Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
BŁAGAM O POMOC!!!!!!!!!!!!!!
Autor Wiadomość
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 11:52   

Wyprowadziłam się, bo atmosfera była nie wytrzymania. Mam swoje mieszkanie, teraz je wynajęte, miałam je wymówić, ale tego nie robiłam. Bo to takie ostatczne. Wieć w ostatniej rozmowie telefonicznej, gdy usłyszał, ze go nie wymówiłam, że zmieniłam swoją decyzję (czytaj: chcę zostac i może - nie daj Boże - naprawiać nasze małżeństwo (czego mój mąż nie chce) - zrobił mi awanturę, że sama, bez niego podejmuję decyzje !!!! Odpowiedziałam, że skoro tak bardzo chce, abym się wyprowadziła, to gdy wróci od rodziców, ja już będę u koleżanki, a mieszkanie jest wymówione od 1 sierpnia. I pojechałam do koleżanki. I gdy wrócił w nocy wczoraj mnie juz nie było. Nawet nie zadzwonił. Teraz wiem, że po raz kolejny go zraniłam. I stąd to sprzątniecie rzeczy :) Ale nie potrafiłam inaczej. Ja się strasznie spalam, gdy siedzę w domu - czekam czy wróci i o której wróci (bo przecież pytać już mi nie wolno). Gdy wieczorem zaczyna demonstracyjnie pić, gdy czepia sie o byle co, gdy robi mi przykrości. Gdy wieczorem mnie nie przytula, a ja tego tak bardzo pragnę. Po prostu nie wytrzymałam...

Zostawiłam sobie tę furtkę, że rzeczy tu zostają i co jakiś czas będę tu nocować. Na przykład jutro. I do końca wszystkiego nie zabiorę. Tylko to co najpotrzebiejsze. Reszta już mi nie potrzebna.

A on mówi, że zawsze mi pomoże...
Może zrobiłam źle, a może dobrze. Może on potrzebuje tego wstrząsu, żeby sie opamiętać. Teraz już nic nie wiem. Mogę się tylko modlić, zeby się nawrócił, żeby podjął wysiłek. I żebym ja to zrozumiała.
Wszystko mu wybaczyłam, bardzo go kocham, nawet z tego jego cholernymi wadami. Poślubiłam go w pełni świadomie.
Cieszę się, że na tym forum jesteście Wy, które wreszcie mi nie radzicie, że "jestem młoda, atrakcyjna i jeszcze sobie z kimś życie ułoże". Ja już sobie życie ułożyłam i mam męża.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:05   

Bajka , kochasz go a to najważniejsze . Wybaczysz ... tylko na wszystko potrzeba czasu . Teraz pewnie jesteś na etapie wyciszania się . Jak odzyskasz spokój i siłę to będziesz mogła zastanowić się jak to wszystko rozegrać dalej . Ja też znosiłam to co Ty : ciagłe oczekiwania na powrót , pytać nie miałam po co bo i tak odpoiwedzi by nie było albo byłaby typu "nie wiem " . Wracał nad ranem , po baletach a ja do pracy szłam z zapuchniętymi oczami / bo się martwiłam aby mu się nic zlego nie przytrafiło /, wyczerpana , bez snu dodatkowo zmęczona ssącym pierś dzieciątkiem . A teraz inaczej już to osądzam , głębiej dopatruje się korzeni całej historii i jeszcze mam nadzieję ale już nie taką ogromną jak w dniu kiedy się wyprowadzał .... ale jeszcze jest
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:10   

Tak, potrzebuję się wyciszyć. Tylko nie chcę sobie robić złudnych nadziei... On sobie życie ułozy. Może wóci do swojej dawnej narzeczonej, z którą cały czas się przyjaźni ? Niby żyć się z nią nie da, ale jakoś na kocią łapę sobie poradzą. A ja muszę miec duzo siły. Tylko boję się tej wyprowadzki, bop będzie to takie ostatczne, stracę z nim jakikolwiek kontakt. Tak jakbym go teraz jeszcze miała... Ale ja własnie jestem zmęczona taką atmosferą... A niedługo jeszcze pewnie też zacznie balować i wracac nad ranem, oby sam. Po co mi na to patrzeć ? Już za dwa tygodnie za jakąś koleżanką pójdzie na wesele znajomych, na które mieliśmy iść razem.
Myslę sobie - może gdyby było dziecko, coś by nas łączyło, miałby po co wracać. Ale jeśli miałby wracać tylko dla dziecka... Może to i lepiej, ze dziecko nie cierpi ? A moze szkoda, bo on sobie po prostu odszedł...

[ Dodano: 2006-07-03, 13:12 ]
A poza tym on juz nic ode mnie nie chce. On nie chce tego ratować, nie chce ze mną żyć, nie chce mieć wspólnych spraw. Nie kocha mnie, pomylił się, myśli, że będzie mu łatwiej.
Więc co ja mogę ???
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:26   

czekać, mieć nadzieję i trwać.
Mój mąż właśnie mi oświadczył w rozmowie tel., że jego mysli zmierzają w kierunku chyba bardziej negatywnym. i dał mi do zrozumienia, ze raczej nie chce ze mną kontaktu.
a jednoczesnie pyta czy podpisze mu mały kredyt na rozkręcenie własnej działalności, z tym, że przy jednoczesnym nie ponoszeniu odpowiedzialności za ew. długi. Nie wierzę, ze taka forma kredytu istnieje. ale też wiem, że gdy nie podpiszę to w jego oczach będzie dowód, ze spasowałam.. jestem w kropce. obiektywnie rzecz biorąc, skoro on odszedł to powinnam mu się zaśmiać w twarz przy prośbie o kredyt.. ale nie umiem tak zrobić...
i teraz już przynajmniej wiem, że mam nie dzwonić, nie szukać pretekstu.. ale to trudne...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:30   

Właśnie, ja tez wiem, ze już mam nie szukać pretekstu. Że nie ma po co się uśmiechac, bo jest na to już znieczulony. Co najwyżej jest mu mnie żal i boleje, ze wyrządził mi krzywdę. A ja nie takich uczuć od męża oczekuję...
Też nie umiałabym nie podpisać mu takiego kredytu... Podpisałabym. Tym bardziej, ze od jakiegoś czasu jest taka opcja, że można nie ponosic odpowiedzialnosci za długi współmałżonka. Szczegółów nie znam, ale coś takiego jest.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:41   

to własnie o takiej opcji mówi mąż.

tylko że moja osoba sprowadza się do złożenia podpisu... ile bym dała aby chodziło o naszą wspólną decyzję na ten temat... :-(
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:45   

Wiki, to jest ten etap obojętności, czy wręcz nienawiści. U mnie ten etap trwa już 2 miesiące, u Ciebie kilka dni. Nie spodziewaj się szybkiej zmiany. Też bym chciała wszystko robić razem, jak kiedyś. Czy to nastąpi?
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 12:58   

Dziewczyny, same poczytajcie co napisałyście. Z tymi podpisami na kredytach to chyba przesadzacie. To jest wykorzystywanie Was. I same się dajecie.
Nie powinno się robić takich rzeczy.
To jest manipulowanie osobą. A jeśli w razie odmowy podpisania mąż ( porzucacz znaczy) śmiałby mieć pretensje do żony że nie podpisała to oznacza że zapomniał facet że to jest konsekwencja JEGO POSTĘPOWANIA. Tylko i wyłącznie.
Połączona z mężowską głupotą i bezczelnością.
Zobaczcie teraz same- zastanawiacie się jak postąpić w takiej sytuacji. A tu nawet nie ma o czym myśleć.
Trzeba zdawać sobie sprawę że to o życie chodzi i podjęcie decyzji- podpisać czy nie - nie spowoduje naprawy sytuacji.!!!!!
A sam fakt że gotowe jesteście do takiego podpisania, mimo wewnętrznego oporu dowodzi tego że jesteście w jakiejś formie " zastraszone".
To przed takimi sytuacjami trzeba się bronić. Siebie.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 13:29   

A poza tym powiedzenie NIE to również danie im do zrozumienia że nie są pępkami świata i ze świat nie keci się wokól ich potrzeb .
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 13:32   

Odnośnie kredytów. Nie odpowiada się za długi zaciągnięte przez małżonka, chyba że wyraziło się na nie zgodę!!!. Jesli podpiszecie kredyt odpowiadacie całym majątkiem dorobkowym (wspólnym) oraz m.in. swoim wynagrodzeniem. Nie ma opcji: podpisuję- nie odpowiadam. Bo po co podpisuję? Banki dbają o swój interes, chcą móc egzekwować ze wszystkiego, również z tego, co wspólne.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 13:41   

Agnieszka2 ma jednak rację, co potwierdza link, który umieszczam poniżej:

http://www.bankier.pl/wia...te-1393434.html

a więc: podpisujesz - odpowiadasz. Moze podpisać sam i bank taki kredyt może mu dać.
Wybór nalezy więc do żony :)
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 13:57   

czyli gdy podpiszę, to odpowiadam.... no to jeszcze takie jajo do kompletu...
póki co idę do poradni rodzinnej, może tam mi powiedzą co robić...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 14:00   

tak, wtedy odpowiadasz. Może rzeczywiscie - skoro taki samodzielny...
Przeczytaj to wszystko dokłądnie, żebys się nie wpakowała :) chociaż czy można bardziej ?
A poradnia to dobry pomysł. Obyś tylko spotkała tam mądrą osobę...
I trzeba ufać i modlić się...
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 14:17   

tylko szkoda, ze ta wizyta w poradni dopiero za 2 tygodnie, nie wiem ile zniosę do tej pory. Staram się jakoś zapełniać czas, kiedys cieszyłam się z weekendów, teraz martwi mnie piątek.. ale nic to, będę wspierać koleżankę, która rozstała się po 11 latach, bo jej chłopak nie chce JESZCZE brać ślubu...

[ Dodano: 2006-07-03, 15:22 ]
tak naprawdę ten kredyt niewiele zmienia, bo prawnie przysługuje mu i tak połowa majątku, a ten kredyt byłby własnie połową tego ile uzbieraliśmy przez ten rok...mógłby sprzedać samochód, którego jesteśmy oboje właścicielami, no to byłoby za mało jak na kredyt, ale czy warto od razu rozstrząsać kwestie finansowe myśląc o zejściu się?
To jest problem... bo dzielić się pieniędzmi to juz chyba gwóźdź do trumny, prawda? co sądzicie?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-03, 14:27   

Tak,najgorsze jest to czekanie... Ale my musimy nauczyc się czekać. W sumie całe życie to czekanie. Albo się czeka na dziecko, albo na męza albo na milion innych spraw. JA osobiscie uczę się cierpliwości. Bo zawsze wszystko chciałam od razu, no i to dostawałam.
JA na wizytę u psychologa czekałam ponad tydzień, myślałam, ze oszaleję na początku. Na szczęście to już jutro...
Znajduj sobie jak najwięcej zajęć, spotykaj się ze wszystkimi znajomymi, nawet tymi, których nie widziałaś "sto lat"... Ja znowu zaczęłam chodzić do klubu tańca (chociaż mi ciezko, bo zmuszam się do czerpania rpzyjemnosci z czegoś, co kiedys uwielbiałam), spotykam się z koleżankami, jeżdżę częściej do rodziców. Byle nie poddać sie melancholii...

[ Dodano: 2006-07-03, 15:29 ]
mój małżonek postanowił oddać mi pieniądze za slub, wesele i za okna, które wymieniłam w mieszkaniu... postanowiłam po prostu ignorować te propozycje, no i temat się skończył...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9