Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys w zwiazku po 6 latach znajomości
Autor Wiadomość
nefretete
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 14:41   kryzys w zwiazku po 6 latach znajomości

Witam Wszystkich zarejestrowanych.

Na to forum trafiłam przypadkowo i postanowiłam napisać o problemie mojego związku. Poznaliśmy się 6 lat temu na studiach. Jest to spory kawał czasu. Na studiach wszystko układało się wspaniale. Wspieralismy się, cieszylismy sie z każdej chwili spedzonej razem. Były sprzeczki ale potrafilismy sobie z nimi poradzić. Po niecałym roku znajomości postanowiłam przedstawić moja sympatie rodzicom. Rodzice polubili mojego chłopaka. Póżniej ja czekałam na krok z jego strony. Gdy jeżdził do domu na różne rodzinne imprezy pokazywał mi później zdjecia a mnie krew zalewała. Przestało mnie to bawić czułam sie jakby mnie sie wstydził... potem doszłam do wniosku ze moze wstydzi sie ich... Były dni ze kłóciłam się z nim o to płakałam. Po 3 latach znajomości padły słowa na które czekałam: chciałbym Cię przedstawić rodzicom. Rozpłakałam się i powiedziałam ze nigdzie z nim nie pojadę, bo skoro on nie czuł takiej potrzeby zapoznania nas do tej pory to ja nie widzę potrzeby żeby to zmieniać. Jeszcze przed ta rozmową jakiś 2 miesiace wczesniej jego brat na rodzinnej impreze przedstawił swoja koleżanke z popapranym zyciem, która juz u niego zamieszkała. O tym fakcie dowiedziałam sie przez przypadek przy okazji jakies naszej kłótni. Dziwne bo widziałam z tej imprezy fotki i nikogo obcego nie zauwarzyłam... ale teraz domyślam sie że fotki były wyselekcjonowane. Wtedy wpadłam w szał. I od tego momentu pokomplikowały sie nasze relacje. Znienawidziłam mojego chłopaka brata i jego juz żone. Teraz jak sie widzimy jak jedziemy do jego rodziców to szlak mnie zalewa. Jestem zazdrosna o kontakty z bratem. Wie ze ze soba mailuja. Brat wysyła mojemu chłopakowi fotki. Dowiedziałąm sie o tym również w naszj kłótni. Bratowa mi kąśliwe uwagi daje jak siedzimy przy wspólnym stole. Staram sie zawsze wychodzić z takich sytuacji z uśmiechem i nie daje poznać ze mnie to denerwuje... To wszystko powoduje ze nasz zwiazek nie jest taki jak dawniej.Ostatnio rozmowy wkraczaja na temat ślubu. Mój luby chce żebysmy sami na ślub uzbierali (mysle ze nie chce być gorszy od swojego rodzeństwa, które samo sobie uzbierało na wesele). A ja czuje ze nie ma w tym nic złego zebysmy poprosili rodziców o pomoc, ponieważ oboje zarabiamy grosze i w takim tempie pobierzemy sie za 10 lat. Jestem wychowana w wierze katolickiej. Nie mieszkamy razem z chłopakiem, nawet jak nocujemy u siebie w domach to zawsze w osobnych pokojach. Takie postanowienie wyszło z zszacunu naszego do naszych rodziców. Ostatnio kłócimy się coraz częściej. Nawet padły słowa mojego ukochanego że dusi się ze mną. Nie wiem co robić- wali się mój swiat. Proszę o pomoc...
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 14:51   

Wybacz, ale jesteś okropna i nie zdiwię się chlopakowi, ze się dusi.

To nie Twoja sprawa jego kontakty z bratem, życie jego brata i bratowej, ich przeszłosć.
Nic dziwnego, że nie chciał przedstawiać rodzinie kogoś, kto sie tak dziwacznie zachowuje i nic mu nie pasuje.
Przepraszam za szczerość
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 17:41   

Ja również nie bardzo rozumiem Twoje postępowanie. Czy nie jest trochę tak, że każdemu człowiekowi należy się z założenia wolność kontaktów z bliskimi, szacunek i zrozumienie. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mój mąż zabraniałby mi kontaktu z moją rodziną. A ocenianie tego czy ktoś ma popaprane życie czy nie i czy w związku z tym ma większe lub mniejsze prawo do pewnych rzeczy jest absolutnie niedorzeczne. Módl się o to, abyś Ty nie miała i aby nikt nigdy nie oceniał Cię pochopnie i nie zabraniał tego co dla każdego człowieka jest ważne. Czy na pewno dajesz to w swoim związku? Zastanów się najpierw nad tym co dajesz, a potem nad tym co możesz jeszcze dać, bo na razie to z Twojego postu wynika, że chyba jesteś nieco rozkapryszoną królewną niż partnerem. To, że Twój narzeczony sam chce uzbierać na swoje własne wesele (przy czym nie musi być to chyba gala, bo nie o to chodzi, a np. jedynie przyjęcie dla najbliższych) wcale o nim źle nie świadczy. Jak piszesz jego rodzeństwo również tak postąpiło. Może Twoich przyszłych teściów nie stać na organizację wesela. Zastanowiłaś sią nad tym? Pozdrawiam. Agata
 
     
nefretete
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 19:22   

Cały czas myśle o tym co napisałyście... pogubiłam się chyba w tym wszystkim i wyglada na to, że jak nie zmienie swojego myślenia i co za tym idzie postępowania to zostane sama... Zaczełam tylko wymagać a nic nie daje... Ale jak sobie poradzić z tą zazdroscią? To mnie niszczy... Wynika z tego , że jestem rozkapryszoną, o niskim poczuciu własnej wartosci hipokrytką. Chcę być dobrym człowiekiem! Może ktoś poleci mi jakąś lekture...

Pozdrawiam Piki i Agatę96!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 19:52   

a o co właściwie jestes zazdrosna, czego sie boisz, kto ci i w czym zagraża moze pod tym kontem przeanalizuj...
z tego co piszesz nic nie wynika
choc wydaje mi sie ze podswiadomie boisz sie czegos lub nie chcesz sama pogodzic sie z tym co widzisz i nie akceptujesz juz teraz
masz racje, z takim podejsciem do tematu to raczej wątpliwe by wasz związek nie był narażony na kłotnie wiele niedopowiedzeń i zali na początku to co będzie potem gdy będa obowiązki...
zamiast sie kłocic powiedz co cie boli, czego sie obawiasz, potem gdy usłyszysz odpowiedz chłopaka, dopiero wtedy mozesz podjac decyzje świadoma i ugruntowana na prawdzie nie na zlosci i wyobrażeniu o czyms czego tak naprawde nie wiesz
po prostu spytaj, co usłyszysz moze cie zaskoczyc, nie słuchaj tylko w sposób taki ze od razu wiesz co chcesz usłyszec... lub to co juz wiesz, prawda moze byc zupełnie inna niz myslisz
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 08:18   

Nefretete ...
Wybacz, nie chcialam byc wczoraj taka niemila...

Chyba rzeczywiście masz problem z sobą. Przede wszystkim zastanów się DLACZEGO Ty jesteś zazdrosna o kontakty swojego chlopaka z rodzina?

Nie znam Cię i na to pytanie nikt Ci tutaj nie odpowie, sama musisz, a przyczyn moze byc conajmniej kilka.
Moze jesteś osobą wyjątkowo zaborczą, może wychowana tak, że wszystko się Tobie należy i inni powinni się podporządkować, a moze jest jakas ina przyczyna?

Moze niekoniecznie pewnie czujesz się w Waszym zwiazku? Moze nie masz inneo życia, w sensie zaangazowania, poza chłopakiem?
To tylko hipotezy, bo jak piszę wyżej - nie znam Cie przecież.

Najpierw musisz znaleźć przyczynę, potem wyeliminować ja, walka z samymi skutkami nic nie da.

Z tego conapisalas mozna na szybko wyvciągnąc dwa wnioski i jeśli pozwoolisz to się o ich wyciagniecie pokuszę.
1. W Twojej rodzinie panują zupelnie inne relacje rodzice - dzieci - rodzieńśtwo niż w rodzinie Twego chlopaka.

Tak mi się wydaje. Dlatego Tobie wydaje się oczywistoscią poproszenie rodzicow o pieniądze na wesele, a jemu - nie, bo jest nauczony, ze takei rzeczy ałatwia sie samemu.

Po prostu różnicie sie codo modelu rodzin, wychowania. To nie ejst komfortowe, ale do przewalczenia:) - wspólnie.

Przede wszystkim trzeba pogadać, a nie stawiać na swoim. Wysłuchać spokojnie argumentów drugiej strony.

2. Niepokojące dla mnie jest to, co piszesz o bracie chłopaka i bratowej.
Wyrażasz się o nich z jakąś taka pogardą, a dla siebie ozcekiwalabyś życzliwosci. A niby dlaczego?

Owszem - brat ten i jego żona moze nie zyją wg modelu, który Tobie pasuje, ale to jest przyznasz - ich sprawa.
Nikt nie chce by komentowano jego zycie osobiste, nikt nie bedzie sie na to godził. Byc mzoe czujesz się lepsza ood nich, bo nie mieszkasz z chłopaiem przed slubem, bo trzymasz się swoich zasad. Fajnie, ale to Twoje zasady, nie wszyscy muszą mieć takei same. Zaakceptuj to.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 01:03   

Nefretete - nie kontroluj, to droga w przepasc, sam to przerobilem.
Niby nieswiadomie, ale prawdopodobnie jestes bardzo blisko z chlopakiem, ale On chce nieco wiekszej niezaleznosci niz Ty i robi sie konflikt. A jesli sie bedziesz o to wsciekac, to nic nie da. Kazdy ma inne potrzeby niezaleznosci, moze jak ktos napisal wyzej stajesz sie zaborcza, nie masz poza Nim zainteresowan itd. To jest BARDZO niebezpieczny syndrom, jesli chlopak mowi, ze sie z Toba dusi - tez przerobilem, nie zrozumialem na czas, a teraz z zycia mi sie tragedia zrobila. Porozmawiaj z Nim otwarcie, czemu czuje sie zle, moze jakies Twoje zachowania irytuja, moze ciagle chcesz byc przy Nim, nawet z dobrych checi, ale On chce troche luzu. Jesli tak, znajdz jakies hobby, sport, cokolwiek. Ty zaczniesz sie tym fascynowac, pasjonowac, bedziesz miala dla Niego mniej czasu, to i bardziej doceni ten, ktory z Toba ma.
I nie do konca rozumiem z tymi zdjeciami? Ten brat mu podsyla zdjecia jakichs dziewczyn, czy tylko jakies swoje wlasne? Jesli pierwsze to oczywiscie chore i niedopuszczalne, jesli drugie - zaakceptuj, to jego rodzina.
Powodzenia :)
 
     
nefretete
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 17:48   

Nie oszczedzacie mnie:( Zaborcza jestem BARDZO...i sie do tego przyznaje pierwszy raz. Po raz pierwszy przed sobą samą. Zawsze musi być moje na wierzchu.A jak nie mam tego co chcę to bardzo się złoszcze. A wiadomo w złości paple sie jęzorem na wszystkie strony świata... Złość nie pomaga osiagnac celu, więc w powietrzu zostaje tylko jad, który gdzies sie kumuluje. Moze boli mnie to, że można inaczej postępować a być tak samo nagrodzonym... Jakby nie mogło byc wszystko białe albo czarne...A kompromis to ten kolor szary...prawda...? Zastanowię się nad tym czasem tylko dla siebie... coś co pozwoli mi samej się rozwijać, nabrać dystansu do tych konkretnych kolorów i zobaczyć te inne odcienie... To będzie bardzo trudne.

Odwiedziłam księgarnie... ze strosu ksiażek wybrałam o złości w zwiazku i o poczuciu własnej wartosci kobiety... O przemyśleniach napisze napewno!

Dziękuje Tym którzy znależli odrobinkę czasu i chęci żeby mi pomóc!
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-14, 08:15   

nefretete napisał/a:

Jakby nie mogło byc wszystko białe albo czarne...A kompromis to ten kolor szary...prawda...? Zastanowię się nad tym czasem tylko dla siebie... coś co pozwoli mi samej się rozwijać, nabrać dystansu do tych konkretnych kolorów i zobaczyć te inne odcienie... To będzie bardzo trudne.

wszystko nie jest biale albo czarne.. i to jest wlasnie piekne! a to, co pomiedzy, kompromis to nie rozne odcienie szarosci, to cala paleta barw. i to od Was zalezy jakie sie stana. :-)

nefretete napisał/a:

Odwiedziłam księgarnie... ze strosu ksiażek wybrałam o złości w zwiazku i o poczuciu własnej wartosci kobiety... O przemyśleniach napisze napewno!

ja tez rzucilam sie w szal ksiazek. plus psycholog. plus przeczytanie od deski do deski forum. uwazaj, nie wszystko na raz, powoli.. czlowiek to niestety nie jakis mechanizm.. przeczytasz 3 ksiazki jak powinno byc, dokrecisz srubke, tam jakas poluzujesz i juz bedzie dobrze.. daj sobie czas na przemyslenia i powolne zmiany. :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8