Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
tyle się nagromadziło... to koniec juz ? prosze o rady
Autor Wiadomość
Pati
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 17:36   

Witam serdecznie!Niestety nie zawsze te wszystkie"cudowne zabiegi" okazują się skuteczne. Sa męzczyzni zupełnie niedojrzali i nawet cierpliwa postawa nic tutaj nie pomoże, gdyż powiem dosadnie"ten typ tak ma". Wieczne dzieci swoich mam. I zawsze staną po stronie mamy, mimo,że kobieta wyrazi jasno swoje emocje i potrzeby. I jeżeli sam mężczyzna nie będzie chciał naprawy, wykaże niezdecydowanie i brak ugodwości, marne szansę na stworzenie udanego związku. To bolesne ale niestety prawdziwe. Sama zmagam sie od roku z podobnym problemem. I niestety nie widzę żądnych szans na dialog, ponieważ On chce byc "czysty" i mam postępować tak jak On zechce i jak uważa za wygodne.Nie mieszkamy razem, to ja się wyprowadziłam, między innymi po tym , jak mąz zostawił mnie i córeczkę na 3 dni i poszedł obrażony do mamy. Mieszkanie należało do jego rodziny więc zaproponowałam abyśmy zaczęli wszystko na nowo o na nowym gruncie. Niestety, tak proszę od roku i nie widze szans na kompromis.To tak w skrócie, bowiem tutaj Amelka i jej sprawa jest priorytetowa.I kiedy ja dążyłam do zmiany postawy mojego męża na bardziej "za małżeńską", dostałam wniosek o widzenia dziecka, maleńkiego, bez mojej obecności..W momencie kiedy ja czekałam w szpitalu na zabieg kardiologiczny...I powiedzcie Kochani-To miłość, prawda?Ech, przepraszam ale negatywne emocje biorą górę. Bo sytuacja robi się coraz bardziej beznadziejna............A ja wymagałam własnie stanowczości od Niego i wielkiej na nas odpowiedzialności, bo sama nie mam siły na odbudowę.....
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 18:00   

troche naukowo by poznac bliżej problem

w naszej kulturze nie istnieje granica momentu, w którym chłopiec staje się mężczyzną - dawniej momentem takim była inicjacja.
deficyt ten musi zastąpić proces edukacyjny, zbierania doświadczeń życiowych, do uformowania dojrzałej męskiej tożsamości.
formowanie nie jest funkcją jednorazową, a rozłożone jest w czasie i podobnie jak inne aspekty rozwoju człowieka przebiega w kilku stadiach.
Istnieje pięć etapów podczas których chłopiec staje się pełnowartościowym mężczyzną:
(l) pierwsze stadium to związanie z matką i rozstanie z nią;
(2) drugie to związanie się z ojcem i rozstanie z nim;
(3) trzecie stadium to pojawienie się mentora, umożliwiającego znalezienie drogi do własnej tożsamości;
(4) czwarte to samodzielna praca pozwalająca na realizację wytyczonej przez mentora drogi;
(5) piąte stadium to małżeństwo z ukochaną kobietą.
- rozpoczęcie kolejnego etapu poprzedzać musi pełne pozytywne zakończenie poprzedniego
Poniżej scharakteryzowane poszczególne etapy przekształcania się chłopca w mężczyznę.
W swoich badaniach D. Lynn wykazał, że początkowo dzieci bez względu na płeć utożsamiają się z matką. Dopiero ok. ósmego roku życia następuje u chłopców zmiana modelu identyfikacji w kierunku własnej płci. W matriarchalnej fazie rozwoju - podczas długich miesięcy spędzonych w łonie matki, sześciu miesięcy po urodzeniu (kiedy to siebie i matkę syn postrzega jako jedność), jak i podczas następnych trzech lat życia (w okresie zależności od niej) - chłopiec przyzwyczaja się, utożsamia i przesiąka wyłącznie tym, co kobiece. Niezależnie od płci dziecka najważniejszym czynnikiem kształtującym jego rozwój w tej fazie życia są kontakty z matką oparte na miłości, cieple emocjonalnym, serdeczności i zaspokajaniu potrzeb. Przejście do fazy patriarchalnej jest momentem trudnym, jednakże bardzo ważnym, wymaga zaś przezwyciężenia chęci pozostania w symbiotycznym związku z matką. R. Stoller twierdzi, że im dłużej matka przedłuża symbiozę, tym bardziej kobiecość może przenikać do jądra tożsamości syna, gdyż nie przeżywa on potrzebnych do rozwoju napięć i konfliktów psychoseksualnych, takich jak kompleks Edypa, czy lęk kastracyjny.
Zdaniem psychoanalityków amerykańskich poza owymi kompleksami. zasadniczym zagrożeniem dla syna jest nie dająca się wykorzenić chęć powrotu do symbiozy z matką, przy jednoczesnym lęku przed odtworzeniem tego związku. Od dobrego rozwiązania owych konfliktów zależy ukształtowanie męskiej tożsamości.Paradoksalnie zmobilizowanie gniewu, owego adlerowskiego "męskiego protestu" przeciw matce sprawia z reguły większą trudność chłopcom mającym z matką negatywny układ, niż tym u których układ ten jest właściwy. Poza tym moment rozłączenia z matką jest dużo prostszy wówczas, gdy nie stara się ona zatrzymać syna przy sobie, zdarza się to jednak stosunkowo rzadko. Często dzieje się tak, iż chłopiec nawet w wieku dorosłym jest w jakimś stopniu uzależniony od matki. R. Bly w legendzie o Żelaznym Janie, posługując się symboliką, przybliża mężczyznom ów proces uzależniania. Pisze, iż "klucz do męskości" znajduje się w sypialni rodziców, pod poduszką matki. Wejście syna do sypialni symbolizuje przyznanie się przed sobą do swych pragnień seksualnych względem matki oraz lęku przed ojcem. Matka zdaje sobie doskonale sprawę z faktu posiadania "klucza do męskości" syna, nie chce go jednak oddać, gdyż wiązałoby się to nieuchronnie z utratą kontroli nad jego życiem. Syn stałby się samodzielny, całkowicie od niej niezależny, ona sama zaś czułaby się wówczas niepotrzebna. Dlatego w celu zatrzymania syna przy sobie posługuje się nierzadko przebiegłymi sposobami. Są to: opiekuńczość i nadmierna troska o syna, zastraszanie ("jeśli odejdziesz, będę się strasznie gniewać"), upokarzanie ("i tak pozostaniesz nieudacznikiem"), uwodzenie ("synku, czy możesz mi zapiąć sukienkę"), wywoływanie poczucia winy ("ja dla ciebie zrobiłabym wszystko, a ty jesteś dla mnie taki podły") oraz gniew ("zejdź z moich oczu").
Oczywiście rozróżnić należy tutaj bezinteresowną chęć ochrony dziecka od jej patologicznych przejawów. Wymienione przeze mnie sposoby postępowania nie płyną z troski o dziecko, czy pragnienia sprawowania nad nim opieki, lecz wynikają przede wszystkim z egoistycznych pobudek matki, która przywiązując syna do siebie, kompensuje w ten sposób brak satysfakcji z własnego związku małżeńskiego. Może dojść w takich przypadkach do powstania kompleksu Portnoya przejawiającego się tym, że syn zastępuje matce jej rzeczywistego partnera życiowego - powierza mu ona swoje sekrety, opowiada o szczegółach życia prywatnego, radzi się go w sytuacjach trudnych. Taka koalicja między synem a matką zachodzi zazwyczaj wówczas, gdy matka nie jest zadowolona ze swego męża, gdy odczuwa wobec niego niechęć lub pogardę, a także wtedy, gdy nie sprawdza się on jako partner seksualny. Chłopiec dorasta więc z wykrzywionym obrazem własnego ojca, ukształtowanym nie tyle na podstawie jego rzeczywistego postępowania, ile pod wpływem opinii matki na ten temat. To, oczywiście, utrudnia nawiązanie pozytywnych stosunków z ojcem - a co za tym idzie identyfikację z nim, stanowiącą fundament drugiego etapu kształtowania się męskiej tożsamości.
Jung podkreślał, że jeżeli w świat uczuć i wartości wprowadza chłopca matka, wyuczy się on kobiecej postawy wobec męskości - z jednej strony będzie nią zafascynowany, z drugiej zaś będzie się jej lękał i dążył do stłumienia. (...)
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 22:46   

witam wieczorkiem
dziękuję za kolenje wpisy i obszerne interpretacje i przemyślenia.
Już mi troszke lepiej ale nie było mi miło po dzisiejszym naszym spotkaniu kiedy zobaczyłam ze nadal jest wściekły i zły. Myślaąłm ze mu cho c troszke przejdzie i bedzie chociaż jak nie miły to normalny" ale nie - on dalej jak na moje oko w ogóle nie nadaje się na zadną rozmowe, bo ja mówie spokojnie i jestem miła a on warczy i dochodzi do tego ze zaczyna mnie prowokować do gniewu. a ja nie cche się kłócić ani oskarżac wzajemnie tylko pragnę spokoju.

martin - wiesz z tą rozmową mojej mamy z moim mezem.. hm wiesz dziś moja mama powiedziałą mi ze miałą w zamiarze zadzwonić do niego tak żebym ja nie wiedziała o tym i chciała z nim porozmawiać na spokojnie, chciała mu wyjaśnić ze może przychodzić do synka , ale zrezygnowała. Wiesz moja mama jest osobą spokojną i nie potrafi być kłótliwa moze dlatego właśnie duzo osób ją często wykorzystuje i zgania na nią wszystkie problemy. To nie jest dobry pomysł bo za to mój maż nie zechciałby rozmawiać , nawet mógłby coś powiedzieć jej złośliwego cos co na zawsze by przekreśliło ich szanse na pogodzenie się w przyszłosci. a poza tym urósł by, i to nie przesada że to jednak on miał racje i ze to ona do niego dzwoni.
nie napisałam jak wygladała sytuacja na poczatku jak się pokłóciliśmy. Przestał się ze mną odzywać ale z moją mamą normalnie był , siedział u niej w pokoju i pili sobie piwko a ja w osobnym sama z dzieckiem. Czułam się strasznie, jak piąte koło u wozu. I otó źle mnie maż traktuje i jeszcze do tego moja własna matka woli towarzystwo mojego meża niż córki i czułam się ze ona na mnie też jest zła. wtedy mój maz był zadowolony. Ale po tygodniu jak ta sytuacja tak trwałą to ja się zbuntowałąm i zapowiedział ze koniec obiadków to wtedy moja mama naskoczyła na mnie dlaczego nie robie ze jak tak moge . Wtedy właśnie pierwszy raz zaczęłąm z nią rozmowe . I wyszłyśmy na spacer, w tym czasie mój maż wrócił z pracy i nikogo nie zastał, domyślił się ze wyszłyśmy razem. I przestał sie odzywać też do mojej mamy. Wyglada na to ze pasowało mu ze ja jestem sama w pokoju a on z moją mamą pije piwko. gdy nagle zobaczył mnie z mamą to sie obraził ze ona jednak ze mna rozmawia czyli poczuł ze stoi za mna i juz wojna gotowa.
teraz powtarza w kółko ze jak moje mama wszystko zepsuła to teraz niech ona naprawia.

martin masz racje jestem typem co sobie nie da w kasze dmuchać ale czy to źle? czy mam stać biernie i znosić upokorzenia?
wiesz jak jakim cudem będziemy jeszcze kiedyś razem to na pewno podaruje mojemu mezowi tę ksiązkę którą polecasz.

mami - mama nadzije ze tak się stanie i to faktycznie tylko kryzys a nie koniec małzenstwa

miałam coś napisac wieczorkeim ale coś mi się słowa nie kleją. chyba brak natchnienia mam do pisania.
Jutro niedziela, dziń w którym mysli się intensywniej o rodzinie, mój maż jutro będzie miał dużo czasu na przemyślenia. Ma go wiecej bo jest bez obowiązków. Mi zleci jak każdy wypełniony po brzegi. Chciałabym aby jutro zabrał się ze mną na ten spacer.
dobranoc wszystkim

[ Dodano: 2008-12-07, 11:57 ]
wiecie co, chiałąbym się podzielić z wami pewną wiadomoscią. Otóż po wczorajszej rozmowie w której podkreślałam meżowi ze moze się z synkiem widzieć i mimo to zaprzeczał ze nie ma gdzie ze do mnie nie przyjdzie to dziś napisał ze chce się zobaczyć z synkiem i ze przyjdzie do mnie do domu. Uf... jakiś cud. Ale zaznaczył też ze nie chce się widzieć z moją mama.
no wiec przyjdzie gdy ona wyjdzie do kościoła. Mam nadzieje ze to spotkanie bedzie spokojne i ze nie bedzie mi prawił złośliwostek,, ze nauczymy się choć normalnie po koleżeńsku rozmawiać bez żadnego wypominania, bo skoro my nie mozemy być jak na razie razem to chociaż bądźmy znajomymi gdy sie widzimy z róznych powodów.

z drugiej strony troszke mnie mój maż śmieszy, jak tylko mu coś powiem to on dopiero wtedy zaczyna myśleć i działa. Wczoraj sie zażekał ze nie przyjdzie - na co ja spokojnie ze jak chce i ze wybrał. A dziś juz przyjdzie. - znalazł jednak jakieś wyjscie. na dworze deszczowo wiec spacer odpada, mimo to znajdzie sie czas i sposobnosć.

trzymajcie kciuki za dzisiejszy dzień. jestem też ciekawa jak synek zareaguje na tate bo nie widział go tydzień a jest mały wiec różnie moze byc. Mam nadzije ze pobiegnie do niego z radoscia. A dla mnie to będzie najpękniejszy widok.

mami- wiesz miałąś racje piszac mi ze mój maż szuka kontaktu ze mna , codziennie znajduje jakis powód zeby do mnie napisać. Zwłąszcza dzisiaj w niedziele, on jest tam u rodziców całkiem samotny, ja mam synka i czuje sie tu dobrze jak u siebie a on niestety już pewnie sie u swoich rodziców tak nie czuje.

mama nadzije ze będe też tak pozytywnie nastawiona po jego wizycie boje się ze znów przyjdzie i tylko ból po sobie pozostawi. Ja postaram się nie zaczynać żadnych rozmów a jak on cos zacznie to nie wciagnę sie w nic co złośliwe i urwe temat. Bede po prostu się tak zachowywała jak przy odwiedzinach znajomego.
bo na wszelkie rozmowy nie jest on gotowy ale mam andzije ze moja cierpliwosć zostanie wynagrodzona i ze doczekam chwili gdy bedzie chciał rozmowy ze mną. Ja jestem juz gotowa, teraz czekam na niego.

[ Dodano: 2008-12-07, 22:30 ]
kochani! no i już po wizycie . Uf to było pierwsze nasze spotkanie w spokojnej atmosferze, moze dlatego ze była to czyste spotkanie z dzieckiem , nic wiecej. Mój maż wszedł i od razu zajął się małym i spędzili tę godzine razem świetnie sie bawiac, a ja patrzyłąm na to z radoscia w sercu. Nasz synek tak się ucieszył i był szczęśliwy, tata też.
ja w sumie nie wiedziałąm jak sie zachować , czy być z nimi w pokoju czy wyjsc i nie przeszkadzać ? więc wyszłam , udawałam ze cos robie żeby im nie przeszkadzać ale potem troszke bylismy razem . ze soba nie rozmawialiśmy wcale, moze padło kilka słów ale czystko formalnych ale na spokojnie i bez złosci nareszcie ze strony meza.
wiecie co? dziwne jest to ze on nie zabrał swoich rzeczy, a dziś zabrał jedynie buty za to zostawił te w których przyszedł???? przechowuje u mnie rzeczy po co i dlaczego??

apropo tego ze ja nie dopuszczałam swojego meża do dziecka i teraz widze tego skutki. To nie tak do konca i nie moge się z tym tak zgodzić. Kiedyś zostawiałam męza z dzieckiem a sama wyszłam z koleżankami, taka mała odskocznia po porodzie i tym wszystkim, maż zgodził się. Wtedy też jakieś zgrzyty były i też cos sie boczył na moją mame. Synek bardzo płakał, nie mógł go uspokoić jak mnie nie było, pewnie domagał się wieczorem mamy zwłaszcza ze karmiłam piersią, a pomocy mojej mamy nie chciał. Zadzwoniłą do mnie mama i powiedziął ze dziecko strasznie płacze juz od 15 minut i ze mój mąż zamknął ise wpokoju i gdzie ja jestem. ja nie mogłam przyjśc, poprosiłam ją zeby mimo wszsytko tam weszła i pomogła z małym. Wiecie co jakiś czas temu jak zaczęła się między nami ta cała zła sytuacja moja mama dała mi nagrane na komórce ten dzień jak wtedy synek płakał. Nagrała to bo juz wtedy pomyślała ze moze się to kiedyś przydać. Mój maż uspokajał synka ale padło tez słowo kur...mać i dalej jest niewyraźnie. Jak to odsłuchałam to nie mogłam dojsć do siebie przez kilka dni i płakałąm, jak mógł tak powiedziec przy dziecku?? płaczacym zresztą strasznie?? i do dziś męczy mnie to czy on powiedział to ze złosci na dziecko czy też cos innego go zdenerwowało??
w każdym bądź razie ja nie ufam własemu meżowi i nie byłabym spokojna wiedzac ze jest z nim i tylko z nim. ajk na razie to nie pokazał ze jest odpowiedzialnym i dobrym ojcem. owszem coś tam przy dziekcu robił i pieluszki zmieniał i kapał , ja go zawsze zachęcałam do prac przy dziecku i patrzyąłm z przyjemnoscia i nie krytykowałam , nie pouczałam.
sam sie odsunał i wszytrko na moje barki żucił.

kochani.. miejmy nadzieje ze nam się mimo wszystko ułoży. Moze znów sie łudze, zeby potem spaść twardo na ziemie.

[ Dodano: 2008-12-08, 22:44 ]
kochani.. dziś dostałam znów wiadomosć od mojego meża: jak cos potrzebujesz to pisz, nie jestem twoim wrogiem, choc pewnie za takiego mnie masz, dalej masz męża - pamiętaj!

czyżby to poczatek otwierania się oczu mojego meża? czy tylko samotnosćmu zaczyna doskwierać?
ja nic mu nie odpisuje tylko cierpliwie czekam i daje mu czas na myślenie. Myśle ze sam musi dojsc do wszystkiego, bez mojje sugesti czy pomocy.

co myślicie? odezwie sie jeszcze ktoś do mnie?

[ Dodano: 2008-12-10, 21:38 ]
Dziękuję kochani za pomoc i wsparcie w trudnych chwilach. Wasze rady bardzo mądre i pomocne jednak żeby coś ratować nie wystarcxzą dobre checi z jednej tylko strony.
To koniec mojego małzenstwa. Mój maż codziennie do mnie pisze ale jemu tylk ochodzi o nasz nieskonczony domek, pyta czy dać ogłoszenie o sprzedaży, i za ile. Jak mu napisałam ze trzeba rzeczoznowce wziać bo skad ja moge wiedzieć po ile taki dom to mnie wyśmaił i obraził ze jestem nienormalna , ze nie bedzie płacił jeszcze. I każdy mój esemes tak się kończy. W ogóle co to ma być, jakieś pisanie.
dzis znów napisał ze dał ogłoszenie i że jest za mną dalej, Ja mu napisałąm ze nie jest za mną bo go nie ma obok, przecież my prócz esemsów nie ammy kontaktów zadnych, napisaąłmze on jest ale za mamą. Wiec znów mnie zwyzywał ze jestem nienormalna itp. i ze zobaczymy kto na tym lepiej wyjdzie.
Ktos kto cche naprawic wszsytko nie uzywa takich słów, nie krzyczy. To koniec, jestem szczęśliwa gdy go nie ma obok, mma spokój.

oczywiscie wierze w boga ale niestety życie z człowiekiem który posługuje sie przekleństwami i złoscią nie słuzy dobru, i ja i dziecko by tylko cierpiało.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9