Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mozna wybaczyc zdrade....?
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 01:50   

Buch,
chciałam pogadać- i tak mi odpowiedzi/podpowiedzi nie udzielono!!!!!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 01:56   

No jutro Ci może odpowiedzą, albo i nie. Oni tak sam się pogubili jak my. Nie mamy wpływu. Kiedyś wydawało nam się, że kierujemy naszym życiem mamy wpływ, ale teraz nam dano po łapach. Nic w życiu nie jest pewne, nie jest na stałe. Masz żal - minie, jesteś wściekła - minie, jesteś radosna - minie, jesteś szczęśliwa - minie.
Kochasz?! No właśnie, czas pokaże, czy minie.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 02:08   

Myślę że ojciec syna marnotrawnego doczekał się cudu- nie dlatego bo wierzyl.

Miał farta ten ojciec - synowi się kasa skończyła.
To wrócił biedak do ojca.


Być może.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 02:17   

No nie. Jesteś okropna. Ni jak nie mogę Cię zagnać do łóżka.
No przecież wiesz, że ja testuję problem z synem marnotrawnym. Tylko ja macocha, a nie ojciec. Mojemu też kasa się skończyła, bo kredytów juz sama spłacać nie zamierzam, o alimenty wystąpiłam, a on potrzebuje duuużo kasy na inną marnotrawną, tylko że córkę. Bo tam z kolei inaczej jest. Kochanki mąż jest ojcem, a ona marnotrawną córką. Ciekawa jestem, czy tamten ojciec kurek z pieniędzmi przykręcił. Ale chyba nie, bo się dziećmi podzielili. Najpierw córcia z mamusią, a synek z tatusiem, a po rozwodzie to się odwrotnie podzielili.
Zuza, ja tę dziewczynkę dziś widziałam, zapłakaną w kościele.
Boże, miej w opiece te dzieci też.

[ Dodano: 2006-07-16, 03:24 ]
NO nareszcie, wszyscy poszli spać!!
JUTRO, O PRZEPRASZAM, DZISIAJ BĘDZIE PIĘKNY SŁONECZNY DZIEŃ.

BOŻE, CZUWAJ NAD NAMI WSZYSTKIMI!!!!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 02:42   

Dziecka szkoda.
Rety= bardzo szkoda.
Rety- żeby nie powiedzieli mi że O MATKO mówię.

O MATKO!!!!!
mój synu to jak ćwiczy na zajęciach w klubie to opiekun grupy stwierdził przy mojej przypadkowej nieobecności( no zAjęcia WŁASNE miałam na czterech treningach i dziadek poszedł był za moją chudą osobę).
Więc trener zawiadomił- niech mamusia przychodzi bo synu dostaje odpału szybkośąciowego jak mamusia na treningu jest.
Rety- widzę że synu to tylko dba o moja opinię. ?To bardzo źle bo powinien ojca za wzór mieć.
Kurczę- to nie bardzo normalne dla psychiki chlopaczka jest. No aj --- TYLKO mamusia- tatuś powinien byc guru. Nie ja.
To co robić




Tatuś jest egoistyczną jednostką.!!!!!!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 07:25   

Zuza, jakbyś tak przypadkiem napisała o tym prasolu ochronnym nad mężem rozpostartym, to byłabym wdzięczna....
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 13:12   Re: "był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się&a

Andrzeju czytaj ze zrozumieniem moje posty. Nie imputuj mi slow, ktorych nie powiedzialam i nie nadawaj innego sensu zdan niz im nadalam!!! TO PO PIERWSZE

Jeśli nie przyjmiemy nauki Jezusa, nie wejdziemy do Królestwa Bożego.
I owszem, ale tylko Bog zna nasze serca iwie co jest w nich ukryte. Bedziemy tak zonglowac cytatami?


Ksiądz, który namawiałby do rozwodu,

Andrzeju i po co zmienianie sensu slow? Gdzie ja napisalm, ze ksiadz namawial do rozwodu???

albo jak to nazywasz porzucenia "cierpiętnictwa" czyli męża i układania sobie życia z kimś innym, jestem pewien, że miałby poważne problemy z biskupem, któremu podlega.

Gdzie ja znowu pisalm o ukladaniu sobie zycia z kims innym???

Andrzeju wiesz czasami ludzie staja sie tak "duchowi" czy tez raczej tak dewocyjni, pseudo filozoficzni czy pseudo teologiczni, ze przestaja byc ludzcy, tacy extra herosi, tak duchowi, ze az nieludzcy. A Jezus przyszedl aby nas uczynic do glebi ludzkimi, do glebi normalnymi, aby smiac sie i tanczyc.

Poza tym z punktu widzenia psychologii, gdybymtrwala w tym cierpietnictiwe i koszmarze do ktorego mnie zachecasz i nazywasz to milkoscia, popadlabym w depresje, a wtedy nie bylabym wydolna, aby byc matka. Mam dziecko, ktore potrzebuje czesliwej matki, ktora przekaze jej prawde nie tylko o Krzyzu, ale o Zmartwychwstaniu, o ktorym Ty Andrzeju najprawdopodobniej zapominasz.

Ci ktorzy uzyskali orzeczenie niewaznie zawartego malzenstwa tez nie umieli kochac? Bo zdecydowali sie na odejscie? Zanim zaczniesz przykladac schemat swojego myslenia i tego jak ty zyjesz i narzucania tego innym pomysl,ze sa rozne drogi, rozne sytuacje, ktore nie zawsze poasuja do podanego przez ciebie cytatu, bo to nie Ty znasz sytuacje i serca ludzkie. Ty mozesz tylko stac z boku i wstrzymac sie od osadzania. To juz bardzo duzo.
Ostatnio zmieniony przez 2006-07-17, 09:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 341
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2006-07-16, 16:43   

_zosia_ napisał/a:
Gdzie ja znowu pisalm o ukladaniu sobie zycia z kims innym???


Przyznaję, rzeczywiście nie pisałaś. Zwracam honor i proszę o wybaczenie. Ale jednocześnie z Twoich postów odczytuję, że nie odrzucasz postawy ojca syna marnotrawnego i jak mąż zdecyduje się wrócić skruszony, to mu przebaczysz i pojednasz się z nim. :-) I że, przyjmujesz postawę ojca syna marnotrawnego - z jednej strony stanowcza miłość nie godząca się na kompromis ze złem, a z drugiej stale wyciągnięta dłoń do pojednania. Tak?

Wiesz lubię nazywać rzeczy precyzyjnie, tak żeby nie było miejsca na niepotrzebne domysły. Nie zawsze mi się udaje w sposób jednoznaczny odczytać rzeczywiste intencje, poglądy innych, stąd mogą brać się nieporozumienia. Dlatego staram sie zadawać w miarę precycyzyjne pytania.

Nasza wspólnota postawiła sobie za cel ratowanie małżeństw sakramentalnych w oparciu o nadprzyrodzoną moc sakramentu. A sakrament nie jest żadną magicznym zaklęciem. Jest błogosławieństwem pochodzącym od Jezusa, który chce ratować każde trudne pobłogosławione przez Niego małżeństwo. I tak naprawdę wielu z naszej wspólnoty wierzy, że wykorzystując moc tego sakramentu, współpracując z Jego łaską - z Nim pokonamy kryzys. Że ta łaska odrodzi małżonków, przemieni ich serca tak, że zaczną budować swój związek na skale - na Jezusie. Oczywiście nie stanie się tak od zaraz. Także nie możemy przewidzieć, czy małżonek otworzy się na działanie Bożej łaski. Możemy jedynie mieć nadzieję, wierzyć, że tak się stanie i zrobić naprawdę wszystko, żeby np. modlitwą, trwaniem w wierności, stranowczą (Dobson), ale i nie wywyższającą się miłością mu w tym pomóc czerpiąc siły ze źródła - od Boga.
W każdym trudnym małżeństwie oboje małżonków ponosi winę za kryzys, mniejszą bądź większą. Dlatego kryzys jest okazją dla każdej ze stron, żeby pozwolić się Bogu przemieniać, doskonalić nie tylko duchowo - choć pogłębione życie duchowe jest podstawą do przemian w innych sferach życia. Jestem przekonany, że przemieniając siebie zwiększamy szanse na powrót współmałżonka, który dostrzegając tę pozytywną w nas przemianę może zapragnąć do nas powrócić . Dlatego kryzys może być błogosławiony, gdyż dzięki niemu możemy prawdziwie pokochać człowieka i Boga, a w przyszłości wygrać życie wieczne.

Żeby nie mylić cierpienia z cierpiętnictwem umieściłem na stronie LIST APOSTOLSKI SALVIFICI DOLORIS OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II o sensie cierpienia ( http://www.opoka.org.pl/b.../salvifici.html )
Jan Paweł II wiedział, czym jest cierpienie, i często o nim mówił. Mówił o jego tajemnicy, nieuchronności, istocie i znaczeniu. Kładł nacisk na to, że cierpienie może być dla człowieka wielką próbą wiary i ufności, szkołą miłości, zwierciadłem jego wielkości, a nawet chlubą.
Zapamiętałem słowa papieża, że bez trudności, cierpienia człowiek się nie rozwinie duchowo.

Umieściłem na stronie także rady Jana Pawła II dla rodziny ( http://www.jp2w.pl/index....5&site_id=36290 ).

Fragmenty:

"Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus, nieustannie obecny w sakramencie małżeństwa. Tak wielki jest ten sakrament! I małżonkowie mogą być pewni, że wraz z nim otrzymują siłę płynącą od Boga oraz łaskę, która będzie im towarzyszyła przez całe życie; tę rękojmię daje im wiara. Oby nigdy nie zaprzestali czerpać z tego źródła, które wytryska z nich samych."

"Odwołujcie się do tej sakramentalnej laski nieustannie, w modlitwie i postępowaniu. Odwołujcie się zwłaszcza wtedy, gdy na swej drodze napotykacie trudności i doświadczenia. Chrystus pragnie być z wami zawsze!"

Kilka zdań co do stwierdzania nieważności sakramentu małżeństwa. Niejednokrotnie małżonkowie przeżywający kryzys zamiast ratować małżeństwo uciekają od niego do sądu biskupiego w nadziei uzyskania stwierdzenia nieważności. Nie wierzą, że ich małżeństwo ma szanse, by być uratowane, właśnie w oparciu o łaskę sakramentu.
Na jednym spotkaniu wspólnotowym mieliśmy do czynienia z takim właśnie przypadkiem. Mąż nie wytrzymuje trudnej sytuacji kryzysowej i przyznaje się, że interesuje go złożenie pozwu o stwierdzenie nieważności z tytułu niezdolności psychicznej... Na pytanie dlaczego chce to zrobić, odpowiedział, że w przyszłości chce założyć nową rodzinę, a w zmianę postawy trudnej małżonki nie wierzy. Tu widać, jak silną pokusą jest możliwość uzyskania stwierdzenia nieważności w oparciu o kanon 1095 p.
3 (dotyczy niezdolności psychicznej), który jest - jak to wyraził się dość krytycznie jeden z obrońców węzła małżeńskiego z warszawskiego sądu ks. dr Stanisław Nowak w artykule z 19 marca w tygodniku katolickim "Idziemy" - często nadużywanym. Ksiądz powiedział, że jest pojemnym mieszkiem, do którego wszystko można zmieścić...
Dzisiaj większość wyroków stwierdzających nieważność zapada na podstawie tego tak pojemnego kanonu. Jakie małżeństwo na starcie jest zdolne w 100% żeby podjąć się wypełnienia wszystkich istotnych obowiązków małżeńskich? Gdzie leży granica między zdolnością psychiczną, a niezdolnością, i czy da się ją jednoznacznie ze 100% pewnością ustalić? Czy da się w badaniu sprawy, w dochodzeniu do prawdy wyeliminować czynniki subiektywne, fałszujące obraz rzeczywistości, tak naprawdę uniemozliwiające poznanie 100% prawdy? Czy nie lepiej, żeby sądy rozpatrywały tylko jednoznaczne przypadki udokumentowanych chorób psychicznych, które miały miejsce przed lub w trakcie zaślubin?
Czy nie lepiej, mając na względzie dobro sakramentalnych kryzysowych małżonków wierzących w uratowanie ich małżeństw, wszystkie inne wątpliwe przypadki zostawić do rozpatrzenia Panu Bogu? Gdyż przy takiej modzie jaka panuje w tej sprawie, zadanie ratowania małżeństw wydaje się być zasadniczo trudniejsze. Po prostu, niektórzy wiarołomni sakramentalni będący w nowych związkach, żeby uwolnic się od swoich sakramentalnych i uwolnić od wyrzutów sumienia, świadomości że są krzywdzicielami ratunku dla siebie szukają w... sądach biskupich. Czy to może podobać się Bogu?
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
 
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 17:04   

Andrzeju,
Czym się charakteryzuje miłość wywyższająca?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 17:24   

"Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus, nieustannie obecny w sakramencie małżeństwa. Tak wielki jest ten sakrament! I małżonkowie mogą być pewni, że wraz z nim otrzymują siłę płynącą od Boga oraz łaskę, która będzie im towarzyszyła przez całe życie; tę rękojmię daje im wiara. Oby nigdy nie zaprzestali czerpać z tego źródła, które wytryska z nich samych."


Nieustannie zastanawiam się, czym jest ten Sakrament dla kogoś, kto jest niewierzący
/jeden z małżonków/. Wówczas Sakrament jest pomocą dla tego, który w niego wierzy i ufa w jego moc, czerpie i otrzymuje łaski wytrwałości.
Ten z małżonków, który jest niewierzący nie czerpie jednak tej łaski.

Najlepsza w tym momencie byłaby wypowiedź osoby duchownej, księdza, który ten temat by pociągnął. Temat : czym jest Sakrament Małżeństwa, tak naprawdę,
w przypadkach odejścia tego drugiego, bo z tego, co pisze papież Jan Paweł II, to są to wskazówki dla obojga wierzących. To co pisze papież dotyczy obojga małżonków, którzy to oboje uznali Jezusa za swojego przewodnika i trzymają się tej nauki.

Na forum, małżonkowie odchodzący, dopiero po swoim odejściu jakby ukazują swoje "prawdziwe oblicze" co do wiary w Boga. Wówczas jest sytuacja czerpania z łaski Sakramentu w celu wytrwania dla siebie samego.

Tak to rozumiem i tak tłumaczył ksiądz na rekolekcjach kilka lat temu.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 17:52   

Elżbieta napisał/a:
Na forum, małżonkowie odchodzący, dopiero po swoim odejściu jakby ukazują swoje "prawdziwe oblicze" co do wiary w Boga. Wówczas jest sytuacja czerpania z łaski Sakramentu w celu wytrwania dla siebie samego.

Z tego, co widać, ci, którzy są na forum, trwają w wierze i czerpią siłę z łaski Sakramentu. Ale ci, którzy odeszli, najczęściej z powodu zdrady, właśnie oni ukazują prawdziwe oblicze. Skoro doszło do ślubu w kościele, teoretycznie powinni trwać przy Bogu, robić wszystko, by małżeństwo uratować. Dzieje się jednak coś, że od wiary odchodzą. Tak naprawdę ja osobiście nie wiem co - czy to działanie szatana, czy wygodnictwo, czy brak wiary. Może wszystko po trochu. Zastanawiam się nadswoim przypadkiem. Mąż powiedział, że Boga nigdy się nie wyprze. No, nie wyparł się, tylko nie przestrzega Przykazań (więc się wyparł). Dalej - wygodnictwo. To też - bo nie chciało się trwać w związku, gdzie było ciężko. Szatan? To chyba też. Bo zauważyłam, że ten to strasznie inteligentny jest. Wtedy, kiedy próbowaliśmy sklejać małżeństwo, zjawiła się ładna, dobra, czysta (marzyła, że czystość zachowa do ślubu, że biały welon z godnością założy). No to może to Bóg wreszcie zesłał kogoś dla mnie - pomyślał mąż. I uległ. No i co? Rodzina rozbita. Ona - ta dziewczyna nigdy przedołtarzem nie stanie, dziewictwo straciła przedślubem, którego zresztą nie będzie, welonu nie założy, do komunii przystępować nie będzie. I co? I dla niej i dla niego jest dobrze. Zero wyrzutów sumienia. Mnie to przeraża - ich nie. Czemu ludzie tak postępują? Co powoduje, że brną w takie bagno, że liczą się tylko oni i nic i nikt więcej. Nie rozumiem.

[ Dodano: 2006-07-16, 18:55 ]
Elżbieta napisał/a:
Nieustannie zastanawiam się, czym jest ten Sakrament dla kogoś, kto jest niewierzący

Postawię inne pytanie - czym jest Sakrament dla tych, którzy są z pozoru wierzący?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 18:10   

Oczywiście Wanboma, masz rację z tym zdaniem Na forum chodzi o tych "opisanych" małżonkach, którzy odchodzą.

A "z pozoru wierzący" to być może chodzi o tych małej/słabej wiary - czyli ci, którzy
nie chcą
bądź nie mogą
bądź nie są w stanie
szukać Boga w swoim życiu.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 18:17   

To co dalej z takimi słabej wiary? Stracą ją całkowicie,czy wiara się umocni, czy dalej w tej słabej wierzetkwić będą. Czy ludzie słabej wiary mają wyrzuty sumienia?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 18:25   

Może ludzie słabej wiary mają słabe wyrzuty sumienia...
Jeden Pan Bóg wie co tam się dzieje w ich duszy.
My tylko możemy się za nich modlić, ale nie za często, bo wtedy będziemy o nich za dużo myśleć. Raz, a porządnie oddać ich Panu Bogu, a najlepiej włączyć ich do swojej ogólnej modlitwy np. "Pod Twoją obronę" /powiedzieć Boże włączam ich do tej modlitwy - i Pan Bóg już o tym pamięta/
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-16, 18:36   

No to mi Elu zabiłaś ćwieka, bo myślałam, że dużo modlitwy to dobrze. Ale rzeczywiście - wtedy dużo się myśli i to też dobrze nie jest. Bo to też mój problem - co zrobić, by nie myśleć? Z drugiej strony - kiedy przestanę myśleć, to tak, jakby mi przestało zależeć, jak przestanie zależeć, to jakbym przestała kochać. Ale jak dużo myślę, to sytuacji też nie poprawia, bo się męczę, denerwuję. I tak źle i tak niedobrze.
Ostatnio zmieniony przez wabona 2006-07-16, 18:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 6