Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ból samotności
Autor Wiadomość
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-28, 21:42   Ból samotności

Tym, co skłoniło trędowatego, aby wyszedł naprzeciw Jezusa, była boleśnie przeżywana samotność. Przypomnienie o konieczności nieustannego wychodzenia w stronę Boga, jest wyjątkową wartością doświadczanej samotności. Niezwykłe jest także odczuwanie wewnętrznej potrzeby przyjęcia w nią Tego, który ociera wszelką łzę. On skłania nas do zobaczenia, że bycie w relacjach z innymi ludźmi nie uwalnia od samotności.

Wszyscy w niej uczestniczymy. Ona jest odpowiedzią na różne przejawy zła. Najpierw boli, a później leczy. Najpierw czyni nas niewidomymi, a za czas jakiś otwiera oczy na rzeczywistość. Początkowo jej doświadczanie jest niezwykle bolesne, lecz w konsekwencji prowadzi do zrozumienia własnego życia i „przechodzącego” przez nie Boga.

Musimy przejść przez ból samotności, abyśmy w jej ranach spotkali Boga i odczuli Jego miłość. Czyż nie o miłość chodzi w naszym życiu? Ból jest doświadczaniem nieobecności tego, czego najbardziej nam potrzeba. Największy ból sprawia brak odczuwania, że jesteśmy kochani. Z nim łączy się nierozdzielnie czystości serca. Brak miłości i czystości to jedno. Gdy ich nie ma, przychodzi samotność jako odpowiedź Pana Boga na nasze najgłębsze potrzeby i pragnienia.

Samotność jest jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń człowieka. Nie przyjmowana „rozrywa”, „pali”, niepokoi, pogrąża w poczuciu wielkiego bezsensu i bezwartościowości życia. Gdy uznamy jej prawo do obecności odkrywamy, że to, co początkowo było bolesne, przemienione zostało w radość, to, co jawiło się jako ciemne i odrażające, nabrało blasku i stało się przystępne. Właśnie wtedy, gdy odczuwamy pogrążanie się w beznadziejności, propozycją na przeżywanie życia staje się samotność. Bóg nas w niej dotyka, obejmuje, chroni. Nie jest ona kresem, ale początkiem cierpienia oczyszczającego i uwalniającego z bezsensu.

Chcąc zrozumieć przynajmniej niektóre wydarzenia z własnego życia, konieczne jest wejście w tunel, jaki samotność tworzy wokół nas. Zmusza ona do bycia ze sobą, z myślami pogrążającymi w poczuciu bylejakości życia i uczuciami, które wydają się odsłaniać jedynie jedną stronę codzienności, tę ciemną. Nie mieliśmy czasu na przebywanie ze sobą. Gdy pojawia się samotność zauważamy, że mamy czas, dużo czasu dla siebie. Są to rzeczywistości nierozdzielne. Gdy zyskujemy chwile na przybywanie z naszymi myślami i odczuciami, otrzymujemy dar, umiejętność przebywania z Bogiem. Mamy czas na chłonięcie tego, co On mówi. Wyraźnie odczuwamy sens słowa, a przede wszystkim klimat, w jakim to Jego słowo dociera do nas. Piękno słowa Pana skłania do powierzenia Jemu naszych myśli i odczuć, a przyjęcia tych, które budzą w nas upragnioną ciszę i pokój.

Odczujmy w sobie, że samotność jest nam dana dla zrodzenia tęsknoty za kimś, albo za czymś. Odsuwaliśmy od siebie prawdę. Była trudna do przyjęcia ze względu na formę, w jakiej docierała do naszych uszu, raniąc przede wszystkim serce. Odczujmy, że samotność przychodzi jako wyraz czyjejś tęsknoty, forma, w której jesteśmy oczyszczani z różnych form wewnętrznego oporu i zamknięcia się, a tym samym dorastania do tej wrażliwości, którą dawno już utraciliśmy, aby odczuć miłość, tęsknotę. Coś w nas umiera, coś odchodzi, pewne sprawy tracą na znaczeniu, słabną, a my wraz z nimi. Ale najpierw jest odczucie pustki. Nikogo nie ma, nie ma dla nas, jesteśmy sami. Bardzo wyraźnie dostrzegamy w samotności konsekwencję własnej biedy duchowej i moralnej.

Najczęściej nasze dążenia skupiają się na byciu kimś wartościowym, na takich relacjach z najbliższymi, które będą naszą dumą i stanowią głęboką potrzebę bycia osobami wyjątkowymi. Jednak tęsknota za człowiekiem, jak i pragnienie bycia doskonałym w wielu sprawach nie jest tęsknotą docelową i dążeniem, do którego zmierzamy w sercu. One jedynie przygotowują i podprowadzają pod tęsknotę za Bogiem. Czyż nie dostrzegamy pewnej prawidłowości w tym, że im większa samotność człowieka, tym większa też jego tęsknota? Tęskniąc za spokojem, ciszą, dobrą pracą, tęsknimy za bliskością Boga, za poczuciem bezpieczeństwa i miłością, która może nas wypełnić.

Niewątpliwie Jezus był w samotności trędowatego, lecz on tego nie odczuwał będąc całkowicie skupiony na przeżywaniu własnego bólu. Samotność boli, kiedy jest niechciana. Czyniąc z niej gościa oczekiwanego, radykalnie zmieniamy swoje odczucia, a przede wszystkim postrzeganie własnego życia w relacji do Boga. Należy oczekiwać na samotność, jako na ten stan ducha, który odnawia nas, oczyszcza i pozwala dostrzec w tym, co jest głupstwem dla świata, sposób objawia się Bożej mądrości i miłości.

Co się dokonuje w nas, zanurzonych w osamotnieniu i szukających światła zrozumienia, obijających się o wydarzenia życia? Oczekujemy na wewnętrzny spokój. Zastanawiamy się nad tym, co Bóg chciał nam powiedzieć przez utratę więzi z innymi. Nie mogąc się porozumieć z osobami bliskimi naszemu sercu, uciekamy w świat wyobrażeń i fantazji. Czujemy jak rozdarcie w naszych emocjach pogłębia się z dnia na dzień. Rodzi to kolejne źródło niepokoju i oczekiwań na to, co jeszcze może się wydarzyć.

Zrozumienie i akceptacja dla życia, które jest ciągiem nieoczekiwanych przeżyć, chroni nas przed popadnięciem w rozpacz. Pytania o sens wydarzeń, które bolą, stają się coraz częstsze. Odpowiedź na większość z nich nie przychodzi. Jedyna myśl, jaka się pojawia w takich chwilach, to świadomość braku naszej troski o więź z Bogiem. Niewierność wobec Niego osłabiła w nas to, co i tak było słabe. Źródłem odczuwanego zagubienia i pustki jest niewierność, bagatelizowanie daru czasu, brak trzymania się tego jednego, bo tylko jedno jest ważne. Nieopanowanie w sferze pragnień i potrzeb daje odczucie, że pozbawiamy się naszych najgłębszych wartości. Nie panując nad zachciankami skazujemy się na wielki zamęt zarówno duchowy i moralny. Przytłaczające ponad miarę jest poczucie wielkiej słabości i bezwartościowości własnego życia.

Nieczystość otwiera przed nami samotność. Ze swoją wszechobecną bezradnością stajemy się jak dzieci wołające o pomoc Ojca. Liżemy rany serca, które są konsekwencją naszej zachłanności wobec tego, co postrzegają zmysły i odczuwa ciało. Samotność jest ratunkiem, szansą na opamiętanie się, możliwością spotkania Boga bliskiego nam w naszym bólu. Jest ona dana i zadana po to, byśmy przestali lękać się Pana i doszli do rezygnacji z nieodpowiedzialności wobec własnego powołania. Samotność jest wielką przestrzenią dla spotkań z Bogiem. „Prawdziwa samotność jest udziałem w samotności Boga, który jest we wszystkich rzeczach” (T. Merton). Zanurzając się w niej, wchodzimy w bliskość Boga cierpiącego i miłującego.....

Dalszy tekst tutaj:
http://pierzchalski.eccle...6&id=06-01&t=46
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9