Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak pomóc zranionemu współmałżonkowi?
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 16:44   

nałóg napisał/a:
ja bym sugerował raczej działania mające na celu utwierdzenie męza Michaeli w tym że jego wybór był jak najbardziej właściwy.Tamten wybór był pierwszy.

Powodzenia i Pogody Ducha

Wiesz nałogu, pewnie masz rację, ale

jeśli Michaela nie będzie miała już nic do stracenia, może zrobić właśnie tak:
to jak terapia -

- skoro mąż jej jest przewrotny - należy z nim się zgodzić, wtedy on chcąc być znów przewrotny,
złapie się sam w pułapkę swojego myślenia, będzie chciał udowodnić coś przeciwnego, że dobrze wybrał (i teraz jest szansa, że się nie wycofa).

Nie wiem, czy jasno piszę, ale to jest mniej więcej tak: "na złość (przewrotność) mamie
uszy sobie (przewrotnośc) odmrożę"
i widać, że mąż Michaeli właśnie tak mysli.

Warto spróbować, to działa w wielu wypadkach.
Zwłaszcza na ludzi przewrotnych.

Może tego nie rozumiesz, z tej prostej przyczyny, że nie jesteś przewrotny (to dobrze).
pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:03   

Elzbieto,pozwolisz na polemikę...........

Sądzę że mąż Michaeli podświadomie wszedł w role grania nieszczęsliwego z racji swojego wyboru na reszte życia własnie Michaeli.On zracjonalizował sobie po męsku że tak napewno jest.Więc racjonalizując utwierdza sie w tej roli w którą wepchnął go "jego osobisty,wewnętrzny zdrajca" czyli "kusy" podsuwający mu panienkę.Sądzę że tak w swoim męskim egoizmie się utwierdził że ta rola jest dla niego że juz traktuje to jako rzeczywistość.Ale tak naprawdę to tylko jest jego rola,on tak naprawdę gra.Ktos musi mu pokazać że ten teatr,ta scena jest nie dla niego,jest niewłaściwa.Może mu to pokazać jego ojciec(jak jest autorytetem dla niego),przyjaciel czy ktoś zupełnie postronny.Może mu pomóc sobie to uswiadomić sobie równierz Michaela swoim mądrym,kobiecym zachowaniem.
A z tą przwrotnością ja bym był bardzo ostrożny.Bo to może go tylko utwierdzić ze to już nie gra a rzeczywistość.A jak sie przebudzi z mocno bolącymi konsekwencjami to może być za pózno,za mocno zrani najblizszą mu osobę.

Bo nie dopuszczam nawet mysli że przewrotnością ma byc "pan od kawy" dla Michaeli.Bo to terapia raczej szokowa.

A swoją drogą to ciekawe co Michaela na to??????????
Ostatnio zmieniony przez nałóg 2008-01-11, 17:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:04   

nałóg napisał/a:
Mądra kobieta tak podsuwa myśli mężczyznie że jemu wydaje sie że to on to wymyśla.

z wyjątkiem kiedy wymyśla bzdury, z tej przyczyny, bo jest przewrotny i ...
jeszcze taki, jak piszesz wyżej ...

wtedy trzeba - jak wyżej - to dobre czasem lub często na przewrotność
a czy jest przewrotny? tak, to rzeczywiście nie nam sądzić
to raczej Michaela może coś powiedzieć
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2008-01-11, 17:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:06   

hhhaaaaa tak...............z wyjątkiem gdy wymysla bzdury.......
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:08   

nałóg napisał/a:
hhhaaaaa tak...............z wyjątkiem gdy wymysla bzdury.......

dla nas haha... zgadza się ...
cóż, dla Michaeli ...

Michaela, czytaj forum i bądź sprytna ! (Mt 10, 16)
pozdrawiam.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:12   

Dla trzeżwego osądu potrzeba dystansu.Może tego najbardziej potrzeba Michaeli.Spojrzenia na siebie w inne lustro,nie tylko w swoje lub mężowskie.Emocje są złym doradcą najczęściej
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 17:18   

nałóg napisał/a:
Dla trzeżwego osądu potrzeba dystansu.Może tego najbardziej potrzeba Michaeli.Spojrzenia na siebie w inne lustro,nie tylko w swoje lub mężowskie.Emocje są złym doradcą najczęściej

tak, to dobra rada

inne lustro Michaela ! poszukaj więc lustra


ps. emocje są złym doradcą w podejmowaniu decyzji,
lecz najlepszym doradcą w poznawaniu samego siebie
 
     
michaela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-14, 10:56   

HA, czytam, czytam co piszecie i myślę intensywnie... :lol:

Przeczytałam Pulikowskiego, mężowi na razie ksiązki nie podrzucę, bo i tak jej nie przeczyta, ale może w rozmowie z nim uda mi się co nieco przemycić z jej treści:)

Pomysł z CD - b.dobry, ale zacznę od czegoś niebezpośrdenio zwiazanego z naszą sprawą - szukam na razie jakiegoś wywiadu z o. Joachimem Badenim, albo czegoś podobnego. Jeśli macie jakieś namiary, to proszę - podeślijcie. Może moejmu męzowi coś wpadnie w ucho... ;-)

