Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
To jest mój koniec
Autor Wiadomość
Tyśka
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-10-31, 12:00   To jest mój koniec

Witajcie

Długo nie pisałam z nadzieja ze napisze w swiadectwach ale niejest to mi niestety dane i widze ze niebedzie.Ci co mnie znają to wiedzą a ci co nie to ponad dwa lata walczyłam o małzenstwo wyprowadzka mojego męza potem sprawa rozwodowa na której niewyraziłam zgode na rozwód i jego wyjazd do tej pory jest zagranicą.Myslałm ze wszystko jest najlepszej drodze ze czas który nam dałam ze mój mąz doceni co ma co moze stracic.Utrzymywał z mami kontakt telefoniczny sms przyjerzdzał wsztsyko wskazywało na jego powrót do domu.Ale po wczorajszej rozmowie na gg niemam złudzen.Mój mąz dalej chce odejsc zostawic mnie i nasze dwie córki.Na moje pytanie to dlaczego nieodszedł odrazu tylko dawał mi nadzieje odpowiedził ze on nic takiego niezrobił niedawał mi nadzieji ze nic takiego niemówił.Nieodszedł odrazu powiedził chciałem ale zobaczyłem twoje cierpienie i myslałem jak odejde potem to ze bedziesz mniej cierpiec! Jakie to okrutne bawił sie mną,miał ubaw,dobijał mnie w męczarniach.Próbowałam jakos zyc ze swiadomoscią ze zostane sama ale w głebi serca jak wszystcy z nas maiłam nadzieje ze mój mąz sie opamięta i wróci do nas.Ale on niechce,w nim niema nawet dobrej woli.Jest egoistą,skonczonym egoistą mysli tylko o sobie o swoim szczesciu o swoich przyjemnosciach.Jestesmy 13 lat razem i 10 po slubie ale dlaniego to nic nieznaczy,przysięga małzenska to dlaniego bzdura wypowiedzina pochopnie i w bardzo młodym wieku. Mówi ze rodzina to niedlaniego ze on się nienadaje na męza i ojca ze się nieumie poswięcic dla rodziny tak jak ja bym chciała.Wiele wemnie bólu złosci zalu ze mnie tak strasznie zranił tak okropnie potraktował.On niechce nam dac nawet szansy mówi ze próbowalismy ale się nieudało.Ale to było moze kiedys kiedy tylko on miał swiadomosc co się dzieje.Jak mozna naprawiac niewiedzac co jest grane co się dzieje? To jest dlamnie obcy człowiek to niejest mój mąz ale podobno on zawsze taki był tylko ja podobno tego niewidziam.Teraz za kazdym razem chce sprawic mi ból cierpienie słowem czynem.Czuje się jak taki pies ktory cierpi lezy poraniomy zakrwawiony a jego oprawca stoi nad nim i dodaje mu kolejnych cierpien.Bawił się mną zwodził mnie wszystko przeciągał.A wydawało się ze wszystko bedzie dobrze mówił o powrocie ze to ostatni jego wyjazd ze wraca do domu ze bedzie zemną i z dziecmi ze bedziemy razem obok siebie i zobaczymy co dalej rozmawialismy o remoncie.Więc z tego wynika ze tak swietnie grał super udawał aktor z niego swietny wszystko przekreca przeinacza kłamie.Co innego jest prawdą a co innego mówi teciom mówi tyko tyle co jest dlaniego wygodne co jemu pasuje. Doszło do tego ze mając dobre stosunki z tesciami doprowadził ze tego ze z nimi też koniec.Przykro mi ze dzieci niebedą miły dziadkow,ale oni przez dłuższy czas do tego dązyli a teraz mój mąz tak namieszał ze to już koniec ale mają jeszcze inne wnuki więc niebedą samotni i tak moje dzieci traktowali jak zło konieczne.
I niewiem co dalej chciałabym uratowac to małzenstwo,chociaz bardzo trudno byc ze soba po tym wszystkim wiele w nas zalu bólu i cierpienia ale jak ktos chce to wszystko mozna.Tylko jak jest dobra wola z drugiej strony,jak są tylko chęci ale mój mąz niechce.
I mam dwa wyjscia albo trwac w małzenstwie które już nieistnieje od wielu lat podobo się psuło.Zal mi ze tyle lat zyłam złudzeniami ze jest dobrze.To fakt pod sam koniec kiedy to wyszło widziłam ze oddalilismy się od siebie ze niespędzamy czasu ze niemamy wsplnych tematów ze niewychodzimy razem co się pózniej okazało mój mąz nawet odemnie z łozka uciekał.Widziłam ze cos sie dzieje ze jest zle ale niemyslałam ze dojdzie do rozwodu wyprowadzki.Mój mąz odszedł kiedy niebyło już co ratowac,nieprzyszedł wczesniej kiedy widził ze dzieje się zle niepowiedził"jest zle niedogadujemy się" i zaproponowac cos zeby ratowac małzenstwo.Nie mój mąz tylko w ostatnią noc przed przeprowadzką spał zemną zeby upewnic się czy cos domnie czuje.Widocznie niezdałam tego testu oblałam.
I mam dwa wyjscia ratowac to małzenstwo tylko niewiem co i jak wyczerpało się wszystko alebo wiem potepicie mnie rozwiesc się i zyc tylko zmoimi córeczkami.Niemam nikogo nie poto mi rozwod ale moze pozwoli mi się to odciąc.Wiem tesknota nie minie ból zal cierpienie i taki zawód też nieminie miłosc też nieminie(tylko tyle bólu) ale niebedę zyła złudzeniami i nadzieja ze mój mąz się kiedys opamięta i wróci do nas! Ze kiedys stanie w drzwiach i powie WRÓCIŁEM ze serce mnie boli tyle lat tyle wspomnien dobrych i złych byłam bardzo młoda kiedy poznałm mojego mąza byłam jeszcze w szkole podstawowej był moim pierwszym i ostatnim chłopaniek a teraz mam zaczac zycie od nowa sama serce mnie boli rzałądek sciska.Ale musze jakos zyc tylko to mi pozostało i wychowac moje dzieci.Mimo dwóch lat niepotrafie się pozbierac dlatego ze moje rany się co chwile sacza a on je jescze solą posypuje.

Tak ze moje opowiesc się konczy pewnie na sali rozpraw zastanawiam się czały czas nas separacją ale czy to jest wyjscie zyc tak w zawieszcziu.Rozwód i tak pewnie nieunikniony niemieszka z nami od ponad 2 lat i pewnie to już zasądza jako separacje.

Pozdrawiam wszystkich i proszę o modlitwe bo nawet nieumiem się już modlic pamiętam o was

Pozdrawiam Tyska
 
     
atama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 15:37   

Tyśka
Tak nie można!!
Przez te dwa lata żyłaś tylko i wyłącznie marzeniami o powrocie męża!!
To on stał na pierwszym miejscu w Twoim życiu...zgodzisz się z tym?
Dlatego teraz.. kiedy nadzieja na to ze będziecie razem jest mała albo żadna cały świat nagle zwalił Ci się na głowę...
Pustka.....
Tyśka zmierz się z ta pustką.... zostaw przeszłość i przyszłość
Jest...inaczej jak byś chciała...Twoje marzenia rozsypały się i nic na to nie poradzisz.
Są dzieci i jesteś Ty...jest dzisiaj...to jest to, co jest pewne...
Wiem...nie jest Ci łatwo, chciałaś napisać w dziale świadectw...dlatego ten wielki ból..
Ból mija...to pewne, dlatego (mając to w perspektywie) postaraj się go przeżyć.
Przeżyć ból...
Zatroszczyć się o siebie i dzieci...
Nadzieja nadal jest...na razie, na ratowanie Ciebie i dzieci, ale to zależy już tylko od Ciebie!
Wiesz do Kogo możesz z tym iść !
trzymaj się Tyśka
 
     
ewakrystyna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 21:51   

Tysiu kochana,

bardzo dobrze rozumiem to co teraz przechodzisz.Mam w swoim pamiętniku podobne jak ty przeżycia zapisane . podobnie jak Ty mam teraz wątpliwości i 1000 pytań o to czy jest sens dręczyć się nadzieją , czy nie zagrzebać jej gdzieś pod miedzą.Nie znam jeszcze odpowiedzi , ale życzę Tobie , byś znalazła ją w spokoju swego sumienia.
To pocieszyś , nie może , ale wiedz , że tu na forum jest nas dużo , tych , które kochały za dwoje. Pozdrawiam Cie i ściskam dziewczynki-Ewa
 
     
zasmucona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 13:46   

Droga Tosiu, doskonale wiem co czujesz i jak to bardzo boli. Mój mąz tez odszedł zostawiając mnie po ośmiu latach małżeństwa z trójką małych dzieci-poczuł pustke emocjonalną, wypalił się i tym podobne bzdury. To boli, żaden ból fizyczny nie może sie z tym równać. Przeżywam załamanie na przemian z euforią i ogromną siłą do życia. Nigdy nie wiem z jakimi emocjami sie obudze. Kocham go. Wciaż słysze, że jest draniem, że na nas nie zasłużył, że nie warto rozpamiętywać, tylko trzeba iść do przodu, bo to "jego największa strata" - a ja i tak go kocham. Rozum podpowiada mi, że nie powinna sama siebiedręczyć tą sytuacją ale serce.........tęskni. Był moim najlepszym przyjacielem, moim drugim ja. Skoro tak zachował sie przyjaciel, to czego mogłabym spodziewać sie po wrogach?
Próbuje wziąć się w garść - kupiłam samochód, znalazłam prace, przełamuje się żeby dzieci nosiły w sercu jego "dobry obraz", nie robie mu problemów ze spotkań. Potrafimy sie porozumieć, choć czuje do niego zwykłą ludzką złość.
Co ci poradzić........wypłacz się, wykrzycz, wal głową w ścianę jeśli ci to pomaga, przeczytaj kilka ciekawych książek np "jak byc kochaną tak jak chce" i patrz w przyszłość.
Wiedz, że nie jesteś sama, jest nas znacznie więcej poranionych i na zakęcie. Gdyby nie terapia u psychologa (znalazłam centrum pomocy kobietom przez miejski ośrodek pomocy społecznej) sama pewnie tez pogubiłabym się w emocjach, a tam przynajmniej mogę sie wyżalić i jestem spokojniejsza.
Nie zatrzymamy ich na siłę, ale możemy im pokazać czym jest prawdziwa miłość - na dobre i na złe - wbrew rozumowi, czasami pozwalając im odejść - nie walcząc z nimi. To ogromny wysiłek, ale warto go podjąć.
Żyje ze świadomością, że zrobiłam wszystko co mogłam, żeby uratować to małżeństwo, ale uświadomiłam sobie tez po roku, że nie mam żadnego wpływu na tą całą sytuację i postanowiłam poddać sie losowi i postępować zgodnie z własnym sumieniem - rozważnie i nienachalnie.
Gdybyś kiedyś chciała porozmawiać to zapraszam na gg 3542765
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 14:37   

Zasmucona , podoba mi się jak piszesz za wyjatkiem tego , że Twój mąż był Twoim przyjacielem. Tu jest właśnie problem - pora zdać sobie sprawę , że nie był. Nie był przyjacielem bo przyjaciel nie opuszcza swojego przyjaciela . To Ty go za takiego miałaś , nie był twoim drugim ja w rzeczywistwości - był takim tylko w Twojej głowie. Twoje drugie ja nigdy nie zostawiło by Cię z trójką małych dzieci.Znam uczucie porzucenia i odtracenia. Ktoś , do kogo miałaś 100% zaufania odwraca się plecami w połowie drogi. Ja teraz juz widzę, że moje małżeństwo rozgrywało sie głównie w mojej głowie , więź była tylko z jednej strony, uczucie było nieodwzajemnione. Musiało minąć parę miesięcy by to zauważyć. ważne żeby dalej nie żyć nadmiernymi złudzeniami - że coś sie zmieni że on sie zmieni. Że kocha tylko jeszcze tego nie wie. Uczucie okropneale do przeżcia. miacie trojkę małych dzieci, może jeszcze kiedyś zatęskni za rodziną . Jeśli nie - to znaczy , że naprawdę tej rodziny nie jest wart. szkoda tylko dzieci.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 10:49   

Tysiu. Wiem jak boli. I niewiele mogę poradzić, oprócz tego, żebyś zaczęła żyć wreszcie dla siebie i dzieci. Szkoda Twojego zdrowia dla faceta, który zachowuje się jak rozkapryszonby chłopczyk.
Możesz zyć bez pana męża, uwierz, że to jest możliwe, tak naprawdę to żyjesz bez niego od bardzo dawna. Nie pozwól się krzywdzić, niech jego humory i zachownie nie wpływają na Twoje poczucie wartości, jesteś mądra i świetna kobieta, a mąż zwyczajany dupek, który nie jest wart Twoich łez. Jak wróci kiedyś, to będzie, nie wróci - trudno, widać rozum mu całkiem odjęło.
Tysiu, wykrzycz się, wypłacz, pogadaj z Panem, powiedz Mu, co Cię boli. I żyj, bo masz dla kogo.
Pozdrawiam serdecznie. Elżbieta.
 
     
Oli
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 19:03   

Tysiu ja też wiem jak to jest i tak łatwo się mówi "bądź silna" a tej siły nie ma. Bo jak skreślić i zapomnieć przeszłośc? coś co jest ważne i wiele dobrych chwil,które były? To trudne i wydaje się czasem niemożliwe.......... mówią,ze czas leczy rany, zobaczymy moje rany też takie jak Twoje, wrócił i pół roku było dobrze, nawet cieszyłam się,że tak dobrze i nagle wszystko runęło, boli i to bardzo czy damy radę? pewnie tak, ale teraz jest wiele bólu i łez i nikt tego nie zmieni mówiąc "bądź silna".... bo trudno ale myślę sobie,że dobrze,że są tacy, którzy to mówią.......... dziękuję.............
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 20:26   

Oli napisał/a:
"bądź silna".... bo trudno ale myślę sobie,że dobrze,że są tacy, którzy to mówią.......... dziękuję.............

Tak sobie myślę...
Pan Jezus na Krzyżu wisi.
"Bądź silny Panie Jezu!"

Ale On umarł.

Oli, Tysiu,
bądźcie silne tylko Panem Jezusem, który umarł.

Ale to nie koniec się stał. Zwyciężył.

Z Panem...
 
     
bolek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 15:24   

A kiedy nie ma ani bólu, ani żalu, ani złości? Kiedy jest tylko pustka, wypalenie? Tak twierdzi moja żona i dlatego składa pozew rozwodowy. Fakt, że to ja i moje postępowanie doprowadziło do tego.
Tyśka!
,, Nigdy nie przyjdzie dojrzałość,
zawsze będzie nie to i za mało
nie w porę, na próżno
Nikt nie przyjdzie, nie naprawi
i dalej będą krwawić serca i róże"

Zadaj sobie 5 razy pytanie: czego CHCĘ????? tylko dla siebie..., nie myśl tylko żyj dla siebie..., bądź dla siebie..., chciej chcieć...itd
Jeśli dojdziesz do ładu sama z sobą, reszta przestanie istnieć. Proste? Tak mogę powiedzieć teraz po dwumiesięcznym pobycie w szpitalu psychiatrycznym, gdzie trafiłem skrajnie wyczerpany, przestałem chcieć. Nie powielaj mojego błędu.
No i... :-)
 
     
zasmucona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:53   

czerwona, Masz racje - on nie był moim przyjacielem, bo przyjaciel tak nie postępuje, nie mówi, że kocha, że mu zależy a potem to wszystko odwołuje. Przeżywam wszystko podwójnie - za dzieci też, bo one tak strasznie tęsknią, tak bardzo tego nie rozumieją, tak bardzo na to nie zasłużyły. Teraz powodowany wyrzutami sumienia stara się mieć raz w tygodniu z nimi kontakt, pamięta o opłatach, ale to wszystko wydaje sie być takie śmieszne i prozaiczne. Niczego w ten sposób nie nadrobi, nie naprawi, nie wychowa swoich dzieci. Śmieszy mnie to i złości jednocześnie. Cokolwiek by zrobił i tak nie będzie dobrze - sytuacja patowa
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-13, 17:44   

Zasmucona , wiem , co czujesz , znam to uczucie . Nie mam dzieci i mówiłam do znajomych ( wyjęłaś mi to z ust) : jak to dobrze , że nie mamy dzieci bo cierpiałabym także za nie a tak cierpię tylko za siebie. Bardzo mi przykro - żadne słowa niestety nie są w stanie oddać naszych uczuć . Ja tez na przemian czuję złość , rezygnację , pusty śmiech , tęsknotę i żal i tak w koło - cały czas . Jesteś w sytuacji patowej - to prawda ale to nie jest Twoja wina , to on do niej doprowadził . Z nim źle i bez niego źle - znam to , ja też jestem w sytuacji , z której każde wyjście jest złe a ja muszę z niej wyjść .Życzę tym wszystkim tępakom , żeby kiedyś zawyli w duszy z powodu własnej głupoty. Zeby do niech dotarło, że są smieszni i żałośni w tej swojej nieodpowiedzialności ,że nie są prawdziwmi facetami. Życzę im tego z całego serca. Bo to , co im się najbardziej wypaliło to niestety szare komórki ( Zasmucona - nie obrażasz się mam nadzieję).
 
     
bolek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 08:35   

Witaj Tyśka!
czerwona ma dużo racji. Ja próbowałem udowodnić, że jestem facetem w łózku. Zamiast zadowolenia było tylko rozczarowanie, bo do tego trzeba dwojga. Popsułem wszystko co było piękne. Ty jeszcze coś czujesz, moja Agnieszka wypaliła się, nie ma w niej żadnych uczuć, ani dobrych, ani złych. Żeby zrozumieć swój błąd potrzebowałem mocnego kopa, no i dostałem go. Wiem, że być facetem to zupełnie co innego niż robiłem do tej pory. Nie potrafię tego wyjaśnić w kilku słowach, ale wiem już, a może dopiero co mam zrobić. Chcę naprawić to co popsułem. Zgadzam się z czerwoną: facet przez małe f to taki duży chłopiec, który nie do końca wie. Dopóki twój facet nie zechce być FACETEM niewiele z tego będzie. Ty jednak musisz dbać o siebie, żyć dla siebie i chcieć. Twój facet, no cóż sam jestem facetem, ale ja wiem i chcę wreszcie być Facetem przez duże F. To nie nastąpi z dnia na dzień i jeśli tylko Agnieszka da mi trochę czasu i swojej cierpliwości to wiem jak to naprawić.
Pozdrawiam.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 09:16   

witaj Adamie...
czy Ty chcesz być "Facetem przez duże F" tylko dla swojej żony? Czy od Jej decyzji uzależniasz swoje zmiany? Jeśli da Ci trochę czasu i swojej cierpliwości, to wiesz, co masz zrobić... a jeśli Ci tego czasu nie da, to co? nie będziesz się zmieniał? nie zechcesz stać się Facetem dla samego siebie?...
Pozdrawiam :-)
 
     
bolek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 09:46   

no cóż Kasiu, może przeczytaj moje wcześniejsze posty. Nie, oczywiście, że nie. Chcę żyć przede wszystkim dla siebie. Jeżeli będę mógł ofiarować coś z siebie innym, nie tylko Agnieszce, to to będzie droga do bycia Facetem. W ostatnim czasie dużo się we mnie zmieniło na lepsze, zrozumiałem. To co postanowi Agnieszka nie będzie miało wpływu na moje bycie Facetem. Odbyliśmy właśnie rzeczową rozmowę na temat rozwodu. Żona zabiera dzieci, ale daje nieograniczony kontakt z nimi. Co do podziału majątku też w zasadzie się już dogadaliśmy. Teraz czekam na pozew. To jeszcze trochę potrwa i czy ten czas wpłynie na zmianę decyzji Agnieszki nie wim. Ona jest uparta i nie będę na siłę próbował przekonywać, że...będzie dobrze.
Zacząłem pracę nad sobą i to właśnie przede wszystkim dla siebie CHCĘ być FACETEM z którym da się wytrzymać.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-15, 09:54   

Dlaczego chcesz zgodzić się na rozwód?

Istnieje forma prawna, kóra nie godzi w Sakrament Małżeństwa. To separacja.
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=36994#36994
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=44591#44591
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8