Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebuję pomocy!
Autor Wiadomość
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 09:08   

Nie chcę Ciebie Nałóg obrażać.
Ale jesteś w wielkim błędzie. Majątek to ja posiadam a nie mój mąż a rodzialność majątkowa to jest część składowa małżeństwa które zawarliśmy.
Wiesz nie czekam na potwierdzenie tego co ja mówię już od żadnego księdza czy tak jak już napisałam OP J. Salija.
Wiem co moje serece czuje i dlaczego tak robię. I na tym poprzestanę.

A co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela.

Dotąd dwoje odtąd jesteście jednością.

Ale nie chce mi sie już pisać różnych wywodów.

Wiesz trudno jest usiąść i wysłuchać tego co mówi drugi człowiek i zastanowić się dlaczego tak mówi. Obowiazuje to w obydwie strony.

Mówisz że może to ja potrzebuję pomocy. A może potrzebują jej Ci do których np. mówię a oni nawet nie pokuszą się z zastanowienie nad tym co ta osoba mówi.


Dlatego powiem już na koniec. Nie chcę już szukać wśród innych osób pomocy. Nie nie będę jej szukać.

Na tym kończę ten wpis.


Jeszcze raz dziękuję jednak wszystkim za zainteresowanie i poświęcony mi czas.


Życzę dużo szczczęścia i pomyślność i zdrowia.


Proszę zapomnijcie o mnie że pisałam.


Pozdrawiam,
Dorota
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 10:15   

dorotaz napisał/a:
Wolę zostać na przeczytanym opisie w artykule "W skrajnych sytuacjach: dlaczego separacja a nie rozwód?"

Popełniłam błąd dzwoniąc do OP J. Salija. Teraz powiem, że miałam inny odbiór tego człowieka po przeczytaniu artykułu niż niestety po rozmowie z nim.
Myślałam, że pisząc takie słowa umie zrozumieć prostego człowieka który mówi swoim sercem oraz który idzie i prosi o pomoc.

No cóż bardzo się pomyliłam. Ja mogę tylko prosić a kazdy ma wolną wolę.

Nie sądź człowieka po krótkiej rozmowie telefonicznej.
Krótka, jedna rozmowa jest krótką, jedną rozmową.
TO ZBYT MAŁO, aby SĄDZIĆ, aby POZNAĆ.

ps. artykuł, W skrajnych sytuacjach ... który czytałaś nie pisał ojciec Jacek.
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 10:58   

Odpowiedź do Elżbiety.

Może masz i rację że przeczytałam to w artykule takim jak przytoczyłam ale również ma on potwierdzenie w

"Z książki: Jacek Salij, Szukającym drogi
CZY WOLNO KATOLIKOWI ZGODZIĆ SIĘ NA ROZWÓD?"

Po drugie nie wolno nawet OP J. Salij obrażać mnie za to że w rozpaczy również napisałam list to Jego Świątobliwości Ojca Świętego Benedykta XVI z prośbą o pomoc i modlitwę.
W odpowiedzi od OP J. Salija usłuszałam że jak mogę taką drobnostką jakim jest mój problem moje malżeństwo zaprzątać głowę Papieżowi bo przecież on ma tyle osób miliardów osób na świecie.
Nietety paradoksalnie to właśnie Paież odpisał do mnie i to w bardzo krótkim czasie bo w ciągu 2 tygodni przekazując również że się za nas będzie modlił i że zawierza nasze małżeństwo opiece Matce Boskiej Częstochowskiej.

Na taką odpowiedź jaką OP J. Salij mi powiedział powiem że zdumiałam się i nie mogłam wyjśc z powidzu że dla Papieża ja jako jeden z tych małych ludzi na ziemi nie mam być ważną owieczką.

Na to pozwoliłam sobie odpowiedzieć że BÓG Wszechmogący chyba ma wiećej osób "na głowie" i dla Boga każdy człowiek jest najważniejszy. Przynajmnie tak uczy nas kościół.

Po tym co usłyszałam od Tego człowieka, bardzo go przeprosiałam, że pozwoliłam sobie do niego zadzwonić i proprosić o pomoc przeprosiłam również że zabrałam mu tyle jego cennego czasu zaprzątając mu głowę moją osobą i grzecznie się pożegnałam.

