Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
NIE ZGADZAM SIĘ NA ROZWÓD
Autor Wiadomość
Dantes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 16:26   

nowa napisał/a:
Związek dwojga ludzi to układ w którym ci ludzie z różnych powodów się potrzebują, kiedy jedno z nich przestaje potrzebować drugiego bo miłość np wygasła ( a i tak się zdarza ) wtedy należy pozwolić jemu/jej odejść zamiast przykuwać ją w imię doktryny kościelnej do człowieka z którym związek nie ma już sensu.

Dlaczego jestes na tym forum Pomocy - uzdrowienia Malzenstwa" dla ciebie trzymanie partnera jest sredniowieczne... nikt tu nie mowi o trzymaniu wspolmalzonka na smyczy....
więzienia partnera przy sobie i doktryn rodem ze średniowiecza.

masz racje,trzeba byc elastycznym, dzis ta babka, a jak sie nie sprawdzi, to jutro inna!

Nowa małżeństwo można ratować i czasem trzeba ale bywa i tak że człowiek odchodzi bo pokochał inną, bo wygasła miłośc ... nie wszystko trwa do końca życia łącznie z miłością.

Nie można więzić partnera za wszelką cenę, nie można ratować związku za wszelką cenę, czasem drogą do uzdrowienia jest właśnie rozstanie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 16:32   

Dantes napisał/a:
W życiu nie czytałem bardziej obłudnego tekstu.

A gdzie tu widzisz obłudę?

Dantes napisał/a:
Związek dwojga ludzi to układ

Owszem, byle jaki związek jest układem, tu chodzi o sakramentalne małżeństwo. To nie układ, to świadomie składana przed Bogiem i ludźmi przysięga.
Dantes napisał/a:
bo miłość np wygasła

To nie świeczka żeby wygasała. Miłość to jest świadoma decyzja. Czasem tylko niektórzy kierują się emocjami zamiast rozumem, zauroczenie nazywają miłością.
Dantes napisał/a:
nie decydujcie za niego w imie egoistycznego więzienia partnera przy sobie i doktryn rodem ze średniowiecza.

Bóg jest wieczny, wiara w Boga jest tym, czego nie każdy może czy nie chce dostąpić. I nie średniowiecze to, a świadomy wybór dobra nad złem.
Nie więzienie partnera, tylko uświadomienie męża czy żony iż chodzi nie tylko o chwile przyjemności na ziemi podczas krótkiego żywota, ale o wieczność. Nad byle partnerem świeckiego związku tutaj się nie zastanawiamy. I nie Tobie osądzać, czy to ma sens czy nie ma. Dla mnie, sądzę że i dla innych - ma to sens.
Zapytam jak poprzedniczka: czego szukasz?
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 21:54   

Dantes napisał/a:
bywa i tak że człowiek odchodzi bo pokochał inną, bo wygasła miłośc ... nie wszystko trwa do końca życia łącznie z miłością.


No jasne, a potem mu znowu wygaśnie i znowu niech sobie innej szuka. To jest chyba nawet w psychiatrii jakoś zdiagnozowane (jakiś tam syndrom niezdolności życia w trwałym związku - kiedyś mi znajomy kolega-psychiatra mówił o tym, ale już nie pamiętam jak to się dokładnie nazywało).

Może nad tą miłością popracować trzeba czasami? A może to o czym piszesz to nie miłość? Może ci się miłość pomyliła z zakochaniem, fascynacją, namiętnością???

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje
[1 Kor 13,4-8]
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 22:57   

Macius troche się z toba zgadzam a troche i nie ..sa przypadki że po rozpadzie jednego związku....nowy stworzony jest dobry prawie idealny....i Dantes moze o takim pisze bądz sam marzy..a to mozna wywnioskowac z tego jak silnie broni doktryny uwolnienia niezalezności ....ale...i to własnie ale Macius ma rację...rozwodnicy...chodzi o czynnych zrywajacy związek by założyc nowy ..najczesciej dobieraja partnera...na zasadzie ..selekcyjnej zwierzyny...bądz z innego rozwalonego związku....bądz partnera lub partnerke ...podobna do swego upodobania.....i jak to mówia poczatki sa zawsze super...leca latka.....idzie czas i znowu bach.....a jakie sa statystyki ...oj to da sie poczytac w szmatławcach..na forach o innej tresci niz to...to prawie jak dyscyplina potem sie tylko liczy ile miałem żon..ile miałam mężów....drogi Dantes poczytaj sobie wiele publikacji
nazywasz sredniowieczem ludzi jeszcze z zasadami broniacymi ideał i swietośc związku
wiesz odpowiem tak to nie piaskownica ..to nie zabawa mi sie znudziła no to teraz cos nowego....palantem mozna sie urodzic...palantem można być długo....ale poniewaz Bóg dał nam rozum to mozna się leczyć i przestac byc palantem...i to apeluje do wszystkich
kobiet no moze i nie tylko jacy musza miec takich palantów za współmałzonków.....i jeszcze jedno Dantes znudzic to moga ci sie gacie jakie nosisz na sławetnym d.... ale nie współmałżonek....i to na tyle
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 23:10   

Dantes napisałeś, że "związek dwojga ludzi to układ w którym ci ludzie z różnych powodów się potrzebują, kiedy jedno z nich przestaje potrzebować drugiego bo miłość np wygasła ( a i tak się zdarza ) wtedy należy pozwolić jemu/jej odejść zamiast przykuwać ją w imię doktryny kościelnej do człowieka z którym związek nie ma już sensu"


my tu na forum o takim związku nie mówimy, nie mówimy tu o ukladzie jaki podajesz-opartym na wymianie korzyści, my tu mówimy o miłości, o małżeństwie opartym na miłości,..Ty piszesz o sytuacji gdy ktoś nie jest samowystarczany, nie jest spełniony i do tego spełnienia potrzebuje kogoś innego, np niedowartościowany facet szukajacy zainteresowania kobiet ktore to potwierdziłyby tym samym jego męskość, jego atrakcyjność, nowe emocje jakie daje nowy romans daje mu poczucie że nie stoi w miejscu, że się nie marnuje, że się mu fajnie dzieje bo sam w sobie "fajny" nie jest, itak jak piszesz - taki ktoś zeby mu było fajnie "potrzebuje" wyciągnąc to od kogoś innego...mnie mąz już nie jest potrzebny, kocham go ale go nie potrzebuję, sama w sobie jestem wystarczalna dla siebie, wystarczająco "kolorowa" aby mi było fajnie, mąż nie musi mi kolorowć życia abym miała poczucie że sie rozwijam ze nie stoję w miejscu..
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 23:17   

Dantes zapomniałem dodać a ty bronisz swoich racji i mysli czy komus pomagasz w zrozumieniu swoich racji jak tak to napisz w czyim imieniu działasz???
jezeli ty sam i to twoje mysli to wiesz co może ty zostań mormonem lub przejdz na machometanizm...ci dopiero maja rajjjjjjjjjjj
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 23:22   

oj Aguś78, bardzo spodabało mi sie to co napisałaś, bardzo
 
     
Dantes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 16:25   

agnieszka78 napisał/a:
Dantes napisałeś, że "związek dwojga ludzi to układ w którym ci ludzie z różnych powodów się potrzebują, kiedy jedno z nich przestaje potrzebować drugiego bo miłość np wygasła ( a i tak się zdarza ) wtedy należy pozwolić jemu/jej odejść zamiast przykuwać ją w imię doktryny kościelnej do człowieka z którym związek nie ma już sensu"


my tu na forum o takim związku nie mówimy, nie mówimy tu o ukladzie jaki podajesz-opartym na wymianie korzyści, my tu mówimy o miłości, o małżeństwie opartym na miłości,..Ty piszesz o sytuacji gdy ktoś nie jest samowystarczany, nie jest spełniony i do tego spełnienia potrzebuje kogoś innego, np niedowartościowany facet szukajacy zainteresowania kobiet ktore to potwierdziłyby tym samym jego męskość, jego atrakcyjność, nowe emocje jakie daje nowy romans daje mu poczucie że nie stoi w miejscu, że się nie marnuje, że się mu fajnie dzieje bo sam w sobie "fajny" nie jest, itak jak piszesz - taki ktoś zeby mu było fajnie "potrzebuje" wyciągnąc to od kogoś innego...mnie mąz już nie jest potrzebny, kocham go ale go nie potrzebuję, sama w sobie jestem wystarczalna dla siebie, wystarczająco "kolorowa" aby mi było fajnie, mąż nie musi mi kolorowć życia abym miała poczucie że sie rozwijam ze nie stoję w miejscu..



Agnieszko mylisz się, miłość to potrzeba, szukamy pewnych ludzi którzy pomogą nam się rozwinąć, których my przyciągamy i oni nas.

Ale ludzie się zmieniają i bywa tak że ta ich wspólna ewolucja idzie ramię w ramię i razem dorastają idąc przez życie a bywa tak że zmiany które zachodzą w jednym bądz obu z czasem doprowadzają do tego że miłość która kiedyś kiedy byli inni miała rację bytu obumiera i nie ma to nic wspólnego z kompleksami czy niedowartościowaniem.

Jeszcze innym i bardzo częstym szczególnie na tym forum przypadkiem jest że ludzie starają się dopełnić swoje wzajemne kompleksy ( ofiara szuka kata, wiarołomca naiwnej ) i podstawą związku w ogóle nie jest zdrowa mająca prawo się spełnić milość a raczej uczucie powodowane brakami dwóch osób, uczucie które zazwyczaj nie ma szans przetrwać.

Moja pointa jest taka że sakrament małźenstwa sam w sobie jest symbolem bez prawdziwej miłości która za nim stoi nie jest on ani święty ani wazny a kościół odmawiając ludziom prawa do błędu w takiej sprawie jest po prostu obłudny.

Oczywiście wierze że małżenstwo można i należy próbować uzdrowić i walczyć ale to są sytuacje indywidualne i nie wolno do nich podchodzić z fanatycznymi hasłami typu "nigdy rozwodu !" albo "jak razem to tylko na całe życie".

Panta Rei Agnieszko, wszystko płynie i się zmienia łącznie z ludzimi sercami, należy podchodzić do tego odpowiedzialnie i powaznie ale nie sztywno i fanatycznie, czasem rozwód jest złem koniecznym i nie należy odmawiać ludziom do niego prawa.

[ Dodano: 2008-11-09, 16:34 ]
elzd1 napisał/a:

A gdzie tu widzisz obłudę?


W stawianiu ludzi w sytuacji gdzie nie mają prawa popełnić błędu bo skoro przysięgali to tak musi być nawet jesli oni sami czują i wiedzą że nie chcą dlużej życ w takim związku.
elzd1 napisał/a:

Owszem, byle jaki związek jest układem, tu chodzi o sakramentalne małżeństwo. To nie układ, to świadomie składana przed Bogiem i ludźmi przysięga.


Elu jak każda opuszczona kobieta kurczowo trzymasz się doktryny, zadna przysięga nie przywiąże do ciebie człowieka który być z tobą już nie chce, zapominasz że podstawą małżenstwa nie jest przysięga przed Bogiem i ludżmi tylko miłość.
elzd1 napisał/a:

To nie świeczka żeby wygasała. Miłość to jest świadoma decyzja. Czasem tylko niektórzy kierują się emocjami zamiast rozumem, zauroczenie nazywają miłością.

Bzdura, miłość nie musi trwać wiecznie, bywa że człowiek się zmienia i nie jest już tym samym który kiedyś kochał albo obiekt uczuć sie zmienia i znikają powody miłości, miłość to 9/10 chemii i 1/10 nieznanego a ty chcąc kurczowo trzymać się martwego związku usprawiedliwiasz się Bogiem i wieczną miłością.

Czego chce Bóg i co sankcjonuje Bóg wie tylko on, nie wiesz tego ty ani ja ani kościół.
elzd1 napisał/a:

Bóg jest wieczny, wiara w Boga jest tym, czego nie każdy może czy nie chce dostąpić. I nie średniowiecze to, a świadomy wybór dobra nad złem.
Nie więzienie partnera, tylko uświadomienie męża czy żony iż chodzi nie tylko o chwile przyjemności na ziemi podczas krótkiego żywota, ale o wieczność. Nad byle partnerem świeckiego związku tutaj się nie zastanawiamy. I nie Tobie osądzać, czy to ma sens czy nie ma. Dla mnie, sądzę że i dla innych - ma to sens.
Zapytam jak poprzedniczka: czego szukasz?


A co jeśli partner nie kieruje się chwilą tylko świadomym dojrzałym wyborem ? Na forum jestem wiedziony ciekawością sam mam za sobą nieudane małżenstwo ale rozstaliśmy się w zgodzie i szczerze to jestem zarówno z niej jak i z siebie dumny czytając co niektóre sytuacje.

[ Dodano: 2008-11-09, 16:43 ]
NORBERT napisał/a:
Dantes zapomniałem dodać a ty bronisz swoich racji i mysli czy komus pomagasz w zrozumieniu swoich racji jak tak to napisz w czyim imieniu działasz???
jezeli ty sam i to twoje mysli to wiesz co może ty zostań mormonem lub przejdz na machometanizm...ci dopiero maja rajjjjjjjjjjj


Szacunek do innych kultur jest ci widać obcy, Katolikiem jestem jak 99% polaków bronie swoich racji bo rozstaliśmy się z żoną z mojej inicjatywy a dziś już rozwiedzeni jesteśmy szczęsliwi w nowych dlugich związkach i jesteśmy autentycznymi przyjaciółmi.

Nasza miłość z biegiem lat wygasła więc zamiast żyć sakramentem i męczyć się do konca życia poszukaliśmy każde własnej drogi.
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 19:16   

Dantes, Ty uważasz że miłośc to bycie z kimś bo ten ktoś zaspakaja Twoje potrzeby, nazywasz miłością instrumentalne potraktowanie kogoś, nie jestes z kimś dla tego kogoś ale dla swoich potrzeb, a potrzeby jak sam zauważasz-zmieniają sie, pojawiają się nowe-nie potrafisz ich sam wszystkich zaspokoić, chcesz aby ten ktoś elastycznie sie dopasowywał do twoich potrzeb aby Cię zaspakajać inaczej nie ma miłości w Twoim rozumieniu, czujesz ze się wypala, że sie nie dzieje "kolorowo"...to co proponujesz jest jakims tam związkiem, układem, interesem ale to nie jest miłość, chcesz być z kimś z egoistycznych interesownych pobudek, nie masz siły w sobie aby być szczęśliwym, zaspokojonym, usatysfakcjonowanym- chesz tego od innych-i biedni Ci oni co spotykaja na swojej drodze Ciebie...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 21:30   

elzd1 napisał/a:
A gdzie tu widzisz obłudę?

Dantes napisał/a:

W stawianiu ludzi w sytuacji gdzie nie mają prawa popełnić błędu bo skoro przysięgali to tak musi być nawet jesli oni sami czują i wiedzą że nie chcą dlużej życ w takim związku.


Taka jest nasza wiara: przysięga składana przed Bogiem i ludźmi obowiązuje do końca życia. Nie ma wyjątków, nie ma usprawiedliwienia i nie ma żadnej taryfy ulgowej. A ja nie jestem chorągiewką, żeby sobie raz w jedną, raz w drugą stronę się obracać. Ale, skoro ktoś chce z gęby robić cholewę, jego sprawa, nie moja.
Zaś rozstać można się z różnych powodów. Ale nic człowieka nie zwalnia od dopełnienia zobowiązania. Rozstać się, ale żyć samotnie, to jest dochowanie przysięgi. I nie łamie się żadnego przykazania.

Rozumiem, że zawarłeś ze swoją żoną małżeństwo w Kosciele, że nie był to tylko cywilny układ?

Dantes napisał/a:
sam mam za sobą nieudane małżenstwo ale rozstaliśmy się w zgodzie i szczerze to jestem zarówno z niej jak i z siebie dumny

Dantes napisał/a:
rozstaliśmy się z żoną z mojej inicjatywy a dziś już rozwiedzeni jesteśmy szczęsliwi w nowych dlugich związkach i jesteśmy autentycznymi przyjaciółmi.
Nasza miłość z biegiem lat wygasła więc zamiast żyć sakramentem i męczyć się do konca życia poszukaliśmy każde własnej drogi.

To jest Twoje zdanie, nie wiesz, co przeżyła Twoja żona. Nie wiesz, co Ona sobie myślała, jak odczuwała, na ile było w tym Jej zgody, a na ile zostało to wymuszone. Nie wiesz czy cierpiała, czy też, tak samo jak Ty, potraktowała małżeństwo jak chwilowy kaprys.

Ciekawi mnie, czy Twoja obecna kochanka wie, że jesteś z nią tymczasowo, dopóki znów się Tobie nie znudzi i nie zechcesz poszukać sobie kolejnej miłostki. Że jest tylko od zaspakajania Twoich potrzeb, że zostanie odstawiona, gdy już zostanie żużyta albo pojawi się kolejna pani.

I wiesz, mnie Ciebie jest żal. Że tak łatwo Tobie było zamienić miłość małżeńską na przygodną miłostkę, znajdując na to tak obłudne i egoistyczne wytłumaczenie.

W ogóle myślę, że jednak nie do konca jesteś zadowolony ze swojego życia, że chyba brakuje kontaktu z Bogiem, że gdzieś w głębi serca odczuwasz niewłaściwość swojego życia bez Pana Jezusa.
Ale.... mogę się mylić, czasem ludziom po prostu się nudzi i zaglądają na różne dziwne strony.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 21:52   

Dantes napisał/a:
Szacunek do innych kultur jest ci widać obcy, Katolikiem jestem jak 99% polaków bronie swoich racji bo rozstaliśmy się z żoną z mojej inicjatywy a dziś już rozwiedzeni jesteśmy szczęsliwi w nowych dlugich związkach i jesteśmy autentycznymi przyjaciółmi.
...miałem napisac więcej ale Elzd 1 uprzedziła mnie z wieloma myslami i chwała jej za to bo napisze spokojniej i z wieksza gracja...Dantes prywatnie kiedyś mnie interesowało wiele kultur i mam szacunek do nich...choc wiare mam jedna ..moje starania były by ci wskazac mozliwośc posiadania kilku zon ..bedziesz maił w czym przebierac......a teraz na powaznie ..małzonek ma prawo do zrozumienia,do szacunku,do uwielbienia,do wielu wielu rzeczy....najczęsciej dajemy to co sami dostajemy a dostajemy to co dajemy....cos sie psuje ..ja wiem... tak bywa ale to jest czas na naprawe ,na zrozumienie,na danie tego co może nie dałem...a tylko postawa uniku,kombinacji myslowej ....a w koncu wielkiego egoizmu...doprowadza do tego-
no nie udało sie nam,to lepiej sie roztac moze w nowym zwiazku znajdziemy szczęscie
dla mnie to postawa tchórza..dla mnie to ucieczka.....ja nie mam takiej postawy...
staram sie do póki mogę....zabiegam póki mam sił ...wiesz zbyt dużo kosztowało mnie
zrozumienie tego co jest dla mnie najwieksza wagą zycia ,co tak faktycznie jest istotne !!!!!
aby powiedziec sory nie wyszło....zrobie to ale dopiero jak ktos mnie przekona ze faktycznie nie wyszło,faktycznie nie ma sensu....wtedy wiadomo nic na siłę lecz sam nie zrezygnuję....moze jestem w tej grupie facetów jacy łatwo się nie poddają!!!!!!!!!.....pomysl czy ty nie poszedłes na łatwiznę???....trzeba naprawde wielkiej wiary,samozaparcia.....przełamania swojego Ja by tak łatwo tego nie zaprzepaścić.....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8