Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Proces
Autor Wiadomość
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 09:43   Proces

Kochane, kochani, co jakiś czas zauważam w postach stwierdzenia: cuda się nie zdarzają.. Trochę boli takie stwierdzenie, może troszkę niedowiarstwo. Otórz cuda się zdarzają. Tylko my najchętniej chcielibyśmy taki spektakularny, z dnia na dzień. A to czasem jest proces, który musi potrwać.
A może... Odmówić powolutku, ze zrozumieniem "Wierzę w Boga" Ojca Wszechmogącego... ..Jezusa Syna Jego jedynego, ...Ducha Świętego Pana i OŻYWICIELA..
Pa, pozdrawiam ;-)
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 09:48   

Właśnie!
Jeżeli będziemy zakładać, że się nie zdarzają, to często wiąże się z zaniechaniem niektórych działań, które mogłyby nas do tego "cudu" zbliżyć. Przecież bardzo dużo zależy od nas samych! Samo nic się nie zrobi! A wiarę trzeba mieć zawsze...

"I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa" Mt 13,58
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 10:11   

Cuda się zdarzają!!! Mój mąż w jednej chwili zmienił zdanie, a miał czekać do września i dręczyć mnie psychicznie. A stało się to w ubiegłą niedzielę. Byłam na mszy w kościele parafialnym w mojej rodzinnej wsi. Spotkałam tam mojego bliskiego znajomego, kiedyś kolegę - księdza z darem uzdrawiania chorych (są dowody). Powiedziałam mu, że muszę się z nim zdzwonić kiedyś, bo mam problem w rodzinie i potrzebuję uzdrowienia duchowego. On mówi: Wiem, wiem, wszystko się załatwi. I była msza, on ją koncelebrował. I w trakcie tej mszy mąż wydzwaniał do mnie na komórki, jak nie odbierałam, to pomimo tego co się stało zadzwonił do moich rodziców. Po powrocie z mszy oddzwoniłam i on przemiłym głosem błagał bym wracała już tego dnia z dziećmi. Spełniłam jego prośbę i na miejscu czekała na mnie przemiła niespodzianka:)))). Wierzę w cuda! Nie wspomnę o błagalnych modlitwach za pośrednictwem Św. Judy Tadeusza, Św. Ojca Pio i Jana Pawła II. Msza w intencji małżeństwa na Jasnej Górze też się odbyła. Jak nic się nie da zrobić po ludzku, to tylko cud pomoże.
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 10:37   

"Ja wiem
Wiem
Szeroka droga jest

Wiem też
Wiem
Że ty już
Nie chcesz mnie

A jednak wciąż
Nie ruszam stąd
Bo może się stanie raz jeden cud
I przyjdziesz dotkniesz mnie
I powiesz
Zostań tu ..."
Sted, "Może się stanie raz jeden cud"

Czyż cud nie jest spełnieniem przez Boga NASZEJ WOLI ?? Czyż nasza wola nie jest naszym pragnieniem, prośbą, nadzieją, trwaniem nawet żalem ?? Otóż uważam, że jest... nawet jeśli ktoś powie, że cuda się nie zdażają, to pragnie, prosi, ma nadzieję, trwa... W przeciwnym wypadku, tak jak napisała Zuza ... "...bo inaczej pół globu jutro by sobie buch w głowę..."
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 13:09   

Rzeczywiście o tych cudach dużo ostatnio piszemy - jedni twierdzą, że się zdarzają, inni, że cudów nie ma. Ja osobiście wielu cudów w życiu doświadczyłam - w sytuacjach naprawdę beznadziejnych. Wystarczył Anioł Pański za dusze w czyśćcu cierpiące - i stawał się cud. Czasem musiałam poczekać trochę - i takim sposobem skończyłam studia z piątką na dyplomie, ze wszystkimi zdanymi egzaminami, choć orłem naprawdę nie byłam; takim sposobem zaraz otrzymałam pracę - bez załatwiania, znajomości, potem zmieniłam na lepszą, potem jeszcze raz na lepszą. Takim sposobem trafił mi się mąż, który był taki jak chciałam pod wieloma względami. Może nie potrafiłam Bogu za to dziękować, co mi dawał. Może w końcu powiedział STOP. Nie ma tal łatwo. I teraz mam - tu cudu nie ma i ta moja sprawa jest tak beznadziejna, że chyba raczej nie będzie. Ale gdzieś tam, w głębi duszy wierzę....Wierzę w moc modlitwy...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 18:17   

Potwierdzam, ze sa cuda, moj maz wrocil do Nas po modlitwie mojej babci, ktora od poczatku zapewniala mnie i wspierala swoja modlitwa, kazala miec nadzieje.
Zobaczylam gwaltowna przemiane meza, ktory nastepnego dnia po rozmowie o naszym koncu (rozwod) chcial wrocic. Nienawisc, zlosc, jego gniew na mnie i takie rozne bzdura ktore mowil, a ktorych ja nie rozumialam, bo nigdy taki nie byl ustapily nagle i w koncu byl soba, kochajacy, teskniacy, czuly, mily, jeszcze lepszy niz wczesniej.
Bog jest wielki.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 18:23   

Tosiu, ja też miałam taką kochaną babcię, do której wszyscy przychodzili prosić o modlitwę. Niestety, kilka lat temu zmarła. Bardzo lubiła mego męża, dlatego często modlę się za jej duszę i też wierzę, że wstawi się za mną u Boga.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 18:32   

Wanbomo ja tez w to wierze.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 18:44   

Mi od dluzszego czasu bardzo zalezalo na spotkaniu z moim znajomym ksiedzem, ktory tymczasowo przewbywa w Polsce. I dzis sie "przypadkowo" spotkalismy. Opowiedzialam mu moja historie i mama jeszcze wiecej sily, aby zyc, aby modlic sie za moje malzenstwo.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-19, 18:47   

I tak właśnie objawia się Bóg - przez ludzi - wystarczy tylko rozejrzeć się wokół.
 
     
nata02
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-22, 20:40   

a mi coraz ciężej jest wierzyć w cud...
Wydaje mi się że im więcej się modlę, im więcej ludzi się modli w naszej intencji tym jest gorzej.....
Tym bliżej jest mój mąż związany z swoją kochanką a tym dalej jest od nas...

Na jak dalekie dno musimy spaść w swoim małęńswie by mógł stać się cud i byśmy znowu byli razem????

Asia
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-22, 21:12   

Asiu - modlitwa+praca nad sobą+odseparowanie się+zajęcie się sobą+czas na zrozumienie tego wszystkiego, co wcześniej.
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-23, 14:01   

Wiecie... przestaję wierzyć we wszystko... nie wiem, może to ta niedziela, może to, że wróciłem przed chwilą znad jeziora z synem, nie wiem... boję się, coraz bardziej sie boję i nie wiem, czy psycholog będzie w stanie mi pomóc... To wszystko bierze się z tego, że cały czas myślę... myślę... i nie potrafię przestać !! Robię wszystko, co zalecił mi psycholog i .... NIC !!! Próbuję się pomodlić... NIC !!! Cały czas widzę przepiękne plaże Tunezji a na nich moją żonę i Jego... Ch***** mnie bierze !!! Nie potrafię zrozumieć, przekonać się, uwierzyć w zapewnienia... NIC !!! Zły dzień ?? Może te kobiety na plaży... z dziećmi, ze swoimi mężami ... a ja sam z synem. Widzę to piękno w kobietach i zaczynam tęsknić... tak bardzo, że nie można tego wypowiedzieć, jast mi źle, smutno i w ogóle... Nie pomaga ni Bóg, ni Sted... nawet zimny prysznic.. TĘSKNIE !!!! tak niewyobrażalnie, niewypowiedzianie... a sytuację cały czas pogarsza widok mojej żony opalającej się przy Nim ... gorące noce - przy Nim... Boże !!! choć moją wyobraźnię ostudź... nie mogę nad soba pracować... NIC nie jestem w stanie zrobić... DLACZEGO ?? tylko ta tęsknota...

"Niech cię dobre bogi!
Niech cię dobre wiatry!
I obłoki białe, dobre!
Wszystko dobre, piękne, modre!
Na krawędzi ja tu stoję,
Gdy poruszę się, to po mnie..."

Jak sobie z tym wszystkim poradzić, może gdyby nie ta niedziela... kosiłbym trawę w ogrodzie tak jak wczoraj, zamiast podlewać armatką, podlewałbym ogród wężem...
Chce mi się wyć z rozpaczy i nie potrafię nad tym zapanować... Czy to objawienie Boga przeze mnie jest dla mnie karą za moje postępowanie w stosunku do mojej żony... za brak czasu dla Niej... za gonitwę za lepszym jutrem... za mamoną... za Bóg wie czym... jestem chyba u kresu wytrzymałości, a Ona wraca dopiero za dwa tygodnie... i na domiar złego niczego nie mogę być pewien... Jeśli odejdzie...nie wiem co będę robił... Wiem, że gdy wróci zrobię wszystko, aby była ze mną szczęśliwa... jeśli tylko zechce.. dlaczego ne mogę choć na chwilę zapomnieć jak ją kocham... dlaczego ????
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-23, 15:53   

Doskonale Cię rozumiem... ale MUSISZ sobie zacząć z tym radzić!
Zacznij coś robić ze sobą! Nie wiem co, ale może postaraj się więcej bywać u znajomych, rodziny!
Nie zapomnisz, ale będziesz czym innym zajęty... a z czasem będzie łatwiej...
Jestem z Tobą! Trzymaj się! :-)
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-23, 16:09   

Rot - ja również czuję to samo. Prawdę mówiąc lepiej za dużo nie wiedzieć, co robi współmałżonek. Mi doniesiono o wczorajszych poczynaniach męża z kochanką i czuję się strasznie. Wołałabym lepiej nic nie wiedzieć, nie widzieć, nie słyszeć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4