Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
mam problem z interpretacją
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 14:10   

lena napisał/a:
Sama chęć nie wystarczy, samo ładne pisanie Norberta również..... codzienność!!!
Kiedy wdroży na stałe to o czym pisze będzie ok.
..Leno ja wiem ze jeszcze wiele na mojej drodze ....lecz gdybys znała dokładnie Norberta ..a dziwie sie bo Agata zna dobrze ...zresztą co tu gadac da się to wyczuć z moich pierwszych postów...i tak jestem skonstrułowany to co pisze idzie w parze z tym co robie i myslę....nie da sie jak papuga wyuczyc na siłę nowego życia,nowego wzglądu na świat to trzeba poczuc i ja juz poczułem..odpowiem z serca tak ..ja jestem juz gotowy (choc napewno nie całkiem.)..ale praca człowieka trwa całe zycie,uczenie się nowego i niezapominanie czego nauczył sie do tej pory....wiem że Aga jest jeszcze niegotow,jeszcze sie wacha -potrzebuje czasu..rozumiem....nareszcie chyba wszystko złączyło się w kupę....
lena napisał/a:
powiem więcej....gdyby nie Jej wiara, przekonania, gdyby posiadała choć szczypte egoizmu, gdyby myslała również o sobie,a nie tylko o rodzinie, dzieciach..........ech...nawet nie wypowiem.
...Leno znam swoją żone i wiem co nia kierowało i kieruje w zyciu ..ale doceń tez to że ja z takiego pięknego pokładu nie startowałem..wiara...nawet nie wiedzialem czy wierzę,miłośc ..teraz mam dopiero pojęcie,partnerstwo..nie będę pisać jakie miałem wypaczone pojęcie....Leno to był dla mnie skok ..skok a nie krok!!!!!
lena napisał/a:
Ostre słowa Elzd.....egoizm, chęć zemsty...itp.....noooo
..Elzd był czas kiedy i ja tak myślałem..lecz teraz mi wstyd za tamte myśli.....czy święta ta moja zona ..no napewno nie ale ma anielskie serce.....zawsze powtarzałem mało jest ludzi na świecie tak znoszących cierpienie...
Tak Leno podziwiam moją zonę..choc czasem znowu zanudze,czasem znowu cos jęknę ale teraz wiem nie dam zrobic jej krzywdy..ani staremu Norbertowi ani nikomu innemu
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 22:42   

..Elzd był czas kiedy i ja tak myślałem..lecz teraz mi wstyd za tamte myśli.....czy święta ta moja zona ..no napewno nie ale ma anielskie serce.....zawsze powtarzałem mało jest ludzi na świecie tak znoszących cierpienie...
Tak Leno podziwiam moją zonę..choc czasem znowu zanudze,czasem znowu cos jęknę ale teraz wiem nie dam zrobic jej krzywdy..ani staremu Norbertowi ani nikomu innemu


Jedno pytanie....dlaczego dopiero teraz....dlaczego po mojej wypowiedzi?
Bywałes,pisałeś...tu zajrzałeś i nie zareagowałeś, a raczej zareagowałeś...a jak?...to wiemy oboje.

Agata świetą nie jest, jak nikt nie jest na tym forum...ale....jest jedną z niewielu osób jakie znam ,tak prawdziwą w każdej dziedzinie, głęboko wierzącą,niezmienną w przekonaniach, poglądach,osobą niezwykle spokojną i cierpliwą, o dobrym i wrażliwym sercu, bez cienia egoizmu,złośliwości,mściwości....
Jej ciepło i spokój, reakcja na pewne sytuacje, ton wypowiedzi....jak dla mnie osoby "mniej spokojnej" bywają denerwujace.
Podczas kiedy ja i niejeden z nas uczy się panowania nad negatywnymi emocjami...Ona ma wrodzony talent.
Ponad to silna w pokonywaniu codziennych trudności,walcząca i samodzielna (z konieczności)

Choć moje życie różowe nie było, choć były zdrady i wiele innych negatywnych czynników,złych doswiadczeń zarówno w małżenstwie jak i dziecinstwie, choć są (moje) problemy zdrowotne.... takich problemów zwłaszcza tych ostatnich jakie mają miejsce w rodzinie Agaty i Norberta nie życze nikomu.
Osobiscie nie wiem czy tak dzielnie dźwigałabym ten cały bagaż.
Chylę czoła w kierunku Agaty i jej dzialań w tym kierunku.

Wypowiedź Agaty była pośrednio spowodowana moją namową....sama pisze i mówi niechetnie zwłaszcza o sobie i o tym co boli. Nie skarży się,chyba że jest ciągnięta za język....nie chce obciązac innych swoimi problemami, woli służyć pomocą.
Nie czuje złości, ew. żal, smutek....ale i to zatrzymuje dla siebie.
Na sugestie...zadbaj o siebie, pomyśl choć troche o sobie...odpowiada...ale to egoizm.
To właśnie doprowadziło ja do miejsca w jakim oboje się znaleźli....brak "zdrowego egoizmu", wykluczenie siebie .... tym samym jest współwinna kryzysowi malżeńskiemu.

Norbercie...nie musisz mnie ciagle przekonywac co do zmian jakie dokonałeś... ja wiem o nich i potwierdzam....wręcz naciskam...ciesz sie z kazdej z nich , bo to Twoj sukces.
Nie musisz mnie doświadczac w kwestii czynników jakie mają wpływ na nasze dorosłe życie, zawsze powtarzam że istnieją niemal w każdym przypadku.Jest to w jakimś sensie dla mnie osobiście wytłumaczenie(nie usprawiedliwienie) pewnych zachowań.
Nie musisz mnie przekonywać co do całkowitej zgodnosci Twego pisania z czynami, bo całkowitej niema....i nie dam sie nabrać, ale to czy ja Ci ufam niema najmniejszego znaczenia... ważne jest to co czuje Twoja żona.

dalej z upartoscia osła powtórzę....

Norbercie.... daj żonie odsapnąć, dojść do siebie, zajmij się tym czym powinieneś....sobą i dziecmi.
Temu miała służyć wasza separacja, formalna, bo innej nie przyjąłeś.
Przestań szukać i czepiać się, bo zamiast do przodu...cofasz w tył.
Naucz sie dostrzegać,doceń to czego już dokonałeś, ciesz się ze zmian jakie w Tobie zachodzą (bo zachodzą)....i utrwalaj!!!
Nade wszystko..... przestań nachodzić, naciskac i wymuszać....skończ z rozmowami, bo robisz to nagminnie.... przy każdej okazji... czy to telefonicznie,czy mailowo, w domu podczas odwiedzin u dzieci, w pracy (jeszcze troche i zostaniesz zwolniony i dobrze o tym wiesz).
Sam robisz sobie krzywde.
Koniec na temat.... resztę zachowam dla siebie.
Celem było w miare możliwości pomóc Tobie.....zrozumieć, otworzyć oczy na pewne sprawy ....... nie przyjmujesz, nie łapiesz sedna, a ja wiecej nie mogę (choc pewnie byłoby to najprostsze)....mam swoje zasady.
Jedno tylko zdradze.... masz obsesję...jaką?... wiesz, więc zajmij się i tym.
Nieuzasadnione obawy i co za tym idzie oskarżenia ....jeden z czynników z dzieciństwa.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 09:34   

Leno. lubię czytać, co piszesz. Ale - czy Agata nie ma nic do powiedzenia? Wolałabym jednak poznać stanowisko Agaty.
Wczorajsze czytanie, warto się zastanowić nad tym tekstem: "Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: żałuję tego, przebacz mu."
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2008-11-11, 09:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 09:58   

Elzod... czasami poprostu sie wypalamy i potrzebujemy ciszy i spokoju właśnie po to by ze zdwojona siła walczyc o rodzine,
czasami nie mamy juz siły, jak ktos wciaz nas przypiera do muru, niby cos sie dzieje, duzo zmian, a jednak żona wciąz widzi starego norberta z jego wadami z jego ciagłym zmuszaniem jej do czegos... to ja wykańcza i pragnie separacji ja sie zgodze z Lena, rozumie zone Norberta,
choc cos i prawdy w tym co piszesz tez jest/ jednak w przypadku zony Norberta ma prawo dziewczyna sie wyluzowac, a Norbert swoim wymuszaniem jej na to nie pozwala

...Jedno pytanie....dlaczego dopiero teraz....dlaczego po mojej wypowiedzi?
Bywałes,pisałeś...tu zajrzałeś i nie zareagowałeś, a raczej zareagowałeś...a jak?...to wiemy oboje....

Lena mądrze piszesz choc Norbert jesli nie zaakceptuje samego siebie nigdy tak naprawde nie bedzie miał tego o co walczy

cos prawdy w tym co mówi nałóg jest ciągłe potwierdzanie męskości dla mnie to nie chodzi o męskosc/ to chodzi o ciągłe potwierdzanie swojej osoby, akceptacji mnie, stąd tyle postów Norberta jak to widzicie, co o tym myslicie, uzewnętrznia swoje problemy na all forum po to by ktos choc raz zaakceptował jego opinie w jakies sprawie, jak wypowiada sie w jakies to jesli ktos sie z nim zgadza bardzo szybko nawiązuje z nim nic porozumienia, czuje sie akceptowany
bo o to mu cały czas chodzi, szukajac akceptacji po drodze ja stracił, ciągłym potwierdzaniem tego, ciągłym wymuszaniem nawet tego czy podoba ci sie... jak tego nie zostanie dostrzeżony wtedy juz haos w głowie nie zauważyła nowej rzeczy wiec pewnie wogóle jej moja osoba nie obchodzi... szukam miłosci i więzi uczuciowej, której sam nie potrafie dac

tak naprawde Norbert ma ogromny deficyt braku uczucia, stąd tez tak wiele mówi o sobie, szuka bratniej duszy, która go zrozumie i zaakceptuje, jak widzi ze jego zdanie jednak jest negowane przez wszystkich potrafi składnie przejsc z jednego stanu pewnosci siebie w stan kajania i braku potwierdzania samego siebie
to problem nie z meskoscia choc i tak mozna powiedziec meskosc kobiecosc/ dla mnie to problem ze soba z ciagla akceptacja siebie, poszukiwaniem ciepła, uczucia, zrozumienia przy jednoczesnym jego niszczeniu własnie poprzez brak miłosci do siebie samego
nie kochajac siebie nie mozna kochac innych,
\
bardzo ciekawy artykuł jak wiele znaczy wychowanie
Rodzina pisze twoj los
Anna Cierpka

..Narracje zasłyszane w rodzinie tworzą naszą opowieść o świecie, o istnieniu, o sobie. Są nieodłącznym fragmentem naszego "ja". Kim tak naprawdę jestem? Czy to mój głos? Czy to cały ja, czy też robię coś, co jest zupełnie nie moje? Te i wiele podobnych pytań często pojawia się w rozmowach z innymi albo z samym sobą. Mamy świadomość, że nasza egzystencja wypełniona jest wieloma różnymi "głosami", pomysłami na życie, wyborami, zachowaniami.

Jedne lubimy, czujemy się z nimi dobrze, innych nienawidzimy i najchętniej wyrzucilibyśmy je z głowy na zawsze. Niektóre zachęcają nas do bycia dobrymi, otwartymi na świat i ludzi, inne twierdzą, że to nonsens, że trzeba zadbać przede wszystkim o siebie – „Bądź twardy, bo inaczej inni cię zniszczą”. Jedne przekonują: „Po co masz pracować, żyj łatwo i przyjemnie”, drugie agitują: „Tylko pracą jesteś w stanie zbudować sobie życie”. Namawiają: „Zastań szoferem, milionerem, aktorką, nauczycielem, prostytutką, kelnerem, adwokatem, lekarzem, studentem, psychologiem, rzeźnikiem...”. Mówią, mówią, mówią. A wśród tych wszystkich głosów – nasz głos. Często słabiutki, ledwo przebijający się przez tłum gadających. Skąd są te wszystkie głosy? Jak rozpoznać ten nasz? Ten właściwy? Jak kształtuje się ta nasza opowieść o sobie, narracja o istnieniu?

Opowieść o człowieku zaczyna się tworzyć jeszcze na długo przedtem, zanim pojawi się on na świecie. W jego przyszłej rodzinie krążą historie na temat otaczającej rzeczywistości, faktów, zjawisk, ludzi, relacji. To historie o człowieku, kobiecie, mężczyźnie, dziecku, ich miejscu i znaczeniu w rodzinie i w świecie. To także przekazywane z pokolenia na pokolenie „prawdy”, „perełki mądrości”, specyficzne interpretacje, znaczenia, wartości.

Ten swoisty dla rodziny system znaczeń – zwany etosem rodzinnym – pozwala spostrzegać, odbierać i interpretować rzeczywistość. Zawiera interpretację historii rodziny (dokonaną przez jej członków), istotne wydarzenia, rodzinne legendy, charakterystyki osób znaczących, normy i wartości ważne w rodzinie, sposoby komunikowania się. Zalicza się do niego również specyficzny język rodziny: powiedzonka („No tak, wesolutki jak wujek Stefan po jednym”), nawiązania do wspólnie przeżywanych zdarzeń („To było wtedy, jak wiesz, kiedy babcia zjadła wszystkie czekoladki”), określone sygnały niewerbalne zrozumiałe tylko w kręgu rodzinnym. Ten zasób wiedzy staje się dla jednostki punktem odniesienia decydującym o sposobie odbierania otaczającego świata, rozumienia go i ustosunkowania się do niego. Mamy tu do czynienia z rodzinnym konstruowaniem rzeczywistości.

