Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Właśnie - mój mąż też właściwie nie ma nic - odwrócił się od Boga, ode mnie, od córeczki. Modlę się - od dziś razem z dzieckiem. Chciałabym pomóc mężowi, ale on tej mojej pomocy nie chce. Wydaje mu się, że ma wszystko - bo ma ją. Ale to, co naprawdę ważne odrzucił. Dlatego modlę się - żeby poprzez tę modlitwę być blisko Boga, blisko męża. Wierzę, że stanie się cud - że to, co daję, wreszcie nie zostanie przez niego odrzucone.
Xev [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-16, 17:11
wanboma - konia do wodopoju mozna doprowadzic, ale napic sie musi sam.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-16, 21:20
Ja to już wiem...Walczę z tym koniem już prawie siedem lat........
Ada [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-17, 14:53
Wanboma
Ty nie powinnas walczyc z nim przez 7 lat !!! ale powinnas byc jego partnerka!!!
Zycie we dwoje to kompromisy to poczucie bezpieczenstwa to dawanie siebie i branie. To nie walka!!! Milosc to nie walka .
Addicted [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-20, 15:15
Miłość to jest walka! Z SAMYM SOBĄ!!!
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-20, 19:17
Masz rację - miłość jest walką - tak, jak walką jest życie!
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-20, 19:50
Hej, nie przesadzajcie.
Miłośc to piękne uczucie które potrafi uskrzydlić człowieka.
Potrafi tez zrobic duże kuku.
A walczy się - i owszem- ale właśnie o miłość- tę uskrzydlającą wersję. Przeciwko tej wersji która robi kuku.
Nie wykoślawiajmy więc realiów.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-21, 07:47
Ja nie mam już siły walczyć o tę, jak określiłaś, uskrzydlającą wersję miłości. Nie wiem, czy w moim przypadku jest to jeszcze możliwe. Na ogół nie potrafię walczyć, moja walka ma raczej postać bitwy, a z tego nic dobrego nie wynika. On się tylko coraz bardziej ode mnie oddala i utwierdza w przekonaniu, że z tą drugą warto jest coś budować. Nie daje nic też to, że nie odzywam się do niego. Odkąd tydzień temu uderzył mnie na odchodne, nie odzywa się. Ma gdzieś te wszystkie moje starania, ma gdzieś nasze dziecko i całą naszą rodzinę. Ja chcę spokoju, ale jak go osiągnąć? Już nie mogę. Nie potrafię trwać w takim zawieszeniu. Chodzę zła, złość wyładowuję na dziecku i mam siebie dość takiej. Wciąż się modlę o spokój duszy i wciąż mi nie wychodzi. Jak długo Bóg mnie chce karać za grzechy - tracę siły....
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-21, 07:57
Masz odpoczywać. TY. DLA SIEBIE I DZIECKA.
I uczyć się. Jak zrobić przerwę z mysleniu o mężu, o twojej miłości. W dosłownym tych słów znaczeniu. PRZERWĘ.
To i mało ale i bardzo dużo.
Jak tego nie zrobisz- to zniszczysz się sama. No- przynajmnie osłabisz.
Więc nie trać czasu na myślenie o nim. Myśl o czymś innym. Wynajduj inne zajęcia- może nawet przyjemne a nie związane z obowiązkami. Jak się da- ale musisz tak zrobić.
Teraz innego wyjścia brak- i wiesz co?
Jesteś do przodu- bo wiesz już o tym. A to pierwszy krok- wiedzieć co powinno się zrobić.
Więc spóbuj. Będzie to ciężkie- tak naglę wsztrymać pamięc- ale przyniesie ulgę. Musisz nabrać sił.
ps: a jak się poddasz to znaczy że odniósł kolejne zwycięstwo. Zniszczył wiarę w miłość.
No Wanboma- nie daj temu............ takiej satysfakcji. Przecież wiesz że miłośc istniej, i dobre ludziska też.
A on- niech pławi się w swoim szczęściu. O tej babie też zapominaj. To nie jest Twój poziom. Bo musiałabyś położyć się na ziemi że by patrzeć z tej samej perspektywy.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-21, 08:44
Jeśli mężczyzna bije kobietę, to znaczy, że jej nie szanuje. Szacunek jest elementem miłości. Wanboma, przestań myśleć o mężu!
Piszę z całą odpowiedzialności tych słów, a jestem doradcą KATOLICKIM, więc spróbuj zaufać.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-21, 09:10
Jeśli możesz, przeczytaj "Kobieta silna" Ingrid Trobish.
Ty jesteś silną kobietą. Dasz radę we wszystkim.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 04:28
Elu, ja wiem, że to, co zrobił, to brak szacunku. On chyba też o tym wie, nie odzywa się od tygodnia. Czekam na ciąg dalszy...Albo mnie przeprosi, albo jest w trakcie pisania pozwu o rozwód. Jeśli to pierwsze, to mamy jeszcze jakąś szansę, jeśli drugie - rzeczywiście zszedł na dno i chyba już nie będzie co ratować. Najgorsze jest to, że ma "wspaniałego" doradcę w postaci kochanki. To zła dziewczyna, a on tego nie zauważa. Słucha jej i wykonuje wszystko, co ona mu każe. A ona myśli wyłącznie o sobie...
Addicted [Usunięty]
Wysłany: 2006-06-05, 20:15
Użalania się ciąg dalszy:
Minął tydzien od porodu. To był koszmar. Szwy tak dokuczały, że nie mogła ani stać, ani siedzieć, ani zmienić pozycji na leżąco.
A mój mąż... zostawiłmnie w domu sama z niemowlęciem i dwuletnią starszą córeczką.
Moja rodzina trochę mi pomagała, odwiedzali mnie, ale to nie to samo co stała opieka.
A obiecywał mi, że po porodzie weźmie sobie tydzień urlopu. Niestety, klienci okazali się ważniejsi... no bo zobowiązania wobec nich są ważniejsze niż zobowiazania wobec mnie... bo ja wybaczę... bo ja nie zapłacę?
Mateusz [Usunięty]
Wysłany: 2006-06-05, 20:18
Może naprawdę nie mógł wziąć wolnego? A był przekonany, że dasz sobie radę... czasami trzeba trochę wyrozumiałości dla drugiej strony!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum