Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zniszczone małżeństwo - czy można naprawic?
Autor Wiadomość
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 11:32   

Dziękuję za odpowiedź.
Rozmawiałam z mężem, co by było gdyby - a On mówi, że byłoby pięknie, że byśmy wtedy na sobie polegali, wspierali się, że by mi pomagał, itd. Jednym słowem niepoparte realiami obietnice.
Ja wiem, jakby to wszystko wyglądało. Gdyby miał w naturze pomaganie mi, to by mi pomagał bez względu na miejsce zamieszkania.

Niestety w naszym małżeństwie jest wszystko za coś. Mąż mnie tego nauczył.

Ostatnio starałam się nie dawac powodów do awantur, tak jak pisaliście - spojrzałam w siebie i się starałam.

Parę dni temu ustaliliśmy, że dziś zrobimy sobie miły dzień, pójdziemy do kina (nie byłam w kinie od czasów ciąży).
Dziś rano mąż wstał i powiedział, że miał sen - śniło mu się, że się zachowuję karygodnie (to co mi opowiedział, to nie zachowywałabym się tak) i rozwiódłby się ze mną, gdybym taka była. Potraktowałam to jak żart, więc się uśmiechnęłam, a On tak poważnie. Zajmowałam się zresztą córcią, gdy tak na mnie naskoczył. Podszedł do mnie i mnie kopnął, a gdy powiedziałam, że mi się to nie podoba to mnie zaczął popychac i szturchac w głowę. Nie dałam się sprowokowac, nie krzyczałam, tylko powiedziałam, że dopóki mnie nie przeprosi to się do niego nie będę odzywac. Co mogłam innego zrobic.
Mam dosyc kłótni o byle co....ale co mam robic - jak traktowac takie zachowanie? Ignorowac i dac sobą tak pomiatac?
Wiem, że moja historia w porównaniu do waszych to jest błacha, ale dla mnie to ważne.
Pozdrawiam i dzięki za odpowiedzi.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 12:03   

Agnieszka*** napisał/a:
Podszedł do mnie i mnie kopnął, a gdy powiedziałam, że mi się to nie podoba to mnie zaczął popychac i szturchac w głowę. Nie dałam się sprowokowac, nie krzyczałam, tylko powiedziałam, że dopóki mnie nie przeprosi to się do niego nie będę odzywac. Co mogłam innego zrobic.
Mam dosyc kłótni o byle co....ale co mam robic - jak traktowac takie zachowanie? Ignorowac i dac sobą tak pomiatac?
Wiem, że moja historia w porównaniu do waszych to jest błacha, ale dla mnie to ważne.
Pozdrawiam i dzięki za odpowiedzi.

Agnieszko, Ty nie masz mówić, że Ci się nie podoba!
Ty masz powiedzieć STOP PRZEMOCY.

Nie widzisz, że to przemoc?

To nie jest błache.

STOP.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 12:29   

...Wiem, że moja historia w porównaniu do waszych to jest błacha, ale dla mnie to ważne....

Czy pamiętasz swoje podstawowe prawa?
Zastanów się, czy są one respektowane przez Twojego partnera, bliskich!


Masz prawo żyć w domu wolnym od przemocy.
Masz prawo czuć się bezpiecznie w swoim domu.
Masz prawo do szacunku i godnego traktowania.
Masz prawo do swobodnego wyrażania swojego zdania, nawet jeśli twój partner myśli zupełnie inaczej.
Masz prawo współuczestniczyć w podejmowaniu decyzji odnośnie spraw związanych z waszą rodziną, domem, dziećmi, wydatkami. Twoje potrzeby, sprawy są równie ważne jak twojego partnera.
Masz prawo szukać profesjonalnej pomocy w sytuacji, gdy jesteś niezadowolona lub zaniepokojona tym co się dzieje w domu.
Masz prawo do swobodnego kontaktowania się z bliskimi, rodziną, przyjaciółmi.
Masz prawo popełniać błędy. Masz prawo do bycia niedoskonałą matką, czy żoną.
MASZ PRAWO SZUKAĆ POMOCY, GDY TWOJE PRAWA SĄ ŁAMANE!

STOP na takie traktowanie przez męża nie ma usprawiedliwien do takiej przemocy to przemoc fizyczna musisz kategorycznie przeciwstawic sie takiemu zachowaniu męża brak mówienia STOP powoduje że będzie sie posuwał dalej
szukaj pomocy i broń stanowczo sie przed takim zachowaniem męza
 
     
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 12:44   

Dziękuję za odpowiedź Elżbieto. To nie tak jak myślisz, to nie przemoc, a raczej okazanie braku szacunku. Tzn mąż się zachowuje jak mały chłopiec, który kopnął koleżankę i nie widzi w tym nic złego. Zachowuje się tak, bo chce mi dac nauczkę za to, że nie odpowiedziałam tak, jakby on sobie tego życzył. Mnie to nie bolało, ale chodzi mi o sam fakt. To mąż mnie nauczył agresji w stosunku do niego, czego się wstydzę i chcę zapomniec. Powiedzieliśmy sobie, że takich sytuacji nie będzie, niestety on się do tego nie stosuje.
Poprostu męczy mnie to, że są kłótnie o byle co, a także to, że to ja ciągle jestem winna (nawet jakbym się nie odzywała to by twierdził, że go prowokuję, bo się nie odzywam).
Chciałabym, żeby było dobrze, ale my się nie szanujemy, nie ufamy sobie (nie ufam mężowi - w 1 poście jest wyjaśnione dlaczego). Ja się staram, ale jak ma to wyglądac, skoro ciągle są kłótnie, a gdy nic nie mówię to też jest źle.
Mój mąż ma bardzo trudny charakter, a ja też nie jestem idealna - raczej wybuchowa.
Nie mogę się z nim porozumiec, a każda poważna rozmowa z mojej, czy z jego winy kończy się kłótnią.

Może masz jakąs propozycję, radę jak życ.
Chciałam żebyśmy poszli do psychologa, ale mąż nie chce, bo twierdzi, cytuję ,,stań przed lustrem i porozmawiaj z samą sobą - to Ci lepiej zrobi''.

Pozdrawiam
 
     
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 13:41   

Agnieszko, czy przed ślubem zdarzały się sytuacje, które mogłyby wskazywać na trudny charakter męża, czy Tu przed ślubem "pokazałaś" swój wybuchowy temperament, czy ulegałaś, czy wyrażałaś jasno swoje zdanie?

Z Tego co opisałaś ja widzę tyle, że prze te trzy lata małżeństwa nakręcacie sprężynę agresji poprzez brak komunikacji i wzajemnego zrozumienia. I taki stan nadal nie powinien funcjonować, teraz nadszedł czas by popełnione błędy wykorzystać dla Waszego dobra...

Jak

Przede wszystkim nigdy NIGDY więcej nie dopuścić do agresji fizycznej, jeszce dzisiaj na spokojnie wrócić do tej przykrej sytuacji i jasno określić granicę, krtórej przekroczyć nie można - powiedz małżonkowi, że jeśli taka sytuacja miałaby się powtórzyć to zgłosisz to na policję, jeśli przepraszam za określenie "facet jest normalny" to powinno wystarczyć. Powinien Cię przeprosić.
Sama też nigdy więcej nie próbuj tego robić, to jak już wiesz niczemu nie służy.
Przy wybuchowych charakterach trzeba nauczyć się rozładowywania emocji, poczytaj coś na temat w fachowej literaturze, z tego co pamiętam najlepszym rozwiązaniem w "sytuacjach podbramkowycch" bo takie będą się zdarzały i teraz i po kryzysie, jest wyjście z domu, spacer naprawdę świetnie potrafi ostudzić napięte nerwy
Poczytaj też o asertywności, komunikacji w małżeństwie.

I rozmawiaj, nie unikaj rozmów, nie odzywanie się, milknięcie w"nieodpowiednim momencie" może i najbardziej cierpliwego doprowadzić do pasjii, taka niezdrowa cisza w domu moim zdaniem jest bardziej "trująca" niż kontrolowana kłótnia.
Bo kłócić też się trzeba nauczyć, bo codzienność nie jest pasmem sukcesów i niekończącej się radości.

Dlatego "nowe relacje"zacznij od mówienia o czymś miłym, może dziecko powiedzało jakieś śmieszne "słówko", zrobiło śmieszną minę..idźcie z dzieckiem na spacer itp spróbujcie razem rozładować ta ciężką atmosferę, a może kolacja przy świecach, może krótki kurs "kokieterii" w stosunku do męża.
Później dopiero wyjaśnienie "punktów" spornych, na spokojnie, rozłożone w czasie, po kolei i bez pośpiechu. Być może, że np jak atmosfera się zmieni mąż sam zaproponuje żeby pieniądze umieścić na wspólnym koncie. Trochę rozsądku czasu i cierpliwości.

Chyba za bardzo się rozpisałam sory, już kończę
Chciała tylko jeszcze krótko o rodzicach, problrm nir tkwi w tym czy się z nimi mieszka czy nie, ale w tym czy jest się nadal "po ich stronie czy po stronie męża".

Pozdrawiam i życzę dużo spokoju i wyrozumiałości
CA
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 14:25   

Agresja - niedopuszczalne.
Co do mieszkania z rodzicami przychylam sie do opinii wielu osob, ze moze Twoj maz czuje sie, jakbys byla bardziej corka niz zona. A jakie byly jego relacje z Twoimi rodzicami przed slubem?
Co do psychologa - swietny pomysl, ale najbardziej chorzy zawsze sie najbardziej bronia.
Zaproponuj rekolekcje dla malzenstw, a jesli odmowi, to idz do psychologa sama, ale wczesniej informujac meza, ze chcesz pracowac na Wami i jesli chociaz tak to mozesz robic, to robisz.
Powodzenia
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 17:54   

Agnieszka........... Ty idż może najpierw sama do poradni małżeńskiej,pogadaj z teraputą.Poradnie katolickie sa przy parafiach,a napewno przy każdeej kuri.Na stronie kurii znajdziesz wykaz poradni....może jest przy Twojej parafi.
Maz potrzebuje pomocy,ale i Ty nie jawisz sie jako okaz dojrzałości do życia w małżęństwie,do zakładania swojego gniazda.
Dorosłość i dojrzałość objawia sie tym że zostawia sie dom rodziny-pierwotny i zakłada sie dom swój rodziny,który w naturalny sposób powinien stac sie domem pierwotnym dla Waszego dziecka.
Byliście narzeczonymi,braliście śłub,chcieliście żyć jak małżónkowie,czerpac z małżęńśtwa przyjemności związne ze współżyciem.................... ale małżęństwo to nie tylko przyjemności..........to jeden wielki obowiązek.Ty założyłaś soebie że Twój maż jest nieudacznikiem ,że nie potrafi zadbac o rodzinę która razem z Toba stworzył............ to po jakie licho wychodziałś za niego??????? za niedojdę,za ofermę nie potrafioącego zarobic i uytrzymac rodziny???? mamusia z tatusiem maja to robić???? a może poprostu nie do końca dojrzałas do małżęśńtwa???do odpowiedzialności na własny rachunek za decyzje???
Zacznij dziewwczyno od siebie naprawe.Męża zostaw w spokoju.Chyba że nie chcesz być żoną tego męża.
Sama wybrałaś.
Tak sie zmienił pod Twoim wpływem po slubie??? czy wybrałas sobie z premedytatcja niedojdę?czy zrobiłaś z niego niedojdę?

Bez zmiany siebie nie zmienisz małżęństwa.Bez woli zmiany siebie nie poprawisz komunikacji...........bo poprostu nie umiewez tego robić.

Zacznij od swoje pogody ducha.

Ps.wiem że ostro............. ale może właśnie tego Ci potrzeba???
Nie było moja intencją zdołowanie Ciebie,no...... może trochę wstrząśnięcie
 
     
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-22, 19:08   

Nie można mnie bardziej zdołowac Nałogu. Wstrząśnięcie jest dobre.
No właśnie - nie poznaliśmy swojej drugiej twarzy przed ślubem. Jako para, narzeczeni byliśmy bardzo szczęśliwi i każdy pokazywał tylko dobrą twarz. To była bajka, która się skończyła, gdy wzięliśmy ślub. Wtedy zaczęły się kłótnie, itp.

Dziękuję za wasze rady i postaram się do nich stosować.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-23, 01:14   

Agnieszka*** napisał/a:
To nie tak jak myślisz, to nie przemoc, a raczej okazanie braku szacunku. Tzn mąż się zachowuje jak mały chłopiec, który kopnął koleżankę i nie widzi w tym nic złego. Zachowuje się tak, bo chce mi dac nauczkę za to, że nie odpowiedziałam tak, jakby on sobie tego życzył. Mnie to nie bolało, ale chodzi mi o sam fakt.


Wiesz co, jak to przeczytałem to tak sobie myślę że faktycznie nic wielkiego sie nie stało. Mąż miał inne zdanie to cię po prostu kopnął i już, ciebie nawet nie zabolało. Ot, taka sobie normalna małżeńska komunikacja. Jeszcze cię w głowę trochę poszturchał, sama słodycz, toż to prawie jak pieszczota!

Jak cię kiedyś jednak zaboli, to zgłoś sie na Niebieską Linię http://www.niebieskalinia.pl, pomożesz - i sobie i mężowi - tam mają speców od takich 'rozmów'. Nawet jeśli ty odpowiadałaś agresją, to nie oznacza że nie możesz szukać pomocy, jeśli by ci ten sposób rozmawiania o ktorym pisalas przestał odpowiadać.
 
     
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 22:49   

...To moja wina Maciuś - tak twierdzi mój mąż - bo Go sprowokowałam (zawsze ja jestem winna).
Wczoraj mąż zadzwonił do mnie o 22, że nie wróci do domu na noc, tylko pojedzie do swojej mamy, bo chce ją odwiedzić. Dziś miał dzień wolny w pracy i cały dzień spędził ze swoją mamą - zamiast spędzić ten dzień z córcią (ja codziennie pracuję i nie ma mnie w domu ok 6 h). Przez telefon powiedziałam, że mi się to BARDZO niepodoba (noc się spędza w domu), na to mąż odpowiedział, że mnie tylko informuje!

Nie wiem, jak Wy uważacie, ale ja uważam, że to jest nie w porządku.

Do domu wrócił dziś o 20 wielce zadowolony. Mnie to irytuje. Ja każdą chwilę chcę poświęcić na bycie z dzieckiem, a On potrfi powiedzieć, źe się nudzi, że chce coś porobić. Kiedy mówię mu, że jak się nudzi to może mi pomóc (kiedy jestem w pracy i nie zdąże naczyń pozmywać, albo obiadu zrobić) - jak mu się nudzi to przecież może to zrobić. Na to mąż mnie wyśmiał i powiedział, że nie dość że ,,za wszystko płaci'' to jeszcze ma sprzątać.

Dziś powiedziałam (z pretensją, bo byłam na niego zła, że noc spędził poza domem), że lodówka jest pusta i trzeba zrobić zakupy, że dziecko ni9e ma pieluszek i trzeba kupić. Na co On odparł, że dlaczego do niego nie zadzwoniłam i mu nie powiedziałam - przecież teraz mówię. To On powiedział, że najpierw trzeba coś dać, żeby dostać. I rozmowa się urwała.

Na dodatek powiedział, że flirtuję z kimś przez Internet (to jest naprawdę urojone!) On nawet nie ma podstaw, żeby tak mówić!

Ja już mam dosyć! Jak czytam Wasze posty i to jak się staracie, mimo poważnych kryzysów to Was podziwiam i czuję, jakbym się czepiała w naszym małżeństwie.

Z drugiej strony mam już dosyć. Nie wiem co robić.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 23:08   

Agnieszko...wiesz co mnie uderza w Twoim pisaniu?....lekceważysz kopniecie, a wszystko inne tłumaczysz.... powinien dla dziecka.

Dziś powiedziałam (z pretensją, bo byłam na niego zła, że noc spędził poza domem), że lodówka jest pusta i trzeba zrobić zakupy, że dziecko ni9e ma pieluszek i trzeba kupić. Na co On odparł, że dlaczego do niego nie zadzwoniłam i mu nie powiedziałam - przecież teraz mówię. To On powiedział, że najpierw trzeba coś dać, żeby dostać. I rozmowa się urwała.

Zwyczajnie się odgryzł na Twoja pretensje....to jest facet i racje ma ,ze trzeba było powiedzieć.
Sławetne róznice miedzy mezczyzna a kobietą....czeka Cię lektura.
 
     
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 22:32   

To już koniec! Dzban się przelał! Podjęłam decyzję, choć Wy ją pewnie skrytykujecie.
Chcę się rozwieść. Nie wytrzymałam! Ratowanie małżeństwa - ma sens, jeżeli małżeństwo kiedykolwiek było wartościowe, a na drodze napotkało przeszkody, które trzeba pokonać.
Moje małżeństwo nie jest i nigdy nie było wartościowe. Nie wiem czym ono było.
Byłam młoda, głupia, niedowartościowana, aż spotkałam kogoś, kto mnie cenił i od tyle. Dwoje młodych, nieprzygotowanych do życia w rodzinie ludzi pobralo się i zaczęły się problemy ze wszystkim. To były 3 stracone lata! 3 lata kłótni, męki ze sobą.
Czym jest małżeństwo? Czy małżeństwo tworzą ludzie, którzy:
- nie szanują się
- nie ufają sobie
- biją się
- nie wspierają nawzajem a hamują rozwój drugiej osoby przez chorą zazdrość
- nie pomagają sobie w niczym
Napewno nie!
Miało być inaczej, każdy zna regułki - w książkach wszystko pięknie opisane - a życie jest życiem, a nie układanką.
Chcę się od tego uwolnić, od poczucia winy, od myśli o Nim, że może kiedyś by się nam udało.

Wy pewnie uważacie, że zawsze jest nadzieja.
Ale ile razy można dawać szansę. A za każdym razem było coraz gorzej - z jego strony i z mojej.

Dziasiaj zdjęłam obrączkę i nie chcę jej już zakładać.
Teraz płaczę, odkąd wzięłam ślub bardzo często płakałam, a kiedyś byłam taką wesołą pełną optymizmu osobą.

Nie dam rady tak żyć! Nie dam rady się wyprowadzić z domu z człowiekiem, który nie dotrzymuje słowa, kompletnie mnie nie szanuje.
Napisałam we wcześniejszym poscie, że mnie kopnął. Jak radziliście przeprowadziłam z nim poważną (po mojej stronie) rozmowę i co z tego. Dziś do mnie podszedł i zrobił to samo. Dziś również szarpał się z moim ojcem - bardzo Go podrapał.

Zanim do tego doszło..kilka dni milczałam, nie chciałam z nim rozmawiać (można to nazwać - że byłam obrażona) - o to, że nie wrócił do domu na noc (pojechał do swojej mamy). Dziś rano z córcią musiałam jechać do poradni logopedycznej (ze względu na operację, którą miała kilka miesięcy temu robioną na buzi). On nie chciał mi dziecka dać, żebym je ubrała i pojechała żeby się nie spóźnić, bo miał pretensję, że mu wczoraj nie powiedziałam. Mówiłam mu ok 2 tyg temu i nie pamiętał, że dziecko do lekarza musi jechać, ale to że 3 lata temu oszukałam go - bo nie powiedziałam, że jadę z mamą do kina to pamięta.

Przepraszam, że Was zamęczam, ale musiałam się wyżalić.

Uważacie, że co jest lepsze:
1. Żeby dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie, gdzie są ciągłe awantury, szarpaniny, wyzwiska, nieposzanowanie ludzkiej wartości.
2. czy żeby dziecko wychowywało się z mamą w spokojnej atmosferze.

Klamka już zapadła! Wyprowadził się - zabrałam mu klucze! Po tym, co robił nie chcę tego dalej ciągnąć!
Będąc z nim bałabym się o przyszłość swoją i dziecka.

Czy jest na tym forum ktoś, kto mnie wesprze?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 22:57   

Agnieszko...odkąd wzięłam ślub....rownież płakałam....13 lat, z tego z pewnością połowa przepłakane.
Dziś jestem szczęsliwa. Wytrwałam i zostalam wynagrodzona.
Agnieszko...Twoja sytuacja jest inna....kazda jest inna, choc czasem podobna.
Stop przemocy, "wypad z domu", ze tak napiszę nieładnie.....ale rozwód?
Masz prawo i obowiązek chronic siebie i dziecko ,ale....
Zaczekaj, wycisz sie, przemyśl.
Czasem warto.
Zostaw go samemu sobie, czasem takie pozostawienie przynosi niezwykłe rezultaty.
W razie trudnosci, zgłoś gdzie trzeba.
Powiedzialaś dość przemocy i słusznie!!!
Teraz dbaj o siebie i córeczke.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 22:58   

Agnieszko,
chcę wierzyć, ze Wasze małżeństwo można uratować. Na tym etapie potraktuj to jako granicę, którą wyznaczyłaś. Być może taki wstrząs podziała na Twojego męża jak kubeł zimnej wody. Jeśli tak wtedy pomyślisz spokojnie co dalej.
 
     
Vadera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 18:16   

Agnieszka*** napisał/a:
To już koniec! Dzban się przelał! Podjęłam decyzję, choć Wy ją pewnie skrytykujecie.
Klamka już zapadła! Wyprowadził się - zabrałam mu klucze! Po tym, co robił nie chcę tego dalej ciągnąć!
Będąc z nim bałabym się o przyszłość swoją i dziecka.

Czy jest na tym forum ktoś, kto mnie wesprze?


Nie skrytykuję Cię.
Jeżeli mąż dopuszcza się przemocy - bije, nie ma powodów ażebyś Ty wychowywała swoje dziecko w atmosferze strachu, niepewności.
Skoro mąż nie nadaje się na męża, ma skrzywioną psychikę - nie mam najmniejszej wątpliwości, że Twoim podstawowym obowiązkiem jest chronić dziecko przed życiem w toksycznej rodzinie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9