Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Walka o miłość, walka o życie...
Autor Wiadomość
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-07, 19:45   Walka o miłość, walka o życie...

W Polsce, kraju, gdzie 95 % mieszkańców przyznaje się do wiary, do bycia chrześcijaninem, w ojczyźnie sługi bożego Jana Pawła II- go więcej niż co trzecie małżeństwo rozwodzi się w sądzie, co drugie żyje pewnie jak pies z kotem...To wstydliwy temat, nie chętnie o tym się mówi, tak jak i o wszystkim co trudne, co czasem boli...A szkoda, bo wielu z nas jest na rozdrożu, choć może o tym jeszcze nie wie... Mają przecież pracę, dom , samochód, wymarzone dzieci, życie wydawało by się, ściele im się do stóp. Dlaczego więc zdecydują się ...rozejść ? Są katolikami, niby wiedzą, że małżeństwo przed Bogiem ważnie zawarte jest nierozerwalne, że rozwód to cierpienie i tragedia dla ich dzieci, jednak zdecydują się na ten desperacki krok, choć to niezgodne z rozumem – jak każdy grzech. Szukanie pretekstu jest zwykle później: On topi smutek w alkoholu, ona szuka ciepła w ramionach innego, ogólnie ,, niezgodność charakterów” . Później sprawa w sądzie. Na wokandach wiszą tylko bezlitosne, twarde żądania rozwodu, bardzo rzadko prośby o separację, wyjątkowe szczęście ma ktoś kto zobaczy prośbę o zniesienie separacji. To nic, że sprawa dużo kosztuje- jak każda wojna...
( Amerykanie wydają podobno więcej na rozwody, niż na obronę swojego kraju). Później rozprawa, zaufany prawnik radzi nie przyznawać się do swoich przekonań, wiary... Ma rację...Sądy obowiązują przepisy prawne, przed ich wprowadzeniem w Polsce w latach 60. było ok. 5% rozwodów. Obecnie jest ok. 50% rozwodów. Mamy 2. miejsce w świecie pod względem liczby rozwodów, po Ukrainie, wielu prawników też jest po rozwodzie....
Jednak jedna ze stron poprosi o separację, ze względu na przekonania, ze względu na wiarę, bo kocha małżonka i dzieci, i wierzy, że nawet zmartwychwstanie małżeństwa jest możliwe, sąd orzeknie jednak bezlitośnie rozwód, zgodnie z obowiązującym prawem.
Tak umiera miłość, jako twór duchowy umiera w piekle, w piekle rozwodu.
I jak zwykle ,,w życiu” bywa największe cierpienie dotyka tych najsłabszych, dotyka dzieci; Są one wykorzystywane jako narzędzie do walki z byłym, lub byłą, od maleńkości uczone są kłamstwa i nienawiści, czują się porzucone i osamotnione, a gdy rodzice mają już nowych partnerów, ich dzieci nie mogą już znieść podłego uczucia bycia balastem, wybierają drogę destrukcji i ... tak często śmierci. Zaczyn tej drogi otrzymali od rodziców, dla miłości bowiem rozwód jest jak samobójstwo – szaleństwo śmierci. Tak, rozwód rodziców, to bardzo ciężki krzyż na ramiona ich dzieci, to zgorszenie, kamyk, który spowoduje lawinę cierpienia i rozpaczy tych najbliższych...Czy tylko ich ? Przecież tak często koleżanki, czy koledzy osoby, która się rozwiodła wybierają dla rozwiązania swoich problemów drogę rozwodu, są środowiska gdzie staje się to podobno modne.
Dlaczego ludzie ludziom ten los zgotowali. Dlaczego znów przechodzimy obok tego problemu obojętnie, łatwo piętnujemy plotką tych których ten problem dotknął, cieszymy się, że dziś nie dotknął nas... ale jutro. Jutro to my możemy stać pod salą rozpraw, czekając na wyrok bezlitosnego prawa.
Już dziś stańmy do modlitwy, do walki słowem i czynem w obronie małżeństw i rodzin!
W tym roku padnie kolejny rekord, nigdy w historii Polski nie było aż tylu rozwodów.
Jutro może być już dla wielu za późno.
W imieniu osób, które dotknął ten problem proszę o szczególną opiekę naszych duszpasterzy. Proponuję modlitwę wspólnotową. Sam już rozmawiałem z ks. proboszczem mojej parafii na ten temat. To było jakiś czas temu. Teraz czeka mnie druga rozmowa. Wasza modlitwa była by tu wielkim wsparciem. O problemie rozwodów trzeba mówić głośno i otwarcie. Trzeba mówić prawdę, nie wolno milczeć. Milczenie oznacza zgodę, zgodę na zło, na cierpienie, którego można uniknąć.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 00:39   

"Tak umiera miłość, jako twór duchowy umiera w piekle, w piekle rozwodu.
Zaczyn tej drogi otrzymali od rodziców, dla miłości bowiem rozwód jest jak samobójstwo – szaleństwo śmierci.
Dlaczego ludzie ludziom ten los zgotowali."

Nic dodać nic ująć!!!


Mam wszystkiego dość !!!



Chce uciec...

jak najdalej...

uciekne...

schowam sie..



nie szukajcie mnie...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 10:08   

Rygor,
zgadzam się z Tobą w 100%
Prawda, którą opisałeś jest przerażająca!!!
Przyłączam się całym sercem do modlitwy w intencji ratowania małżeństw przed rozwodem.
Pozdrawiam.
Kasia
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 10:26   

rogor napisał/a:
Jednak jedna ze stron poprosi o separację, ze względu na przekonania, ze względu na wiarę, bo kocha małżonka i dzieci, i wierzy, że nawet zmartwychwstanie małżeństwa jest możliwe,
sąd orzeknie jednak bezlitośnie rozwód, zgodnie z obowiązującym prawem.
Tak umiera miłość, jako twór duchowy umiera w piekle, w piekle rozwodu.

To jest ten zaczyn piekła. Pogrubiona czcionka.

Cytat:
Dlaczego znów przechodzimy obok tego problemu obojętnie,

Na tym forum Rogor nie przechodzimy obojętnie. Zresztą Ty o tym wiesz.

Zaczyn piekła jest - jak widać - jest tam: w sądzie. ONI MAJĄ WŁADZĘ.

Sąd ma władzę - decyduje.
A ludzie słabną.

Dlatego ludzie słabną. Słabną z braku nadziei na GODNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA, zwłaszcza przecież, tego pierwszego, sakramentalnego.
Choć sakrament trwa, nawet po rozwodzie Jest i Istnieje.
Od Sakramentu nie ma rozwodu. Dzięki Bogu!

Lecz co dalej?

Jak walczyć z sądem? Tam jest zalążek i zaczyn. Jak walczyć?
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 11:07   

Elu, zaczyn piekła to nie jest "sąd orzeknie" tylko "zgodnie z obowiązującym prawem" . NIe można walczyc z sądem, tam sa ludzie którzy wykonują swoją pracę, stosują przepisy. Skoro napisane jest, że jesli jedna strona chce separacji a druga rozwodu, to rozpatruje się pozew o rozwód, to tak muszą robić.
A tak w ogóle, to zaczyn zła nie jest ani w sedziach,ani w prawie. Tylko w ludziach.t Bo to dla ludzi nic nie znaczy przysięga, trwałośc małżeństwa, zobowiązanie. Przecież do nie sąd idzie do ludzi, tylko ludzie do sądu. Nie róbmy z sądu chłopca do bicia.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 11:14   

Agunia napisał/a:
"Tak umiera miłość, jako twór duchowy umiera w piekle, w piekle rozwodu.
Zaczyn tej drogi otrzymali od rodziców, dla miłości bowiem rozwód jest jak samobójstwo – szaleństwo śmierci.
Dlaczego ludzie ludziom ten los zgotowali."

Nic dodać nic ująć!!!


Mam wszystkiego dość !!!



Chce uciec...

jak najdalej...

uciekne...

schowam sie..



nie szukajcie mnie...


Aguniu schowaj się w takim miejscu...
http://pl.youtube.com/wat...related&search=

Pamiętam Aguniu...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-08, 11:41   

Agnieszka2 napisał/a:
NIe można walczyc z sądem, tam sa ludzie którzy wykonują swoją pracę, stosują przepisy. Skoro napisane jest, że jesli jedna strona chce separacji a druga rozwodu, to rozpatruje się pozew o rozwód, to tak muszą robić.
A tak w ogóle, to zaczyn zła nie jest ani w sedziach,ani w prawie. Tylko w ludziach.t Bo to dla ludzi nic nie znaczy przysięga, trwałośc małżeństwa, zobowiązanie. Przecież do nie sąd idzie do ludzi, tylko ludzie do sądu. Nie róbmy z sądu chłopca do bicia.

Właśnie... nie można walczyć z sądem. I dlatego ludzie wchodzą w grę, która nazywa się "walka ze sobą". Bo z sądem nie wygrają, nie rozumieją, że walczą ze swoją bezsilnością wobec niesłusznych decyzji sądu i ich walka jest tylko przełożeniem walki z decyzją tą sądową (czy to równa walka?)

Kiedy zaczynają walczyć ze sobą... to jak się kończy ta walka?

Czy każde małżeństwo zgodnie idzie do sądu, aby uzyskać rozwód? Kiedy tak jest?
Wydaje mi się, że większość spraw - to narzucenie jednej ze strony tej decyzji o rozwodzie. Zwłaszcza piszę tu o takiej sytuacji, kiedy jedna ze stron jest "bardziej" wierząca. (piszę w cudzysłowiu, ponieważ chodzi o małżeństwa, które zawarły ślub również w kościele - sakramentalny związek, więc to, że tam zawarły ślub zakłada wiarę choćby tylko jednej ze stron)
Zauważ też Agnieszko, że właśnie wtedy ujawnia się, która strona ma w sobie mocniej wrośnięte te wartości związane z wyznaniem wiary katolickiej i dlatego prosi o separację - jednak te wartości - są, jak napisał Rogor, zupełnie nie uwzględniane. Pytam więc dlaczego nie są uwzględniane? Gdyby były uwzględniane nie byłoby żadnej walki, żadnego piekła, żadnego zła - w ludziach. Po prostu odeszliby od siebie - odpocząć od siebie (stan separacji jest właśnie po to) i nabrać sił na następny etap życia. To normalne, że trzeba odpocząć. Odpoczynek od siebie jest naturalną ludzką potrzebą i obowiązkiem wobec siebie - w momencie zmęczenia trudną sytuacją.
Agnieszko, jesteśmy w błędnym kole, zapewne.

I to pytanie... - nie wiem, czy ma odpowiedź.
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 21:21   

Piszmy do polityków. Ja też płacę podatki. Niech nas bronią, to ich obowiązek.
Szanowny Panie XY!
Z wielką nadzieją czytałem projekt ustawy o określeniu minimum bezpośredniego sprawowania pieczy i wychowywania dziecka przez tego z rodziców, któremu nie powierzono sprawowania bezpośredniej pieczy nad dzieckiem, popieram ten projekt. Jestem ojcem dwojga dzieci, z którymi jeszcze do niedawna spotykałem się kiedy chciałem. Jednak moja sakramentalna żona podjęła decyzję o rozwodzie i zaczęła mi utrudniać kontakty z dziećmi. Przeżyłem piekło rozwodu. Nie zgadzałem się na rozwód, prosiłem w ostateczności o orzeczenie separacji ( nie było prawnie orzeczonej separacji !) . Niezważając na moje przekonania i wiarę oraz to, że kocham moje dzieci a także, zapominając o skrzywdzeniu jakiego doznałem, kocham moją żonę sąd bezlitośnie orzekł rozwód, ograniczył bezpodstawnie moje prawa rodzicielskie, dzieciom odebrał możliwość swobodnego spotykania się ze mną ich ojcem. Dzieci są ( jeszcze, gdyż powoli odzwyczajają się ode mnie z powodu braku odpowiednio częstych kontaktów) związane ze mną uczuciowo, potrzebują pełnego logiki i konsekwencji wychowania jakie mogę im dać jako ich ojciec.
Obecnie staram się w sądzie rodzinnym o poszerzenie kontaktów z dziećmi, jednak sprawa prowadzona jest bardzo opieszale, nie zabezpieczono mi również kontaktów z dziećmi na wypadek choroby dziecka, choć o to wnosiłem. Niedawno moja córka była ciężko chora, znajdowała się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Ja nie mogłem się z nią zobaczyć. Moja sakramentalna żona wykorzystując przepisy prawa i wyrok rozwodowy uniemożliwiła mi oraz mojej córce kontakt w tym tak dramatycznym czasie, nawet w obliczu śmierci nie mogłem zobaczyć mojego dziecka !
Chore dziecko zostało w sposób okrutny pozbawione kontaktu z ojcem ! Z zawodu jestem lekarzem, mam większa wiedzę i umiejętności by pomóc choremu dziecku niż moja sakramentalna żona, która jest nauczycielką. Dlaczego więc sąd pozbawił mnie możliwości udzielenia pomocy własnemu dziecku ?
Ja wiem, że gdyby nie istniejące przepisy prawne, umożliwiające szybkie i łatwe uzyskanie rozwodu, moją żona nie starała by się o rozwód lecz o pojednanie w małżeństwie. Ułuda lepszego życia z innym partnerem bywa chwilowym impulsem, istniejące przepisy prawne powoduję, że staje sie ona przyczyną rozpadu rodziny, tragedii i cierpienia dzieci, które potrzebują obojga kochających się rodziców.
Jako lekarz wiem, że nie mogę leczyć pacjenta bez jego zgody. Dlaczego więc bez mojej zgody orzeczono rozwód ? Dlaczego odebrano mi prawa rodzicielskie ? Dlaczego ograniczono mi kontakty z dziećmi do kilku godzin w miesiącu ? Dlaczego siłą zabroniono mi opiekować się własnym dzieckiem nawet w obliczu jego...śmierci. Dlaczego rozwodzi się mnie również z moimi dziećmi ?
Szanowny PanieXY !
Kiedyś było mniej rozwodów, dziś jest ich rekordowo dużo. Przyczyną problemu są rozwiązania prawne, które ułatwiają podjęcie decyzji o rozwodzie. Wychowanie dziecka bez ojca wiąże się z szeregiem zagrożeń dla jego prawidłowego rozwoju, jest sprzeczne z dobrem dziecka i dobrem społecznym. Ojciec pozbawiony kontaktu z dzieckiem popada często w zwątpienie i depresję, szczególnie gdy jest człowiekiem wrażliwym i szlachetnym.
Szanowny Panie XY!
Bóg, Honor, Ojczyzna to nie są dla mnie puste słowa. Dlaczego sąd zabrał mi możliwość budowania mojej Ojczyzny poprzez wychowywanie moich dzieci ?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 00:56   Re: Walka o miłość, walka o życie...

rogor napisał/a:
Tak umiera miłość, jako twór duchowy umiera w piekle, w piekle rozwodu.

Rogor, mam dla Ciebie dobrą nowinę.
Miłość prawdziwa nie umiera.

Przeczytałam dzisiaj post Andrei. Co jest lekarstwem Jezusa-Lekarza:
"Lekarstwem Jezusa-Lekarza: to Jego Świętym Ciałem i Kwią - leczymy zranienia braku miłości"

Rogor, ulecz Jezusem - Lekarzem swoje serce zranione brakiem miłości Twojej żony do siebie!
Miłość nie umiera kiedy zawiera się w Ranach Pana Jezusa.
To On jest lekiem na zranienie braku miłości od człowieka i do człowieka.
Człowiek nigdy nie potrafi pokochać miłością dobrą, piękną i dojrzałą.
Nie ma takiej siły swojej, własnej.

Andrea, dziękuję Ci.
Zrobiłaś tak niewiele, a zrobiłaś bardzo wiele.

Bóg jest większy od naszego serca i umysłu. To jest wyzwolenie z/od błędnego koła.
Andrea, napisałaś tylko kilka postów, a utrafiłaś w serce!


rogor napisał/a:
Ja wiem, że gdyby nie istniejące przepisy prawne, umożliwiające szybkie i łatwe uzyskanie rozwodu, moją żona nie starała by się o rozwód lecz o pojednanie w małżeństwie. Ułuda lepszego życia z innym partnerem bywa chwilowym impulsem, istniejące przepisy prawne powoduję, że staje sie ona przyczyną rozpadu rodziny, tragedii i cierpienia dzieci, które potrzebują obojga kochających się rodziców.


Zgadza się.

Wobec bezsilności sądowej - co można zrobić?

Oprócz tego, żeby nie pozwolić wyrwać miłości do żony/męża sakramentalnego w obliczu zadawanych krzywd małżeństwu :
chodzi o upór męża/żony w trwaniu w tej ułudzie (czyli odrzucenie miłości małżeńskiej, sakramentalnej) + przychylność sądu

co można zrobić?
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-13, 18:56   

Bez Eucharystii, bez Boga, Jego żywej Miłości ginę. Jezus jest dla mnie jak powietrze !
W świetle bożej miłości mógłbym znaleźć nić porozumienia z żoną.
Moja sakramentalna żona jednak wierzy w sąd. Faktycznie, to co sąd postanowi można wyegzekwować, ten sąd udało się jej też napuścić na mnie ( jednak sądu apelacyjnego już jej się nie udało napuścić).
Gdyby prawo pozwalało kraść, więcej ludzi by kradło. Gdyby prawo pozwalało zabijać więcej ludzi by zabijało. Prawo nie nazywa jednoznacznie rozwodu złem, nie piętnuje go. Wielu ludzi rozwodzi się, bo jest to dozwolone przez prawo, traktowane jako ,,mniejsze zło", sposób na poradzenie sobie z trudną sytuacją ( np.: gdy mija zauroczenie i zaczynamy widzieć również i wady współmałżonka, moja żona na przykład nie mogła znieść tego, że jestem po pracy zmęczony, potrzebuję snu...). Zmiana polskiego prawa jest konieczna i nastąpi. Pozostaje pytanie, czy polskie prawo za kilka lat będzie broniło rodziny, tych najsłabszych czyli dzieci, czy też będzie bardziej liberalne, będzie sprzyjało rozwodom, będzie promowało małżeństwa homoseksualne i adopcję przez te małżeństwa dzieci ( z coraz bardziej przepełnionych domów dziecka). Wbrew pozorom ewolucja polskiego prawa zależy w dużej mierze od nas.
Kochani! To jest walka! Walka o miłość i o życie przyszłych pokoleń !
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-13, 19:14   

Rogor. Postawiłeś wiele mądrych pytań, też zastanawiam się, dlaczego tak się źle dzieje.
Sądy stanowczo zbyt szybko orzekają rozwody, nawet wbrew woli albo przy stanowczym sprzeciwie jednego z małżonków. I nie rozumiem jednoge: do zawarcia ślubu wymagana jest zgoda obu stron. Dobrowolna zgoda, bo małżeństwo zawarte pod przymusem uznano by za nie ważne. Do rozwiązania małżeństwa wystarczy wola jednej strony.
Dziwne to - umowa zawarta dwustronnie, zerwana jednostronnie ma pełną akceptację prawa.
Ale jednocześnie - gdy zerwę umowę z bankiem i przestanę spłacać kredyt ( moja decyzja, bez uzgadniania z drugą stroną ) - będzie to ścigane przez prawo, bank poda sprawę do sądu, zablokują mi konto, komornik zajmie część pensji.
Czyli jest tak: ludzi ( małżonka, dzieci) można bezkarnie krzywdzić. Wszelkie krzywdy wyrządzone obcym ludziom i różnym instytucjom są ściagane przez prawo.
Dziwna jest ta sprawiedliwość.
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-13, 19:23   

W prasie znalazłem następującą informację:
2007-11-08 ["Rzeczpospolita"]

22-letnia Angielka, świadek Jehowy, zmarła kilka godzin po urodzeniu bliźniaków. Zgodnie z zasadami swojej wiary odmówiła bowiem poddania się transfuzji krwi, która uratowałaby jej życie.

Poród przebiegł prawidłowo. Emma Gough siłami natury urodziła dwójkę zdrowych dzieci, syna i córkę. Niestety, doszło do krwotoku, w normalnym przypadku niegroźnego. Gdy lekarze zaczęli przygotowywać rutynowy zabieg transfuzji okazało się, że położnica wypełniła wcześniej formularz, w którym zakazała wpompowywania w swoje żyły cudzej krwi.

Lekarze – jak napisał brytyjski dziennik „Daily Mail” – „błagali” męża kobiety i innych obecnych w szpitalu członków jej rodziny o zgodę na transfuzję. Ci pozostali jednak niewzruszeni. Argumentowali, że Biblia zabrania dokonywania podobnych zabiegów.

Po kilku godzinach młoda matka zmarła, osierocając bliźniaki.– Czekamy na raport koronera. Bardzo przeżywamy jej śmierć – mówili prasie rodzice Emmy Gought, którzy także są świadkami Jehowy. Decyzja ich córki spotkała się jednak z powszechnym potępieniem w angielskim miasteczku Telford, w którym mieszka rodzina.– Jak ona mogła zostawić te malutkie dzieci? To straszne. Bez względu na przekonania religijne zrobienie czegoś takiego to podłość – powiedziała „Daily Telegraph” jedna z sąsiadek młodej kobiety. ("Rzeczpospolita")
Mój komentarz:
W Polsce to też jest problem. Dlaczego szanuje się wolę świadka Jehowy, nawet gdy ewidentnie krzywdzi własne dzieci pozbawiając je matczynej opieki, natomiast nie szanuje się woli katolika, który nie chce się rozwieść, chce zrobić wszystko by naprawić swoje małżeństwo, dlaczego zabiera się ojcu dzieci, dlaczego dzieci pozbawia się pełnego logiki i konsekwencji wychowania jakie daje ojciec?
Dlaczego polskie dzieci trzęsą się z zimna bez ojcowskiej miłości, którą im odebrał bezlitosny sąd? Czy to nie jest jawna dyskryminacja? Czy tworzenie kolejnych rzesz półsierot i pozbawianie ich ojcowskiej miłości, której tak bardzo potrzebują, sprowadzanie ojca do roli bankomatu nie jest grzechem wołającym o pomstę do nieba?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-13, 23:26   

rogor napisał/a:
Bez Eucharystii, bez Boga, Jego żywej Miłości ginę. Jezus jest dla mnie jak powietrze !
W świetle bożej miłości mógłbym znaleźć nić porozumienia z żoną.
Moja sakramentalna żona jednak wierzy w sąd. Faktycznie, to co sąd postanowi można wyegzekwować, ten sąd udało się jej też napuścić na mnie ( jednak sądu apelacyjnego już jej się nie udało napuścić).


Rogor, w świetle Bożej Miłości znajdziesz porozumienie z żoną.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9