Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy to można jeszcze uratować?
Autor Wiadomość
azile
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 14:23   Czy to można jeszcze uratować?

Witajcie.
Cieszę się, że trafiłam na ta stronę, bo moge wyrzucić z siebie wszystko co mnie boli. Aktualnie jestem w separacji potwierdzonej wyrokiem sądowym. A zaczęło sie to tak. Poznałam sie z mężem w 96 roku. Po roku znajomości zamieszkalismy razem. Po prawie czterech latach znajomości pobralismy się. Był to cudowny dzień. Wychodziłam za mąz z wielkiej miłości. I czułam, że odwzajemnionej. Nasz związek uważam za udany. W każdym bądź razie czułam sie szczęsliwa i kochaną kobietą. Mąż bez okazji obsypywał mnie drobnymi prezentami, kwiatami. Dbał o mnie. To sie czuje. W 2002 roku mąż wyjechał do Francji. Miał pojechać na miesiac, dwa, bo stracił pracę i zaczęło brakowac nam pieniązków. Potem pobyt meża przedłużał się. Zaczęło mu sie układac we Francji, dostał dobra pracę, a na koniec założył własna firmę. Zaczeło się nam duzo lepiej powodzić. W końcu postanowilismy, że ja przyjadę na próbę na rok do męża. No i tak sie stało. Wyjechałam pod koniec 2004r. Nie było mi łatwo bo zostawiałam rodzine, przyjaciół, pracę. Swoje całe życie. Ale z drugiej strony cieszyłam się. Jadę do ukochanego czlowieka. Po moim przyjeżdzie nasze mieszkanko nie było jeszcze do konca umeblowane. Niestety maz był tak pochłonięty pracą, że nie miał juz w domu na nic czasu. Rozumiałam to, bo pracował przeciez dla nas. W grudniu zaskoczył mnie pokazując mi bilety na wczasy do Meksyku do Can-Cun. Byłam w szoku. Bardzo sie cieszyłam. Na wczasach było cudownie. Bylismy znów ze soba. Spedzalismy razem czas. Pod koniec pobytu w meksyku zaczełam źle sie czuć. Po powrocie do Francji okazało się, źe jestem w ciąży. Nie krylismy łez szcześcia bo długo czekalismy na ten moment. 5 lat. Ciąże znosiłam bardzo źle. Musiałam leżeć. Mąż nadal miał niewiele czasu - firma zaprzatała mu cały czas. Ale rozumiałam. Robił to dla nas. Jak to w ciązy bywa miewałam różne nastroje. Jednego dnia było ok, a nastepnego płakałam, że chce wracac do Polski, bo nie odnajduje swojego miejsca we Francji. Ale trwałam bo tak trzeba. Corka urodziła się pod koniec sierpnia przez cesarskie cięcie. Bylismy szczęsliwi, choc ja źle czułam sie po porodzie. Na szczeście pomagali nam rodzice i moi i męża. Po dwóch miesiącach okazało sie, że jestem znów w ciąży. Płakałam. Bałam się. Dopiero co wbiłam sie w ulubione jeansy, a tu znowu... Mąż jednak pocieszła mnie, że wszystko będzie dobrze. Tak naprawde nie wyszłam jeszcze z depresji po pierwszym porodzie, a juz ponownie bylam w ciązy. Bylo mi cięzko, ale po pewnym czasie znów cieszyłam się, że bede mamą. Po pewnym czasie okazało sie, że dziecko może miec wadę genetyczną. Miała pobierane wody płodowe. Mąż niby mnie wspierał, ale chyba oczekiwałam czego innego. Był ze mna, ale jakby go nie było. Na szczeście okazało się, że wszystko w porzadku. Podczas drugiej ciazy zauwazyłam ze oddalilismy sie od siebie, ale tłumaczyłam sobie, ze tak musi byc. Mąż coraz wiecej czasu spedzał poza domem, zapraszal znajomyvh do nas, choc wiedział że nie mam sił na szykowanie potraw. Firma prosperowała bardzo dobrze wiec na brak pieniedzy nie narzekalismy. Mąż poznawał co raz to nowych ludzi, bardziej wpływyowych, bogatych. Zaczęło mu sie to podobac. Zreszta zawsze lubił pieniądze. Wychodził nawet wieczorami i wracał póxno w nocy. Zostawiał mnie samą z problemami. Ale trwałam bo tłumaczył, że musi utrzymywac te znajomosci dla dobra firmy. Wierzyła mu bezgranicznie i bezgranicznie kochałam. Druga córka urodziła się w 8 miesiącu tez przez cesarkę. Bylam bardzo zmeczona i fizycznie i psychicznie. Nie wiedziałam co sie ze mna dzieje. Miewałam napady złości o byle co, albo z byle powodu płakałam. Kilka razy bardzo mocno nakrzyczałam na męża. Bo jak tu nie nakrzyczec jesli mielismy jechac z druga corka na badania do szpitala a on zapomniał, albo notorycznie nie przychodził wieczorem na umowiona godzine zeby pomoc mi przy kapieli. Działo sie zle miedzy nami, ale bylam pewna ze to minie. Po prostu sadzilam ze za duzo szcze sia i obowiazkow na raz. Chcialam z mezem porozmawiac o tym co sie dzieje miedzy nami, ale wtedy uslyszalam, ze on na dzien dzisiejszy nie wie czy mnie kocha, nie jest ze mna szczesliwy i jeszcze wiele bardzo przykrych slow. Na poczatku listopada 2006 przywiozl mnie do Polski do rodzicow pod pretekstem pracy nad oceanem. Potem dowiedzialam sie zupelnie przypadkiem, ze zaraz potem jak mnie wywiozl to zrobil w naszym domu impreze - 5 kobiet i 5 mezczyzn. Wscieklam sie, a on powiedzial ze to przeciez niz takiego i ze ja nie musze wiedziec o wszystkim. Przed świętami oznajmil ze najlepszym rozwiazaniem bedzie rozwod, bo wygasly mu uczucia do mnie i mamy inne cele w zyciu. To byl dla mnie szok. Budzialm sie rano i muyslalam sobie, ale straszny sen, a potem uswiadamialam ze to nie sen to PRAWDA. Blagałam go na kolanach zeby sie zastanowil, zeby przemyslal, ale byl jak glaz.Potem wszystko potoczylo sie bardzo szybko. W marcu sąd oglosił separacje na mój wniosek. Bilam sie z myslami co tak naprawde sie stalo. A potem ktos ze znajomych widzial go kilka razy z ta sama kobieta. Jak z nim rozmawaialm to zarzekal sie na zycie i zdrowie dzieci ze nie jest z nikim zwiazany. Plakal ze nie da sie mnie zapomniec itd. Ale nie robi nic zeby sie do mnie zblizyc. Prawie ze soba nie rozmawiamy, tyle tylko co przy wydawaniu dzieci na widzenia. Jest mi strasznie ciezko. Niby sie z tym pogodzilam, ale chyba oszukuje sama siebie. Bylam z nim szczesliwa i raczrj nigdy mnie nie zdradzal. Co mu sie stalo? Czy pieniadze moga az tak przewrocici w glowei? Nie wiem czy mam podjac probe rozmowy na temat ratowania naszego zwiazku czy dac sobie spokoj z kims takim? Zostawil mnie z 1,5 rocznym i 4 miesiecznym dzieckiem i nie martwil sie jak ja sobie poradze. Liczyl sie tylko on. Poradzcie co robić? Kiedys tłumaczył mi, ze w tamtym okresie jak to zrobil nie byl do konca soba? Czy to moze byc jakas choroba psychiczna? Blagam o pomoc? Jednego dnia jest dobrze, a drugiego tesknie za nim i placze nocami w poduszke.
Ostatnio zmieniony przez administrator 2008-01-09, 21:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 14:53   Re: Czy to można jeszcze uratować?

azile napisał/a:
Zostawil mnie z 1,5 rocznym i 4 miesiecznym dzieckiem i nie martwil sie jak ja sobie poradze. Liczyl sie tylko on. Poradzcie co robić? Kiedys tłumaczył mi, ze w tamtym okresie jak to zrobil nie byl do konca soba? Czy to moze byc jakas choroba psychiczna? Blagam o pomoc? Jednego dnia jest dobrze, a drugiego tesknie za nim i placze nocami w poduszke.

