Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czytam i zastanawiam się...................
Autor Wiadomość
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 23:18   

[quote="elzd1"

Zło jest krzykliwe i agresywne. Widać to po Twoich odpowiedziach na posty, które się Tobie nie podobają.

Życzę dobrej nocy.[/quote]

:)
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-16, 00:45   

Czerwona

Małżeństwo sakramentalne nie rozpada się na zawsze jak napisałaś. Sakrament zawarty przed Bogiem trwa aż do końca naszego życia. I nic - nawet rozwód ,nie zwalnia nas katolików od podjętych zobowiązań ,czyli miłości i wierności aż do śmierci.
To jak się wywiązujemy z tych zobowiązań świadczy o nas . Jak drzewo poznaje się po owocach, tak wartość człowieka, po jego czynach (Mt 7, 16 - 18). Właśnie nasz czyn jest naszym znakiem rozpoznawczym, nie pragnienia, nie myśli i uczucia ani emocje.
Osąd ludzki może być błędny ,jeśli nie jest głęboko zakotwiczony w Bogu, bo tylko wówczas będzie mógł zło śmiało i zdecydowanie nazwać złem, a dobro - dobrem. A do tego potrzeba stałej wspópracy z łaską i wiele modlitwy.

Piki

Nie ma znaczenia czy Twój partner --kochanek jest kawalerem , czy rozwodnikiem ,bo człowiek z którzym żyjesz nie jest Twoim mężem sakramentalnym. Nie zmienia to w niczym faktu ,iż tym samym łamiesz 6 przykazanie -Nie cudzołóż.
Mówisz wiele ,że żyjesz wg własnych zasad , że to Bóg Ciebie będzie rozliczał .OK! To prawda. Bóg Cię osądzi na koniec , ale według Jego zasad ,a nie Twoich . A te zasady zawarte są w Dekalogu.
Największą krzywdę wyrządzasz właśnie sobie i temu człowiekowi , z którym zyjesz, trwając świadomie i dobrowolnie w grzechu śmiertelnym.
Napisałaś :
Czytalam na tym forum wayek poświecony procesom stwierdzania neiwaznosci malzeństwa i musze powiedzieć, że z calym szacunkiem, ale niestety wiele osób, jak zrozumiałam bedących katolikami, nie ma bladego pojęcia o tym, jak taki proces wyglada, za to bardzo ochoczo się wypowiada na ten temat.
Przykre jest i jak dla mnie niepokojace, że ludzie nie znają zasad postepowania w takich sparwach we wlasnym kosciele, wspólnocie.


Uogólniasz . Jeszcze raz zapytam :jakim prawem Ty uważasz się za eksperta w tej dziedzinie , skoro sama nie zyjesz wg zasad wiary katolickiej ?
W tym wątku nikt na ten temat się nie wypowiadał , dlatego nie widzę powodu abyś podsumowywała w taki sposób czyjeś wypowiedzi .

To forum jest wspólnotą i wspieramy się razem doświadczeniem ,pomocą ,dobrym słowem i modlitwą .Prosiłam Cię o zachowanie szacunku dla gospodarzy .Każdy z nas niesie ze sobą swój krzyż i nie wolno nikomu odbierać nadziei . Wyroki Boże są niezbadane , dlatego z góry nie wolno przesądzać ,co stanie sie z danym małżeństwem .
Pozdrawiam i obiecuje modlitwę .
Miriam.
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 156
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-11-16, 00:46   Z grzechu do wolności...

Ericc napisał/a:
Czemu tak krytykujecie PIKI. To co ona robi i jak zyje jest jej sprawa. A to Bóg nas bedzie osadzał a nie my siebie nawzajem.


W serwisie katolickim www.mateusz.pl znajduje się odpowiedź ks. Jacka Hadrysia na Twoje pytanie Ericc. Odpowiedź znajdziesz także w Katechizmie i w Biblii.

Na podobny problem wyrażony w formie pytania odpowiada Ks. Jacek Hadryś:

Co można odpowiedzieć mężowi na stwierdzenie, iż nic mi do jego wiary i że Pan Bóg nie będzie mnie rozliczał z jego grzechów?


Proponuję odpowiedzieć korzystając z poniższych punktów:

1. Każdy ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie i moralne wybory, których dokonuje.

2. Milcząc na zło i grzechy popełniane przez bliźniego w wielu sytuacjach samemu popełnia się tzw. grzech cudzy, ponosi się moralną odpowiedzialność za zło czy grzech.