Zjawiskiem rodzinnego konstruowania rzeczywistości zajmował się między innymi Reiss. Wyniki przeprowadzonych przez niego badań wskazują, że typowy dla danych rodzin, specyficzny sposób interpretacji rzeczywistości stanowi podstawę kształtowania się osobistych systemów objaśniających rzeczywistość i wyboru określonych strategii rozwiązywania problemów rodzinnych, tzw. strategii kryzysowych.

Również moje badania oraz te przeprowadzone przez Dryll, Baraniak, Ćwiek i Chądzyńską potwierdzają istnienie zjawiska etosu rodzinnego. Etos tworzą wszyscy członkowie rodziny w toku wzajemnych interakcji, negocjowania w sprawach ważnych i nieistotnych, w trakcie rozwiązywania konfliktów i oglądania telewizji. Tworzą go żartobliwie i na serio (np. trzaśnięcie drzwiami łazienki i siedzenie w wannie przez dwie godziny jest komunikatem zawierającym ważny przekaz).

Najpierw etos rodzinny tworzą młodzi małżonkowie, określając, jaki będzie ich związek, formułując oczekiwania. Jest on połączeniem części etosu rodzin macierzystych z nowymi treściami. Małżonkowie, budując związek, muszą ustalić hierarchię wartości, pozycje i treść ról osób znaczących, interpretacje wydarzeń, charakterystykę rodziny jako całości i opis otoczenia. Powinni też określić relacje, jakie mogą zachodzić między wszystkimi tymi elementami. Powstaje obraz rodziny namalowany określoną techniką, za pomocą konkretnych barw, wypełniony konkretną treścią, wreszcie – posiadający określony tytuł, motyw przewodni nadający mu specyficzny sens. Nowa istota – dziecko – pojawia się zatem w świecie o wyraźnie określonych barwach. Przyjrzyjmy się, jak może wyglądać początek.

Rodzice Jasia uważają, że dziecko jest największym dobrem rodziny, że narodziny to radość i metafizyczne przeżycie, to początek nowej jakości życia rodziny. Chłopczyk zastaje ciepłe, pastelowe, miłością wymalowane miejsce. Jego rodzina maluje obraz jasnymi, radosnymi barwami. Jaś słyszy, jak mówi się o nim: „niuniuś”, „słoneczko”, „mamusi i tatusia kochanie”, „nasz skarb”. Włącza te określenia do wiedzy o sobie – czuje się ważny, czuje się Kimś. Rodzina o nim rozprawia, dzieląc się spostrzeżeniami i wiedzą, kreując bardzo wyraźny obraz dziecka, wzbogacany każdego dnia.

Rodzice Agatki używają ciemnych, ponurych kresek. Uważają, że dziecko to „dopust boży”, że narodziny to ból, męka i kolejne kłopoty. Dziewczynka zastaje kanciaste i twarde miejsce. Słyszy o sobie: „wrzaskun”, „to coś”, „bachor”, „dzieciak”, „takie nie wiadomo co”. Nikt o niej nie rozmawia, rzadko ktoś bierze ją na ręce. Rodzice, zapytani o córkę, niewiele potrafią o niej powiedzieć. „Jestem nikim, chciałabym zniknąć” – powie dorosła Agata.

Rozwijając się, dziecko nabywa coraz bardziej skomplikowaną wiedzę o świecie i ludziach, chłonie interpretacje najbliższych dorosłych. Kiedy płacze, dowiaduje się, że jest „niegrzeczne”, „smutne”, „głodne” albo „chce się przytulić”. Kiedy próbuje po raz pierwszy opuścić kocyk, słyszy: „Nie schodź z kocyka, dalej jest niebezpiecznie” bądź „Dalej, Jasiu, pięknie! Co tam zobaczymy?”. A gdy weźmie do rączki błoto: „Fuj, okropność, to bardzo nieładnie” albo „Ciekawe, co też to może być?”. Pozna także rodzinne wartości i wzory argumentacji: „Nie bij pana, bo się spocisz”, „Nie warto się przyjaźnić, bo ludzie są wredni”, „Pomóż babci nieść zakupy, bo trzeba pomagać innym”, „Posłuchaj cierpliwie, bo trzeba umieć rozumieć ludzi”. I tak dalej, i tak dalej. W ramach każdej, najmniejszej nawet interakcji dziecko dowiaduje się, co znaczą jego określone zachowania, co wolno, co warto robić, a czego nie należy, co się powinno, a co jest surowo zabronione. Kiedy dzieci opuszczają dom, zabierają ze sobą rodzinny sposób rozumienia rzeczywistości, wiedzę rodziny o rodzinie – i zakładając swoją, tworzą jej etos, wykorzystując owe treści.

Charakterystyki poszczególnych członków rodziny wpływają na tworzenie obrazu siebie i działania podejmowane przez człowieka, a więc odgrywają bardzo ważną rolę w formowaniu się jego tożsamości. Powstałe podczas interakcji schematy osób, etykiety tożsamościowe opatrzone tytułem, zawierają atrybuty, jakie jednostka dostaje od bliskich, a także opisy jej działań. „Uzgodnione” przez wszystkich członków rodziny etykiety tożsamościowe stają się oczekiwaniami wobec poszczególnych osób. Oczekiwania będą przy tym modyfikować przebieg interakcji i na zasadzie samospełniającej się przepowiedni (przewidywania, które wyłącznie mocą faktu, że zostało poczynione, sprawia, iż spodziewane wydarzenie rzeczywiście następuje) kreować określone cechy charakteru członków rodziny.

Dryll badała, jakie znaczenie dla przebiegu interakcji matka – dziecko ma postrzeganie dziecka jako „trudnego” lub „niesprawiającego trudności wychowawczych”. Okazało się, że oczekiwania wynikające z charakterystyki dziecka wyraźnie wpływają na postępowanie matki wobec niego i na przebieg interakcji, w efekcie potwierdzając początkowe założenia. Wiele się będzie musiał zatem Jaś nabiedzić, aby przekonać mamę, jak bardzo nieprawdziwe jest jej przekonanie, że „jest zdolny, ale leniwy”.

Narracje zasłyszane w rodzinie tworzą więc naszą opowieść o świecie, o istnieniu, o sobie. Są nieodłącznym fragmentem naszego „ja”. Jeśli są nam przyjazne, jeśli są budujące – wspaniale! Możemy z nich czerpać – to nasze zasoby, nieprzebrane bogactwo. Jeżeli są nam wrogie, jeżeli są niszczące, warto je „oswoić”, skonfrontować się z nimi, nazwać je, oddzielić od siebie – określić, który głos jest czyj i skąd pochodzi. Dobrze będzie ostatecznie je uporządkować – wziąć to, co dobre, a resztę pożegnać. Po to, żeby rozpoznać swój głos. Ten właściwy....
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 15:18   

Elzd.... :-)
..Agata...sama pisze i mówi niechetnie zwłaszcza o sobie i o tym co boli. Nie skarży się,chyba że jest ciągnięta za język....nie chce obciązac innych swoimi problemami, woli służyć pomocą.
Ponadto pisanie tu to kolejna forma "rozmowy z mężem"..... od której ucieka,poniewaz ma ich aż nadto.
Raczej nie napisze, pragnie zapomnienia, a nie wałkowania wciąz tego samego....kilkakrotnie w ciagu dnia i jeszcze na forum.
Można sprobowac na priv....choć to również wracanie i raczej nie wskazane....ale to moje zdanie.

CZAS o ktorym tak wiele piszemy....konieczny dla zaleczenia ran i odzyskania rownowagi.
CZAS którego potrzebuje jak każdy z nas.
CZAS który nie był i nie jest jej dany.

Wybaczenie jest i niema urazy....zapewniam....rany owszem są.
Pomoc rownież jest i była, ale o tym już się nie wspomina.Brak umiejetności dostrzegania wcale nie małych i ważnych rzeczy.
"Stary" Norbert "dzisiejszego" Norberta ..... zawdzięcza sobie, swojej pracy, ale również żonie.....jesli nie przede wszystkim.
Mami...święta racja...czlowiek ktory nie kocha siebie, nie akceptuje siebie, nie nauczy sie życia dla siebie, nie potrafi zyć sam z soba....człowiek uzalezniony od drugiego człowieka...nigdy nie będzie zadowolony i szczęsliwy.
Ukształtowanie Norberta wzięło początek w dzieciństwie, zmiana czterdziestoletniego człowieka na tak wielu płaszczyznach jest niezwykle trudna, a co za tym idzie długa. Nie czarujmy się...niejeden z nas o tym wie i przekonał sie na wlasnej skórze.

Wszysko co dotąd napisałam rowniez w innych postach było prawdziwe na co miałam potwierdzenie samego Norberta.
Wszystko miało jeden cel....zatrzymanie Go przed popełnianiem kolejnych błędów i zmobilizowanie do jeszcze wiekszej pracy nad soba i dla siebie, co jest podstawą współżycia z innymi........i bramą do raju.

Norbercie...mam nadzieje,że nie żywisz do mnie urazy i wierzysz w moje dobre intencje.
Jesli czyms Cie uraziłam...przepraszam.
Dużo pracy przed Tobą....wiele zmian, a ich powodzenie zależy od Ciebie....na ile jesteś chętny i silny.
Powtórzę za Twoją żoną.... wystarczy,że spróbujesz przestać zajmować się Nią, zaprzestaniesz gadania i skupisz sie na sobie.Nie pytaj co będzie za miesiac, pół roku, czy za rok (znasz odpowiedź).
Nie mów juz nie potrafie....spróbuj!!!!
Właściwie to Ty nie potrzebujesz naszych "rad" nie mówimy nic innego ponad to co słyszałeś i słyszysz od własnej żony,o czym zresztą niejednokrotnie się przekonałeś.
Zdradzę Ci coś i niech będzie to dla Ciebie wskazówką....
Agatko...jak dzień, jak się czujesz?......dziś cudownie...Norbert był u mnie (na rozmowie) tylko dwa razy. Jak dla mnie o dwa za dużo, ona szczęśliwa. Mówiłam,że inna ;-)

Myśle,ze najwyższy czas dla mnie skończyc powyższy temat, napisalam co mogłam i ile mogłam.....resztę zachowam dla siebie.
Jak już nadmieniłam mam swoje zasady....... nie moge i nie chcę nadużywać czyjegoś zaufania.
Trudno bedzie siedzieć cicho, kiedy kole w oczy tyle sprzeczności, zwłaszcza trudne teraz, kiedy nauczyłam się wyrażać swoje zdanie.... myśli.
Wciąż sobie obiecuję i wciąż wracam, a przecież i tak nie robimy nic innego jak wałkujemy w kółko to samo.... ech.
Muszę nauczyć sie przestać reagować, a najlepiej wogóle zaprzestać czytania , ponieważ za bardzo mnie absorbuje problem Norberta, zabiera cenny czas i odciąga od własnej rodziny.
Wiele tu mądrych i pomocnych osób...ja w juz nie potrafię.
Jeszcze raz .....szczerze życzę powodzenia.

Ps.
Przepraszam rownież Ciebie Agatko,że namawialam Cię na napisanie.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 19:53   

lena napisał/a:
Jedno tylko zdradze.... masz obsesję...jaką?... wiesz, więc zajmij się i tym.
Nieuzasadnione obawy i co za tym idzie oskarżenia ....jeden z czynników z dzieciństwa.
..Leno małem więcej sie nie bronic ..nie zaczynać lecz niestety sie obronię...obsesję...no dobra nawiąze do czegoś o czym wiesz "piątek"..zanim coś sprawdzono dlaczego,czemu...zadecydowano juz znowu to samo....Leno ...to jest obsesja na obsesję...ale nie mnie to zrozumiec...napisze tak ja często mówię..teraz żyjąc sam,mieszkając sam dysponując wolnym czasem....moge wszystko!!!....jak myślisz czy nie jest to świetny czas na realizację..a nie robie tego..czemu????...Leno
połącz w całoś posty nałoga,posty mami podpowiem tylko swietnie to czują ..i świetnie
odkryli moją strukturę....dodam połącz to z postami moimi na samym początku....a właściwie jednego nurtu...czego mi brakowało!!!!!..a bedziesz miała właściwa odpowiedż
podkreślam to po stokroć błędne tropy..błędna ocena,ale ja nie chcę tego udowadniać
postawienie mnie na nogi a to zawdzięczam terapeutce ..dużo ja kosztowało....
ja wiem Aga chce czasu,chce odpoczynku,chce Siebie dla Siebie..tak ale ja odpowiem szczerze Aga jest niegotowa.....a ja poczekam na gotowośc mojej żony....i na tyle
Leno nie gniewam sie wasze wskazówki sa zawsze cenne....terapia,sychar ,Ja sam to wszystko cenne dla mnie nad pracą na tego lepszego Norberta..pozdrawiam .....i na koniec napisze tak moja żona jest naprawde cudowną kobietą,ma zasady,ma czyste mysli..lecz człowiek złoty nieraz jest w stanie się zagubić..wazne by się odszukać!!!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 20:24   

...teraz błędne tropy i błędna ocena..... niech i tak będzie :-D
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 10:00   

Oj Leno ...proste słowa..mojej terapeutki..czy da się kogoś zatrzymac jak chce odejśc,czy da się kogoś przekonać do miłości jak przestał kochać...teraz rozumiesz ta ułomnośc jest już za mną ..droga do sukcesu i zrozumienia- że to idiotyzm i bezsens własnej myśli..zawarta była w wypowiedzi terapeutki!!!!! od prosta analiza i jest odpowiedż głupie myslenie człowieku bo i tak nie masz wpływu...pozdrawiam....i błagam nie skupiajmy się nad moimi ułomnościami ..bo całe życie będa przsłaniały oczy...jedno wiem ..czas dla Agaty,czas na zaleczenie blizn,czas na zrozumienie,czas na to az będzie sama gotowa poszukac drogi do mnie!!!...i to jest istotne..mój czas bardzo intensywnie ja wykorzystuje dla Siebie..nie przeczę że solidna robota wykonana..solidna do zrobienia..ale to mnie nie odstrasza... :mrgreen:
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:29   

znależione gdzies tam w necie dla ciebie Norbert ku pokrzepie...

Bajka o uczuciach


Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.


Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.


Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.



Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...


Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.


Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.


- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 21:35   

mami napisał/a:
znależione gdzies tam w necie dla ciebie Norbert ku pokrzepie...

Bajka o uczuciach
...dzieki mami fajne ale po przeczytaniu nasuneła się refleksja ....staruszka znajdziemy ale co z reszta??????...ale to nic..i tak fajne
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 08:16   

Właśnie sobie takie zdanie przeczytałem w książce 'Przedmiot pożądania' Elliotta Katz'a (podrzucił mi to niedawno mój dobry przyjaciel):

"Nie chcę słuchać gdy mężczyzna mówi o swoich problemach. Pragnę kogoś kto jest silny i pewny siebie. Wtedy czuję się bezpieczna i kochana. Trudno wielbić kogoś, kto mówi wyłącznie o swoich kłopotach".

Dla mnie to nowość, bo zawsze mi się wydawało że 'ona' ma wiedzieć wszystko, co mi tam tylko w środku zagra... także wątpliwości, urazy, różne takie myśli mało konstruktywne dla związku, które przychodzą czasami. To mi się takie ... uczciwe wydawało ;-)

PS. to oczywiście nie dotyczy wypowiedzi na forum, bo ono jest akurat od tego żeby sobie szczerze pogadac i posłuchać / poczytac.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 10:21   

Macius napisał/a:
"Nie chcę słuchać gdy mężczyzna mówi o swoich problemach. Pragnę kogoś kto jest silny i pewny siebie. Wtedy czuję się bezpieczna i kochana. Trudno wielbić kogoś, kto mówi wyłącznie o swoich kłopotach".
....Macius odpowiem ci tak to są puste słowa zapisane w ksiązkach,czasopismach pogadankach psychologicznych..ja odpowiem ci tak..bedziesz silny ,stanowczy,twardy...to dowiesz sie że jestes za twardy..staniesz się miękki ,wrazliwy..to dowiesz się że jesteś zbyt wrazliwy....nie to nie tak...wiesz co osoba jaka cie kocha i to kocha naprawdę wielką prawdziwą miłością akceptuje cie gdy jesteś twardy..ale i akceptuje cie gdy masz słabe płaczliwe dni..osoba taka akceptuje twoje wady i zalety ,osoba taka doszukuje się w kazdym twoim calu radości..tak patrzą oczy miłości..nie na darmo mówi się ze miłośc jest ślepa...i co że slepa ale szczęśliwa!!!!!....ale szukaj..szukaj życze ci tylko bys tak nie szukał tłumaczeń przez całe życie
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 10:31   

Maciek, a czy Ty bys chiał mieć babę ciągle marudzacą, ciągle z problemami....ciągle bez usmiechy, jęczącą i tak w kółko i w kółko....Z taka smutną, przygnębiająca naturą, depresyjną zawsze i zawsze ? jak długo byc z taka wytrzymał ??

Chłopie....a czy Maciuś to jest mężczyzna, czy dzidziuś ? Facet czy mały chlopczyk ?? Potrzebujacy stale pomocy, opieki i wsparcia ?
Jak to jest Maciek ??

Kobita potrzebuje opoki i skały ! Kobieta to ta słabsza płeć ! Ona musi sie wsprzeć...a jeżeli to ona ma być przez całe zycie podporą, wspieraczem....hm....czy wytrzyma ?


