Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
dzieci... - cz. 1
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-13, 12:49   dzieci... - cz. 1

Wyslane przez: Izab

Kochani,
Minelo 5 lat od kiedy odszedl ode mnie maz po 4 latach malzenstwa. Niewiele wczesniej urodzila nam sie coreczka. Bardzo to przezywalam. Potrafilam zrozumiec ze moze mnie nie chciec, ale odejsc od dziecka...!
W glowie mialam istne pieklo!
Po jakims czasie okazalo sie ze moj maz chce rozwodu - przezylam kolejny szok.
..... wydawalo mi sie ze trwa to wiecznie - oczekiwanie, moj smutek, smutek mojej malej coreczki... (pewnie niektorzy z was wiedza...), samotnosc...
Sprawa w sadzie, jakze przykra! bo przeciez kiedys moglismy normalnie rozmawiac, a teraz jakby z dwoch biegunow!
Potem byla cisza. Oczywiscie moj maz (pomimo ze przekreslony na papierze dalej jest przeciez moim mezem!)okazal sie byc bardzo troskliwym ojcem, bywa czesto, zabiera tez mala.
Ale cisza miedzy nami (poza oczywscie 'grzecznosciowymi' drobnymi opowiastkami)...
Zwiazal sie jakis czas temu z inna kobieta, pare miesiecy temu urodzila im sie coreczka.
Podjelam najtrudniejszy chyba KROK w calej tej historii - postanowilam je poznac, postanowilam im wybraczyc.
DZIECKO, DZIECKO - niewinne dwie istoty!
To przeciez siostry, czy nie?
Staram sie byc silna, postepowac madrze, z rozsadkiem mimo ze czesto czuje dotyk emocji - nawet gniew, pretencje do LOSU, do Boga...! Ale to nic.

Niektorzy z Was pewnie potepia moje zachowanie, powiedza ze dzialam wbrew sobie, wbrew naszemu malzenstwu, ale slowa mojego dziecka wypowiadane (do mojej najlepszej przyjaciolki) z usmiechem na ustach daja mi pewnosc ze postepuje 'dobrze':
"wiesz ciociu, ... ma tak samo ciemne wloski jak ja, mamy tak po naszym tatusiu...".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

będzie dobrze
jesteś ponad normalnością
normalnie tak może się nie robi, ale Ty wyskoczyłaś ponad ranę
skok zrobiłaś, jesteś Małysz po skoku
nie patrz w górę, patrz pod nogi

..a, takie pierwsze moje odczucia
i moje ukochane zdanie "we wszystkim - w potrzebach i ze smutkami, w radości i lęku zanurzaj się w Bogu"

aha, ten skok - to zapoznanie się dzieci
pozdrawiam serdecznie. E.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : dzieci... wyslane przez Izab dnia 2006-03-21 21:03:26:

: okazal sie byc bardzo troskliwym ojcem, bywa czesto, zabiera tez mala.

: Zwiazal sie jakis czas temu z inna kobieta, pare miesiecy temu urodzila im sie coreczka.
: Podjelam najtrudniejszy chyba KROK w calej tej historii - postanowilam je poznac, postanowilam im wybraczyc.
: DZIECKO, DZIECKO - niewinne dwie istoty!
: To przeciez siostry, czy nie?

Tak, i w sensie biologicznym jesteście jedną Rodziną dla Waszych dzieci. Pięknie się zachowałaś.
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Ludzie, nie popadajcie w paranoję. Zgoda na harem??????

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Dla mnie miłość Izab do "tego drugiego" dziecka jest... jak miłość Pana Boga do każdego z nas.
pochylona, współczująca, cierpiąca z nimi (tymi dziećmi), po prostu jest Miłością.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1
Email: [Skasuj Wiadomosc]
[Edytuj Wiadomosc]
[Dodaj wysylajacego do czarnej listy]
W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Agnieszka dnia 2006-03-22 07:50:16:

: Ludzie, nie popadajcie w paranoję. Zgoda na harem??????

>>Jaki harem?! Facet jest po rozwodzie. Założył drugą rodzinę. Jego dzieci są rodzeństwem przyrodnim. Izabela dba o więzi rodzinne między nimi. Zaprzyjaźniła się z II żoną swojego męża. To piękny, wyjątkowy przykład szlachetności jej charakteru, wzniesienia się ponad własny egoizm i zranione uczucia.W ten sposób zyskała drugie dziecko, przyjaciół,jej rodzina powiększyła się a Ona sama swoim postępowaniem zasługuje na najwyższy szacunek.
Twoim zdaniem Agnieszko powinna odkopać dziecko od ojca, a do next zionąć nienawiścią?
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Oj Anula jedna.. Wiesz co robi Chrystus z osobami, które łamią jego przykazania, mówi im: "Nie znam Cię". Jeśli mąż żyje z inną kobietą, w związku cudzołożnym - NAZYWAJMY RZECZY PO IMIENIU - nie jest to sytuacja, którą powinno się aprobować. A takie wrażenie się odbiera po przeanalizowaniu powyższej sytuacji. Dziecko zaczyna mieć rozmydlony obraz, dobry tatuś? To znaczy, że to taki, który teraz innej pani mówi, że ją kocha, że nie ze mną, tylko z małą Julką siedzi dzień i noc? Żona Sakramentalna czeka na męża, przy jej boku mąż ma w pełni szansę zrealizować się jako mąż, dotąpić zbawienia. Różnie w życiu się układa, mąż może bardzo pokomplikować drogę powrotu. W przeszłości często zdrada łączyła się z pojawieniem się dziecka, powinno się mieć w świadomości, że jest to w 1/2 ta sama krew co naszego dziecka, tak, to przyrodnia siostra. Jednak postawa typu "jesteśmy rodziną, fajnie jest" - trąci takim haremikiem, o jakim wspomniała Agnieszka. Nasze postępowanie powinno być jasnym drogowskazem ku Prawdzie, ku Wierności.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

Dziekuje Wam za te slowa... "szlachetna" - nigdy bym tak o sobie nawet nie pomyslala.
Agnieszko - nie chce sie w zyciu 'szamotac'... wyciagniecie reki do drugiego czlowieka nie jest latwe szczegolnie w takiej sytuacji, ale mysle ze gdy jest sie odpowiedzialnym za inne osoby punkt widzenia zmienia sie natychmiast, postepujemy w imie 'zachowania niewinnosci tej malej osobki' - zeby i ona uniknela w zyciu 'szamotania sie', zeby wychowywala sie w poczuciu milosci.
Mam nadzieje ze rozumiesz o co mi chodzi..?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Izab, proszę.. może to wygląda na szlachetność, ale nią nie jest.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

kasiu, i ty uzywasz slowa "haremik"... moze opisalam swoja sytuacje ze zbytnia swoboda, nie wiem. nie jest moim celem przekonac Was ze moje zachownie godne jest podziwu albo ze wybrnelam z sytuacji w, jak to piszecie, 'fajny' sposob.
Nie tworzymy "super zgranej usmiechnietej rodzinki", modle sie, nie przestalam wierzyc w powrot meza do naszego domu, do rodziny, ale zaczelam chwilami myslec o dziecku a nie o sobie i o dziecku i mysle ze wybieram rozwiazanie najbardziej bliskie slowom: "milosc do bliźniego, podanie mu reki" - a tym w zyciu sie kieruje. Mysle ze Bog rozumie, mysle ze On wie.
Jak odpowiesz swojemu dziecku po latach na pytania: "dlaczego nie moglo byc na tyle normalnie na ile pozwalala sytuacja? czemu bylas przeciwna?" - bedzie zadawalo pytania jak dorosly czlowiek, tak jak my teraz tutaj...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Być przeciwną ale czemu? Przecież nie zabroniłabyś dziecku widywać się z przyrodnią siostrą, jeśli odczuwałoby taką potrzebę? To twój mąż musi poradzić sobie z problemem jaki teraz ma: Odcięcie się od Boga, opuszczenie Rodziny, powołanie na świat nowego życia. Przede wszystkim to ON jest za tę sytuację odpowiedzialny. Do niego należy czynienie kroków, Ty możesz je weryfikować w odniesieniu do nauki Chrystusa, nie do nienormalnej sytuacji, która nastała.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

no wlasnie. moje zachowanie ma sluzyc daniu na przyszlosc mozliwosci wolnego wyboru jeszcze teraz nieswiadomemu pewnych spraw dziecku. Nie chce mojej malej uprzedzac do ludzi, do sytuacji. Nie bratam sie przeciez z 'nowa rodzina' mojego meza w sposob stwarzajacy pozory 'wielkiej szczesliwej rodziny', nie to nie tak!
Zyje z Bogiem bardzo blisko, szczegolnie od tych paru lat kiedy zostalam sama z mala.
I czuje ze to On popycha mnie do tej otwartosci ku ludziom, ktorzy zbladzili.
I moj maz i jego obecna wybranka sa dalej od Boga, modle sie za nich. A obok tego staram sie obcowac z nim i nia jak z drugim czlowiekiem...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez kasia dnia 2006-03-23 11:29:24:

: Oj Anula jedna.. Wiesz co robi Chrystus z osobami, które łamią jego przykazania, mówi im: "Nie znam Cię".

>>A cóż to ma do rzeczy? To jego ex-męża problem, nie Izab. On niech się z Bogiem dogada, jeśli w Niego wierzy.

Jeśli mąż żyje z inną kobietą, w związku cudzołożnym - NAZYWAJMY RZECZY PO IMIENIU - nie jest to sytuacja, którą powinno się aprobować.