Nałóg, widzisz, z moim mężem jest trudna sprawa - nie zdradził mnie fizycznie, jego zdrada ma charakter duchowy, emocjonalny. Powiedział mi jakiś czas temu, że mógłby żyć bez seksu, byleby mieć w życiu poczucie spełnienia, którego teraz absolutnie na ma. I dlatego jest przekonany, że decyzję o ślubie ze mną powziął pochopnie - tak powiedział. Myślał że będzie dobrze, a nie było.
Widzisz, ta dziewczyna, parę jak przed naszym ślubem też weszła między nas, tylko że wtedy mój mąż zdecydował się zostać ze mną. Teraz mówi że t o jest jego najlepsza przyjaciółka e tc, etc. No ale jaka to przyjaciółka, skoro przez nią coraz bardziej się oddalamy, prze nią nie spowiada się, nie przystępuje do komunii etc. Moja wina w tym wszystkim taka, że pozwoliłam, aby zaczął się interesować innymi kobietami - i chodzi mi tu o zaniedbanie samej siebie - nie tyle fizyczne co intelektualne, spasowanie i obniżenie poziomu - dom, praca, dom, praca. Chociaż - przyznacie - tak naprawdę o wartości człowieka nie decyduje to ile książek przeczytał lub czy jest miłośnikiem filmu czy nie. Ale napewno zawężenie horyzontów źle wpływa na jakość życia. :roll:

Przeczytałam Elu ten artykuł o cynikach. Postanowiałam, że będę sie bronić i negocjować, ale nie swoimi słowami, bo wiem, że 1. Mąż mnie nie będzei słuchał, bo wszystko co ze mną związane jest na "nie"; 2. Każdy mój argument zbiłby od ręki. Będę w domu po prostu słuchać różnych rzeczy na CD (jakieś konferencje nie tylko o rodzinie)- licząc na to, że coś go zainteresuje, że będziemy mieli o czym pogadać(oczymś co nie bedzie związane z naszym problemem). Bo u nas w domu jest straszliwie CICHO - nasze rozmowy, to nie rozmowy, ale strzępy rozmów... :-(

No i co wy na to? Za słaba ofensywa czy może być?

[ Dodano: 2008-01-14, 14:41 ]
PS> Na razie zdobyłam konferencje ks. Pawlukiewicza. Podobno rewelacyjne.

[ Dodano: 2008-01-15, 09:56 ]
Mój wczorajszy entuzjazm stopniał.
Wczoraj długo rozmawialiśmy z mężem.
Parę razy w trakcie rozmowy wspominał nasz okres przedmałżeński, powiedział mi, że bylo kilka sytuacji, które powinny były dać mu do myślenia, jaka naprawdę jestem. Tylko że wspomniane przez niego sytuacje mnie wydają się mało ważne - nigdy nie pomyślałabym, że mogło być w nich coś niepokojącego (to, że w romowie na jakichś błahy temat nie przyznałam mu racji, mimo że on ją miał
Ja również miałam wątpliwości przed ślubem, zastanawiałam się czy to jest właściwy człowiek. Czułam się jednak - i czuję - tak bardzo z nim związana, że nie wyobrażałam sobie, że mogłabym pokochać kogoś innego i żyć z kimś innym.
Powiedzcie - czy ma sens rozgrzebywanie historii przedmałżeńskich? Bo ja sama nie wiem. Może tak - bo może właśnie tę płaszczyznę trzeba uzdrowić? A może nie - czasu nie cofniemy, powinnismy skupić się na teraźniejszości? Może źle zrobiliśmy, że nie powiedzieliśmy sobie przed ślubem o tych wątpliwościach, ale teraz mamy rodzinę - nie jesteśmy już tylko we dwoje, ale mamy córeczkę, przyjęliśmy sakrament? Czy to, według was, ma jakieś znaczenie? Czy na tym można budować? Czy mam prawo wymagać od niego, żeby chciał budować?
Co o tym myślicie?
Bo ja się już pogubiłam i nei wiem kto ma rację, a kto nie.
Czuję, że moja obecność jest dla męża cięzarem...

[ Dodano: 2008-01-15, 14:17 ]
PS. Wczorajeszej rozmowy w mężem nie planowałam, temat pojawił się, bo mąż oznajmił że chce w sobotę zobaczyć się z "nią". I że to uczciwe, że mi o tym mówi. To uczciwość czy sadyzm?

[ Dodano: 2008-01-16, 08:35 ]
Pomysł ze słuchaniem płyt odpadł...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 15:11   

michaela napisał/a:
Wczorajeszej rozmowy w mężem nie planowałam, temat pojawił się, bo mąż oznajmił że chce w sobotę zobaczyć się z "nią". I że to uczciwe, że mi o tym mówi. To uczciwość czy sadyzm?

To ani uczciwe, ani sadystyczne, to nieuczciwe wobec Ciebie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 17:03   

Wedlug mnie to inforowanie, iż małżeństwo niewiele znaczy, a najważniejszą osobą w życiu jest owa pani.
To podłość.
A może zaproponujesz wspólne spędzenie czasu, skoro to tylko "przyjaciółka"?
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 18:16   

Elzd...mój mąż już trzeci rok mówi,że to jego przyjaciółka......,czyli trzeba by się było zastanowić,co znaczy to słowo?hmhmhm
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 19:33   

"Przyjaciółka" to lepiej brzmi niż kochanka. I uspakaja sumienie.
Też to słyszałam, tylko przyjaciółka, bratnia dusza.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4