Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zawieszenie i rozpacz!!!
Autor Wiadomość
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 09:57   Zawieszenie i rozpacz!!!

Witam Wszystkich bardzo gorąco. Do tej pory mało pisałam na forum,raczej wysłuchiwałam porad,czytałam rozterki,które były bardzo podobne do moich,prosiłam o modlitwę za swoje małżeństwo. Myślałam że najgorsze mam za sobą,powoli zaczęłam odpuszczać walkę o swojego męża. Na miesiąc przeniosłam się z córeczką już prawie 3letnią do mamy (miejsowość oddalona o 200km) Mąż przez ten czas wykazywał małe,nawet bardzo małe zainteresowanie nawet dzieckiem. Wczoraj przyjechałam niespodziewanie do domu do męża- sama i na powitanie usłyszałam tekst - co mnie tu sprowadza. Jak do tej pory starałam się uzyskać równowagę psychiczną, tak wystarczyło parę godzin żeby zniszczyć to na co pracowałam przy pomocy depresantów cały miesiąc z dala od niego. Nie ma między nami żadnej rozmowy,a dziś oznajmił że wyjeżdza - czyli jednym słowem ucieka,bo ja wróciłam. Dodam dla rozjaśnienia całej sytuacji że nie mieszkamy ze sobą od stycznia tego roku,przychodził tyko do córki jak miał czas i zeby zaspokoić swoje pseudo ojcowskie poczucie obowiązku. Nie wzruszało go to że mała płakała jak wychodził,wołała tatuś - to mi serce pękało z bólu,a on po prostu mówił małej,że tatus musi iść. Czy tak robi kochany tatuś? Ten tatuś to naukowiec,który robi swoją naukę i którmu imponują studentki zwłaszcza jedna. Nie wiem jak teraz jest,bo nie chce się denerwować,ale jeden dzień w domu w którym razem mieszkaliśmy wywołuje we mnie nerwicę. Dobrze że córeczka została z babcią w innym mieście,bo mogę sobie popłakać. NIe mam siły już walczyć o coś czego nie jestem w stanie uratować,może sie poddaję,ale kosztem nerwów? Mam tu tesciową,na którą myślałam że mogę liczyć,ale się też przeliczyłam. Prosiłam nie raz o pomoc, o to żeby z nim porozmawiała jak matka przemówiła mu to rozumu,dowiedziała się co planuje, co myśli. Ale ona odpowiedziała mi że nie było kiedy. To żałosne!!! Mąż właśnie u nich mieszkał od stycznia i przez ten cały czas nie było okazji z nim porozmawiać o żonie i dziecku (i ich jedynej wnuczce) ,nawet w święta Wieklanocne,bo nie było czasu,nie było kiedy. Brak mi sił już walczyć. byliśmy małżeństwem przez 3,5 lat w sierpniu byłaby 4 rocznica ślubu. widzę że mąż nie dorosł do roli męża a tym bardziej ojca. Może kiedyś to sie zmieni,ale ja do tej pory muszę myśleć o sobie. Przeniosę się do mamy (może to ucieczka,ale tam potrafię się śmiać i nie myśleć o nim)może tym przekreślę szansę na jeszcze wspólne życie, ale chyba wolę to zrobić niż wylądować w domu wariatów!!! i zmarnować życie swojego ukochanego dziecka,a ona też bardzo to przeżywa. Pomóżcie,proszę,napiszcie parę słów pocieszenia lub ignoracji,wszystko przyjmę,chyba. Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie,Ola.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 14:58   

Ola,
Głowa do góry. Tak się skupiłam na swoim biadoleniu że dopiero teraz dotarłam do twojej wiadomości. Nie namawiaj Teściowej do przekonywania. To jest męża matka a zasada jest taka że każda matka kocha swoje dzieci. Może dla niej to też szok ale to jej synuś i trzyma jego stronę. Jej sprawa. Ty z teściową ślubu nie brałaś. Widać twój "zepsuty" małżonek przechodzi ( a raczej tkwi) w amoku w jakim jest też np. mój mąż ( wzrok szklany, puste oczy) jeśli oczywiście odważy się w oczy popatrzeć. Nie ma co rozmawiać bo jego stan umysłu uniemożliwia analizę bodźców zewnętrznych takich jak np. treść twoich wypowiedzi. Pora na egoizm Moja Droga. Pora dbać o córcię i o SIEBIE- dla Ciebie i córeczki. Trudno tak podeprzeć na odległość- ale powiem jedno- tak to bywa ( Annie pisała dopiero co) że w samotności można nabrać siły którą traci się w obecności tego klona, męża. Chyba pora zastanowić się czy teraz jest dobry czas na spotkania. Ocenić czy warto dać się teraz osłabiać - czy schować przed nim ( fizycznie czy też emocjonalnir) żeby się podnieść z dołka dla córki choćby. Leki lekami, pomogą ale psychika też ważna. Wiem że to jest a raczej wydaje się niemożliwe- ja mam już całkiem długie okresy względnego spokoju ale to , nazwijmy to "coś" ma zasadę że wraca.
Pamiętaj jednak że po jakimś czasie przerwy ( jak zauważysz) pomiędzy nawrotami staną się coraz to dłuższe.
Głowa do góry. Teraz jesteś ważna tylko Ty i dziecko. O głupim mężu nie myśl. Już kiedyś pisałam, na starym forum- w tej chwili to egzemplarz wadliwy emocjonalnie i duchowo. Nic nie naprawisz. Najpierw facet musi znależć w sobie siłę żeby spojrzeć prawdzie w oczy. To niestety musi zrobić sam. Najlepsza teściowa nie pomoże. Jak taki klon zbierze siły- wtedy może będzie potrafił wytrzymać spojrzenie prawdzie w oczy ( przed samym sobą) i zda sobie sprawę co też zrobił. Jak dalej pójdzie po naszej myśli wtedy do faceta dotrze że musi spojrzec również skrzywdzonej rodzinie- żonie w twarz.
Czy potrafisz sobie wyobrazić ile siły trzeba żeby zrobić te dwie proste czynności. DUUUUUUUUUUUŻO.
Wniosek prosty- oni wszyscy są teraz osłabieni- nie tylko intelektualnie.
Ponieważ potem ew. trzeba będzie im pomagać- szkoda marnować teraz energię. Zbierajmy siły. Tak naprawdę to trzeba poczekać aż sami zaczną.
Głowa do góry. Da się ogarnąć.
Trzymaj się i myśl o sobie. Masz prawo dbać teraz tylko o siebie i dziecko i są tacy którym zależy na twoim samopoczuciu.
 
     
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 17:30   

Dzięki za słowa otuchy. Wiem że muszę myśleć o sobie i małej,ale też miałam nadzieję że mój powrót do domu bez dziecka na chwilę coś zmieni,będziemy rozmawiać. Całe moje staranie się o równowagę psychiczną przez cały miesiać trafił szlak,przez jeden dzień jestem w punkcie wyjścia. Wracam do mamy i do córeczki,zabieram swoje wszystkie rzeczy i zaczynam życie od nowa,może kiedyś się ocknie. Ja sama w tym mieście bez wsparcia rodziny nie daję rady,nie wiem czy nie zamykam drzwi,ale trudno. On chyba zamknął je pierwszy. Jak mi powiedział - wie że powinien z córką częściej rozmawiać i do niej dzwonić i tylko na tym mu zależy,nie wyobraża sobie życia ze mną. On po prostu ze mnie drwi i sprawia mu radość to jak się czuję,dlatego też chyba zamknę ten rozdział swojego życia na ten moment i zajmę się sobą i dzieckiem. pozdrawiam,Ola
 
     
aleksa71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 18:26   

Witaj Olu.Ja tez mam problemy z mezem,jestem 12 lat po slubie,a o tym,co przeszlam przez ten czas mozna by ksiazke napisac.MAz nie dorosl nigdy do malzenstwa,ojcostwa i jakos nie wydaje mi sie zeby kiedykolwiek to nastapilo.Zawsze wydawalo mi sie,ze facet wyksztalcony prezentuje jakis inny poziom emocjonalny,jak sie okazuje,jednak jest inaczej,ktos kiedys nawet powiedzial,ze inteligentny cham jest gorszy.Nie moge powiedziec o moim "zupelny prostak",ale mimo swojego sredniego,ktore zrobil przy mnie wieczorowo i tego,ze mialam o nim inne mniemanie,bo wyswobodzil sie z chorej sytuacji rodzinnej i juz powinien w innym srodowisku inaczej myslec,zyc,ku temu nazewnictwu nalezaloby sie sklonic.Taki sam format rodziny wprowadza w naszym domu.Mamy 11letnia corke,a od samego poczatku zero uczuc,milosci,czasu dla dziecka,jak juz to kupic jej co chce,a wtedy uwaza,ze spelnil swoj obowiazek ojca.Rodzinie daje ,jak twierdzi ,pieniadze i to wszystko jest ok,a ja mam sie jak paczek w masle.(bzdura,pracuje za granica ale w polskiej firmie,znow tak wiele nie zarabia,a dzisiejsze euro,to nie to co dawniej marka,czyli gdyby tak byc materialistka,ta kasa bylaby smieszna.poza domem zas jest 5 lat ale co tydzien w domu.Nie mial sie kiedy chyba odzwyczaic.).Co do pustego wzroku spowodowanego inna,wiem cos na ten temat i o dziwo sytuacja,ktora mnie spotkala miala miejsce w Polsce,gdy jeszcze na miejscu pracowal.Ze mna,wielka pania magister,jak mnie nazywal,(a slusznie,bo nie pomogl mi przy malej i pisalam prace magisterska z dzieckiem na reku,a maz przebywal na piwie z kolegami)nie mial o czym rozmawiac,z nia 10 lat starsza majaca wielu, ponowna mezatka,mogl o wszystkim mowic,bo...byla Slazaczka.(ja jestem Polka,ale nigdy nie robilo mi to roznicy).Ale do rzeczy,wowczas szalalam,mowilam,ze sie zabije,udawalam,ze biore tabletki i...nic.Zero wzruszen.Powiedzialam w koncu rodzicom,zaczeli sie modlic,ja tez,zlapalam go w jej domu,zamiast sie kalac,przepraszac,trzymal mnie zebym jej nie wkropila.potem wrocil do domu,spil sie do nieprzytomnosci i nazajutrz zaczal zycie od nowa.Specjalnych przeprosin nie bylo,bo wedlug niego wszystko bylo moja wina,bo jak mu powiedzieli koledzy,to ja kogos mialam i stad tamten zwiazek.Nie bylo mowy o tlumaczeniu,nie sluchal,oni wiedzieli lepiej.Kiedy "wrocil",dlugo nosilam w sercu bol,nie potrafilam zapomniec,ale potem zmienilismy miejsce zamieszkania,skonczyli sie kumple,a w moim miescie rodzinnym nie bylo kolegow,tylko moi znajomi.Z czasem zrozumialam,ze cos dobrego dzieje sie w moim zyciu,ze chyba wreszcie czuje,ze mnie kocha.Potem wyjechal do pracy,pisal smsy,dzwonil i byl co 10 dni w domu przez 4.Pozniej okazalo sie,ze ma jakies dolegliwosci,wystraszyl sie,ja plakalam,przezywalam,jezdzilam po lekarzach.On sam przestal pic nawet piwo,wyjezdzajac,plakal.Potem okazalo sie ze to podwyzszony nieco rodzinnie cukier,cisnienie i ...Helikobacter!Po przeleczeniu dolegliwosci ustapily,ale dalej bylo dobrze.Potem zmienil prace,nawet ja to zorganizowalam,zeby byl co tydzien w domu i taak sie stalo,szef,ktory okazal sie moim kolega,ustawial go w takie miejsca,zeby zarabial,zeby byl blisko,zeby nie siedzial na bezplatnych przerwach,ale troche sie pogmatwalo,bo przeszli pod iine kierownictwo,zaczal mniej zarabiac,a teraz widze,ze alkohol,a przynajmniej dziennie po 2 piwa,to jego nieustanni towarzysze.Przy okazji zaczelo go ciagnac do imprez suto zaprawianych alkoholem,ze znajomymi moich znajomych.Ostatnio nawet wywrzaskuje ze idzie na piwo ze nie bedzie pod moim pantoflem,popija tez w domu,zdarzylo sie ze dostalam w twarz,bo powiedzialam,ze moze lepiej bedzie jak sie wyprowadzi.nadmieniam,ze moi rodzice kupili nam mieszkanie i wyremontowali go,a on swoja praca wniosl niewiele.Przeplakuje ostatnio kazdy weekend,maz naweet nas nie pocaluje kiedy przyjezdza,rzuca zdawkowe czesc,a potem tragedia.Komputer i telewizor,piwko,a wieczorem tylko patrzy za impreza.Nie przytula,nie caluje,nie mowi cieplych slow i kiedy mowie,nie odpowiada,patrzac tepo w ekran.Kosciol go nie interesuje,a Boga oczywiscie nie ma.Nie pomoglam Ci specjalnie nie?Ale jak widac nie Ty jedna masz problemy.Jestem u granic wytrzymalosci psychicznej,martwie sie o corke,ktora tego wszystkiego doswiadcza,co mam zrobic,juz dluzej tak nie potrafie,a kocham go i wiem,ze jesli go zostawie,stoczy sie.Coz moge Tobie poradzic?Modl sie i pros zwlaszcza obcych o modlitwe,bo kiedys moja babcia ukochana,niezyjaca juz,mowila,ze najlepiej Pan Bog wysluchuje modlitwy obcych.Z mojej strony takowa obiecuje,proszac jednoczesnie o modlitwe w mojej intencji,nie tylko Twoja,ale rowniez wszystkich,ktorzy to przeczytaja.pozdrawiam serdecznie Ala
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 19:26   

Dziewczyny,
Pora żeby myslec o sobie.
Aleksa,
Nie poddawaj się. Ja tez mam córke-12 lat . I młodszego syna.
Może teraz jest najwyższa pora aby zrobić coś co może potrząśnie twoim mężem. Myśl dziewczyno jak możesz 'odseparować się" od niego. Tak trudno cos poradzić ale pomyśl- on Cię wykorzystuje a nawet więcej-to znęcanie się. Jak jeszcze raz podniesie na ciebie rękę- rób obdukcję. Może się przestraszy i zatrzyma to błędne koło choć na chwilę i pomyśli. Nie poddawaj się.
Ola,
Nie słuchaj tych kosmicznych i bardzo przykrych głupot które wygaduje twój mąż.
Oni teraz tak mają- jeden z drugim. Brak możliwości myślenia. Jak uda się popatrzeć prosto w oczy to widac tył głowy. To o czym rozmawiać. To jak choroba umyslowa. Zadne błaganie, płacz, prosby i tłumaczenia nie pomogą. Co więcej, spowodują że taki facet ucieka jeszcze bardziej. Jedyna metoda to przeczekać - albo w pobliżu albo dalej żeby nas nie uszkodził- fizycznie czy psychicznie. Najpierw sam musi zdać sobie sparwę co się dzieje jak znajdzie siłę to musi do niego dotrzeć co robi i że chce to zmienić. Dopiero wtedy możemy pomagać. Jak jeszcze będziemy mogły.
Dlatego trzeba zbierać siły.
Wiem że to łatwo tak się pisze a trudniej wykonuje. Ja też staram się.
Idzie mi różnie.
Ale nie wolno się poddać. Ari pisał- na to jest zawsze zbyt wczesnie
 
     
aleksa71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-24, 21:33   

Dzieki serdeczne Zuza za zainteresowanie,widze,ze robisz tu bardzo duzo dobrego,bo czytalam wiele Twoich odpowiedzi i mysle,ze sa to bardzo madre przemyslenia,poza tym mnie jakos zrobilo sie lepiej,ze jest Ktos,Kto,choc mnie nie zna,nie przeszedl obok mojego problemu obojetnie.Ciesze sie tez,ze dowiedzialm sie otej stronce,weszlam na nia,zaczelam sie tez modlic o uzdrowienia mojego malzenstwa,a tak naprawde o oswiecenie mojego meza,zeby nareszcie odkryl,ze w zyciu sa 3 najwazniejsze rzeczy,a wiec Bog,rodzina i zdrowie,swoje i bliskich.Tak na marginesie,mysle,ze to jakas iskierka,znak,bo zaraz po napisaniu mojego "zyciorysu malzenskiego"otrzymalam smsa od meza,napisal,ze kocha,przeprasza i postanawia sie poprawic.Wiem,nie moge i nie wierze,ze tak po prostu to nastapi,ale samo to,ze cos takiego napisal,jest duzym sukcesem.A co do wykorzystywania,masz zupelna racje.Nie napisalam tego,ale od poczatku dalam sie wykorzystywac,on byl z wioski,a mamusia za niego wszystko zalatwiala,ja obrotna cale zycie z mnostwem znajomosci,usmiechem i dobrym slowem,potrafilam wiele zdzialac,nie tylko dla niego ale takze dla jego rodziny,znajomych.Wstawal na 6 do pracy,a glupia zoneczka sniadanko wstawala przed nim jeszce zrobic,czy to jak bylismy jeszcze sami,czy juz pozniej jak urodzila sie Mala.Tak sie nauczyl,ze stawal przed szafa i podniesionym glosem pytal co ma ubrac.Gdy wrocilam z dzieckiem ze szpitala,nie podal mi nbaewt herbaty do lozka,o zadnym wstawaniu w nocy nie bylo mowy,bo on pracowal,dziecka nie wzial na rece bo sie bal,ze takie male.Dalej sama wiesz.Najgorsze,ze ja caly czas czuje,ze jestem gdzies tam na ktoryms miejscu,ze najpierw jest imprezka i kumple,a picie do konca,bo on jest twardziel.Zachowuje sie jakby mial 17lat i musial pokazac,ze to on rzadzi,a przed kumplami ja nie mam nic do powiedzenia.I tak myslalam,ze bedzie dobrym mezem,bo plakal przd slubem,ze nie jest mnie wart,a teraz przez te kilkanascie lat placze juz tylko ja,no coz,tak bardzo chcialabym byc szczesliwa,kochana,niczego nikomu nie zazdroszcze procz milosci meza do zony,dzieci.Po prostu zalosc,Pozdrawiam goraco Ala
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 08:08   

Ten post brzmi trochę "jaśniej".
Aleksa, mówiąc prawdę taki mój słowotok jest moją terapią. Wiem że brzmi to egoistycznie ale jakoś trochę mi pomaga. Sprawdzałam statystyki. Jestem o zgrozo! najgadatliwsza. Ale zawsze się pocieszam że mają ludzie wybór i nie muszą odpowiadać. Jak mam kłopot to MUSZĘ coś robić. Prałam ręcznie- czego nie lubię, sprzątałam itd. Pisanie pomagało. czasami człowiek czuje się mniej samotny. a ja jestem jak napisano na starym forum- dyskretna ( ukrywam). Ale też potrzebuję wsparcia. I tu je otrzymuję. I teraz dopiero potrafię zrozumieć co czują ludzie skrzywdzeni przez Współmałżonka. No to piszę co czuję.
Trzymaj się prosto, podnieś głowę- warto. To nie jest możliwe żeby całe nasze życie jakie przed nami było nadal takie popaprane. Widać taki etap teraz mamy. Potem jak się uspokoi- będziemy bardziej szczęśliwe od reszty.
 
     
malwina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 16:50   

Ola
jestem w identycznej sytuacji. tylko mam2 dziec, małych. jestem zupełnie sama. Też u rodzicow. na srodkach antydepresyjnych od 2 tygodni ale nie działają. Mąz odsunłą się zupełnie i tak jak u ciebie jest w innym mieście. Nie kontaktuje się z dziećmi. gdy tylko czasami przyjeżdża na 5 minut mówi o rozwodzie. Twierdzi że nie kocha i koniec. Jak można tak zrobić nie wiem. ja nie śpię, nie jem, lbyłam u psychologa i nic nie pomogło. Teraz tylko licze na lekarstwa. Nie wiem czy przeżyję rozwód. Wszelkie rozmowy różnych osób z nim nie pomogły. Zaciął sie i nie chce podjąć walki o małżenstwo. Jestem zrozpaczona.
Agnieszka.
Pisz jak sobie radzisz z zyciem codziennym. Co zrobić żeby zaczać jeść. schudłam 5 kilo w ciągu miesiaca
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-25, 18:03   

Malwina.masz chyba złe te leki antydepresyjne. bo są takie po ktorych od razu się odzyskuje apetyt i pózniej wraca do normalnej wagi , a nawet jeszcze sie tyje trochę.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-26, 08:15   

Aleksa, czytając Twój post - to jakbym ja sama go pisała . Wypisz wymaluj mój małżonek . Leci właśnie dwunasty rok naszego małżeństwa , 16 ty znajomości . Mamy tylko dwoje dzieci a nie jedno . Córke i synka . Mój też na pierwszym miejscu stawiał zabawę , kumpli , alkohol . Ja podobnie jak Ty - obrotna , potrafiłam wiele rzecyz załatwić dla niego i rodziny . On tak się przyzwyczaił do tego że ja zawsze będę że przestał to deceniać . I nie jestem , bo postanowiłam się od niego odseparować prosząc by się wyprowadził . Od tego czasu minęło już praiwe 6 miesięcy . Pracuję nad sobą i nad nim również . Ale dziś wiem, że takie słówka pisane smsem ,że kocha i chce poprawy to banały . Zapytaj co chce zmienić a zobaczysz że nie będzie umiał odpowiedzieć na to pytanie ! Musisz zadbać o siebie , wycofać się emocjonalnie , stać się troszkę oziębłą ,zeby poczuł że coś jest nie tak . Słuchaj Zuzy , ona umie sobie radzić i innym też . A modlitwa - to ukojenie dla duszy . Modlimy się tu .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-29, 07:33   

Cześć dziewczyny. Czytam Wasze wypowiedzi i jakbym też o sobie czytała. Olu, mój mąż też mnie zostawił. Córeczkę też odwiedza od święta - są to wizyty 5-minutowe. Ostatnio była 9 rocznica naszego poznania. Wysłałam mu miłego sms-a. Nawet nie odpisał. Spędził miło ten dzień ze swoją kochanką, która jest uczennicą liceum. Ja z kolei schudłam 10 kg w ciągu miesiąca - kiedy zostawił mnie, kiedy się dowiedziałam, że od roku mnie oszukiwał i spotykała się z inną. Nie mam już siły. Leki nie pomagają. Każda wizyta jego i jego słowa: "moja miłość wygasła. Chcę rozwodu", to dla mnie miecz w serce, bo nadal go kocham. Wiem, że najgorsze przede mną, nie przeżyję rozwodu. Gdyby nie moja córeczka, nie wiem, co bym zrobiła...Trzymajcie się dziewczyny!
 
     
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 17:17   

Są dni,kiedy nie chce się żyć,ale na całe szczęście są też takie, kiedy wiem że życie ma sens i jeszcze będzie PIĘKNIE!!!
Zwyczajny dzień nie zawsze jest łatwy,czasami zastanawiam się dlaczego. Najbardziej nie mogę zrozumieć i najmocniej mnie boli fakt,że mąż nie interesuje się córką. Dlaczego mu jej nie brak, jak można przeżyć dzień,a co dopiero dwa,trzy tygodnie bez informacji o dziecku,o Własnym dziecku!!! Tak jakby Nas nie było nigdy w jego życiu. Dlaczego.
Złe dni, wspomnienia powracają jak bumeragn,pomimo starań, pomimo walki o odzyskanie spokoju. Pomaga mi w tym rodzina - mama i siostra,dzięki ich pomocy mam więcej czasu dla siebie. Opieka nad córeczką bardzo absorbuje,ma trzy latka,chce wszystko robić sama,wszystko chce wiedzieć,powoli zaczyna interesować się dlaczego nie mieszka z nami tatuś,dlaczego mieszkamy w innym mieście itd... Sama na tym etapie nie dałabym rady. Dlatego też przeniosłam się,mąż by mnie zrujnował psychicznie,a z dala od niego powoli odzyskam spokój,może odzyskam spokój,ale na pewno odzyskam pewność siebie i chęć życia.
Powoli..., pozdrawiam.
 
     
malwina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 17:32   

Olu
Już pisałam że jestem w takiej samej sytuacji jak Ty. Tylko mam dwoje dzieci, którymi mąż teżą się nie interesuje. To że jest zły na mnie nie powinno mieć wpływu na kontakt z dziećmi a jednak ma. I tez tego nie rozumiem. W dodatku jest lekarzem. To straszne ale może oni tak już mają i szkoda czasu na zastanawianie się nad tym? Próbuję zająć się sobą i dziećmi i ciężko mi idzie ale myślę ze do przodu. Trzymaj się. Agnieszka. Mąż mój też ma na imię Marcin.,
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 17:52   

Ja swego też nie rozumiem - jego kochanka powiedziała, że on bardzo kocha swoje dziecko. Tak, tylko, że miłość to przecież obowiązki lub jakiekolwiek zainteresowanie dzieckiem - mój w kwietniu był 7 razy u dziecka - najdłużej 0,5 godziny. Właśnie, dlaczego dzieci muszą cierpieć. My to my, ale dlaczego one?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-06, 04:07   

Mój mąż chyba bierze rozwód nie tylko ze mną, ale i z dzieckiem. takie mam wrażenie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9