>>On jest dorosły, decyduje za siebie. Ex w tej materii nie ma już nic do gadania. Tej rodzinie taka sytuacja pasuje, a Izabeli nie pozostaje nic innego niż pogodzić się z faktami, zamiast zionąć nienawiścią do tamtej kobiety, buntować dziecko przeciwko ojcu i z małostkowej zazdrości obłudnie ZASŁANIAJĄC SIĘ Chrystusem, zohydzać wizerunek ojca w oczach dziecka i gardzić tamtym dzieckiem. Pogarda z Twojego postu przemawia Kasiu, nie miłość bliźniego, która jest zdaje się Twoim moralnym obowiązkiem jako Katoliczki.

. Dziecko zaczyna mieć rozmydlony obraz, dobry tatuś? To znaczy, że to taki, który teraz innej pani mówi, że ją kocha,

>>A co ma tu do rzeczy jego rola OJCA? Innej kobiecie mówi o miłości, bo z inną się ożenił. Proste? Dziecko nie ma prawa oceniać rodziców, zwłaszcza w aspekcie ich związków seksualnych i małżeńskich.

że nie ze mną, tylko z małą Julką siedzi dzień i noc?

>>Natomiast dziecku należy uświadomić, że tatuś kocha jednakowo i ją i Julkę. Ponieważ są siostrami, więc obie też kochać się powinny. I nie "inna pani", tylko mamusia Julki, dla niej - ciocia. A poza tym,nie popadaj w przesadę - który ojciec dzień i noc siedzi przy dziecku?

Żona Sakramentalna czeka na męża,

>>Kasiuuu, a na cóż ona ma czekać?! Aż kopnie w d.. swoją drugą żone i rozbije następnemu dziecku rodzinę?

przy jej boku mąż ma w pełni szansę zrealizować się jako mąż, dotąpić zbawienia.

>>Tylko wtedy dostąpi zbawienia?! Na krzywdzie II żony i ich dziecka?!

Jednak postawa typu "jesteśmy rodziną, fajnie jest" - trąci takim haremikiem,

>>Trzeba w każdej sytuacji znajdować dobre strony. Izabela nie pisze, że Jej jest fajnie, ma zapewne poczucie osamotnienia i krzywdy. Fajnie jest dzieciom i tak powinno pozostać

Nasze postępowanie powinno być jasnym drogowskazem ku Prawdzie, ku Wierności.

>>"Cóż jest prawdą?" zapytał Piłat. I nikt nie umiał mu odpowiedzieć...
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Izab dnia 2006-03-23 13:15:27:

: no wlasnie. moje zachowanie ma sluzyc daniu na przyszlosc mozliwosci wolnego wyboru jeszcze teraz nieswiadomemu pewnych spraw dziecku. Nie chce mojej malej uprzedzac do ludzi, do sytuacji.

>>Zwłaszcza, że ojciec i siostra poza Tobą, to jej najbliższa rodzina. Wyobraż sobie, że za parę lat umrzesz nagle. Tamta rodzina skutecznie złagodzi Twojej córce cierpienie związane z utratą matki. Gdybyś natomiast wychowywała dziecko w nienawiści i pogardzie dla tamtej rodziny, ból utraty u Twojego dziecka byłby podwójny.
A1

-------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

>>"Cóż jest prawdą?" zapytał Piłat. I nikt nie umiał mu odpowiedzieć...

Anula1, szukajcie a znajdziecie. Prawdą jest np. to, że ten pan ożenił się, ma żonę i jest nią Izab.

Bez pogardy jestem bynajmniej, bynajmniej. Współczuję małżonkowi Izab, bo jeśli Bóg jednak mocniej zapuka do jego serca będzie miał wybór: Wrócić do Izab, a jeśli z pewnych względów nie będzie to możliwe (Izab się na niego "zamknie") żyć z matką swego drugiego dziecka jak brat z siostrą, najlepiej będąc odseparowanymi. Trudne to będzie prawdą? Wymagający jest Chrystus, nie ma lekko.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Izab,
Dobrze robisz. Myślę że Bóg nie chce abyś unieszczęśliwiała swoje dziecko. Nie ucz nienawiści tylko miłości. Anka1 ma rację.
Pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ada

zona Sakramentalna czeka na męża,

>>Kasiuuu, a na cóż ona ma czekać?! Aż kopnie w d.. swoją drugą żone i rozbije następnemu dziecku rodzinę?

przy jej boku mąż ma w pełni szansę zrealizować się jako mąż, dotąpić zbawienia.

>>Tylko wtedy dostąpi zbawienia?! Na krzywdzie II żony i ich dziecka?!

===============================================
============================================
==========================================

II zona bylaby gdyby byl wdowcem !!!!

niestety Aniu 1 musze Ci zwrocic uwage , ze dopoki pierwsza zona zyje -- w oczach katolikow ta pani, ktora jest teraz z mezem Pani I. jest tylko kochanka

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Mnie się wydaje, że Izab po prostu wyszła przed tzw. orkiestrę.
Niestety, szczególnie, że drugiemu dziecku jest na razie wszystko jedno, a ich dziecko nie zalepi sobie dziury w sercu wyrwanej przez ojca widzeniami z tymże maleństwem i mówieniem "ciociu" do ojca kochanki.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Umożliwia dziecku, DZIECKU kontakt z ojcem. Z tego co napisała nadal cierpi. Danie szansy własnej córce na kontakty z ojcem nie jest grzechem. Jest jej wyraem milości do dziecka i chyba też wyrazem milosierdzia dla ex. Siłą nikt nie zmusi nikogo do uczucia. A to że pozwala małej na kontakt z ojcem nie oznacza o ile dobrze zrozumiałam wypowiedź IZAB że akceptuje to co zrobił.
Wcale nie akceptuje. Ale przecież jak nazwać można granie własnym dzieckiem w takiej sytuacji. To podłość. I ona właśnie tego nie robi. Być może wybrała zło. Ale mniejsze zło- jeżeli chodzi o sferę duchową. Jeśli chodzi o córkę to stara się nie " wykoślawić" dziecku przyszłości. Mimo tego czego sama doświadczyła. Bóg nie oczekuje zawziętości. Uczy żeby wybaczać grzesznikom. Uczy miłości. Najpier milości dziecka do rodzica. I Izab to umożliwia własnej córce.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Ja na przykład nie doprowadziłabym do spotkania tych dziewczynek. Nie dałabym rady .Po co ? Tymbardziej teraz jak są jeszcze małe.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Ga 5,22-23:
"Owocem zaś ducha jest: miłość,radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim cnotom nie ma Prawa."

Brawo Izab!!! Za Twoją odwagę i miłość do bliźniego.
Izab nie popiera związku męża z inną kobietą - to oczywiste, ale to co zrobiła jest dobre. Nie ma co gdybać, zostawmy reszte Panu Bogu, on się zaopiekuje dziewczynkami i tymi relacjami.
Więcej ufności Kochani :))

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Beata-zagu dnia 2006-03-23 18:27:45:

: Ja na przykład nie doprowadziłabym do spotkania tych dziewczynek. Nie dałabym rady .Po co ? Tymbardziej teraz jak są jeszcze małe.

>>Do tego nie doprowaziła Izab, tylko ojciec dzieci. Izab nie przeszkadzała, uwolnila swoje serce od zemsty i nienawiści, nie myślała o sobie, o swoim "widzimisię" tak, jak Ty Beata-zagub. o fanatyźmie religijnym nakazującym rzekomo krzywdę dziecka, jak Ty Ada. I w tym widzę piękno jej postawy. Dla mnie obojętne, czy to postawa katolicka, czy humanistyczna. Liczą się motywy a nie etykietki.

A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Anko 1
To nie moje "widzimisię" koleżanko i egoizm.Bałabym się o te relacje z drugą rodziną.Najpierw 'tatuś' zostawił córeczkę , postarał się o drugą z inną kobietą, a teraz taki dobry i dba o obie.

Moja osobista kuzynka straciła synka.Po 7 latach rozłąki- on był w USA ( Tatuś i Mąż zaniechał nawet pisania listów , a te które wysyłali odsyłał spowrotem do Polski nie otwarte ).Nagle zaczął ich kochać od nowa. Ona uwierzyła -dla dobra dziecka . Pojechała z dzieckiem i wróciła tu po paru latach sama.

Tego bym się bała,że córka może zapragnąć być z tatusiem i siostrzyczką , a Izab może zostać sama . Moze to tylko lęk ? Czy mogą być podstawy do takich obaw ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

...dokładnie tak się może dziać: że córeczka może zapragnąć bardziej tatusia i siostrzyczki

widać Beatko jak leży Ci Izab na sercu, jednak nigdy nie wiadomo co będzie, jak będzie i jak się ułoży, ALE jeśli naszą motywacją (intencją), porywami, natchnieniem czy jak to zwać jest miłość TO zawsze trzeba wierzyć, że ona zwycięży
czyli najważniejsze to, co Izabelą kieruje: na pewno ból, ale w tym w jaki sposób pisze nie czuć zemsty i nienawiści - Izab, tak czujesz? dobrze myślimy?
pzdr (czyli pozdrawiam) Elżbieta

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Beata-zagu dnia 2006-03-23 20:09:37:

: Najpierw 'tatuś' zostawił córeczkę , postarał się o drugą z inną kobietą, a teraz taki dobry i dba o obie.

>>Jesteś w błędzie Beato. Tatuś nie "zostawił" córeczki, tylko jej mamusię. Z córką się nie rozwiódł! I córka w rodzinie roli małżonki grać nie może. Dla obu dziewczynek na pewno jest dobry.Pierworodną odwiedza, współuczestniczy w jej wychowaniu, dba o jej potrzeby psychiczne. Jego nowy dom jest również domem starszej córki, ona czuje się tam dobrze, jest akceptwana, kochana przez ojca. Chciałabyś to wszystko temu dziecku zniszczyć?! W imię czego, w imię Boga? Okrutny ten Twój Bóg być musi, ąi zazdrością nadziany, nie miłością dla niczemu niewinnych dzieci :(. Albo Ty opatrznie traktujesz boże intencje.