3. Człowiek jest istotą społeczną, zatem nie odpowiada jedynie za siebie, ale i za innych.

4. Chrześcijanin jest zobowiązany do troski o zbawienie nie tylko swoje, ale również i innych. Im bardziej jest z kimś związany, tym ta odpowiedzialność jest większa.

5. Z sakramentu małżeństwa wynika szczególna jedność i odpowiedzialność wzajemna małżonków za siebie oraz troska o dobro nie tylko doczesne, ale i duchowe, związane z wiecznym zbawieniem.

6. Jeśli się kogoś kocha, to chce się jego dobra. Im bardziej żona kocha męża, tym bardziej chce tego, co jest jego prawdziwym dobrem.

7. Forma pomagania drugiej osobie może być bardzo różna: przez słowo, czyn, ofiarowanie cierpień i umartwień, modlitwę, osobisty przykład chrześcijańskiego życia. Wszystko zależy od sytuacji, okoliczności, możliwości. Nie można być biernym, ale czasem może zdarzyć się sytuacja, kiedy wszelkie próby się nie powiodą i pozostanie cicha modlitwa i ofiarowanie codziennych krzyży w intencji drugiej osoby. A może kiedyś znów będzie można wrócić do trudnego tematu i porozmawiać... A może po ludzku pozostanie się przez całe lata w bólu bezradności...


x. Jacek Hadryś


Źródło: http://mateusz.pl/pow/020421.htm


Ks. Jacek w 2. punkcie zwraca uwagę na grzechy tzw. cudze. O jakie grzechy dokładnie chodzi?

Są to grzechy, które popełniają inni, ale i my jesteśmy za nie moralnie odpowiedzialni przed Bogiem. Kiedy? W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełnione przez innych, gdy w nich współdziałamy: uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie; nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując; nie wyjaśniając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani; chroniąc tych, którzy popełniają zło" (KKK nr 1868).Trzeba mieć odwagę, aby upominać swoich najbliższych. Jezus zdawał sobie sprawę z tego, że Ewangelia może poróżnić nawet najbliższych i podzielić rodziców i dzieci. Mówił: "Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mk 10, 32-37). Są to słowa trudne do przyjęcia. Twarde. Trzeba jednak pamiętać, że kompromis ze złem; udawanie, że grzech nim nie jest, lekceważenie zła, mści się na człowieku. Nikt nie znalazł prawdziwego, trwałego szczęścia w grzechu. Przeciwnie. Zrujnował on życie niejednemu człowiekowi. Wystarczy tylko przypomnieć sobie historię syna marnotrawnego, który opuścił dom rodzinny wiedziony pragnieniem szczęścia w obcej krainie. Znalazł je - ale na krótko. Rychło "nastał głód w owej krainie" (Łk 15,14) i zmusił go do wykradania strąków ze świńskiego koryta. Co jest więc lepsze? Milcząca zgoda na grzech ("dla świętego spokoju", "by nie urazić współmałżonka") i czekanie na jego rujnujące konsekwencje? Czy też ostrzeżenie i sprowokowanie (choć to przykre) do refleksji etycznej nad własnym postępowaniem, w nadziei, że może się wycofa z grzechu?

Z drugiej strony (od strony grzesznika) mamy do czynienia ze zjawiskiem zgorszenia, o którym Bóg Pan jezus tak ostrzega tych, co gorszą:

(Mk 9,38-43.45.47-48)
Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.


Psychologia dowodzi, a socjologia to potwierdza, że ludzie mają wpływ jedni na drugich, że swoimi postawami i czynami mogą albo innych pobudzać do czynienia dobra albo do zła.

Co mówi psychologia o oddziaływaniu naszych postaw na innych?

Istnieje w psychologii ZASADA SPOŁECZNEGO DOWODU SŁUSZNOŚCI. I chodzi w niej o to, że : „ (...) Uważamy jakieś zachowanie za poprawne w danej sytuacji o tyle, o ile widzimy innych, którzy tak właśnie się zachowują.” (Cytuję za fantastyczną książką, Roberta Cialdiniego „Wywieranie wpływu na ludzi” GWP, podstawowa lektura studentów psychologii.) Czy tego chcemy, czy nie ta zasada ma na nas wpływ, nawet jeśli głośno krzyczymy, że nie. To tak jak z reklamami. Spece doskonale wiedzą, że także, ci którzy protestują, że reklamy są głupie, podświadomie ulegają ich działaniu. I czy tak czy nie sprzedaż rośnie.
ZASADA FACYLITACJI SPOŁECZNEJ sprawia, że kiedy czekasz sam na przejściu dla pieszych , to dużo rzadziej przejdziesz na czerwonym świetle, niż gdybyś czekał z innymi i inni zaczęliby przechodzić. Decyzje innych „ułatwiają” podjęcie własnej, podobnej.
Krańcowym przykładem oddziaływania reguły jest EFEKT WERTERA.: „ (...) po każdym samobójstwie przedostającym się na pierwsze strony gazet, gwałtownie rośnie liczba samobójstw, w rejonach, w których to samobójstwo zostało nagłośnione. (...) Dowiadując się o cudzym samobójstwie, niepokojąco duża liczba ludzi stwierdza, że także w ich własnej sytuacji jest to właściwy sposób postępowania.” (to znów Cialdini).

Warto przeczytac temat Jaka jest różnica między osądem osoby a osądem czynów?

Należy odróżnić ocenę samych czynów drugiego człowieka od zakazanego przez Zbawiciela sądzenia innych.

Ewangelia zakazując potępiania drugiego, rzucania na niego kalumni mówi bardzo wyraźnie o obowiązku braterskiego upominania, a więc oceniania czynów brata i ostrzegania innych przed złem.


Już w Starym Testamencie Bóg mówi bardzo zdecydowanie o tym obowiązku:

Cytat:
(Ez 33,7-9)
To mówi Pan: Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu
Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich
w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć - a
ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on
umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć
obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od
swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to
on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.


W Nowym Testamencie mówi tak:

Cytat:
(Mt 18,15-20)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw
tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz
swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo
dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała
sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet
Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!


O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy tak komentuje oba powyższe fragmenty Biblii (Żyć Bogiem, t. III, str. 156):

Cytat:
Miłość troszczy się
nie tylko o dobra materialne braci, lecz także o duchowe i wieczne.
Jak każdy pragnie dla siebie zbawienia, tak też jest obowiązany
pragnąć go dla innych; co więcej jest to warunek zbawienia osobistego.
Pierwsze czytanie omawia ten punkt (Ez 33, 7-9). Bóg ustanawiając
Ezechiela strażnikiem swojego narodu, mówi do niego: "Jeśli do
występnego powiem: występny musi umrzeć - a ty nic nie mówisz, by
występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej
przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie" (tamże
8). Wielka odpowiedzialność spoczywa na tym, kto ma zadanie podobne do
misji proroka: pasterze Ludu Bożego, przełożeni zakonni, ojcowie
i matki rodzin, wychowawcy. Ich zbawienie zależy od gorliwości
w strzeżeniu swojej trzody, jakakolwiek by była, wielka czy mała.
Pozwolić zginąć w grzechu synowi lub bratu nie podając im ręki jest
zdradą, jest podłością i egoizmem, które Bóg będzie sądził. Bojaźń,
że się zostanie odepchniętym, że straci się uznanie i będzie się
pomówionym o surowość, nie usprawiedliwia "umycia rąk" lub
"zostawienia rzeczy własnemu biegowi". Kto miłuje, nie będzie miał
pokoju, dopóki nie znajdzie sposobu, by dotrzeć do winnego i upomnieć
go z dobrocią i stanowczością. A jeśli mimo własnych wysiłków,
dobrych słów i próśb nie osiągnie zamierzonego celu, to nie
przestanie się modlić i pokutować, by wyjednać mu łaskę od Boga.

Ewangelia (Mt 18, 15-20) czyni krok naprzód i rozciąga ten obowiązek
na każdego wiernego, który widzi brata upadającego w grzech. "Gdy
brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię
usłucha, pozyskasz swego brata" (tamże 15). Jednak upomnienie powinno
być tajemne, by zabezpieczyć dobrą sławę winnego. Niestety,
w praktyce dzieje się często przeciwnie: rozmawia się i szemrze
z innymi ujawniając to, co było ukryte, a niewielu tylko ma odwagę
ostrzec zainteresowanego. Cóż pomoże rozprawiać o chorobie innych,
jeśli nikt nie leczy chorego? Trzeba natomiast starać się "pozyskać"
brata; jego zguba jest szkodą dla niego i dla wspólnoty, lecz
pozyskanie jest "zyskiem" dla wszystkich. Dlatego jeśli prywatne
upomnienie nie przyniosło skutku, Jezus poleca, aby powtórzyć je wobec
dwóch lub trzech świadków, a jeśli i ten środek zawiedzie, uwiadomić
Kościół. A to nie w celu oskarżenia czy potępienia, lecz aby
przyprowadzić winnego do opamiętania i zabezpieczyć dobro wspólne.
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9