Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
taki temat już chyba gdzieś był, ale...
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 20:07   

Patrząc z boku to wygląda to tak- oni narozrabiali- a współmałżonkowie ponoszą tego konsekwencję, przejmując poczucie winy ( inne konsekwencje ponosimy i tak, na tę mamy wpływ i to duży)
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 20:16   

A jak ci tak wmawiają, że jesteś winna i nic nie dociera, to jak się bronić? Nie mam już argumentów. Zawsze dawałam się manipulować, mało asertywna byłam, to i tak zostało! Ale nie dam się! Będę żyć dalej i nie zniżę się do poziomu jego i jej. Może wreszcie nauczę się stanowczości! mam ja przybłyski mocy:), ale ogólnie to słaba jestem....
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 20:17   

Rozumiem, mam sie odczepić.
Wiem że to twój wybór.
O ile jednak dodatkowo wiem to ludzie podobno całe życie się uczą. Tak nas stworzono- żebyśmy sie rozwijali.
O ile pamiętam z forum to Bóg oczekuje od nas żebyśmy się doskonalili i poprzez to doskonalenie do niego zbliżali.
Tak pisano wielokrotnie. To chyba wystarczy pamiętać o tym . A dodatkowo nie warto wydawać definitywnych osądów. Bo to nie jest prawda.
Czy się chce czy nie- życie tak popyla do przodu że trzeba się nagimnastykowac coby nadążać. Chwilowe postoje w naszej sytuacji są normalne. Chwilowe.
A walczyc trzeba . Zawsze. Każdy umie. Nawet niemowlę- walczy coby palucha do buzi wepchnąc.

[ Dodano: 2006-07-11, 21:20 ]
Wanboma,
problem w tym że nie pamiętasz że nie musisz argumentować. Wystarczy- JEDEN RAZ POWIEDZIEĆ- MAM INNE ZDANIE KTO JEST WINIEN, NIE JA.
I koniec rozmowy Kochana. Teraz to rozmawiac możesz z każdym z kim chcesz. Ale nie z nimi.
ABSOLUTNUIE.
Szkoda Twojego czasu.
Trzeba odbic piłeczkę i zostawić.
Zejśc z pola i ZOSTAWIĆ. Nie rozwijac tematu mimo "dziamgotania".
Jak pies chce to będzie dalej szczekał- czy stoisz przy bramie czy nie.

[ Dodano: 2006-07-11, 21:30 ]
A od tego żeby sobie być to są rośliny. My jestesmy ludzie.
Po chwilowym stadium "roslinnym" należy zaczynac wolno lub szybciej ( zgodnie z indywidualnymi predyspozycjami) życie na nowo uruchamiać.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 22:06   

Zuza, tylko nie odczepić się - Twoje wskazówki dodają mi siły, pomagają stanąć na nogi. Jak już mam słuchać rad innych - to mądrych. A Ty mądra jesteś - bo to znasz, bo wiesz, bo to przechodzisz, bo jakoś Ci wychodzi. Bardziej niż mi!!!!!!!!!!!!
 
     
relinka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 22:24   

Mateuszu!
Ja jednak myślę, że Dobson ma rację. Gdy zabiegasz o nią usilnie, nie jesteś dla niej tak atrakcyjny. Ale jesteś dla niej miły, więc jest mła dla Ciebie. Piszesz , że żona, gdy stosujesz Dobsona oddala się. Bo tu jest to ryzyko, że jednak może odejść. W pierwszym przypadku, gdyby została - to byłaby litość. A tego nie chcesz. Prawda? A poza tym, myślę, że nam po prostu brak cierpliwości
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-11, 22:29   

Dziewczyny, polecam Wam świetną książkę "Teren prywatny" Barbary Kosmowskiej, właśnie wyszlo wznowienie.
To coś o nas i dla nas. O tym, że można zachować godność, odzyskać radość życia. I niekoniecznie musimy być uczepione mężowskich spodni, żeby zacząć żyć.
Mnie ta książka bardzo pomogła, napisana z humorem historia kobiety, która musiała tak jak my zmierzyć się z nagłym osamotnieniem.
Jesteśmy silnymi kobietami i damy radę żyć i cieszyć się życiem.
A panowie tutejsi też mogą poczytać, choć to typowa babska literatura.
Dobranoc
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 06:39   

