Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dlaczego?
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-06-03, 09:34   Dlaczego?

Wyslane przez: Gandzia

Zdradziłam męża. Nie dosłownie, ale zbliżyłam się emocjonalnie do innego mężczyzny. Mąż się o tym dowiedział, kontrolował mnie, sprawdzał sledził, kazał rzucić jego i pracę, bym nie mogła widywać się z tamtym. Były awantury, rozmowy.Spełniłam prośby męża, bo mamy dwoje dzieci, ale on nie dał w zamian nic. Stale jest zły i poddenerwowany, krzyczy i wyładowuje złość na dzieciach, albo nie odzywa się tygodniami. Co robić? Mam tego dość i nie mogę patrzeć na cierpienie dzieci.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata

Musisz go zrozumieć - poczuł się zdrodzony i porzucony. Musisz być cierpliwa. Ja go rozumiem bo sama jestem zdradzona. Czekaj cierpliwie, bądź wyrozumiała i czuła.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Jeśli go naprawdę kochasz, to mu to okaż. Ale bądź cierpliwa. Przeżyłem dokładnie to samo. Jestem mężczyzną. Mnie osobiście bardzo zabolała ta zdrada emocjonalna. W odruchu paniki też zacząłem się zachowywać irracjonalnie. Wyobrażać sobie, podejrzewać rzeczy, o które nigdy wcześniej bym Żony nie podejrzewał. Niestety - ja przez swoje działanie straciłem Jej miłość. Ona poczuła się osaczona, szykanowana. Postanowiła odejść, być sama. Porozmawiaj z mężem. Szczerze. Pokaż mu to co napisałem. Musicie sobie nawzajem zaufać. Musisz mu wszystko opowiedzieć - otworzyć się, o swoich uczuciach, o tym co TERAZ czujesz. Pokaż mu, że chcesz ratować wasz związek.
Jakże chciałbym być teraz na jego miejscu. W momencie, gdy jeszcze nie jest za późno.
W moim małżeństwie nie wiem co będzie. U Was - będę się za to modlił - jeszcze nie jest za późno. Ale potrzebujecie szczerości, otwarcia, rozmowy.
On czuje się oszukany, zraniony, ale i na pewno jest zły. Postaraj się go zrozumieć. Pokaż mu, że go kochasz, pokaż, że Ci zależy. Ale i poproś go, aby mówił Ci o wszystkich swoich wątpliwościach i podejrzeniach. A Ty szczerze mu odpowiadaj na jego pytania. To może być dla Ciebie z początku trudne. On może wytwarzać takie rzeczy, że i Ty poczujesz się dotknięta.
Otwórzcie się na siebie i niech Wam Bóg błogosławi.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

Jak mu to okazać? Nie chce ze mna rozmawiać. A jak juz się odezwie to mówi, że jestem zdrajcą. Próbowaliśmy rozmawiać, ja pisałam listy, może nie owówiliśmy wszystkiego do końca, bo byle słowo, złe spojrzenie oznaczało kolejną kłótnię. Czuję się osaczona, a w głowie dźwięczą mi wszystkie jego okrutne słowa. Myślę, że już dość zostałam ukarana dlatego coraz trudniej mi zdobyć się jeszcze na jakiś gest. Jak to pokazać, że zależy mi na nim, tak po prostu i że chcę aby to co się stało wzmocniło nas, a nie pokonało. Przecież nie doszło do rzeczy ostatecznych. Jak to pokazać????

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

On zachowuje się dokładnie tak, jak ja to robiłem. No może z małą różnicą, że ja chciałem z Żoną rozmawiać, ale Ona, gdy czuła, że pytam się dalej tylko o jedno - zamykała się przede mną, co jeszcze bardziej wzmagało moje podejrzenia, frustracje, gniew. I coraz bardziej Ją osaczałem, coraz bardziej męczyłem, coraz bardziej...
W końcu to Ona nie wytrzymała. Teraz już wiem, że miała prawo. U mnie było jeszcze kilka innych czynników, które się nagromadziły przez lata. Ja nie byłem idealnym mężem, ale kochałem i kocham Ją cały czas.
Wydaje mi się, że Twój też Ciebie kocha, ale jego wewnętrzny gniew, rozpacz po zranieniu - nie pozwalają mu normalnie funkcjonować. On teraz jest w panice... Ja zresztą nadal też, może dlatego, że nie do końca widzę przyszłość.
Ty twierdzisz, "że do niczego nie doszło". A pomyśl - jak On ma Tobie wierzyć. Niby na podstawie czego ? On myśli, że Ty go oszukujesz, bo skoro raz potrafiłaś zdradzić (a być może dla Niego taka zdrada emocjonalna znaczy tyle samo co fizyczna), to i drugi raz będziesz potrafiła. Wiem - to być może jest chore, ale... my tak myślimy...
Nie wiem, czy On sam bedzie potrafił sobie z tym poradzić. Podejrzewam, że nawet jeśli bedzie chciał, to nie.
Musisz o Niego walczyć i robić to z pełnym oddaniem. Nastaw prosze drugi policzek... On po czasie zrozumie... Ale daj mu ten czas.
Kochaj Go, okazuj mu to... nie odchodź, nawet jeśli jest zły, opryskliwy. On sam tego wszystkiego żałuje, że jest taki dla Ciebie. Skoro tak reaguje, to Ciebie nadal kocha.
Miłość potrafi wiele. Módlcie się za siebie. Może razem idźcie do spowiedzi, na moadlitwę. Zaproponuj mu coś. Jeśli odrzuci to zapytaj się, czy może on nie chce czegoś, co Ty mogłabyś zrobić, aby Was ratować...
Przepraszam za taki chaos w pisaniu, ale czuję, że mogę Ci tyle przekazać na temat uczuć Twojego Męża.
Mnie się natomiast płakać chce, że ja nie miałem takiej szansy...
Modlę się za Was...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

I nie poddawaj się. Tobie nie wolno się teraz poddać. On zrozumie już wkrótce, że bardzo mu na Tobie zależy. Skoro jest taki jak jest, to znaczy że Cię bardzo kocha i nie potrafi bez Ciebie żyć.
Kieruje nim w tej chwili gniew, bezradność i panika. I jeśli Ty nie bedziesz silna, to On Was pogrąży. Wtedy też On poczuje się jeszcze bardziej zraniony.
Ja wiem, że to trudne, ale jeśli Ci teraz zależy, to musisz być silna. Szukaj wsparcia w Bogu - On na pewno Ci pomoże.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

dziękuję, bardzo dziękuję. Jeśli możesz napisz jeszcze. Nie chcę dojść do momentu, w którym powiem sobie, że moj mąz mnie nienawidzi i dlatego tak się zachowuje.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

On jest teraz w stanie prawdopodobnie największej paniki w swoim życiu. Nie radzi sobie ze sobą. Dlatego jest taki. Kierują nim emocje i tylko emocje... i to niestety te złe. Potrzebuje w kimś oparcia. Na pewno Cię nie nienawidzi. Jest zraniony, bardzo Go to wszystko boli. Może nawet - irracjonalnie - boli go to, że Ty chcesz Was ratować. On Ci nie wierzy. Myśli może, że to tylko po to, aby odwrócić mu uwagę od tego wszystkiego.
Nie wiem, jak wcześniej okazywałaś mu swą miłość. Musisz do tego wrócić, być silną, a może dać nawet coś więcej. On się mota, rzuca, męczą go straszne myśli... Myśli, że Ciebie bezpowrotnie stracił... i jest z tego powodu zły. Panicznie się boi, że Ciebie straci, ale zachowuje się nieracjonalnie i jeszcze bardziej siebie pogrąża.
To wszystko wymaga wyciszenia, miłości - takiej prawdziwej, bezwarunkowej...
Cóż jeszcze Ci mam napisać ???
Może pomoc jakiegoś specjalisty, może poradnia rodzinna, może spotkaniamalzenskie.pl ?
Musisz szukać do niego drogi. Oprzyj się na modlitwie i zawierzeniu Jezusowi. Myślę, że znajdziesz na to siłę - pamiętaj, że teraz Ty możesz wiele zrobić. I to będzie dla Ciebie prawdziwym zadośćuczynieniem. Zrobisz to po części też dla siebie i swojego sumienia.
Wiedz tylko - z serca Wam zazdroszczę, że jesteście na tym etapie, a nie znacznie dalej. Musi się Tobie i Wam udać. A najwięcej zyskają na tym dzieci.
Bóg z Tobą !

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

A jeśli ta panika i strach nie pozwoli mu nigdy na to, by zamknąć etap złości i oskarżeń, szukania winy tylko u mnie..., jak długo to moze trwć? Staram się żyć normalnie, bo moje dzieci nie chcą widzieć stale zapłakanej mamy, ale to trudne. Emocjonalnie jestem rozchwiana i choć nie ma we mnie nasilnonej agresji to euforia przeplata sie z depresją i totalnym załamaniem.
proszę wszystkich o modlitwę

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: alkoholik

Witaj.Jest taka teoria że facet aby mógł być facetem musi doznac klęski-dla kazdego to słowo znaczy co innego.Jedni maja nałóg,inni zdrady,jeszcze inni kleski finansowe czy zdrowotne.Ale aby mozna było z tym zyć normalnie to facet musi "oswoić" kleske,przeżyć ja i wyciągnąc wnioski.Pogodzić sie z kleską,pamietac o niej ale nie żyć nią.Ty masz zapewne juz swoja klęske jako kobieta-było,mineło.W porę się zatrzymałaś-czy zostałas zmuszona do zatrzymania.Też -aby zyć w spokoju-mozesz spróbować oswoić swoja kleskę.
Wiem to po sobie-nie zmienię swiata ani otoczenia,nie zmienię ludzi otaczajacych mnie.MOGE JEDYNIE ZMIENIAC SIEBIE,A POD WPŁYWEM MOICH ZMIAN ONI TEZ SIĘ ZMIENIĄ.Daj czas czasowi,nic na siłę,daj oswoić sie męzowi z tą klęską.Na zadośćuczynianie przyjdzie czas.Mimo wszystko staraj się zachowac Pogodę Ducha.We wszystkim ,nawet w złym uczynku jest cos co moze odrócic sie na dobro.Pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Jeśli chcesz, to poczytaj trochę o anatomii kryzysu małżeńskiego. Nie pamiętam teraz, w której książce to znalazłem (poszukam i dam znać, ale teraz nie mam jak), ale jest pewna prawidłowość w postępowaniu zdradzonego mężczyzny. Nawet jeśli ta "zdrada" istnieje tylko w jego umyśle.
Ja to przeszedłem (no może nie całe, bo Moja Żona też nie zrobiła nic "poważnego") i jak przeczytałem o tym w książce, to zacząłem trochę siebie rozumieć. Nie znaczy to, że od razu potrafię zmienić swoje myślenie. I to jest wielkim moim problemem.
Niestety, takie a nie inne postępowanie mężczyzny powoduje z reguły u kobiet reakcję obronną, która w efekcie prowadzi do pogłębienia kryzysu. Mężczyzna myśli w "chory" sposób, a ta reakcja obronna powoduje, że jeszcze bardziej to myślenie się nasila. Co w efekcie powoduje jeszcze silniejszą reakcję obronną i kółko się zamyka. W efekcie mamy małżeństwo, w którym żona i mąż wzajemnie wpędzają się w coraz głebsze stany depresyjne. Jeśli jedno jest silniejsze, to wtedy zdecydowanie to ucina i mamy do czynienia w rozstaniem :-(
Nie wiem, nie jestem specjalistą, ale na pewnym etapie potrzeba otrzeźwienia z obu stron. Wydaje mi się, że jest to bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz - może to ja bym się opamiętał i nie wpędził Żonę w stan, w którym Ona zaczęła postępować "nieracjonalnie" (a może właśnie Ona postąpiła najlepiej, jak można było, abym ja się opamiętał) ?
Trzeba szukać oparcia w modlitwie, Bogu. Potrzeba modlitwy o cierpliwość. Trzeba modlić się za "drugą połowę".
Szczerze Ci życzę, abyś była teraz silna, mądrzejsza i cierpliwa. On się wyciszy. Nie wiem jednak, ile to będzie trwało (mnie przerażają tygodnie, miesiące, lata - bo sam nie potrafię być dostatecznie cierpliwy). Zobaczy, że jego postępowanie do niczego dobrego nie prowadzi. Pokaż mu, jak bardzo go kochasz. Pamiętaj, że miłość jeszcze nikomu krzywdy nie wyrządziła. To nasza pycha, brak cierpliwości powodują, że stajemy się łatwym łupem szatana. Bóg nam dał miłość i ona jest największą siłą, bo pochodzi od Niego !
Modlę się za Ciebie i Twojego Męża - głowa do góry, będzie dobrze...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

Dziekuje...za dobre słowo. Próbuję dać czas czasowi.Teoria o upadku może i jest prawdziwa. Ja oswajam swoją klęskę, totalną porażkę. Takie rzeczy przecież miały mnie nie dotyczyć. Wszystkich - tylko nie mnie. Ja zdradzająca? Nie nigdy...a okazało się, że to dotyczy właśnie mnie. MNIE.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

dziękuję za dobre słowa. Wczoraj wieczorem znowu coś sie wydarzyło. Takie zachowanie uderza w najczulszy punkt - dzieci. Dzieci dla kobiety są zawsze na pierwszym miejscu. Jak muszę patrzeć co sie z nimi dzieje podczas naszych kłótni, albo gdy mąż odreagowywuje na nich swoje lęki jestem kompletnie bezradna. Jest teraz chodzącą bombą agresji. Nie wiem co znaczy zachować się teraz mądrzej, rozsądniej - ale moje dzieci muszą w miarę normalnie żyć. Dlatego coraz mocniej dojrzewa we mnie myśl, że trzeba, że ja musze to jakoś rozwiązać. Tatę i tak widują tylko wieczorem przez godzinę, w sobotę przez trzy i w niedzielę. Chyba już czas na jakieś decyzje...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

A na jakie decyzje jest czas? Co masz na myśli? Jest to naturalne, jak ktoś jest poraniony to to, co może w swojej bezsilności pod wpływem bólu zrobić, to tylko dać upust swoim uczuciom. Niestety w takich przypadkach traci się rozsądek i zachowuje irracjonalnie. Jak boli, coś rani, to najlepszą obroną jest atak. Tak zachowują się poranione... zwierzątka. Ale w tak skrajnych sytuacjach, jak zdrada ukochanego, ukochanej, jest nam czasami najbliżej do nich. Teraz jest to chyba czas na niesienie krzyża przez Ciebie. Nie uciekaj przed nim. Nie rań więcej. Czas na zadośćuczynienie. Będzie dobrze, choć na ten czas ciężko. Może poprowadzi Cię w tym czasie Twój spowiednik.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Porównanie z poranionym zwierzęciem jest chyba trafione. Teraz, jak chcesz zbliżyć się do swojego męża, musisz go ze sobą poprostu oswajać. Powoli, z delikatnością, dawać oznaki miłości, wierności. Ale subtelnie. Będzie się Ciebie poprostu bał. Jak ktoś skatuje swojego pieska. Ten będzie kulił ogon i szczerzył zęby. Musi się przekonać, że może się NIE BAĆ, jest zraniony, bardzo.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: gandzia

Myślę o tym, by odejść. Zabrać dzieci i wynieść się do innego miasta. By nie patrzeć im w oczy i nie odpowiadać na pytania: "dlaczego taty jeszcze nie ma, czy tata przyjdzie, dlaczego nie zje z nami, dlaczego nie możecie przyjść razem do przedszkola, dlaczego tata krzyczy, ...mamo tata powiedział, że mi nie zrobi jedzenia, mam przyjść do Ciebie..." Od dawna jestem matką samotnie wychowującą dzieci choć wciąż mam męża, męża dla którego praca była najważniejsza.
Nie mam siły, zwyczajnie nie mam siły by uśmiechem odpowiadać na jego agresję, na agresję w stosunku do dzieci.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: gandzia

Czuję, że coś się wydarzy...zbliza się nasza rocznica ślubu. Jestem niespokojna i poddenerwowana. To chyba bedzie coś złego...
Proszę Was wszystkich o modlitwę, aby nie było niczym złym dla moich dzieci.

-------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Odejście? to najgorsza rzecz jaką mogłabyś zrobić w tej sytuacji, takie jest moje zdanie. Weź porań,zadaj ból, a potem odejdź. Jest to naturalne, że Twój mąż tak się zachowuje. Boi się, boi się kolejnego zranienia i niestety sprowadza je na siebie, bo Ty już o tym myślisz. Nie pochodzi to od Boga. Sorry, takie jest moje zdanie. Dostałaś teraz krzyż. Na swoje życzenie. Bo przyznałaś si, że zrobiłaś źle. Masz szansę wszystko naprawić, a uciekasz. Bóg da Ci siłę, proś o nią, proś o dobre małżeństwo, o Miłość ona przyjdzie. Tylko nie uciekaj...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Gandzia. Napisałem już, że tak postąpiła Moja Żona.
Ja byłem jak Twój Mąż teraz. Byłem agresywny w stosunku do Niej. Nawet zdarzało mi się bezpodstawnie wybuchnąć gniewem na Moją Kochaną Córeczkę.
Poza tym nasze dziecko patrzyło na nasze kłótnie, które stawały się coraz ostrzejsze. Ja pod wpływem alkoholu wybuchałem i wyrzucałem z siebie wszystko. Nawet w obecności dziecka. Bardzo źle robiłem - teraz wiem, wtedy nie miało to dla mnie takiego znaczenia.
Ona postanowiła odejść, wyprowadzić się. Wcześniej mi powiedziała, że mnie nie kocha.
Dostałem cegłą w głowę i wpadłem w jeszcze większą panikę. Ona prosiła o czas. O spokój. Ja nie umiałem Jej tego dać, więc coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że musi odejść. Że z nami już koniec.
Do mnie w końcu dotarło, że to jest zła droga. Ale nie wiem, czy dla Niej nie jest już za późno. Modlę się, żeby nie... Zaczynamy coś teraz od nowa - nie wiem, czy podołam. Ja Ją kocham nadal bardzo mocno, ale Ona mnie nie... Chcę z Nią być, a Ona mówi, że robi to tylko dla naszego dziecka. Nie wyobrażasz sobie co ja teraz czuję...

Próbuję Ci powiedzieć, że teraz dużo zależy od Ciebie. Swoimi decyzjami możesz doprowadzić do trwałego rozerwania waszego małżeństwa. On tego na pewno nie chce.
Musisz do niego jakoś dotrzeć. Ja proponuję przez miłość.
Nie oceniam Ciebie. Każdy ma swoje chwile słabości. Każdy popełnia błędy.
Nie zgadzam się, że Ty masz teraz nieść swój krzyż. Musicie go ponieść razem i każde z osobna. On ma też swój i być może nie ma siły nieść go sam.
Proszę Cię - oprzyj się na Bogu. Poczytaj może "Małżeństwo - tajemnica wielka". Ten sakrament pochodzi od Boga. To On Wam błogosławił i On Wam pomoże. Zawierz Męża i swoje małżeństwo Bogu, poszukaj w Nim drogi.
Ale proszę Cię - nie odchodź teraz od męża. Powiedz mu, jak Ci jest ciężko. Powiedz mu, że potrzebujesz jego pomocy. Podaruj mu swoje serce. Przyznaj się przed nim do swojego błędu. Miej pokorę - on to na pewno doceni, może nie od razu, może po czasie, ale doceni, zrozumie i wybaczy. Właśnie - wybaczy, może nie zapomni, ale wybaczy.
Szukajcie siebie w dialogu, a nie w rozstaniu. Miłość potrzebuje stanowczości, ale w Twoim wypadku chyba jeszcze nie pora. Daj mu czas - wiem, że trudno, bo ja sam nie potrafię, nie potrafiłem... ale musimy !

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

A dziękuję Ci za wsparcie i podpowiedzi, ale czy Ty sam nie oprzytomniałeś dopiero wtedy, gdy Ona odeszła? Ja czuję, że nie chcę by moje dzieci tak żyły, ja nie chcę tak żyć. Ja zraniłam męża, zrobiłam coś, zademonstrowałam...ale nie potrafię z tej karuzeli wyciągnąć męża. Prawdopodobnie mój brak agresji wkurza go jeszcze bardziej. czy nie jest tak, że jeśli nie będzie chciał sobie pomóc sam- to żadna siła tego nie zmieni, a już na pewno, nie ja..., bo jak. Mówicie by trwać dalej, prać jego koszule, prasować, zmywać po nim kufel po piwie a dzieciom powtarzać, że tata mam dziś gorszy humor ale kocha, kocha najbardziej na świecie.Nadstawiać drugi policzek, gdy biją? Zapomnieć o własnej godności, o poniżeniach z jego strony...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Najgorsza rzecz jaka teraz robisz to poddawanie sie emocjom, wiem że nie łatwo sobie z nimi radzić ale wierz mi tylko okazywaniem spokoju i miłości pomożesz mężowi, troszcz sie o niego,jak krzyczy wychodź mówiąc oczywiście dokąd i najlepiej z dziećmi, pomyśl jak mu pomóc a nie obrazaj sie na niego, że mu źle.
CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Po przeczytaniu Twojej odpowiedzi dodam jeszcze że z godności nigdy nie można rezygnować, miłość nie dopuszcza sie poniżania, przeczytaj na stronie głównej Dlaczego mnie bijesz CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Ale błagam - staraj się do niego dotrzeć. Staraj się z nim rozmawiać. Mów mu, że Ciebie rani. Mów mu o swoich uczuciach.
Nadstawianie drugiego policzka ma być jednak mądre ! Oznacza to, że jeśli czymś Ciebie rani, to mu o tym POWIEDZ. Nie duś tego w sobie. Ale musisz to robić ze spokojem, unikaj kłótni, bo Twoja ewentualna agresja wzbudzi w nim jeszcze większą.
Moja Żona mi nie mówiła o swoich uczuciach. Zaczęła uciekać w siebie. Nie otwarła się... Ja sam nie potrafiłem zauważyć i zrozumieć. Widziałem, ale byłem ślepy. Wiedziałem, że nie jest Jej łatwo, ale nie potrafiłem tego zrozumieć.
Jej reakcją - teraz wiem, że naturalną - był egoizm. Zaczęła myśleć tylko o sobie. Ja ją przestałem interesować, przestało Jej na mnie zależeć (może się mylę, ale ja tak czułem). To wyzwalało we mnie jeszcze większą złość i podejrzenia, że kogoś ma. Nadal nie do końca potrafię wszystko zrozumieć, ale coraz więcej staje się dla mnie jasne. Teraz szukam, teraz ja szukam z Nią kontaktu. Ona nadal się nie potrafi otworzyć. Ale modlę się, żeby to się nam udało. Wiem, że potrzeba czasu. Wiem co muszę zmienić. Ale "mądry Polak po szkodzie", a wiem, że można było tego uniknąć. I teraz już wiem, że nie tylko ode mnie to zależało. Ja wiele zepsułem, ale w pewnym sensie moje zachowanie można uznać za typowe. To mnie wcale nie rozgrzesza - JESTEM WINIEN i muszę teraz naprawić co zepsułem. Proszę jednak Boga, abym to mógł robić wspólnie z Moją Kochaną Żoną.
Być może rozstanie na chwilę, odpoczęcie od siebie - jest też jakimś rozwiązaniem. Ale może taką decyzję powinniście podjąć wspólnie ? Może uda Wam się o tym porozmawiać. Ale on też musi rozumieć, co Ty czujesz i DLACZEGO taki krok chcesz podjąć. Nie może to być tylko Twoja decyzja - no chyba, że chcesz zaryzykować zniszczenie tego, co jeszcze między Wami jest. Być może ukryte przed Waszymi oczami, ale jest - małżeństwo nie rozpada się tak łatwo.
Oczywiście Twoje racje dotyczące dzieci są słuszne, ale czy Ty przypadkiem nie próbujesz się usprawiedliwiać, że chcesz odejść ze względu na dzieci ?
Zapytaj w sercu o radę Boga. Ja mam tylko nadzieję, że swoimi radami nie szkodzę. Decyzje musisz/musicie podjąć sama/sami...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

Dziękuję Wam wszystkim. Proszę o modlitwę. Dziś odważyłam sie znowu spróbować. Napisam do meża kolejny list. Pomyślałma sobie, ja Go zraniłam, teraz on mnie rani...ale dzieci. Dzieci niczemu nie winne. A dla nich, dla nich przecież poświęcę wszystko, wstanę i po raz tysięczny spróbuję. To moja siła. Dzieki nim Pan Bóg każe mi trwać. Nie wiem co bedzie dalej. Na razie nie uciekam. Trwam, tak jak radzicie, ale potwornie boję sie własnej bezradności, żalu, gniewu i bólu, boję sie patrzeć na dzieci i myśleć: to również moja wina.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Nie mów ja go zraniła teraz on mnie rani, bo wydaje mi sie, że nie tędy droga, tak nie powinno być. Idź do spowiedzi, zanieś kwiaty przed ołtarz Matki Boskiej i proś o przebaczenie, a potem wróć do domu uśmiechnięta, jak to kilka razy pisała Edyta upiecz ciasto, przygotuj z dziećmi uroczystą kolację, przytul swojego przestraszonego męża i powiedz, teraz już wszystko będzie dobrze. Określ też Swoje oczekiwania, bo pisałaś że Twoje postępowanie było poniekąd odpowiedzią na jego błędy w Waszych relacjach, uzdrów te relacje, módl sie, a wszystko sie może zmienić.
Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: gandzia

Kochani, czytam wasze wypowiedzi i rady i myślę sobie, jak bardzo niezależnie od wieku człowiek potrzebuje miłości, jak wiele zła dzieje się w jego życiu, gdy tego zabraknie, gdy zabraknie miłości i akceptacji. Czy sądzicie, iż ten brak miłości i zrozumienia ma nas czegoś nauczyć a może najważniesze jest kochać a nie być kochanym? Nie zadawać pytań dlaczego? Po prostu kochać bez względu na okoliczności...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Miło, że akurat Ty to zauważyłaś, pomódl się za nasze połówki. Najważniejsze jest kochać, mieć wyobrażnię miłosierdzia. Zło nie dzieje się wówczas, gdy ktoś mnie nie kocha. Zło jest wtedy gdy osoba nie wie co to znaczy Miłość, jej czyny wówczas ranią. My też się pogubiliśmy. Jest to czas dawania, na branie przyjdzie moment. Przyjdzie czas zbierania owoców po pracy wykonanej w tym trudnym czasie : )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Penelopag


Kasiu dziekuje...... pieknie to ujelas.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

Wczoraj coś sie wydarzyło, mąż zaczął ze mną rozmawiać, tak po prostu...to jakaś szansa, nadzieja,... szansa byśy przetrwali w tym dialogu dłużej niż do pierwszej kłótni o kolejną bzdurę (a w rzeczywistości o żal za to co było...). Chciałam Wam podziękować, wszystkim a szczególnie A.,którego historia jest trochę podobna do mojej...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Cieszę się, że w Twojej historii pojawił się płomyczek nadziei. U mnie zresztą też, choć nie jestem jego pewny - tli się bardzo słabym ogniem. Moja Żona ma momenty, gdy wydaje się być inną, lepszą, chcącą czegoś (choć chce żyć na razie dniem dzisiejszym) i muszę się na tych momentach koncentrować, bo one są moim szczęściem i obrazem działania Boga w Jej i moim życiu.
A wracając jeszcze do moich wcześniejszych postów na tym forum - obiecałem Ci znaleźć opis pewnego schematu w postępowaniu mężczyzny, w którego życiu pojawia się zdrada (nawet ta wyimaginowana). Ten tekst, który znajdziesz w książce Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości" w rozdziale 12. "Anatomia cudzołóstwa" jest być może opisem czegoś więcej niż nas spotkało, ale wiele z tego można wyczytać i wyciągnąć wniosków dla siebie. Tak przy okazji to polecam Wam obu tą książkę, jak już zaczniecie ze sobą rozmawiać i powoli dojdziecie do etapu wybaczania. Metodyka proponowana przez Dobsona jest mocna, ja się nie odważyłem ją stosować, ale coś w tym jest.
No i zgadzam się z wszystkimi, którzy piszą, że PRZEDE WSZYSTKIM TRZEBA KOCHAĆ !
Będę się za Was Oboje modlił, a jeśli Ci choć troszeczkę pomogłem, to proszę - módl się za Moją Żonę, za Moje Małżeństwo i za mnie. Z góry Ci za to bardzo dziękuję.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

A., dziękuję. Obiecuję modlitwę za Twoją żonę, Ciebie i Wasze małżeństwo.
Mówisz, że twoja zona koncentuje sie na tym co teraz. To zrozumiałe. Musi mieć czas, aby pomysleć, że można mieć jakiś plan, cel dłuższy niż dzisiejszy dzień, że ten plan jesteście w stanie zrealizować razem. Mnie osobiście w relacjach z mężem bardzo brakowało poczucia, że jestem dla niego również kobietą, nie tylko matką i żoną ale kobietą, taką która robi wrażenie...inni to zauważali a mój mąż mówił, że ładnie wyglądam tylko, gdy idę do pracy, nie dla niego...a mógł przecież powiedzieć: "ładnie dziś wyglądasz" a nie złośliwie "znowu nowa bluzka"...rozminęliśmy sie w domysłach i w braku szczerości o własnych uczuciach....Przepraszam, jeśli powiedziałam za dużo i chaotycznie. Myślałam o Twojej żonie, nie znam całej Waszej historii, wiem tylko, że jest podobna do mojej. A jeśli jest, to ja mogę dużo opowiedzieć o tym, jak czuje się ta Kobieta, jak może czuć sie Twoja żona i co nią kieruje...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

Jak możemy się skontaktować poza forum ? Nie chciałbym umieszczać swojego e-mail, ani numeru GG, więc nie wiem...
Może zarejestruję się w GG tak tylko, żeby złapać z Tobą kontakt poza forum ? Zarejestruję nowy numer GG, który tu umieszczę, dasz mi jakoś znać, jaki jest Twój GG, a ja Ci podam wtedy ten właściwy, a z tego tymczasowego dalej nie będę już korzystał. Co Ty na to, zgoda ?
Coś czuję, że i Ty możesz mi bardzo pomóc dzieląc się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. Ja, choć staram się bardzo, to jednak nie potrafię do końca zrozumieć Mojej Żony i jak dotychczas nikt nie umiał mi wyjaśnić, odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Może z racji tego, że nasze historie są podobne, Ty będziesz mogła ?
Przepraszam, ale mi bardzo zależy i szukam wszystkich dróg.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Gandzia

Dobrze. Podaj GG, jakoś się odezwę poza forum. Mam złe doświadczenia z mailami i GG, musisz wiedzieć, że bedę nieufna...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: A

jak tylko sie ze mną skontaktujesz podam Ci właściwy GG, a to konto usunę
Hmmm... Piszesz, że jesteś nieufna - ja też i własnie sie zastanawiam, skąd niby bedę miał pewnośc, że ktos nie bedzie szybszy od Ciebie i sie nie podszyje. Ok - zobaczymy...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: miś

aaaa

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: olga

Jest jeszcze coś, co można robić w takich sytuacjach. Piszecie tu dużo o tym jak się starać być razem tzn. jak okazywać sobie zainteresowanie, uczucie, to, że wciąż wam zależy..., ale w parze z tą intensywnością zabiegów o tą zamkniętą w swoim rozżaleniu stronę często dochodzi do kłótni. Dlaczego? Bo w obu stronach są wciąż bardzo silne emocje. To one dają siłę z jednej strony do wciąż nowego wysiłku, by nie poddawać się zniechęceniu, ale z drugiej strony przyczyniają się do silnej reakcji na ponowną porażkę. A ważne jest, aby te emocje trochę się wyciszyły. Wydaje mi się nawet, że jest to warunkiem ponownego spotkania się, serdeczności i odzyskiwania zaufania. I tu mam taką na pierwszy rzut oka kontrowersyjną propozycję. Otóż miłość można okazywać nie tylko poprzez bycie razem np. wspólne kolacje, rozmowy, spacery. (Choć koniecznie trzeba o nie zabiegać, ale czasami są one po prostu niemożliwe, bo stają się kolejnymi okazjami do ranienia się.) Czasami, zwłaszcza w takich napiętych okresach, miłość może wyrażać się w innych sposobach szukania dobra tej drugiej osoby. Myślę
o tym, żeby dawać coś dobrego, przyjemnego, ale w tym jakby nie uczestniczyć. Można zastnowić się, co mąż (lub żona) lubi, co sprawia mu przyjemność, jest czymś odprężającym i delikatnie zaproponować to np. żeby spotkał się z jakimiś znajomymi, może ma dobrego kumpla, może ma jakieś hobby, ale niech idzie sam! I tak samo kobieta powinna zadbać o to, żeby mieć okazje do oderwania się od domowego klimatu. Mi nie chodzi o ucieczki, o szukanie emocji poza domem, ale czasami mężczyzna może być bardzo zaskoczony taką propozycją, w której zobaczy, że żonie zależy na tym, żeby on miał jakąś radość, a nie tylko, żeby to budowało bezpośrednio bycie razem. To wymaga dużo bezinteresowności! Takie "Idź, odpręż się." Zapewniam, że jak człowiek się "przewietrzy", to potrafi z dystansem podejść do prawdziwych problemów, nabiera siły i zaufania, bo widzi prawdziwą troskę o siebie. To nie działa natychmiast, to wymaga cierpliwości. Czasami nawet przez dłuższy czas może się to okazać jedyną formą kochania. Ale moim zdaniem to jest odwrotność osaczania "miłością", aby jakoś też wyrwać się z nieustannego mielenia problemu. Jeśli takie mądre dawanie sobie wolności wypływa z miłości, z prawdziwej troski też o bieżące samopoczucie tego drugiego, a nie jest oschłości i obojętności, to nie trzeba się też bać oddalania się od siebie. Chodzi o to, by powrócić do siebie z miłości i wolności, a nie pod wpływem zmęczenia czyimiś naleganiami.
Chcę też dodać, że bardzo buduje mnie w ogóle sposób poszukiwania ratunku dla waszych małżeństw, jaki wyczuwam w Waszych wypowiedziach. Dziękuję.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9