Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ratowanie małżeństwa
Autor Wiadomość
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 09:25   Ratowanie małżeństwa

...
Ostatnio zmieniony przez chris 2008-06-11, 14:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 17:10   

Witaj Chris!

Dobrze, że napisałeś : ) Znalazłeś się we właściwym miejscu. Kiedy poczytasz trochę zamieszczonych tu historii (co proponuje) zobaczysz, że....nie jesteś sam w tym bagnie...Ja jestem tutaj od kwietnia i im więcej czytam, tym bardziej przekonuję się, że wszystkie nasze historie są do siebie bardzo podobne. I każdy z nas - zdradzonych, porzuconych, skrzywdzonych - przechodzi kolejno, niejako z góry przypisane, etapy. Zdradzacze/krzywdziciele podobnie.
Co można Ci doradzić.. Wiarę, spokój. Magiczne hasło - zajmij się sobą. Wiem, brzmi to może głupio w tej sytuacji, ale to jedyne, co możesz teraz zrobić.
Im bardziej będziesz "gonił" żonę, tym dalej ona będzie uciekać. Im więcej będziesz chciał z nią rozmawiać o Was, tym więcej ona będzie milczała.
Są takie słowa, które bardzo lubię. Był czas, że prócz sympatii do nich, musiałam/chciałam je wcielić w życie.

Nie można zamknąć wiatru. Ani wody.
Wiatr w zamknięciu staje się zaduchem.

Powodzenia. I bądź z nami : )
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 20:29   

Mikula,dzięki za te słowa, widzęe że mieszkamy nie daleko od siebie.
Najgorsze są wieczory...
To popadanie z pozytywnego myślenia w totalny dół.
Wcześniej byłem jak zbity pies, brałem całą winę na siebie. Wszystko, żeby ratować nasze małżeństwo. Czuję się jak wrak. Myśli mnie dobijają. Nie wiem czy dam radę dalej tak żyć, ale mam dwie wspaniałe córki które mówią: tato, wszystko będzie dobrze, ale czuję w ich głosie coraz to mniej nadzieji.
Teraz wracam do pustego domu, to jest nie do zniesienia.
W sobotę idziemy na warsztaty dotyczące małżonków w trudnych sytuacjach, tylko nie wiem po co...
Moja żona chce tylko dogadywać się w stosunku do dzieci, mam wrażenie że mnie już przekreśliła.
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 21:26   

Chris, nie będę Ci pisać, żebyś nie myślał, żebyś się nie smucił - bo to nic nie da. To po prostu trzeba przeżyć. Dzięki temu, że tu jesteś, masz szansę zobaczyć wielu innych ludzi w podobnej sytuacji - dostajesz coś bardzo waznego. Dostajesz dowód na to, ze TO da się przeżyć.
Człowiek wiele potrafi znieść. Teraz wydaje Ci się, że cały świat jest inny, smutny, nic tak samo nie smakuje, nie pachnie. To minie : ) I będziesz żył, zapewniam Cię.

Twoja żona może teraz Cię przekreśliła, ale nie wiesz, co będzie za miesiąc, tydzień, pół roku. Ważne, byś przestał już być tym poszkodowanym. Piszesz, ze wcześniej brałeś cała winę na siebie (to nic nienormalnego - każdy się płaszczy, wyje, prosi), teraz pomyśl o sobie. Możesz to robić nawet trochę na siłe, ale przeobrażaj się w uśmiechniętego człowieka, w radosnego tatę. Ratuj siebie : )

Pozdrawiam ciepło.

Ps. Nie wiem co to znaczy niedaleko, bo nie masz wpisanej miejscowości : )
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-29, 13:00   

Jeszcze cały czas mam nadzieję, że znów wrócimy do siebie...
Ale w całej tej sytuacji zrozumialem co robiłem źle i nawet nie wiedzialem że tak bardzo kocham żonę.
Szkoda że wcześniej nie zauważyłem problemu, myślałem że poradzimy sobie sami.
Jakby można było cofnąć czas...

[ Dodano: 2007-11-30, 08:08 ]
Wczoraj wieczorem, gdy żona przyszła odebrać dzieci, powiedziała że na prośbę dzieci zaprasza mnie na Wigilię.
Nie wiem co myśleć.
Prosiłem, abyśmy zjedli ją w naszym domu, a nie w wynajętym żony.
Mówi że to jest teraz jej dom, a z naszym dotychczasowym nie jest związana.
Jestem pełen nadzieji, choć przeplata się się z obawą, bo pamiętam jej słowa, że nigdy nie podzieli się ze mną opłatkiem.

[ Dodano: 2007-12-01, 20:47 ]
dzisiaj byliśmy z żoną na warsztatach fundacji Partners "Lepiej rozmawiać"
Chyba szkoda było czasu.
Nie mogę pojąć jak fundacja lekko przechodzi nad tematem rozwodu. Dostałem książeczki typu Tata na zawsze, Nowy partner w rodzinie.
To jakaś masakra. Po wszystkim odwiozłem żonę do domu. Po krótkiej wymianie zdań żona oświadczyła mi, że już nigdy nie wróci do mnie. Chyba mam już tego dość.
Ta niepewność, manipulacja...
Z jednej strony żona mówi że separację zawsze można cofnąć, że czas pokaże.
Z drugiej, w sekundzie przekraśla wszystko mówiąc że to koniec.
Czasem myślę że się poddam, bo bez względu na to co bym zrobił i tak już nie pomogę.
Okropnie czuć się tak odrzuconym, przez kogoś kogo się kocha...
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-02, 21:41   

chris napisał/a:
dzisiaj byliśmy z żoną na warsztatach fundacji Partners "Lepiej rozmawiać"
Chyba szkoda było czasu.
Nie mogę pojąć jak fundacja lekko przechodzi nad tematem rozwodu. Dostałem książeczki typu Tata na zawsze, Nowy partner w rodzinie.

Może warto na terapię czy porady psychologiczne wybierać psychologów na przykład z Stowarzyszenia Chrześcijańskich Psychologów.
www.spch.pl
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-03, 00:27   

Jasne, ale żona od czasu złożenia pozwu, jakby odcięła się od Kościoła.
Dzięki za link, szkoda że nie znałem go wcześniej.
Cały czas mam wrażenie że wszystko co robięrobię źle.
Za bardzo emocjojalnie.
Brak mi spokoju.
Ostrzegam przed fundacją partners!

[ Dodano: 2007-12-18, 13:54 ]
Jest coraz gorzej...
Żona powiedziała mi, że nie uratuję już tego małżeństwa, mogę jedynie miećdobre relacje z dziećmi.
Starsza córka już się odemnie odwraca, po mojej wizycie u p. wychowawczyni.
Żona straszy mnie ograniczeniem władzy rodzicielskiej.
Cały czas człowiek rodzinę stawiał na pierwszym miejscu, a teraz takie coś.
Nie tak miała wyglądać nasza przyszłość...
Ja na dłuższą metę tego nie widzę.

[ Dodano: 2008-03-04, 13:56 ]
Cisza i spokój.
Uczę się tego, szkoda że tak późno, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć. Dzisiaj wysłałem list do żony, napisałem w nim to co chciałbym jej powiedzieć. Boję się jej reakcji... Ale może tak miało być.
Tak wiele bym dał, abyśmy znów byli razem...

[ Dodano: 2008-03-04, 13:57 ]
Cisza i spokój.
Uczę się tego, szkoda że tak późno, ale do wszystkiego trzeba dojrzeć. Dzisiaj wysłałem list do żony, napisałem w nim to co chciałbym jej powiedzieć. Boję się jej reakcji... Ale może tak miało być.
Tak wiele bym dał, abyśmy znów byli razem...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9