Właśnie zamówiłam tę książkę. Dostałam też Augustyna Pelanowskiego "Siódmy rozdział. Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne". Również polecam.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 07:45   

wczoraj wywaliło mi posta, a cała ta dyskusja nie miałaby sensu. Ja już wczesniej napisałam, że nie obwiniam męża za odejście, bo tak jak my żyliśmy przez ostatni rok nie da się żyć. I napisałam też że wy jesteście w innej sytuacji, bo sporo waszych partnerów odeszło ze względu na zdradę/kochankę itd. U mnie jest inny problem i siedzi we mnie, w moim nastawieniu do świata i ludzi, więc nie zamierzam się wybielać i twierdzić, ze mój mąż ponosi za wszystko winę a ja się zniżam nie wiem do jakiego poziomu bo chcę go odzyskać.

nie zamierzam też zgrywać super twardziela i kierować się nastawieniem, że jak będę twarda to wróci. w moim przypadku nie tędy droga... miłośc niestety spycha nas na manowce, pozbawia ambicji i tak na to patrzę, gdybym myślała tylko godnością to kiepsko by ze mną było..
Owszem, teraz musze się starać ja, bo mąż starał się dużo, duzo dłużej...

ale do rzeczy - mąz wczoraj do mnie zadzwonił, ze niestety nie przyjdzie, bo ma jakieś piekło w pracy, jest bardzo zdenerwowany i nie chce przenieść swojego humoru na spotkanie wieczorem. Oczywiście zamarłam...

w dalszej rozmowie spytał mnie jaka jest moja decyzja ( :shock: ) bo on mysli o tym, żeby zacząć wszystko od początku. Powiedział, że źle zrobił, bo powienien przy mnie stać jak normalny mąż a nie sie spakować i chcieć budowac życie na nowo. że to tak sie nie da, bo jednak uczucia są, chciał zbudować wokół siebie mur, odgrodzić się, a nie daje sobie z tym rady, że co to miały być? Wakacje? Ze jednak trzeba walczyć o drugą osobe do końca życia, a my za szybko sie poddaliśmy... Spytał jak na to patrzę wszystko, ze on się spakował a teraz może byśmy spróbowali...ja powiedziałm, ze musi byc pewny na 100%, ja nie naciskam, ale cierpliwie czekam...
tak więc może uda mi sie spotkać z nim dzisiaj i porozmawiać, bo chyba jest o czym...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 08:11   

Wiki, myślę, że będzie dobrze. twój mąż to dobry człowiek - ma w sobie mnóstwo siły. wie, że walczyć o małżeństwo trzeba do końca życia. Nie każdy tak twierdzi, nie każdy to wie - mój na pewno nie.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 08:24   

Wanboma, u mnie jest inaczej, bo nie ma tej trzeciej. Ale gdyby była to wątpię czy pomyślałby choć raz o nas... w zasadzie po co? Fajniej sie cieszyć nowym pantofelkiem niz starym schodzonym domowym kapciem, prawda?
mąz spytał ile minęło czau od wyprowadzki, ja, usłyszał, że niemal 3 tygodnie to powiedział, ze to nie może tak być i trzeba coś z tym zrobić...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 08:38   

Wiki milosc ponad wszsytko,Twoj maz widac, ze zdal sobie sprawe z sily uczucia, tak jak moj zdal sobie sprawe jak baaaardzo teskni,pomimo,ze byla ta trzecia, nie mialam czasu sie zastanawiac co mu powiedziec, bo nawet mi to do glowy nie przyszlo,powiedzialam wracaj do domu,bo tu jest Twoj dom,tak czulam,nie balam sie co bedzie potem,razem pod jednym dachem duzo latwiej budowac,takie osobne mieszkanie izoluje, chcesz,zeby wrocil, powiedz mu to, z tego co piszesz on wysyla doCiebie takie sygnaly SOS. Teraz Twoj krok. Wazne, ze zauwazylas swoje bledy i je pragniesz poprawiac, ja sama,choc nie jestem winna zdradzie to tez sie zmienilam, kryzys zawsze przeciera oczy,wydaje m isie, ze mam teraz szeroko otwrte :mrgreen: ,POWODZENIA!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 08:53   

hm, tez tak pomyślałam, ale już zdążyłam zwątpic.

zadzwoniłam czy się dziś spotkamy, ale chyba nic z tego - jest śmiertelnie zapracowany, zajęty, wieczorem ma interesy do załatwienia...taki zimny prysznic jak to Madzia 3007 gdzies ujęła.... ale zgadzam sie, ze zycie osobno na dłuższą metę nie prowadzi do niczego dobrego.
No cóż, mamy się zdzwonić.. tak powiedziałm. mnie jeszcze czeka dziś sprawa spadkowa w sądzie, więc troche wrażeń jest...
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 09:07   

Do wszystkich zdradzonych{-anych}
Zuza ma calkowita,ale to CALKOWITA RACJE !!!
Chcecie tkwic w cierpieniu ? To sie obwiniajcie.
Zrzucanie winy na innych to mechanizm obronny winnego,ale to tez pozytyw.
Tzn.jego sumienie nie daje mu spokoju.Nalezy jednak wszystko to od siebie odbijac,
takze prostowac kreowanie przeszlosci przez ta,tego ktory zdradza.
Ja mam sumienie czyste.Ja przysiegi nie zlamalem.
Boze,zrobilem wszystko co w mojej mocy,reszte powierzam Tobie,zajmij sie tym.
Ty wiesz co dla mnie dobre.Jezu,ufam Ci.
I tyle.
Pozdrawiam
Zbyszek
PS.Co mi pomaga
1.Moje mysli staram sie kierowac tylko do konca biezacego dnia.
Staram sie nie wybiegac dalej ale i tez nie cofac w przeszlosc.
2.Tej Madzi,ktora poznalem,w ktorej sie zakochalem,obdarzylem miloscia,ktora wraszcie poslubilem juz NIE MA.
Ta magda ktora jest teraz to zupelnie inna osoba...
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 09:22   

Dzięki Zbyszku,

A odnośnie kubłów zimnej wody- to jest też nasza wina. Że daliśmy sobie taki kubeł wylać.
Dochodzi do tego że spokojniejszą odzywkę lub sms odbieramy jako znak. To nie znak moi Drodzy.
To chwilowe zapomnienie u zdradzacza/zdradzaczki.
Oni nadal się miotają a my (sory naiwniacy i naiwniaczki) upatrujemy w tym jakiś sygnałów.
Taki sygnał musi -MUSI być wyrażny i jednoznaczny.
Trzeba spokojnie bo sami sobie wirtualną rzeczywistość tworzymy.
Jedno kłapnięcie powieką i przypadkowy uśmiech odbierany jest jako chęć odbudowy.
Przecież jak uciekali to dali to w bardzo wyraźny sposób (namacalny wręcz) do zrozumienia.
A takie widzenie czegoś czego nie ma to może spowodować tylko jedno- kubeł zimnej wody.
To są tylko i wyłącznie złudzenia. Projekcja tego co byśmy chcieli.
I uprzedzam ( tak dla zdrowotności- nadal kocham i czekam) ale "zwariować się "nie dam.
Sygnałem ma być rozmowa - konkretna.
Bo dpowiedzialności wymagam ( może i niestety) ale mam dowody z życia że na pajęczynie chęci nic się nie utrzyma. Tu będzie potrzebna świadoma działalnośc dwojga małżonków a nie tylko moja.
Mogę pomagać mężowi ( jeszcze nadal mam ochotę- ale też już w innej barwie) - ale najpierw on musi znaleźć siłe na spojrzenie prawdzie w oczy.
I tyle.
Nie załatwię tego za niego. To są tylko i wyłącznie konsekwencje. I nie traktujcie tego jako kary.
Tego dzieci uczę to i sama muszę stosować bo bym się ośmieszyła sama przed sobą. I dziećmi. Bo to widać .
I żadna moja siła wewnętrzna nie ma z tym nic wspólnego.
Bo to jest normalne postępowanie. NORMALNE i zwyczajne. I konsekwencja.
Więc jeszcze raz powtarzam- żyć, mieć nadzieję- tak- ale nie żyć złudzeniami.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-12, 11:25   

Zuza bardzo trafnie to opisalas, potwierdzam slusznosc;-), poparta na moim przykladzie, nie warto zyc zludzeniami, tylko czekac na zdecydowany krok zdradzaca,
moj maz bardzo zdecydowanie odszedl, i wrocil, ale po Twoim poscie zdalam sobie z tego sprawe, wtedy sie nad tym nie zastanawialam, maz tak jak spakowal walizki, i odszedl, pozniej robil te czynnosci w druga strone, w jednym dniu, zaraz po rozmwoie, ktora on zainicjowal. Wczesniej nie bylo znakow, inna sprawa ja stracilam nadzieje, nie walczylam, nie staralam sie, ale tez on mi nie dawal zadnych nadziei, a tak jak piszesz, ze wtedy gdy sie usmiechnal to ja tez, ale nie mialam nadziei wiec bylo mi duzo latwiej, bo jej nie mialam,
ale wierzylam, ze kiedys tam bedziemy razem, to pisze z cala swiadomoscia, wierzylam, nie zwatpilam
i tak jak pise Zbyszek, stosujac zasade nie wybiegania poza dzisiejszy dzien bylo mi duzo latwiej, odkrylam, ze jest to dobry sposob na stres, na sen, zasypialam w ogormnym stresie dnia minionego, ale nie myslalam o kolejnym wcale

Powodzenia w radzeniu sobie z myslami wszsytkim!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4