Azile, kiedy człowieka (męża/mężczyznę) nie wzrusza Twoje cierpienie, wtedy możesz być "tylko" pewna jednego: na pewno "wzruszy" (czyli w jakiś sposób DOTKNIE jego własne cierpienie.

Kiedy Twoje go nie wzrusza, nie rusza, nie przejmuje się nim, czyli Twoją krzywdą... i Twoich dzieci...
to jedynie może go "wzruszyć", czyli poruszyć, tylko jego własne cierpienie.

Oczywiście nie czekaj na nie!

Zadbaj proszę o siebie, może wejdź w nową grupę ludzi!
Ludzie i spotykanie się z ludźmi daje dużo siły, nadziei i pomocy.
Może masz taką możliwość, aby czas separacji wykorzystać na rozwinięcie zapomnianych MARZEŃ - TWOICH SKRYTYCH MARZEŃ, pragnień oraz tęsknot.

Musisz mieć przyjaciół i rodzinę.
 
     
azile
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 09:57   

Miotam się. Rozum mówi co innego a serce co innego. Co mam robić? Podjąc walkę o niego czy sobie odpuścić? Podpowiedzcie mi błagam.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 10:25   

Azile, przede wszystkim staraj się uspokoić, nie martw się, usmiechnij.
Na pewno dwoje dzieci prawie naraz to trudne doswiadczenie (swoja droga to niesamowite z medycznego punktu widzenia), ale z drugiej strony jaka radość - szczegolnie gdy teraz tak duzo mówi się o bezpłodności dotykajacej coraz wiecej par :-D
To, co ci sie przytrafiło, dotyczy tez wielu kobiet. Ja tez mialam podobne doswiadczenia.
Dla Ciebie to jest trudny czas, dla męża też - firma, dzieci, pewnie troche nie radzi sobie z obowiazkami,z odpowiedzialnosci, ucieka...

Ale przecież dalej, nawet po separacji, jesteście sakramentalnym małeństwem.
I na pewno i z twojej strony, i twojego męża jest to silny i prawdziwy związek.
Dlatego nie warto z niego rezygnować. Trzeba w niego wierzyć, dawać mu szanse, mieć nadzieję.
Jak walczyć - pewnie nie przez błaganie męża, to zazwyczaj nic nie daje.
Poczytaj nasze forum, pomysl, sprobuj odnależć swoja wiarę, koniecznie szukaj przyjaciół..
i daj czas mężowi.
Trzymaj się, na pewno jest ci ciężko, ale dasz radę.
i badz z nami.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 10:58   

azile napisał/a:
Miotam się. Rozum mówi co innego a serce co innego. Co mam robić? Podjąc walkę o niego czy sobie odpuścić? Podpowiedzcie mi błagam.

Podejmij walkę o siebie.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 11:03   

Azile, poczekaj, az serce i rozum zaczna mowic jednym jezykiem. Dopiero wtedy nie bedziesz zalowala zadnej decyzji, ktora podejmiesz.
I z doswiadczenia tez mowie: nie podejmuj zadnych decyzji, kiedy targaja Toba jakiekolwiek emocje, nie podejmuj decyzji w zlosci, nie podejmuj w zalamaniu. Przeczekaj, wycisz sie.
Ja nie zaluje ZADNEJ decyzji, jaka podjelam, a to tylko dlatego, ze podjelam je sercem i rozumem (razem) i byly to MOJE decyzje, slyszalam wiele rad, ale decyzje podjelam JA i to wtedy, kiedy JA bylam tych decyzji pewna.

Sciskam
Justyna
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9