Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
zjednoczenie 3 lata po rozwodzie?
Autor Wiadomość
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 05:55   

Jarek - bardzo madre slowa.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 09:29   

Elzd1 - dla mnie zastanawiające są Twoje dywagacje co do sensu stwierdzenia nieważnosci małżeństwa. Po coś jest ta instytucja, która bardzo dokładnie analizuje wszystkie aspekty sprawy. A skoro szukasz odpowiedzi na pytanie co takie stwierdzenie da, to najlepiej poczytaj posty Ani z Belgii, która wyczerpująco odpowiedziała na takie wątpliwości.

Nie rozumiem, czemu usilnie starasz się przekonać o bezsensie przeprowadzania takiej procedury.
Tobie by to nic nie dało. Może da komus innemu - wzięłas to pod uwagę?

A argument o matce rodzącej kolejne dzieci pominę - jest kompletnie nieadekwatny do sytuacji.

Życzę więcej elastyczności :lol:
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 10:42   

Kobieta74 napisał/a:
Dziękuje Kochani, że tak intensywnie piszecie. to miłe bardzo. WIKI, ja nie chcę kamieniować męża. przeciwnie - modlę sie za niego. wybaczyłam. ujrzałam go jako bezbronne dziecko, które nie potrafi samo kochac, poniewaz od łona swej matki tej miłości nie dostał. życze mu jak najlepiej.jak trzeba obiadem poczęstuje i auto pożycze.chciałabym tylko po Bożemu byc z kims, bo strasznie jest samemu. tak po prostu. a tak sobie myslę, ze to nie ja zawiodłam. walczyłam do końca. dłuższa walka oznaczałaby tylko totalne poniżenie własnej osoby. i po wnikliwej analizie doszłam do wniosku, że on nalezy do grupy tych, co to nie powinni sie wiązać. zły wybór i fałszywe ślubowanie. raz go przyjęłam do domu, jak wrócił od swej , cyt. "prawdziwej miłości życia". i było piekło. i w tym momencie byłoby nadal. mąż po prostu nie dorósł. i coraz głębiej wchodzi w świat seksu, pieniędzy, innych bożków.neguje Boga. buntuje dziecko, które zabieram ze soba na rekolekcje. jedyna wartością wg niego jest kasa. przyjaciele nasi, znacznie starsi od nas, niejednokrotnie probowali z nim rozmawiać. bezskutecznie. on nie chce mnie i dziecka. wg. niego to małżeństwo od poczatku było farsą. teraz dopiero jest szczęśliwy.
więc co w takiej sytuacji? ja się modlę. teraz wdrożyłam modlitwę różańcową w jego intencji. codziennie pięć dziesiątek. ja wciąż jestem wierna. ale tak po ludzku chciałbym być w kimś,kto wspiera.
stąd te dylematy.
w moim sercu on nadal jest mężem. mimo wszystko. i niedawno jeszcze nie zgadzał się na unieważnienie "bo musiałby sie żenić, bo kobitki chcą, a tak mówi, że nie może i daja mu spokój".
więc to tyle. wiem,ze jest forum dla małżonków samotnych chcących dochowac wierności. to kwestia wyboru. mi jest zle samej z dzieckiem. a nie umialabym być z kims bez błogosławieństwa.
i co Wy na to?

Nie ma nic lepszego nad modlitwę Różańcową.
Matka Boża Fatimska ostrzega czy prosi?
Różaniec sprawia tak wielkie cuda przemiany serc ludzkich, że człowiek nie pojmuje.
Swoim rozumem nie pojmuję cuda, które może uczynić nasza modlitwa Różańcowa, a przecież nie Matce Bożej potrzebna moja modlitwa, tylko mnie samej.

Wątpliwości możesz mieć zawsze,
serce podpowiada Ci, prawda?
Podpowiada sens i nadzieję.
Trzymaj się tej nadziei, bo nadzieją jest Chrystus. Nie znam INNEJ NADZIEI. LEPSZEJ.
LEPSZEJ NADZIEI CHYBA NIE MA.

Chrystus Pan karmi nas Swoim Świętym Ciałem.
Chrystus to NADZIEJA cała nasza.
Umierając zło zwyciężył.

