Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
...taka historia...
Autor Wiadomość
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:17   

żyjesz złudzeniami... świat jest prosty i raczej mało w nim romantyzmu, pięknie jest tylko wtedy, gdy sami na to zapracujemy...
cóz jak można byc szczęśliwym skoro sie nie kocha, jak można pragnąc szczęścia skoro sie go nie daje...
smutne to, żona pewnie tak jak i ty przeżywa ciężko tą wasza samotnosc we dwoje, bo podświadomie czuje twoje odejście i ze kogoś masz lub kochasz kogos, a na pewno że jest niekochana
a ty żyjesz w obłokach, marzysz o niespełnionej miłości, pragniesz kogoś innego, prawdziwe szczęście odrzucasz swoja rodzine bo to największe szczęście, dziecko zona, jak tego nie zrozumiesz do końca będziesz nieszczęśliwy a przy tobie cała twoja rodzina...
pomyśl o dziecku ono zasługuje na miłośc pełna rodzine, troskliwego ojca, zajmij sie domem, wychowywaniem dziecka, szybko przejdzie ci ochota na bujanie w obłokach, gdy bedziesz widział radosc w domu, wszyscy sie otworzą i doznasz tej więzi uczuciowej jakiej pragniesz..
inaczej będziesz wiecznie szukał, kochał cos, kogos az w pewnym momencie stwierdzisz jestem sam, zupełnie sam, bez żony, dziecka, bez miłości...
piki piszesz on jest szczery, broń mnie Boze przed taka szczerościa...
teraz napiszę coś bardzo niepopularnego, co moze zostanie usunięte, ale trudno.
Tak Kocie, masz rację - życie z niekochaną osobą i życie z osobą, która nas nie kocha moze być koszmarem.
ten koszmar ma na własne życzenie bo nie potrafi sie opowiedziec i podjąc decyzji, każde uczucie można wskrzsic, to tylko wolna wola, której nie ma bo marzy o innej...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:28   

Ola2 napisał/a:
‎pieczeni z tego niestety nie będzie - będzie tylko smród spalenizny... i pogorzelisko...


Drugi dzień człowiek jest na tym forum, a ty go już z dymem puszczasz... :/
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:50   

A pisanie prawdy to puszczanie z dymem? :shock:
Hm- no pieknie- a potem przybywa tych forumowiczów- bo jak był czas na prawdę oraz odpowiedzialnośc to zajęci byli.
Dobrze napisała- bo napisała prawdę.
Miała mu kity wciskać że szlifowaniem i modlitwą załatwi?
On musi sobie zdać sprawę co się dzieje- ale prawdziwie zdać a nie oczekiwac że po szczątkowej reakcji i wirtualnym zrzuceniu ciężaru jaki czuje się naprawi.
Się nie naprawi i to co Olka napisała jest wielce prawdopodobne- taki scenariusz.

I należy patrzec prawdzie w oczy bo szkoda czasu.

A gwoli wyjaśnienia- drugi dzień na forum a ile dni w życiu chrzaniło się?
Duuuuuużo więcej-0 to jaki związek z sytuacją ma ilośc dni przebywania na forum?
Bo ja nie widzę żadnego związku- a ty uważasz że z racji stażu należą się specjalne względy? Komu??


Olce chyba. A patrz-= nie korzysta dziewczyna- to co- ze względu na płeć?
Równouprawnienie mamy o ile pamiętam.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 17:08   

"I wydaje mi się, że gdybym się wyparł tej miłości, to zniszczyłbym wszystko to, co w tej, poza tym chorej sytuacji, było prawdziwego i pięknego." - Kot, odpowiedz sobie najpierw szczerze na pytanie: chce walczyc o moja zone, nasze malzenstwo, nasza rodzine? Chce tego? Czy nie chce? Czy chce zyc pieknym uczuciem, ktorym darze kogos innego, dla mnie nieosiagalnego, bez zony i dziecka? I co tu duzo pisac ... mami ma racje... myslisz, ze zycie to bajka, z rozowymi motylami w brzuchu, usmiechem nigdy nie znikajacym z twarzy kochanej osoby... Nie podoba Ci sie okreslenie "kochanka"? No to jak ja nazwac?
Ale powtorze: to, co przezyles przez dwa lata z nia , to bylo potajemne, pelne tajemniczosci i romantyzmu (ktory nigdy nie trwa cale zycie ... niestety) spotykanie sie. Chyba malo zakotwiczone w szarosci dnia codziennego...
"pomyśl o dziecku ono zasługuje na miłośc pełna rodzine, troskliwego ojca, zajmij sie domem, wychowywaniem dziecka, szybko przejdzie ci ochota na bujanie w obłokach, gdy bedziesz widział radosc w domu, wszyscy sie otworzą i doznasz tej więzi uczuciowej jakiej pragniesz.. " - calkowita racja... i male kroczki. Nie wymagaj od siebie, ze juz jutro w obcowaniu z zona zatrzepotaja motyle w twoim brzuchu... To dluga i kamienista droga...
Justyna
 
     
kot
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 18:10   

Mami, tym razem muszę zaprotestować :-) Świat jest piękny, niesamowicie skomplikowany i wściekle romantyczny na każdym kroku, tylko trzeba mieć oczy szeroko otwarte :-) Ale to taka dygresja, a chodzi mi o to, że - no właśnie ja nie mam tego poczucia że każde uczucie można wskrzesić i że to tylko wolna wola. Uczucia z natury rzeczy nie podlegają woli. Wola może je tylko opanować, stłumić, unieważnić, nawet czasem przekształcić w inne, ale wywołać? Albo wygasić? Pomyślę nad tym, ale na razie nie mogę się z tym zgodzić. Czy każde dwie osoby przeciwnej płci pokochają się jeśli będą tego chciały? Nie wydaje mi się. To znaczy: jak brat i siostra, to może tak, ale w małżeństwie jednak chodzi o coś więcej.

Cytat:
Drugi dzień człowiek jest na tym forum, a ty go już z dymem puszczasz... :/

:-) :-) :-)
No, ale Ola ma stuprocentową rację co do diagnozy, a może mieć też rację co do rozwoju. Nie wiem, czy będzie tak jak pisze, ale właśnie to jest sedno problemu: moje uczucia, które są gdzie indziej. A teraz próbuję wybrać drogę, na której straty dla wszystkich będą najmniejsze, przy czym wiem na pewno, że jeśli to będzie tylko i wyłącznie poświęcenie, to nie dam rady, ani Żona nie będzie w stanie tego znieść. Może przez kilka lat, a potem... nie wiem co będzie. Więc muszę znaleźć w sobie coś więcej, teraz zaraz, albo uwolnić nas od kolejnych lat w kłamstwie.

Justyna: tu chodzi nie tyle o to, co chcę, a raczej co jeszcze mogę zrobić, tak jak pisze Ola. Chcę być dobrym mężem i ojcem, względnie dobrym byłym mężem i ojcem, a to zależy od tego, czy znajdziemy dla siebie szanse czy nie. W obronie różowych motyli... (dziwne określenie swoją drogą, nigdy nie czułem się w taki sposób) ...różowe motyle mają swoje miejsce na świecie. Tak myślę. Nie stale, nie są najważniejsze, ale czasami, choćby raz do roku są potrzebne. Życie to w większości proza, ale przecież brniemy przez nią wiedząc, że gdzieś między sklejonymi kartkami, jeśli czytamy uważnie i ich nie miniemy, czeka szczypta romantyzmu. Nie borykamy się z życiem dla samego etosu walki i znoju, dla wychowania nowego pokolenia, dla innych. Robimy to dla siebie (również), bo mamy swoje marzenia, swoje tęsknoty. Kto z Was pobrałby się z kimś wyłącznie po to, by mieć dziecko i okazać się odpowiedzialnym mężem/żoną? Dlaczego się pobieramy? w dużej mierze dzięki tym "motylom", o których wszyscy wiemy, że nie są najważniejsze, a przecież jak bardzo potrzebne. Raz na jakiś czas. I co? jeśli przez osiem lat ich nie ma, ani z jednej ani z drugiej strony to dobrze?

Zuza: no to przecież taki żart był ze strony Maciusia, ja uważam że fajny. Rozładował atmosferę :-)
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 19:00   

[quote="kot"]Piki: dziękuję za odważne słowa, i zapewniam że nie zamierzam ich użyć jako argumentu dla siebie :) ale dobrze jest wiedzieć, że myśli które przychodzą do głowy nie powstają w wyniku jakiegoś uszkodzonego pojmowania świata, tylko ktoś jeszcze tak uważa...
Nie szukam pretekstu do odejścia. Ja w sensie emocjonalnym już odszedłem dawno temu, a Żona ode mnie tak samo. Szukam raczej pretekstu do pozostania. Gdybym taki znalazł i mógł się go uczepić, taki niepodważalny logiczny punkt... przecież lepsza jest rodzina cała niż rozbita. Przy czym moja teraz jest rozbita, a może, kto wie, będzie jeszcze cała. A może i nie.

Prosze bardzo Kocie.. Twoja postawa teraz ani nie ejst dziwna, ani nenormalna - tak czujesz. Zdziwilabym sie, ba bardzo nieufnie podeszłabym z pozycji czytającego do deklaracji, ze oto nagle kochasz szaleńczo żonę.

Tak myslalam, ze szuklasz pretekstu do ...pozostania, anie odejscia - to samo pisalam chyba do Czerwonej - tak to odebralam.

Póki co - poczekaj - nic na siłe i nie klam

3mam kciuki za Ciebie i decyzje - madra i taka, która nikogo nie skrzywdzi

[ Dodano: 2008-11-12, 19:01 ]
[quote="kot"]Piki: dziękuję za odważne słowa, i zapewniam że nie zamierzam ich użyć jako argumentu dla siebie :) ale dobrze jest wiedzieć, że myśli które przychodzą do głowy nie powstają w wyniku jakiegoś uszkodzonego pojmowania świata, tylko ktoś jeszcze tak uważa...
Nie szukam pretekstu do odejścia. Ja w sensie emocjonalnym już odszedłem dawno temu, a Żona ode mnie tak samo. Szukam raczej pretekstu do pozostania. Gdybym taki znalazł i mógł się go uczepić, taki niepodważalny logiczny punkt... przecież lepsza jest rodzina cała niż rozbita. Przy czym moja teraz jest rozbita, a może, kto wie, będzie jeszcze cała. A może i nie.

Prosze bardzo Kocie.. Twoja postawa teraz ani nie ejst dziwna, ani nenormalna - tak czujesz. Zdziwilabym sie, ba bardzo nieufnie podeszłabym z pozycji czytającego do deklaracji, ze oto nagle kochasz szaleńczo żonę.

Tak myslalam, ze szuklasz pretekstu do ...pozostania, anie odejscia - to samo pisalam chyba do Czerwonej - tak to odebralam.

Póki co - poczekaj - nic na siłe i nie klam

3mam kciuki za Ciebie i decyzje - madra i taka, która nikogo nie skrzywdzi
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 19:09   

świat jest piekny to prawda, niesamowicie skomplikowany to juz na życzenie ludzi, którzy przeważnie sami go sobie komplikują, z tym wściekle romantyczny to juz duża przesada... owszem zycie jest piękne czasami piękniejsze ale to ode mnie zależy jakośc związku czy jest romantyka czy tylko proza życia...

