Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
straciłam nadzieję
Autor Wiadomość
Ida
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-14, 18:08   

MODLITWA O ODRODZENIE MAŁŻEŃSTWA


Panie,przedstawiam Ci nasze małżeństwo-mojego męża(moją żonę) i mnie.Dziękuję,że nas połączyłeś,że podarowałeś nas sobienawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem.Panie,w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie,jakim Tychciałbyś je widzieć.Potrzebuje uzdrowienia.Jednak dla Ciebie,który kochasz nas oboje,nie ma rzeczy niemożliwych.Dlatego prosze Cię:-o dar szczerej rozmowy,
-o"przemycie oczu",abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości,która"nie pamięta złego" i "we wszystkim pokłada nadzieję",
-o odkrycie-pośród mnóstwa róznic-tego dobra,które nas łączy, wokół którego można coś zbudować(zgodnie z Twoją radą:ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ).
-o wyjaśnienie wybaczenie dawnych urazów,o uzdrowienie ran wszystkiego co chore,o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi przynosząc owoce nam samym,oraz wszystkim w okół.Ufam Tobie jezu,i juz teraz dziękuję Ci za wszystko,co dla mnie uczynisz.Uwielbiam Cię w sercu mojego męża(mojej żony) i moim.
Błogosławię Cie w naszym życiu.
Święty Józefie,sprawiedliwy mężu i ojcze,który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją-WSTAW SIĘ ZA NAMI.
Zaopiekuj się naszym małżeństwem.Powierzam Ci również inne małżeństwa,szczególnie te,które przeżywają jakieś trudności.
Proszę módl się za nami wszystkimi.
AMEN.


Przed chwilą otrzymałam tę modlitwę z zaleceniem: odmawiać nawet kilka razy dziennie,uprzednio wybaczając wszystkim i prosząc o wybaczenie,a przede wszystkim wybaczyć sobie(co jest najtrudniejsze). Mam nadzieje,że przyniesie wam ulgę w cierpieniu,ja od razu zaczynam działać.
Życzę powodzenia i wiary w siebie i cuda.
 
     
Ewa T.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-14, 18:34   

Do Samotnej,
mój mąż śpi w drugim pokoju już od dawna a jednak na myśl, że mógłby się wyprowadzić cierpnie mi skóra. Kocham go mimo wszystko i jeśli nie możemy teraz być blisko, to chcę byśmy byli choć obok siebie. Ja ciągle mam nadzieję, mimo całego bólu i gniewu, który też jest we mnie. Pozdrawiam.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-14, 19:59   

Ido,
dziękuję za piękną modlitwę, będę ją odmawiać i żeby Bóg zechciał nas wysłuchać.
Ewo,
to że mąż jest w domu, to tak jakby go nie było. Liczy się tylko komputrer, codziennie do 2-3 w nocy. Cóż mogę sie tylko domyślać co robi....,
mnie pozostaje czekać nie czekając....
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-14, 20:05   

samotna strasznie nadal cierpisz ,nie zapominaj ze twoje cierpienie daje mu pokłady do własnej radości ,na poście dzieńdobry odpowiedziałem na twoje pytania,a może stanowczość otworzy jemu oczy........moje otworzyła i to bardzo ,bardzo mocno!!!
 
     
RADOŚĆ
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-14, 20:49   

Do Wszystkich Samotnych,
Mój mąż też kilku miesięcy śpi w innym pokoju, nie rozmawiamy. Nie mam siły na stanowczość w tej chwili, gdyż rok temu jak próbowałam to się poddałam, byłam za słaba...A teraz takie trwanie...bez rozmowy, bez uczucia...Wszystko już robię sama poza opłacaniem rachunków. Pozdrawiam Wszystkich Samotnych.
 
     
Ewa T.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 09:00   

Niestety, komputer może być bardzo użytecznym urządzeniem, ale również może być wykorzystywany do złych celów. Trzymaj się Samotna. Pamiętaj, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami.
 
     
zasmucona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 12:59   

Kochani, czytając historie waszych małżeństw mam wrażenie jakbym czytała o sobie. Mam 31 lat, troje małych dzieci, osiem lat małżeństwa za sobą i męża w kryzysie - a nawet chyba dwóch kryzysach - małżeńskim i wieku średniego-skończył 40 lat. Od miesiąca go z nami nie ma. Stara się mieć kontakt z dziećmi, płaci rachunki. Ja nie umiem z nim rozmawiać, nie mogę na niego patrzeć i kontakt mamy jedynie mailowy. Walczyłam o niego, o rodzine przez rok, ale skutek był raczej opłakany. Słyszałm tylko - nie chce cię, nie kocham cię, chcę być tylko z dziećmi, bo już tylko na nich mi zależy. Przestałam rozmawiać o uczuciach, przestałam przypierać go do muru, a zaczęłam mu "towarzyszyć" w codziennym życiu. Wracał normalnie do domu, nie zarywał nigdzie nocy, nie pił, przysięgał, że nie ma nikogo, nie odciął nas od pieniążków - ale ten chłud był równie koszmarny. Nie potrzebował żadnej bliskości, czułości, co wieczór czekał aż pójde spać, żeby mógł położyć się obok mnie. Swego czasu dowiedziałam się, że się wyprowadzi jak ja będę gotowa - łaskawca, że po Sylwestrze ( nie było go z nami, bo pojechał na narty) zostanie z nami już tylko przez chwile dopóki nie znajdzie mieszkania i już nigdy nie będzie dobrze. Teraz mieszka u mamy. Wszystkim innym - mamie, ojcu, teściowej opowiadał, że wszystko będzie dobrze, że potrzebuje dużo czasu, żeby przekonać się, czy te zmiany nie są chwilowe itp. Nie wiem komu mówi przwdę i przestałam się nad tym zastanawiać, Kocham go z całego serca, wiem co nawaliło, chodze do psychologa (on nie chce), staram się przede wszystkim dla siebie ale mam nadzieje, że on też te zmiany zauważy. Dziecki kochają go bezgranicznie, ale widze, jak starszy syn (7 lat) przeżywa to ogromnie. Co mogę jeszcze zrobić, czy ktoś z was był w podobnej sytuacji i uratował swoje małżeństwo? Podobno raki nietety są takie.....wrażliwe i obrrażalskie. Nie zamknęłam mu drogi do domu. Powtarzam, że czekamy na niego i bardzo tęsknimy. Proszę pomóżcie
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 14:49   

Witajcie Kochani rozumiem Cię Smutna bo moja historia jest też podobna co prawda ja nie jestem domatorką ale się stałam mimo swojej pracy z tego wzgledu że On miał ciągle dużo pracy i do póżna a ja musiałam martwić sie o dzieci i dom a to jest poprost egoizm myślenie tylk o sobie o tym że musi się reaizować. Nasze życie było ułożone pod to co On musiał i tak usłyszałam wiele podobnych słów co Ty Smutna. Oni mieli poprostu za dobrze nie musieli już zdobywać znudziło im się i nie musieli sie o nic martwic bo my sie zatroszczyłyśmy.
Mój mąż wyprowadził się ponad miesiąc temu po półrocznym okazywaniu obojetnosci wyniesieniu się do drugiego pokoju i powtażaniu że jest tylko dla dzieci i że nie chce mnie itd itd. znosiłam wiele upokorzeń, ale mówiłam Chryste ofiauje to Tobie nie wygonie z domu to mój mąż. Ale do czego zmierzam do tego, że ja też próbowałam rozmawiać drukowałam teksty z internetu na temat nierozerwalności małżeństwa, przebaczenia , pojednania, kupowałam ksiązki a On to zlewał powiedział że go to nieinteresuje.
Słuchajcie Smutna , Zasmucona powiem Wam daje radę też myślałam że świat mi się zawalił, że nie wytrzymam, nie zrozumiem , nie będę mogła na niego patrzeć, a musze bo co rano przyjeżdza po dzieci aby zawieżć do przedszkola i szkoły wiecie co pełnym sercem oddałam cierpienie Chrystusowi powiedziałam zrób z tym Jezu co chcesz kieruj mna, bo ja nie wytrzymam ja chcę iść razem z Tobą Jezu, chcę abyś Ty był na pierwszy miejscu i modlę sie za mojego męża i uczestniczę w codziennnej Eucharystii i wiecie Chrystus dał mi siłę czuje, że prowadzi mnie za rękę daje radę się odezwać do mojego męża , a wczoraj byłam z dziećmi zaproszona do teścia na urodziny było miło bo Jego rodzina nie zgadza się z Jego decyzją ale ich nie słucha , a mąż nie był zadowolony chyba z tego powodu, ale słuchajcie mnie to już nie boli naprawde to jest wielka Boża łaska za co jestem Mu wdzięczna i Bóg pokazuje właśnie mi w tym wszystkim jak bardzo mnie kocha i ja się modle o to, aby nie zwatpić pragne Mu ufać i dać się prowadzić.
Dlatego wszyscy cierpiący dziś Święto Matki Bożej Bolesnej oddajcie jej swoje cierpienie naprawdę to co doświadczam jest nie do opisania ile razy upadałam i mówiłam nie mam siły i spoglądałm w twarz Chrystusa tyle razy odczuwałam i odczuwam, że mi mówi będzie dobrze dlatego będę trwać na modlitwie, bo wierze że dobro musi zwyciężyć a zło musi zostać pokonane, wierzę że Chrystus pragnie naszego dobra i ukazuje nam prawdziwą nieskończona Miłość którą Sam jest.
Polecam Wam równiez grupy modlitewne działające przy Parafii np. Odnowe w Duchu Św., modlitwę i dobra lekturę np. Chapman Małżeństwo w separacji www.tolle.pl, www.odnowa.jezuici.pl cudne Msze Św. z modlitwa o uzdrowienie szczegóły na www.odnowa.jezuici.pl
Pozdrawiam Was gorąco!
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 17:41   

samotna napisał/a:
Ido,
dziękuję za piękną modlitwę, będę ją odmawiać i żeby Bóg zechciał nas wysłuchać.
Ewo,
to że mąż jest w domu, to tak jakby go nie było. Liczy się tylko komputrer, codziennie do 2-3 w nocy. Cóż mogę sie tylko domyślać co robi....,
mnie pozostaje czekać nie czekając....

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=8590
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 22:42   

dziękuję wszystkim za pomoc, na obecną chwilę czuję taką malutką siłę, która daje mi chocby chwilowy spokój, bo i on jest ważny. Mam nadzieję, że tych sił coraz większych będę szukać w sobie. Będę drapać, grzebać pazurami, żeby te siły spod ziemi wydrapać, zeby żyć, żeby udowodnić sobie i nie sobie, że nie zdarzył sie koniec świata. Tak mi dopomóż Bóg.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 23:37   

Samotna pamietaj ze spokój ducha jest najwazniejszy w tym spokoju zobaczysz ze rzeczy
awykonalne stają sie wykonalne,zobaczysz że uprzedzenia stają sie małostkowe.zobaczysz ze złe nawyki okazują sie smiesznością,okazuje sie że odkrywasz wartości i zapatrywanie na swiat jakiego nie znałaś ..uczysz sie jak byc nowym człowiekiem z wartościa dla siebie i innych.Pamietaj bez spokoju ducha góre biora emocje,zal,ból ..a w tkim stanie nie znajdziesz siebie ,bez ciebie silnej nie znajdziesz rozwiazań
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 11:22   

dziekuję za słowa, słowa otuchy. Dzisiaj rozmawialiśmy z mężem na przyziemne tematy.
Chce pomóc mi w remoncie, chce słuzyć radą i pomocą i ja to przyjmuję. Jednakże rozmawiałam dzisiaj z bliską dla nas osobą, ze rozmawiała z moim mężem. Powiedział jej, ze długo do tego dojrzewał, ze nie stworzyłam takiego ciepłego domu, ze nie raz chciał sie przytulić i ze szanuje mnie bardzo, bedzie blisko nas ( mnie i syna), ale jest już zmęczony i będziemy lepszymi przyjaciółmi niz małzonkami, którymi wg. niego już nie będziemy. Chciałby kiedyś ułożyc sobie zycie z kimś i mnie tego samego zyczy, bo jestem wspaniałą kobietą, ale nie dla niego. Rozminęlismy sie po drodze i on nie chce zatoczyć koła, bo wróci to co było kiedyś. Chce dać szanse sobie, chce zyć po swojemu, znajduje sie w swoich pasjach i tyle. Nie daje nam żadnych szans. Tak naprawde ja mam te pokłady ciepła i też pragnęłam jego bliskości. Zawoidła komunikacja..... codzienność i iniedopasowanie jak to nazwał, ze wiało ode mnie chłodem. Bierze winę na siebie za rozpad
naszego małżeństwa, nie ucieka od tego, zeby być jesli bede potrzebowała pomocy.
Cóż oprócz zawierzenia moge jeszcze zrobić? Prosze o rady.Boje sie, że na bycie razem zamknął swoje serce. Boję się, że mój spokój, moja siła będzie poczytywana jako gra. On już nie chce walczyć, zwłaszcza, ze wspiera go syn, bo powiedział, ze teraz to jest nawet lepiej, bo sie nie kłócimy.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-18, 22:13   

samotna usłyszlam to samo... ze nie warto wracac, ze popsuło by sie znowu za jakis czas, ze nie chce probowac nawet bo po co... przyzwyczail sie do zycia samaemu, jesli sie z kims zwiaze to zacznie od nowa, bez wracania do przesłosci, ktora twierdzi ze by nas zabiła... długo wierzylam ze sie kiedys ocknie.. od jakiegos czasu przestałam zyc złudzeniami... zaczelam dopuszczac do siebie mysl ze nigdy nie wroci...zaczelam zyc sama dla siebie, nie ogladajac sie na niego... to trune, ale mozliwe.. mnie jednak nie daje szczescia... niw iem czy kiedykolwiek bede szczesliwa... w moim przypadaku jednak maz praktycznie zerwal kontakty, ( widzimy sie tylko załatiajac formalnosci w banku czy spoldzielni, choc i to sie skonczy za kilka dni, bo własnie i te sprawy zaczynamy juz dzielnic , przestajemy miec wspolne konto, zobowaizania czy mieszkanie) dlatego tez nawet nie mam szansy aby prowadzic z nim jakiekolwiek rozmowy, spotkania... nie mam ku temu nawet okazji, tymardziej ze wyprowadzil sie do innego miatsa..poki mozesz, poki potrafisz walcz o to małenstwo, spotkani, moze własnie to zblizy Was do siebie, moze Wam sie uda, czesgo serdecznie zycze. dobranoc
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-18, 22:50   

tak kiedy właśnie na tym się kończy. też są rozmowy o podziale konta i takie tam, tylko pozałatwiamy wszelkie sprawy remontów, żebym miała tez zrobione, skoro robi sobie kiedyś naszą, teraz swoją górę, to i ja żebym miała. Teraz siedzimy w jednym pokoju on przy komputerze klika, a ja sobie obok tez i zero rozmowy. Nawet podnosic wzrok i patrzeć na niego jest mi głupio, bo nie chcę, zeby pomyślał, ze go obserwuje i sprawdzam.
rzabko, ja nie wiem dlaczego, ale ponieważ to trwa u nas ok. 2 m-cy, to jeszcze ciągle mam nadzieję na uzdrowienie naszego małżenstwa. Nie moge jakoś wyobrazic sobie, ze to miałby być faktycznie koniec. Jutro jestem umówiona do psychoterapeuty, bo sama pomimo zawierzenia Bogu, sama nie dam rady. Rzabko, czy Twój mąż podejrzewasz, ze ma kogoś, czy miał kogoś, czy tylko tłumaczy, ze nie bo nie? Myśmy jeszcze w lipcu snuli plany, a ponieważ czułam, ze sie oddalamy zainicjowałam rozmowę, ze jak mnie unika, jak mu nie pasuję to wynajmę mieszkanie i sie wyprowadzę, powiedział, ze nie chce, zebym sie yprowadzała i on tez nie, potem zapytałam dlaczego ze mną jest? czy siłą rozpędu
powiedział, ze tak, no i potem , ze nie kocha i dalszą historie już znasz.
Najświetsza Panienko uproś łaski dla mojego małżeństwa u swojego Syna.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 12:00   

samotna napisał/a:
a ponieważ czułam, ze sie oddalamy zainicjowałam rozmowę, ze jak mnie unika, jak mu nie pasuję to wynajmę mieszkanie i sie wyprowadzę,

Samotna, zastanawiam się po co takie słowa?... czy Ty naprawdę chciałaś się wyprowadzić? byłaś gotowa na takie posunięcie? Czytając to co piszesz, jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć…
zobaczyłaś, że w Waszym małżeństwie jest jakiś problem… i co? uznałaś, że najlepszym rozwiązaniem jest Twoja wyprowadzka z domu?... czy może myślałaś, że jak powiesz coś takiego, to wstrząśnie to Twoim mężem…
moim zdanie to mocne słowa i trzeba się dobrze zastanowić, zanim się je wypowie…
Może, zamiast się wyprowadzać, dobrze byłoby spróbować zobaczyć co jest powodem Waszego kryzysu… sama napisałaś, że kilka lat wcześniej mieliście kryzys, który udało się wam zażegnać…
Na czym polegało to zażegnanie kryzysu? Czy na dogłębnym rozeznaniu problemu, na nazwaniu go po imieniu…na „przepracowaniu” go… czy też na załagodzeniu, na przyklepaniu… na nie rozdrapywaniu ran, bo boli… Żeby uleczyć ranę, trzeba ją dobrze oczyścić, a to często boli… jak nie oczyścisz rany i ona się zasklepi, to prędzej czy później wytworzy się w niej stan zapalny… tak samo jest z kryzysem… coś, co nie jest do końca uleczone, w którymś momencie wróci…
Doświadczyłam tego na sobie… u mnie wróciło… dziś już wiem, że tego co się wydarzyło, nie mogę zostawić, tak jak kiedyś zostawiłam…
Dobrze, że idziesz do psychologa, bo potrzebujesz wyciszenia Twoich emocji… potrzebujesz, żeby ktoś inny pomógł Ci spojrzeć na siebie…
Nie zapomnij też o tym, że Bóg leczy nasze rany... do Niego też pójdź :-)
Powodzenia!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8