Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mam prośbę o poradzenie mi co robić w sytuacji w jakiej znalazło się moje małżeństwo. Jesteśmy 5 lat po ślubie, wcześniej żyliśmy ze sobą przez kilka lat na tzw. kocią łapę, mamy 4,5 rocznego synka.
Oboje jesteśmy wierzący, chociaż ja bardzo zaniedbywałem praktykę i właściwie przez ostatnie 20 lat tylko z okazji większych świąt bywałem w kościele.
Kiedy poznaliśmy się z moja obecna żoną byłem czynnym alkoholikiem, potem oboje przeszliśmy terapię – ja alkoholową, ona dla współuzależnionych. W naszym związku dochodziło do przemocy z mojej strony, zarówno kiedyś jak i w okresie ostatnich kilku lat, kiedy już nie piję – do awantur, wyzwisk, szarpania, kilka razy do uderzenia. Może nie było to częste, ale się zdarzało i powtarzało pewnie kilka razy w roku, również przy dziecku. Przez ostatnie 1-2 lata prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. W ostatnim czasie moja żona znalazła lepszą pracę i skończyła studia. 3 tygodnie temu, krótko po awanturze jaka wyniknęła po jej późnym powrocie z imprezy u znajomych, powiedziała mi że to koniec, że założyła sprawę rozwodową, że nie mamy o czym rozmawiać.
Dla mnie było to jakbym dostał młotkiem w głowę, chociaż dzisiaj widzę że mogłem się tego spodziewać i sam na to solidnie zapracowałem. Poczułem się jakby świat mi się zapadł, poczułem też jak bardzo mi zależy – na mojej zonie, na rodzinie, dziecku, byciu z nimi. Prawie przestałem spać, po kilku dniach przejeżdżając przez Częstochowę zdecydowałem się wyspowiadać i zwrócić do Boga, którego ignorowałem przez wiele lat, a teraz z bezsilności i rozpaczy pobiegłem po pomoc. Zacząłem się dużo modlić i chodzić codziennie do kościoła. Porozmawiałem z przyjaciółmi. Trafiłem pod duchową opiekę księdza, któremu opowiedziałem całą historię i który będzie mnie jakoś prowadził, żebym w tym nawrocie religijności gdzie za daleko nie odleciał. Rozpoczynam psychoterapię żeby sobie jakoś poukładać w głowie i nie reagować agresją na bliskich mi ludzi. Do mojej zony zacząłem pisać listy, żeby nawiązać kontakt i dać jej znać co się ze mną dzieje i co robię (czyta je). Kupuję kwiaty, jakieś drobne prezenty, mówię codziennie, że ja kocham. Trochę to poniewczasie, ale trudno.
Na dzisiaj to wszystko jest bardzo świeże. Ona mówi, że się nie wyprowadzi (czego się bałem), ale że chce rozwodu cywilnego i jest na to zdecydowana. Trochę zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem jakie ona ma plany 9mówi że chce być wolna, że zobaczymy jak będzie), nie wiem co zrobię jeśli będzie ten rozwód, czekam w tej chwili na pozew, wstępnie powiedziałem, że się nie zgodzę (proponowała dobrowolnie) i prosiłem żeby dała mi trochę czasu, ze będę mocno pracował żeby być dla niej lepszym mężem.
Nie wiem czy to co napisałem ma sens, nie wiem co jeszcze mogę zrobić? Może mi ktoś poradzi, może są jakieś rzeczy dla was oczywiste, których ja nie widzę?
Pozdrawiam,
Maciek
czerwona [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-24, 22:18
Maciek ! Prawidłowa reakcja , tak trzymać, idź do jakiegoś dobrego psychologa , najlepiej iddźcie razem na terapię dla małżeństw ( ale taką , gdzie ktoś dostrzeże Wasze problemy z nałogiem w rodzinie) . Żony za bardzo nie przyciskaj bo zacznie uciekać - im bardziej ją będziesz gonił. Idź na kurs ( dobry) asertywności - pomaga w komunikacji z innymi , uczy rozmawiać bez agresji. Ratuj rodzinę mądrze - przez rozwój siebie. Z tego , co piszesz , masz potencjał. Pozdrawiam.
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-24, 23:14
maciek nie uciekaj i słuchaj wszystkiego co napisze do ciebie nałóg....naprawde nie ma tu lepszego speca od tego problemu
młoda żona [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-25, 20:14
Macius,opisałeś nam historię, przyznaleś się do błedów, ktore popelniales-to jest już coś,z ę widzisz je i postanowienie poprawy jest.
