Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Czekam...Spotykam sie z Nią...widzę jak kocha swoja córkę. Widzę jak maleństwo rośnie...mieszka z nim...Wiem ze na razie nie mam prawa miec nadziei... czasami dopada mnie taka "zmora" lęk, że nigdy nie wroci... sni mi się po nocach jak płacze i żałuje tego co zrobiła...ale żadne z tych snów nie chce się spełnić... rozmawia ze mną jak z dobrym kumplem... nie ma odwagi a moze nie chce zerwac ze mna kontaktu - ja tez nie chce...chyba oboje oczekujemy czegos innego po tych spotkaniach...ja czekam na jej powrot a ona chyba chce widzec we mnie "przyjaciela"...chyba za duzo od niej wymagam - ona ma nowe zycie, córeczkę i tego "nowego" - ja ciagle mam wspomnienia i marzenia z Nia zwiazane... modle sie za Nia za niego i czekam na jakis cud... ale to boli...bardzo boli...
Grzegorz, wiem jak bardzo Ci ciężko i jak czarne myśli czasem ogarniają. Ale cóż możesz zrobić? Tylko się modlić, rozwijać i czekać. O tym, że żona nie chce zerwać kontaktu całkowicie, nie wiem co myśleć. Przeżyliście razem kilka lat, w końcu planowala być z Tobą przez całe życie. Wyszło inaczej, ale trudno jest z pamięci wyrzucić kogoś. Może ona czuje się trochę odpowiedzialna za Ciebie? Wie, że jest Ci ciężko. A może tak do końca nie jest przekonana, że zrobiła słusznie? Kto wie, co siedzi w głowie innego człowieka? Tylko nie pozwól, by zrobiła z Ciebie kumpla, to do dobrego niczego nie prowadzi.
Mój mąż byłby zadowolony, gdybym znalazła sobie faceta, gotów bylby się nawet z nim zaprzyjaźnić, moglibyśmy razem się spotykać na kawie, na piwie.... Takie właśnie głupoty kiedyś opowiadał. Wtedy czułby się rozgrzeszony i wreszcie przestałoby go uwierać sumienie.
Nie dawaj się smutkom, szukaj wsparcia w Bogu i tutaj, na forum.
Pozdrawiam
Tak łatwo powiedzieć "nie pozwól być kumplem". Ja doskonale rozumiem jak może to być ciężkie do zrealizowania. W chwili gdy bliska osoba nas opuszcza mamimy się nadzieją, że skoro nam się zwierza, rozmawia z nami to jednak do nas coś czuje, że nie jesteśmy jej całkiem obojętni. Jakże trudno wtedy zachowywać obojętność. Sama to przeżyłam. Mąż nawet w najgorszym dla nas okresie, codziennie dzwonił do domu, opowiadał mi co robi, gdzie jedzie, jakie ma problemy a jednak był z nią. Teraz podobno z nią już nie jest,niby chce wrócić ale nie jest do końca na to gotowy, potrzebuje czasu. Jednak cały czas utrzymuje z nami kontakt. Nieraz rozmawialiśmy o tym jak nasze życie będzie wyglądać gdy nie będziemy razem. On nie widzi problemu - tak jak teraz. Niby razem a osobno. I jak mam się zachować? Zerwać z nim kontakty? Nie potrafię i chyba... nie chcę. Dlatego bardzo Was proszę uwzględnijcie mnie /i mimo wszystko moje małżeństwo/ w swojej modlitwie różańcowej. Bóg Wam zapłać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum