Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
wszystkiego Dobrego w tym Nowym Roku a raczej oby nie byl gorszy od starego!
dla nas wszystkich
choc malo sie odzywam to czesto czytam wiadomosci, probuje cos znalezc dla siebie pasujacego
jak kiedys pisalam, uslyszalam ze nie jestem kochana , ze maz sobie chce zycie ulozyc, poki jeszcze jest mlody, itd,
w sumie moj kryzys trwa od prawie 5 miesiecy,
za rada Dopbsona i Wasza, klatka zostala otwarta, choc nie przyszlo mi to latwo...
maz sie wyprowadzil, dzien po nowym roku do swojego gniazdka ktore meblowal od 2 miesiecy
teraz przychodzi codziennie, (usmiechamy sie ostroznie do siebie... )ale np o 21:30, po swoich kursach tanca, Yodze, silowni czy co tam jeszcze... co o tym myslec, nasz syn ma chodzic spac o 22ej, po co przychodzi tak pozno, aby uspokoic swoje sumienie czy naprawde chce zobaczyc syna, ktory ma zaraz isc spac? pozwolic przychodzic tak pozno, czy wymagac wczesniejszej pory, albo moze ustalic konkretny dzien wizyt, a jak ustale dzien, moge go tym odepchnac, zniechecic, czy moze usprawiedliwic ze jak nie moze to tez jest ok i nie musi przychodzic, juz sama nie wiem
Dobson o tym nie pisze... dla naszego syna moze to lepsze widziec ojca, nawet przez chwile, niz nie wiedziec wcale
no ale gdy przychodzi, siedzi na internecie i dalej sie mebluje, nie ukrywam, ze dziala tym na mnie jak plachta na byka, bo przyszedl do nas, czy do komputera?
poza tym pisze sie tu o nadziei, ale czy nie lepiej pogodzic sie z tym ze sie jest samotna matka i zaczac zyc, czy nie byloby tak latwiej tylko ciagle ludzic ze ktos kto cie rani moze wrocic, po co taka nadzieja? jak wroci, skad wiadomo ze zostanie?
mam nadzieje i wiare ze wszystko bedzie dobrze, ale czy po mojemu, Bog zna odpowiedz! ale po ludzku ciezko przestac ciagle myslec
no i cwicze usmiech do siebie i do ludzi, bo co oni zawinili
nowa
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-14, 08:51
Nowa................. a może jak juz zaczełaś stosować sugestie Dobsonowskie to bądż konsekwentna i dbaj o siebie,o syna,szanuj siebie,szanuj swoje "terytorium" i nie pozwól wchodzić z butami na nie.Surfowanie po necie dostępne jest w kawiarenkach internetowych.Pomóż określic mężowi jego kryterium wazności osób i spraw.Co jest ważniejsze....taniec,jogga i siłownia czy syn.Wydawać by sie mogło ze to moze go nawet zdenerwować,rozzłościć.... ale czy nie warto abyś szanowała siebie?Mam wrażenie ze czy pozwolisz soba pomiatac czy postawisz twarde granice to nie zmieni to postawy Twojego meza w perspektywie długofalowej.Natomiast Ty bedziesz miała lepsze samopoczucie.Twój mąż powinien zrozumieć że jest nie tylko facetem ale tez mężem i ojcem.
Zrobisz jak zechcesz.To sugestia nie rada
nowa [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-14, 13:01
Dzieki Nalog za odpowiedz
wlasnie brak konsekwencji mnie zgubil, zatracanie sie siebie dla innych,
Nie chce go zniechecac, ale jak pisalam jaka korzysc z tego ze przychodzi do nas tak pozno...w tym momencie jestesmy postawieni na koncu jego listy wartosci,
czy nie lepiej by przychodzil zatem rzadziej a o normalnej porze?
nie do konca potrafie sie odnalezc w tym wszystkim... ale kto powiedzial ze zycie ma byc latwe?
Ann3 [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-14, 23:36
Myślę, że lepiej żeby przychodził rzadziej ale tylko do Was i dla Was. A ponieważ dziecko chodzi spać o 20 powiedzmy, to aby zachować jakieś normy zdrowotne lepiej aby przychodził wcześniej. Przecież jakby mąż wrócił do Ciebie na dobre chciałabyś być traktowana specjalnie a nie "przy okazji" czy dla wygody. POstaw granice, nie bój się. To dla naszego dobra Pan Bóg ustanowił granice. Sam Pan Bóg określa granice. Mówi o sobie np."Jestem święty, potężny" ale "nienawidzę grzechu". I dlatego my też mamy określać swoje granice . Na przykład " Idę do pracy na 8 i dlatego nie dzwoń proszę po 22 do mnie".
POlecam Ci książkę "Sztuka mówienia nie" Wydawnictwa Vocatio. Dopiero czytając ją zrozumiałam, że życie chrześcijanki nie polega na rozszarpywaniu siebie na kawałki i rozdawaniu wszystkiego co się posiada :)
nowa [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-15, 01:45
Dzieki Ann za odpowiedz, czlowiek zyje ze swoimi problemamu, kazdemu sie wydaje ze to najwazniejsze na swiecie, a przeciez kazdy z nas ma swoj swiat kolorowy mniej lub bardziej...
ksiazke chetnie bym poczytala, ale jestem emigrantka i raczej mam ograniczony zasieg do polskiej literatury, cokolwiek w eterze, poszukam, nawet Dobsona czytam po angielsku!
nawiazujac do poznego przychodzenia do domu, dzis maz znalazl czas zawiezc
i przywiezc dziecko wieczorem, po wczesniejszej rozmowie
zmienajac temat, jesli syn nie podejmuje tematu nieobecnosci taty w domu, zaczynac rozmowe czy nie prowokowac? na pewno cierpi, bo kiedys juz plakal po kolejnym wyjsciu taty z domu...
pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum