Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
pozwolic mu zamknac za soba drzwi?
Autor Wiadomość
nowa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 15:24   pozwolic mu zamknac za soba drzwi?

pozdrawiam wszystkich serdecznie, ja jestem z tych co wiecej czytaja, sledza losy ale nie wystepuja na forum
a jednak nadeszla pora
minelo 10 miesiecy od wyprowadzki meza, ktora przezylam, mniej dzis bola puste polki w szafie, choc dalej smutne ze potrafil pakowac swoje rzeczy przy synu, tak po prostu...
przez caly ten czas maz przychodzi czesto, choc nie chce sie okreslic kiedy i na ile, dzwoni do mnie co dzien na komorke; byly wspolne wycieczki do parku, nad wode, na plaze, nawet zaprosil mnie kedsy na tance, to bylo moje mlodziencze marzenie jeszcze z czasow szkolnych, spelnilo sie!
ale wracajac do codziennosci, miesiac temu maz zadeklarowal ze wroci, tylko najlepiej zebysmy sie wszyscy przeprowadzili do innego mieszkania, wiadomo nowe miejsce, nowy start moglby byc dobry dla wszystkich, (i tak planujemy przeprowadzke), ale jego strach wzial gore i po jakim czasie zmienil zdanie, potrzebuje jeszcze wiecej czasu.... pic na wode, ustalilismy czas do swiat, choc jak ktos przez 10 miesiecy jest nastawiony na nie to na co liczyc? pomijajac fakt ze na poczatku po jego wyprowadzce sporo mnie kosztowalo aby stanac na nogach, zaczac zyc szczesliwie bez niego, pozniej zaczal znowu robic nadzieje ze wroci, jakby sie bawil moimi uczuciami, jak mu wierzyc, zaufac, wiem ze jest tylko czlowiekiem, ale... nie mozna isc przez zycie z zamknietymi oczami, zyc na pol gwizdka, albo jest albo go nie ma, a on takie wielkie dziecko, samo nie wie czego chce i moze nigdy nie dojrzec, dlatego sie zastanawiam czy nie lepiej po prostu zamknac drzwi za kims kto odszedl, ograniczyc wizyty...
znajoma pyta czy wnosze sprawe o rozwod ... jakie to proste w dzisiejszych czasach...
przyzyje i to, tylko czy to zycie tak musi nas powykrecac...

[ Dodano: 2008-11-03, 15:27 ]
no i zaakceptowalam juz fakt ze sama spie, na lozku zostala tylko jedna poduszka!
za to cale lozko moje, moje spac na srodeczku jak krolowa!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 16:27   

moje wyrzeczenie na rzecz drugiej osoby czasami są wsparciem cudzego egoizmu i braku odpowiedzialności
czy to do czegos doprowadza?
myśle że nie... dlatego twój mąż wciąż dyktuje nowe reguły gry ale tylko ty musiz sie do nich dostosowac...on zmienia je wciąż podług siebie, swoich jakis niezrozumiałych dla ciebie lęków
czas zacząc stawiac proste reguły gry dla każdego te same
bo inaczej
....jestem niewolnikiem dawania, żadna niewola nie buduje, wyrzekając się siebie, pozwalam uchodzicć swoim siłom życia,
moje wyrzeczenie nie pomagają również temu, dla kogo je czynię,
wyrzekając się buntu, protestu i ograniczania, pozwalam komuś na zachłannośc , pogarde i egoizm.
zgadzając sie na wszystko w zasadzie w końcu widze że nie mam nic...
czasami warto sie przeciwstawic i okreslic jasne warunki gry
pozdrawiam
 
     
nowa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 21:09   

moze rzeczywiscie jestem niewolnikiem dawania
tylko rozsadek mowi ze juz nie wroci, albo ze dlugo nie bedzie wiedzial czego che, i dobrze wolno mu, tylko ze ja nie bede czekac na niego w latach swietlnych!
 
     
marioviola
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 23:39   

Witaj nowa, mami ma absolutna rację ustal pewne warunki. Ja tez kiedyś nie widziałem świata poza miją Żoną. Nawet wyzbyłem się własnego ja dla ratowania małżeństwa. Ale się nie udało. Zaufaj Bogu, sprawy przesądzone, nie istnieją dla Niego. I choć nie wiem za co kocham moją Zonę ( ale tak jest) wierzę, że po coś się to dzieje. Nie trać nadzieji, pozdrawiam
 
     
nowa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-04, 00:56   

nie tracic nadzieji? nie trace, wierze ze bedzie dobrze, ale niekoniecznie z mezem
co najgorsze zaczyna mnie wkurzac jego obecnosc w domu....a wtedy zione...
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-04, 12:15   

..........nie tracic nadzieji? nie trace, wierze ze bedzie dobrze, ale niekoniecznie z mezem
co najgorsze zaczyna mnie wkurzac jego obecnosc w domu....a wtedy zione...

tylko rozsadek mowi ze juz nie wroci, albo ze dlugo nie bedzie wiedzial czego che, i dobrze wolno mu, tylko ze ja nie bede czekac na niego w latach swietlnych!..........

jak małe dziecko, któremu na wszystko sie pozwala,
w efekcie dziecko traci poczucie rzeczywistości i samo sie gubi w tym czego pragnie, juz wszystko ma co chce i traci sie bo kto mu ma pokazac czego mu nie wolno skoro wszystko może,
twój mąż tak samo... pogubił sie juz w tym wszystko mógł, nie miał granic, które jak przekroczy będa oznaczac dosyc, koniec
cóz , mogąc wszystko i tak nie ma nic, wraca raz do rodziny gdy napotka problem wraca do siebie, by nie musiał sie borykac z tym problemem,
sama go załatwisz on jak mały chłopczyk woli miec swiety spokój....
a ty Nowa poczułas wiatr w żagle, stwierdziłas, że można samej, że nie jest ci do niczego potrzebny, ze dasz rade stąd zaczyna cie wkurzac jego obecnosc w domu....
dlaczego bo masz świadomośc już i wiesz o tym, to kłoci sie z twoim osądem o sobie
z jednej strony wiesz, że mozesz już sama sobie poradzic a z drugiej ganisz sie za to, że ulegasz wszystkim jego zachciankom, zmianom, męczy cie czekanie...
i słusznie ale to wymaga z twojej strony własne zmian
zacznij byc stanowcza i konsekwentna, ustal reguły gry a poczujesz i do siebie szacunek i do męża
zaczniecie sie na wzajem szanowac bo uznacie że wolno grac tylko fer play
musisz sie nauczyc byc konsekwentna i stanowcza, dla siebie dla rodziny... niedługo dzieci dorosną wtedy ta stanowczosc będzie szczególnie potrzebna nie dac sie zastraszyc i z całym przekonaniem o słusznosci swojegop zdania przy nim trwac
to czyni nas w oczach innych silnymi
nie mylic z oslim uporem....
 
     
nowa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-04, 12:39   

wlasnie, on by chcial zjesc ciasteczko i miec ciasteczko...
albo sam juz nie wie czego jeszcze mu potrzeba bo przeciez zycie jest tylko jedno, przy okazji kryzysu do tego doszedl, juz nie chce odkaladac niczego na pozniej
ja tez mam tylko jedno zycie!
dziekuje za slowa potrzebne do mojego przebudzenia, braku stanowczosci niestety nie wynioslam z domu...
pozdraiwm i pamietam w modlitwie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9