Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym jest wybaczanie?
Autor Wiadomość
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-15, 21:18   

może jak pisze nałóg warto zweryfikowac własne wyobrażenie tego co się w kimś widziało
może uważałas go w zbyt bajkowym świecie, bez wad
jako księcia, który przyjechał na białym koniu.... a on jak każdy jest tylko człowiekiem, który popełnił błąd za który ty tez poniosłas konsekwencje
myśle, że warto spojrzec
na to z innej strony,ze to zdarzenie uczyniło cie silniejszą bo zmierzyłas sie z problemem i udało Wam sie
pewnie, że jest inaczej ale inaczej nie musi byc gorzej masz świadomośc, że jestes silna, że dasz rade w przeszłości pokonywac trudy życia codziennego,
że ta lekcja mimo, że bardzo bolesna pokazała, ze mozna wyjsc z kryzysu,
że mimo wszystko twój mąż to może nie księże z bajki ten taki wyśniony,wymarzony ale człowiek, którego moge pokochac inną miłościa o wiele głębszą niż tylko opartą na zauroczeniu czy własnym wyobrażeniu
może wtedy nie będziesz czuła takiej straty bo uwierzysz, że może byc teraz juz tylko lepiej ale do tego trzeba zaufania
może jeszcze go nie masz mimo wszystko do męża? a może w obawie przed zranieniem nie chcesz sobie na to pozwolic taka obrona przed tym co sie stało....
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-15, 22:58   

Agnieszko,
ja mimo wszystko chciałabym żeby przyszedł taki dzień, w którym to mąż z własnej nie przymuszonej woli wróciłby do mnie do nas, chciałabym tego pomimo , ze wiem jak cięzka praca by nas czekała, na razie mozna tylko o tym pomarzyć. Ciesz się więc i raduj, ze masz/macie taką szaansę.
Mami,
nie wiem jak Agnieszka, ale ja nie żyłam wyobrażeniem, ze mąz to książę na białym rumaku. Nie miałam wyidealizowanego obrazu. Kochałam i kocham męża wiedząc jaki jest, a z pewnością ideałem nie był i nie jest bo ideałów na świecie nie ma. Akceptowałam wady, trudny charakter, indywidualizm i cechy które niejednokrotnie mnie drażniły. Widziałam i te dobre cechy i te gorsze. Boli nie dlatego, ze ideał nie okazał sie ideałem, ale, ze człowiek, któremu ufałam, z którym przeżyłam wiele lat bardzo dla nas trudnych, trudnych, z czasem lepszych, człowiek z którym uważałam, ze sprawdziliśmy się na życiowych zakretach, człowiek z którym planowaliśmy wspólną starość, człowiek z którym wspólnie myślelismy o przyszłości, ba mówiliśmy o niej. Boli to zaskoczenie, że ze gromadziło sie coś o czym mi nie sygnalizowano, ze wydarzyło sie coś co gruba kreską nagle odcieto.
Tyle i aż tyle....
Nadzieja jednak umiera ostatnia i powtarzam choć po ludzku zero szans na odbudowe, to w głębi serca nie chce zdusic tej tlącej iskierki nadziei, ze jeszcze wydarzy sie coś, czego dzisiaj nazwać nie umiem, co nas jeszcze ze sobą połączy i choć może to tylko złudzenie to jednak nie pozbęde sie tego uczucia, bo poprostu nie chcę. Tak bardzo chciałbym tu kiedyś napisać świadectwo, więc życzcie mi dobrze, a będzie wam życzone.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-15, 23:38   

samotna napisał/a:
Agnieszko,
ja mimo wszystko chciałabym żeby przyszedł taki dzień, w którym to mąż z własnej nie przymuszonej woli wróciłby do mnie do nas, chciałabym tego pomimo , ze wiem jak cięzka praca by nas czekała, na razie mozna tylko o tym pomarzyć. Ciesz się więc i raduj, ze masz/macie taką szaansę.

Samotna.... swego czasu Agnieszka podobnie odpowiadała na moje posty.......kochała, pragnęła powrotu......i stało sie....i przyszło nowe...inne....
Niezbadane są wyroki Boskie
Wszystko co mozesz teraz zrobic to .........juz wiesz.

Agnieszko.....kochasz jak kiedyś.....tylko czasem wydaje Ci sie inaczej.
Kochasz dojrzalej, kochasz prawdziwą miłością....gdyby tak nie było ...nie byłoby Was.
Przeszłaś najwiekszą próbe własnej miłości i wiary....wygrałaś!!!!
Dalej....czas.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-16, 10:48   

