Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
trudna decyzja
Autor Wiadomość
Solo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 23:04   trudna decyzja

Witam wszystkich. Jestem tu nowy

Wczoraj dowiedziałem się, że żona mnie zdradza. Trwa to już dość długo myślę, że przynajmniej kilka miesięcy, więcej niż pół roku.

W kwietniu zeszłego roku, nasze małżeństwo przechodziło kryzys. Było to po około 3 latach małżeństwa. Poszło o codzienność, podejście do życia, postrzeganie wielu spraw. Było to dla mnie jak grom z nieba, nie dawałem sobie z tym rady. Bardzo kochałem moją żonę i zależało mi na ratowaniu naszego małżeństwa. Poszedłem do psychologa, później do psychiatry ponieważ byłem w dość paskudnym stanie emocjonalnym i bez chemii było by ciężko. Udało mi się nawet namówić żonę do wspólnej wizyty ... niewiele to dało.
Padały bardzo gorzkie słowa z ust mojej żony. Byłem przekonany, że to już koniec. Postanowiłem zawalczyć o siebie, miałem nadzieję, że gdy zobaczy na co mnie stać da nam jeszcze szansę.
Zmieniłem w swoim, życiu wiele. Jestem z tego dumny. Stałem się innym człowiekiem.
Między nami zaczęło się układać. Zaczęliśmy rozmawiać, snuć plany, były wspólne wakacje z dzieckiem. Zbliżyliśmy się do siebie w sferach intymnych. Nie było to to co kiedyś ale powtarzałem sobie, że wszystko przyjdzie z czasem. Mamy wspaniałą cudowną 2,5 letnią córkę która jest całym naszym światem. Chciałem być z moim dzieckiem.
Jednym z efektów tych zmian była duża doza swobody którą sobie dawaliśmy. Żona zawsze powtarzała, że najważniejsze jest zaufanie i wiara z drugiego człowieka. Wierzyliśmy w siebie. Mogłem wyjeżdżać ze znajomymi na weekendy w skały, na rajdy motocyklowe itp. Żona chodziła na fitnes, miała nowych znajomych z którymi czasem wychodziła potańczyć. Bardzo dobrze nam robiły te "nasze światy". Znajomi dziwili się jak mogliśmy wypracować tak idealny układ. Jak to możliwe, że dajemy sobie tyle swobody. Zawsze powtarzałem, że to kwestia zaufania. Podziwiałem moją żonę za to.

Proces trwał, było między nami raz lepiej raz gorzej ale wiedziałem, że przetrzymamy to i będziemy razem. Dużo rzeczy się zmieniło i żona mówiła mi, że widzi zmiany i nie przypuszczała, że tak bardzo można się zmienić. Zawsze odpowiadałem, że miałem bardzo silną motywację - jej osobę.

Wczoraj przez przypadek dowiedziałem się, że ma kochanka, bardzo długo. Wszystko w co wierzyłem, wszystko o czym mi mówiła, wszystko czego się trzymałem okazało się jednym wielkim kłamstwem. Dowiedziałem się dużo, za dużo. O ich intymnych sprawach o uczuciach między nimi o wszystkim.

Nie wiem co robić. Żona mnie przeprasza, mówi, że wybiera mnie, naszą rodzinę. Mówi, że jutro zrywa definitywnie tamtą znajomość. Widzę, że bardzo cierpi i wierzę w jej skruchę i chęć naprawy.

Jednak nie jestem pewnie czy kiedykolwiek będę jeszcze w stanie jej zaufać. Czy będę w stanie jej dotknąć, kochać się. Zawsze jej powtarzałem, że zdrada jest dla mnie czymś od czego nie ma już powrotu. Wiedziała o tym a mimo wszystko robiła to.

Cały mój system wartości legł w gruzach. Zniszczona została ostatnia deska ratunku której się trzymałem. Była to jej mądrość, jej wielkość. Podziwiałem ją.

Wierzę, że chce to naprawić ale ja już nie jestem w stanie jej zaufać. Bardzo bym chciał ponieważ ją kocham. Bardzo bym chciał ją przytulić i pocałować ale nie mogę tego zrobić bo oszukałbym samego siebie. Nie potrafię, żyć przy niej po tym wszystkim.

Szkoda mi jej ponieważ jest bardzo dobrym człowiekiem i wspaniałą matką. Widzę jak cierpi i chciałbym jej pomóc. Zasłużyła w życiu na bycie szczęśliwą. Nawet jej nie nienawidzę ani nie czuję do niej żadnej złości, tylko ... straszny smutek.
W tym wszystkim jest jeszcze nasze dziecko a ja nie wyobrażam sobie bycia tatą na odległość.

Nie wiem co robić, jestem rozdarty ....

Piotrek
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 23:55   

zawalcz o to małżenstwo... bez fajerwerkow, rzucania sie zonie na szyję, ale daj Wam szansee... jesli sie kocha, jesli kocha sie prawdziwnie to wybaczyc mozna wszystko...
 
     
Mąż Zosi
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-14, 08:50   

Witaj Solo
Na początku pytanie skąd ten twój NICK. Dlatego że czujesz się "solo" czy tez jestes fanem gwiezdnych wojen i chcesz byc jak Han Solo. Jesli to pierwsze to zmień nick. Nie jestes "solo' bo jesteś i będziesz mężem.

Jakis czas temu byłem w identycznej sytuacji. Teraz jestesmy po kryzysie. Poczytaj moje posty a także posty mojej zony (jej nick - Zosia).

Czy da sie wybaczyć. Tak da się. Trzeba podjąc decyzje że się wybacza i przygortowac sie na bardzo długi proces wybaczania. W moim przypadku wszystko trwało prawie 2 lata. A i dzisiaj zdarzają sie gorsze chwile.

Musisz rozważyc w sercu czy jestes na to gotów. W chwili obecnej masz wszelkie powody by wystąpic do władz koscielnych o separację. To drugie wyjście, które możesz wybrać.

Nie ma dwóch identycznych przypadków. Sam i tak niczego nie zdziałasz. Bez współpracy twojej zony i tak jesteś bezsilny.

Jeśli bedziesz miał pytania pisz tu albo na priva. Namów zonę by równiez poczytała zwłaszcza posty mojej żony. Jesli prawdziwie żałuje to jest jej teraz bardzo ciężko.

pozdrawiam i mówię ci to jeszcze nie koniec świata ale wiem jak to boli

Jarek
 
     
Solo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-14, 23:05   

nick Solo to tylko nick, nic więcej ...

nie mamy ślubu kościelnego, jestem drugim mężem mojej żony. Szczególnie boli mnie to, że jej pierwsze małżeństwo rozpadło się m.in. z tego samego powodu który przyprowadził mnie na to forum. Tylko ona była wtedy w tej same sytuacji w której teraz jestem ja. To ona została zdradzona. Nie potrafię zrozumieć, że po takich doświadczeniach mogła zrobić to samo co kiedyś jej zrobiono komuś innemu.

Wierzę i widzę to, że jest jej bardzo ciężko i strasznie żałuje tego co zrobiła ale problem polega na tym, że nie wiem czy ja będę w stanie jeszcze kiedykolwiek jej zaufać, uwierzyć, zbliżyć się do niej. Bardzo chciałbym ponieważ kocham ją. Mówi teraz wszystko co chciałem kiedyś usłyszeć a dla mnie brzmi to jak science fiction. Nie potrafię w to uwierzyć, choćby zaczepić się za cokolwiek. Nie wierzę w nic co mówi.

Boję się, że jak pozwolę nam jeszcze raz spróbować a nic z tego nie wyjdzie stanę się kompletnym emocjonalnym wrakiem człowieka, że nigdy już nie pokocham nikogo, że odbije się to na moim dziecku.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8