To tyle żebyś dokładnie wiedziała co spowodowało, że tak napisałam.

Uwierz mi ja tylko poprosiłam bo to tylko mogę zrobić ale poszłam w niedobrym kierunku dlatego nie chcę już żadnego człowieka prosić.
Wiem, że muszę wejść w swoją skorupę i prosic tylko Boga. Bo to on jest wstanie tylko wysłuchać mojej prośby i ją usłyszeć i zobaczyć to o czym do WAS mówię a czego może nie umiecie zrozumieć albo dostrzec.

Nie mam do WAS pretensji to ja przyszłam prosić o pomoc i pomogliscie nikt z Was nie mógł się spodziewać takiego obortu sprawy.

Ale jedno wiem, że nie jest to pierwszy ksiądz który mówi ładne słowa ale z czynami to wygląda trochę inaczej.

Bo nie słowa są miarą a czyny.

Pozdrawiam,
Dorota

W nawiązaniu do t
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:05   

Doroto, widzisz, dobrze trafiłaś, bo pismo do Papieża też jest już na etapie przygotowywania.

Pozdrawiam :-)


PS.
cytat "Uwierz mi ja tylko poprosiłam bo to tylko mogę zrobić ale poszłam w niedobrym kierunku dlatego nie chcę już żadnego człowieka prosić.
Wiem, że muszę wejść w swoją skorupę i prosic tylko Boga. Bo to on jest wstanie tylko wysłuchać mojej prośby i ją usłyszeć i zobaczyć to o czym do WAS mówię a czego może nie umiecie zrozumieć albo dostrzec.

Nie mam do WAS pretensji to ja przyszłam prosić o pomoc i pomogliscie nikt z Was nie mógł się spodziewać takiego obortu sprawy.

Ale jedno wiem, że nie jest to pierwszy ksiądz który mówi ładne słowa ale z czynami to wygląda trochę inaczej.
"

A o co poprosiłaś?

ps.Ksiądz przede wszystkim ma głosić słowa Chrystusa, a co do czynów - księża są ludźmi z ziemi wzięci, nie spadają z Nieba i podlegają tym samym grzechom i ułomnościom co wszyscy ludzie.
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2008-11-19, 11:14, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:09   

dorotaz napisał/a:
Nie chcę Ciebie Nałóg obrażać.
Ale jesteś w wielkim błędzie. Majątek to ja posiadam a nie mój mąż a rodzialność majątkowa to jest część składowa małżeństwa które zawarliśmy.
Wiesz nie czekam na potwierdzenie tego co ja mówię już od żadnego księdza czy tak jak już napisałam OP J. Salija.
Wiem co moje serece czuje i dlaczego tak robię. I na tym poprzestanę
.

A co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela.

Dotąd dwoje odtąd jesteście jednością.

Ale nie chce mi sie już pisać różnych wywodów.

Wiesz trudno jest usiąść i wysłuchać tego co mówi drugi człowiek i zastanowić się dlaczego tak mówi. Obowiazuje to w obydwie strony.

Mówisz że może to ja potrzebuję pomocy. A może potrzebują jej Ci do których np. mówię a oni nawet nie pokuszą się z zastanowienie nad tym co ta osoba mówi.


Dlatego powiem już na koniec. Nie chcę już szukać wśród innych osób pomocy. Nie nie będę jej szukać.

Na tym kończę ten wpis.


Jeszcze raz dziękuję jednak wszystkim za zainteresowanie i poświęcony mi czas.


Życzę dużo szczczęścia i pomyślność i zdrowia.


Proszę zapomnijcie o mnie że pisałam.


