Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
czy da się jeszcze uratować to małżeństwo?
Autor Wiadomość
xena-xa
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-01-30, 20:16   czy da się jeszcze uratować to małżeństwo?

Witam!Mam na imię Karolina. Od 4,5 roku jestem mężatką. Oczywiście na początku wszystko było wspaniale, zakochani, bez wad, tylko miłość. Kiedy na świecie pojawiło się nasze dzieciątko bardzo szybko dojrzałam, niestety u męża zaczęłam zauważać coraz więcej wad. Nie pomagał mi przy dziecku, wyręczała go jego mama -niemal we wszystkim, która była naszym codziennym gościem niezależnie od pory. Ciągle mnie pouczała, choć sama popełniała wiele błędów. Początkowo maż zwracał jej uwagę, że jest nachalna, ze za często przychodzi-zawsze kończyło się to awanturą i obrażaniem się z jej strony. Jednak z biegiem czasu jej wyręczanie było mu na rękę, a to o co ja prosiłam męża robiła jego mama. Codziennie ją prosiłam by przestała, że robi nam tym krzywdę. Nie pomagało. Chyba nawet przeciwnie. W pewnym momencie poczułam że ona jest jak mój drugi mąż. Powiedziała synowi żeby szedł na studia, a mi że on nie będzie pracował, tylko się uczył. Uznała ze nasi rodzice powinni nas utrzymywać. Większego absurdu nie słyszałam. I tak to się pogłębiało.On robił coraz mniej dla nas i bronił jej coraz częściej.Gdy braliśmy ślub wiedziałam, że maż ma wyrok w zawieszeniu za pobicie kilka tak wstecz. Zaczął wychodzić z domu z błahych powodów np.do bankomatu oddalonego o 500m a wracał po 3-4 godz. I tak było coraz częściej.Okazało się że palił marihuanę. Gdy ją u niego znalazłam nie wytrzymałam zaczęłam wrzeszczeć, było to przy jego matce. Kłamał prosto w oczy, że to nie jego a był odłużony. Uderzyłam go w twarz po czy on popchnął mnie uderzając w skroń. Na co jego matka "nie będziesz biła mojego syna". Po wyroku miał kuratora, zadzwoniłam po niego, że mąż jest agresywny. Jego rodzice zaczęli ma mnie wrzeszczeć, co ja wyprawiam, jakim prawem itd.I tak było przez kolejne lata. Do tego zaczął nałogowo grać na komputerze, wyalienował się z życia rodzinnego. W końcu w styczniu 2007r poszedł do aresztu na ponad pół roku, znalazłam pracę jako opiekunka i chodziłam do tej dziewczynki z moją córeczką. Tylko to pozwoliło mi przetrwać. W trakcie sprawy wyszło na jaw, że jego pierwszy wyrok był za posiadanie marihuany, nie za pobicie. Oczywiście jego matka zaprzeczyła, że mnie oszukali. Kiedy siedział moja najlepsza przyjaciółka zaprosiła nas na slub. Postanowiłam jechać, tym bardziej, że mieszkała w tym samym mieście co moi rodzice. Postanowiłam jechać do nich na czas urlopu. Wtedy mąż powiedział, że go zostawiam, a jego matka zwyzywała mnie o k.....To był straszny okres, czułam sie taka osamotniona, porzucona. Nie powiedziałam rodzicom prawdy, nie mogli mi pomóc a ja chyba chciałam go kryć. Rodzice widzieli, że jestem rozbita, a ja mówiłam, że to z tesknoty, przemęczenia itp. Mąż pisał mi w listach, ze juz nigdy nie zapali, ze przeprasza, ze sie nami zaopiekuje.Wyszedł, pomagał mi, starał się, poszedł do pracy. Wtedy jego mama postanowiła bez konsultacji ze mną kupić mu nowy wypasiony komupter za 4tyś zł. Wtedy wszystko runęło, zaczął grać, palić. stał się wrakiem. Przez cały ten czas jeździłam z nim na różne terapie, niestety zwylke rezygnował po 1-2 sesjach, a jego rodzice w żaden sposób mi nie pomogli go zmobilizować. Wtedy ja poszłam do jego terapeutki i usłyszałam straszne rzeczy, ale było to prawda. Ta pani doradziła mi bym od niego odeszła, że to jedyny sposób.Wtedy powiedziałam wszystko mojej mamie. Była zdruzgotana.Chciałam skończyć studia, zostało mi pół roku. Było to najgorsze 6 miesiecy z moim życiu. W styczniu 2008r zaczął się ode mnie oddalać jeszcze bardziej. Codziennie ogolony, pachnący, wychodził niby do kolegi.Zasłaniał przede mną monitor. Raz zapomniał skasować archiwum na gadu. Przeczytałam najgorsze świństwa, jakie można sobie wyobrazić. Uprawiał wirtualny sex z 17-to latką, a o mnie pisał jak o niepotrzebnym przedmiocie. Po kilku dniach jego koledzy zaczeli mi donosić, że widzieli go z nią. Sama też ich widziałam. Powiedziałam tu jemu i jego rodzicom. No coż, oni podsumowali , ze świnia z niego, ale nie pytali jak ja się czuję. Moje serce krwawiło, ciągle płakałam, gdyby nie Natalka zwariowałabym . Poszłam do jej rodziców wszystko się zgadzało. On mówił,że to koleżanka, że to już skończone, ale dalej pisali. Chciałam umrzeć.Dałam mu wszystko, zawsze sie starałam, a on mnie tak potraktował.zabrałam córkę, pojechałam do koleżanki na noc. Błagał, przepraszał, ale dla mnie był nikim.Ze względu na córkę postanowiłam ratować małżeństwo. Trwałam przy nim.On palił coraz więcej, ojciec dawał mu pieniadze na trawke, a ja utrzymywałam sama rodzinę od 1,5 roku.Zaczął agresywnie się zachowywać. Obrażał mnie, poniżał, potem byłyy groźby.Nie mogłam zwrócic mu na nic uwagi, bo od razu mnie wyzywał. Robił to w miejscach publicznych, przy ludziach. Stałam się wrakiem. Od lat chorowałam na padaczkę skroniową, miałam ataki w postaci braku świadomości, lęków, omamów. Z biegiem czasu było coraz gorzej. Na początku się mną opiekował, ale potem musiałam radzić sobie sama. Ataki były coraz dłuższe i cięższe, wyniki z ciągłym pogorszeniem.Latem przyjechała moja siostra z narzeczonym. Zobaczyli co się dzieje. Wyzywał mnie przy nich, popychał, obrażał mnie i moją siostrę.Postanowiłam uciec, zanim dojdzie do tragedii. Wróciłam do rodziców, wszystko im powiedziałam. Powiedzieli , że będzie dobrze, że mi pomogą.I choć na początku bardzo bolało, to czułam się bezpiecznie. Nie mogłam jeść, spać, tylko płakałam. Rodzina mnie wspierała cały czas. Po 2 tyg mąż zaczął dzwonić. Błagać, przepraszać. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Chciał zobaczyć się z córką. Zgodziłam się, przyjechał. Potem znowu.Moja przyjaciółka wróciła z zagranicy. Umówiłam się z nią i z jej mężem. Poszliśmy do pubu. Miałam telefon w kieszeni, siedzieliśmy przy barze, grała muzyka. Miałam nie zablokowaną klawiaturę i wybrało się do niego połączenie. Słyszał głosy ludzi, muzyke. Powiedział, że poszłam na dyskotekę i że go zdradziłam. Zaraz po tym wróciłam do domu, bo rozpłakałam sie tam i było mi głupio, że wszystkich okłamuje, że mąż jest w pracy w Anglii itp. Wysiadła mi psychika.Znowu czułam się winna, chociaż nic nie zrobiłam. On dzwonił i płakał. Znowu przyjechał, chciał wynająć mieszkanie blisko córki. W końcu moi rodzice zaproponowali mu, żeby zatrzymał sie u nas. I tak został. Po wielu bolesnych wspomnieniach postanowiłam dać mu szanse. Jestem w 5 miesiącu ciąży. A on codziennie wypomina mi, że gdy siedział w areszcie ja pojechałam na ślub i że (według niego )byłam na imprezie z jakimiś facetami.Codziennie gra na komputerze. Właściwie zmieniło się tylko to , że nie pali, stał się oszczędny i czasami miło spędzamy czas. Codziennie mi coś wypomina, poniża mnie, obraża i wyzywa do mnie moje siostry ich dzieci i męża, bo oni mają dom, firmę i są szczęśliwi. Wczoraj zaczął wyzywać na ulicy do mnie mojego szwagra, powiedziałam mu, co o tym myślę, a on zaczął na głos nazywać mnie naiwniaczką i obrażać.Rozpłakałam się a on mnie zostawił i poszedł w inną strone. Było ślisko, przewróciłam się ok 5 razy na ziemię będąc w ciąży, ale on uważa, że to moja wina. Szantażuje mnie, że mnie zostawi, znęca się nade mną psychicznie cały czas. Jest dobrze przez tydzień, a następny jest koszmarem. Po powrocie z pracy siada przed komputerem i nawet nie potrafi się oderwać gdy do niego mówię. Jestem ciągle zdenerwowana i nie czuję gruntu pod nogami. Boję się o moje maleństwo, bo cały czas jestem zestresowana. Nie wiem co mam robić, czy jest jakaś nadzieja. Aha tydzień temu matka kupiła mu auto. Ciglę o nim mówi, nie ma prawa jazdy (ja mam) ale ciągle mówi, że nie da mi kluczyków nawet gdy będę musiała jechać z dzieckiem do lekarza. Nie pomaga mi w niczym, jesli go nie proszę wiele razy nigdy sie nie domyśli, że np trzeba się zająć córką.Nie jestem zwolenniczką rozwodów ale nie mogę tak dalej żyć, proszę o pomoc.Kocham go, zależy mi naszej rodzinie, nie nie wyobrażam sobie mieszkać z nim znowu, boję się. A on ciagle nalega by wrócić do jego rodzinnego miasta, gdzie są jego rodzice. Gdy odmawiam grozi mi ,że wyjedzie sam.W ogóle jemu sie wydaje ze to ja go skrzyywdziłam, że odeszłam.Ciągle mi to wypomina.wiem, że to załosne.Mimo to chciałabym ratować ten zwiazek, nie wyobrażam sobie być z kims inny, chce by moje dzieci miał swojego ojca.Tylko `ze on nie potrafi być mężem ani ojcem :(
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 23:05   

Karolino,
bardzo, bardzo smutna Twoja historia.
Dobrze, że trafiłaś do nas.
Pisz do nas jak najwięcej, pisz, co czujesz.
Będziemy Ci pomagać, wspierać.
Kochana - musisz ratować siebie. Przede wszystkim siebie i dzieci.
W takim stanie małżeństwo nie może istnieć - bo dojdzie do tragedii.
Na pewno nie wyprowadzaj się do jego miasta.
Najlepiej byłoby, gdybys mogła się do niego odseparować - i odpocząć fizycznie i psychicznie.
Potrzeba ci spokoju i uspokojenia emocji.
Twój mąż jest chory.
Dopóki nie zacznie się leczyć - nie możecie razem być.
Mocno Cie całuję.
Broń się - zacznij od modlitwy, weź do ręki Pismo św., oddaj wszystkie troski Panu - On Cie zna, On wszystko widzi.

I wiesz - czytaj wszystko, co tu jest napisane.
Jest wiele kobiet w podobnej sytuacji.
Czytaj i nabieraj sił.
pozdrawiam :-)
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 08:33   

Karolino, tak jak napisała Małgosia myśl o sobie i dzieciach. Bądź stanowcza, tu chodzi o spokój i zdrowie Twoje i Twoich maluchów. A mąż? Nie jest chyba gotowy ani chętny do spełniania roli ojca i męża, co oznacza m.in. opiekę nad swoją rodziną. Kieruje się przede wszystkim sowimi pragnieniami, które niestety nawet dla niego samego mogą okazać się zgubne. Nie pozwól traktować się w tak okrutny sposób, nie daj się zastraszyć. Masz oparcie w rodziacach, to bardzo ważne że nie jesteś sama. Trzymaj się. Agata
 