masz dusze artysty, wciąż poszukujesz miłosci, a ona jest tylko nie taka z jaka ją utożsamiasz...
chciałabym mięc takie problemy jak ty KOT... mimo to czuje sie szczęśliwa, mogąc realizowac sie, dostrzegac piękno w małych rzeczach niepozornych obok których inni przechodza niezauważalnie, cieszy mnie wszystko a mało co sprawia, ze sie załamuje
walcze o każdy promyczek szczęscia, i ciesze sie nim
cóz człowiek o tak bogatym wnętrzu jak Ty KOT powinien wiedziec jak uszczęśliwiac kobiete swojego życia...
twoja żona może tak samo pragnie jak Ty gorąco miłości i oddania
tylko czy Ty pragniesz jej to ofiarowac........
mnie sie zdaje że całą swoja romantycznosc kierujesz w niespełniony związek bo to było jak porozumienie dwóch dusz, wspólne myśli, zdania i potrzeby... a co w żonie cie zafascynowało? dlaczego to ją wybrałes na żone? czyzby proza życia tak bardzo skomplikowała ze to wielkie uczucie jakie do niej żywiłes wygasło...
teściów sie nie wybiera ich sie toleruje, z nimi nie mieszkasz... by czuc sie szanowanym, podziwianym w związku małżeństwie potrzeba właśnie w tej prozie życia stanąc na wysokości zadania i przyjąc pomoc teściowej przy dziecku, no bo... sam nie potrafiłes, na siebie nie mogłes sie gniewac lepiej za swoja nieudolnosc oskarżyc tesciowa bo ci przeszkodziła w nauce bycia ojcem, cóz i tu troche racji, ale trzeba było powiedziec kochana mamusi wystarczy dalej juz sobie sam poradze... z zona i dzieckiem
a ty wolałes byc z boku bo to masz racje, zycie jest skomplikowane wtedy nowe obowiązki zamiast romantycznych kolacji przy świecy, czy przy blasku księżyca płacz dziecka i gderliwy głos żony...

ale ona wtedy tez czuła sie zle, sama nie radziła sobie z nowymi obowiązkami, ty ją zostawiłes jak by widziała, że jej pomożesz wolałaby twoją pomoc zamiast mamy...
ale tak to juz jest, ze wolimy sie wyręczac kims a potem jeszcze czuc sie, że mamy prawo krytykowac
nie Kot jak biore od kogos pomoc musze czuc sie w pełni wdzieczny za nią w przeciwnym wypadku sam musze ponosic trudy...
większosc woli powierzyc ja innym ale to nie jest za darmo własnie za taka cene jaką ty zapłaciłes i wielu innych, którzy korzystaja z pomocy rodziców
rzadko jest ta pomoc rodziców, teściów mądra ale to inna bajka

teraz Kot nie chodź własnymi drogami, nie szukaj tego czego tak naprawde nie ma
życie jest piękne jak sam mówissz i sam sobie komplikujesz szukając uczucia jakiego tak właściwie nie ma, miłość to coś więcej niz romantyka, uniesienie, tak jest na początku, potem przeradza sie dopiero w prawdziwe uczucie a ty sobie nie pozwalasz na to by zobaczyc czym tak naprawde jest miłość... to przyjażn, zaufanie, to wiernosc nie w sensie fizycznym tylko wiernosc bycia z kims na dobre i złe, nie tylko kiedy jest mi dobrze ale właśnie wtedy kiedy są problemy, kiedy są małe dzieci, które wypełniają cały dom, które absorbują wszystko, na które tracimy całą swoją energie, cieszac sie z ich radosci, to zwykłe szare zycie z kredytami, drobnymi sprzeczkami, z rannym wstawaniem do pracy, sprzataniem gotowaniem, czasami i z choroba, cóz to jest miłośc widziec troske w oczach męza, który mimo że czuje sie zmęczony po pracy siada do stołu opowiada, bawi sie z dziecmi i jeszcze miło uśmiecha do zony...

ale to wymaga od nas pracy by taki dom był pełen ciepła i radości, i tej miłości
ale to tez dla innych może byc pusty dom, inni moga chciec wiecej bo tylko dla siebie... po pracy gazeta, pilot, piwko, jestem zmeczony daj mi spokoj nie chce mi sie gadac... \
ale i wtedy trzeba zyc cóz miłośc odchodzi zostaja obowiązki co wtedy odejsc szukac nowego uczucia bo stare odeszło bo nie idzie go na nowo rozpalic,
ono jest tylko przygaszone wystarczy iskierka twojej dobrej woli...
pozdrawiam
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 20:08   

