Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Separacja trwa, co dalej ? - cz. 1
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-17, 00:21   Separacja trwa, co dalej ? - cz. 1

Wyslane przez: Annie

Moja separacja z męzem trwa już 5 miesięcy . Próbuję być stanowcza . Nie mieszkamy razem . On dalej żyje jak wtedy gdy byliśmy razem . Znika na kilka dni i nie ma wtedy z nim kontaktu albo ciągle życie na telefon : ktoś dzwoni - on wychodzi . Wiem bo tak się dzieje gdy przychodzi do dzieci w odwiedziny . Kiedy znika nie zapowiada że go nie będzie / nawet rodziców u których mieszka /. Potrafi tylko odezwać się "za pięć dwunasta " by poiformować mnie że dziś nie przywiezie mi dziecka od babci . Cale plany na popołudnie biorą wtedy w łeb bo "tatuś " załatwia ważniejsze sprawy . Mimo że z nami nie mieszka to jednak nadal ma wpływ na sposób naszego życia . Ale nie ten pozytwyny tylko ten zły . Co teraz? nie deklaruje chęci zmian, ale nie zabiera reszty swoich rzeczy , bo niby nie ma gdzie . Nie rezygnuje z wynajmu garażu przy naszym domu , choć jest to zbędne obciążenie finansowe w jego sytuacji .Nie chce oddać klucza od domu . Zarzuca mi że ja mam kogoś , bo gdy kazałam mu się wyprowadzić mówiłam, ze musimy sobie poukładać życie osobno. Chaos w jakim tkwilismy był nie do zniesienia . Tylko że on wszystko rozumie na opak . Myślę , że próbuje usprawiedliwić swoje postępowanie i zmniejszyć swoją winę oskarżając mnie o kochanka. Kiedy mieszkaliśmy razem nigdy nie dostał powodów by mnie o cokolwiek podejrzewać . Teraz gdy nie ma mnie pod kontrolą , nie wie jak wygląda moje życie - rzuca na mnie te podejrzenia . Czy ktoś moze mi powiedzieć , przeanalizowac jego postępowanie ? Co on teraz odczuwa , co myśli ? Czy chce jeszcze coś zmienić czy już tylko dobija mnie ? Nie widze postępu jeśli miałby to być proces uzdrawiania naszej rodziny . Chyba popadam w depresję . Szef w pracy zaczął zarzucać mi ze jestem za bardzo rozkojarzona .Mam słabą pamięć - umyka mi wiele spraw . Jakiś czas czułam się lepiej w tym rozstaniu ale teraz ... Najgorsze jest to że On nie chce rozmawiać . Mówi : nie mamy o czym . A ja dopóki nie poznam dlaczego i dla kogo on zostawił dzieci i mnie nie potrafię zacząć od nowa. Co teraz robić ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mateusz
Email:

Tymi oskarżeniami pewnie próbuje się trochę "oczyścić" i przerzucić winę za rozpad związku na Ciebie. Może zaczynają go dręczyć wyrzuty sumienia za taki stan rzeczy...
Moja żona np. raz pyta, czy byłbym gotów Jej wybaczć, to co nam zrobiła, a innym razem wykrzykuje, że to wszystko maja wina...
A co do znikania z domu, to pewnie takie życie mu odpowiada. Ma "wolną rękę" i może wychodzić kiedy i gdzie chce, ale zawsze ma wolną furtkę powrotu do domu. Gdyby ta furtka sie przed nim zamknęła, to musiałby podjąć jakieś zdecydowane kroki do uregulowania sytuacji.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


U mnie też tak jest tylko znam już oficjalne powody. Nie wiem którą wybrać.
Radzono mi tu jedno ( a też trwa to kilka miesięcy) trzeba się ogarnąć i żyć dla siebie i dziecka. Jeżeli nie możemy wyegzekwować wypełniania zobowiązań wobec dzieci musimy to robić sami bo nie wolno używać dzieci manipulując nimi.Bo zrobimy im krzywdę.
Pprzed takim klonem jak wiarołomny współmałżonek trzeba starać się bronić ( nie radzę nic złego). Bronić SIĘ.
Robić swoje, samemu podejmować decyzje. Kto chce to się modli ( mnie nie bardzo to idzie) kto chce to nadal ufa, nadal kocha. Ale jak ostatnio przeczytałam to kocha się już inaczej bo już nie bezwarunkowo.
Podobno potrafi być po czyś takim jeszcze piękniej niż było wczesniej. Podobno potrafi już nic z tego związku nie być.
Niestety dużego wpływu nie mamy. Swoim zachowaniem można sobie pomóz i związkowi też. Teraz sama musisz zastanowić się- czy starać się odunąć od klona , uniezależniać powoli ale skutechnie( organizacyjnie, emocjonalnie) czy potrzebuje on twojej obecności.
Z tego co napisałaś to jest wyzysk twojej osoby i brak szacunku .
A TY jeśteś wartościową osobąś i MASZ PRAWO BYĆ SZCZĘŚLIWA.
Niestety i to jest ta zła wiadomość- to co napisałam jest prawdą którą do której dochodzi się boleśnie.
Ja jestem też w tzw. trakcie dochodzeni. Raczej nawet na początku drogi. Ale wiem z innych wypowiedzi że MOZNA. I TRZEBA.
Trzymaj się. Nikt nie jest w stanie odebrać nadzieji że nie będzie dobrze.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

No właśnie - wolna furtka . Miedzy innymi dlatego kazalam mu się wyprowadzić - bo nie mogłam znieść takiego traktowania . I wtedy gdy wydawało się , żę będzie szansa / bo nagle zabrakło mu domu , tułał się jak bezdomny / to wtedy moi teściowie zgodzili się by u nich zamieszkał / mimo że wcześniej zarzekali się że go nie przyjmą / . TYlko, że oni nie mają wpływu na jego zachowanie i tolerują jego sposób życia . Pokłóciłam się nawet o to z teściową , ale to na nic. Ona mi pilnuje dziecka więc nie mogę za wiele wymagać i protestować . Wiem, że muszę zacząć żyć dla siebie i dzieci . Tak próbuję robić . Modlę się również . Bardzo mi to pomaga . Ale nagle stanęłam w martwym punkcie . Nie wiem jak dalej postępować . CZy stanowczo domagać się zwrotu kluczy ? czy domagać się w określonym czasie konkretnej decyzji - co dalej ? Czy zamierza spróbować uratować nasze małżeństwo czy chce je zakończyć ? Czy myślicie , ze powinnam mu powiedzieć , że jeśli się nie zdecyduje w najblizszych dniach .... to .... ? CZy rozsądnym będzie wymusić na nim taką decyzję ? A jeśli się nie określi ? Boję się ,że jak zarządam decyzji w określonym czasie to stracę mozliwość uratowania rodziny jesli on nie jest jeszcze na to gotowy . Bo co będzie jeśli on się nie zdecyduje ? Co dalej ? Często odwiedzam to forum , mniej pisze ze względu na brak czasu . Ale wypowiedzi uczestników zawsze mi pomagały , dodawały otuchy . Tylko teraz nastał moment chyba najgorszy w tym rozstaniu . Nie wiem jak postąpić . Nie wiem co powinnam teraz zrobić ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Wiesz Mateuszu , chyba rozjaśniłeś mi pewien punkt widzenia . Zdawało mi się , zę jego wyprowadzka była wystarczającym sygnalem że musi coś z tym zrobić . Jednak być może on ciagle myśli że skoro nie ma sprawy w sądzie o rozwód to moze sobie "fruwac" , być moze cały czas wie że jest szansa że go przyjme . Dopóki nie będę oczekiwała konkretnej decyzji on wykorzystuje każdą chwilę wolności . Chyba coraz bliżej jestem decyzji by zmusić go do decyzji - na zawsze . Nie na razie , na jakiś czas . Nie . On musi podjąć męską decyzję . Jaka by nie była odpowiedź trzeba będzie dalej żyć . Nie zamierzam składać pozwu o rozwód , ale to nie znaczy że może żyć ze świadomościa , że ja tu zawsze jestem . Musi poczuć , że mnie straci na zawsze . Wydawało mi się , że tak jest , ale chyba nie do końca . On chyba nie odczytał poprawnie moich sygnałów .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Może na początek zmień zamki. Przynajmniej jeden.A decyzję o ultimatum przemyśl.Ty sama znasz najlepiej jego( znałaś) i waszą sytuację.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Co do tej furtki- to nie kiałam na myśli- wynoś się z mojego życia.
Miałam na myśli- potrafię sama zorganizować wszystko .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Aniu
Dopóki sprawa nie jest uregulowana prawnie nie myśl o zmianie zamków. Mąż ma prawo do mieszkania , nawet jak z Wami nie mieszka.
Musisz ten problem rozwiązać inaczej.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ania belgia
Email:

Aniu, kochana imienniczko;)
Podzielę się z Tobą kilkoma prostymi sztuczkami które pomogły mi uporać się ze wszystkim w początkowym okresie separacji, dzięki czemu szybciej doszłam do siebie i stanęłam do walki:).
Bardzo pomaga pozbycie się pamiątek po Waszym wspólnym życiu - zdjęć, płyt, książek, filmów, nie wspomnę o rzeczach osobistych męża... Polecam przyjaciółkę, dobre wino i smakołyki. Spakujcie wszystkie pamiątki i schowajcie w pewnym miejscu, ale takim, by potem łatwo było je wydobyć. Potem zrób przemeblowanie - zmiana otoczenia pomoże uporać Ci się z bolesnymi wspomnieniami. Z drugiej strony przemeblowanie (łącznie z kuchennymi szafkami) pozbawi męża poczucia pewności, przestanie się czuć jak u siebie, odruchowo będzie sięgał po przedmioty np szklankę, cukier i przestanie je znajdywać, poczuje się obco. Jeśli mozesz przestań spać w waszym małżeńskim łóżku, zamień się z dzieckiem, kup materac, cokolwiek jest lepsze niż budzenie się w środku nocy i szukanie ramion...
Kolejna zmiana musi zajść w Tobie - najpierw z zewnątrz - zrób coś, na co zawsze miałaś ochotę a się bałaś:) - ja zmieniłam kolor włosów. Zmiany wewnętrzne potrzebują więcej czasu.
To są niby niepozorne drobiazgi, ale zobaczysz, że mogą okazać się bardziej skuteczne - do męża powinny zacząć docierać sygnały, że się oddalasz, że nic już nie jest i nie będzie takie jak przedtem i jeśli tylko choć trochę mu zależy zacznie działać...
Z Panem Bogiem

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Kochani , dziękuję za to ,że nie zostawiliscie mnie tu samej . Aniu , dzięki za dobre rady - kilka zastosowałam już dawno - w miarę mozliwości - oczywiście . Z przemeblowaniem udałam się najbardzie j - bo kiedy już przeciagnęłam wszystkie meble tak jak chciałam to się okazalo ze kabel od anteny telewizora jest za krótki !i nic nie moze stać tak jak sobie zaplanowałam. :)Próbowałam juz wiele sposóbów ,ale najgorsze jest to ,że kiedy nadchodzi wiosna, wygląda słońce to ja cała się roztapiam . Wszystko co uporządkowałam sobie topi się jak śnieg . Wiosna - to pora zakochanych . Nie umiem patrzeć na szczęśliwe rodziny wokół.Boli jak cholera , że mój synek nie ma Taty , który wyjdzie z nim na dwór by pograć w piłkę czy nauczyć jeździć na rowerze . Boli kiedy córka nie ma ramienia taty by się w nim schowac przed całym otaczającym nas złem . Ona jest taka zagubiona - ostatnio twierdzi że widziała jak tata całował się w samochodzie z jakąś panią . A chwilę przed tym zdarzeniem był u nas w domu i nie mial dla niej pieciu minut by podrzucić ją samochodem tam gdzie musiała iść . On się wyparł . Powiedział , ze przygotowywał samochód do drogi i nakładał pokrowce na siedzenia . Ta kobieta była z drugiej strony . To dwunastoletnie dziecko straciło złudzenia . Przyszłą i powiedziała : mamo, tata ma kochankę . Widziałam jak się całował . Przechodziłam obok a on nawet mnie nie zauważył. Mogę zrozumieć , ze ja sobie zasłużyłam, zapracowałam na brak szacunku . Ale dzieci ? Nie umiem je ochronić przed tym złem . A to wszystko będzie miało wpływ na ich przyszłe życie - dorosłe . Pewne lęki pozostana . Boze , tak trudno .....

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Aniu,
Też mam synka i 12 letnią cókę. I separacja trwa- własnie zaczął się 3 miesiąc ( fizycznej) separacji. Zgodnie z radami jakie dostałas- ja też poprzemieszczałam trochę swoich mebli. w pierwszym etapie- depresja. Etap drugi walka żeby radzić sobie samemu w prowadzeniu domu ( wtedy te meble) i odczucie - rosnące- " pies go trącał poradzę sobie sama". Teraz zaś inne odczucia i chyba następny etap- rozmawiam z nim (spokojnie i bez dzieci) o problemach dzieci i staram się wyegzekwować spełnianie ojcowskich obowiązków. Za któryś razem zauważyłam że znowu dociera że życie dzieci trwa i goni wprost do przodu. Trzeba się starać żeby dotrzymać im kroku.Mimo iż na bieżąco informuję to mój mąż po kilka razy pyta o to samo- plan zajęć itd.
Jednak wiem że dopóki mąż nie zdejmie" okularów zapomnienia" to nie zacznie dbać o dzieci. Bo wie że są z matką i jest pewien że wszystko z nimi ok. I jest to racja.
Jest mu to na rękę. I chyba tylko o to chodzi bo np. mój kocha dzieci.Teraz jednak coś innego jest sprawą priorytetową.
Mam pytanie- czy rozmawiałaś z nim o problemach dzieci- czy wogóle jest to teraz ( w czasie amoku w jakim trwa twój mąż) możliwe. Jak zaczynałam rozmawiać bardzo wolno- bo mój mąż miał etap życia pt. -przytłaczasz mnie i nigdy nie byłam pewna jak odczyta to co mówiłam.
Starałam się więc mówić wolno i
" drukowanym".
Wiem - miałam szczęście a raczej dzieci mały bo nigdy nie dowiedziały się o tej drugiej. Zawsze też mówiłam że tatuś bardzo ich kocha i są najważniejsi dla niego.
U ciebie jest inaczej- bo córka widziała.
Ja duchowo przygotowuję się na rozmowy z dziećmi- ale doszłam w tych przygotowaniach do jednego wniosku- zanim zacznę- jeżeli będę musiała oczywiście bo w swej naiwności nadal mam nadzieję że nie- to pójdę sama do psychologa żeby nie palnąć głupoty.
Gdzieś czytałamm że jak dziecko wie to trzeba pozwolić mu popłakać jak chce bo tak ty jak i ono ma do tego prawo i czasmi pomaga jak popłaczecie razem. Córka nie może dusić w sobie ciężaru takiej tajemnicy bo jest to ciężkie dla nas dorosłych to co dopiero dla 12 latki. Jeżeli omijasz ten temat ( ja mogę) to chyba nie powinnaś. Mówiąc wprost mleko się rozlało.
Ale trzymaj się dziewczyno.
My nie będziemy samotne. Mamy fajne dzieciaki.A separacja jak można wyczytać na tym formum to jeszcze nie koniec.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Zuza, Nie ukrywam przed dziećmi nic bo nie ma na to szans . Mój dwuletni synek nic nie rozumie jeszcze - to na jego szczęście . Ale córka była świadkiem jak się wyprowadzał , była świadkiem bojów jakie się toczyły miedzy nami . Nie dało się tego ukryć . On nie wracał na noc , a ona rano wstatwała i pytala czemu tata jeszcze nie wrócił . Przygotowywałm ją jak mogłam na to wszystko . Ale nigdy nie powiedziałam jej że jest jakaś inna pani . Głosno mówiło się o jego kolżkach - to ona sama wiedziała . Wychodził z domu i przebywał w garażach kolegów albo łaził gdzieś z kolegami / takie były początki / , a moja córka to wszystko widziała bo odbywało się to na jej podwórku . Gdy się wyprowadzał mówiłam jej że tata musi przemyśleckilka spraw bez nas . Ale ona jest bardzo dojrzałym dzieckiem jak na swój wiek i swoje wie. Patrzy też i widzi . do tego ta ostatnia suytuacja . Czasem myślę , ze już nie mam sił. Żyję z dnia na dzień . Bo moje życie nie jest wyjaśnione . Nie wiem z czym przegrałam, z czym walczyć . Z kochanką ? Z kolegami ? Z jego jakims nałogiem ? Nie wiem . Dlatego nie wiem czy mogę mu pomóc jeśli tylko by zechciał. Nie wiem .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Swietnie cię rozumiem, Mnie tu dziewczyny- Ania i Beata-zagu co jakiś czas piszą i "potrząsają mną" masz żyć dla siebie i dzieci. Mój co prawda trochę się uspokoił emocjonalnie. Ale twój "mąż" o ile dobrze zrozumiałam właśnie jest w szczytowym stadium amoku.
Niestety jeśli nie rozwiązanie ostateczne ( do czego nie namawiam bo jestem z tych mających nadzieję) to przeczekaj. Odseparuj się najlepiej jak potrafisz.
To jest amok i nic innego nie dotrze do głowy "małżonka".
To nic złego że zyjesz z dnia na dzień. Ja też tak żyłam.Przez ponad dwa miesiące.Dopiero od kilku tygodni- 2-3 zaczęłam planować przyszłość na odległośc dalszą niż jutro.
To jest normalne. Dziewczyno na takie coś chyba nikt nie może być przygotowany.

NIE JESTEŚMY CYBORGAMI.

Chroń siebie. I wiem że jest to bardzo trudne bo nadal codziennie muszę walczyć ze swoimi " odczuciami".
Może masz rodzinę która pomoże przy dzieciach. Albo zajmie się nimi żebyś miała 1-2 godziny choćby żeby się przespać.
Aniu, moim zdaniem teraz nie pora na konkretną pomoc mężowi. Być może jemu pomoże jak odsuniesz się od niego. Ale tak żeby to odczuł. Może jak zobaczy że dajesz radę sama i zaczynasz mniej uwagi zwracać na niego to da mu coś do myślenia. Niestety różni są ludzie i trudno przewidzieć jego reakcję.
Mój mąż dopiero teraz zaczyna znowu zajmować się dziećmi- chodzić do przychodni, odbierać z zajęć itp. wcześniej miał to gdzieś- wszystko było tylko na mojej głowie. Też musiałam zacisnąć zęby. A żal- nadal mam i to chyba jeszczę większy bo nie czuję żeby czegoś żałował. Może to nie ten etap.
Pamiętaj więc- postaraj się tylko dla siebie i dla dzieci. Nie licz na normalne , racjonalne działanie małżonka. On teraz "spi" a widzisz substytut.
Co do dzieci to przekracza moje wyobrażenia- chyba jeśli chcesz pomóc córeczce to powinnaś sama porozmawiać z dziecięcym psychologiem i przygotować się do takiej rozmowy.Jak napisałaś- córka dowiedziała się sama. I z tym akurat chyba trzeba coś zrobić.
Trzymaj się.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Aniu
Przejdziesz te etapy co ja i będzie dobrze. Ja też nie wiedziałam z czym walczyłam. A pomimo tego nagle , któregoś dnia - zdarzył sie cud.A zaczynałam pisanie na tym forum od słowa - rozwód. Jesteś tą Anią , która pisała o pomocy przy malowaniu kuchni ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Zuza, dzięki za wsparcie . Wiesz, ja już przechodziałm przez wszystkie etapy o których piszesz . Ale to wraca . Jestem właśnie chyba na tym etapie - kurcze to jak terapia z nalogu . Przyszedł kolejny kryzys emocjonalny - i znowu potrzeba kogoś kto pomoze go przetrwać . Moja mama pomaga mi przy małym, ale na pociechę to z jej strony raczej liczyć nie moge .Nieświadomie ale bardziej mnie zdołuje niż pomoż e . Dobrze jest jak ktoś stojący całkiem z boku - jak Wy tu na forum coś podpowie czy "potrzyma za rękę ". Wtedy jest łatwiej . W sobotę wręczyłam mojemu mężowi list , w którym napisałam, ze nie mogę czekać w nieskońcozność i że on musi podjąć decyzję co zamierza dalej . Skoro ja nie wim czy tak na prawdę ma kochankę / nigdy do tego się nie przyznał / to ja nie mam na co dłuzej czekać . Jak się określi będę wiedziała w którym kierunku zmierzać . Napisałam, ze jeśli się nie odezwie to będzie to odpowiedż i ja taką zaakceptuję . Trudno . Gdybym wiedziała ze chodzi tylko o kochankę mogłabym czekać az im się odwidzi . W tej sytuacji potrzebuje jego decyzji . Mam nadzieję że będę mogła się tu wkrótce pochwalić ,że mąż chce spróbowac . Jesli nie - liczę na was ,że pomozecie mi przetrwać tą beznadzieję .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ala

powiedzcie mi moje drogie tak zupełnie szczerze i bez zbędnych złudzeń czy jeśli zastosowałam wszystkie "sztuczki",o których piszecie i zrobiłam chyba już wszystko co mogłam,a on/mąż/ nie reaguje to czy to znaczy,że mu wogóle nie zależy?czuję że tak. Zresztą moj mąż powiedział, że jego miłośc się skończyła,ale w takim razie dlaczego się nie wyprowadzi?i nie pozwoli nam normalnie żyć,dlaczego rani nas każdego dnia od nowa jakby sprawiało mu to przyjemność?korzysta ze swojej tzw. wolności okłamując nas ,a zwłaszcza dzieci bo mnie traktuje jak powietrze bez, którego zresztą co udowadnia świetnie sobie poradzi.Nie poczuwa się do żadnej współodpowiedzialności za sytuację w naszym małżeństwie.Twierdzi że to wszystko moja wina ,że to nie on doprowadził do tej sytuacji nie ma sobie nic do zarzucenia i nie zamierza z tym nic robić.Ja zupełnie nie pojmuję jego zachowania, czy to jakaś gra? do czego on zmierza?może do tego żebym to ja podjęła tę ostateczną decyzję, której prawdę mówiąc jestem coraz bliżej,tylko jakaś dziwna siła karze mi trwać jeszcz i jeszcze, ale jak długo można się tak wyniszczać to trwa już dwa lata nie wiem na co ja jeszcze liczę.Czy mieszkanie razem dla dzieci ma sens?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Tak . To ja chcialam malowac kuchnię . Ale z remontu na razie nici . Czasem odczytuje jakieś zupełnie drobniutkie nic nie znaczące niby symptomy tego ze mąż coś chce zmienić . Ale równoczesnie zastanawiam się czy nie popadam juz w jakąś paranoje i wszystko sobie wymyślam . Mam nadzieje ,że uda mi się wyjść na prostą . Beatko, Tobie światło się zaświeciło . Mimo że nie wiesz wszystkiego . Ale mój mąż nie pracuje na zmiany , a mimo to nie bywa w domu teściowej / tam teraz mieszka /po kilka dni . Jesli nie poznam prawdy - nie będę potrafiła zaufać znowu i dalej żyć . Nie przeskoczę tego doła. Moze gdybym podjęła ten temat półtora roku temu - byłabym na tamtym etapie do tego zdolna . Teraz to trwa juz zbyt długo by przejść nad tym do porządku dziennego . To jest jego nowe życie . Poświęca temu wiecej czasu niż swoim dzieciom . Musze wiedzieć . Po prostu muszę .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Alu
Trwaj dalej. Warto.On Ci bzdury opowiada, bo tak mu narazie jest wygodnie.Ale przyjdzie taki dzień....że to się odmieni.

Aniu
Super zrobiłaś. Myślę ,że teraz pociag odjedzie i to we właściwym kierunku.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Decyzję to pewnie chce żebyś podjęła za niego. Bo tak prościej. Wygodniej. I jakby co to można będzie powiedzieć- to była "Twoja" decyzja. Z tą decyzję więc lepiej poczekaj. Niech spija tę śmietankę. Skoro siedzi w domu to znaczy że sam nie wie , albo wie a nie wie jak. Nie rób nic za niego- tzn. wstrzymaj zbliżanie się do "tej decyzji". Jesli możesz.
I jeśli jesteś w stanie to podnieś głowę i żyj. Najlepszą karą w takiej sytuacji ( wiem, wiem nie powinnam namawiać do karania bo my ludzie nie jesteśmy od tego) ale najlepszą karą będzie twoje normalne życie. Kiedyś pewnie szczęśliwe. ale teraz inny czas
mój sybstytut już 3 razy proponował żebym rozwiązała sytuację. Tylko czekał/ czeka- nie wiem jak jest teraz.
Jego sprawa.
Każdy by chciał " sprzątać" cudzymi rękami. Ale życie nie jest proste.
Jeśli mówisz że zrobiłas wszystko to może dla odmiany zacznij robić " nic". I niech on to widzi.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Moim zdaniem, to próba Twoich sił. Nie chodzi o sztuczki, które okażą się grą samą w sobie. Chodzi o Twoją przemianę, że to już nie jakieś triki tylko Twoja trwała postawa, Twoja przemiana. Potrzeba czasu, żeby mąż przekonał się, że to nie na chwilę. Czasem, po wprowadzaniu zmian mąż bywa agresywny, czasem pokazuje, że nie robi to na nim wrażenia - wtedy niekiedy kobieta mięknie, ulega, zniecierpliwiona poddaje się.. A!!! Jeśli zmianę wykona dla siebie, dla Boga, wprowadzi świerzość do swojego życia.. ; ) Mężowi potrzeba czasu, tak jak Tobie. Nic na chybcika, proces dojrzewania Twój i Twojego męża musi potrwać. Nie licz na szybkie efekty. Pieruńsko trudne to wszystko ale ile satysfakcji potem, jak ktoś powie: Grażyna, jak Ty się zmieniłaś, taka inna, piękniejsza jesteś, taka jakaś "wyzwolona": D.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Aniu
Ten problem mamy - u nas jest identyczny. Brak wiedzy. Ja ani słowa nigdy nie usłyszałam na temat ewntualnej zdrady. W tej chwili Mąż jest na etapie codziennego udawadniania mi swojej niewinnośći wychodził tzawsze tylko do pracy - zero wyjśc po). Dlatego moja odbudowa jest procesem złożonym, bo cała ta sytuacja jest conajmniej dziwna. Liczę na psychologa.

Nie myśl tak ,że musisz poznać prawdę. Ja jej do końca nie poznałam , a mimo to weszłam w etap odbudowy.U Ciebie też tak może być.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Myślę , że gdyby mi o tym powiedział pomogło by to równiez i jemu . Oczyściło atmosferę . Co na to Wasza pani psycholog> Pozwala by to co niewyjaśnione takim zostało ? Czy przygotowuje grunt dotego by mąż dojrzał do tej "spowiedzi" ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Były 3 spotkania.Psycholog jest dość sprytna.
Na początku bardzo delikatna dla Męża, a na 3 spotkaniu -wyrażnie powiedziała: "proszę państwa stoicie nad przepaścią i wasze małżeństwo też ". Myślę, że ona dopiero przygotowywuje grunt - aby solidnie dobrać się do Męża ( Nas ). I chyba się jej to udaje, bo Mąż ma do niej zaufanie i chętnie chce tam pójść, ale dotychczas wręcz momentami broniła go. Zobaczymy co ona zrobi, bo jak narazie sama nie mogę się zorientować na jej taktyce.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Beatko , życzę Ci żeby Wam się udało . Od początku jak wesząłm na to forum - byłaś mi problemami bliska . Mam nadzieję , że mój mąż trochę się ocknie . Tak bardzo chciałabym tez się pochwalić czymś takim. Czasem chętnie pogadałabym z Toba na GG. Mój numer 2673036 . Jesli mozesz to się odezwij .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Aniu,
Mąż Beaty "dojrzał" do świadomej wizyty u psychologa. Jeżeli twój nawet nie specjalnie chce rozmawiac na ten temat to chyba powinnaś póki co zrezygnować z tego pomysłu.
Mój nie dość że nie chce słyszeć o psychologu to nawet na temat tej trzeciej nie chce rozmawiać- ona niewinna .Nawet mając dowody w ręku słyszałam i słyszę że ona niewinna jeśli ktoś to on. Czasami zaś ja.A teraz to wie tylko on - co się dzieje z nim. A ja mam zero wpływu i szans na szczerą rozmowę.Mimo większej pomocy i względnego spokoju takie zachowanie też rani. Uwierz mi.
A ja jeszcze nie dojrzałam żeby wymyśleć - że to nieważne co wiem.
Tak też bywa.
Trzymaj się.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Aniu
Bardzo chętnie porozmawiam. Rzeczywiście są tu osoby o zbliżonych problemach ( nasze też podobne ). Wyślę Ci wiadomość z moim numerem, ale ja w domu jestem na komputerze rzadko , bo mój synek wiecznie tam coś działa albo młodszy mnie zamęcza lub jest Mąż,a w przy Nim też nie chcę , bo teraz jestem tajemnicza.
Jesteś tą Anią też , która mi odpisała w wątku- Jak pokonać żal o zdrade ? - bo te obie Anie połączyłam. Pytam , bo wtedy bardziej znam sytuację i łatwiej mi coś doradzić ( nie jestem wściabska ).

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Beata, tak to ja . JA w domu nie mam internetu - nie stać mnie na razie . Póki co korzystam będąć w pracy . czasem przychodze wcześniej by śledzić nasze forum . Dużo drukuję i analizuję wieczorem jak dzieci śpią . Potem odpisuję . Jesli w godzinach 7-16 możemy czasm pogadać -byłoby super .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Nie da się , bo ja w pracy nie mam gg, a jestem tu od 8.00 do 16.30. Co innego forum , to jakoś podpatruję i piszę teraz. GG w pracy nie zainstaluję.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

rozumiem .Szkoda . Będziemy gadać na forum . Ja póki co czekam . Na męża . I odezwę się jutro . Trwam w modlitwie za nas wszystkich .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


A właśnie,
dziewczyny chodzicie do pracy, powiedzcie jak radzicie sobie w pracy. Czasami chyba ciężko udawać że wszystko jest ok.
Ja nie byłam przyzwyczajona do kłamania.
A teraz czuję się tak dzień w dzień. Nie mam zamiaru wtajemniczać ludzi z pracy w moje osobiste sprawy. Mam bratnie dusze poza pracą.Ale sytuacja zmusiła mnie do takiego sposobu życia.Czy to kłamanie - ale chyba inne niż to przez które cierpimy.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza
Ja już pisałam tutaj.Nikt o tym nie wie oprócz Rodziców, jednej koleżanki, mojej psycholog i Was tu na forum. Po mnie nie widać, bo szczególnie jestem od paru miesięcy zadbana , a nawet przytyłam , bo się objadam.To też mój cel-przytyć.

A po co mam komuś mówić. Już się nauczyłam żyć - nie pomogą , a może zaszkodzą i to wszystko .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Może zapomniałam, tyle informacji teraz "łykam". To fajnie że przytyłaś bo ja walczę z chudnięciem. Czasami czuję się że jem trawę. Tylko obiadki " pracowe" mi przechodzą. I kolacje z dziecmi.
niestety muszę uważać w pracy bo wszyscy jakoś tacy" rodzinni" i nie wiem skąd ale strasznie ciekawi. Stąd "pracuję podwójnie" coby ukryć moje zawirowania. Udaje mi sie , owszem tylko sporo wysiłku wymaga.
Absolutnie nie miałam na myśli polecania mówienia w pracy.
Zastanawiam się tylko nad tym swoim "kłamaniem". Jest mi trudniej bo jesteśmy z moim "mężem' z jednej instytucji.
No to mam zabawnie, sama rozumiesz.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Zuza, to nie kłamanie, to Dyskrecja : )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza
Wcale nie masz żle ,że razem pracujecie, bo przynajmniej wiesz co jest grane.A ja np.zgaduję .
A nieinformowanie świata o swoim życiu osobistym nie jest kłamstwem , czy oszustwem.

Mam wrażenie, że juz troszkę wpadłam w uzależnienie od tego forum, bo mnie tu ciągle przyciąga.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Nooo, to mi się podoba ta DYSKRECJA.
to tak jak słowo KLON.
Też się uzależniłam. Mam permanentny dostęp- do komputera- zamiast do męża.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

U mnie wiedzą teściowie , moja mama i najbliższa rodzina mojego męża / siostra i matka teściowej / . Tym oststnim nie mozna było nie powiedziec gdyż dotąd utrzymywaliśmy bardzo bliskie stosunki z nimi i nagle - lup ! Urwało się . babcia myślała, ze nas obraziła czy coś w tym rodzaju , bo nagle nie odwiedzaliśmy jej przez kilka miesięcy . Teściowa taiła to przed nimi . W ten spsoób nie moglam nawet tam pojechać bo sama nigdy tego nie robiłam i bbcia i tak by się dowiedziała. W końcu eygarnęłam teściowej że Paweł nie ejst Ideałem jak tam wszyscy myśla , a przez tą "dyskrecję " babcia ma do nas pretensje . W końcu powiedziała jej o nas . W pracy wie jedna koleżanka . Ale szef widzi że ze mną coś nie tak . Zwraca mi uwage na moje roztrzepanie . Czasem pracuję lepiej czasem gorzej - w zależności od tego czy akurat jestem w dołku czy na równinie . Jak tak myślę to w zasadzie cała rodzina męza o nas wie . Ale trudno ukryć że nie jesteśmy razem . Nie widuje się nas , za to widuje się mojego męża .... hm , ponoć ludzie gadają . Rodzina męza to mówi tylko : Taki wstyd . Tak wstyd . I żle mi z tym . I co dalej?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Mój mąż właśnie dowiedział się ( po dwóch miesiącach ucieczki) że praktycznie cała rodzina wie- z mojej strony tylko moi rodzice. Jego bliscy- wszyscy. Bardzo starałam się nie dzielić rodziny, wręcz prosiłam żeby zachowali się normalnie, że muszę sama.I on musi sam. Niestety nie ja im mówiłam. Rozmawiałam tylko z moimi rodzicami.
I teraz mam tak że święta spedzę tylko z mężem i dziećmi które szaleją ze szczęścia. Ale bez żadnych innych członków rodziny. Już taka jestem "naiwna" albo głupia że czasami to mi szkoda tego mojego klona. Czasami zaś jestem zła że doprowadził do sytuacji że rodzina nie może siedzieć w święta przy jednym stole bo mówiąc krótko sytuacja będzie " mało komfortowa i dla niego i co gorsza dla nich". A święta ( wszystkie) były zawsze organizowane u nas. Zbierały się obie rodziny.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Ja nie bardzo wiem jak mialabym pość na świeta do teściów skoro mąż nie wykazuje zainteresowania naprawą rodziny . A święta zawsze spędzaliśmy w większości u nich . Teraz to nawet sama nie mam ochoty do nich iść bo co? sztucznie się uśmiechać albo byc powodem łez? Zaczynają mieć do mnie pretensje że kazałam męzowi się wyprowadzić z domyu . A ja po prostu byłam bliska obłędu . Musiałam sie otrząść z tej beznadziei .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


To masz jeden problem mniej bo u mnie wszyscy chcą być razem ale nie bardzo jest jak to zorganizować.
A klon to wie. I powinien bo takie pomysły jakie wciela w życie mogą mieć zupełnie nieprzewidywalne konsekwencje. Mnie z tym ciężko i chyba nie powinnam być tą jedyną w naszym "małżeństwie" która ma tego świadomość. Na pytania dzieci też będzie musiał odpowiedzieć on- nie ja. Dlaczego jesteśmy sami.Bez babć i dziadków, cioć itd.
I nie uważam tego za karę którą ja mu wymierzyłam. Sam się ukarał. Chyba wie o tym. A jak nie to i tak nie będę tłumaczyła bo znowu oskarży mnie że przytłaczam.
A ja tymczasem planuję co zrobię do " konsumpcji" że by mieć zwyczajowe świąteczne smakołyki. Czas mam podzielony - zaplanowałam wszystkie czynności- sprzątanie, okna itp. I poradzę sobie sama z organizacją.
Co prawda tekst- chyba przyjadę bo nie będę siedział sam siedzi mi w głowie- ale zgodnie z tym co pisałam wczoraj - postaram się nie interpretować i nie widzieć tego czego nie widzę.Cisnęło mi się na usta- że sam sobie wybrałeś taką wolność- ale powstrzymałam się od uwagi. Złośliwej jak widać. To mój duży sukces i tak trzymam.
Choć nadal mi trudno. I tęsknię.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ala

dziękuję Wam bardzo dziewczyny jesteście jak dobre anioły na tej stronie, które pomagaja się podnieść i iść dalej.Jesteście takie silne i pełne wiary,że zaczynam brać z was przykład.Ja właśnie wychodzę z kolejnego dołka to forum iWasze wypowiedzi bardzo mi pomagają.Tak już mam od jakiegoś czasu, że co się podniosę to mnie "kopnie".czy to się wogóle kiedyś ma szansę zmienić?Od dłuższego czasu próbuję robić "nic"ale mój mąż postępuje dokładnie tak samo.Próbuję normalnie żyć,ale to bardzo trudne, działam raczej jak maszyna wykonując codziennie te same czynności.Czuję się tak bezwartościowo i jakby przybyło mi kilkanaście lat w dodatku zaczynam mieć problemy ze zdrowiem.Może to depresja?Wiem, czytałam posty o ratowaniu siebie i swojego zdrowia dlatego staram się bardzo wziąć w garść zwłaszcza,że widzę jak duży wpływ ma mój nastrój, na nastrój moich dzieci. Czasami czuję, że sobię poradzę, że dam radę, a czasami przychodzi taki czas,że myślę:jeśli czegoś nie zrobię żeby przerwać tę paranoję to chyba oszaleję.I jak tu opanować tę huśtawkę nastrojów czy jest na to jakiś sposób?Jeśli chodzi o nasz związek to mam wrażenie,że w naszym przypadku czsa działa już tylko na naszą niekorzyść.Mąż twierdzi,że widzi dobre strony tego naszego konfliktu...? i trudno by mu było zrezygnować z wygody obecnej sytuacji./czy to nie jest egoizm?/ To prawda,że gdybym to ja zrobiła ten ostateczny krok i podjęła za niego decyzję to bardzo ułatwiłabym mojemu mężowi jego nowe życie,i wkońcu to byłaby" moja decyzja".On chyba tylko na to czeka, ale ja tego nie chcę zrobić,nie z przekory i złości, tylko z wiary i wielkiej nadziei, że może jednak przewartościuje swoje życie i dojdzie do wniosku,co tak naprawdę dla niego jest ważne.Kiedyś często mi powtarzał:praca- pracą, ale rodzina najważniejsza.Tylko,że te słowa nijak się mają do jego czynów.Teraz modlę się tylko o nawiązanie dialogu w naszej rodzinie.Mimo,że upłynęło tak wiele czasu, nadal nie potrafimy ze sobą spokojnie rozmawiać.Może dlatego,że ciągle mieszkamy razem i nasze emocje nie miały warunków żeby się wyciszyć?Ja coraz bardziej zrażam się do niego kiedy słyszę jak mówi dzieciom ,że idzie do pracy,że wróci póżno, bo dziś ma bardzo dużo pracy,a potem przypadkiem odkrywam,lub dowiaduję się,że był np.w kinie, na kręglach czy w restauracij.Albo jeszcze gorzej gdy nie mówi,że wróci późno.wtedy dzieci czekają na niego, a gdy juz wraca to opowiada im jaki to miał ciężki dzięń.To takie okropne.Nie wiem co robi,co myśli,co zamierza i czy wogóle się nad tym zastanawia i to jest dla mnie najgorsze.Osobiście wolałabym znać brutalną prawdę choćby tę najgorszą niż tkwić w tej niepewności.Do tej pory naiwnie wierzyłam że poza pracą nie mam rywalki,ale ostatnio prześladuje mnie pewna myśl od której nie mogę się uwolnić jeśli nawet do tej pory mnie nie zdradził to boję się, że niedługo to zrobi.Jego życie towarzysko-zawodowe kwitnie,więc okazji i pokus nie brakuje.Czy moje uczucie to strach , zazdrość, a może po prostu intuicja?I co dalej?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


70% jak u mnie- tylko my nie mieszkamy razem. I tez czuję że się oddalamy, i też mąż kłamie dzieciom. Mnie już wystarczająco nakłamał.
Też mi źle i miewam doły ( właśnie dzisiaj) i też miewam lepsze dni kiedy zaczynam czuć- poradzisz sobie i nie daj sie temu klonowi. Ale mój klon jest bardzo, bardzo uparty, okrutny itd. Rozmawia z innymi o naszych sprawach- ostatnio nawet po raz pierwszy ze swoja mamą- ze mną nigdy. Tylko słuchał jak mówiłam i bornił się atakując. Więc teraz staram się wszystkimi siłami nie rozmawiać. Załatwiamy tylko bieżące sprawy- pilnuję bo "zapomina"- taki zapracowany.
I nadal zastanawia się ja czy ona - to już przyznał. I tylko tyle wiem.
Jest to całkiem mocno uwłaczające mojej godności jako żony i kobiety.
I złośc mnie trzyma czasami większa a czasami ogromna. To podobno też normalne.
I teraz w przerwach pomiędzy spokojem, zlością, żalem również myślę też o tym - o swojej godności. A jak mi się czsami zaczyna zbierać na płacz to natychmiast myślę że zapłakanego" nieszczęścia' nikt nie potrzebuje. I przestają wzbierać mi łzy.
Dzieci muszą wiedzieć że jest normalnie- tylko' tatuś ma więcej pracy".
Staraj się i ty- wiem, wiem że jest to trudno. ale jak się staramy to za każdym razem wychodzi chyba coraz lepiej.
I tak jak dziewczyny pisały - te przerwy między dołkami są chyba coraz dłuższe. muszę tylko wymyśleć nową metodę na nerwy. Póki co w dzień jak mnie dopada to idę na szybki/krótki spacer. trochę pomaga.Trochę.
Też chciałabym wiedzieć kiedy skończę tę huśtawkę.
Czy twój mąż pomaga przy dzieciach.
Mojego przestwiam powoli na drogę świadomego pomagania w opiece.To przykre że muszę uciekać się do takich metod - przecież ma robić tylko to co powinien robić dla nich- nie dla mnie . a ciągle mówi jak bardzo ich kocha.
Tylko nie płacz przy swoim małżonku. Nie dawaj mu takiej satysfakcji. To nie pomoże.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza
czasami mnie rozchmurzasz tym klonem i super opisem tego co czujesz.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Się cieszę,
możesz być pewna że jak mam słowotok to znaczy że właśnie mnie dopada "to coś" i akurat nie mogę iśc pospacerować.
Obiadek "pracowy" już wykonałam.
Czekam wieczora kiedy będę mogła iśc spać i przestać mysleć. Niestety nie obiecam że jeszcze się nie odezwę. Raczej coś napiszę.
To takie nowe uzależnienie. Zamiast.
( każdy wstawia co chce)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Ja też jak mnie dopada to mam słowotok.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Rozważam rozpoczęcie nowego temat pt: Ostatnia deska ratunku.

Ponieważ człowiek ( zdradzony małzonek- a wiem na własnym przykładzie ) nigdy teraz nie wie co i kiedy go dopadnie chyba należy zabezpieczyć się. Tak na wszelki wypadek.
Ostatnio zaatakował mnie supermarket. Otóż w trakcie wydawania pieniędzy na produkty pierwszej potrzeby zdałam sobie sprawę że zawsze je wydawaliśmy wspólnie. Zrobiło mi się bardzo smutno. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że mam w takim momencie myślec" że nikt nie potrzebuje takiego płaczącego nieszczęścia". Teraz wiem.
Wiem też że jak mnie dopada to "coś" to muszę natychmiast coś robić. Ponieważ przy dwójce dzieci jest co robić to np. piorę ręcznie-czego nie znoszę.
Możemy być zaskoczeni jak wspaniałe pomysły dotyczące- jak sobie poradzić na tzw. krótką metę, przychodzą do głowy innym takim skrzywdzonym jak my.Na krótkę metę.
Cały nasz wysiłek bowiem idzie na opracowanie "długofalowych scenariuszy" na podstawie czytanych tu wypowiedzi.
Albo np. trzeba zachować sie inaczej niż zwykle.Zakupy ubraniowe z nastoletnią córką bywają ciężkostrawne. Ostatnio ją zaskoczyłam bo wykazałam się stoickim spokojemi i cierpliwością.Teraz zastanawiam się czy dopiero taka tragedia musiała wyzwolić we mnie siłę do odkrycia w sobie innych zachowań.Nie lepszych czy gorszych- tylko innych.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


No to teraz ci zazdroszczę. Jesteś małomówna coś dzisiaj.Cieszy mnie to.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Sama mnie nauczyłaś. Widzę to co widać. A widok ładny- i jescze piękna wiosna.

--------------------------------------------------------------------------------

Temat: Re: Separacja trwa, co dalej ?
Wyslane przez: Beata-za
Email:

Jestem grzeczna dziewczynka . Szybko się uczę.
Coś mi się wydaje,że tego Twojego klonika to wessa w te Święta do domku i tak już zostanie ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Wątpię.
Miłość moja nie jest bezwarunkowa.
Juz nie. A warunkiem- pierwszym, poprzedzającym rozmowę jest zmiana pokoju w pracy.
Potem trzeba porozmawiać.
A są to rozważania czysto teoretyczne. Niestety upór materii był zawsze wielki- teraz powiększył się. Zawsze działal w myśl hasła- przez ból do doskonalości. I widać tak mu zostało. A moja ręka wyciągnięta przez kilka miesięcy ( tak tłumaczyłam teściowej ktora mnie namawiała) jest zmęczona. trzymam ją co prawda w kieszeni a nie za plecami ale jest zmęczona.
teraz pora na inne ręce. Może to źle- może wychodzi moja źle pojęta duma ale tak czuję.
Nie chce mieć powtórki z rozrywki bo teraz wiem przed czym się bronię.
ale miła nadal jestem. Tylko bardziej wymagam- przynajmniej tego co dotyczy organizacji życia dzieci i spraw "bieżących).
I tyle - o reszcie zawiadamiam i dużo decyzji podejmuję sama. A klona prawa ( niektóre) wiszą teraz na kołku.
Jak mu cos dolega to mi mówi- bo w tym też mam doświadczenie i znam jego organizm. Ale prócz doraźnej pomocy zwracam uprzejmie uwage co zaniedbał. I widac że to wie bo sam tłumaczy dlaczego.A ja wcale nie pytam.
Jego decyzja.
To są tzw. konsekwencje.
Chciałabym dalej tak trzymać. Muszę sie starać bo czasami mi ciężko. I naprawdę przestałam namawiać do powrotu.
Kocham ale żebrać nie będę.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Oj ! A ja myślę ,że to ON właśnie zapragnie z Wami pozostać. Znowu mnie rozbroiłaś. Tak trzymaj.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


A tak powaznie,
Już nie mam złudzen bo dobrze znam ten substytut( z łaciny podstawiony).
Jest indywidualnością jak pisałam- robi wszystko inaczej niż większośc ludzi. Zawsze taki był. Tylko energia szła mu w innym kierunku- tym pozytywnym. Teraz widac taki czas że ja musze zacząć działać. Jak go poznałam to dlugo uczyłam żeby potrafił wyartykuowac swoje pomysły-

to widac stworzyłam potwora.

Teraz uczeń przerósł mistrza.

Mam com chciała.

Jak mówiła mi przyjaciółka która zostawiła męża- spacyfikuj problem swoją osobowością.
Robię to dla siebie- nawet jak nic już dobrego mnie nie czeka będę mogła spokojnie popatrzec codziennie w lustro i powiedzieć do siebie- zrobiłas co mogłas.
Ale błagac nie będe. Wiem co ryzykuję bo znam go dobrze. ale nie mogę inaczej- na błagania ( pamiętam jeszcze) zawsze nie reagował. Nie błagam więc.
A ta ndziej we mnie siedzi- nie wiem skąd ją mam. Ale teraz wcale mnie to nie cieszy- to są złudzenia i ich posiadanie może mnie kosztowac następne problemy.
No i oczywiście nadal kocham.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


BEATO,
Tak sobie pomyslałam- najlepszym lekarstwem na problem własny jest problem tzw. cudzy.
Byc może jest to jakieś rozwiązanie na stworzenie atmosfery do normalnej z
" wiarołomnym" rozmowy. może masz jakies mnie lub bardziej istotne problemy które w normalnych warunkach rozwiązali byście.
sami o tym nie zdając sobie sprawy. Może to by był calkiem przyzwoity temat do rozmowy. Jak widze, przez przypadek zresztą, my potrafimy współgrać tylko w obliczu " innego problemu".
Jak myslisz czy to normalne czy tylko
" chwyty poniżej pasa".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Zuza
Nie bardzo Cię rozumiem.Chyba za bardzo wszystko rozkładasz na czynniki pierwsze.Faceci tacy nie są. Odpuść sobie. Ja nieraz coś analizowałam, przejmowałam się , miałam plany ,że jak mój wróci to z nim to omówię i zauważyłam,że on nie uznawał czegoś za problem. Nawet o tym nie pomyślał, a ja głupia zjadałam nerwy.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Przeczytaj jeszcze raz wątek "dwie twarze tego samego mężczyzny'. Wyciąg wnioski.Twój klon zmieni się nie do poznania. Sama się zdziwisz. Zapragnie Cię ,że aż będziesz zaskoczona.
Mnie się też wydawało ,ze mój to inny przypadek. Guzik z pętelką. Oni TACY są WSZYSCY. Tylko to od nas zależy , jak oni rozmawiają. Mój teraz jest niezwykle dialogowy, a całe lata prowadziłam monologii.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Przeczytałam jeszcze raz- trochę pamiętałam. Mam dylemat- wiem że nie zmusze i nie zmuszam. To co miałam usłyszec to już usłyszałam. Widzę co jest- nie myslę zupelnie ( do tej pory jest dla mnie tajemnicą jak radzę sobie z tym co tobie radziłam-jak nie widzisz to nie rozmyslaj o tym czego nie widzisz) o tym czego świadkiem nie jestem.
Wtedy tęsknię- ale tego nie rozgłaszam. klonowi oczywiście.
Mam jednak dylemat- on jest uparty ja raczej nie. Postawiłam jednak sobie- SOBIE PEWNE WYMAGANIA. Bardzo staram sie dotrzymac sobie danego słowa. Obiecałam sobie że:
1. nie będe prosić.
2.nie będe przy nim płakać
3.w miarę sił będę sama podejmowac decyzje jakie musze podejmowac aby zorganizowac życie domu który zostawił.
4.będe konsekwentnie egzekwowac obowiązki rodzicielskie.
5.po poinformowaniu o swoich odczuciach (miałam szansę kilka dni temu, jak pisałam )skończe temat informacji- skończyłam .

Zdaję sobie sprawę że akurat jemu byłoby ciężko przyznać się do błędów- ten typ tak ma.Naprawde wyjątkowo- łatwiej mu opowiedzieć o tym koledze- przy okazji jakieś bzdety , kilka lat temmu po pół roku kiedy ja zapomniałam on się przyznal przyjacielowi- przy mnie . Mówił że było mu wstyd. Wtedy chodzilo o totalny bzdet.
Teraz to już coś więcej.
Przez ból więc do doskonałości.
Mogę milczeć- ale zachęcać chyba nie jestem w stanie. On wie że na moim miejscu to chyba by zrobił zupelnie coś innego niz ja- zero cierpliwości.
I wie doskonale bo sam żartowal że mam wysoce rozwinięte poczucie własności.
Staram się nie przytłaczać. Ale prosić nie będę. Jestem miła, częstuję obiadem, pozwalam robić pranie i przespać się w naszym łożu.W dzień- bo zmęczony taki biedaczek. Czasami jednak zastanawiam się czy dobrze robię. Przecież ma gdzie spać.
A że żalił się że nie posiada pralki- taką chatę wynajął.Tam oddają do pralni a nie sami piorą.I wiem że wystarczy jedno słowo a już więcej nie będzie prał. I tak jest ze wszystkim. Jak czuje się zagrożony- to atakuje. On- nie ja. I wmawia że to ja. Nawet próbował grozic- nie przyjdę więcej. Nie reagowałam. Jak jednak powiedział tak córce- to zareagowałam. Wtedy nic nie powiedział- dotarło że przesadził.
Ale jak jeszcze raz tak powie to pokaże drzwi. Trudno. Będzie siedział sam. Może tak długo posiedzieć.
Teraz juz mniej się tego boję. Bo frycowe juz " zapłaciłam". Są jakieś granice.
Ja własnie do nich się zbliżam.
Klon oparł się na dyskusjach z kolegą i "przyjaciółką". Podobno szuka odpowiedzi. Raz mu dobrze raz źle.
I jeszcze raz zacytuję- przyjdę chyba na święta bo co będę sam siedział. A siedziec będziemy tylko z nim( opisywałam wczesnie). Więc przyjdzie bez strachu.
Też więc czasami czuję sie jak mebel.
Daj Boże żeby pokazał " ludzkie oblicze" I to szybko bo moja cierpliwośc jest na wykończeniu.
Oczywiście mimo że kocham.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Wiem że rozkładam na czynniki pierwsze.
No taki mój durny charakter. Szczęście że widze że powoli ( za wolno) staram się przestać to robić. Jednakże za dużo zmian muszę wprowadzic w swoje życie. Równoczesnie. Mam podzielną uwagę ale uwarunkowania zewnętrzne sie zmieniły.
Czas przyspieszył.Nie daję rady robić wszystkiego jednoczesnie.
ale będe się starała bo chyba masz racje z tą moja wiwisekcją.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Błękitna

Zuza, o jakim durnym charakterze piszesz Kobieto?????
Pisz o swojej nadludzkiej sile raczej, bo kiedy Cię czytam to nie mogę się nadziwić jak bardzo samonaprawialna jesteś.

Jest w Tobie jakaś niepojęta godnośc, a to co nazywasz wiwisekcją wiedzie do uzdrowienia. Nie uciekasz od samej siebie, mimo,że to bardzo boli. Uczysz się siebie cierpiącej. Dzięki temu będziesz wiedziała jak sobie pomóc.
Po ciężkich wydarzeniach przychodzą cyklicznie najpierw momenty cierpienia a potem odrętwienia emocjonalnego(znieczulenia). To dar Boga, żebyśmy nie musieli radzić sobie z całym cierpieniem na raz. U Ciebie widac to jak na dłoni, więc jeśli dzisiaj cierpisz bardziej, pomyśl,że przyjdzie ulga. Będzie lepiej.

Martwię się tylko o tą otoczkę tajemnicy,którą chcesz utrzymać wokół waszych spraw. Kogo bardziej chcesz chronić, siebie czy jego?

Trzymaj się Zuza. Jesteś (jesteście) w moich modlitwach.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Nie wiem kogo bardziej chronię- czy siebie czy jego. Bo że chronię oboje - to wiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Annie

Zuza , jak czytam o Twoim klonie to widze jak bardzo jest podobny do mojego . Nie przyznaje się do błędów i zawsze atakuje - jak wie że sam źle robił . Podziel się trochę Twoją wiara i nadzieją bo mi zaczyna brakować . Wczoraj dotarły do mnie kolejne plotki - co mnie rozbiło na cały dzień i dziś jeszcze nie mogę dojść do siebie . CZuje się jak przed pięcioma miesiącami kiedy podęłam decyzję o separacji . Trzyma mnie przy nadziei jeszcze trochę wypowiedź Ani z belgii , że szatan atakuje i podsuwa jej ciagle dowody na zdradę męża , choć ona wie, że to jest tylko podstep, żeby złamać jej wiare . Trzymam się tego , ale serce boli . Ledwo się powstrzymałam od telefonu do męża , by wszystko zaraz wyjaśnić i nazwać po imieniu bo nie zniosę dłuzej takiej sytuacji . Powstrzy,malam się bo to by nic nie dało .Czekam na jakiś ruch z jego strony po moim liście . Ale na razie nic się nie dzieje . Moze trawi to jeszcze . Póki co bardzo Was prosze dziewczyny , pomódlcie się za mnie i moją rodzinę byśmy przetrzymali ten trudy okres bez dodatkowych nieszczęść . Pozdrawiam .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Aniu
Trzymaj się. Liczę na to ,że teraz u Ciebie w końcu coś się wyjaśni.Twój Mąż coś postanowi .Wszystkie musimy walczyć z tymi demonami ,które nas atakują. Tego nie da się ominąć na tej trudnej drodze.A tak wogóle to już Ci to pisałam - cieszmy się obie ,że mało wiemy , bo przrynajmniej nie targają nami emocje ( łatwiej jest pogodzić się z całą sytuacją).

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Kobietki, pamiętajmy - cierpienie, które ześlemy sobie na własną rękę (własną głowę), czasem wydumane, na siłę wyszukane nie może być przez nas wykorzystane jako ofiara dla Boga (choćby za nawrócenie męża, czy zadośćuczynienie za nasze grzechy). Wiem coś o tym, Sherlock Holmes był przy mnie jak amator ; )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-za
Email:

Ja teraz jestem na etapie- niszczenia mojej wyobrażni - wlczę z DOMYSŁAMI.Nie chcę jej zagłuszyć tylko chcę ją wyeliminować .
Staram się kazdy dzień przezyć na zasadzie: CZUWAM - WIDZĘ - SŁYSZĘ !!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8