Pozdrawiam,
Dorota


Droga Doroto
Pisałam o tym wcześniej...Może mniej wyraziście...
Co do pierwszego wytłuszczenia druku:
Nie ufałabym sobie, ani nie poległabym na uczuciach, odczuciach.
Wielokrotnie doświadczyłam mocy Sakramentu pokuty, WIELOKROTNIE potwierdziły się moje błędne odczucia ...a zaczął uruchamiać się rozum, zaczął się rozjaśniać...
Myślę sobie ,że właśnie w tym miejscu nie będziesz miała dylematu...bo to miejsce gdzie wbrew niejednokrotnie oczekiwaniom penitenta trzeba pokornie przyjąć to co daje nam sam JEZUS, KTÓRY SŁUCHA ( i tak jak piszesz działa w dwie strony).
Do takiej spowiedzi jak wiesz człowiek przygotowuje się, dołączyłabym modlitwę za spowiednika do Ducha sw.
Z własnego doświadczenia wiem, że czasem te spowiedzi wydawały mi się jakieś bezsensowne, to co usłyszałam jakby nie szło w parze z tym co mówiłam...dopiero po głębszym przemyśleniu , dopiero po przyjęciu Najświętszego Sakramentu, dopiero po jakimś czasie uzmysławiałam sobie mądrość słów usłyszanych w konfesjonale. Czasem jest tak ,że chociaż chcielibyśmy wszystko poukładać , posegregować, zrozumieć...nie da się...zwyczajnie się nie da...co oznacza,że trzeba przyjąć to takim jakim jest.
Pisałaś Tadeuszowi ,że wiara to coś w co się wierzy...
Odpowiem Ci ,że to nie jest tak...wiara to BYCIE wbrew odczuciom, to coś przy czym pozostaje się ogołoconym ze wszystkich zmysłów ludzkich, to coś co tylko aktem woli pozwoli Ci być , czasem nawet nie wiesz gdzie...z całą pewnością jest to niepewność, chwiejność, wątpliwość w ludzkim odczuciu a jednocześnie radość z tej nieporadności bycia, bo wtedy dopiero można zobaczyć łaskę Bożą która podnosi do bytowania z Bogiem na co dzień w sposób prosty.

Życzę Ci w tak trudnym momencie Twojego życia zawierzenia i ufności w Bożą moc( również w Sakramencie Pokuty), w Jego ŚWIĘTĄ WOLĘ która zawsze chce dobra i miłości dla człowieka.
Pozdrawiam serdecznie:)
Pamiętam w modlitwie:)
Muszę koniecznie coś dopisać...
Daj sobie szanse na bycie z nami tak jak potrafisz po swojemu i daj nam szanse być z Tobą również po swojemu....To przebywanie powinno być odmienne żeby było owocne.
Ostatnio zmieniony przez Mirela 2008-11-19, 11:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:18   

Doroto, możesz się włączyć w Dzieło Wiernej Miłości Małżeńskiej.


Mirela napisał/a:
Pisałaś Tadeuszowi ,że wiara to coś w co się wierzy...
Odpowiem Ci ,że to nie jest tak...wiara to BYCIE wbrew odczuciom, to coś przy czym pozostaje się ogołoconym ze wszystkich zmysłów ludzkich, to coś co tylko aktem woli pozwoli Ci być , czasem nawet nie wiesz gdzie...

dostrzegam to u Doroty :-)
dlatego Walcząca Doroto, zapraszamy :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:39   

Doroto, przykro mi, że masz takie poczucie , że tyle osób Cię zawodzi. Ale skoro wiele osób ma odmienne zdanie na Twoje problemy niz Ty, to czy nie lepiej zastanowic się, co takiego sie dzieje, że inni widzą to inaczej niz TY . A może to nie Ty masz rację....może trzeba jednak posłuchac innych.
Popatrz Doroto już kolejny ksiądz ma inne zdanie nie ten temat. Czy to przypadek ? czy złośliwość ?
Z drugiej strony piszesz, że po ludzku wszystko przegrywasz. A nie zastanowiłaś się dlaczego przegrywasz ? Doroto...bo może to nie ta droga ? Nie pomyslałas tak o tym ?
Jeżeli się nie ma osiągnieć, to trzeba zmienić drogę, zachowania , swoje dzialania itp.

Musze Doroto podpisać sie też pod tym co pisze Nałóg.
Nie denerwuj sie, nie obrażaj i nie daj Boże nie zamykaj w skorupie, nie odchodź z forum i od nas nie odwracaj.
COś Cie tu przywiało do nas, cos pchnęło w naszą stronę....może to jest droga ??

Nie rezygnuj , nie odchodź, nie obrażaj się....ale pytaj, drąż i kłóć sie nawet . To wszystko wyjdzie, wyłoży się, ustali, ....Zobaczymy razem co jest nie tak.