Przypomnij jej o waszych dobrych chwilach,dbaj o nią, zabiegaj, moze uczucie wroci,idzcie do poradni malzenskiej i sprobujcie we dwoje, jesli zona nie bedzie chciala a zmuisc jje nie mzoesz to idz sam, psycholog powinien pomoc,terapia wyciszy ciebie i bedzie tobie latwiej
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-26, 22:14
Tyle dzisiaj smutnych postów na forum, a ja miałem taki wspaniały dzień. Byliśmy razem w kościele, potem na kawie i obiedzie. Moja żona nawet raz się pomyliła i powiedziała do mnie 'dziękuję skarbie' - zaraz się poprawiła że tylko dziękuję miało być. No i obrączkę przestała nosić, ale nie może być przecież za dobrze, bo mi sie w główce poprzewraca. Od dziecka nie mogłem sie opędzić, wieczorem chciał nas razem poukładać w jednym łóżku w sypialni, kochany szkrabcio!
Czekam kiedy przyjdzie z sądu pozew o rozwód, modle sie żeby jakoś przez to przejść i się wzajemnie nie poobijać za bardzo, gdzieś jestem w środku przerażony. Z jednej strony czuję że kocham i staram sie to teraz jeszcze okazywać, z drugiej mam pretensję i żal że ona sięga aż tak daleko, że chce rozwodu, który dla mnie oznacza po prostu zakończenie związku. Jest jeszcze trochę czasu zanim się to wszystko porozstrzyga i to mi daje nadzieję, chociaż wiem że może to ułuda. Po prostu dużo się modlę, żeby było tak, jak chce tego Bóg i proszę żeby mi za bardzo nie dołożył, jeśli to możliwe.
mami [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-26, 23:21
Macius ty trwaj przy zmianach, nie myśl o najgorszym mysl co teraz i dziś robic
inaczej tracisz nadzieje, że możesz cos zmienic a mozesz w oczach swojej żony
mozna wiele poprzez zmiany, które są widoczne tyle, że nie oczekuj za szybko rezultatów
my kobiety potrafimy duzo wybaczyc i wytrzymac a dla dobra dziecka jeszcze więcej
tracimy tylko wiare kiedy stoimy w miejscu i nic sie nie zmienia bądź tylko na chwile i wszystko wraca do tego jak było
walcz o małżęństwo o żone dziecko...
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-27, 08:13
Maciuś....... a czy Ty jesteś AA? Czy przestałeś pić i zatrzymałeś sie na etapie terapeutycznym?
[ Dodano: 2008-10-27, 08:21 ]
Macius??? czy Ty sądzisz że Pan Bóg to taki policjant -Janosik co to za rogiem czycha aby Maciusiowi w łeb walnac jak Macius tylko sie wychyli????
A może warto sie zastanowić nad soba i poprostu nie unikac konsekwencji swoich przeszłych poczynań? wyciągania łap do żony,udawania silnego wobec kobiety,bywania damskim bokserem,silnym w gebie i w łąpach............. a jak przyszły konsekwencje to na Boga zwalać że Ci w łeb chce dać.............. Może i warto by Ci walnąc parę razy .......dla otrzeżwienia.Facet..... albo uznasz że czas na zmiany,że czas uderzyć sie we własną pierś i zacząć zmiany od siebie,od przyjęcia do łaba tego że są konsekwencje.
Maciuś??? a ile Ty masz lat??? Czemu "Maciuś" sie nazywasz??? Może czas wyrosnąc z krótkich spodenek i zostać MAĆKIEM........nie Maciusiem??? Dorosnąć..... jesteś podobno ojcem,mężem sie mienisz.......... a tu "Maciuś" .Czas na Macieja................
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-27, 08:53
nałóg napisał/a:
jak przyszły konsekwencje to na Boga zwalać że Ci w łeb chce dać.............. Może i warto by Ci walnąc parę razy .......dla otrzeżwienia
No pewnie że warto, bo dopiero to mnie otrzeźwiło, o tym tez mojej zonie powiedziałem że to jest jakas dobra strona tego, co robi. Od konsekwencji nie uciekam, tylko się ich boję, a przyjmę to co będzie, chociaż mnie tez ciągnęło żeby od tego wszystkiego uciec. Ale dzieki za ostrzeżenie.
