Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak pomóc zranionemu współmałżonkowi?
Autor Wiadomość
michaela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-08, 16:47   Jak pomóc zranionemu współmałżonkowi?

Witam, pomóżcie.
Przez trzy lata swojego małżeństwa raniłam swojego męża. Do konfliktów między nami dochodziło czesto, zwłaszcza po urodzeniu dziecka; oboje byliśmy temu winni, ale ja bardziej.
Cztery miesiące temu powiedział mi, że ma tego dosyć, że nie umie mnie już kochać. Odnowił znajomość ze swoją dawną miłością, która właśnie odchodzi od swojego męża; spotykają się od czasu do czasu. Od tych czterach miesiecy walczę o swoje małżeństwo; zmieniłam się -dla swojego męża, ale on nie wierzy w moje uczciwe zamiary i w to, że moja przemiana jest prawdziwa. Jak mogę nam pomóc? JAk mam się zachowywać wobec niego? Jak reagować na kolejne spotkania z tą dziewczyną?
Mąż jest bardzo przygnębiony tą sytuacją, ja też. Przestał chodzić do spowiedzi i komunii, przestał modlić się. W tej chwili robię to za nas dwoje.
Poradźcie coś. :-(
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-08, 18:32   Re: Jak pomóc zranionemu współmałżonkowi?

michaela napisał/a:
Witam, pomóżcie.
Przez trzy lata swojego małżeństwa raniłam swojego męża. Do konfliktów między nami dochodziło czesto, zwłaszcza po urodzeniu dziecka; oboje byliśmy temu winni, ale ja bardziej.
Cztery miesiące temu powiedział mi, że ma tego dosyć, że nie umie mnie już kochać. Odnowił znajomość ze swoją dawną miłością, która właśnie odchodzi od swojego męża; spotykają się od czasu do czasu. Od tych czterach miesiecy walczę o swoje małżeństwo; zmieniłam się -dla swojego męża, ale on nie wierzy w moje uczciwe zamiary i w to, że moja przemiana jest prawdziwa. Jak mogę nam pomóc? JAk mam się zachowywać wobec niego? Jak reagować na kolejne spotkania z tą dziewczyną?
Mąż jest bardzo przygnębiony tą sytuacją, ja też. Przestał chodzić do spowiedzi i komunii, przestał modlić się. W tej chwili robię to za nas dwoje.
Poradźcie coś. :-(

"ja bardziej"
on ma "tego" dosyć

Michaela, pojęcie winy jest względnym pojęciem.
Nie wiemy co oznaczają Twoje słowa. A może gdybyś napisała co oznacza słowo "bardziej" i "tego" okazałoby się, ŻE TO NIC ZŁEGO, że tylko dla męża (że wydaje się), a nie w pojęciu grzechu i winy wobec Boga i bliźniego, lub w pojęciu krzywdy i obrony.
Czy "tego" i "bardziej" to cudzołóstwo, czy tylko zaniedbanie dbania o siebie?!
Zastanów się, czy przypadkiem nie bierzesz całej, możliwe, że irracjonalnej winy na siebie.

To trudne tematy, ale najlepiej zawsze patrzeć na siebie przez pryzmat miłości Boga do nas, bo wówczas widać prawdziwą prawdę o nas samych.
Prawdę o sobie najłatwiej i najszybciej można znaleźć z pomocą spowiednika, który wyjaśni pojęcia "winy" i "zaniedbania" oraz "grzechu" - ciężkiego i lekkiego, zawinionego i niezawinionego.

wina
zaniedbanie
pokusa
grzech:
lekki lub ciężki

w dalszej kolejności może być

krzywda
obrona przed krzywdą
zagubienie swoje
zagubienie innych
zagubienie Boga w nas, u innych ...

Widzisz ile tematów?
Masz dużo do refleksji, ale najlepiej stanąć w prawdzie o sobie - z pomocą kapłana lub doradcy katolickiego, lub przyjaciela.

pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-08, 19:59   

michaela.......... podobno w największym stopniu za kryzys w małżeństwie odpowiada maż czyli mężczyzna.A odpowiada dlatego że najpierw nie potrafił sobie wybrać właściwej dla niego kobiety na matkę swoich dzieci.Następnie jak juz wybrał to nie potrafił być dla żony opiekunem,podporą,autorytetem,meżem .Nie potrafił spostrzec w porę narastającej ściany.
A co do Twoich zmian jak piszesz:"Od tych czterach miesiecy walczę o swoje małżeństwo; zmieniłam się -dla swojego męża, ale on nie wierzy w moje uczciwe zamiary i w to, że moja przemiana jest prawdziwa"

Może lepiej zmieniaj sie nie tylko dla męza,ale tez poprostu dla siebie,zobaczyłaś co robiłaś czy robisz wadliwie więc naprawiaj.
Masz wyjscie..... albo sama potrafisz dokonać znaczących zmioan w sobie (co jest bardzo trudne) albo poszuksz pomocy w specjalisty w poradni małżenskiej.Chyba najlepszym wyjsciem byłoby abyście razem poszukali pomocy.Jednostronny trud może nie wystarczyć.
Ale łatwiej jest dokonywać zmian w sobie w oparciu o fachowe materiały dydaktyczne.Pomoc specjalisty z poradni rodzinnej czy z poradni małżeńskiej bardzo by Wam pomógł.
A tak na juz to plecam wykłady Jacka Pulikowskiego czy jego książki np."Jak byc ojcem" czy inne.
Pogody Ducha
 
     
michaela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 10:27   

..nałóg,

[ Dodano: 2008-01-10, 10:38 ]
Sorki za pooprzedniego posta - dopiero zaczęłam korzystać z forum :mrgreen:

Widzicie, problem w tym, że mąż nie chce słyszeć o żadnych poradniach, czy rozmowach z kapłanami, bo "i tak wiem co mi powiedzą, a ja na razie nie chcę nic zmieniać; musi być tak jak jest i już". Słyszałam to tyle razy, że nawet nie próbuję znowu zaczynać tego tematu...

Trwamy w takim marazmie, który wykańcza nas oboje. Nie wiem co mogłoby się stać żeby mój mąż się opamiętał. Nie wiem czy jest ktoś, kto mógłby nim potrząśnąć i powiedzieć "Obudź się!".

Na stronie głównej Sychar są listy Agnieszki i o. Salija. Poradził jej, żeby była na swoim miejscu - czyli udawała że wszystko jest ok, bo jest to udawanie błogosławione. Okay. Tak robię. Ale czasem bardzo trudno jest zacisnać zęby i powiedzieć sobie po raz kolejny - "jest okay, przyjmij to co się dzieje ze spokojem"... :cry:
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 11:39   

Michaela, gdybyś Ty napisała do Ojca Jacka, mozliwe, że dla Ciebie odpowiedź byłaby zupełnie inna.
Wszystko jest uwarunkowane specyfiką danej sytuacji.
Każda sytuacja jest inna, choć może wydawać się, że podobna.
Dlatego najważniejsze dla Ciebie jest to, abyś rozpoznała na ile możesz poddać się sytuacji jaka jest teraz, na ile ta sytuacja nie będzie Cię krzywdzić.
Tam gdzie czujesz i stwierdzasz faktyczną swoją krzywdę, tam nie może być miejsca na przyzwolenie, lecz teraz na obronę.
Jak w tym zdaniu: "To, że kocham ciebie,

nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził,

a mnie nie daje mi prawa do tego,

bym złamał własną przysięgę małżeńską."

Małżeństwo, krzywda, obrona
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 22:49   

Michaela, napisałaś:
"Widzicie, problem w tym, że mąż nie chce słyszeć o żadnych poradniach, czy rozmowach z kapłanami, bo "i tak wiem co mi powiedzą, a ja na razie nie chcę nic zmieniać; musi być tak jak jest i już".