     
xena-xa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 12:51   

Dziś pojechał do swojego miasta, musi załatwić kilka spraw. Miałam jechać z nim, ale jestem chora, córeczka też. Z jednej strony się cieszę, że trochę odetchnę, że może nabiorę dystansu i znowu będę miała siłę stawić mu czoło.Z drugiej strony ciągle myślę czy on będąc tam nie sięgnie po marihuanę.W ogóle nie wiem czemu on z nami jest. Czuje się jakby mnie nienawidził. Nie szanuje mnie i nie dba o nas. Owszem czasami jest fajnie i tak o wiele się zmienił.
Jednak widzę że on staje się znowu tym samym potworem.Patrze na moich rodziców, siostry. Kłócą się czasem w małżeństwach, jednak są szczęśliwe. Mają poczucie bezpieczeństwa, mają obok siebie prawdziwych mężczyzn(choć też nie bez wad) a w nich oparcie.Ja tego nie mam . Codziennie się denerwuje a on robi to celowo. Zawsze zaczyna się od tego, że obraża mojego szwagra do mnie, wyzywa go od najgorszych, choć wcale go nie zna. Ja się złoszczę, że go obraża i tak się zawsze zaczyna. Poza tym mój mąż nigdy na nic sam nie zapracował. Wszystko dostał od rodziców mieszkanie, auto, wakacje itp. Mój szwagier ma wiele, ale do wszystkiego doszedł sam. Mój mąż natomiast ciągle twierdzi, że to on na wszystko zapracował, a szwagier dostał itp. Odwraca rzeczywistość do góry nogami. Nazywa mnie rozwódką (bo chciałam od niego odejść) i materialistką. Znęca się nade mną bo jest bardzo małym i słabym człowiekiem.Wiem o tym. Gdybym nie była w ciąży dawno kazałabym mu się wynosić. Teraz czuję się bezbronna.Nie wiem jak poradziłabym sobie z dwójką dzieci w tym z noworodkiem. Do tego małe miasteczko, gdzie wszyscy się znają i każdy miał by pożywkę z mojego nieszczęścia. Myślałam, że Bóg tak chciał .Że zaszłam w ciąże byśmy mogli się zjednoczyć.Teraz nie wiem nic. Modlę się o zdrowie dla mojego maleństwa i o rozum dla męża.
Jestem nieszczęśliwa, ciągle chce mi się płakać, nie mam apetytu. Nie chcę tak żyć, nie chcę być zabawką do wyładowywania złości, zawiści i zazdszrości. Chcę mieć męża-partnera i normalną rodzinę. Chcę być dla niego najważnieja
Dziękuję za odpowiedzi. Bardzo mi pomogły. Cieszę się, że są takie osoby jak Wy i że trafiłam na tą str. Muszę wziąść się w garść i jakoś zadziałać, choć nie wiem jeszcze jak.
 
     
iwonka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 12:53   

xena-xa,
Smutna historia...Karolino bądź silna.Wiem łatwo powiedzieć,ale uwierz,że dasz radę.Ten związek to jakaś pomyłka-przepraszam.Ja sama jestem z mamisynkiem-wiedziałam od początku-jednak z czasem to nasililo się,do tego romansik i teraz czekam na pozewm.Próbowałam ratować związek.Opamiętałam się jak zobaczyłąm,że tylko ja chcę tego.Jego mamusia ach szkoda pisać...lepiej zapomnieć
Karolino pierwszy krok zrobilaś,nie jesteś sama...jeśłi jeszcze coś do niego czujesz to pewnie też boli.Postaraj się wytrwać.Odseparuj się na ile mozesz.Z reguły tacy lidzie nie zmieniają się albo tylko na jakiś czas ,zęby druga osoba wróciła.NIe popełanija tego błędu.Miej oczy i uszy otwarte.Może a problem sam z sobą a terapeutka wie co mówi.Może za jakiś czas dojrzeje albo nie.Nie wiesz tego.Masz dziecko.Pamiętaj o tym.Ono nie powinno być świadkiem takich scen jak napisałaś.Dzieci rosną,słyszą,widzą...trzymaj się ciepło
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 14:30   

