Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Juz nie wiem co robic :(
Autor Wiadomość
bozena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-23, 00:02   Juz nie wiem co robic :(

Witam.
Kartke na ktorej znalazl sie adres tego forum dostalam od kolezanki, ktora zdobyla ja z kosciola w Warszawie.
Moze ktos z Was umialby mi poradzic, jak sie odnalezc w tej sytuacji? Co robic? Juz nie mam sil.
Jestem kobieta po 50. Zona jestem od lat 30 (slub cywilny) lub 19 (po slubie koscielnym - nie chcialabym mowic czemu tak pozno zdecydowalismy sie Sakrament Malzenstwa), razem z moim mezem jestesmy, a raczej bylismy partnerami przez 34 lata.
Chcialabym moze jeszcze na wstepie zaznaczyc, ze corka pomaga mi pisac, zna cala sytuacje i jest razem ze mna. Mianowicie ja dyktuje, ona pisze.
Moj problem, a raczej problem tej rodziny polega na nieodpowiedzialnym od pewnego czasu mezu-ojcu.
Nie wiem juz co mam robic? Ratowac to malzenstwo? Czy poddac sie?
Moj malzonek od pewnego czasu zaczal sie interesowac moja kolezanka z pracy, nie moge powiedziec czy jest to romans, bo nie mam na to scislych dowodow. Zwraca sie do niej "kochanie", pisze smsy do niej ze ja kocha, ze mu bez niej smutno. Wiem, ze zrobilam zle przegladajac jego komorke. Kazda wolna chwile spedza z nia w jej domu, z jej mezem oraz z jej corkami. Nasza corka, syn, i oczywiscie ja sie juz dla niego nie liczymy.
Dal juz (a raczej powiedzial dosadnie corce) ze gdyby mial gdzie to juz by odszedl. Powiedzial tez naszej corce, ze brzydzi sie spac ze mna w jednym lozku. Gdy corka spytala sie go, czy brzydzil sie mna te 30 lat temu, powiedzial jej ze byl wtedy mlody i glupi. Nazwal ja juz pare razy pomylka i bledem.
Kolezanke ta, nazwijmy ja X adoruje na kazdym kroku, a mnie ignoruje zadajac jednoczesnie ode mnie bycia przykladna zona z wylaczeniem wspolzycia.
Jest on osoba niepracujaca, bedaca na rencie. Wzial kredyty, ktorych nie jest w stanie splacic, jest to suma ok 15 tys. Pieniadze te wydal na alkohol, przyjemnosci, wyjazdy, itp. wszystko oczywiscie w towarzystwie Pani X.
Byl rowniez na tyle bezczelny ze odkupil od naszej corki kubki (zajmuje sie ona malowaniem ceramiki, bizuteria, ogolnie handmade) na prezent dla corki X. Dopiero po fakcie poinformowal ja po co mu to.
Obydwoje (malzonek oraz X) traktuja mnie kolokwialnie mowiac jak smiecia, potrafia przesiadywac w moim miejscu pracy, popijac sobie radosnie kawke i piwo (moj maz jest juz chyba alkoholikiem, X tez juz posiada wszelkie tego objawy) od czasu do czasu podsmiewajac sie ze mnie za moimi plecami.
Maz po powrocie do domu (wychodzi rano wraca ok godziny 24) od X potrafi jeszcze pare godzin z nia rozmawiac przez telefon. Mimo ze ja siedze obok!
Rozmawialam juz z X, mowila ze nie maja romansu, ale ktora kobieta by sie do tego przyznala? Maz rozmawiajac z nasza corka tez niejednokrotnie mowil ze nie ma romansu z X, ale mi ciezko w to uwierzyc. Bo jesli nie romans, to jak to mozna nazwac? Stawia ta znajomosc, oraz swoich przyjaciol ponad rodzine.
Gdy okazjonalnie bywa w domu po poludniu (zdarza sie to raz na dwa tygodnie) zawsze musi sie klocic ze mna i corka (ta ma niestety troszke choleryczny charakter, z reszta nie dziwie jej sie, w takiej sytuacji nawet 21 letnie dziecko "wysiada nerwowo" - jak to ona mowi, czesto przez to kloci sie ze mna).
Dokad X nie pojawila sie jako kolezanka w pracy wszystko bylo w porzadku, maz byl wspanialym i kochanym mezem, mimo okazjonalnego pociagu do alkoholu. Moja corka juz nie raz powiedziala ze wolala ojca zainteresowanego i dbajacego o rodzine a pijanego dzien w dzien, niz takiego jak teraz. Maz potrafi teraz jej pomagac (obie pracujemy fizycznie) a to ze ja nie daje sobie rady (mam problemy ze zdrowiem) ignoruje.
Przez ta cala sytuacje maz do reszty zniszczyl swoje stosunki z naszym synem (mamy dwojke kochanych, cudownych, i wspanialych dzieci, mimo ze jak to dzieci sprawiaja problemy <corka ma 4 lata opoznienia w nauce, syn 10>), odwrocil sie od niego plecami.
X i moj maz adoruja sie na moich oczach! Gdy mi sie dzieje krzywda maz nie staje w mojej obronie. Natomiast juz nie raz dal odczuc ze ona jest dla niego wazniejsza niz ja.
Wiem, ze post ten wydaje sie byc chaotyczny, bez ladu i skladu, ale powiedzcie mi. Czy widzicie chociaz cien szansy na ratowanie tego malzenstwa? Czuje sie bezsilna, ale chce odzyskac meza i miec znow pelna rodzine. Ciagle go kocham, ciagle mi na nim zalezy, potrzebuje go tak jak iles lat temu wstecz, dla siebie i dla naszych dzieci.
Pozdrawiam Was serdecznie, i dziekuje za czas jaki poswiecicie na przeczytanie tego posta, oraz ewentualna odpowiedz.
Bozena
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-23, 09:26   