Widzisz, ważne jest nie tylko"co" powiedzą, ale "jak" powiedzą.
Czasem jedno zdanie, jedno słowo może odmienić człowieka. Prosty przykład: każdy zna Pismo Święte, słuchaliśmy iluś kazań, nauk księży, byliśmy na iluś mszach. A przecież za każdym razem, chociaż niby nie oczekujemy, iż dowiemy się czegoś nowego, jednak nadal chodzimy do kościoła i po raz kolejny słuchamy tego samego. A przecież wszystko to wiemy.
Bo za każdym razem jest inaczej. I to, co umknęło nam rok wcześniej, nagle staje się ważne, bo... mówił inny ksiądz, bo zwrócił uwagę na inne zdanie, miał inną tonację głosu.
Tylko, skoro ktoś nie chce, siłą nie zmusisz do słuchania.

A z tym braniem winy na siebie, to już sama wiesz, czego jesteś winna.
Niestety, ludzie zranieni mają tendencje do obwiniania siebie za wszystko.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 08:43   

Michaela........ nie musisz działac w sposób bespośredni.Kup ksiażkę i połóż w widocznym miejscu,na nocnej szafce męza.I zostaw.
Opowiadał mi pewien człowiek -daleki na tamten czas od Boga i wiary- jak snuł sie samotny po mieszkaniu,nie mógł znależć sobie miejsca,przemyśliwał czyby nie zakończyc żywota i zobaczył na półce leżące Pismo Św.Wziął do ręki zrezygnowany,zniechęcony i zaczął przerzucać kartki.Tej nocy nie zasnął.Czytał do rana.Od tamtej pory jest innym człowiekiem.To fakt autentyczny..... nie opowiastka.
Nie wiadomo co sie może zdarzyć.
Poprubój i Ty.
Pogody Ducha
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 08:57   

nałóg napisał/a:
Michaela........ nie musisz działac w sposób bespośredni.Kup ksiażkę i połóż w widocznym miejscu,na nocnej szafce męza.I zostaw.
Opowiadał mi pewien człowiek -daleki na tamten czas od Boga i wiary- jak snuł sie samotny po mieszkaniu,nie mógł znależć sobie miejsca,przemyśliwał czyby nie zakończyc żywota i zobaczył na półce leżące Pismo Św.Wziął do ręki zrezygnowany,zniechęcony i zaczął przerzucać kartki.Tej nocy nie zasnął.Czytał do rana.Od tamtej pory jest innym człowiekiem.To fakt autentyczny..... nie opowiastka.
Nie wiadomo co sie może zdarzyć.
Poprubój i Ty.
Pogody Ducha


Michaela, połóż Pismo Święte na widocznym miejscu !
Niech Bóg zacznie być obecny w Waszym życiu - w Twoim życiu !

Powiedz mężowi, że od dziś chcesz razem z nim się modlić !
Utnij wreszcie działanie złego ducha !
Wprowadź Boga "pełną parą" (czyli myślą, mową i uczynkiem !
Nie zaniedbaj tego !

Od dziś to zrób.
Nabierz Ducha Bożego.
Weź też sama Pismo Święte !
Obudź się Ty ! a obudzi się Twój mąż.

michaela napisał/a:
Trwamy w takim marazmie, który wykańcza nas oboje. Nie wiem co mogłoby się stać żeby mój mąż się opamiętał. Nie wiem czy jest ktoś, kto mógłby nim potrząśnąć i powiedzieć "Obudź się!".

Kto ma męża obudzić ?!
Ty możesz to zrobić !
Ale nie sama.

Michaela, to Ty śpisz, nie mąż.
Obudź się.
Nałóg napisał rzecz świętą: PISMO ŚWIĘTE.
BO "Bez Boga nie da się nic uczynić!"

A my myślimy, że się da....

Dlatego modlimy się Ojcze Nasz: "Bądź Wola Twoja" - nie inaczej. Bo szukamy woli Bożej ...dlaczego?
Bo kiedy nasza wola jest zgodna z Wolą Bożą - wtedy zaczniemy być WRESZCIE szczęśliwi.

Michaela, obudź się Ty. Z Bogiem.
 
     
michaela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 09:25   

Bardzo Wam dziekuję za wsparcie.

Wiecie myślę, że z tym moim poczuciem winny to macie trochę rację. Mąż we wrzesniu - czyli na początku naszego kryzysu - powiedział mi, że było źle bo oboje bylismy zbyt dumni, żeby coś zmieniać. Teraz twierdzi, że większą winę ponoszę ja. Cóż, należę do soób, którym łatwo coś wmówić, poza tym jaiejś porażającej siły przebicia i perswazji nie mam, więc przyjęłam to wszystko na siebie... Postaram się jakoś to wszystko przeanalizwoać, żeby się po prostu nie dręczyć (niepotrzebnie). Dzięki, że mi to napisaliście - nie mam z kim pogadać o tym problemie - rodzice odpadają (bo albo kazaliby mi znaleźć sobie innego faceta, albo zaczęliby mnie po prostu wrogo nastawiać do męża, poza tym wiem, że jeśli w moim małżeństwie sie ułoży, to byłoby im trudno zapomnieć o tym, co jest teraz).

Druga sprawa - ksiązki "podrzucam" już od dawna. Bezskutecznie, bo mąż "czegoś takiego" nie będzie czytał. Spróbuję jeszcze z Pulikowskim, może tym razem się uda. Jedną jedyną z podrzuconych i przeczytanych była "Sadhana Ścieżka do Boga" A de Mello - może z małżeństwem ma niewiel wspólnego, ale jest w niej sporo o przebaczaniu, uzdrawianiu wspomnień etc. Maż ostatnio zaintersował się medytacją chrześcijańską więc tylko to zechciał przeczytać. Dobre i tyle.
Pismo Święte od czasu do czasu czyta.

Trzecia sprawa - widzicie, my oboje poznaliśmy się w Kościele, w Oazie. Teściowie od ponad dwudziestu lat są w tym ruchu, my sami na początku małzeństwa próbowaliśmy należeć do kręgów rodzin oazowych, ale stwierdzliśmy że to nie to potem urodziło się dziecko, nie było czasu, no i tak się staczaliśmy. NAsze życie religijne po prostu zaczęło zamierać. Od momentu ślubu kilka razy próbowałam namówić męża na wspólną modlitwę, bo wydawało mi się to bardzo, bardzo dobrym nawykiem. Ale on nie chciał. Teraz - czyli od początku naszego kryzysu - mąż w ogóle się nie modli - "przestał się odzywać do Boga". Dał się przekonać do wspólnej medytacji, raz w tygodniu. Lepszy rydz, niż nic.

Tak to wszystko wygląda. :-(

Jeszcze raz dzięki. Pozdrawiam!

[ Dodano: 2008-01-11, 09:37 ]
Elu, sęk w tym, że ja chyba nie śpię (a może śpię?) - wprowadzam Boga w nasze życie na tyle, na ile się da. Sama też wróciłam do modlitwy z Pismem Świetym, pomaga - uwierz mi. W grudniu wzięłam udział w takich jezuickich rekolekcjach internetowych ("Pozwól się odnaleźć" - polecam gorąco!), poza tym chodzę regularnie do spowiedzi, do Komunii, ale mąż podchodzi do tego w ten sposób:
1. A co Ty się nagle zrobiłaś taka religijna.
2. Chcesz się modlić, to się módl, ja nie mam ochoty.
:cry:
Poza tym napominam go (w granicach zdrowego rozsądku, bo ciągłe gderanie nie jest najlepszym pomysłem i może mieć skutek odwrotny).
Nie mam wiecej pomysłów :-(
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 09:48   

michaela napisał/a:
Elu, sęk w tym, że ja chyba nie śpię (a może śpię?)

pociesz się
wszyscy śpimy

usypiają nas inni ludzie
rutynowe życie
codzienne obowiązki
starość
młodość
wszystko jest ciągle takie samo
Jedynie Chrystus ciągle Inny. :-)
Dostosowuje się do naszego JA.