Karolina twój mąż ma problem z nałogami... które rzutuja na jego funkcjonowanie.... mamusia zas swoja miłościa stara sie mu pomóc... tak jak ona postępuje zle tak i ty niestety Karolino swoim przyzwoleniem na jego nałogi obie nie podnosicie mu dna...
mama stara sie uwage od nałogów odwrócic zabawkami...komp, auto
ty zas pewnie z początku jak mówisz było dobrze,
miałas byc kolejną zabawka pseudo, która go zadowoli i moze zaprzestanie swoich nałogów... niestety jak wiadomo wszystko sie nudzi i powszednieje
tak i twój mąz wrócił do normalności sprzed czasów małżeństwa... czyli do nałogów
tesiowa pewnie miała nadzieje, ze syn przy tobie sie nawróci i bedzie porządnym mężem i ojcem
ale niestety nałogu nie da sie wyleczyc ani nowym komputerem czy autem, tym bardziej żoną czy dzieckiem...
ciężar nowych obowiązków sprawił iż twój mąż jeszcze bardziej popadł w nałogi w ucieczce przed problemami życia powszedniego,
teściowa zas obarcza ciebie za to, choć podświadomie wie iz problem syna to nie żona a on sam...
niestety dla własnego dobra musisz przestac byc tak jak jego matka, która wybacza każde przewinienia,
postawic dużemu chłopczykowi jasne warunki dalszego zycia razem
albo my albo twoje nałogi, które rujnują wasze życie, ciebie i dzieci, tym bardziej jeszcze te nie narodzone, które całą ta sytuacje stresowa przyzywaja podwójnie...
Karolina masz wybór zyc nadal jak zyjesz w nerwach w chorej sytuacji,
albo powiedziec STOP mężowi jego nałogom i konsekwetnie z uporem dążyc do tego by męż szybko sięgnął dna...
niestety teściowa raczej bedzie dla ciebie problemem,
jako kochająca inaczej w chory sposób matka sprawiac bedzie by syn nie sięgnął swego dna.... smutne ale sama mu szkodzi taką pomocą
spróbuj rozmowy z nią, zaapeluj do jej matczynego serca by w trosce o dobro syna, wnuków zaprzestała szkodliwej pomocy synowi ,
niech razem z toba podnosi mu dno upadku w jego nałogi wtedy jest możliwosc ze wasze małżeństwo wyjdzie na prostą
dzis to raczej niemożliwe z taką postawa do problemu
czytaj posty nałoga....
on jest najwłasciwsza osoba do pomocy w twoim temacie
uzmysłowi ci na czym polega problem, i dlaczego należy konsekwentnie trzymac sie zasad trwania w trzezwości nałogu przez męża,
inaczej nie on mysli a jego nałogi nim rządza stąd takie a nie inne zachowanie
pozdrawiam trzymaj sie dziewczyno intuicji, która juz ci podpowiada jak masz postępowac by mąż cie nie pociągnął na dno za soba...
 
