Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zło dobrem zwyciężaj
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-06-06, 19:51   Zło dobrem zwyciężaj

Wyslane przez: CA

To jest mozliwe, uwierzcie.
Patrząc z miłościa na drugiego człowieka, a w szczególności tego, który nas krzywdzi odczuwa sie tylko i wyłącznie współczucie. Moje opanowanie w tym trudnym dla nas obojga przecież czasie jest tym co chyba najbardziej rozdrażnia mojego męża, jednakże odpowiadanie na jego agresję, szantaż, itd łagodną stanowczością powstrzymuje go od jakiś irracjonalnych zachowań, np wczoraj założył mi hasło, żebym nie mogła korzystać z komputera (wczesniej wyłaczył telefon( i kiedy nie spotkał sie z agresja z mojej strony, której jak przypuszczam sie spodziewał, dzisiaj, mimo, że hasła nie usunął zostawił włączony komputer i mogę z niego korzystać. Widzę, że on cierpi, że nie wie co ma dalej robić, sam pewnie jest na siebie zły, że zachowuje sie tak dziecinnie, modlę sie za niego, zawierzam nasze małżeństwo Jezusowi i czekam.
Trzeba bardzo uważać, żeby w chwili trudnych doświadczeń nie zagubić również i siebie, tu trzeba dać odpowiedź, jaka drogą pójdę dalej z Chrystusem czy sam, złorzecząc na wszystko co mi sie przydarzyło, obwiniając bez końca , zatrzymując w sobie nieprzebaczenia, patrząc zazdrosnym okiem na domniemane szczęście marnotrawnych, a może to czas zeby właśnie siebie odnaleźć, przecież ma to być czas uzdrowienia nie tylko dla nas
Módlmy sie za siebie, bo modlitwa ma wielką moc
Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Penelopag


Podziwiam Cie, bardzo Cie podziwiam. Ja niestety nie moge wyzwolic sie od wspomnien i wypominania. Modle sie o dar zapomnienia ale niestety jeszcze nie nadszedl. Wierze ze kiedys Bog zesle mi go. Tak bardzo chcialabym zapomniec. Moze za bardzo? Boje sie, ze moja pamiec nas zgubi. Z Bogiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Pamięci nie da sie zrestartować jak komputera, trzeba pamiętać, ale to przestaje boleć w momencie kiedy sie wybaczy tak do końca i z całego serca, pomimo że ktoś cie krzywdzi widzieć w nim zagubionego może nie mniej poranionego człowieka, bo przecież my jesteśmy blisko Boga, a oni...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Penelopag


Ile razy ja juz wybaczalam??? No chyba z 77. Za kazdym razem wydaje mi sie, ze to juz tak doglebnie. Ale niestety pamiec wraca to moje najwieksze utrapienie. My jestesmy blisko Boga ale Oni tez....Poraz pierwszy zaczelam zadawac pytanie Dlaczego??? Czym sobie zasluzylam??? Dlaczego tylko ja cierpie a On, One nie??? Wiem, ze kiedys beda bo wszystko do czlowieka wraca i dobre i zle. Ale ja teraz nawet dobra nie umiem czynic. Schowalam sie w domu za komputerem i cierpie potwornie cierpie, modle sie i znow cierpie. Obym miala wiecej milosci w sercu. Modle sie o cud bardzo sie o niego modle. "Jezu Ty sie tym zajmij"

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Przytulam Cię w modlitwie, będzie dobrze. pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Samotna

witam! ja też już przestałam walczyć, od wczoraj stwierdziłam że będę tylko służącą własnego męża, będę po cichu gotować sprzątać, prać, prasować, wczoraj podałam mu obiad i ciasteczka na stół, nawet wydusił z siebie dziękuję, odpycham od siebie powracające jak bumerang w pamięci jego wyzwiska, groźby, chociaż wciąż się go boję, już nie zwracam uwagi na to że większość czasu spędza u własnych rodziców, że ja jestem dla niego niczym, tylko jak długo w tym wytrwam? Też powiedziałam Jezusowi, Jezu, Ty załatw to za mnie!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Edyta

Nie walczyć z drugim człowiekiem, nie znaczy nie walczyć o niego, z pewnością nie znaczy poddać się. Trzeba być żoną , nie służącą męża. Przecież to upokarza i Ciebie, i jego, gdy stawiasz się w pozycji służącej i dajesz mu to odczuwać. Może dlatego woli spędzć czas gdzie indziej. Uwierz w siebie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ata

Służba jest darem jeśli czyni się ją nie tracąc własnej godności a kierując się bezinteresowną miłością. Tak jak Jezus to czynił umywając uczniom nogi. Wiele rzeczy można zrobić z uśmiechem będąc niedocenianym przez bliską osobę a z głęboką radością w sercu, że robi się do dla Jezusa.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Do samotnej Nie można dwom Panom służyć
My służymy Bogu i nie nazywamy sie służącymi, ale dziećmi, dzidzicami itd
i cóż dziwić sie mężczyznom, jeśli kobiety same z siebie robią służące
Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona


Oj, trudno mi dziś przyłączyć się do Ciebie, CA. Jak zwyciężać zło dobrem, gdy wlasna teściowa przyjmuje mojego męża i jego kochanicę, gdy obraziła się na naszą córkę, bo ta robiła babci wymówki z powodu tych wizyt i popierania zdrady, gdy ojciec widzi córkę i nie raczy się przywitać? Owszem, gdy nie ma w pobliżu innych osób, czasem z nią rozmawia, ale publicznie potrafi ją mijać bez słowa.
Ukochana babcia wyrzekła się wnuczki, nie zadzwoniła nawet z życzeniami w dzień urodzin. Uważa. że skoro tysiące ludzi się rozchodzi, to dlaczego mój mąż nie mógl sobie poszukać innej kobiety, dlaczego nasza córka widzi w tym zło? Wedlug nich córka powinna się z tym pogodzić, nawet widywać się z tą kobietą. Babcia ani razu nie wspierała naszej córki w tym okresie, uważając że nic strasznego się nie stalo, córka jest dorosła i powinna zrozumieć tatusia. Przecież mąż nie zosawił mnie z malutkim dzieckiem, obie pracujemy, to dlaczego robimy problem z tego, że mąż i ojciec układa sobie życie na nowo?
Ciągle zastanawiam się, co mam dalej robić, jak żyć, jak tłumaczyć córce, że babcia jest wiekowa, chora i nie myśli logicznie. Że zawsze będzie miała ojca, skoro go nie ma. Nawet prezentu ukochany tatuś nie kupił, tylko jakieś czekoladki, zapominając, że córka tego nie jada.
Jak mówić o miłości i czynić dobrze, gdy mąż łamie wszekie normy moralne, zachowuje się, jakby zupełnie wyzbył się zasad przyzwoitości. Nie wiem, co bardziej boli - jego zdrada i zamieszkanie z tą kobietą, czy teraźniejsze zachowanie.
Mówisz, zło dobrem zwyciężaj. Ale jak?
Pozdrawiam serdecznie i proszę o duchowe wsparcie, bo mam wyjątkowo kiepski dzień.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Marta

Do jeszcze zona
czy Ty miałas dobre małżeństwo chciałabym wiedzieć , bo ja miałam i nagle odszedł do innej zrzucajac winę na mnie 17 lat bylismy małżeństwem ja i inni ( bo juz nie wiem czy on) widzieli nas jako dobre małażeństwo i nagle (mysle ze nie tak nagle) zakochał się i kochca swoja koleżanke z pracy , buduja nowa rodzine. Jak myslisz czy jakby mu było tak źle przez tyle lat toby wcześniej nie odszedł, bo teraz on i jego rodzina nagle mówia ze to było złe małżeństwo a ja nie wiem w co wierzyc. Też sa obrazeni na dzieci. napisz.


--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Agresja budzi agresję, a łamanie norm moralnych przez krzywdzonego usprawiedliwia zdradzacza, bo myśli sobie, ona postępuje tak jak ja, więc nic takiego złego jej nie zrobiłem. Każdy nasz dzień nie będzie łatwy, ale może być dobry i nawet radosny, jeśli myśli oprzemy na czymś innym...

Do jeszcze zona
pisałam do Ciebie na GG daj znać na Forum czy doszło

Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Ja też usłyszałam różne przykre słowa, m. inn., że to "norma". Ja ze swojej strony urwałam kontakt z teściową. Mogę sobie na to pozwolić, bo mam duże wsparcie w Bliskich. Męża, który się wyprowadził cały czas szanuję, ale też zachowuję dystans, wyraźnie mu powiedziałam, na co nie ma mojej moralnej i faktycznej zgody. Niestety, jak ktoś brata się ze złem, to tak już jest, że uważa to za coś normalnego. Ale do czasu. W takim przypadku, nie ma co ze złem wchodzić w dialog, bo może się skończyć jak z Ewą, że porozmawiała sobie i zeszła na złą drogę. Nie zastanawiajcie się dlaczego,jak z tym żyć, bo żyć muszę Miłością, Pięknem i Prawdą. Moje dzieci są malusieńkie dlatego nie muszę z nimi rozmawiać o tej sytuacji. Staram się dawać im przykład, dawać miłość. One dostrzegą to co prawdziwe. Przykre, że ojciec unika dzieci, ale nie można się na tym koncentrować, nic nie możemy w tej kwestii zrobić. Tatuś się pogubił. Przyjdzie czas na refleksję. Módlmy się za to, żeby jak najszybciej.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona

CA - nie doszło.
Napisałam do Ciebie. Teraz już muszę wychodzić do pracy, będę wieczorkiem.
Z Bogiem

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Edyta

Powszechność zła to nie norma, niczego nie usprawiedliwa. Nie odpłacajmy pięknym za nadobne. Teściwe często usprawiedliwiaja synów, bo nie wymagaja w miłości. Ich zdrady są często konsekwencją niewymagającego moralnie, zwłaszcza wobec chłopców, modelu wychowania.

Nie zamieniajmy się jednak w cierpiętnice, w służace, pokrzywdzone. To z kolei często efekt wychowania córek na uległe, przymykające oczy, pobłażliwe, bo mężczyźni to dzieci.

Bądźcie łagodne a stanowcze. Szanujcie i siebie , i mężów. Oni jednak są dorośli. I tak ich traktujcie. Wybaczyć nie znaczy pobłażać. Nie pobłażać nie znaczy obrażać się.

Ale nie obwiniajcie się też, że czasem puszczą Wam nerwy i nie zastosujecie się do teorii.

Powodzenia.

--------------------------------------------------------------------------------



Witam.
Kiedyś zrobiłam awanturę swojemu mężowi, bo publicznie zachował się skandalicznie, na dodatek bardzo źle potraktował naszą córkę. Najgorsze jest, że on nie widzi swojego moralnego upadku, wprost mu powiedziałam, że stoczył się na dno pod wpływem tej kobiety. Ukochany tatuś zaprzyjaźnił się z córką tamtej kobiety, publicznie potrafi udawać że nie widzi własnej córki i jednocześnie bardzo wesoło rozmawiać z tamtą dziewczyną i obściskiwać się z kochanką. A moja córka patrzy na to wszystko i cierpi. Ja nie mogę jej pomóc, nie potrafię znaleźć wytłumaczenia dla postępowania tatusia. Wytknęłam nu jego zachowanie, a on nie widzi w tym nic złego, mało tego, uważa że nasza córka powinna przyłączyć się wtedy do rozbawionego towarzystwa. A skoro ją to raziło, to nie musiała patrzeć, mogła wyjść. przykre, prawda? Córka jest dorosłą kobietą, nie można jej zamydlić oczu, Tamta dziewczyna, bierąc czynny udział w obecnym życiu matki, niejako rozgrzesza ją i utwierdza w podjętej decyzji.
Moi teściowie przeżyli razem 53 lata, różnie u nich bywało, ale zawsze porafili radzić sobie w trudnych chwilach, nawet gdy zdarzyła się sytuacja zagrażająca ich małżeństwu, teściowa potrafiła wtedy postąpić właściwie, wybrnęła z tego i później nigdy nie wracała do tamatu. Dla nas, synowych, była zawsze dobra i sprawiedliwa, zawsze była po naszej stronie w sporach małżeńskich. Tym bardziej nie rozumiem, co się z nią teraz stało, dlaczego akceptuje tę sytuację, mało tego, prawdopodobnie przyjmuje tę kobietę u siebie, jak donieśli mi "życzliwi". Tym samym, stawia tę kobietę przed własną, jedyną wnuczką i jest obrażona, że wnuczka robi jej wyrzuty z powodu akceptowania postępowania tatusia.
Jak tu zło dobrem zwyciężać, gdy rodzina, która powinna być wsparciem, odwraca się od Ciebie?
Martusiu, wiele razy mówiłam mężowi, że gdyby faktycznie byłiby mu źle przez te wszystkie lata, to by odszedł dużo wcześniej. Zrobił to dopiero, gdy pojawiła się inna kobieta, więc chyba wcale nie był taki nieszczęśliwy. On wciąż powtarza, że odszedł ode mnie, nie do innej kobiety. gdy pytam, dlaczego nie odszedł wcześniej, odpowiada, że bał się samotności i tego, że finansowo sobie nie poradzi. Dla mnie są to bzdurne tłumaczenia, jeśli komuś jest bardzo źle, to robi wszytko, by to zmienić. Mało tego, skoro czuł się nieszczęsliwy, dlaczego ze mną o tym nie rozmawiał, dlaczego nie otwierał się do mnie, tylko poszukał sobie powierniczki? On, że nie potrafił ze mną rozmwiać i tak naprawdę nie porafi mówić o swoich uczuciach i tęsknocie. A na mój zarzut "jej potrafiłeś się zwierzać" odpowiada "jakoś tak wyszło".
Od czasu owej awantury nie mam kontaktu z mężem, zastanawiam się co wymyślić, by ten kontakt nawiązać ponownie. Macie pomysły?
Pozdrawiam serdecznie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Zupełnie niepotrzebna wymiana zdań na ten temat ze zbyt dużym ładunkiem emocji. Mądrą rzecz przeczytałam - mężczyźni nie reagują na słowa, reagują na brak kontaktu - szczególnie w takiej sytuacji. On teraz jest jakby zamroczony, nie myśli racjonalnie, jest można chyba powiedzieć "opętany", wpadł po uszy w zło. Nie trafią do niego w tym momencie rzadne argumenty. Nie odpowie Ci satysfakcjonująco na Twoje pytania. Musisz pokazać klasę, godność, być wsparciem dla swojej córki i przykładem także dla niego. Teraz Dobro, które ma zwyciężyć Zło, to Twoja stanowczość, mimo wszystko miłość i oparcie w Jezusie. Jezus nauczał jak upominać Pierwszy raz w cztery oczy (ale bez emocji, konkrety, moim zdaniem raczej nadanie komunikatu, a nie wdawanie się w dyskusję) następnie z kimś, potem już z pomocą Kościoła, a jak i to nie pomoże - "obojętność" i modlitwa. Nie szukaj sposobów na nawiązanie z nim kontaktu, to jest najgorsze - wiem to z autopsji, zaczyna się kombinowanie. w tym momencie czas na jego ruch. Powinnyście razem z córką ustalić pewne zasady - nie narzucamy się ojcu, nie akceptujemy jego postępowania. Kochamy go, modlimy się za niego i czekamy na jego ruch. To on pierwszy nawiąże z wami kontakt, tak powinno być, dajcie jemu poczuć, że ma ochotę z wami porozmawiać, spotkać się. W tym momencie on może wyczuwać, że na niego polujecie. Niech się pomyli. Niech zatęskni, niech pomyśli "co tam u nich?" Jak już nastąpi kontakt powinien być bardzo pozytywny, tak jak wszystkie wasze kontakty - ale pozytywny nie dlatego, że mu nadskakujecie, bo w końcu się odezwał, Tylko, że dajecie mu wolność i już niczego nie wypominacie. Jesteście cierpliwe i CZEKACIE.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Teresa


Do dziś wydawało mi się, że tylko ja nie potrafię podnieść się w sytuacji poniżania i gnębienia przez męża. Czytam Wasze słowa i przeraża mnie skala zjawiska oraz fakt, że niepotrzebnie cierpimy. Ślubowałyśmy miłość, wierność i uczciwość małżeńską, próbujemy przysięgi dochować, ale podświadomie stajemy się podobne do naszych krzywdzicieli. Przynajmniej ja. Zbyt często nie umiem zachować spokoju, reaguję nerwowo, często płaczę. Na mężu nie robi to żadnego wrażenia i mimo, że to on jest sprawcą wiecznego narzekania, krytykowania, awantur, mnie przypisuje swoje cechy. Dziś stwierdził, że mimo pozornie łagodnej natury, jest we mnie tak wiele zła. To przerażająca prawda. Nie chodzi mi o niejako "naturalną" grzeszność każdego człowieka, ale o rozwój zła w sobie pod wpływem wieloletniego wykorzystywania i poniżania w toksycznym związku. Największym problemem jest dla mnie pozostawanie przy Bogu, bo krzywda dzieci i moja rodzi niechrześcijańskie myśli i odruchy. Chcę nauczyć się mieć pewność, że jesli czynię dobro, to jest ono rzeczywiście dobrem mimo ironicznej krytyki męża. Chcę mu służyć i pomagać z miłością (którą tak wytrwale niszczy), a nie tylko z obowiązku.
Chcę też wyzwolić się z niesamowitego uzależnienia od męża, choć to ja jestem faktyczną głową rodziny, a on pewnie zdaje sobie sprawę ze swojej niemocy. Dzięki Wam poczułam, że nie jestem sama i, paradoksalnie, jest mi troche raźniej.
W Panu Bogu nadzieja. T.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Penelopa


Kasiu masz duzo racji. Podobnie jak my wszystkie swego czasu rozmawialam z mezem, prosilam, plakalam, blagalam, podawalam "swoje" argumenty" podsuwalam artykuly, ksiazki itd... byly dla mnie tak oczywiste, a dla niego tak dziwne. W pewnym momencie powiedzialam "Pasuje", mam dosc, wszystko Ci juz powiedzialam, wiecej nie mam nic do powiedzenia. Przestalam sie kontaktowac, gdy rozmawialismy mowilam tylko "wsztystko jest ok". Zaczal sie znastanawiac.... Gdzies przeczytalam ze Pan Bog stworzyl mezczyzne na swoj obraz a kobieta jest jego emocjami.. my to rozumemy dla nich nasze emocje sa obce, oni mysla w innych kategoriach.... Moj maz nagle zacza sie zastanwiac, poszedl porozmawiac z kesiedzem, ten oczywiscie powiedzial mu co zlego zrobil. Maz zrozumial, ze zasady sa po to aby je przestrzegac a nie aby je obchodzic. Chce sie poprawic, chce naprawic swoje bledy.. ciesze sie z tego, tylko boje sie czy to bedzie trwala zmiana. Lek zawsze bedzie mi juz chyba towarzyszyl. Ale pamietajcie kochane, dajcie im "wolnosc", milosc i otoczcie modlitwa, opamietanie przyjdzie nie widomo kiedy ale przyjcie. Za kazdym razem gdy wzbieral we mnie bol i niechec do modlitwy, trwalam na kolanach, caly czas trwalam w modlitwie na kolanach, mimo, ze serce bylo daleko ale ja modlilam sie. Moze to proba naszej wiary. I wierze ze moje modlitwy teraz juz plynace z serca uratuja nasze rodziny. Bo codziennie wlaczalam do moich modlitw jeszcze jedno malzenstwo, jest ich tak wiele...Polecam modlitwy: Jezu ty sie tym zajamij , modlitwe o cud i modlitwe o uzdrowienie malzenst. Wszystkie znajdziecie na stronie glownej Sychar. Z Bogiem kochane poranione duszyczki bo tylko w nim nasza nadzieja...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona


Kasiu, jak zwykle masz rację, tylko tak trudno do tego się zastosować, gdy wiesz, że własne dziecko jest obrażane i lekceważone przez ojca. Problem w tym, że ja go nie widuję, a córka widuje go codziennie. Bywa, że on zachowuje sie. tak, jakby chciał powiedzieć " zaakceptujesz to albo nie będziesz miała ojca". Córka tamtej kobiety właśnie to zaakceptowała, oni chyba się nawet zaprzyjaźnili, on zaś chyba oczekuje od naszej, że przyłączy się do tej nowej rodzinki. Bywa, że mija własną córkę bez słowa, wesoło rozmawiając z tamtą dziewczyną, jakby chciał naszą ukarać swoim zachowaniem. To jest bardzo przykre. A jednocześnie, nastepnego dnia potrafi rozmawiać z własną córką, jakby nic się nie wydarzyło. Rzadko publicznie przywita się z nią, ale gdy są sami, tradycyjnie całuje w czoło. Więc czekanie na jego ruch jest bez sensu, bo on ma bieżące informacje od córki, wie, co się u niej dzieje, o mnie nie pyta zupełnie. Oczywiście, ona rozmawia z nim całkiem poprawnie, ale bez czułości, jest to trochę sztuczne, dystans, którego oboje nie potrafią zmienić.
Jednocześnie usłyszałam, że drugie dziecko tamtej kobiety jest "podłe", bo nie akceptuje postępowania matki, mało tego, zarzuca się temu dziecku, że liczyło tylko na pomoc finansową matki, a teraz, gdy tej pomocy zabrakło, dlatego jest takie złe.
A teściowa, no cóż, nie sprawdziła się jako babcia. Nawet ją trochę rozumiem, boi się utracić syna, ale jednoczęśnie czy to tak wiele zadzwonić do wnuczki i powiedzieć jej "wciąż cię kocham, wciąż jesteś moją wnuczką"?
Powiadasz, ciepliwość i modlitwa. Trudne to, zwłaszcza gdy z niepokojem oczekuję końca miesiąca i drugiej sprawy rozwodowej tamtej kobiety. Co zrobi mój mąż, gdy ona już będzie miała rozwód cywilny? Czy też zechce postaić tak samo? Zastanawiam się, dlaczego sądy tak szybko działają w sprawach rozwodowych a bardzo długo, gdy chodzi o przestępstwa, dlaczego w zasadzie można małżeństwo rozwiązać zaocznie, gdy jest pismo jednej ze stron, mieszkającej obecnie za granicą, dlaczego sądy nie rozpatrują sytuacji dorosłych dzieci? Bo w sytuacji, gdy dzieci są małe, jeszcze jest namawianie do pojednania, a gdy dorosle, to wszyscy uważają, że jest ok. Smutne to.
Tereso, jestem z Tobą myślami. Ale zastanawia mnie, dlaczego powiadasz, że ty jesteś faktyczną głową rodziny?
Z Bogiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Jeszcze_żono! Twój mąż ma problem, z jego zachowania można wnioskować, że się "miota". Twoja córka ma z nim kontakt, codziennie. Z tego co piszesz można wywnioskować, że bardzo mu zależy na "rozgrzeszeniu" siebie poprzez właśnie córkę. To, że się zachowuje brutalnie - nie zauważa Twojej córki, a przy następnym spotkaniu całuje ją czule w czoło świadczy, że -paradoksalnie- bardzo mu na niej zależy. Moim zdaniem, tak nie zachowuje się człowiek, który ostatecznie zdecydował... W takiej sytuacji, moim zdaniem, powinna się Twoja córka przygotować na poważną rozmowę ze swoim ojcem. Przemodlić, napisać na kartce i powiedzieć, bądź lepiej - dać list. Komunikat w stylu - Nie akceptuję tej sytuacji. Jeśli uważasz, że ona i jej dzieci dadzą ci szczęście -szanuję twoją wolność. Będziemy za tobą tęsknić mama i ja... Bez pretensji, rzeczowo, z nutką STANOWCZOŚCI w duchu miłości. I oddalić się - dystans- niech przez jakiś czas jeśli to możliwe córka zmniejszy kontakt do minimum. Niech będzie pewna siebie, mimo wszystko pewna miłości ojca do siebie i swojej wartości i siły, że z Bogiem mogę wszystko. Tylko taka przestrzeń, otworzenie klatki, po powiedzieniu spokojnie, w opanowaniu że "ok. chcesz tę zabawkę, bierz ją, my ci mówiłyśmy, że jest nic nie warta"- dajecie mu do myślenia. Może po czymś takim jeszcze prowokować, drażnić, ale was nic nie rusza, czekacie już tylko na to, kiedy się przekona, że... miałyście rację. NIE LĘKAJCIE SIĘ.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

I jeszcze_żono, nie bądźcie niewolniczkami taj sytuacji, Bóg wie jak wyciągnąć z tego dobro! Radość mimo wszystko!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Radość mimo wszystko...Kasiu nie wiem,czy Ty to Ty,czy od Ciebie dostałam maila?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Radość mimo wszystko...Kasiu nie wiem,czy Ty to Ty,czy od Ciebie dostałam maila?

--------------------------------------------------------------------------------

Temat: Re: Zło dobrem zwyciężaj
Wyslane przez: kasia

Agnieszko, nie wysyłałam do Ciebie maila. Pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


To chyba wszystkie Kasie maja tyle ciepła i mądrosci. wysłalm maila do innej Kasi myśląc ,ze TY to ona,pytałam w nim min innymi o Dobsona,gdzie go mogę dostać?A czy do Ciebie jest jakis namiar oprócz forum?
Pozdrawiam.Agnieszka

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy potrafiłabym komuś pomóc, tak indywidualnie, nie jestem w stanie. Sama potrzebuję pomocy, to czym się dzielę sama staram się wprowadzać w życie, jestem w stałym kontakcie z osobą, która mnie wspiera, modli się za mnie, za moje małżeństwo. Jeśli chodzi o modlitwę, to wykorzystuję każdą okazję aby prosić o nią inne osoby. Mam bardzo duże wsparcie i myślę, że modlitwa jest najważniejsza. Dużo pomaga mi osobista prośba do Ducha Świętego o Światło w moim postępowaniu, każda sytuacja jest inna, trzeba być prowadzonym indywidualnie... ku zwyciestwu. Dobsona znajdziesz Agnieszko przez internet. Osobiście chcę się wybrać na spotkanie 13.09. opisane na str. głównej. Jest Październik, Maryja na każdą prośbę odpowiada: odmawiajcie różaniec. Modlitwa ma ogromną moc. Czytałam wspomnienia siostry Łucji, pewnego dnia przyszedł do dzieci (Franciszka, Hiacynty i Łucji) mężczyzna prosząc o modlitwę za jego ukochaną, którą pragnął poślubić, a która nie odwzajemniała jego uczucia. Odmówili razem różaniec w tej intencji. Przy którymś z kolejnych objawień pojawił się ten mężczyzna już ze swoją małżonką : )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Każda wskazówka jest cenna,każda sugestia,więc dziękuję,bo juz mi pomogłaś.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona


Mądre słowa Kasiu piszesz. tylko widzisz, mój mąż już przestał się miotać, on wybrał i jest pewien, że wybral dobrze. Może kiedyś dostanie kopniaka od życia, wtedy zastanowi się nad swoim postępowaniem. Teraz jest mu dobrze, uważa że żyje zgodnie z tym, czego oczekiwał. A że czasem ma wyrzuty sumienie - chyba tylko w stosunku do córki, zagłusza je właśnie takim zachowaniem, lekceważeniem, a później czułością, kto wie, czy nie z przyzwyczajenia. Na ograniczenie kontaków z nim nie można liczyć. ale podczas tych spotkań oboje nie poruszają prywatnych tematów. On nawet liczy się z tym, że będzie odsunięty od życia córki, nawet pogodził się z tym, podejmując taką właśnie decyzję.
Jesteś Kasiu dobrym Aniołkiem tego forum, jeśli przyjdziesz na spotkanie wspólnoty, wreszcie będę mogla poznać Cię osobiście, byloby mi bardzo miło.
Radość mimo wszystko. Ładne.
Pozdrawiam serdecznie, łączę się w modlitwie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Od niedzielnej rozmowy z moim mężem upłynęły 3 dni,rozmawiamy raz w tygodniu,dałam sie ponieść emocjom,zaczęla się spirala pretensji,sledztwa na odległość,wyrzutów.Po rozmowie pozostał żal,smutek,poczucie winy,poczucie krzywdy.Słyszałm w jego głosie tęsknotę,ale nie powstrzymałam się od wyrzutów bo wiem ,ze spedził noc na jeżdeniu od pubu do pubu nie wiadomo z kim, mimo mioch próśb ze by tego nie robił.Paradoksalnie czuję ze jestem i ofiara i sprawcą,że może popycham go teraz w ramiona kogos kto mu da ciepło.ale jednocześnie wiem ,ze nie mogę zaakceptować tego co robi.Zamówiłam Dobsona,szukam wsparcia u mądrych ludzi,modlę sie gorąco nie tylko za siebie.Mmmmój stan psychiczny jest jednak bardzo zły,jednak czuje ,że to wszystko dzieję się w jakimś określonum celu.Jeszcze tego nie wiem,ale czuje ,ze tak jest.Ze to droga dzięki której mogę poznąc Boga.Ze to nie sztuka widzieć Boga w modelowym małzęnśtwie z obrazka,ale widzieć Go w spłakanej twarzy,cierpiacej duszy.W piątek mam zabieg chirurgiczny,obciazony jakims tam ryzykiem powiklan,najbardziej boje sie jednak nie tego,ale powrotu do pustego domu

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: aneta2


AGNIESZKO,TRZYMAJ SIE...MASZ RACJĘ TO WSZYSTKO, CO SIĘ DZIEJE,MA JAKIS SENS...CHOCIAZ TERAZ TRUDNO JEST NAM W TO UWIERZYC I TO ZROZUMIEC.PUSTEGO DOMU BOJE SIE TAK SAMO JAK TY,ALE WIEM ,ZE WSZYSTKO ZALEZY OD NASTAWIENIA...TAK NAPRAWDE ,NIE JESTES SAMA...NIE LEKAJMY SIE....TO ''ICH'' OPUSCIL BOG...MIEJMY NADZIEJE ,ZE NIE NA DLUGO...MODLMY SIE ZA TO...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Dziękuję Aneta.Każde dobre słowo jest bardzo potrzebne.Dodaje otuchy,przywraca nadzieję,ale przede wszystkim daje te wspaniała świadomośc ,że nie jest się samemu.Ze ktoś inny modli się,mysli ,łączy duchowo,wspiera.Dziekuję,jestem blisko mysłami z Tobą.Gorąco Cie pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: aneta2


AGUSIA JAK CHCESZ MOZEMY POGADAC NA GG

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Aneta,próbowałam wejsc na gg na podany nr ale tam jest ktos inny

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze-zona


Aneto2, nie masz racji mówiąc, że Bóg "ich opuścił". To oni opuścili Boga, zapomnieli o nim. A my możemy się modlić, by w porę sobie przypomnieli, co jest ważne w życiu.
Pozdrawiam serdecznie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: aneta2


oczywiscie masz racje,zapedzilam sie .pozdrawiam serdecznie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: aneta2


agnieszko,to byla moja siostra...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Edyta

Do CA

Nie korzystam z GG, bo nie wchodzę do internetu regularnie i nie wieczorami, więc podaję mejla; jeśli miałabyś ochotę, napisz.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9