiem, że czas leczy rany, ale da się jakoś to przyspieszyć?
 
     
młoda żona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-25, 19:59   

Niepoprawna rozumiem ciebie bynajmniej tak mi sie wydaje.
Nie wiem co ci doradzić, sama mam mętlik w glowie i nie wiem co dalej,mimo,że nie mam rady to napisałam bo mamy podobny probllem i tak samo jak ja masz krótki staż malżeński :cry: i już takie kłopoty.
Kiedyś myślałam,że początek malzenstwa to sielanka a teraz wiem,ze to kara jakaś chyba za to,ze za niego wyszłam a on ze mną się ożenił.

Zycze powodzenia i żeby przyszła wisona do twojego serca
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-25, 20:05   

To nie jest wszystko takie proste. Ja też wciąż nadal kocham męża, pomimio tego że już za nami rozprawa rozwodowa. Pozew co prawda został oddalony, lecz mąż podjął decyzję raz na zawsze i nie zamierza jej zmienić. Właściwie nie mamy ze sobą kontaktu. Przez dwa lata od jego odejścia wyrządził mi wiele złego, a moje uczucia do niego nie zmieniły się. Nie wiem czym tłumaczyć ten stan który we mnie trwa. Nie mogę inaczej, te uczucia wciąż trwają.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-25, 20:32   

Jest stowarzyszenie dla kobiet, które kochają za bardzo i ksiązki na ten temat...
Chyba ten syndrom dotyka i was i wiekszość osób na tym forum. TAka realistyczna prawda. Kochamy, choc nie dostajemy w zamian nic, nawet nadziei...
Wielu swieckich psychologów kazałoby się natychmiast leczyć i nazwało to powaznym przypadkiem.. he, he
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-26, 07:38   

niepoprawna, niestety nie da się tego przyspieszyć. nie pisz że nadzieja umarła, przeciesz piszesz że kochasz męża. ja mimo tego co się u nas dzieje, też kocham swoją żonę i też dociera do mnie świadomość, że prawdopodobnie nigdy nie będziemy razem. "prawdopodobnie", bo "nadzieja umiera ostatnia, a pierwsza zmartwychwstaje",
nigdy nie wiemy co wydarzy się w życiu, które pisze czasem niesamowite scenariusze, a wszystko może zmienić się w jednej chwili. Dopóki żyjemy zawsze jest nadzieja.
głowa do góry.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-26, 09:07   

chris napisał/a:
nadzieja umiera ostatnia, a pierwsza zmartwychwstaje",


co prawda, to prawda....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9