Wielu z nas tu przyszło z innymi ( swoimi) zapatrywaniami na swój problem, wielu udało się pokazać inną - drugą stronę i każdy z tego skorzystał, wyciągnął wnioski, wielu udało sie pomóc i wielu z nas , po cięzkich kryzysach pisze tu swoje świadectwa. Wiele spraw da się odwrócić, przewartościować, uratować.
A ci, którym sie nie udaje odrodzić swojego małżeństwa , zyskuje tu przyjaciół, wzmacnia się, przemienia siebie na chwałę Panu i z zyskiem dla siebie samego.

Dobrze, że jesteś Doroto i chętnie czytam Twoje posty i chętnie na nie odpowiadam. Głowa do góry !! EL.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:39   

Dorotko ....

Piszesz z wielkim żalem i ja Cię rozumiem...

Wiesz dlaczego jestem na forum? Nie tylko dzielę się swoim świadectwem, ale przede wszystkim dzielę się tym ,czego sama nie zaznałam, a tak bardzo kiedyś potrzebowałam, jak Ty teraz, czyli dobrym słowem i swoim czasem.
Ale często w życiu jest tak, że ta nasza pozorna samotność, osamotnienie jest po to , aby nas zmusić do działania i do pracy nad sobą. Ludzie są tylko ludźmi, często zawodzą, ale Bóg nie zawiedzie nigdy.
Ten mój ból samotności spowodował ,że jeszcze bardziej przylgnęłam do Pana Jezusa, uczepiłam się jak bezbronne dziecko...
Nie da się walczyć z wiatrakami. Czasem trzeba się poddać, uznać, że więcej już nie potrafię, ze sama nie dam rady... A to nie oznacza ,że godzisz się na zło. Ale wtedy Bóg wkracza z łaską, otwierasz się na jej działanie...
Tak było u mnie...jak sobie uswiadomiłam ,że na siłę niczego nie skleimy i mogę być juz sama do konca...Trudno jesli taka Twoja Wola ...po ludzku zrobiłam wszystko co w mojej mocy. Reszta w gestii samego Boga. I wiesz...przestałam się bać ,zniknął ten paralizujący mnie lęk! Wrócił spokój serca i wiedziałam co dalej robić.

Często my sami chcemy, aby Jezus zadziałał zgodnie z naszą wolą, a tak nie można.
ON wie lepiej co jest w danym momencie dla nas najlepsze--poczytaj tekst "Jezu Ty się tym zajmij " i "Kwadrans z Jezusem"-Adoracja.

Spokój jest najlepszym wyjściem. Choćbyś działała z najszlachetniejszych pobudek, jesli kierują Tobą emocje, to tylko pogarszasz swoją sytuację.

Nie zamykaj się na działanie łaski.

Serdecznie pozdrawiam. Jestem.
Możesz pisać kiedy będziesz miała potrzebę.
Miriam.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 12:03   

EL. napisał/a:

Doroto, przykro mi, że masz takie poczucie , że tyle osób Cię zawodzi. Ale skoro wiele osób ma odmienne zdanie na Twoje problemy niz Ty, to czy nie lepiej zastanowic się, co takiego sie dzieje, że inni widzą to inaczej niz TY . A może to nie Ty masz rację....może trzeba jednak posłuchac innych.
Popatrz Doroto już kolejny ksiądz ma inne zdanie nie ten temat. Czy to przypadek ? czy złośliwość ?


Z drugiej strony piszesz, że po ludzku wszystko przegrywasz. A nie zastanowiłaś się dlaczego przegrywasz ? Doroto...bo może to nie ta droga ? Nie pomyslałas tak o tym ?
Jeżeli się nie ma osiągnieć, to trzeba zmienić drogę, zachowania , swoje dzialania itp..

El. , Dorota doskonale wie, czego chce. Napisała to w postach.

Chce pomocy w potwierdzeniu swojego Sakramentu Małżeństwa.
W potwierdzeniu działania łaski - w trudnych sytuacjach.
- działanie łaski Sakramentu Małżeństwa.

Poza tym -
ZANIM BĘDZIE DOBRZE, NAJPIERW BĘDZIE ŻLE

tak oczyszcza się to, co najszlachetniejsze.