Mami_ jak zwykle mądrze pisze.
Kot: czytaj uważnie Mami i pojmij jedną ważną rzecz ( ja ją pojęłam zaledwie parę miesięcy temu) . Miłość to nie sekretny związek udręczonych , wzdychających, szepczących , zdradzających itd. "dusz". To jest zauroczenie , fascynacja , ucieczka przed rzeczywistością. To kicz taki jak łóżko wodne ( dla takich właśnie par) w kształcie serca. Miłość to ciężka praca u podstaw , codzienność , wierność fizyczna i psychiczna , to lojalność i uczciwość , to pewność , że kiedy będziesz w potrzebie ta włąśnie osoba się od ciebie nie odwróci . To pewność , że kiedy będziesz chory i brzydki ta osoba będzie przy Tobie trwać . Nie nazywaj miłością tego co czujesz do tej "kochanki" . To nie jest miłość - to ucieczka przed samym sobą , swoimi emocjami, może odpowiedzialnością, dorosłością . Powiem brutalnie : Kocie , nie wciskaj nam gniota , że "kochasz"kogoś , kogo nie widziałeś od dwóch lat . Nie z nami te numery. Takie rzeczy są fajne w liceum. Kochać kogoś to o niego dbać , troszczyć się ,dbać o jego szczęście, nie ranić , nie krzywdzić. Mieć sumienie . To jest miłość i nie każdy potrafi ją dawać. Uciekasz przed czymś w iluzję . Zastanów się przed czym. Co chcesz sobie ugrać romansem , za którym tęsknisz- poczucie wartości? Oddaliłeś się emocjonalnie od żony ale przede wszystkim nie masz kontaktu z samym sobą.Ta ucieczka w "miłość" do "idealnej" ( bo na szczęście dalekiej)kobiety tego dowodzi.To też dowodzi , że jednak jesteś dzieciuchem . Zastanów się co chciałbyć powiedzieć swojemu dziecku , jakie wartości przekazać , może to Ci pomoże znależć samego siebie. Nie wiem , czy Twoje małżeństwo można ocalić , czasem ludzie faktycznie nie potrafią i nie mogą ze sobą być. Nie wyobrażam sobie też , że da się poprawić relacje bez powiedzenia prawdy . Z drugiej jednak strony ta prawda mogłaby postawić kropkę nad i . Zaplątałeś to wszystko , każda droga jest trudna.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 20:16   

Alez, Kocie, ja nie neguje romantyzmu. Potrzebny jest w kazdym zwiazku, jak i motyle. Masz calkowita racje. Wierze, ze chcesz tez tego w Twojej relacji z zona. I slusznie! Ale wlasciwie nie o romantyzm mi tutaj chodzi. Miales mile chwile z Nia, ale nie mialy one chyba za wiele wspolnego z szaroscia dnia codziennego. O to mi chodzilo. Moge sie mylic, bo nie bylam w takiej sytuacji, ale samo spotykanie sie potajemnie jest juz owiane mgielka romantyzmu... A z zona... z dzieckiem... we wlasnych czterech scianach... zycie jest inne (co oczywiscie nie znaczy, ze nie moze byc wspaniale ;-) ) Stanal na Twojej drodze ktos, w momencie, w ktorym bylo Ci zle, w ktorym juz w Twojej rodzinie nie dzialo sie dobrze... I zamiast probowac cos zmienic... uciekles...
Wiesz, piszesz podobnie, jak Norbert, obecny tez na tym forum. Duzo poprawnych teorii, za duzo... Problem inny, ale styl pisania ten sam. Tak tylko jakos mi to wpadlo w oko, choc nie ma moze nic wspolnego z tematem :lol:
Justyna
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 20:27   

Justyna ma sporo racji :)

zakazany owoc - ktoklwiek i dlaczegokolweik nim jest daje andrenalinę, potem powietrze uchodzi :)

Ale nie dajmy sie zwariować- w swoich 4 scianachj nie musi byc zawsze motylowo, ale nie musi też byc bezpłciowo.

