Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
I mnie to spotkało
Autor Wiadomość
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 22:55   I mnie to spotkało

Sledzę to forum od czterech miesięcy i w końcu zdobyłem się na odwagę by na nim zaistnieć.Moje dotychczasowe życie legło w gruzach gdy dowiedziałem się ,że żona chce się ze mną rozwieść, powiedziała mi to tydzień przed wakacjami .Zaniemówiłem , myślałem że zemdleję to jest koszmarne uczucie , strach , złość przeplatała się z wielkim uczuciem jakim ją darzę . Agnieszka zarzekała się ,że mnie nie zdradziła , uwierzyłem .Próbowałem tłumaczyć, przekonywać, żeby dać sobie szansę , że możemy wszystko zmienić ,ale nic do niej nie docierało i wtedy pierwszy raz pomyślałem,że coś jest nie tak !!! Dlaczego ona krzyczy na dziecko,dlaczego jak wraca z pracy z kolegą to mija blok i wraca przez jego cała długość do ostatniej klatki jak ma 10 metrów,dlaczego kiedyś wracała 15po a teraz za15. Małżeństwem jesteśmy 9 lat mamy 5letniego syna i o 9 lat ja jestem od niej starszy ale nigdy nie było to przeszkodą zresztą zawsze powtarzała ,że woli dojrzałych mężczyzn! W dzień gdy dowiedziałem się o rozwodzie usłyszałem od niej takie słowa ,których po niej się nie spodziewałem ( nie kocham cię , pozwól mi odejść i co najgorsze że nie tęskni za dzieckiem gdy go nie ma ,że go nie kocha .Tak mijały dni trochę na kłótniach, trochę na cichych dniach. Pytałem dlaczego odpowiadała,że nie chodziliśmy nigdzie razem, że ją podejrzewałem jak wyszła z koleżankami jak mówiła mi "chodż potańczyć " to ją zbywałem śmiechem i inne teksty (takie jak u innych na forum).BYłem bardzo miły, aż za miły chciałem ratować naszą rodzinę,myślałem że to przejdzie że to chwilowe. no niestety nie błąd w myśleniu! przejąłem całe obowiązki w domu zresztą i tak prawie wszystko robiłem sam , prać potrafię ,gotować też ,sprzątać , naprawiać ,remontować itd(od czasu jak urodził się nam syn i wyprowadziliśmy się od teściowej do swojego mieszkania nie miała odkurzacza w ręku)DZIĘKUJĘ BOGU ZA TAKĄ TEŚCIOWĄ!!!,ale o niej może póżniej . Wszystko zaczęło się psuć gdy Agnieszka znalazła pracę tzn. najpierw staż a póżniej stałą pracę, wracała zła ,wszystko ją irytowało . Próbowałem jak tylko umiałem podtrzymywać ją na duchu ,trochę przycichła . Póżniej wybuchła bomba,żona postanowiła wrócić do grania w zespole (przed urodzeniem dziecka graliśmy oboje w jednym zespole , przez zespół rozkwitła nasza miłość),ja ze względu na dziecko nie wróciłem do zespołu . Próbowałem ją odwieść od tego pomysłu ale bez rezultatu gra do dzisiaj!I zaczęło się , do pracy na zmiany albo na 9 albo na 11, dziecko do przedszkola na 8 i ja do pracy też na 8 ,piątek i sobota żona gra a w niedziele śpi stała się gościem w domu.Przestaliśmy chodzić do kościoła i tak z dnia na dzień. połowa wakacji kolejna potężna bomba wybucha .Agnieszka przyznaje się ,że się zakochała ale nie chce powiedzieć w kim . Mówi że mi to nie potrzebne bo on jej nie kocha i nie chce z nią być.myślałem ,że w takiej sytuacji zachowam się gorzej znaczniej gorzej bo nie ukrywam ,że zacząłem poważnie podejrzewać ją o zdradę. Dusiłem to w sobie ,aż którejś niedzieli nie wytrzymałem ,trzasnąłem drzwiami i wyszedłem (poszedłem się napić tego nie wybaczę sobie do końca życia. Nic takiego wtedy nie zrobiłem za 3 godziny wróciłem,ale ZAPOMNIAŁEM O DZIECKU nie odbierałem telefonów a on mnie szukał) Strasznie mnie to męczy!Teraz z nikim nie chce zostać nawet z matką! Dwa tygodnie temu dowiedziałem się kto to jest ten ukochany mojej żony .Okazało się ,że to kolega z jej pracy a dowiedziałem się w haniebny sposób i też mi wstyd po prostu wziąłem jej telefon i przewertowałem sms-y i połączenia no i skojarzyłem fakty .Moja żona oniemiała zaczęła płakać i błagać mnie na kolanach żebym go nie zaczepiał bo on nic nie jest winien. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie było mi po prostu za nią wstyd.Ona o niego ze mną walczyła, coś strasznego ,o nas tak nie walczyła ja do końca nie wiedziałem ,że jest aż tak żle.Wcześniej prosiłem żeby poszła do psychologa chciałem z nią iść ,ale ona nic już nie przyjmuje żadnych tłumaczeń. Nie zaczepiałem jej ukochanego bo obiecałem, że nie będę zresztą co to by dało aż do dzisiaj.To wszystko przez moją pracę jeżdżę po całym mieście no i niechcący wpadłem na niego .Spytałem się tylko czy jest szczęśliwy?odpowiedział ,że nie.Poskarżył się mojej żonie .I dostałem sms-a od żony ,że mnie nienawidzi ,ze jeżeli był cień szansy na to ,że do mnie wróci to ją zaprzepaściłem.A chyba wiecie co chciałem zrobić jak go zobaczyłem?Ja naprawdę mam chyba nerwy ze stali jak twierdzi mój kolega. I co wy na to , co ja mam robić,jak jej pomóc i jak pomóc nam .Całą swoją miłość przelałem na syna,jestem spokojny nad wyraz spokojny.Czy to normalne?Rośnie we mnie poczucie winy, chociaż teściowa nie karze mi tak myśleć!!!POMOCY!!!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 13:01   

Serdecznie Cię witam:)
Kryzys może byc konstruktywny. Dzięki niemu możemy spojrzec na fragment naszego życia jaki mamy za sobą. Takie zatrzymanie oddaje nam chwilę refleksji nad swoim życiem.
Dla mnie najlepszą receptą na uzdrowienie małżeństwa było uświadomienie sobie, że niezdolna jestem dotrzymac przysięgi małżeńskiej. Dalej idąc...zrozumienie ,że miłośc to cel do osiągniecia, a nie punkt wyjścia pozwoliła mi działac.To wielka łaska takie oświecenie. Dla mnie okazał się punktem zwrotnym, bo odkryłam Kogo w dniu ślubu zaprosiłam razem z mężem do naszego życia. Teraz działanie jest iście potężne, bo z Bogiem.
Jestem przekonana, że podstawową przyczyną rozpadów , kryzysów małżeńskich to zapomnienie o Bogu.
Można by pisac o pewnych "schematach "odrodzenia małżeństwa...napiszę Ci tyle,że nie wiem jak moje małżeństwo zmartwychwstaje, ba nawet przeżywa gody ziemskie, ale wiem Kto jest sprawcą działania...
A było tak beznadziejnie...było zupełnie po ludzku przekreślone...
Chwała Panu!!!

Pozdrawiam serdecznie i pamietac bedę o Was w modlitwie:)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 14:28   

Pro No...a ja uważam, że należy do kryzysu naszego związku wciągać wszystkich, których on dotyczy.
Kiedys uważałasm inaczej...mąża narzeczona byłam tylko zobaczyć, czy ładna.....za to cała nasza rodzina została powiadomiona. Nie ma tajemnic w takiej sytuacji...bo tajenica ochrania tylko zdradzaczy !! Niech wie cały śiwat, że u nas jest źle , niech pomoga życzliwi, niech wesprze rodzina i przyjciele.
za to mąz tej panny przyszedł do mnie , mnie powiadomic o tym, co juz wiedziałam. Zbudowaliśmy super koalicje ze sobą....razem nawet modliliśmy się....i nasze małżeństwa zostały uratowane !!
Ostatnim razem, gdy się zdarzyło zaflirtowac z koleżanka z pracy ....poinformowałam męża, że mąż tamtej pani też będzie wiedział. Mąz prosił, żeby nie robić draki..bo niby nic się nie wydazylo....ale ja zdecydowałam inaczej. Więc powiadomiłam panią, że powiadomię również Jej męża...Dobrze zrobiłam..pani mnie uprzedziła ( a ja się wycofałam...stchórzyłam??)....sama opowiedziała męzowi o miłych rozmowach z moim mężem.
Myślę, że przerwałam coś co moglo się stać...a jeszcze sie nie stalo. Być może nieelegancka to metoda...ale nasi współmałżonkowie robię nam rzeczy równie mało eleganckie. Za swoje czyny powinni przyjąc konsekwencje a nie chowac sie za nami....prosic i błagać...o co ?? O krycie ich ?? To jest własnie nieuczciwe. Uczciewe jest by wszystkie strony zainteresowane wiedziały co sie dzieję....bo zawsze jest czas na ratunek...i być może ktos sie zreflektuje, że lepiej ratować małżeństwo niż kryć niewieność i zdradę.
Myślę, że nie może byc wtedy sentymentów....wtedy trzeba bombę rozbic a nie ja ochraniać !! I wcale nie musi byc aantura, czy draka..można kulturalnie i spokojnie ! Powiedziałam mężowi, żeby było gotowy....bo zawsze będę tak robiła.
To moje zdanie. Uważam, że nie powinieneś się mertwić, obwiniać, że rozmawiałes z tym facet...ucziwie jest, żeby i jego zona wiedziała.....Ło Matko...te biedne zony dowiaduja sie na końcu ...a może zdążyłyby przciwdziałać ?? EL.
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 20:57   

Dziękuję za słowa otuchy.Coś mi się wydaje ,że to wszystko przepadnie .Przed chwilą dowiedziałem się,że jestem chamem jak ja miałem czelność zaczepiać tego gościa, i dziwi się jak mogła ze mną tyle lat wytrzymać. Z oczu biła wściekłość!!!Jak ja mam się zachowywać bo brak mi jest pomysłu nie daję sobie rady.Odnoszę wrażenie,że ja jestem jej sumieniem, że jak mi wszystko powiedziała to to ją rozgrzesza.Mam przyjąć to do wiadomości i zamilknąć.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 21:01   

W życiu znalazłam wiele odpowiedzi w modlitwie...
Pomódl się za siebie i żonę...
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 21:47   

Modlę się w każdej chwili.Ufam Bogu i mam nadzieję ,że to nie koniec.Naprawdę wierzę w moją żonę mimo to jak mnie traktuje.Dziękuję Bogu za syna za to, że mam dla kogo żyć.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 22:14   

Grogi ProNo!

Ja radze na poczatek SPOKOJ. Wycisz sie. Daj jej sie wykrzyczec. A ty badz oaza spokoju. Wydaje Ci sie to niemozliwe? Ja bylam strzepkiem nerwow. Ciagle wymowki mezowi, ciagle wyrzuty. Jego klamstwa, ciagle powtarzanie, ze nie kocha i nie chce. Ale ciaglymi wymowkami i przekonywaniem go, co sluszne, a co nie, nie zdzialywalam kompletnie nic! I wiedzialam, ze dla mnie w tej chwili najlepszy i najwazniejszy jest spokoj. I o niego zaczelam sie modlic. Otrzymalam spokoj. I bylo mi lepiej. To nie jest recepta na caly kryzys. Nie. Ja w koncu tez nie wytrzymalam i wybuchlam. Kazalam mu sie wyprowadzic. Ale nadal jestem przekonana, ze tylko w spokoju mozesz podejmowac jakies decyzje i jasno myslec. Mnie ten spokoj pozwolil trzezwo spojrzec na nasza sytuacje. Pozwolil mi zrozumiec, ze na sile nic nie zrobie. I pozwolilam mu odejsc. Co bedzie dalej, nie wiem. Cierpie bardzo. Ale cierpialabym bardziej, gdyby zostal. Teraz tez modle sie o spokoj.
Sprobuj.
A ja trzymam za Ciebie kciuki!!!
Justyna
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 22:49   

Dziękuję Justyno.Staram się być spokojny tylko to nie zawsze wychodzi(choćby dzisiaj) nie byłem zły za to co mi powiedziała próbowałem się bronić , wytłumaczyć ale to nic nie daje a wręcz przeciwnie . Dwa tygodnie temu jak wszystko stało się jasne kazałem się jej wynosić. Poszła do teściowej Bo nie miała się gdzie podziać.Teściowa stoi za mną murem wspaniała kobieta .Dużo o tym co się stało rozmawiamy ma doświadczenie w tej materii bo sama to przeżyła. i od razu pytanie czy skłonności do zdrady mogą być dziedziczne? Wszystko na to wskazuje!!! Nie wiem tylko jak o tym co się dzieje mówić dziecku i czy trzeba mu mówić? Z tego co obserwuję to syn zachowuje się spokojnie( nie ma mamy to nie ma,pyta tylko czy jest u babci i to mu wystarcza) Zresztą bliższą mu osobą byłem zawsze ja . Ale jak wychowywać dziecko bez matki?jaka by nie była.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-09, 23:12   

Tak, to trudne. Bardzo trudne, jak dziecko wsszystko widzi. My mamy tez dwojke dzieci 4 i 6 lat. Staralismy sie zawsze przy nich o spokoj. Chociaz ogolnie bylo duzo spokoju i normalnosci w naszym kryzysie.
Nie staraj sie juz nic jej tlumaczyc. To jak grochem o sciane. Ty mowisz, ona moze nawet slucha, ale w tym momencie nic do niej nie dociera. Ona jest przekonana o swojej racji. Nie moge tylko pojac, ze jej jest dziecko obojetne!!!! To mi sie w glowie nie miesci!
A Ty, postaraj sie wyciszyc. To dobrze tez zrobi malemu, jak zobaczy, ze tata jest spokojniejszy. To trudne, wiem. Ale modl sie o spokoj. Tylko o spokoj. I smutne to jest, ale Twojej zony do niczego nie zmusisz. Przeszlam przez to. Popusc troche, moze ona sie zainteresuje. U mnie dzialalo.Tylko wiem, ze nie latwo tak zawsze popuszczac, bo chcialoby sie, bo sie kocha. Ale sprobowac mozesz.
Pozdrawiam
Justyna
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 11:02   

Jasne wszystkiego można spróbować,tylko,oby nie było w tym złości,nienawiści....postaraj się ze spokojem,cierpliwością,a może uzyskasz jakieś"efekty",życzę tego z całego serca....dodam jeszcze,że ja do dzisiaj nie uzyskałam lepszych"efektów",a trwa to już ponad dwa lata...w moim przypadku została modlitwa,i oddanie wszystkiego w ręce boga,pozdrawiam.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 11:51   

Justyna1 napisał/a:
Nie moge tylko pojac, ze jej jest dziecko obojetne!!!! To mi sie w glowie nie miesci!
Justyna


...W moim życiu też był taki moment ,ze nawet syn nie był dla mnie motywacją...
Współczuję Twojej żonie...Tobie również...Jej stan jest poważny...
Wiele cierpliwości i wyrozumiałości, spokoju...potrzeba...
Katolickiego psychologa polecam...dla Ciebie ProNo przecież to wysoka poprzeczka...
Pozdrawiam...
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 13:51   

Moja żona jest w amoku,nie pamięta co mówiła wczoraj, tak to jest poważny stan i martwię się o nią. Na początku całej afery mówiła że dziecka nie kocha ,że za nim nie tęskni teraz mówi że go kocha i będzie do niego przychodziła.Któregoś dnia zadzwonił telefon i syn tyle widział mamę.Nawet jak przyjdzie to jej stosunek do dziecka jest dziwny, raz nawet grała z nim w grę planszową czego nie robiła nigdy no może parę razy ale najczęściej kończyło to się awanturą między nimi . Nie wiem jak zachowywać się kiedy przychodzi,tak jak mi radzicie jestem spokojny staram się jak najmniej odzywać ,żeby czegoś nie palnąć ! Nie zawsze się to udaje. Wydaje mi się,że ona robi to specjalnie żebym się wściekł ja staram się spokojnie i chyba to ją najbardziej złości! A teraz idziemy robić dobre jedzonko!Cała kuchnia nasza !
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 14:35   

No to smacznego! :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 15:54   

Gdy żona przychodzi do dzicka, ProNo....to Ty bądź Aniołem ! Spokojny, miły, dobry, spokojny. zaproponuj kawkę i ciasteczko podaj. Posiedx obok chwilkę , pogadaj milo, kurtuazujnie co wpracy, ładna podgoda. Potem sie wycofaj do swoich zajęć, ksiązki, kuchni itp. On musi zobaczyc co traci ! Traci dom, dziecko, męża, ciepło rodzinne, znane kąty, ulubiony kocyk, śmiech dziecka......Nie próbu "poważnie "rozmawiać, bo będzie uciekać !!! Nie o Was....ale ble, ble ble....O zadnych prolbelemach, ale o tym co miłego sie wydarzyło ostatnio u Was . Możesz kwiatka kupić w prezencie o Was - chłopakow...niech będzie milo...niech kobitka myśli...niech mysli ! EL.
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 16:35   

Dzięki EL .tylko trochę za póżno przeczytałem twój post bo właśnie żona była ,mówiłem żeby nie przychodziła i dała nam odpocząć to skwitowała to krótko "ja nie przychodzę do ciebie tylko do dziecka" i do mnie nigdy nie wróci chyba ,że nie dam jej rozwodu. A tego że zaczepiłem jej ukochanego mi nie wybaczy. Ja zawsze byłem przekonany ,że tak spokojnych ludzi jak ja jest niewielu ale to nieprawda.Nie wiem czy to w podświadomości rodzi się myśl ,że muszę się jakoś bronić i wyłazi to drugie ja.Nie złoszczę się ale staje się uszczypliwy zaraz docinki.Póżniej jestem zły sam na siebie.Oj to będzie trudna walka przede wszystkim ze samym sobą.Myślałem o urlopie chociaż na tydzień (połażę gdzieś może przygasnę popatrzę z innej strony na to wszystko) muszę być spokojny muszę !!!NIe wiem czy to dobry pomysł ten urlop ?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8