Tylko idąc za Chrystusem można się spodziewać różnych atrakcji - nie tylko samych - SAMO-PRZYJEMNYCH.
Przyjemność to jedno, radość to drugie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 09:53   

Michaelo............. trudno jest "nawracać" człowieka który utarcił wiarę.Zdecydowanie trudniej niz takiego co tej wiary nie miał.Ale nic na siłę.Spokojnie i rozważnie.I z namawianiem na wspólna modlitwę też.Jak Ty sama to robisz to tym samym pokazujesz że jest Ci potrzebny ten kontakt z Bogiem,dajesz przykład.
Michaelo.Pulikowski wydał swoje opowieści-wykłady czy refleksje na temat małżeństwa na płytach CD,może poszukaj i poprostu puść jak bedziecie razem w domu.On tak mówi,że zaciekawi nawet sceptyka.
cześc powinna byc na stronie www.sielskiefale.pl w którejs zakładce albo zadzwoń do sekretariatu to Ci pomoga znaleść.
Wytrwałości,madrości i Pogody Ducha mimo wszystko
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 10:03   

michaela napisał/a:
mąż podchodzi do tego w ten sposób:
1. A co Ty się nagle zrobiłaś taka religijna.
2. Chcesz się modlić, to się módl, ja nie mam ochoty.
:cry:
Poza tym napominam go (w granicach zdrowego rozsądku, bo ciągłe gderanie nie jest najlepszym pomysłem i może mieć skutek odwrotny).
Nie mam wiecej pomysłów :-(

Michaelo, mąż nie chce się pomodlić z Tobą, bo wpadł w pokusę.
Ma w myślach inną kobietę.

Nie ma w myślach Boga, on wpadł w pokusę (nie wiem, czy pisałaś o zdradzaniu).

On teraz nie pomodli się z Tobą (to prawie oczywiste),
ale
chodzi o to, aby - tym co robi - nie wytrącił Cię z równowagi duchowej.

Jest być może tym błądzącym, ale być może tym cynicznym ze słów księdza:
Ewangelizacja a ludzie ...
poczytaj
pozdrawiam

ps. poczytaj również tu
 
     
michaela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 10:24   

Wiecie, mnie się wydaje, że ten jego upór i zatwardziałość bierze się teraz z tego, że 1. Wmówił sobie, że popełnił błąd biorąc ślub ze mną - 2. A to przekonanie bierze się z tego, że ta druga dziewczyna jest na wyciągnięcie ręki. Przysłowie mówi, że "Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu - a jemu przestał wystarczać wróbel, bo gołąb już nie jest na dachu tylko tuż-tuż. :?:
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 10:51   

michaela napisał/a:
Wiecie, mnie się wydaje, że ten jego upór i zatwardziałość bierze się teraz z tego, że 1. Wmówił sobie, że popełnił błąd biorąc ślub ze mną - 2. A to przekonanie bierze się z tego, że ta druga dziewczyna jest na wyciągnięcie ręki. Przysłowie mówi, że "Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu - a jemu przestał wystarczać wróbel, bo gołąb już nie jest na dachu tylko tuż-tuż. :?:

Michaelo, w takim razie nie masz wyjścia.
Jeśli mąż wmówił sobie, że popełnił błąd biorąc ślub z Tobą, to udowodnij mu, że ma rację.
Mężczyźni lubią, kiedy przyznaje im się rację.


Nałóg dobrze radzę? :-)

Michaela, skoro i tak źle, i tak niedobrze, to ...
"Kochaj Michaela i rób co chcesz!" (św.Augustyn)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-11, 16:35   

Michaela....

wiesz co? bardzo wiele nieporozumień w małżęństwie bierze sie z tego że małżonkom "się wydaje".
Wydaje im sie że to co często robią to robią w celu "wyprostowania" współmałżonka, naprawiania jego wad charakteru, dla jego dobra.
A więc i Tobie chyba się wydaje że on sobie coś wmówił.......no chyba że Ci takie oświadczenie złozył na piśmie.
A może facet wpadł w łapy "wenętrzego zdrajcy" któremu "kusy" podsunął jakąś laskę?A on nie bardzo może sobie z tym poradzić,dopuscił do rozumu wątpliwość że może jednak to nie Ty jestes tą jedyną,wyśniona,wymarzoną."Kusy" podsuwa chetną panienkę,prowokuje go,usiłuje mu pokazać jak to moze byc fajnie z ta panienką,no bo to tzw."świezy towar" bo sądzi że seks z ta panienka może być zupełnie księżycowy.Bo pewnie sobie dał wmówić swojemu "wenętrznemu zdrajcy" że ona bedzie lepiej pasować do niego w łóżku(a tu każda kobieta pasuje do każdego mężczyzny pod względem anatomicznym tak samo) .
"Kusy" wabi go nią,wciąga.A zło na początku najczęściej jest tak ładnie opakowane, pociągające,tajemnicze.Żądze i instynk samca podpowiadaja mu jak to bedzie miło "skoczyć z nia do łóżka".
Konsekwencje są mocno zakryte,niewidoczne.konsekwencje przychodzą zwykle pózniej.
A tu wróbel na dziś nie zostanie gołębiem.Ale i gołąb stanie sie wróblem po 1 uniesieniach,gdy przyjdzie refleksja.

Elzbieta pisze:"Jeśli mąż wmówił sobie, że popełnił błąd biorąc ślub z Tobą, to udowodnij mu, że ma rację.
Mężczyźni lubią, kiedy przyznaje im się rację."

Meżczyzni lubia mieć rację,są stworzeni do przewodzenia,do wyzwań,do walki-wg naszych wobrażeń jesteśmy stworzeni do wielkich czynów-oczywicie na miarę naszych możliwości.
Mądra kobieta tak podsuwa myśli mężczyznie że jemu wydaje sie że to on to wymyśla.

Elżbieto............ ja bym nie radził Michaleli aby utwierdzała męża w tym że on dokonał złego wyboru.Ja bym sugerował raczej skupienie sie na tym aby Michalea pokazała co on może stracić jak będzie brnął w taki tok myslenia.
Michalea może raczej podjąć kroki w celu utwierdzenia go że ten jego wybór był słuszny i właściwy.
Michaelo....a może sprubujesz wrócić do tej Michaeli z przed ślubu.......trochę tajemniczej, powabnej,pięknej,uśmiechniętej.Ładny makijaż,fryzura,ładny strój,kwiaty na stole.
Może propozycja spędzenia wieczoru w teatrze,w operze czy w kinie ?
Poprostu zadbania o siebie,o swoje sampoczucie.I nie dla niego nawet,ale dla siebie Michalea.Bądż kobietą dla siebie samej,nie dla męża.
Spora część mężczyzn ma takie epizody z zauroczeniem inną niz żona kobietą...........juz tak to jest.Tak bylo i tak bedzie.Oczywiście w ogromnej większości nie kończy sie to "skokiem na zieleńszą trawkę u sasiadki".Ale tak jest.Poprostu samczy instynkt poparty żądzami i zmysłem wzroku.Jest sztuką aby nie dpopuścić do siebie brnięcia w myślach w zauroczenie.
Tak że ja bym sugerował raczej działania mające na celu utwierdzenie męza Michaeli w tym że jego wybór był jak najbardziej właściwy.Tamten wybór był pierwszy.

Powodzenia i Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4