Te Prawdy Wiary dają sens, ale nie tylko - one dają siłę.
Jaka jest nadzieja trwania w samym sensie.
Tu siły nam potrzeba.
Wierzący dostają siłę od Chrystusa, inaczej można paść, upaść, wpaść w.. bezsens, beznadzieję.
Chrześcijaństwo to nie tylko nazwa, to ciągła walka duchowa.
Walka dobra ze złem.

Ważne, aby we wszystkim i ze wszystkim iść do Tego, który JUŻ ZWYCIĘŻYŁ.
Zwyciężył, więc wie, jak pomóc Tobie, mnie, innym - nawet Twojemu mężowi!
Zna jego słabości i grzechy! ON TO WIE.
Jezus Chrystus jest Bogiem, więc wie wszystko.

My, na forum, czy my cokolwiek wiemy, nieustannie się zastanawiam mając nawet papiery doradcy,
Może trochę... jakieś rady podamy, jakichś specjalistów, jakieś linki, jakieś książki polecimy, a
Chrystus wie zanim ja otworzę kompa, wejdę na stronę forum!
To najszybszy sposób, równie szybki jak dzisiejszy Internet - Różaniec Święty!

pozdrawiam

Zapraszam Cię do RWS. :-)
zakładka w "Z życia wspólnoty"

Patronką RWS jest Matka Bożą Gidelska.
Matka Boża Gidelska - Uzdrowienie chorych
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2008-08-20, 10:54, w całości zmieniany 4 razy  
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 156
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-08-20, 10:50   

Mąż Zosi napisał/a:
Zadbaj o siebie i złóż papiery do sądu biskupiego. Poddaj się osądowi Kościoła.

Będziesz jeszcze szczęśliwa.


Jarku, dlaczego Ty nie złożyłeś papierów do sądu biskupiego w przypadku swojego małżeństwa?
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 11:06   

wiki0701 napisał/a:
Elzd1 - dla mnie zastanawiające są Twoje dywagacje co do sensu stwierdzenia nieważnosci małżeństwa. Po coś jest ta instytucja, która bardzo dokładnie analizuje wszystkie aspekty sprawy. A skoro szukasz odpowiedzi na pytanie co takie stwierdzenie da, to najlepiej poczytaj posty Ani z Belgii, która wyczerpująco odpowiedziała na takie wątpliwości.

Nie rozumiem, czemu usilnie starasz się przekonać o bezsensie przeprowadzania takiej procedury.
Tobie by to nic nie dało. Może da komus innemu - wzięłas to pod uwagę?

A argument o matce rodzącej kolejne dzieci pominę - jest kompletnie nieadekwatny do sytuacji.

Życzę więcej elastyczności :lol:

Wiki, zastanawiam się na ile sąd duchowny analizuje ludzką miłość.

Miłość małżeńska.
Czy da się miłość małżeńską zanalizować?...
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 12:38   

a to juz pytanie do duchownego, a nie do mnie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 16:41   

wiki0701 napisał/a:
to najlepiej poczytaj posty Ani z Belgii, która wyczerpująco odpowiedziała na takie wątpliwości.

Ania została postawiona w innej sytuacji: jej mąż zataił pewne istotne fakty.
I gdybyś czytała dokladniej, bez złośliwości, to może byś zauważyła, iż pewnych sytuacji nie neguję.
wiki0701 napisał/a:
Życzę więcej elastyczności

Wiesz, elastyczna to może być gumka.

Nie jest zadaniem Kościoła upodabniać się do świata, ale głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa... J.

A ja jestem częścią Kościoła.


wiki0701 napisał/a:
A argument o matce rodzącej kolejne dzieci pominę - jest kompletnie nieadekwatny do sytuacji.

Dla niektórych i dekalog może być nieodpowiednik przykładem.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 17:43   

o jakiej innej sytuacji piszesz? zdaje sie że ani słowem nie odniosłam sie do sytuacji załozycielki wątku, a jedynie pisałam o swoim znajomym, który dzieki stwierdzeniu niewazności ponownie zawarł małżeństwo przed Bogiem. Chodzi do kościoła, przystepuje do Komunii Św. i jakos nikt nie stawia mu pytań po co Ci to chłopie było...
Podkreslam to co napisałam wyżej - skoro jest taka mozliwość jak stwierdzenie niewazności i skoro istnieja przesłanki, dlaczego nie skorzystać? To chyba nie jest zabronione?

co do złosliwości, którą rzekomo miałam sie wykazac, to pomine to milczeniem, chyba jestes przewrazliwiona :shock:
W takim razie zyczę mniej zgorzknienia
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 19:02   

wiki0701 napisał/a:
o jakiej innej sytuacji piszesz? zdaje sie że ani słowem nie odniosłam sie do sytuacji załozycielki wątku,

Ja również.

Zauważ, że "Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa"

Regulamin

I Zasady ogólne

1. Celem tego forum jest pomoc małżonkom przeżywającym kryzys w ratowaniu sakramentalnego małżeństwa.
2. Forum ma charakter katolicki, jednak jest otwarte dla wszystkich, przede wszystkim jednak ma być wsparciem dla tych małżonków, którzy chcą pozostać wierni złożonej przysiędze sakramentalnej i wierzą, że każde trudne małżeństwo sakramentalne dzięki współpracy z łaską sakramentu małżeństwa ma szanse być uratowane.

[ Dodano: 20-08-2008, 19:07 ]
wiki0701 napisał/a:
skoro jest taka mozliwość jak stwierdzenie niewazności i skoro istnieja przesłanki, dlaczego nie skorzystać?


Nie uważam, żeby z każdej możliwości trzeba było korzystać.
A czy istnieją przesłanki, autorka tematu wie najlepiej. Moim zadaniem jest przypominać o zasadach, które tutaj panują: nie namawiamy do tak drastycznych posunięć.
Autorka pytała, dostaje odpowiedzi. I nie widzę powodu, żebym i ja nie mogła wypowiedzieć swojego zdania, tak samo jak Ty, jak i inni.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 20:45   

To też jest głos Kościoła:
"Bóg nieustannie wzywa nas do komunii miłości, bo nie istnieje sakrament samotności. Nie wstrzemięźliwość seksualna, ale nawrócenie serca sprawia, że sakramenty są dla nas dostępne. Bóg nie powołał do istnienia małżeństw duchowych; stworzył je Kościół. Jeśli "nikt z nas nie ma gotowych formuł", jak poradzić sobie z sytuacją rozwiedzionych katolików, o czym mówi Benedykt XVI, to tym bardziej winniśmy pamiętać o niezmierzonym miłosierdziu Tego, na którym Kościół się opiera, które każe wszystkim regułom ustalonym przez Kościół dostosowywać się do konkretnych sytuacji konkretnych osób.

Najłatwiej zacząć od rozwiedzionych bez własnej winy. Nie tylko miłosierdzie, ale i sprawiedliwość domaga się tego kroku." Jacek Prusak SJ (ur. 1971), kliniczny pracownik socjalny, psychoterapeuta, doktorant w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor i publicysta „Tygodnika Powszechnego”, współpracownik miesięcznika „List”.

Tak Elu - przede wszystkim miłosierdzie, "prawo ale w duchu miłości" pisał o tym pięknie o. Jacek Salij. O przyglądaniu sie każdemu małżeństwu i nie generalizowaniu również pisał o. Jacek Salij. Dziwne, że różni duchowni, w tak różnym wieku, z różnych zakonów piszą podobnie??? Dla mnie nie - bo kierują się nauka płynącą z Ewangelii.
Być może trudno zgodzić się z tym, iż ktoś odszedł i do nas nie wróci???
Tak! To jest bardzo trudne. Czy trudno się z tym pogodzić??? Bardzo!!! Ale nie ma innej drogi. Chyba, ze stworzymy sobie kolejnego bożka - teraz wirtualnego.

Ja też walczyłem i cóż? Wiedziałem o tym od początku - zakładając temat "jak się czuje w trakcie rozwodu". Wiedziałem, że bez względu na to kto "wygra" przegra rodzina. Dlatego zacytowałem Stachurę.
Walczyłem dla siebie, kierując się miłością do żony. Niestety Elu są rachunki krzywd, które ciężko wyrównać, sama o tym wiesz, dajesz temu często wyraz w swoich postach. I nie można żyć iluzją! Nie tego od nas żąda Bóg. Nie można tworzyć wyidealizowanego obrazu kogoś, kto dawno odszedł ale trzyma nas jak emocjonalny wampir. Jest "cienka czerwona linia", po przekroczeniu której nie ma już powrotu dla krzywdziciela. Po to również jest Sąd Biskupi. I On istnieje, bada ważność zawartych małżeństw bez względu na to czy to sie podoba tym, którzy tę instytucję uważają za wymyśloną przez ludzi mających na celu rozbijać sakramentalne związki, czy nie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 21:57   

Powtórzę po raz kolejny: to forum ma pomagać tym, którzy chcą trwać w wierności. jasne?
Propagowanie badania ważności, szukanie usprawidliwień i wymówek, jest naruszaniem zasad.
W Warszawie rozwodzi się ponad 50 % małżeństw. Czy to ma oznaczać, że wszystkie te przypadki są szczególne? Czy każdy powinien być badany?
Sąd Bislupi jest dla przypadków skrajnych, wiesz Witek doskonale, że większość takowymi nie jest. Głupota, egoizm, szukanie przygód - przez tych odchodzących. Ale to nie są powody wedle Kościoła Katolickiego, które by podlegały nadaniu ważności. Bo jeśli tak, to na nic cała nauka Kościoła, każde nieudane małżeństwo można by w świetle przepisów rozwiązać? W takim razie może zaczniemy walczyć o zmianę tekstu przysięgi małżeńskiej: "... i że cię nie opuszczę, dopóki ty mnie nie opuścisz"?

Nie jest zadaniem Kościoła upodabniać się do świata, ale głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa... J.
To takie proste. I tak trudne, zwłaszcza, gdy szuka się wymówki dla siebie.

I nie bardzo rozumiem, skąd takie zamieszanie. Skoro jedni akceptują takie rozwiązania, inni chyba też mają prawo wyrazić swoje zdanie, nieprawdaż? Czy zawsze musi być kontratak?
 
     
Mąż Zosi
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-08-20, 22:16   

Andrzej napisał/a:
Mąż Zosi napisał/a:
Zadbaj o siebie i złóż papiery do sądu biskupiego. Poddaj się osądowi Kościoła.

Będziesz jeszcze szczęśliwa.


Jarku, dlaczego Ty nie złożyłeś papierów do sądu biskupiego w przypadku swojego małżeństwa?


Andrzeju. Dlaczego wywołujesz mnie do tablicy. Każdy przypadek jest inny. Ja myślałem w pewnym momencie o tym ale po zapoznaniu się z przepisami kościelnymi stwierdziłem że nie ma przesłanek w tym zakresie.

Poza tym była szansa na uratowanie małżeństwa. Takie podjąłem decyzje i szczerze mówiąc do dziś nie wiem jak to się stało i skąd brałem siły :-D

W tym przypadku sytuacja może być inna, Być może mąż od początku zakładał że nie będzie dotrzymywał wierności a o ile pamiętam jest to jedna z przesłanek do stwierdzenia nieważności małżeństwa.

Kochani
Mówimy o sądzie Kościelnym. Zaufajmy mądrości Kościoła. Nie widzę nic w tym złego. To nie uwłacza czystości doktryny a wręcz przeciwnie.

Nie można uratować czegoś czego nigdy nie było. Jeżeli z czystym sumieniem po głębokim przemyśleniu podejrzewamy że małżeństwo morze być nieważne grzechem byłoby trwanie w tej sytuacji bez zwrócenia się o opinię Kościoła.

pozdrawiam
Jarek

[ Dodano: 2008-08-20, 22:56 ]
polecam

TOMASZ WYTRWAŁ OP
Małżeństwo, którego nie było

http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr416/
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-21, 06:55   

Dwoje ludzi przy ołtarzu - jedno szczerze przysięga drugie małżeństwo traktuje jako formę ucieczki z domu - jasne???
Ale są następne lata - ten który szczerze przysięgał dochowuje wierności tamten od ucieczki zdradza - jasne???
I dalej - ten który był wierny zostaje z ręką w nocniku - cwaniak odchodzi bo wyssał już wszystką krew ze swojej ofiary - jasne???

I czy się to tobie podoba czy nie - tak właśnie się dzieje w większości przypadków rozbitych małżeństw, bez względu na to czy w grę wchodzą - zdrada, alkohol, pieniądze, czy jeszcze inne korzyści, które jedna ze stron czerpie często podświadomie z małżeństwa. Potem następuje degradacja więzi emocjonalnej, jedna ze stron odchodzi (najczęściej wampir) i stawia drugą w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Bóg nie chce by ten, który był wierny, tyle lat czekał i naprawiał - został zombie.

Niestety widzę, że ile razy pojawi się na forum ktoś nowy - pełen nadziei i wiary w możliwość konstruktywnej dyskusji, stawiający pytania - od razu jest wtłaczany w ramy "wiernej miłości".
Jakim prawem!!! Kto zna sytuację kogoś kto napisał jeden, dwa, lub nawet 10 postów???

elzd1 napisał/a:
W takim razie może zaczniemy walczyć o zmianę tekstu przysięgi małżeńskiej: "... i że cię nie opuszczę, dopóki ty mnie nie opuścisz"?

- do tego sie już odniosłem wcześniej - cytując dialogi z "Misia"
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-21, 08:09   

Wito. Czy dla Ciebie konstruktywną dyskusją byłoby przyklaskiwanie? Zachęcanie do tego, by tak ważne sprawy załatwiać po luidzku, bez oglądania się na Boga, na przykazania, wręcz glosząc, iż Bóg jest tak miłosierny, że chce dla ludzi szczęścia i pozwala na coś takiego. To po cóż ma być to forum? Czy mamy pochwalać, oglądać się na świat, żeby mu się przypodobać?
Ktoś pyta, ktoś dostaje odpowiedzi, różne odpowiedzi.
A później słyszę, co mówią tacy szukający: nawet na stronie dla małżeństw katolickich radzą żeby iść po "rozwód kościelny".

Za dużo ostatnio jest tych przyklaskujących wypowiedzi, za dużo zachęty dla układania sobie życia na nowo z kolejnym partnerem. Bo tak naprawdę, większość szukających prostego rozwiązania czeka na nowy związek, nową "miłość", liczy, że coś takiego się wydarzy.
A co wybiorą piszący, to ich sprawa.

Czy właśnie tutaj nie powinno się szerzyć wiernej miłości?
Kurcze, ja wiem jak boli samotnośc, nie myśl sobie, że zamroziłam uczucia. Więc nie piszę teoretycznie, piszę z własnego doświadczenia. Wiem, że życie w pojedynkę jest możliwe. Wiem co znaczy, gdy ojcie stawia kochankę przed własnym dzieckiem, gdy udaje, że dziecka nie widzi, byleby tylko nie narazić się kochance. Wiem również, jak dzieci cieroią, bo sama to przeżywałam, bo jestem też z córką, która do dziś nie ma żadnych relacji z ojcem. Znam to osobiście, nie teoretyzuję. Mam więć prawo do napisania tego, co myślę. I nie rozumiem, dlaczego przyklaskiwanie jest lepsze od napomnienia i rady, by iść drogą Jezusa. Ja mam zamilknąć, żeby głos innych był lepiej słyszalny? Świetnie.

wito napisał/a:
Bóg nie chce by ten, który był wierny, tyle lat czekał i naprawiał - został zombie.

Bóg chce - ja tak myślę, by ten, który został porzucony, nie cierciał, i owszem. Ale czy chce, by łamać przysięgę złożoną swiadomie? Czy chce, by uciekać od krzyża?
Nie wiem, może kiedyś się dowiem.
Można żyć bez męża/żony. I wcale nie trzeba być matwym za życia, mam na to dowody, znam ludzi którym się to udaje. Nie ja, bo przede mną jeszcze daleka droga.

wito napisał/a:
Niestety widzę, że ile razy pojawi się na forum ktoś nowy - pełen nadziei i wiary w możliwość konstruktywnej dyskusji, stawiający pytania

A takich jest coraz więcej, co kilka tygodni pojawia się ktoś nowy z rozterkami, z wątliwościami.
Od razu ktoś taki dostaje informację o Sądzie Biskupim i załatwieniu sprawy według nowej mody. Mówi się temu komuś, że Bóg pozwala, że można, że trzeba nawet zadbać o przyszłość z nowym człowiekiem bez obciążeń. Że przecież każdy ma prawo do szczęścia.
A głos taki jak mój jest krytykowany, że niby nie mam prawa.

Pytam tak samo jak Ty: jakim prawem!!! odmawia mi się możliwości wyrażenia swojego zdania?

Nie wiadomo jak się ułoży moje życie, Twoje, innych. I do końca nie wiemy, czy taki mąż/taka żona nie otworzy kiedyś oczu, nie zechce wrócić. Mamy namawiać ludzi, by zamknęli drogę powrotu? W takim razie trzeba zamknąć forum, nie uważasz?

Cytaty z Misia można podłożyć zarówno pod moimi wypowiedziami, jak pod tymi, które akceptują zło i namawiają do złego.

Wito, zapytam: jak Ty rozumiesz słowa przysięgi składanej w kościele?

Idąc za Twoim tokiem myślenia i tych, którzy mówią, że zaistniała pomyłka, że ktoś został oszukany, można by podważać ważność chrztu, do którego nas zaniesiono, gdy mieliśmy kilka tygodni czy kilka miesięcy. Bez naszej zgody, nie pytając nas, zadecydowano za nas! To co teraz? Iść do księdza i poprosić o anulowanie, by ponownie już z pełną świadomością przyjąć ten chrzest?
Bzdura, prawda?
A ślub bierze się świadomie, z własnej woli, tu nikt za nikogo nie podejmuje decyzji.
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-21, 10:51   

elzd1,
uwierz,ja naprawde nie chce iść na łatwizne. przyglądałam sie temu mojemu małżeństwu wiele razy. jest mi łatwiej niż innym, bo rozwód cywilny był 3 lata temu, mieszkamy oddzielnie, sytuacja jest jasna, emocje opadły (w porównaniu do tego, co sie czuje, gdy kryzys trwa - czas jest idealnym lekarzem). i teraz odrodziłam sie na nowo jako człowiek. i zadaje sobie pytanie - co dalej? dałam sobie niezbedny czas na wylizanie ran. męża nie neguję - z tego, co było wyciągnęłam wnioski. o złym staram się nie pamietac. i dochodze do wniosku, że jest u nas kilka powodów stwierdzenia nieważności (psychiczna niezdolność męża do podjecia istotnych obowiązków małżenskich, niedojrzałość, ukryta schizofrenia bliskich członków rodziny, jego osobowość z pogranicza borderline - to takie najważniejsze).
Wit pisze:
"I nie można żyć iluzją! Nie tego od nas żąda Bóg. Nie można tworzyć wyidealizowanego obrazu kogoś, kto dawno odszedł ale trzyma nas jak emocjonalny wampir. Jest "cienka czerwona linia", po przekroczeniu której nie ma już powrotu dla krzywdziciela." teraz sobie mysle, że nie ma powrotu do tego,co było. ale można stworzyc cos zupełnie innego, nowego. w imie przysięgi i w imie dziecka, które jest. na innych,zdrowych zasadach. to jedyna możliwość.
mój dylemat to głownie to, czy czekać na cud czy czy starać sie z pomoca Kościoła oddzielić sie od małżonka i spróbowac ułożyć sobie życie na nowo.
podziwiam tych, którzy są w RWS. ja jestem z założenia "rodzinolubna" i tak chciałabym spędzic resztę swojego życia.ale w Bogu.
i wiem też,że można życ bez męża. ale to życie jest puste. Bóg nie na darmo stworzył mężczyzne i kobiete.
i uwierz mi, że nie kieruję sie modą. gdyby tak było nie miałabym podobnych dylematów.
pozdrawiam cieplutko:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8