     
xena-xa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 15:27   

Dziękuję Ci Mami. Widzisz ja pracuje w domu, telefon i komputer jest moim narzędziem pracy. Powiedziałam mu, ze nie będę tolerować jego gier na komputerze i że ma je skasować a wolny czas poświęcić mnie i dziecku. Wtedy on mówi, że sprzeda komputer jesli ja pozbędę się telefonu. 2. On ma znajomych na gadu czy naszej klasie, ja nie mam ani jednego ani drugiego bo moi znajomi są zli i są moimi potencjalnymi kochankami. On nie ma koleżanek czy przyjaciółek to fakt, tylko że ja mam ale nie mogę.Powiedziałam mu co myslę o jego nk i gadu.Kiedy wczoraj pisałam pierwszego posta na tej str on podbiegł do mojego komp i zarzucił mi że z kimś romansuje, choć nawet nie spojrzał co robie. Nigdy go nie zdradziłam, nie siedziałam na czatach itp, on tak. Z jego matką nie mam kontaktu od ponad pół roku i nie zamierzam go nawiazywać. Ona dla mnie nie istnieje. Kiedy Maciek mi groził 7 miesiecy temu, że odrąbie mi głowę i że zrobi wszystko żebym się wyniosła z naszego mieszkania wezwałam policję. On zadzwonił po mamusię.Był pod wpływem marihuany.Powiedziałam to policjantom, natomiast ona patrząc im prosto w oczy powiedziała, że cytuje: moja synowa ma zmiany charakterologiczne, bo jest chora psychicznie i od lat się leczy(cierpię na padaczkę skroniową po urazie głowy-nie jest to choroba psychiczna)oraz że znalazła u mnie w portfelu biały proszek-narkotyki. W życiu nie brałam żadnych narkotyków. To jest jeden w wielu powodów mojej nienawisci do niej. Poza tym ona i jej mąż przez wiele lat dawali mu pieniadze na narkotyki i wiedzieli doskonale na co one idą.
Gdy odeszłam chciałam zamknąć rozdział mojego małżeństwa.Moi rodzice mówili mi ze to moje życie,ale zebym próbowała dać mu szanse, rodzina, córka, żeby spróbować. Dałam. Zaszłam w ciąże i mam swoje piekło po raz kolejny. On nie pali od sierpnia 08. Nie to jest problemem, chyba nawet gry na komputerze bym zniosła.Stał się oszczędny, spełnia moje potrzeby pt odzież, jedzenie, kosmetyki.Niczego mi nie odmawia. Ale jest w nim mnóstwo zawiści. Ciagle mówi ze nienawidzi mojej siostry jednej i drugiej, że mój szwagier zdradza żone itp, że on (mój mąż)ma super auto i jego mieszkanie jest warte wiecej niż dom mojej siostry itp. Bzdury, pierdoły, po prostu zachowuje się jak rozpieszczony szczeniak-jest jedynakiem, mysli że jest najlepszy, ze wszystko może i wszystko ma.Niestety niczego nie osiągnał sam, nawet szkoły nie mógł skończyć, prawie zdałam na niego maturę.Jego zachowania są patologiczne. Nie jest obiektywny, nigdy nie przyzna że ktoś jest w porzadku, że ktoś wiele osiągnął. Poza tym ciągle trzeba go o wszystko prosić. Jest u moich rodziców w domu, po tym co zrobił nie w sobie za grosz pokory, zero wdzięcznosci że pozwoli mu tu zamieszkac.Robi potworny bałagan, nie szanuje mojej pracy, nie pomaga.Moja mama wychowywała 4 dzieci, jednak pracowała zawodowa na tyle, by miec emeryturę. A on potrafi mi mówić, ze moja mam nie wie co to praca, nie wie co to życie. Jego ojciec nie pracuje od ok 15 lat, siedzi przed tv, bo zona go utrzymuje.Wyniósł z domu takie wzorce, że można sobie tylko włosy z głowy powyrywać. Nie myśli o przyszłości, jak zabezpieczyć byt rodzinie, bo wie że mamusia mu pomoże. Myslałam że jak bedzie tutaj nami jego matka już nie namąci w naszym życiu. Ale dalej jest to samo. Ona obiecuje, w 90% nie spełnia obietnic, a on jej wierzy. On chce koniecznie wrócić do swojego miasta z nami( tam mieszkają jego rodzice) bo mówi , że on ich nie zostawi na stare lata bez opieki.Tylko że oni maja piećdzisiat pare lat i mają się swietnie. Ich z kolei utrzymuje matka teście, czyli babcia mojego meża. W mojej rodzinie rodzice do wszystkiego doszli sami,nas też uczyli samodzielnosci. Chcę żeby zaczął myśleć i działać, mam dość jego matki w naszym życiu. Zadzwoniła do mojej mamy gdy odeszłam od niego i powiedziała, że jestesmy biedakami, a ją na wszystko stać. Ze ja mam zmiany charakterologiczne i ze ja biłam jej syna. To jest patologia godna napisania ksiażki. Wiem, że w nim jest na tyle dobroci by wyjść z tego kryzysu, by stał się samodzielny i był normalnym ojcem i mężem .Jednak do puki ta kobieta nim manipuluje nie ma szans na nic. A on nie rozumie że jej pseudo miłość niszczy jego i naszą rodzine. Ona robi z niego życiowego kalekę.
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 17:57   

Karolino, przychodzi mi do głowy takie pytanie. Dlaczego wyszłaś za swojego męża? czy nie widziałaś jaki jest? ze ma problem z narkotykami, itp? że jak piszesz jego zachowania są patologiczne? Oczywiście nie musisz odpowiadać tutaj.

Życzę dobra
 
     
xena-xa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 18:44   

Kiedy się poznaliśmy Maciek był opiekuńczy, pracował i na nic się nie oglądał. W pierwszej ciąży czułam, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Miałam w nim podporę w każdej sytuacji. Nawet szukał wiele miesiecy lekarza-neurologa, który wreszcie zacznie właściwie leczyć moją chorobę. I znalazł. Wszystko zaczęło się psuć gdy urodziło się dzieciątko. Najpierw nie pozwalał mamie się wtrącać, ale ona przychodziła kilka razy dziennie. Nie miałam nawet kiedy odpocząć.Zaczęłą go wyręczać czyli "pomagać", a w ten sposób on przestawał angazować się w obowiązki i życie rodzinne. O problemie z trawką nic mi nie było wiadomo, do momentu gdy ok pół roku po narodzeniu córki zaczął się dziwnie zachowywać, aż w końcu znalazłam u niego podejrzany woreczek z zielonkawą zawartością. Poszłam z nim na terapie. Nie miał destępu do domowego budżetu.Na początku chodził, tylko, że jednocześnie ojciec dawał mu "kieszonkowe".
Wyszłam za niego bo go kochałam, a on kochał mnie otaczając mnie opieką i ciepłem, a decyzję o ślubie przyspieszyła ciąża.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 19:52   

Karolino twój mąż to nie mamin/synek a dojrzały facet cedujący odpowiedzialność za swoje postępki na innych
przedtem na rodziców, teraz na ciebie chce, gdy mu sie to nie udaje wpada w złość i agresje,
chce bys sie czuła odpowiedzialna za niego i ponosiła konsekwencje jego czynów, wmanewrowując cie w poczucie winy za swoje nałogi czy inne wybryki,
nauczył sie i pewnie od zawsze każdy za niego płacił jego długi i przewinienia
przykre tym bardziej, ze strasznie trudna droga dla was, i jedyna to twarda miłosc oparta na konsekwentnym stawianiu granic co akceptujesz a czego stanowczo nie
niestety moze sie to wiązac z tym ze rozkapryszony małżonek bedzie wolał pojsc do matki, ojca,
którzy zawsze za niego spłaca długi i niegodne wybryki synalka...
ale to niestety jedyna droga by wyjsc z jego popapranego zycia....
nie możesz sie godzic na to by znieważał twoją rodzine, ciebie, ani by postępował jak mały chłopczyk... kieszonkowe to dostaje małe dziecko by nauczyło sie dobrze gospodarowac pieniądzmi ale nie dorosły facet, odpowidzialny za rodzine i żona
musisz stanowczo nauczyc i wymóc na mężu jego obowiązki względem rodziny i zony.
babcia niech sobie nianczy wnuka ale tylko w granicach zwykłego rozpieszczania wnuka, dalsze prace nad dzieckiem jak wychowywanie, nauka należą do rodziców i tylko do nich,
zarówno matka jak i ojciec sa dorosłymi dojrzałymi i jedynymi opiekunami dziecka inaczej to chore relacje,
musisz nauczyc sie byc stanowcza w wymogach czego chcesz i jak nalezycie powinno wyglądac życie rodzinne
nie obawiaj sie, z tego co piszesz masz dobry przykład z domu jak powinny wyglądac relacje między małżonkami, tego sie trzymaj...
nie pozwól by chore wizje zycia rodzinnego przekazał ci mąż i bys uznawała je jako właściwe...
a tak sie dzieje jak zyjemy w chorych związkach zbyt długo nie interweniując i zgadzając sie na nie..
po czasie zło zaczyna byc normą i juz nie wiemy co dobre i jak nalezy postępowac
dlatego musisz interweniowac jak tylko widzisz pierwsze oznaki złych patologicznych relacji miedzy wami...
po to bys sama sie w nie nie pogrążyła w chora miłośc i niezdrowe funkcjonowanie rodziny
nie ma męża... jak bedzie ustal reguły gry... \
za kazde przewinienie jak na meczu zółta kartka, aż do czerwronej i wypadasz z gry
musi poczuc i zostac poinformamowany iż odtąd ma w żonie godnego przeciwnika do gry... o zycie...
stawka jest duza
a tak zyjecie bez żadnych reguł a ty wciąż dostosowujesz sie do nowych zasad
grac można tylko fair play na zasadach znanych wszystkim i przede wszystkim obowiązujących każdego
pozdrawiam trzymaj sie ciepło i walcz o siebie, dzieci i nie poddawaj sie

[ Dodano: 2009-01-31, 20:16 ]
małżeństwo to nie zabawa, która sie nudzi gdy nadchodza obowiązki i trudne chwile,
to nie tylko przysięga dana partnerowi ale i przed Bogiem, że ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
to branie świadome na siebie ogromu obowiązków, nie tylko przyjemności z czerpania ze wspólnego łoża ale nade wszystko dbanie o dom i rodzine, zapewnienie jej godziwego życia w szczęściu i miłości i spokoju...
uświadom to męzowi, potem teściom
mniemam iż ty Karolino, biorąc za męza tą właśnie osobe musisz
/zanim podejmiesz ostateczne kroki nawet po separacje jak mąż nie będzie chciał świadomie brac na siebie ciężar obowiązków i zmian wyjścia z chorych dysfunkcji/
zrobić wszystko dla ratowania i wyjścia z kryzysu...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9