Pewien zakonnik mówił, że tam gdzie ludzie zaczynają się modlić Różańcem Świętym zaczynają się kłótnie i napięcie.

Wiesz dlaczego przecież. Diabła skręca.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 12:35   

dorotaz napisał/a:
Wiem, że muszę wejść w swoją skorupę i prosic tylko Boga. Bo to on jest wstanie tylko wysłuchać mojej prośby i ją usłyszeć i zobaczyć to o czym do WAS mówię


Doroto, jeśli byś chciała zasięgnąć porady księdza - ale takiej raczej duchowej, to ja polecam Dominikanów na Służewiu, ich strona to: http://www.sluzew.dominikanie.pl/index.

Można tam zadzwonić i się umówić z zakonnikiem na rozmowę, ja miałem takie konsultacje już dwa razy u O. Hieronima i bardzo to było pomocne, bo mogłem zweryfikować to, co robię.

Co do O. Salija - czasami tak jest, że ktoś lepiej pisze książki niż rozmawia, poza tym jak dzwonisz to też nie wiadomo czy jest to odpowiedni moment na poważną rozmowę.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 12:44   

Dorota ze swej strony moge tylko dodac - znajdz psychologa katolickiego - najlepiej z polecenia jakiegos zaprzyjaznionego duchownego i udaj sie do niego.
Wbrew powszechnej opinii psycholog nie jest dla "czubkow" ale jak spojrzec wokol niemal dla kazdego, zwlaszcza osob z takimi problemami.
I to nie chodzi o to, zeby Cie teraz z meza "wyleczyl" ale pomogl spojrzec na Wasz problem z innej perspektywy, moze wskazal jakies odpiwiedzi, rzeczy, ktore mozna zrobic a moze takie, ktore drzemia w Tobie samej.
Tylko KONIECZNIE psycholog katolicki, bo jest wielu dziwnych w tej branzy, co Ci rozwod jeszcze doradza.
Trzymaj sie, walcz o Was i nie rezygnuj z tego forum i osob tu przebywajacych, bo moga Ci wielce pomoc.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 13:21   

witajcie ...

nie wiem czy Dorota się tu jeszcze pojawi. Boję się, ze nie i zostanie u niej tak jak jest:(

Prawdę mówiąc, to niestety, ale spodziewalam się, że rozmowa Dorotki z o. Salijem może się tak skończyć. Zresztą - niestety rozmowaz kimkolwiek w tym momencie:(

Stan w jakim jest teraz Dorota jest nieobcy chyba żadnej osobie tutaj - poczucie pustki, beznadziei, ale i niedowierzania, ze tak się stało, i że nie ad się teraz nic zrobic...

tyle, ze u doroty ten stan nieprzerwanie trwa od dłuższego czasu nie pozwalając jej na trzeźwą ocenę sytuacji.

obawiam sie, ze dopóki nie zda sobie z prawy z tego, że ludzie jej doradzający chcą dla niej dobrze i wcale nie oczekują od niej, ze zmieni zdanie, a jedynie, ze zacznie działać na swa korzysc, a nie szkodę nadal bedzie poszukiwała tylko kogoś kto jej przytaknie, że tobi dobrze, a każdy kto nie przytaknie - z automatu bedzie co najmniej nieżyczliwy, czy nierozumiejący.

Doroto, jesli tu jeszcze przyjdziesz...

Żaden kapłan na pewno nie oczekuje, że ochoczo bedziesz chciec rozwodu, zaden na pewno nie pochwali twego meza, zaden nie bedzie namawiał cie do zycia niezgodnie z katolickimi wartosciami.
Zaden wszelako nie ma mozliwosci "zaczarowania" twojego meża tak, zeby nie chciał rozwodu, wrócil do ciebie i znow chciał być z tobą.

taka jest prawda ...

Przypuszczam, że wiekszosc ludzi, którymi masz kontakt i romawiasz na ten temat usiłuje ci to uświadomic - nie ma, jak napisal Nałóg tabletek na to.

moze być tak, ze kiedyś twój maz zmieni zdanie, moze być też tak, ze nigdy. Musisz się pogodzić z faktem, że na pewne rzeczy nie masz już wpływu - zrobiłas ze swej strony co moglaś.

