Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mąż dąży do rozwodu
Autor Wiadomość
minka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 13:44   Mąż dąży do rozwodu

Mój mąż jednak dąży do rozwodu. Nadzwyczajnie łatwo mu to przychodzi i bardzo się śpieszy. Powiedział, że tak naprawdę to on się ze mną już rozwiódł już w głowie, a rozwód to nic takiego. Pójdziemy do Sądu i załatwione. Zapomniał o sakramencie ,o Panu Bogu. Dziwi mnie to, bo był osobą bardzo wierzącą, zreszta to długoletni ministrant.
Chce jak najszybciej pozałatwiać sprawy alimenty, podział majątku i....w zasadzie wymaga, żebym ...to ja wystąpiła o rozwód. Nie spodziewa się, że tego nie zrobię. Wiem, że on nie ma szans na otrzymanie rozwodu, a on mądry poniekąd człowiek wie o tym bardzo dobrze. Sytuacja w domu niezbyt fajna, napięta, dzieci zdezorientowane, a ja pogubiona.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 16:42   

Mleczyku, powiedz mężowi, iż nie zamierzasz występować o rozwód. Jeśli będzie uparcie dążył, niech sam o to występuje.
A dlaczego mówisz, że on nie ma szans na otrzymanie rozwodu?
Trzymaj się. I głowa do góry.
 
     
wojtek05
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 01:37   

elzd1 napisał/a:
Mleczyku, powiedz mężowi, iż nie zamierzasz występować o rozwód. Jeśli będzie uparcie dążył, niech sam o to występuje.
A dlaczego mówisz, że on nie ma szans na otrzymanie rozwodu?
Trzymaj się. I głowa do góry.

JA mam też spore trudności nawet bardzo spore lecz uwież mi ciągle walczę z tym okropnym szatanem który wszystko a kompletnie wszystko zrobi by nas skłucić temu wiedz że Bóg napewno nieczce waszego rozwodu jestem tego całkowicie pewien.Ja chodzę z żoną do Pastora na nałki odnośnie życia w rodzinie to mądry człowiek spocządku niechciałem tam iść lecz dałem szansę naszemu małżeństwu i teraz wiem że warto dawać szanse drógiej osobie i powiedzieć choć to trudne że ją kochasz myśle że powinnaś jemu to powiedzieć pomimo tego co robi bo to nie on jest przeciwko tobie to zły jest w męża życiu i mu podsuwa jak rozwód itp. to co ci piszę niesą jakieś dyrdymały lub jakaś fobia to wszystko jest w piśmie jak Bóg umiłował małżeństwo i co złuy zrobi żeby osiągnąć cel.POZDRAWIAM : Niech duch św.wleje miłość do serca twego męża i rozpali go ku tobie a tobie niech ci Bóg da wiarę i nadzieję że Pan nie zapomniał o was i jest ciągle z wami na dobre i na złe Kochaj go. Wasz przyjaciel Protestant.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 19:49   

Dawno nie zabierałem głosu, ale starałem sie w mairę możliwości śledzić forum.

Opis "w kryzysie" tak po prawdzie powinienem juz dawno zamienic na "podczas rozwodu". Moja żona uparcie dąży do rozwodu, nic ją nie interesuje, żadne argumenty do niej nie docierają, zmieniła się bardzo, jest całkowicie inną osobą. Myśle, że większośc jej działań jest wynikiem wpływu jaki ma lub mają na nią inne osoby.

Kiedy już miałem nadzieję na "lepsze" jutro nastąpiła nagła zmiana jej postawy. Były symptomy poprawy naszych relacji, padały słowa które dawały ogromną nadzieję dla naszego małżeństwa i naszych dzieci i nagle... trach! i nie pamięta co mówiła, co robiła. Jedyne słowa jakie mogłem usłyszeć to ROZWÓD i jeszcze raz ROZWÓD. Po rozprawie kiedy stanowczo odmówiłem zgody na rozwód usłyszałem od niej, że zrobiłem to specjalnie aby nad nią się znęcać (!?), że liczyła na kulturalny rozwód (!?). Nawet sędzia podczas rozprawy mówił do niej, że przeciez jesteście małżeństwem 17 lat, macie 2 dzieci dlaczego pani nie chce się pogodzić? (zważywszy ze na wcześniejszej rozprawie, o której nie wiedziałem, sama prosiła o czas na porozumienie się - teraz wiem że chyba specjalnie przeciągała sprawę)a pna NIE i NIE, a teraz świadkowie udowadnianie sobie niewiadomo czego itd. W nowym pozwie przeczytałem o rzeczach, które były dla mnie szokiem...

Ale nie będe się rozpisywał zbytnio,
MLECZYK jeżeli zależy Ci na rodzinie, jeżeli przysięga złożona w kościele ma dla Ciebie dużą wartość to walcz - ja będę walczył bo słowa wypowiedziane przed Bogiem przy ołtarzu są dla mnie fundamentem a żona nie jest teraz sobą, jest pod wpływem osoby/osób które "blokują" jej prawdziwe "JA" ukryte głęboko w jej sercu i wierzę, że prędzej czy później zrozumie, że kroczy nie właściwą droga
a ja będę czekał i tak jak mi kiedyś sama powiedziała (a teraz tych słów się wypiera) - "trudno się nam porozumieć, ale modlitwa i czas może nam pomóc"
Ostatnio zmieniony przez GregS 2008-01-25, 23:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 21:37   

moim skromnym zdanien zamiast walki ludziska- brońcie się tylko i wyłącznie. Nie walczcie- róznica jest bardzo delikatna ale walka a obrona to zgoiła cosik innego.
Pozdrawiam.

[ Dodano: 2008-01-25, 21:40 ]
a emanację w sądzie w stylu: słowa wypowiedzine w kościle etc- bez sensu mówić- czy nie lepiej ogłosić- że koch a się to oznacza że kocha się człowieka a ta miłośc nie wyklucza dezaprobaty dla działan tego kochanego człowieka?
nooo- pomyście.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 23:53   

masz racje zuza walka to cos innego niz obrona, ale ja właśnie WALKĘ rozumiem jako OBRONĘ, torpedowanie poczynań żony, nie planuję żadnych "ataków" i szkalownia jej osoby itp

zuza napisał/a:
a emanację w sądzie w stylu: słowa wypowiedzine w kościle etc- bez sensu mówić- czy nie lepiej ogłosić- że koch a się to oznacza że kocha się człowieka a ta miłośc nie wyklucza dezaprobaty dla działan tego kochanego człowieka?
nooo- pomyście.
- z mojego tekstu nie wynika, że tak postąpiłem, pomimo to, że słyszałem, iż na sądzie nie robi to zbytniego (jak nie żadnego) wrażenia, to nie widzę w tym nic złego
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 08:35   

GregS napisał/a:
Jedyne słowa jakie mogłem usłyszeć to ROZWÓD i jeszcze raz ROZWÓD. Po rozprawie kiedy stanowczo odmówiłem zgody na rozwód usłyszałem od niej, że zrobiłem to specjalnie aby nad nią się znęcać (!?), że liczyła na kulturalny rozwód (!?). Nawet sędzia podczas rozprawy mówił do niej, że przeciez jesteście małżeństwem 17 lat, macie 2 dzieci dlaczego pani nie chce się pogodzić?


Greg - najwyraźniej bardzo zależy jej na rozwodzie. Nie licz na to, że zrozumie Twoją postawę. A sędzia prawdopodobnie chce wybadać motywy jej postępowania.

GregS napisał/a:
Myśle, że większośc jej działań jest wynikiem wpływu jaki ma lub mają na nią inne osoby.

Nie sądzę, że tak jest - najprawdopodobniej otacza sie osobami, które akceptują jej decyzję i wspierają ją w tym. Ale to jej decyzja.

GregS napisał/a:
W nowym pozwie przeczytałem o rzeczach, które były dla mnie szokiem...

I jeżeli masz zamiar dalej trwać przy swoim lepiej przygotuj się na trudną przeprawę.

Sądy nie są po to by godzić zwaśnionych małżonków, scalać rodziny. W większości przypadków sędziowie dają rozwody z marszu, bo sprawy są oczywiste (z punktu widzenia prawa cywilnego). Przeciągające się sprawy są dla Sądów nie na rękę. Powinieneś zyskać sobie przychylność sędziego swoją postawą. Pamiętaj - dla sądu liczą sie przede wszystkim fakty.

[ Dodano: 2008-01-26, 08:37 ]
mleczyk napisał/a:
Wiem, że on nie ma szans na otrzymanie rozwodu,


jak nie ma szans - to poczekaj aż on złoży pozew a Ty wtedy wystąpisz o oddalenie pozwu.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 08:44   

po pierwsze- WITO!!!!
przestań Gregowi kit wciskać- że sądy są tylko do tego aby dawać rozwody bo cię walnę.
Nie zachowuj się jak dziecko-sądy z racji ilośći sprawmuszą opierać się na dowodach a nie ty co jedna ze stron opowiada- bo inaczej to ja powiem że ktoś jest złodziej i co? mają go skazać i zamknąć?
ano udowodnić trzeba.
Nie lubię takich tekstów bo: wierzę w prawo i mam dla niego szacunek- dla prawa. Olewam teksty że jestem naiwna- całe życie mi o tym mówiono- i dobra- jestem- mój problem jakby co.

po drugie- Greg- Wito ma rację twierdząc że musisz się przygotować i to proponuję bardzo merytorycznie- sąd ocenia i podejmuje decyzję po przeprowadzeniu badania dowodów- dokumentów lub przesłuchaniu świadków.
To uruchom myslenie- jak cię stać idż do adwokata- ale uwaga:
czy go weźmiesz czy też nie i tak 80% pracy musisz wykonac sam- wszelkie teorie jakie wysnujesz w celach- mam nadzieję obronnych- musisz jasno i klarownie udowodnić.
I broń się- nie atakuj- bo uwalisz sobie już na początku ew, skorzystanie z art, dotyczącego naruszania norm społecznych lub sam sobie gola walniesz- zachowaniem potwierdzająć że rozkład waszego pozycia jest zupełny i trwały- bo obie strony są złe.
Myśl facet konstruktywnie a emocje schowaj- jak cię najdą to siadaj w kącie i odpoczywaj.


Wito- czyż nie mam racji?
Ano kurde mam.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 08:50   

Ja znów mam"spotkanie" w sądzie 25 luty....i coraz trudniej mi schować te emocje w kącie....już też zaczynam być zła na to wszystko....
Już nie potrafię myśleć,tak,jak kiedyś....a muszę,żeby właśnie nie pokazać,że dwie strony są na siebie złe...za dużo tego,za dużo....
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 08:51   

najpierw masz się uspokoić.
Dopiero jak to zrobisz to ci głowa pracować będzie.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 09:02   

zuza napisał/a:
po pierwsze- WITO!!!!
przestań Gregowi kit wciskać- że sądy są tylko do tego aby dawać rozwody bo cię walnę.
Nie zachowuj się jak dziecko-sądy z racji ilośći sprawmuszą opierać się na dowodach a nie ty co jedna ze stron opowiada- bo inaczej to ja powiem że ktoś jest złodziej i co? mają go skazać i zamknąć?
ano udowodnić trzeba.


Nie zrozumieliśmy się. Chodziło mi o to, że jeżeli któraś ze stron składa już pozew o rozwód to na ogół sprawa jest tak udokumentowana, że sądy nie mają problemu z orzeczeniem separacji, rozwodu. W przypadku gdy nie ma dzieci, lub innych przeszkód (osoby niepełnosprawne, konieczność opieki) sąd przeważnie też daje rozwód bez problemu.
Inaczej jest w sprawach trudnych - tak sądy jaki adwokaci takich spraw nie lubią.

Greg zuza ma rację - całą robotę ze zbieraniem dowodów i wskazaniem adwokatowi istotnych momentów w waszym związku musisz wykonać sam. Adwokat nie zna Waszego życia. Spokój jak najbardziej w sadzie ale nie uległość. Nie możesz dać wejść sobie na głowę.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-26, 09:09   

Noooooo- to masz fart Wito- bo nie lubię takich opinii.
 
     
minka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-31, 15:13   

Znów rozmawialiśmy, powiedziałam mężowi, że nie wniosę pozwu o rozwód, bo nie jest mi potrzebny. Byl bardzo zdziwiony. Myślał,że to jest tak poprostu idzie się do Sądu i za wspólna zgodą dostaje się rozwód. Teraz jego siły skupione są na rozstaniu ze mną,. Wiem, że szuka mieszkania. Chce jak najszybciej uregulowac wszystkie sprawy urzędowe ( alimenty, rozdzieność majątkowa itp). No i oczywiscie bardzo się spieszy. Aż przykro patrzeć, a ja znowu jestem kompletnie rozbita. Na dodatek powiedział swoim rodzicom, że jest słabo między nami, ja już nie wytrzymuję i ja kazałam mu się wyprowadzić i chcę się z nim rozwieść. Gdyby nie dzieci to chyba rzeczywiście bym go wyrzuciła z tych nerwów za drzwi.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-31, 15:30   Re: Mąż dąży do rozwodu

mleczyk napisał/a:
Mój mąż jednak dąży do rozwodu. Nadzwyczajnie łatwo mu to przychodzi i bardzo się śpieszy. Powiedział, że tak naprawdę to on się ze mną już rozwiódł już w głowie, a rozwód to nic takiego. Pójdziemy do Sądu i załatwione. Zapomniał o sakramencie ,o Panu Bogu. Dziwi mnie to, bo był osobą bardzo wierzącą, zreszta to długoletni ministrant. Chce jak najszybciej pozałatwiać sprawy alimenty, podział majątku i....w zasadzie wymaga, żebym ...to ja wystąpiła o rozwód. Nie spodziewa się, że tego nie zrobię. Wiem, że on nie ma szans na otrzymanie rozwodu, a on mądry poniekąd człowiek wie o tym bardzo dobrze. Sytuacja w domu niezbyt fajna, napięta, dzieci zdezorientowane, a ja pogubiona.

To, że był ministrantem, nie świadczy o jego przyjęciu - Chrystusa jako Pana.
Przyjęcie Chrystusa - pragnienie pójścia za Nim - to pragnienie rodzi się w sercu.

Jeśli mąż dawniej wierzył tylko "umysłem", to właśnie potem łatwo zacząć rozmyślać, myśleć, analizować i próbować rozumieć wiarę. I łatwo dojść do wniosku: nie widzę Boga, nie ma Boga... itp. łatwo tak się dzieje, bo świat jest bardziej konsumpcyjny niż kiedyś, jest szybszy i bardziej nastawiony na szybkie zaspokojanie swoich potrzeb. Jest wyścig, we wnętrzu również. Umysł również pędzi i serce nie nadąża.
A wiara i Bóg jest - tak do końca - niepojęta i tylko wewnętrzne przyzwolenie na to (na miłość Boga do mnie i odwrotnie) : "Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję"jest początkiem nawrócenia.

Dlatego, to, że mąż był ministrantem o niczym nie świadczy, jeśli jego serce zwrócone jest w świat.

Jednak, jest jeszcze coś. U mężczyzn serce jest przede wszystkim zwrócone jest na świat, u kobiet na wnętrze. Te różnice wynikają z bycia kobietą i bycia meżczyzną.

Jeśli nadal jesteś pogubiona weź do ręki Różaniec. Łaska Boża na rozeznanie swojej sytuacji przychodzi na modlitwie... zawsze ... na modlitwie.
To rozmowa z Bogiem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5