: Moja osobista kuzynka straciła synka.Po 7 latach rozłąki- on był w USA ( Tatuś i Mąż zaniechał nawet pisania listów , a te które wysyłali odsyłał spowrotem do Polski nie otwarte ).Nagle zaczął ich kochać od nowa. Ona uwierzyła -dla dobra dziecka . Pojechała z dzieckiem i wróciła tu po paru latach sama.

>>Aj, waj, straciła. 7lat go miała przy sobie,za właścicielkę się uważała, to teraz ojciec drugie tyle wychowywać powinien. To ich dziecko, nie jej i nie "dla siebie" go urodziła.

: Tego bym się bała,że córka może zapragnąć być z tatusiem i siostrzyczką , a Izab może zostać sama .

>>Dziecko wierności Izab nie ślubowało ani formułki "i nie opuszczę Cię aż do śmierci" nie wypowiadało. Ty Baeto preferujesz zaborczy stosunek do dziecka, jak do swojej niezbywalnej własności. Jego dobro, szczęście, potrzeby, niczym nie są dla Ciebie. Twoją postawę paraliżuje strach przed samotnością. Nie wychowasz dobrze dziecka kurczowo zakleszczając się na jego posiadaniu, jak pijawka, czyniąc z niego podpórkę dla własnej równowagi psychicznej.

Moze to tylko lęk ?

>>To AŻ lęk, który prowadzi do więzi symbiotycznej, uzależniającej od właścicielki, patologicznej. Zamyka on dziecko w 4 ścianach Twojego pustego świata - w zawiści o cudze szczęście, nieufności, osamotnieniu, w kręgu rozbitej rodziny, gdzie dziecko nigdy nie nauczy się prawiłowych relacji rodzinnych. Po co? Ano "dla siebie!". Zebyś Ty poczuła się w swojej samotności lepiej.

Czy mogą być podstawy do takich obaw ?

>>Oczywiście. Te podstawy są w Twojej egoistycznej, wykoślawionej lękiem przed samotnościa psychice.
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

A1, a to co znowu za wywody, w innym wątku zeby być w opozycji piszesz, ze rodzinę to dla dzieci się zakłada, a teraz wybielasz tatusia, który rodzinę rozbił i próbuje dziecko zassać żeby go sumienmie nie uwierało...
Widzę, ze dobro dziecka i rodziny widzisz mniej więcej tak , że nie ważne ile takich rodzin tatuś czy mamusia założy, ważne żeby wszystkie dzieci wokół siebie pozbierali...
Mam okazję po sąsiedzku obserwować podobną sytuację, w nowej "rodzinie" jest jedno dziecko wspólne, jedno prawie już dorosłe mamusi i dochodząca, najczęściej w wakacje trójka tatusia, najmłodsza tatusiowa jest tylko o rok starsza od tej "wspólnej" i wiesz takiego smutku jaki widziałam w oczach tego odrzuconego, aczkolwiek tak dobrze przyjmowanego, zawsze dostaje masę prezentów, na kilka dni, dziecka, w życiu jeszcze nie widziałam...
Postawa Izab jest godna szacunku, bo jak wnioskuje z tego co pisze, jej intencje są czyste i szlachetne, tak samo jak przyjażń z przyrodnią siostrą, jeżeli w przyszłości sie taka narodzi... Ale dobro dziecka widzę zupełnie inaczej...
Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Anko 1
Na szczęście każdy ma prawo do swojego zdania.
Moje dzieci nie żyją ze mną w symbiozie.Tylko się nie przechwalam osiągnięciami i fakultetami mojego studenta,olimpijczyka też ,który świat zjeżdził od młodych lat ( bez mamusi ) - tak jak TY.
A patologiczny świat i wykoślawiona psychika - to raczej słowa określające Twoją kąśliwą i sadystyczną osobowość, bo mnie TEN problem akurat nie dotyczy.Pozdrawiam.Beata.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Andrzej
Email:

Tak Aniu_1, Pan Bóg jest zadrosny, pragnie by człowiek (którego stworzył) postawił go 1. miejscu w każdej sytuacji czy momencie swojego życia. I potwierdził to pragnienie na Krzyżu oddając za szczęście i zbawienie wieczne człowieka swoje życie. Zrobił to z miłości. Chrystus jest Bogiem miłości, i jako dobry Ojciec wie najlepiej co dla człowieka jest dobre, a co mu przeszkadza w zbawieniu. To Bóg przez proroka św. Jana Chrzciciela nakazał Herodowi i Herodiadzie rozstanie, którzy pozostawali w nieprawym związku, i to pomimo, że mieli na wychowaniu córkę Salome.
Bóg wie lepiej co dla nas jest dobre. Bardziej trzeba ufać Bogu niż człowiekowi. Bo kto słucha Jego przykazań osiągnie szczęście wieczne - szczęście, które dla osoby wierzącej Chrystusowi jest sensem życia, jego ostatecznym celem.

Warto posłuchać:
http://www.sychar.alleluj...er=20681#ksiega

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Andrzeju, dojrzały mężczyzna nie obraża się i nie projektuje na żonę swojego rzekomego braku czułości od niej, kiedy ta zajmuje się dzieckiem. Miłość męża do żony nie może zależeć od tego, czy ona nim (swoim mężem) się zajmie więcej czy mniej. Musi uczyć się miłości do żony bez warunku, a miłosć męża do żony wróci do niej.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

to tak a propos wykładu księdza ...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

oczywiście miało być
"miłość męża do żony wróci do niego"

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Andrzej
Email:

Dorzała miłość jest bezwarunkowa to prawda. Tu chodziło jednak księdzu o pokazanie innej prawdy, że to sakramentalna więź małżonków - ich miłość wzajemna warunkuje szczęście rodziny, w tym szczęście ich dzieci. Że wg Bożego porządku miłości sakramentalni małżonkowie są dla siebie po Bogu najważniejsi, a w następnej kolejności dopiero dzieci. Ksiądz to dobrze wytłumaczył.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Elu, piszesz, powinien, musi. Mężczyzna, nasi mężowie niestety chcą CZUĆ. Kobieta mężczyzny niczego nie nauczy wcielając się w rolę nauczycielki. Kobieta swoim wdziękiem, subtelnością, pięknem, zalotnością (a co!) powoduje, że mężczyzna odczuwa pragnienie..

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

czasami jednak jest jak Kora kiedyś śpiewała
kobieta daje, a mężczyzna "mało","mało"
wtedy coś tam u niego w dzieciństwie

te problemy odłączenia się od matki są nagminne u mężczyzn, bo kobiety..one nie mają tego problemu - chetnie odłączają się od matki, a synowie - to na miarę heroizmu
"mamo, to moje życie" (teraz pojawiła się książka pod tym samym tytułem)

Andrzeju, przesłuchałam wszystko, dzięki
za link

niezmiernie się cieszę, że wreszcie ksiądz zajmuje się takimi sprawami - problemami związków sakramentalnych i niesakramentalnych
i głośno nazywa po imieniu rózne krzywdy i cierpienia

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

jedno spostrzeżenie
ksiądz Piotr mówi o odstawce męża, kiedy przyjdzie dziecko na świat
mądry mąż nigdy nie pójdzie sam "w odstawkę" o ile na to nie pozwoli
jeśli tak się stało, że poszedł "w odstawkę" (fajna nazwa), to stało się tak przez jego problemy związane z własną samooceną
- ten mąż, który ma zdrową samoocenę - zajmowanie się dzieckiem u swojej żony spostrzeże jako wyraz troskliwej miłości do niego właśnie - nie będzie zazdrosny

jeśli uwiera mu to, że żona za bardzo zajmuję "tym" dzieckiem, to naprawdę miłujący mąż poradzi sobie z tą sytuacją
pokocha ją jeszcze mocniej ze względu na to pochylenie nad wspólnym dzieckiem jeszcze bardziej, a nie odwróci się od niej (czyli skaże się wtedy na DOBROWOLNĄ odstawkę)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

Pierwsza sprawa to ze nikt oprocz dzieci mojego brata nie mowi do mnie "ciociu", narazie drugie dziecko mojego meza jeszcze nie mowi, a jak zacznie napewno nie bedzie to "ciociu"...
a druga sprawa: co to znaczy ze wyszlam przed orkiestre ?
kasiu, pierwsze slowo ktore przychodzi mi na mysl po twoich wypowiedziach to "duma". nie w zlym tego slowa znaczeniu, ale tak jakys chciala powiedziec zebym przez swoje postepowanie przypadkiem nie znizyla sie do poziomu zachowania (popelnionego jak wielkiego grzechu!) meza i 'jego Pani'...
Chyba przez znajomosc z czlowiekiem chorym na Aids nie zarazimy sie od niego...
Tak i tu: Oni dopuscili sie grzechu, Oni musza z tym zyc i radzic sobie.
Ja modle sie zarowno za nich jak i w swojej, naszej - mojej i meza sprawie (przede wszystkim!)

Nie wiem co maja znaczyc twoje slowa:
"że drugiemu dziecku jest na razie wszystko jedno". Moja mala byla mniej wiecej w tym wieku co teraz drugie dziecko mojego meza kiedy ode mnie odszedl. Mojej coreczce teoretycznie chyba bylo tez wtedy "wszystko jedno"... tak?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

zuza: "Bóg nie oczekuje zawziętości"

kasiu, o to chodzi...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Izab, "przed orkiestrę" - myślę, że czasami chcemy nadać ton, bo nam się wydaje, że.. Oczywiście kochasz męża, kochasz wasze dziecko i miej na uwadze to, że w oczach Boga najlepiej będzie jak się ponownie zjednoczycie, tzn. jak Twój mąż opuści tamtą kobietę i niestety ale również tamto dziecko. Wywnioskowałam, że Ty może bierzesz udział w tych spotkaniach (wizyty, potem re-wizyty), co może sprawiać wrażenie (mąż i jego kochanka mogą odczuć), że akceptujesz ich cudzołożny związek. Nie nawołuję do zawziętości, nienawiści czy jeszcze innym tym podobnym uczuciom. Do miłości czystej, wiernej, bez skazy, do takiej, kiedy dziecko, gdy ją ujrzy w Tobie, będzie miało pełną jasność.. Do miłości stanowczej i konsekwentnej. Twojemu mężowi również potrzebne jest Twoje świadectwo.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

kasiu, rozumiem o co Ci chodzi - zeby nie stworzyc sytuacji w ktorej Oni pomysla ze ja pogodzilam sie z tym wszystkim i zaakceptowalam stan w ktorym sie wszyscy znalezlismy...
Ale jesli chodzi o opuszczenie przez mojego meza tamtej 'rodziny'... nie wiem, naprawde nie wiem! Musialby je opuscic w taki sam sposob jak opuscil mnie... teoretycznie z braku uczucia, a powrocic do mnie z uczuciem. Wtedy byloby to prawdziwe, uczciwe.
Wiesz, wydaje mi sie ze granie "szczescia" przed dzieckiem to nie najlepsza sprawa, Ono bedzie dorastac i w koncu stanie sie dorosle, a potem zrozumie ze "szczescie" to nie jak rodzice smieja sie razem z czegos (bo dajmy na to dziecko przekrecilo slowo, albo zrobilo pierwszy krok itp.)albo jedza razem obiad... zorientuje sie ze szczescie jest sprawa bardzo intymna i nie do podrobienia!.
W zadnym stopniu nie popieram tego co maz zrobil.
Ale przyznam ze w pewnym spotniu wzbudza we mnie szacunek jego szczerosc - nie boi sie przed dzieckiem mowic prawdy o tym co czuje i jakie ma do zycia i swiata podejscie (mimo ze ja nie zawsze zgadzam sie z tym co on mowi)- wychodzimu to calkiem niezle.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

kasiu, zaczelam przegladac rozne stare watki na forum. znalazlam twoj watek "paradoksalnie". Widze ze twojego malzenstwa tez 'dotknela' trzecia osoba...
Jak wiec sobie z tym radzisz? Czy twoja postawa ktora przedstawiasz tutaj dziala na plus? Bo oprocz modlitwy to przeciez wszyscy chodzimy po ziemi... jest codziennosc, sa rozmowy, spotkania. Znasz ta osobe? Rozmawiasz z nia?
Napisalam o swoim zyciu tutaj na forum bo jednak jest to dla mnie ogromny problem, tysiace dylematow. Staram sie po prostu postepowac 'dobrze'.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anna

Izab, z tego co przeczytałam mogę wnioskować, iż jestes dobrym człowiekiem.
szkoda, ze Pewna "mamusia" tego wątku nie przeczyta. Zresztą nie dotarłoby do niej, ze robi wielką krzywde swojej córce, ucząc ja kłamać, nienawidzieć wlasnego Ojca tylko po to, aby "dokopać" mężowi. A wszystko to pod płaszczykiem wiary. Jak wszystko dla swoich celów można sobie dowolnie interpretować...
Dla mnie matka, która UTRUDNIA kontakty dziecka z Ojcem - to nie matka. Dziecko nie jest własnością ani Matki ani Ojca.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Izab, mój mąż bez ograniczeń odwiedza dzieci w naszym domu. Myślę, że jeśli ktoś poczuje że namieszał, nie chce wciągać w to swoje dzieci.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

kasiu, rozumiem ze dzieci sa male i ze odwiedza je w waszym domu i czujesz ze to 'bezpieczne' (to chyba najlepsze slowo). a jak postanowi je gdzies zabrac to przeciez beda dalej ze swoim ojcem i bedziesz przeciez musiala sie pogodzic z tym ze to chce pokazac im swoje zycie tak jak Ono wyglada niezaleznie od tego czy ty sie z jego postawa zgadzasz czy nie... (!?)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Wiesz Izab możesz poczytać też mój wątek "spotkania z dziećmi : )" Aga postawiła mnie do pionu, jestem konsekwentna stanowcza i chyba już silna.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

Przeczytalam watek "Spotkanie z dziecmi :)". Oczywiscie pewnie kazdy ma swoje racje w takiej sytuacji.
Anna napisala powyzej: "Jak wszystko dla swoich celów można sobie dowolnie interpretować... "
Aga rzeczywiscie pisze szczerze i 'silnie', ale nie mozna zapominac o jednym: MATKA I OJCIEC - kazde z nich jest rodzicem tak samo waznym i ma prawo pokazywac swojemu dziecku swoj swiat.
Przeciez nie chce powiedziec ze matka ma poslac dziecko z ojcem na wakacje i tatus ze swoja dziewczyna maja sie obscickiwac i wycalowywac na oczach dziecka i byc jak dwa golabeczki. Ja wierze w madrosc mojego meza w tej kwestii... Mysle ze nie pozwalajac zabierac mezowi dzieci da mu sie jasny sygnal Braku Zaufania, a to nie bedzie chyba zadna zacheta, czyz nie?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Izab, sama masz wątpliwości. Ja to czuję. Ja mam zaufanie do mężą i staram się to okazywać. Mój mąż wie, ze ja ufam, ufam, że tak jak przysięgaliśmy, przyjęliśmy i po katolicku wychowamy nasze dzieci. Jeśli mąż uzależniony jest od alkoholu jest w stanie separacji z żoną, jest oczywistą, sprawa spotkań z dzieckiem w stanie trzeźwym bez butelki wódki w ręku.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Andrzej dnia 2006-03-24 11:17:18:

: Dorzała miłość jest bezwarunkowa to prawda.

>>Osobowość może być dojrzała, lub nie. Miłość jest po prostu miłością. Ale z jakiej racji bezwarunkowa? Kto normalny będzie kochał np. faceta, który znęca się nad rodziną, oszukuje, kradnie, zabija? Kocha się tylko osobę, która tej miłości jest godna, spełnia warunki prawości, uczciwości, dobroci, lojalności i mnóstwo innych. Tylko miłość dla dziecka jest bezwarunkowa i to chyba tylko do pewnego wieku. Gdy pytam rodziców, czy kochają swoje dorosłe dziecko, które ich maltretuje - bije, głodzi, wypędza z ich domu, oni nie odpowiadają, tylko płaczą.

Ksiądz to dobrze wytłumaczył.

>>Dużo tam ksiądz wie o małżeństwie i miłości w rodzinie, skoro celibat slubował :(.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

no właśnie płaczą, BO kochają

księża też wychowywali się W RODZINIE...:)

codziennie ileż to osób powierza im swe problemy w spowiedzi?...
są "lepsi" niż terapeuci, a wsparci Łaską Boga w Sakramencie Pojednania są świadkami cudów nie raz, nie dwa

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

był już klub pojednany nienawiścią do Anki1 ja otwieram klub fanki Anki chwała za te mądre wnioski

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Andrzej
Email:

Hymn o Miłości

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
1 Kor 13,1-13

Jakąż to inną doskonalszą i dojrzalszą miłość moglibyśmy sobie wyobrazić niż tę, którą Bóg - Stwórca oferuje człowiekowi w Hymnie o Miłości?
Czy smierć odkupieńcza Chrystusa na Krzyżu nie jest przykładem takiej bezwarunkowej miłości?
Nie wierzysz w ideał bezwarunkowej miłości?
To są pytania do Ciebie Aniu1.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: dzieci... wyslane przez Andrzej dnia 2006-03-24 21:35:26:

: : Jakąż to inną doskonalszą i dojrzalszą miłość moglibyśmy sobie wyobrazić niż tę, którą Bóg - Stwórca oferuje człowiekowi w Hymnie o Miłości?

>>Jakaż to miłość pozwala na śmierć milionów dzieci - z głodu, w komorach gazowych, niemowlat rozrywanych gwałtem, z główkami strzeskanymi o ścianę? Jakaż to miłość zabija już w łonie matki lub zaraz po urodzeniu? Jakaż to miłość pozwala żywych ludzi wrzucać do wanien z kwasem solnym, wypruwać im wnętrzności, przecinać garrotą, wbijać drzazgi pod paznokcie, uśmiercać na tysiące wymyślnych sposobów ludzi i zwierzęta? W imię jakiej miłości umiera wszystko co żyje, niszczy się radość i szczęście?
To są pytania do Ciebie Andrzeju.

: Czy smierć odkupieńcza Chrystusa na Krzyżu nie jest przykładem takiej bezwarunkowej miłości?

>>Jest przykładem niepotrzebnej zbrodni Boga-Ojca na swoim synu. Po cóż Chrystus miał umierać, skoro wszechmocny Bóg jednym kiwnięciem paluszka mógł odkupić ludzkość? Albo lepiej - po co było w ludzki materiał genetyczny wmontowywać skłonność do grzechu? Po co było za grzech pierwszych rodziców mścić się na całej ludzkości ustalając zdziczałą moralnie zasadę odpowiedzialności zbiorowej, jak w staliniźmie? A może kwestionujesz Andrzeju fakt, iż jesteśmy modelami białkowymi, zaprogramowanymi genetycznie ;).To mamy, co dostaliśmy od Stwórcy.

: Nie wierzysz w ideał bezwarunkowej miłości?

Ideały to ja miałam w wieku 16 lat. Teraz jestem kobietą dojrzałą. Ty widać nie.
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Izab

kasiu, szczerze zycze Ci powodzenia. Kazdy oczywiscie radzi sobie na swoj sposob, kazdy DOSWIADCZA SAM. Ale prosze pamietaj: CZŁOWIEK - mysle ze warto w to 'inwestowac' duza czesc siebie.
Żyj otwarta!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9