Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jest strasznie...
Autor Wiadomość
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-06, 21:16   Jest strasznie...

Miala byc separacja dla uzdrowienia i ratowania malzenstwa, a to co moj maz robi przypomina rozwod...Kupil sam mieszkanie, mnie szantazuje jesli chodzi osprawy finansowe. Mam wrazenie ze chodzi mu tylko o pieniadze, ze przygotowuje sie na ostateczne rozstanie. Nie rozmawia ze mna w ogole, do domu przychodzi tylko na noc, ciagle zalatwia jakies sprawy, ja o niczym nie wiem. Zabezpiecza sie jak moze...nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Nie mam sily juz walczyc o to malzenstwo, strasznie mnie ten czlowiek rozczarowal i tak naprawde nie wiem jakie sa jego zamiary bo prawdy mi nie powie.
Z jednej strony wyrzut sumienia, ze nie moge odejsc tak na zawsze bo wzielismy slub.
Z drugiej strony, czuje ze takie traktowanie z jego strony jest dla mnie ponizajace i ze trace do tego czlowieka szacunek, ze poznaje go z najgorszej strony...Trwac jeszcze, walczyc- czy uciekac, zeby ratowac siebie???
Bardzo Was prosze o modlitwe.
Nie wiem, jak sobie z tym poradzic.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-06, 21:46   

Nie pocieszę Cię, Estera, bo faktycznie to, co robi Twój mąż, to dla mnie wygląda na przygotowania do rozwodu. Orzeczenie saparacji umożliwia mu to, może nie od razu, ale w bardzo szybkim czasie.
Dla Ciebie teraz jesteś najważniejsza Ty. Wspominasz o szantażu. Więc staraj się wcześniej zabezpieczyć - nie znam sprawy, ale chyba masz jakieś możliwości?
Rozczarowanie mężem dopadło każdą z nas, trudno uwierzyć, że człowiek może tak bardzo się zmienić. Ale to są fakty, masz na to codziennie dowody.
Poszukaj psychologa, najlepiej w poradni katolickiej, który pomoże Ci przejść ten trudny okres. Mąż coś postanowił, idzie wyznaczoną przez siebie drogą, Ty się przygotuj na kolejne ciosy z jego strony.
A ja mogę tylko Cię przytulić, tak na odległość, bo pocieszyć nie umiem.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 11:01   

Nie daj sie poniżać Estera ! To najważniejsze , nie daj sie poniżać i szanuj samą siebie , na tym zawsze wygrasz niezależnie od rezultatu. To naprawdę ważne , ja narobiłam mnostwo błędów i wiem , co mowię - trzeba od początku kryzysu szanować najpierw siebie.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 12:31   

Estero a może już nawjwyższy czas ,abyć przeprowadziła stanowcza powazną rozmowę,wiem że nieraz człowiek ucieka od tego bo nadal sie oszukuje i zyje w swoim
świadku wiary,ale przyszedł na to czas ..twój czas abys ty tez się ustawiała,zabezpieczałą swoja przyszłość...rozumiem ciebie bo to najgorsze co może być..ktoś ma plan i postępuje nie zwracając uwagi na nic ..a ktoś drugi czekał i żył marzeniami..Estero zacznij teraz ty być stanowcza ...to twoja przyszłość ..i nie zaszkodzi przygotowac grunt bez względu na to jak wyjdzie
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 13:12   

Macie racje, musze coraz bardziej uczyc sie szanowac sama siebie i nie dac sie zastraszyc lub wmowic wszystkiego.
Tak, to straszne widziec czlowieka ktorego sie poslubilo w takiej roli, zabiegajacego tylko o siebie, na slepo realizujacego plan, ktory wymyslil.
To wszystko bylo, jest tak trudne ze przez ostatnie tygodnie zylam w zastraszeniu, scielo mnie to wszystko z nog, nie moglam normalnie funkcjonowac. Powolutku wracam do siebie, zaczynamy wyjasniac kwestie finansowe rowniez te dotyczace mnie.
Mialam ochote uciec od tej sytuacji do rodzicow, daleko stad...
Ale teraz mysle, ze musze przez to przejsc.
Zobaczymy na ile sil mi wystarczy. I nadzieji, i wiary, i milosci...
Wczoraj maz jeszcze raz zapewnil, ze jego celem nie jest rozwod czy ostateczne rozstanie- ale ze liczy sie z taka mozliwoscia i musi sie na nia przygotowac.
W tym czasie zachorowalam, stracilam prace...Jak sie wali to wszystko.
Nadal lacze sie z Wami w modlitwie i w rozmowach tu na forum.
Dziekuje ze jestescie i ze dobrze mi zyczycie.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 13:25   

widzisz Estero skora tak powiedział to zaufaj ,że zabezpiecza swoje pole,dlatego i ty zabezpiecz swoje pole...to naturalne kazdy chce gwarancji bo taką mamy naturę
ale jak mówić o gwarancjach kiedy targnięte zostało zaufanie,skoro nadwątlone sa więzi emocjonalne i wreszcie zaszwankował brak komunikacji małżeńskiej.Najprostrze jest jak we dwoje czujecie to samo naprawa,zescalenie-kontynuacja związku lecz naprawionego bogatszego..to co często piszę bo największy jest ambarans aby dwoje chciało naraz....
Estero to cięzka próba bo trzeba wykonywac małe kroczki-nawzajem,odrzucić uprzedzenia bo one zawsze blokują....najgorsze to oziębłość,bądz jedna strona wciąż odrzucająca ..druga nadal sie stara lecz do czasu!!!!!!!!
Co na dzień dzisiejszy postaw swoje głośne ja,przygotuj grunt zyj ,nieraz się usmiechnij,nieraz poroś o pomoc..ale zostaw myśli o knuciu,podejrzliwośc bo wciąż tkwisz w miejscu początku kryzysu...czy ewentualnie myslałaś o jakiś terapiach..one dadzą ci pójście z miejsca
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 13:39   

Tak, Norbert. Oboje myslimy o pracy nad soba- co z tego wyjdzie- zobaczymy....mam nadzieje, ze on traktuje to powaznie.
Trudno bedzie odbuowac zaufanie.
Gdyby nie swiadomosc, ze jestesmy malzenstwem sakramentalnym, ze Bog moze pomoc przebaczyc nie podejmowalabym tej proby lecz ostatecznie zerwala wiezi z takim czlowiekiem...zrazilam sie bardzo do niego ostatnio, zachowywal sie beznadziejnie i zranil bardzo.
Tylko wiara w to, ze za ta otoczka moze sie jeszcze kryc cos dobrego w nim pozwala mi miec mala iskierke nadzieji, ze moze jeszcze kiedys bedziemy razem i ze jestem w stanie w tym kierunku teraz inwestowac- prace nad soba, terapie itd. a nie uciekac i budowac nowe zycie, co dla mnie w tej sytuacji i na te chwile byloby wyjsciem latwiejszym
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 15:10   

Estero całą swoją energie kierujesz na samotne ratowanie
małżeńswa gdy tym czasem twój mąż z uporem maniaka ucieka i deklaruje ci że chce separacji
może czas juz bys postąpiła zupełnie odwrotnie i powiedziała mężowi nie mam więcej siły samotnie walczyc
może czas pomyślec o sobie o zabezpieczeniu swojej sytuacji materialnej skoro mąż robi wszystko by sam sie zabezpieczyc
tak dla równowagi pokaż,że ty też potrafisz byc silna i zadbac o siebie,
że On nie jest ci potrzebny tylko po to byś sie na nim ciągle wspierała ale że jest ci potrzebny partner z którym możesz bezpiecznie myslec o przyszłości
co to za małżeństwo w którym dochodzi do rozdzielności majątkowej świadczy już o początkach trwałego rozpadu czy tego chcesz czy nie,
zdania jego nie zmienisz dopuki wciąż będziesz starała się i prosiła go o to byście ratowali małżeństwo szukali pomocy u psychologa
on musi zaczac widziec skutki tego że odejdzie, że może cos stracic
coś co może okazac sie najwięjszym skarbem-żone!
jak na razie ciągłe twoje zapewniania i prośby ratowania, wizyt psychologa do niego nie docierają
tylko go denerwują on chce odejśc zreszta zrobił juz wszystko w tym kierunku kupił mieszkanie,usamodzielnia sie finansowo
więc to najwyższa pora już byś przestała uciekac przed problemem w jakim sie niedługo znajdziesz czyli ze zostaniesz sama
juz teraz mysl co robic
w tej sytuacji jak sobie radzic z porzuceniem
jak powoli przenosic mysli na to, że niedługo może bede zyłą w pojedynke bez niego by to było dla ciebie jak najmniej bolesne
walcz o siebie,zmieniaj co jest do zmieniania,analizuj co zarzuca mąz w tym kierunku sie zmieniaj jesli oczywiście uznasz,że w jakims stopniu ma racje/ czasami obarczają nas czyms co nie jest nasza winą by sie przed samym sobą rozgrzeszyc

wolno ci walczyc o małżestwo nie wolno ci tylko życ tylko ciągłym roztrząsaniem tego dlaczego on nie chce
i wolno ci przede wszystkim walczyc o siebie
walcz, pokaż siłe,zaskocz go jesli to nie zadziała może twój mąz ma już jasno zarysowany plan dalszego życia w którym nie ma ciebie....
a życ trzeba
czasami nie mamy wpływu na to co sie dzieje na to co ktos robi ale mamy wpływ na no co ja robie i jak ja zyje


pozdrawiam zycze dużo siły
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 15:36   

Mami..... piszesz:"co to za małżeństwo w którym dochodzi do rozdzielności majątkowej świadczy już o początkach trwałego rozpadu czy tego chcesz czy nie,"

Mami, bardzo upraszczasz sprawę.Rozdzielność majątkowa wcale nie musi oznaczać kryzysu.To wręcz pożądana sytacja gdy jedna ze stron prowadzi np.działalność gospodarcza na własne nazwisko.To oznaka rozsądku wręcz.Szczególnie własnie w kryzysie ta rozdzielność jest pożądana.
Estero........... co do reszty postu Mami to utozasmiam sie z nim....w szczególności z ta częścia mówiącą o pracy nad sobą,dla siebie,dla swoich osibistych zmian,dla uzyskania stabilności emocjonalnej,ku rozpoznaniu własnych emocji,ku rozpoznaniu sposobów ich wentylowania.
{
Pogody ducha
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 15:44   

Mami..... piszesz:"co to za małżeństwo w którym dochodzi do rozdzielności majątkowej świadczy już o początkach trwałego rozpadu czy tego chcesz czy nie,"

alez ja pisze o sytuacji Estery bo jak wiemy z zycia ludzie z różnych powodów nawet sie rozwodzą by uniknąc finansowych problemów czy korzyści do niedawna masowe rozwody czy separacje by uzyskac dotacje z pomocy czy zasiłek rodzinny... choc małżeńśtwa te żyły bardzo zgodnie

moja wypowiedź była nakierowana tylko do tego co robi mąż Estery

pozdrawiam
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 16:19   

Estero , jeśli chcesz ratować swoje małżeństwo - uwierz mi , bardzo Cie prosze - nie możesz prosić ani tłumaczyć, mami ma rację , nie możesz panikować ani robić błagalnej miny , nie masz już wpływu na jego czyny - on chce uciec - postaw się choć na chwilę w jego sytuacji - im bardziej będziesz prosząca tym bardziej będzie uciekał - to ich odstręcza - ja to wszystko przerobiłam . Jeśli chcesz ratować małżeństwo powiedz , że dasz sobie radę. I uwierz w to . Jeśli jest w stanie uratować cię cokolwiek przed jego ucieczka to danie mu poczucia wolności - i poczucia , że wtedy dużo straci - bedzie się wahał - jak będziesz silna i mu to pokażesz- ze ma Cię szanować . ja wszystko straciłam przez to , że w najważniejszym momencie pokazałam słabość , ale trudno mi było inaczej zareagować bo wszystko rozegrało się w bardzo krotkim czasie - dobrze , że Ty masz szansę na reakcję, życzę Ci wszystkiego dobrego, żeby sie chociaż Tobie udało.
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-09, 00:00   

Chcialabym byc silna, pokzac mu ze jestem silna ze sobie bez niego poradze.
To strasznie trudne w tej sytuacji.
On ma wsparcie rodziny, bliskich, ja zostaje z tym wszystkim sama.
Nie, nieprawda mam wsparcie tylko nie tu, nie na miejscu.
Jesli przez to przejde na pewno uczyni to ze mnie silniejsza kobiete, bardziej samodzielna.
Tylko sie nie rozklejac...no wlasnie- proste, a jednak trudne.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-09, 08:21   

Estero twoja siła będzie w twoich działaniach,ale one muszą byc budujące dla Ciebie,fakt dziewczyny mają rację jak to się mówi nie skoml-jezeli ktoś z Ciebie zaczyna rezygnowac taka postawa nic nie wskóra -ktoś ma sam zrozumieć że zależy mu na tobie..ludzie podejmujący decyzje odejścia ,życia samemu pewnie mają swoje powody..lecz ja to nazywam ucieczką przed sobą bo tak najłatwiej....czy za otoczką jest dobry człowiek napewno jest bo ileś lat czułaś się dobrze przy jego boku..mimo że były pewnie wzloty i upadki..on tylko to musi dojrzeć że kiedyś był super(lecz to jego i tylko jego działka)
Odpowiedz do mami rozdzielczość finansowa..kurcze sama separacja coś takiego już oznacza..jest to samofinansowanie się małżonków..fakt to początkowe schody do rozwodu..a jak to wyjdzie zależy juz od osób decydujących sie na to
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-09, 21:53   

Dziekuje, ze piszecie...latwiej wtedy przezywac ten koszmar, i ucze sie od Was, slucham, bede sie starala pomyslec w tym czasie o sobie.
Maz wyprowadza sie dopiero za miesiac. Ja wolalabym, zeby to bylo juz teraz, bo atmosfera jest nie do zniesienia.
Kazde moje slowo odbiera przeciwko sobie, obraza mnie, nie moge uwierzyc, ze ten czlowiek mnie kiedys kochal. Czasami przychodzi mi taka mysl, ze moze cos mu odbilo, zachorowal psychicznie, czy co?
Czekam na jego wyprowadzke, bo chyba gorzej niz teraz byc nie moze.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-10, 10:03   

Witaj Estero
Bardzo trudny czas przed Tobą i przetrwasz go, dasz radę tylko idź i powiedz o tym wszystkim Jezusowi, idź i oddaj mu swoje cierpienie, a zobaczysz sama. Myślę, że przede wszystkim to musisz zdać sobie z tego sprawę , że do Twojego męża teraz nic nie dociera, że on musi sam doświadczyć cierpienia, aby cierpienie zrozumiał. Bardzo przykre, że ta bliska nam osoba nagle staje się tak daleka.
Estero nie myśl teraz o mężu, myśl o tym, jak Ty masz żyć, aby Twoje życie było na chwałę Pana Boga a On Cię poprowadzi.
Pozdrawiam
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9