Norbi....myslisz , że brak w nas tolerancji na zachowania innych ? Myslę, że nie....że raczej przyjmujemy zmienne nastroje....raz smutek kogoś i mu współczujemy, raz zły humor i staramy sie nie wchodzic w drogę......ale gdy jakis z nastrojów jest stale i ciągle i permanentnie towarzyszy tej osobie ...to chyba ważne jest, aby zakomunikowac człowiekowi, że ktos wysiada i nie wytrzymuje aby stale być opiekunem, wspieraczem bez wytchnienia albo chłopcem do bicia. Wtedy mówi się STOP = co ma oznaczać -tego zachowania ja juz nie toleruję, nie chcę, nie zgadzam się i ...mam do tego prawo , bo bronię siebie i granic swojej wytrzymałości psychicznej swojego zdrowia itp.
Najuczciwiej w takiej sytuacji jest rozmawiac - jeżeli zawodnik potrafi słuchać i usłyszy....Jeżeli nie umie słuchać i nie słyszy....to niestety - uciekamy, co nie jest dobre ale czasem nie ma innego wyjścia - wtedy to sie nazywa separacja. Pozdro ! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 11:32   

Macius..... nawet ty nie wiesz czego pragniesz... robisz cos co innego pragniesz jak w tym wszystkim ma sie odnalez żona skoro ty sam masz chaos w głowie...
to prawda że pragniemy dojrzałych facetów, silnych ja dopowiem ze dojrzałych emocjonalnie bysmy nie musieli dla nich byc mamusiami, spowiednikami po prostu partnerem do życia...
Norbert pisze ma byc raz silny raz słaby tak...
on ma byc po prostu sobą nie ma sie dostosowywac do otoczenia to zawsze rodzi flustracje i złosc, tylko ma tak postepowac by robic wszystko w zgodzie ze soba
cóz co robic gdy swoje ja sie zagubiło poszukac gdzie tkwi problem jesli robimy, myslimy i z tym sie zgadzamy wtedy nikt nami nie manipuluje potrafie byc silny nawet wtedy gdy komus sie to nie podoba by w rezultacie potem usłyszec miałes racje dobrze ze ci zaufałam, przy tobie czuje sie bezpieczna... ale to wymaga konsekwencji działania i ponoszenia za nie odpowiedzialnosci, nie tylko chce rządzic ale musze tez ponosic odpowidzialnosc za to co robie
a nie umykac gdy cos nie wyszło lub przerzucac wine na druga osobe za to ze zle cos postanowiłem ...
gdy bedziesz tak postepowac mozesz byc słaby silny a i tak kobieta twojego zycia bedzie przy tobie bezpieczna i szczesliwa
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 12:32   

EL. napisał/a:
Maciek, a czy Ty bys chiał mieć babę ciągle marudzacą, ciągle z problemami.


Za drzwi bym taką raz-dwa wystawił, a raczej bym się z taką osoba w ogóle nie wiązał.

Ale to dla mnie odkrycie, może to głupio brzmi i jakoś naiwnie, ale ja po prostu wychowałem się w rodzinie bez ojca (pracoholik w domu nieobecny) i nie za bardzo miałem od kogo przyswoić sobie taką rolĘ mężczyzny - stabilnego, silnego, pewnego. Zamiast tego wymotałem sobie jakiś model totalnej kontroli, żeby się w związku czuć bezpiecznie. A wszystkie swoje humory i huśtawki emocjonalne beztrosko do związku wnosiłem, bo przecież jak napisał Norbi osoba która kocha "akceptuje cie gdy masz słabe płaczliwe dni" :-P .

No i się to właśnie wywaliło i nagle muszę się nauczyć radzić sobie bez tego... zresztą to bardzo dobrze, chociaż cholernie mnie boli to co robi moja żona, ale pewnie inaczej by do mnie nie dotarło.

Parę ciekawych książek przeczytałem, mam przyjaciela któremu udało się uratować swoje małżeństwo po bardzo dużym kryzysie i z którym dużo rozmawiam. Norbercie z dobrej książki można dużo wynieść, to wcale nie muszą być puste słowa, bardzo odkrywcze było dla mnie 'Dzikie serce' Eldredge'a, chociaż dopiero przy drugim podejściu doznałem olśnienia że to o mnie, że ja też mam w sobie taką paskudną ranę (u mnie to lęk przed porzuceniem), którą próbuję leczyć wiążąc kogoś ze sobą, a tak się nie da. Polecam Ci tę lekturę w każdym razie, nie jest to jakiś psychologizujący poradnik.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8