Przede wszystkim to mnie rowzwala to, co tu sporo kobiet pisze "prałam, sprzatalam, gotowałam., zajmowalam sie zdeicmi" Ludzie? a co w tym czasie robil ten maż, bo nie kojarze ?
Nie gadajcie, ze on pracuje i nie ma czasu:)
wszystkie macie za mezów ministrów?:)

Moja kumpela ma dwójke dzieci - 3, 5 rokui i 3 miesiące!!!! i wychodzi i do pracyui PO pracy. Nie codzień :) to jasne, ale traz w tyg. na bank. Mąż zajmuje sie dziecmi.
Pracujemy razem i wiem, jak ma absorbująca pracę:)
poza towarzyskimi spotkaniami studiuje zaocznie, chodzi na aerobik. Dla siebie:)

Prsy niej ja, bez dzietna tez z nienormowanym czasem pracy i już po edukacji, ale z licznymi zainteresowaniami to pikus :)

mój facet tea ma stresujacą pracę, ejzscze znmianową i neibbezpieczna i co? :) wracamy do domu - jednop do garow, drugie za odfkurzaczm,,a potem free time :)
Nie ma, jak i u nichj pana i slugi.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 20:58   

piki piszesz...Przede wszystkim to mnie rowzwala to, co tu sporo kobiet pisze "prałam, sprzatalam, gotowałam., zajmowalam sie zdeicmi" Ludzie? a co w tym czasie robil ten maż, bo nie kojarze ?
Nie gadajcie, ze on pracuje i nie ma czasu:)
wszystkie macie za mezów ministrów?:)

tych kobiet co mają mądrych kochających mężów, którzy im pomagają -----------tu nie ma......... teraz maja free czas dla siebie

reszta po ciężkim dniu pracy, po spełnieniu sie jako żona/niezona, samotnie wychowująca matka szuka odrobiny zrozumienia, innej drogi wyjścia, po prostu szukają bratniej duszy by sie wyżalic, wypłakac by rano znów byc monter
wbrew pozorom można stąd wynies wiele dobrych rad, przede wszystkim rad zmieniaj sie, poznaj siebie i pokochaj
pozdrawiam
ciesze sie że Piki jestes szczęsliwa a na forum jestes nie z tego powodu co wiekszosc tu osób będących w kryzysie.... to tez dowód na to że faceci sprzątaja, ha znam paru... reszta jednak nie zajmuje sie za bardzo domem i nie dlatego że sa złymi mężami....

co do kumpeli kto jest przy dziecku 3miesięcznym jak jest w pracy? mąż czy może dziadkowie /teściowie dlatego tez ma tyle czasu dla siebie
chyba ze tylko ona pracuje a mąż jest w domu na wychowawczym?
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 21:19   

Najopierw bedzie o kumpeli mojej ...Jej amma i tesciowa (gfajne kobitki- znam) niepracuja i zajmuja się na zmiane małym,, straszy poszedł do przedszkola.

Czy ona ma aż TYLę czasu :) normalnie ma - prace mamy taka,z e moze wyskoczyć z parcyu do dziecka, czasem w każdym razie.

Po prostu - ionma nauczyla meza, zedzieci nmaja RAZEM, a nie ona tylko. Na początku tak wcale nuie było, ale ...słuchała rad :)

A co do mnie faktycznie , chyba Wam zajmuję zcas i serwer. Pzryszłam tu, bo szuaklałam pomocy dla kogos innego, ale .. polubiłam Was.

Sama mam za soba rozód i zdradę (odrebne rzeczy), nie zyjke wg katolickich zasad, ale nie uwazam tych, cio zyja, za jakies zdiwo.
Przeciwnie, jestem zdania, ze kazdy ktto stara sie zyć wg tego cio faktycznie wyznaje jset w pozrądku.
Gozrej, jak dla mnie z udawaczami ...

Owszem, jestem szczesliwa, ale wcale nie uwazam, ze kazdy powinien żyć, jak ja. to mój wybór. Natomiast to, ze facet też sprząta, zcy gotuje to dla mnie naturalne.
Chocaiz, w sumie wolałabym czasem, zeby mój nie gotowal .., robo to obrze, alwe trzeba wszystko zjeśc, a ja nie omgę :)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 21:23   

Piki.
Bardzo źle Ciebie się czyta, nie możesz pisać bez literówek? To naprawdę niewielki wysiłek, a świadczy o Twoim szacunku dla rozmówców.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 21:28   

masz rację :) postaram się poprawić :)
dasz mi szansę ?:)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 21:33   

Pewnie :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 9