Bozeno, nie napisałas jeszcze jak Ty się wobec tego zachowujesz, kiedy spotykasz sie z takim jego zachowaniem to jakim zachowaniem Ty odpowiadasz, jak reagujesz?...Twoj mąz jak i wielu podobnych Panów bierze sobie z życia to co chce traktując ludzi jak przedmioty zaspokojenia jego potrzeb...ma dom dzieci obiadek nie zostawia Was fizycznie wiec sumienie go az tak nie zadręcza-czuje sie w porzadku, realizuje sie w "związku" bez zobowiązań z jakąs kobietą, takim laightowym związeczku bez konsekwencji, same przyjemnostki...jedynie pozwolenie mu na ponoszenie konsekwencji jego wyborow mogą coś pomóc...jedynie wyznaczenie przez Ciebie granic ...

[ Dodano: 2008-11-23, 09:29 ]
no i jeszcze moze zajrzyj do Dobsona
tu kilka fragmentów:
http://www.opoka.org.pl/b...rzebuje_01.html
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 14:22   

Bożeno....to okropne co piszesz....ale gdzie są Twoje granice ? Nie ma ich zupełnie...a mąż to wykorzystuje !! Pozwala sobie na coraz więcej....a Ty tylko temu sie przypatrujesz i martwisz ?
Kochana.....zastanów sie najpierw czy Ty potrafisz powiedzieć mężowi STOP ? Napisz sobie na kartce, jak możesz to zrobić....nam tu to napisz . Co Ty możesz i jak potrafisz. Czy potrafisz ??
Kochana Bożeno....to Twoje zycie ! Najwyższy czas je przemeblować tak, żebys była zadowolona, szczęśliwa, spokojna. Pozdrawiam sercecznie ! EL.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 22:38   

Wiem, ze zrobilam zle przegladajac jego komorke.
Niekoniecznie....a moze właśnie był ku temu czas...inaczej byłabyś nieświadoma, a mąż brnął by dalej i dalej?

Czy widzicie chociaz cien szansy na ratowanie tego malzenstwa? Czuje sie bezsilna, ale chce odzyskac meza i miec znow pelna rodzine.
Bożenko(imienniczko).....szansa zawsze jest....granice o których pisze El....koniecznie!!!
Wyznaczajac granice(mówiac stop pewnym zachowaniom) chronisz siebie i dzieci przed destrukcyjnym zachowaniem męża.
Skłaniasz do zastanowienia i zmiany.
Okreslenie granic + konsekwencja.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-25, 18:56   Re: Juz nie wiem co robic :(

bozena napisał/a:
Kazda wolna chwile spedza z nia w jej domu, z jej mezem oraz z jej corkami.


Bozena, a czy Jej maz wie o tym co sie dzieje?
Nie wiem, czy jest to dobry pomysl, zeby wlaczac w to kolejna osobe i pewnie znajda sie osoby na tym forum znacznie bardziej kompetentne niz ja w tym wzgledzie, ale to jest uderzajace, zeby tamten facet to akceptowal. Chyba, ze spotykaja sie potajemnie, ale chyba i tak warto z mezem X porozmawiac.
Jesli sie myle, niech mnie ktos naprostuje.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 15:47   

swój ciągnie do swego...
mąż znalazł sobie przyjaciół niekoniecznie kochanke /bo w domu koleżanki Bożeny jest tolerowany przez jej męża/
więc tu chyba chodzi o przyjażn przy kieliszku, razem imprezuja a przy okazji mąż Bożeny opowiada o swoim życiu o czyms trzeba mówic...
tematem jest między innymi Bożena i to jej osobe obgaduja i o niej plotkuja
po co by sie dowartościowac, by uwolnic od poczucia winy ze postepuje zle,
a kto odgadnie czym kieruja sie biesiadnicy przy suto zastawionym stole...
 
