Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebuję pomocy!
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 14:59   

Doroto, jeśli już niczego nie oczekujesz, to może nie wchodź do skorupy
(skąd ją wzięłaś taką wielką ;-) )
tylko zaangażuj się bardziej konkretnie w działalność Sycharu.
Bowiem żniwo wielkie, ale Robotników mało, jak wiesz.

Pozdrawiam.
Panie, który jesteś ....
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 15:10   

Nie oczekuję od Was.

Ale ja mam jeszcze dużo do zrobienia w sprawie naszego małżeństwa a przede wszytkim wymodlenia się i wyproszenia u Boga nawrócenia Wojtka czyli mojego meża.

I to jest sprawa jedyna i najwazniejsza w moim życiu.

Gdyż dla jego nawrócenia i otwiercia serca jestem wstanie "walczyć" do upadłego nawet za cenę siebie.

Gdyż on jest tego wart jak każdy inny człowiek a ja jako druga połówka "nie mogę go zostawić" na pastwę zła.


Dorota
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 15:13   

dorotaz napisał/a:
Nie oczekuję od Was.

Ale ja mam jeszcze dużo do zrobienia w sprawie naszego małżeństwa a przede wszytkim wymodlenia się i wyproszenia u Boga nawrócenia Wojtka czyli mojego meża.

I to jest sprawa jedyna i najwazniejsza w moim życiu.

Gdyż dla jego nawrócenia i otwiercia serca jestem wstanie "walczyć" do upadłego nawet za cenę siebie.

Gdyż on jest tego wart jak każdy inny człowiek a ja jako druga połówka "nie mogę go zostawić" na pastwę zła.

Ty nie oczekujesz od nas, ale my oczekujemy od Ciebie.

Modlić się NIE PRZESZKADZA działać.

Teraz piszesz na forum - nie modlisz się w tym momencie.
Równie dobrze możesz pomóc nam w inny sposób.

Zastanów się spokojnie jak i czy możesz nam pomóc.
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 15:22   

Jestem w pracy a to trochę trudne modlić się pomiędzy spotkaniami i rozmowami biznesowymi.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 15:55   

Doroto, a ja mam już wrażenie, że Ty sie obrażasz na nas i na cały świat . Ale dlaczego ?
My doskonale rozumiemy o czym Ty do nas mówisz....rozumiemy i cchemy wesprzeć w walce o Twoje małżeństwo...ale też ja zauważam w Twoim działaniu, że Ty nie słuchasz . Ty chcesz potwierdzenia, że to co robisz jest dobre i słuszne....a ja tego nie wiem, bo Cie jeszcze nie znam.
Wiem natomiast , że brak cierpliwości, to nic dobrego. Nie słuchanie innych, którzy patrzą z innej perspektywy - to błąd, odmawianie pomocy osobom , ktore chcą pomóc, znają sie na tym bo doświadczyły....czy to dobre ? Sama sobie odpowiadaj Doroto.
Mam takie wrażnie, że Ty stoisz i tupiesz nogami, bo chęsz męża...chcesz, chcesz, chcesz....i tupiesz ?
Chcesz wybłagać Boga o to....Doroto a zastanowiłaś się nad tym, jaka w tym wszystkim jest wola Boga ? Czego On chce dla Ciebie ? Czy przyjmiesz z pokorą każdą Jego ( Boga) decyzję....nawet tę, która będzie inna od Twojego chcenia ?
Wyczuwam też w Tobie podenerwowanie, brak cierpliwości, chaotyczną walkę na oślep. Łapiesz się wszystkiego...i wszędzie nie tak, jakbyś chciała.
A ja Ci powiem Doroto....zatrzymaj się !! Zostań tu z nami !! Nie odchodź !! Uwierz mi, że wiele tu zyskasz !
Doroto i powiem jeszcze....gdy Bóg mieszka w naszym sercu to jest w nim spokój, cisza, nie ma lęku !
Modlitwy....najpierw za siebie ! O siłę wytrwania ! O cierpliwość ! O ciszę w sercu ! Twoim Doroto ! Bo czas kyzysu jest też czasem dla nas samych , na przemianę siebie !

Wiesz....wydawało mi się, że jestem najlepszą żoną na świecie. Tak o sobie myślałam i takie dostwałam informacje naookoło siebie ( oprócz męża ).....i mąż odszedł do innej kobiety.
Zwróciłam sie do księdza ( dosyć ważnego specjalisty) o pomoc. Opowiedziałam księdzu historię naszego małżeństwa i ksiądz zmartwił się i powiedział - ale ty ( ja) jesteś beznadziejną żoną. Przeraziło mnie to i wkurzyło . Ale ten ksiądz mnie nie wypuścił....pokazał moją beznadziejność . Jak to wszystko usłyszałam - a słuchałam ! - zaczęłam swoją przemianę. I nagle nie mąż który odszedł stał się dla mnie najważniejszy ale ja sama dla siebie . Najpierw ja - na chwałe Panu...potem dopiero reszta świata.
Doroto, mój mąż wrócił i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem !
Pozdrawiam !!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 16:12   

A ja Was nie rozumiem. Przecież to forum często przywołuje postać św. Moniki jako wzór postępowania. Dorota postanowiła zostać świętą na wzór św. Moniki, więc należy to uszanować.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 16:54   

dorotaz napisał/a:
Jestem w pracy a to trochę trudne modlić się pomiędzy spotkaniami i rozmowami biznesowymi

Nie wytykam Ci tego! :lol:

Módl się kiedy tylko chcesz! :-)

Piszę o czym innym, usłysz! :-)

Tak, jak El. pisze, USŁYSZ NAS, bo my słyszymy Ciebie doskonale.
Pozdrawiam.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 19:05   

Jasne, że tak Olu....niech Dorota czerpie ze wzoru św.Moniki i innych świętych także....ale Ona też prosi o pomoc, o kontakt z księdzem , a potem jest rozczarowana , jest Jej smutno, przykro , czuje się zawiedziona . Bo co się dzieje ?? Bo Dorota jest niepogodzona z faktami....a jaki ma wpływ na to co się dzieje ? I tu pies pogrzebany.
Jestem jednak pewna, że święta Monika i każdy święty, do których zwraca się Dorota z prośbą , doprowadzi Ją do Tego , który wyprostuje Jej ścieżki.Tego życzę Dorocie z całego serca !
Życzę Ci Doroto, żeby Twoje prośby zostały wysłuchane, serca zostały przemienione, a Twoje małżeństwo odrodzone !! EL.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 21:38   

Olu, alez ja rozumiem Dorote - serio ...

Myslę, ze kazdy, tylko nie bardzo wiem Dorotko, czego Ty chcesz ...
Wspomnialas o liscier do papieża - odpisał i to w tonie, w jkakim oczekiwałaś ... że bedzie się modlił za Twoje małzeńśtwo. Co wiecej moze Ojciec Swiety? Ktokolwiek? Nic ...

Modlitwa za małzeństwo, za Was nie wyklucza wg mnie u ludzi tego,. ze widzą suche fakty. Aaktyu te mówią tak: w tym momencie Twoj maz trwa w stanie takim, a nie innym - NIC po ludzku już poza ws[parciem modlitewnym w kierunku zmian go nikt z ludzi zrobić nie moze.

Niemovzekuj, ze zrobi to ezorcysta...Bo co bedzie, jesli takowy pomodli się nad Tobą ii nic sie natychmiast nie wydarzy?

Bedziesz uwazać, ze za słaby, że się nie starał ?

Doroto - myslę, ze wszyscy Cię rozumieją, nawet nbez jakiś szczegółów. Rzecz w tym, ze jestesmy ludźmi - nikt nie umie podać przepisu na to, zeby Twój ma z zmienił swe postepowanie. Jasne, Bóg móglby to zmienić natychmiast, ale przecież modlimy się do Niego "badź wola Twoja" - nikt, z Benedyktem XVI włącznie nie wie, jaki plan na życie dla Ciebie ma Bóg, dlaczego dał Ci takie doświadczenie...
Powiedz Bogu "Panie, nie moja wola, tylko Twoja" - i zostaw mu Twego meza, bo Ty juz nic nie mozesz tutaj, zajmij sie sobą...
Pamietaj, ze Tój mąż jak kazdy z nas dostał cos bardzo cennego i niebezpiezcnegom od Boga - wolna wolę. Bóg moze, ale nie chce w nią ingerowac bezpośrednio, o bez niej bylibyśmy jak kukiełki z teatrzyku dla dzieci ...

Ale nie mozesz traktowac Boga i kaplanów jak koncert życzeń - masz, macie sprawić by mąz sie zmienił ...
Nie, bo nie o to chodzi ... On musi chcioec,. na razie nie chce i trzeba sie z tym poghodzić, nie na zasadzie przekreślenia, ale po prostu powiedzieć sobie "Juz powalczylam, nic wiecej nie mogę, niech bwedzie tak, by bylo najlepiej" I bedzie.

Nie chcę się wdawać w szczegóły Doroto ale kiedyś dawno - miałam wielki zal do Boga, ze mój mąz się nie zmienia:( Mimo, ze bardzo, bardzo się o to modlilam :( Wreszcie, kiedy juz nie dawalam rady, powiedziaam tak"Panie Boże, juz rady nie daje, za duzo dla mnie,. ?Nie mam siły na to, bądź wola Twoja, jesli ma mnie nie być niechże nie bedzie. tylko błagam, już niech bedzie koniec"
Cokolwiek sie działo tak mówilam .. I nagle ... Dorota :) cud. Mój maz się wyniósl z domu, nagle, powód był idiotyczny. Nie uwierzysz, ale padlam na kolana i płąkałam i dziekowalam za to.
Nie zmienil się, bo juz dzis wiem - nie mógł :( ale Bóg widfzial, ze nie daje rady i oddaje Mu to. Do tego wszystkiego u mnie doszłą jeszcze laska przebaczenia i zrozumienia.
W zasadzie tez dlatego, ze nie opierałam sie przed pewnymi rzeczami ... Gdyby nie to, nigdy pewnie nie wiedziałąbym dlaczego tak byłoi nie umialabym jak dziś być pełan współczucia i zrozumienia dla mego eksmeza.

Zaufaj - cos się dzieje, bo tak ma byś. Jeś.li ma sie zmienić, zmieni się - moze Bóg oczekuje od Ciebie zaufania?
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 23:48   

Dorotko! Jestem pewna,że Twoje modlitwy o nawrócenie męża są w Niebie bardzo dobrze słyszane i na pewno zostaną wysłuchane, ale w sposób właściwy dla Boga. On wie, co dla Ciebie i dla Twojego męża jest najlepsze, on najlepiej wie jak do Twojego męża dotrzeć, żeby się nawrócił i wiem, że Twój mąż się nawróci, tylko nikt z nas nie wie kiedy to się stanie. Być może dopiero na łożu śmierci. Bo w nawróceniu chodzi o to, by chociaż w ostatniej chwili "załapać się " do Nieba. Twoje modlitwy na pewno się nie zmarnują, spokojna głowa!Ty dzięki nim rzeczywiście możesz wzrastać i uświęcać się. Tylko miej głębokie zaufanie do Boga, że On działa, chociaż czasem może nie widać tego na pierwszy rzut oka i nie oczekuj, że On zrobi tak jak to sobie wyobraziłaś, bo On zrobi to lepiej, chociaż może dopiero się o tym przekonasz na Tamtym świecie.
Kiedyś podczas spowiedzi ksiądz powiedział mi, żeby nie ograniczać Boga, bo On może wszystko, a my swoją małą wiarą go ograniczamy. Dociera to do mnie powoli, ale już zamiast "tylko" o nawrócenie mojego męża modlę się o świętość dla niego, przecież dla Boga to po prostu możliwe i On zna sposoby.
Powiem szczerze, że cieszę się , że Ojciec św. Ci odpisał i obiecał modlitwę, uważam,że każdy z księży,z którymi rozmawiałaś powinien Ci to obiecać i pobłogosławić Ci na ten bardzo trudny czas (błogosławieństwo ma wielką moc), ale zostaw to Jezusowi. On sobie z nimi w odpowiedniej chwili porozmawia na ten temat. Ty miałaś prawdziwą lekcję pokory i to też może być twórcze.
Niezależnie od tego jak się sprawy potoczą ( trzeba działać oprócz modlitwy również i to fachowo) robisz co możesz i to jest ważne, zeby potem nie żałować, że coś się zaniedbało.
Znalazłoby się sporo świętych, którzy byli lekceważeni przez księży, nawet wyśmiewani przez nich i szykanowani na różne sposoby np. Rozalka Celakówna nie znajdowała zrozumienia u spowiedników czy Bronisław Markiewicz u swojego przełożonego, a wszystko myślę m.in.po to, żeby ich zahartować i ćwiczyć w świętosci. Często pewnie zły duch się wtrąca, żeby coś zepsuć dobrego. Niemniej na pewno warto słuchać co inni mówią, bo może rzeczywiście mają w czymś rację.
Trzymaj się dzielnie! Pozdrawiam.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:17   

Droga Doroto !

Tutaj można przyjść, zaczerpnąć i pójść...
Tutaj można przyjść zaczerpnąć i dać od siebie...
Tutaj można wejść i nie zabrać nic i nie dać nic...
Tutaj można również zwyczajnie być ...w modlitwie...

Niezależnie co wybierzesz ( czy już wybrałaś...) wspieram modlitwą i życzę powodzenia, błogosławieństwa Bożego, Światła Ducha Świętego, wszystkiego co najlepsze :-) na każdy dzień dla Ciebie i Twoich bliskich.
Niech Wam Pan Bóg błogosławi ;)

http://pl.youtube.com/wat...feature=related
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 09:15   

dorotaz napisał/a:
Gdyż dla jego nawrócenia i otwiercia serca jestem wstanie "walczyć" do upadłego nawet za cenę siebie.


Pięknie napisane.
A co jeśli Twój mąż nawróci się i nadal nie będzie chciał wrócic do Ciebie?
Odpowiedz sobie na pytanie czy bardziej Ci zależy na jego powrocie, czy na jego nawróceniu?
Dlaczego pytam - ponieważ uważam, że dobrze robisz szukając w wielu miejscach i modląc się. W pewnym momencie dobrze jest to wszystko oddac Jezusowi. A oddac to znaczy nie zaprzątac już sobie tym myśli, a zając się swoim życiem. Wydaje mi się, że skoro to On jest Panem i Bogiem, a my Mu oddajemy nasze bóle, On potrafi lepiej niż my tym się zając.
Obawiam się, że ciągle walcząc o powrót męża za bardzo polegasz na swoich siłach, zapominając o Bogu. Modlitwa to nie magia - np. myslenie, że odmówię ileś tam litanii, nowenn i różańców, a w zamian coś dostanę od Boga to myslenie magiczne.

Tak na spokojnie, oddaj to wszystko Panu, nie tylko słowami, ale też sercem i daj Bogu czas. Jestem przekonany, że zacznie działac. Działac w taki sposób w jaki On zechce. Może zmieni Twojego męża, może Ciebie. Nie wiem, ale spróbuj, bo sama tej walki nie wygrasz.
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 00:44   

w.z. napisał/a:
A co jeśli Twój mąż nawróci się i nadal nie będzie chciał wrócic do Ciebie?

Jeśli ktoś się nawrócił, to jego postępowaniem kieruje miłość. Nie można mieć w sercu miłości, sprawiając jednocześnie komuś ból, cierpienie. Nawrócenie ozncza pójście za Chrystusem, co jest równoznaczne z rezygnacją z siebie. Nie można zrezygnować z siebie stawiając opór temu, co jest miłe Panu. Jedynie nierząd drugiej strony dopuszcza oddalenie. Inaczej nie można się nawrócić.
 
     
bolek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 08:17   

Doroto!!!

,,Niektórzy samotnie, a niektóży parami,
chodzą tam i z powrotem wzdłóż ściany.
Niektóży ręka w rękę, niektóży nawet grupami,
skrwawione serca i artyści, to jeszcze przyjaciele.

A kiedy dadzą Ci wszystko, wtedy odejdą;
bo jak długo można tłuc sercem w ścianę,
za którą skrył się szaleniec" Pink Floyd


Dorotko nie powielaj błędów innych, ale ucz się na nich, między innymi po to jesteś na tym forum.
Ja z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że Ty robisz dokładnie to co mnie doprowadziło do próby ,,S". Wybrałaś najgorszą z dróg.
Żyj dla siebie, przede wszystim dla siebie. A wtedy wszystko stanie się inne, prostrze.
Łączę się w modlitwach.
Pozdrawiam.
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 08:50   

Do wszystkich piszący do mnie i odnośnie mojego postu.

Może macie i rację. Może macie swoje doświadczenia.
Może ....????

Ale powiem Wam jedno jak czytam Wasze wpisy to nasuwa mi się jedno stwierdzenie.

Nie macie wiary gdyż nawet największe złe rzeczy można przeżyć przy niezachwianej Wierze. Patrz Św. Piotr idący przz może, czy Zaprawdę powiadam Wam, kto powie tej górze podnieś się i rzuć w morze! a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to co mówi, tak mu się stanie. Gdyż doradzacie to całe zło któremu należy się przeciwstawiać.

Moim obowiązkiem jest "walczyć" o męża obojętnie jak odczytywać będzie to słowo - WALKA.

Przypomnijcie sobie co mówił Papież Jan Paweł II o miłosierdziu tym prawdziwym a nie fałszywym.

A czy Pan Jezus patrzy po tym aby żyć dla siebie czy żył dla nas.

Proszę Was wykasuje mój post albo zakończcie dywagacje.

Przynoszą one mi większe zło gdyż odbierają mi siłę i nadzieję i wiarę może malutką ale jednak.


Pozdrawiam,
Dorota
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8