Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Teraz chyba przyszła moja kolej ...
Autor Wiadomość
bardzo_smutna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 11:42   Teraz chyba przyszła moja kolej ...

Już jakiś czas temu natknęłam sie na to forum ... czytając Wasze opowieści poczułam nagle, że nie jestem sama, że nie jestem jedyną osobą na świecie którą spotkało coś takiego. Czytając o tych małych cudeńkach, które sie jednak zdarzają (chodzi mi o budowanie małżeństwa od nowa, wracanie małżonków do siebie) dało mi nadzieję, że może w końcu i do mnie los sie uśmiechnie...

Nie bede sie tu szczegółowo rozpisywać na temat mojego małżeństwa, bo mogłabym książke napisać. Mieszkamy osobno, mamy małe dziecko, On nie utrzymuje ze mną żadnych kontaktów, nawet z własnym dzieckiem nie chce sie zobaczyć. Wygląda na to że wszystko stracone... Jak do tego doszło?? Jesteśmy młodzi, potem było dziecko, potem ślub i było naprawdę super! Potem nagle dowiedziałam sie że spotyka sie z inna kobietą. Mówił,że do zdrady fizycznej nie doszło... ale jak tu w to wierzyć?? Jednak wybaczyłam i znowu wszystko układało sie między nami dobrze... tzn. chyba dobrze. Był owszem inny, nie taki jak kiedyś: kochający,czuły itd. Ale już nie zabiegał, już sie nie starał, rzadko słyszałam miłe słowa... mamy owszem problemy finasowe, ale to chyba nie koniec świata? Ludzie żyją w większym ubóstwie i sie kochają... Potem znowu coś pękło, znowu zaczął milczeć, robił sie coraz bardziej nieprzyjemny i oschły.. no i doszło do tego że mieszkamy osobno.. oj długo by pisać na ten temat...poprostu jest źle.. nie zależy mu już na mnie, na dziecku... i niestety brak mu wiary w Boga :(
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 19:06   

Musi bardzo bolec, bardzo smutna...
Pierwszą rzeczą o której pomyślałam w trudnych chwilach, to taka,że chciałabym ,żeby moje dziecko zapamiętało mnie szczęśliwą , uśmiechniętą, bo przecież świat nie kończy się na niepowodzeniach.Ta myśl prowokowała mnie do zaparcia samej siebie, odwzajemniony uśmiech i radośc mojego dziecka, nasz świat dodawał mi sił...może pomógł po części zrozumiec siebie samą....Jako matka zrozumiałam, kim jestem dla tego dziecka, przypatrywałam się swemu dziecku i wiele mnie nauczyło...nauczyło mnie jak zyc...Dziecko jest przepięknym darem Bożym:) Tak jak moje dziecko zwracało się do mnie , tak ja zwracałam się do Matki Bożej:)Było mi lżej w trudnych chwilach.

Pozdrawiam serdecznie :)
http://www.wrzuta.pl/audi...eaveheart_theme
 
     
bardzo_smutna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-25, 23:13   

Dziękuje za słowa otuchy! I zgadzam sie z Tobą w 100% Też bym chciała żeby moje dziecko zapamiętało mnie uśmiechnięta i szczęśliwa. Staram sie jak mogę, jednakże ukradkiem nie da sie nie uronić łzy,a późnym wieczorem poprostu wypłakać. Pozdrawiam! :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4