Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ślubuję ci na zawsze
Autor Wiadomość
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 156
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-01-24, 14:47   Ślubuję ci na zawsze

Błogosławiona Elżbieta Canori Mora
(1774 - 1825)

Nasza kultura, będąc zdominowana przez wszechobecny konsumizm, nie rozumie w pełni wyrażenia "na zawsze" także w przymierzu małżeńskim (foedus matrimoniale). Próbuje się udowadniać niemożliwość wytrwania aż do śmierci i stawia się tezę o "miłości czasowej". Społeczność akceptująca rozwody jest wspierana działaniami prawnymi skierowanymi do ułatwienia polityki rozwodowej państw. Kościół jest chyba jedyną instytucją, która ciągle naucza o miłości nierozerwalnej, wiernej w małżeństwie na wzór miłości Chrystusowej. Stąd rodzi się aktualność prezentacji takich osób, które pozostają wierne nawet, gdyby między nimi była prawna lub faktyczna separacja albo, gdyby miłość jednej osoby trwającej w związku małżeńskim nie była odwzajemniana. Taką wierną w miłości małżeńskiej jest bł. Elżbieta Canori Mora, która przez swoją nieodwzajemnioną miłość do małżonka, doprowadziła go do zmiany swego życia. Oddając się wychowaniu swych dzieci przyjmowała najcięższe prace i służbę ubogim. Łącznie z bł. Joanną Berettą Mollą. stanowi dla naszych czasów przesłanie Chrystusowe na temat wierności i życiodajnej siły małżeństwa.

Elżbieta urodziła się w Rzymie 21 listopada 1774 r. w rodzinie arystokratycznej. Otrzymała staranne wychowanie domowe oraz wykształcenie w Kolegium Sióstr św. Augustyna w Casci (1785-1788). Okres dzieciństwa i młodości nacechowany był niezwykłym spokojem duszy, który płynął z pierwszej miłości do Chrystusa zaszczepionej w Kolegium sióstr. Tam już się zaczęło jej "całkowite oddanie Panu" (wł. tutta al Signore). Choroba płuc przerwała jej pobyt w Kolegium, nastąpiło "duchowe oziębienie" i w wieku 19 lat przyszła ziemska miłość do Krzysztofa Mora, syna jednego z najsłynniejszych lekarzy Rzymu. Do sakramentu przygotowała się duchowo i 10 stycznia 1796 r. wypowiadając słowa "przyrzekam ci wierność aż do końca życia" dobrze rozumiała, co te słowa oznaczają. Miłość męża była jednak bardzo zazdrosna i powodowała odsunięcie tej szczęśliwej pary od wszystkich przyjaciół. Taka "miłość" już w ciągu roku pchnęła Krzysztofa do innej kobiety. To spowodowało w rodzinie nie tylko szkody materialne, ale przede wszystkim duchowe. Mimo tej sytuacji Elżbieta urodziła 4 córki, z których dwie zmarły po urodzeniu, a Marianna i Lucyna były do końca życia prawdziwymi towarzyszkami ciężkiego życia matki. Choroba Elżbiety w 1801 r. doprowadziła do nowego nawrócenia i powrotu ku pierwotnej więzi z Chrystusem. Obudziła się z "moralnego letargu", zarzuciła stroje i próżne zabawy, chciała dokonać w swojej duszy prawdziwego nawrócenia. "Zwyciężyłaś moja Święta Miłości, zwyciężyłaś twardość mego serca - napisała o tym okresie. Opuszczona w ziemskiej miłości znalazła Miłość Największą - Jezusa Chrystusa - Ukrzyżowanego. Wyrzucona z domu męża, wynajęła mieszkanie i pozostawała z dziećmi niemal w nędzy. Mąż zaś uwikłał się w życie niemoralne. Ta sytuacja pogłębiła życie duchowe Elżbiety i postanowiła ofiarować resztę swoich dni za nawrócenie męża. Mąż, prowadzący życie rozpustne, wyrzucał Elżbiecie częste przebywanie w kościele. Powiedziała mu kiedyś w takiej sytuacji: "Wrócisz i ty pewnego dnia do Pana". Wobec niego zachowała zawsze postawę miłości, wierności, otwartości, dyspozycyjności i wybaczenia. Miłości wobec ojca uczyła także swoje dzieci. Nie uległa presjom środowiska, a nawet perswazjom swego spowiednika, i nie zgodziła się na separację. Sprzedała wszystkie swoje majętności, jakie jeszcze posiadała, aby leczyć swego męża w ciężkiej chorobie i spłacić długi, za które groziło mu więzienie. W sytuacji materialnej niemal graniczącej z nędzą podjęła się pracy w charakterze krawcowej. Jak się dowiadujemy z listów pisanych do męża nieobecnego z racji podjęcia pracy w oddalonym miejscu, sprzedała nawet kury i sprzęty domowe, aby utrzymać dzieci. Obie córki, wychowane w atmosferze prawdziwie religijnej, stanowiły dla Elżbiety umocnienie duchowe. Jedna z nich wstąpiła do klasztoru (tam zmarła w opinii świętości), a druga wstąpiła w związek małżeński i zmarła młodo, zostawiając córeczkę. Elżbieta pod wpływem swego kierownika duchowego w 1807 r. złożyła śluby w III Zakonie Trynitarzy. Natchniona charyzmatem tego zakonu, oddała się służbie chorym, biednym przyjmując i goszcząc ich w swoim domu. W ten sposób "poszerzyła swoją rodzinę". W 1816 r. Krzysztof powrócił z odległego miejsca pracy. Elżbieta przyjęła męża z nadzieją, że dystans tylu dni zmienił jego serce. Okazało się to jednak złudzeniem. Oddała się więc całkowicie Chrystusowi i Jemu powierzyła troskę o swoje dzieci. Dom jej coraz bardziej stawał się jakby małym "sanktuarium", gdzie znajdowali schronienie biedni, chorzy i potrzebujący pomocy. Wtedy zaprzyjaźniła się z inną świętą tego czasu i podobnej duchowości - Anną Marią Taigi.

W lutym 1825 r. ciężko zachorowała i czując, że zbliża się śmierć, utwierdziła swe córki w wierze i poleciła im pamiętać, iż Krzysztof Mora "jest ciągle ich ojcem". Zmarła w opinii świętości 9 lutego 1825 r. Została pochowana w kościele San Carlino w Rzymie.

Pod wpływem śmierci Elżbiety (potraktowanej przez Krzysztofa jako ofiara w intencji jego nawrócenia) i listów córki Marianny, która w 1833 roku zmarła w klasztorze, także on pomyślał o swym nawróceniu. Wstąpił do Franciszkanów Konwentualnych i z czasem został wyświęcony na kapłana. Zmarł jako zakonnik 8 września 1845 r.

W kontekście rozumienia małżeństwa chrześcijańskiego jako "przymierza" postawy bł. Elżbiety Mora mogą stanowić dla rodzin dotkniętych podobnymi problemami niewierności małżeńskiej wspaniały przykład i umocnienie w przymierzu małżeńskim.

Żyjemy zanużeni w realnościach socjalno-kulturalne deprecjonujących takie wartości jak: wierność, nierozerwalność, duch poświęcenia i wyrzeczenia, miłość bezinteresowna i przebaczenie. Dlatego rodzą się trudności porozumienia między małżonkami wzajemnie oraz między rodzicami i dziećmi. Konsumizm, brak solidarności, proponowane przez niektóre środki masowej komunikacji zasady "miłości eksperymentalnej" lub sugerowanie życia wspólnego bez zobowiązań - stanowią "plagi" dzisiejszej cywilizacji. W Roku Rodziny (1994) bł. Elżbieta Canori Mora została ukazana światu jako "znak sprzeciwu" i wzór do naśladowania.

Źródło:
"Ślubuję ci na zawsze - Elżbieta Canori Mora" - jeden z rozdziałów książki Ks. Henryka
Misztala - Geniusz Kobiety. Aspekt etyczno-społeczny, Częstochowa, 2005. Str. 218-222

Inne artykuły i opracowania:
Błogosławiona Elżbieta Canori Mora i Krzysztof Mora - rozdział w książce: Ferdynand Holböck. "Święci Małżonkowie. Zwyczajne pary małżeńskie wszystkich wieków nadzwyczajnymi wzorami cnót".
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 15:28   

Niesamowita prawda płynie z tych słów, które przeczytałam wyżej. Pobudziły mnie one do refleksji nad tym jak trudne jest życie. Atak na rodzine widoczny w filmach , gazetach jest obrzydliwy. Jak chronić w tak trudnych czasach swoje małżeństwo? Jak wskazywać swojej połówce tą właściwą drogę kiedy ona jest w patrzona w ten zły świat w swoje ego i nie słyszy ciebie nie rozumie istoty małżeństwa, robi jak jej wygodnie? Przeraża mnie to zło , które obserwuje dookoła jak ludzie żyją bez Boga,jak wybieraja to co w danej chwili im wygodne nie licząc się z innymi. Boże Ty miej nas i cały świat w swej opiece.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:24   

A w tamtych czasach nie było ataku na rodziny?
Elżbietcie Canori Mora nie udało się "nawrócić męża", ale dzięki swojej postawie stała się błogosławiona.
Znaczy się muszę podarować mężowi miszkanie, z dziećmi sobie jakiś pokoik wynająć i cichutko żyć do końca swoich dni - cicha i pokorna.
Amen
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:27   

[quote="Małgorzta"]Niesamowita prawda płynie z tych słów, które przeczytałam wyżej. Pobudziły mnie one do refleksji nad tym jak trudne jest życie. Atak na rodzine widoczny w filmach , gazetach jest obrzydliwy.

Małgosiu,

Przecież to proste- sama zdefiniowałaś:
Przestań kupować gazety i oglądać tv- zwiększysz szanse.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:29   

Muszę chyba jeszcze zrezygnować z alimentów na dzieci.
Na suchy chleb mi starczy własnej kasy.

[ Dodano: 2008-03-28, 21:32 ]
To nie żarty ani złośliwość czy ironia, pora o zadbanie o swoje życie wieczne.
 
     
krysia555
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:44   

Jak wskazywać swojej połówce tą właściwą drogę kiedy ona jest w patrzona w ten zły świat w swoje ego i nie słyszy ciebie nie rozumie istoty małżeństwa, robi jak jej wygodnie? [/quote]

Od dwóch dni mam w domu zepsuty telewizor-ulga dla uszu, dużo czasu dla siebie, dzieci, czas na książkę, mąż nareszcie mnie słyszy. ale boję się z nim rozmawiać. jak rozmawiać, skoro wiem , że nie zrezygnował ze swojej "nowej" miłości? Boję się, że zacznę krzyczeć.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:49   

Ja nie rozumiem po co ta ironia. Przecież każda z nas, na miarę własnych możliwości robi dokładnie to samo: nadal w jakiś sposób, może nie walczy o nawrócenie męża i powrót na uczciwą drogę, ale mówi, przekazuje swoim zachowaniem, życiem bez nowego partnera, wychowaniem dzieci bez nienawiści do ojca.
Czyż Elżbieta nie robiła właśnie tego?
Fakt, wtedy były inne czasy, inne obyczaje. Ale zawsze były kochanki, kochankowie, ludzie zawsze zdradzali i odchodzili od rodzin. Wtedy to było na mniejszą skalę, bo i większa presja otoczenia, czasem wygodniej było żonie udawać, że nie wie o podwójnym życiu męża, chyba w ogóle w niektórych środowiskach to było na porządku dziennym. Rodziny niby trwały, niby nie były rozbite. Bo wtedy rozwody były rzadkością. Już raczej "zgon z przyczyn naturalnych".
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2008-03-28, 22:03, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:54   

Elu, dlaczego dla mnie droga taka, jak błogosławionej, jest zamknięta.
Dlaczego mnie nie wolno? Bo zaraz jestem pomawiana o ironię. Nie życzę sobie takich insynuacji!!!! Możesz dołączyć do mnie i dążyć do świętości.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:55   

Porównanie- a za takie przedstawiono- nietrafne.
W 1800 którymś tam- inaczej wyglądało życie ludzkie- więc może tak bardziej akutalnie pokazywać co?
Bo niedługo do czasów Mieszka I się cofniemy- jeśli jest to jednak temat historyczny- a nie zaradczy to jak najbardziej.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:58   

Historia, historią, ale ja od dziś postanowiłam iść drogą taką jak błogosławiona. Wolno mi? Wolno!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 21:59   

Szerokiej drogi Olu2- i gumowych słupów po drodze.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 22:00   

Chooooooodź ze mną!!!! Nie lękaj się wkroczyć na drogę cnoty!!!!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 22:02   

he he he- no przesadziłaś- to jest głos wołającego na puszczy .
Ty sama idż- a ja zostanę na swoim stanowisku.

[ Dodano: 2008-03-28, 22:03 ]
wszystkich uspokajam- nadaj jestem przeciwniczką rozwodów- ale latać to się jeszcze nie nauczyłam.
Idź Olka2 z Bogiem- będzie ci rażniej.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 22:04   

Nie, Zuza, nie zostawię Cię!!!! Pociągnę za sobą!!! Nie dam Ci zginąć!!!
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-28, 22:04   

Nie rozumiem również, jak można nie widzieć, co proponują media. Ilość rozbitych rodzin nie bierze się z wysiadywania w kosciele i wspólnej modlitwy. Taka jest teraz moda, liczy się ten, kto ma więcej nowych partnerów, a tacy jak my ...wydają się co najmniej dziwaczni.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8