     
bozena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 21:56   

agnieszka78 napisał/a:
Bozeno, nie napisałas jeszcze jak Ty się wobec tego zachowujesz, kiedy spotykasz sie z takim jego zachowaniem to jakim zachowaniem Ty odpowiadasz, jak reagujesz?...Twoj mąz jak i wielu podobnych Panów bierze sobie z życia to co chce traktując ludzi jak przedmioty zaspokojenia jego potrzeb...ma dom dzieci obiadek nie zostawia Was fizycznie wiec sumienie go az tak nie zadręcza-czuje sie w porzadku, realizuje sie w "związku" bez zobowiązań z jakąs kobietą, takim laightowym związeczku bez konsekwencji, same przyjemnostki...jedynie pozwolenie mu na ponoszenie konsekwencji jego wyborow mogą coś pomóc...jedynie wyznaczenie przez Ciebie granic ...

[ Dodano: 2008-11-23, 09:29 ]
no i jeszcze moze zajrzyj do Dobsona
tu kilka fragmentów:
http://www.opoka.org.pl/b...rzebuje_01.html

Dziekuje, oczywiscie zajrze.
Takie zachowania meza mnie denerwuja, i to bardzo, jednak nie staram sie tego okazywac.
EL. napisał/a:
Bożeno....to okropne co piszesz....ale gdzie są Twoje granice ? Nie ma ich zupełnie...a mąż to wykorzystuje !! Pozwala sobie na coraz więcej....a Ty tylko temu sie przypatrujesz i martwisz ?
Kochana.....zastanów sie najpierw czy Ty potrafisz powiedzieć mężowi STOP ? Napisz sobie na kartce, jak możesz to zrobić....nam tu to napisz . Co Ty możesz i jak potrafisz. Czy potrafisz ??
Kochana Bożeno....to Twoje zycie ! Najwyższy czas je przemeblować tak, żebys była zadowolona, szczęśliwa, spokojna. Pozdrawiam sercecznie ! EL.

Nie wiem nawet jak takie granice powinny wygladac. Mowilam stop, nie raz ale on nie reaguje.
martin napisał/a:
bozena napisał/a:
Kazda wolna chwile spedza z nia w jej domu, z jej mezem oraz z jej corkami.


Bozena, a czy Jej maz wie o tym co sie dzieje?
Nie wiem, czy jest to dobry pomysl, zeby wlaczac w to kolejna osobe i pewnie znajda sie osoby na tym forum znacznie bardziej kompetentne niz ja w tym wzgledzie, ale to jest uderzajace, zeby tamten facet to akceptowal. Chyba, ze spotykaja sie potajemnie, ale chyba i tak warto z mezem X porozmawiac.
Jesli sie myle, niech mnie ktos naprostuje.

Tak wie. Ale nie sposob sie z nim porozmawiac bo sie zachowuje tak jakby to wszystko akceptowal. Poza tym jest bardzo agresywny w stosunku do mnie.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 23:34   

bozena napisał/a:
maz byl wspanialym i kochanym mezem, mimo okazjonalnego pociagu do alkoholu. Moja corka juz nie raz powiedziala ze wolala ojca zainteresowanego i dbajacego o rodzine a pijanego dzien w dzien, niz takiego jak teraz


Bożeno - to sie zdecyduj czy okazjonalny pociąg czy pijany dzień w dzień??? Jeśli on ma problem z alkoholem, to oboje macie wykrzywione relacje, a ty jesteś tzw. osobą współuzależnioną. I od tego by trzeba zacząć.

Niestety dopóki on nie zobaczy sam że ma problem, dopóki go to nie sponiewiera tak że stwierdzi że sobie już z tym nijak nie poradzi, że już jego zycie nie ma sensu, to ty mu nie pomożesz. Możesz pomóc tylko zajmując się sobą.

Jeśli czujesz że to jest problem, zajrzyj na tę stronę: http://www.al-anon.org.pl/
Znajdziesz tam w menu 'spis grup' - wybierz sie na taka grupę osób w podobnej sytuacji, możesz tam swobodnie przyjść bez żadnego umawiania, tylko powiedz komuś że jesteś nowa, że przyszłas 1-szy raz. Na pewno dostaniesz wskazówki co masz robić.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8