Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
moja historia...i co dalej...
Autor Wiadomość
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 08:04   

elf,
mysle, ze sposobem na wyjscie z "pieknego lasu" jest zobaczenie konsekwencji swoich czynow. potem przychodzi czas na przyznanie przed samym soba, ze tak dlugo uciszalo sie wyrzuty sumienia i brnelo w zlo.
staniecie w prawdzie nie jest latwe - dlatego tak wiele osob od tego ucieka, wola brnac dalej w las niz przyznac, ze sie pogubili.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 09:15   

..monika.. napisał/a:
staniecie w prawdzie nie jest latwe - dlatego tak wiele osob od tego ucieka, wola brnac dalej w las niz przyznac, ze sie pogubili
A ja Moniko lekko będę polemizować moim zdaniem nie to jest największym problemem,czemu bo to dokonujemy w sobie i ze sobą.Potrafimy fakt z wielkim trudem przyjąc prawdę o sobie(stanąc w prawdzie),obieramy nowe cele w zyciu dokonujemy pełnej analizy naszych działań z konstruktywnymi działaniami na przyszłość.Myślę że najgorsze jest gdzie inndziej-najgorsze jest to co zostaje w naszej głowie ,a w zasadzie pytanie czy
jest mozliwe że ktoś nam wybaczy,czy jest mozliwe że ktos będzie chciał dalej z nami byc.Jak po takim bólu zadanym z naszej strony-budowac normalne stosunki.Te pytania
pozostawiają w nas niepewność,pozostawiają poczucie lęku.Dlatego większość dalej brnie w przerzucanie-czemu łątwiej jest sobie coś wmówić,niż przyjąć wprost ktos mnie nie chce ponieważ to ja sam spowodowałem że mnie nie chce.Przekroczenie tego własnego fatum jakie siedzi w nas,powoduje mozliwość przyjęcia swiata takim jaki jest,a nie nadal jaki chcemy widzieć.To trudne bo to całkowite przyjęcie postawy godzę się na to co mnie będzie czekac,bez nadzieji,bez marzeń,przyjmę wszystko co do mnie przyjdzie od losu!!!!!.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 09:27   

....monika... sądzę że napisałas to co dostała w przekazie Goya :"mysle, ze sposobem na wyjscie z "pieknego lasu" jest zobaczenie konsekwencji swoich czynow. potem przychodzi czas na przyznanie przed samym soba, ze tak dlugo uciszalo sie wyrzuty sumienia i brnelo w zlo.
staniecie w prawdzie nie jest latwe - dlatego tak wiele osob od tego ucieka, wolą brnać dalej w las niz przyznac, ze sie pogubili."

Znam trochę schematy samousprawiedliwainia,racjonalizowania,uciekania przed prawdą o sobie............... w każdej dysfunkcji te mechanizmy są podobne albo nawet tożsame...........
Łatwiej jest zwalać wine na kogoś,zamieniać poczucie winy na poczucie krzywdy,zracjonalizować sobie własne poczynania by zmniejszyć lub zniwelować wyrzuty sumienia.
Pokazanie Goy wykrzywionego myślenia nie jest jej krzywdzeniem.Było tylko albo aż pokazaniem tylko konsekwencji jakie nieuchronnie idą za wypadem na "zieloną tyrawkę".
Zapytam obrońców Goy...... czy tam ktos napisał coś ubliżającego?poniżającego?
Pytam Sowy,Wanbomy.Norberta............ czy tam było coś co ubliżyło Goy?
Sowa..... piszesz ,że to Ty byłaś tą stroną "zdrajcą" choc mnie lepiej pasuje "zdradzacz"............ i co??? gromy spadły Ci na głowę z tego powodu że napisałaś wprost o tym?
Wanbomo??? czy Tobie ktoś dokopał?
Norbert............. Ty może dostałeś najwięcej.......ale to też tylko z powodu Twojego uporczywego wysiłku by swoim "popapraniem" obdzielić jeszcze Agatę...........

Pewnie........... prawda dla Goi okazała się bolesna,gorzka...............
Bo wzmogła tylko jej własne wyrzuty sumienia,wsparła tę cześc dobrej,brzydzącej sie fałszem i zdradą ,brzydzącej sie złamaniem przysięgi Goy..... "kusy" zamiótł ogonem i Goya poczuła sie poniżona............ ogon "kusego" zamiótł to co dobre,co prawdziwe pod dywan wzniecając masę gryzącego pyłu............. Ten pył,ten kurz Goya poczuła jako potępienie i odrzucenie.Sprytnie "kusy" zadziałał.
A to tylko juz istniejace konsekwencje i te które mogą nastąpić w przypadku pójścia w dalszy rozwój romansu.
Idąc w romans "kusy" pokazuje i uwypukla bardzo mocno wszystkie wady małżonka,przejaskrawia aby tylko popchnąć ku zdradzie.
Te ewentualne doznania maja przykryć wszystko ............ widealizowany obraz tego podmiotu zdrady tylko pomaga stłumić odruch obronny.
Zdradzacz z podmiotu staje sie przedmiotem w łapach i ogonie "kusego".

Aby zawrócić z drogi dysfunkcji musi się stać coś co spowoduje że przyjemności z dysfunkcji musz abyć zdecydowanie mniejsze od bólu jaki niesie dysfunkcja.

Sowa pisała o słabości zdradzacza........... tak to jest słabość ,ale wynikająca ze zniewolenia serwilizmem,ubezwłasnowolnienia żądzami ,z wynaturzania danych każdemu człowiekowi instynktów .
Pogody Ducha
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-09, 12:54   

"«SPE SALVI facti sumus» – w nadziei już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24), mówi św. Paweł Rzymianom, a także nam. «Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi. W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni? I o jaką chodzi tu pewność?"

http://www.vatican.va/hol...e-salvi_pl.html

Kiedyś nałogu napisałeś,że każdy chodzi w swoich butach...goya też...to co ona czuje, przeżywa z czym się boryka w słabościach...TO WIE TYLKO ONA...Człowiek to coś więcej niż mechanizmy, schematy, chemia...Dlatego PROSZĘ !!! zachowanie swoich przypuszczeń dla siebie..."rozpracowywanie"kogoś jest dla mnie nieapetyczne!!!( w przypadku goi...skasowała swój post, nie prosiła o rozpracowywanie jej samej, jej życia...wycofała się, to jest jej sprawa...)
Pan Jezus miał ostatnia szatę...jedną jedyną o którą rzucono losy...Goya ma swoja historie, trudną...podzieliła się...i już dostyc !!!
Czy motywy którymi kieruje się taki człowiek są ważne? Tak , jeśli dla nas ważny jest człowiek...nie oznacza to ,że zrozumiemy... Zrozumienie nie jest miernikiem przebaczenia własnego bólu, grzechu swojego i bliskich...

Człowiek odkrywa siebie z Chrystusem bez schematów, przypuszczeń, odczuć ... Człowiek tez nie zrozumie samego siebie a coż dopiero drugiego człowieka ,nie pozna siebie, ludzi jeśli nie będzie poznawał Boga. Człowiek jest wielka tajemnicą.


Proszę o modlitwę za siebie, goye i wszystkich , którzy wzieli udział w tym wątku o 15h, na chwile chociaż...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8