samotna większosc z nas gdy poznaje tego wybranego z początku uważa, że nasz wybranek to ten , z którym chce byc do konca moich dni i jeszcze dłużej, mój książę/ księżniczka widzimy ich oczami jakimi stworzylismy swój świat w którym panuje dobro i jest pięknie
czas szybko weryfikuje to iz wcale nie jest tak pięknie a nasz ukochany mąż/żona to wcale nie jest taki jakim go widzielismy na początku i nie pasuje juz do naszej bajki
i zaczynają sie rozterki dlaczego nie widziałam przedtem tego co teraz takie widoczne
zamiast sie przystosowywac do zmian pragniemy zmieniac męża na swój wizerunek i jesteśmy rozżalone bo
on jest dalej taki sam nie chce zmian
zaczyna sie regularna wojna bo przeciez jesli mnie kochasz to zmieniłbys sie dla mnie a ty nie chcesz zaczynacie sie odsuwac
powoli przestajesz walczyc ale coraz częściej i więcej w tobie złości na męża który czuje sie tez w tej roli zle bo przeciez był dla ciebie kiedys kims kogo szanowałas i dla kogo był najmądrzejszy powoli ucieka i szuka tego czego ty juz mu nie dajesz czyli akceptacji mnie takim jakim jestem
potem to juz najczęściej kończy sie kryzysem i odejściem...
nie potrafimy trafnie komunikowac sie, nie potrafimy dosadnie okreslic czego pragniemy, nie potrafimy wielu innych rzeczy stad potrzeba zmian w sobie by dotrzec tam gdzie to mozliwe by nauczyc sie byc szczesliwym i dawac to szczescie innym
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-16, 16:41   

mami,
nie starałam sie zmieniac męża pod własne wyobrażenia, poza tym to silna osobowośc i nie da sobą manipulować. Zaakceptowałam męża takim jaki jest. Fakt zarakło wzajemnej komunikacji, oraz czuł że w pewnym stopniu że nie spełnia moich oczekiwań, ale ja sie na to godziłam i nieszczęśliwa z tego tytułu nie byłam. Owszem były dni, ze męża wady mnie denerwowały, ale to mijało. Teraz jestem mądrzejsza, bo potrafiłabym bardziej okazywać swoje uczucia, odczucia, dawać mężowi do zrozumienia jak bardzo jest dla mnie ważny, ze go akceptuję i że jest mi z nim najzwyczajniej dobrze. Pozamykalśmy sie na siebie. U męża miłośc wyparowała, a może jej wogóle nie było i stało sie to co sie stało.
Mogło byc i tak, ze chocbym nie wiem jak sie starała i okazywała to o czym wyzej napisałam to i tak nie miałoby to wpływu na taki obrót sprawy. Ciężko teraz mówic co by było gdyby.... . Jest już za późno i mąż nie jest mną zainteresowany.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 09:52   

samotna piszesz...Jest już za późno... jest za wcześnie by mówic, że juz nic nie moge, że jest za późno...

jednej rzeczy nie rozumiałam pomimo iz czułam sie silna i gotowa do walki mówiono mi poczuj sie bezsilna myslałam ale jak bezsilna to znaczy co mam przestac walczyc stanąc z założonymi rękami i czekac na cud... ja przecież myslałam, że swoją siłą pokonam wszystko, że jestem w stanie kontrolowac, że skoro ktoś jest słaby to ja moge pomóc a jednak nie mogłam...
musiałam w końcu sobie powiedziec jestem bezsilna wobec problemu nie pokanam go mimo iz jestem silna...
co zatem mi pozostało poczułam sie pokonana
z początku poczułam się bezradna, że nie mam na nic wpływu,
nie moge nic wiec co mam sie poddac i...
i wtedy zrozumiałam, że mimo iz na siłe nic nie zdołam to moge inaczej
znalazłam motywacje do działania ona nie potrzebuje siły mojej wystarczy że okresle sobie cel i będe do niego dązyc
jesli cel będzie wystarczająco dla mnie ważny będze miała motywację do jego zrealizowania nie okreslam sobie tylko celów na początków zbyt trudnych do osiągniecia i rozłożonych w czasie lepiej coś co da efekty działania szybciej bo jak widze wynik pozytywny ze czegos dopiełam moge stawiac sobie wyższą poprzeczke
 
     
Ayna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 20:29   

Witam Wszystkich!!! Czytam wszystkie posty z wielkim zainteresowaniem. Chciałabym podzielić się moimi uczuciami.
Ja nie potrafię przebaczyć. Nie potrafię. Mój mąż jest ze mną i z naszymi dziećmi. Stara się lub udaje, że się stara, przynajmniej o małżeństwo, ale nie o mnie. Przeprosiny słyszałam kilkakrotnie (nawet z kwiatami), ale nadal robił to samo. On chce spokoju, uśmiechniętej żony, zadowolonych dzieci i podobno normalnego życia. A ja tak nie potrafię. Gdyby nie dzieci, nie dałabym żadnych szans na bycie razem. Nie czuję się szczęśliwa, a chyba o to w życiu chodzi.
Był okres w życiu, kiedy myślałam, że dam radę, że wybaczę, że może spotka mnie coś dobrego, że mój mąż zacznie mnie zauważać, może nawet słuchać. Ale niestety nie. Za dużo w życiu było złego. Nie potrafię wybaczyć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9