Wszyscy jak sadzę przyznajemy ci racje: tak twój maz zrobił bardzo źle, nadal robi zresztą, tak masz prawo czuć się oszukana, zrozpaczona, tak postępuje on iezgodnie z katolickimi zasadami, tak jestes zoną i zawsze bedziesz w sakramentalnym sensie.

zapewne nikt tego nie kwestionuje z osób, które prosiusz o pomoc. Problem w tym, że ty posisz ludzi .. no własnie o co?
o to, zeby zrobiły coś, czego nikt zrobic nie potrafi - dały ci receptę na szybki powrót meza do ciebie.

Jedyna recepta dla ciebie to przyjąc do wiadomosci fakty i nauka życia z tymi faktami.
co nie oznzca, ze masz stracic nadzieję na powrót meza. nie oznacza to też, ze masz zgodzić się na rzowód. Mozesz się nie zgodzić. Tak czy owak zostanie orzeczony jednaj najprawdopodobniej i z tym musisz się pogodzić.
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 14:12   

Do Was wszystkich,

Gdybym chciała wiedzieć jak odzyskać męża to poszłabym do wróżki albo jasnowidza.
A nie do kościoła.

Nie nie chce tabletki i jej nie poszukuje.
Nie nie opiszę Wam więcej szczegółów tego co robię i gdzie byłam oraz jak się modlę.

Po ludzku walczyć czy to dobre słowo czy nie nie interesuje mnie to już. Więc jak mówię po ludzku dalej walczyć o niego będę sala sądowa.

Po duchowemu tak określę modlitwy nie walczę a proszę.

Ale niech to już pozostanie moją sprawą.

Adnośnie psychologa katlockiego to żeby dostać się do egzorcysty A. Grefkowicza dom kótrego wysłała mnie chrzestna mojego mężą musiałam przejść psychologa katlockiego i to on napisał że mój mąż nie jest wart aby być z nim i że nie ma co ratowac. Taką inforamację dostał ks. A Grefkowicz.
A jak spotkałam się z ks. Grefowiczem to powiedział mi wprost że mam składać papiery o stwierdzenie nieważności małżeństwa i ma sobie na nowo układać życie.
Jak porosiłam o błogosławieństwo dla nas to zrobił głupią minę i odmówił.

A ja mu się wtedy zapytałam czy uważa że Bóg by tak postapił czy dla Boga mój mąż jest nikim czy tą zagubiona owieczką o którą warto walczyć?


Nie chciałam pisać szczegółów ale po waszych postach odnoszę wrażenie że nie umiem przekazywać jasno co moje serce czuje.

A teraz już nie chcę się dzielić.

Może warto żebyście sobie przypomnieli Św. Monikę.
I jej wytrwałe modlitwy o nawrócenie męża i syna.

Jedyne co po ludzku mogę zrobić to bronić nas przed orzeczeniem rozwodu tak długo jak się da i nadal się modlić na NAS za męża i mnie i to zamierzam robić.

Niestety a może lepiej w samotności i z grupką osóbą, które nie pytają się po co dlaczego tylko modlą się o ratunek dla nas.


Życzę powodzenia i pozdrawiam,

Dorota
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 14:28   

Doroto, czego oczekujesz po forum? Bo jesli wsparcia - to masz je.
Sychar przeciwstawia się mentalności rozwodowej.

Przeczytaj jeszcze raz uważnie posty Moderatorów oraz Grupy Wsparcia.
 
     
dorotaz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 14:47   

Teraz już niczego nie oczekuję.

To na waszej stornie SYCHAR znalazłam ten artykuł i prosiłam o pomoc w ustaleniu namiarów do OP J. Salija.

I to udało sie WAM zdobyć dla mnie czy przekazać mi namiary.

Ponieważ jednak dalej rozpoczęła się dyskusja na temat mojego postu to uważałam za grzeczne trochę przyblizyć WAM pewne kwestie mojej osoby walki i tego co mnie już gdzieś po drodze spotkało.

Uważałam, że powinnan na nie odpisywać.

Ale teraz już w ostatnim poście moim nie tym tylko poprzednim wyjaśniłam powody dla kórych wolę wrócić do swojej skorupy.


Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

Życzę powodzenia.

Dorota



,
'
'
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8