A Maciuś to jestem trochę tak po DDA-owsku. Taki sam dobry nick jak twój 'nałóg' (czy to jest jedyna cecha charakteru przez którą się definiujesz?), jeśli masz z tym problem - to twoja sprawa.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-27, 10:45
Maciuś.........chcesz sie mi odciąć???. czyżbym dobrze odczytywał?
Pytasz:"(czy to jest jedyna cecha charakteru przez którą się definiujesz?), Maciuś....... nie jedyna,ale bardzo istotna w konsekwencje.
Mam innych dużo,jedne są bardzo dobre,inne dobre a jeszcze inne tylko zadowalające................ ale ponieważ nałóg jest konsekwencją innych wielu cech ,wad,zalet ,instynktów i ich wynaturzeń więc tak przynajmniej raz w tygodniu definiuje siebie na mityngu jako nałoga,jako alkoholika.
I to jesdt mój świadomy wybór.......... nie przymus,nie zniewolenie,ja chce sie tak definiować.
Dla i ku pamięci.
To nie znaczy że jestem dumny z tego że jestem nałogiem ,że chciałem nim być.
Ale jestem............ to też wyraz dojrzałości
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-04, 09:39
Po prawie miesiącu starań zaczęły mi puszczać nerwy trochę. Wczoraj miałem do mojej zony pretensje, że nie potrafi się zdeklarować czy da trochę czasu na jakies zmiany z mojej strony, na ratowanie naszego związku. Potwierdziła że złożyła pozew o rozwód - i to mnie strasznie przybiło, bo liczyłem że sie z tym choćby na jakiś czas powstrzyma. Co prawda dodała, że można to wycofać, ale jakoś wczoraj słabo to usłyszałem - chociaż jest to wiadomość bardzo optymistyczna, że o tym gdzieś może myśli i bierze pod uwagę.
No i się jeszcze na Pana Boga pogniewałem - że ja tu proszę, staram się, zabiegam, modlę - a On nic! Ale już się dzisiaj do pionu postawiłem, już sobie odpuszczam myśli o wyprowadzce i ucieczce, składam się do kupy i cierpliwie powtarzam - wytrzymam. A co na końcu będzie, to się okaże, ja mogę jakieś zmiany robić przecież tylko u siebie, ze sobą samym się starać dojść do ładu. Chociaż to też wcale nie wydaje się łatwe ani proste, tyle emocji potrafi się we mnie pojawić i tak trudno nad nimi zapanować, tak bym chciał to wszystko ponaginac do swojego widzimisię... a wtedy by sie pewnie zaraz znowu wywalilło.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-04, 09:58
Maciuś........ a czy Ty może uczestniczysz w mityngach AA? Jak nie to może warto...ja polecam...
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-09, 07:18
Pokomplikowałem sobie wczoraj mocno. Moja chora potrzeba kontroli doprowadziła rano do spięcia i pretensji z mojej strony, a po południu pękłem całkiem i polały się żale i pretensje, bo w sumie to ja też mam o co. Tyle że zamiast spokojnie coś powiedzieć, zacząłem wrzeszczeć do żony, że jak chce się rozwieść to niech sie już wynosi z domu, a nie mnie męczy jakąś taką niedopowiedzianą sytuacją.
Cała awantura przy dziecku była. Nie wytrzymałem tego napięcia, od pięciu tygodni czekam na pozew, ona mówi że już dawno złożyła, w sądzie twierdzą że nic nie wpłynęło. Żyjemy właściwie jak normalne małżeństwo czy rodzina, tyle że bez seksu i z osobnym spaniem, ale już jakieś plany wspólne były odnośnie Bożego Narodzenia... tylko ten rozwód w tle jakby do tego nie pasuje. Już bym wolał żeby coś sie z tym działo, żeby coś z tym robić, do prawnika iść i się do całej sytuacji jakoś ustawić [znajoma osoba mówi na to 'action out']
Wyszedłem z domu. Pogadałem z przyjacielem. Wysłałem sms-a pojednawczego. Wróciłem, przeprosiłem wieczorem żonę i synka, niewiele to, ale tyle tylko mogłem zrobić. Trochę się razem pomodliliśmy. Ona nie chce na dzisiaj słyszeć o żadnej wspólnej terapii, więc się będę sam sobą próbował dalej zajmować. A jak wpłynie ta sprawa do sądu to się chyba wtedy wyprowadzę, żeby jakichś spięć dodatkowych uniknąć. Na siłę jej przecież nie zatrzymam. Może ma rację że się nie zmienię, sam przed sobą też przecież uczciwie takiej pewności mieć nie mogę - chociaż mi zależy, staram się, zacząłem robić sporo w tym kierunku - ale na to wszystko potrzeba jeszcze czasu czasu czasu, cierpliwości i jakiegoś dystansu, których mi zabrakło.
mami [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-09, 08:25
Maciek a co robisz w tym kierunku ...chociaż mi zależy, staram się, zacząłem robić sporo w tym kierunku... samo chciec i widziec że cos nalezy robic w tym kierunku to za mało
mówisz że żona nie chce wspólnej terapii, cóz ale to ty masz max problem i to ty powinienes zaczac pierwszy ona jak dojrzeje moze dołączyc ale musi widziec u ciebie poprawe tak widzi tylko chwilowe zmiany nastrojów od pokory po agresje
jesli z czyms sie nie zgadzamy a tylko naginamy sie dla kogos bo mamy w tym interes własny /w tym wypadku powrót do normalnego życia, wspólna sypialnia,/
to predzej czy później własnie tak to wychodzi... eskalacja złości bo żona zamiast bic brawa godzic sie z toba to jest nadal nieufna i nieprzystępna....
Maciek długo sie pracuje na odzyskanie ufności i z tym własnie musisz sobie dawac rade ze złościa i gniewem by nie przeradzał sie w agresje
złosc to dobre uczucie, daje upust złym emocjom, gorzej jak przeradza sie właśnie w agresje słowna lub fizyczna wtedy juz zamierzony cel jaki miałes by powiedziec ze cos cie boli i nie radzisz sobie z tym juz cel jaki miales to przegrałes
ucz sie spokojnej rozmowy i przekazywania tego co cie boli nie zamieniaj złosci w agresje
pozdrawiam
Macius [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-10, 17:54
Dzięki mami, znalazłem dzisiaj namiary na taką poradnię, która zajmuje się m.in. terapią dla osób agresywnych, czyli tzw. sprawców przemocy w rodzinie i tam chyba zadzwonię w środę i się umówię, a wtedy zawieszę indywidualną którą właśnie zaczynam. Tylko że tam można trafić tez na osoby skierowane przymusowo, chyba nawet z więzienia! To fajne towarzystwo bym poznał.
Zauważyłem że jak nie robię nic natarczywego, to moja żona sama szuka kontaktu ze mną, np. wczoraj przyszła do mnie do łóżka wieczorem pogadać... tylko tyle i aż tak dużo, w porównaniu z tym co było niedawno. Może gdzieś jednak chce szukać porozumienia??? Ale ja znowu rano do niej miałem pretensje, że się nie potrafi określić - czy mamy byc ze sobą, czy się rozstawać. Głupio bardzo, bo jak ja będę popędzał to wydaje mi się że podejmie definitywnie decyzję na 'nie'.
mami [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-10, 19:23
Maciek ty masz patent na psucie wszystkiego, jak juz zona wyciąga do ciebie reke to ty ja gryziesz.... no to żona ma hustawki nastrojów jaki jej serwujesz od skomlenia po bycie dumnym,
tyle że jestes nie wtedy kiedy masz... cóz postąpiła inaczej niz sobie założyłes, niz cos sobie wyobraziłes wiec dostała za swoje, że sie nie dopasowała do twojej wizji dzisiejszego dnia i całej reszty...
małe poczucie wartosci, ciągły głód uczucia miłości sprawia, ze gdy druga strona przychodzi do ciebie z rozejmem ty wtedy unosisz sie duma i teraz to ja nie bede z toba rozmawiac , tak to wyglada..... Maciek przeanalizuj kogo ty ranisz tak naprawde bo zone to oczywiste takim zachowaniem, ale czy widzisz, ze po drodze to właściwie sam siebie karzesz, sam sie pozbawiasz miłości,czułości, rodziny...
jak nie zmienisz tego, nie bedziesz szczesliwy nigdy ani nikt przy tobie, bo złowiek niezadowolony z siebie nie moze dac szczescia innym, zawsze bedzie poszukiwac miłości nie widzac, ze ja odtraca sam swoim zachowaniem \
czytaj posty Norberta, on był po truchu kiedys taki raptus by juz , by tak jak on. musiało duzo sie dziac by zrozumiał, ze on to moze se chciec... tu chodzi bardziej by ona chciała, a potem by oboje razem chcieli
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum